ˏˋ°•*⁀➷Rozdział 5ˏˋ°•*⁀➷
Uwaga! W rozdziale pojawia się scena 16+. Będzie ona uprzedzona ostrzeżeniem, w razie jakby ktoś nie czuł się komfortowo czytając tego typu akcje.
*+:。.。 。.。:+*
Posiadanie dużego ego sprawia, że wszystko wydaje się łatwiejsze. Nie przejmujesz się krytyką, w swojej głowie zawsze masz rację oraz, co najważniejsze, nigdy nie masz poczucia winy. Dlatego też przez ostatnie dni chodziłem ciągle zdenerwowany lub zmęczony. Nie powinienem czuć tego ostatniego, a i tak moje myśli wciąż wracały do sytuacji z siwym. Dodatkowo ten pierdolony samorząd, wszystko działo się zbyt szybko.
- Hej Grzesiu! Wypełniłeś dokumenty? - po usłyszeniu głosu Mii, poczułem się jeszcze gorzej. Ją też skrzywdziłem, tylko że w przeciwieństwie do siwego ona raczej nie wyglądała na obrażoną.
- Jakie kurwa dokumenty? - spytałem zdezorientowany, rozglądając się po klasie. Było w niej bardzo mało osób. Większość osób była chora, tak jak zawsze, gdy zbliżał się koniec października.
- No... te o imprezie? Halloween się zbliża. - odparła, śmiejąc się nerwowo. Ciężko westchnąłem i uderzyłem dłonią w swoje czoło. No jasne! Wiedziałem, że o czymś zapomniałem. Nawet nie musiałem jej odpowiadać, chyba sama widząc moją reakcję, zrozumiała przekaz. Właściwie to dobra okazja, by ją przeprosić za tamtą akcję. W środku nie czułem potrzeby robienia tego, ale wiedziałem, że dziewczynie należy się choć odrobina wdzięczności.
- Jesteś leniwym idiotą, uważaj, bo jeszcze Janeczek cię wywali. - zażartowała, szkoda, że nie wiedziała jak bardzo jej słowa, mogą okazać się prawdą. Wymusiłem w sobie sztuczny śmiech. Zrobiło mi się trochę cieplej w sercu, widząc, że przynajmniej Clark w moim towarzystwie jest szczęśliwa. Choć mogła to być jedynie jej maska, by nie ranić mojego ego.
- Możemy pogadać na korytarzu? - spytałem, puszczając w jej stronę oczko, na jej policzki od razu wkradł się delikatny rumieniec. Gdy przytaknęła, od razu wstałem z ławki i ruszyłem z nią na korytarz. Ustaliśmy obok automatu z kawą, oparłem się o ścianę, a dziewczyna zrobiła to samo.
- Mia, jest jedna sprawa, może już się domyślasz, o co mi może chodzić. - zacząłem, ta wpatrywała się we mnie jak w obrazek i widać było po niej, że ma mętlik w głowie.
- Ej no! Nie możesz mi tu dawać rano takich zagadek, myślisz, że chce mi się teraz myśleć?! - krzyknęła delikatnie wkurzona, niezbyt wiedząc, o co mi chodzi.
- Uspokój się. Chciałem cię przeprosić. - powiedziałem bez żadnych emocji, to jednak wystarczyło by na twarzy dziewczyny zagościł duży uśmiech. Normalnie nienawidziłem mówić tego słowa, lecz gdy było one wypowiedziane nieszczerze to traciło swoje pierwotne znaczenie i zdecydowanie łatwiej przechodziło przez moje gardło. Te "przepraszam" nie miało w sobie żadnego żalu czy faktycznego poczucia winy, było bardziej oficjalne, takie, by zażegnać niepotrzebny konflikt.
- Oh... Nie spodziewałam się, że usłyszę takie słowo wypowiedziane z twoich ust. - mruknęła, odwracając nieśmiało wzrok ode mnie. Ja jednak z pokerową twarzą wciąż wpatrywałem się w nią... do czasu aż pewien osobnik mi nie zasłonił dziewczyny, która opierała ścianę naprzeciwko mnie. Już miałem krzyczeć, żeby się odsunął, nie po to ja tutaj tworzę idealną scenerię, żeby jakiś debil wpierdalał mi się w kadr. W ostatniej chwili pohamowałem się, widząc, że osobnikiem, który zdecydował zasłonić mi Mię, był Carbonara. On zacząłby się od razu wykłócać, a ja nie miałem zamiaru z kolejną osobą się kłócić. Mimo że nic nie powiedziałem to ten spojrzał się na mnie z morderczym spojrzeniem. No co jest?
- Wracając, może chciałbyś się gdzieś dzisiaj przejść? - spytała z tą swoją udawaną pewnością siebie.
- Nie, przepraszam, ale ostatnio nie czuje się zbytnio... - zacząłem szukać jakiejś wymówki. Chociaż na swoją obronę mogę powiedzieć, że nie miałem ochoty ogólnie z nikim się spotykać. Tak jakbym nagle z ekstrawertyka zmienił się w introwertyka. - No wiesz, po prostu nie czuję tego.
- Jasne! Rozumiem, ta cała pogoda, atmosfera, no wszystko takie przytłaczające. To jak jednak ci się polepszy to się spotkamy, co nie?
- Ta, coś się ogarnie.
Nasze spotkanie zakończyło się dosyć szybko, na koniec kupiłem nam obu kawę, a później rozeszliśmy się w dwie różne strony. Nie nacieszyłem się długo kawą, ponieważ już po chwili poczułem mocne uderzenie w brzuch. Nawet nie zauważyłem. Kiedy mała grupa chłopaków przygniotła mnie do ściany, a moja kawa leżała rozlana na podłodze. Spojrzałem na twarze oprawców. poznałem każdego. Był to wcześniej widziany przeze mnie Carbonara, David oraz Dia.
- Czego wy chcecie? - spytałem zdenerwowany, kurna ta kawa serio kosztowała dużo.
- Ty jesteś jakiś niepoważny. Erwin od tygodnia chodzi wkurwiony i dobrze wiemy że to twoja sprawka. - syknął białowłosy, reszta jedynie kiwnęła na jego słowa.
- A ty jak największy zjeb kręcisz sobie z Mią. - dodał David krzyżując ręce. Chciałem się z nimi kłócić, ale faktycznie z ich perspektywy musiało to wyglądać źle.
- Dobra, dobra. Skąd wiecie że to przeze mnie? - postanowiłem podjąć próbę obrony, choć czułem że będzie mi ciężko wyjść z tego cało.
- Bo nam geniuszu powiedział! - krzyknął Carbonara, a ja poczułem duży ból w klatce piersiowej. Zestresowałem się i to mocno, co niby powiedział? Całą prawdę o naszej umowie? A może wymyślił coś innego? Kurwa nie wiem, ale muszę się dowiedzieć.
- Co niby powiedział? - spytałem, grupa chłopaków była zaskoczona moją niepewną reakcją.
- Właściwie tylko że go wkurwiłeś i że mamy się trzymać z daleka od ciebie. - mruknął Dia, a Carbo jak najszybciej zatkał mu usta dłonią.
- Co nie zmienia faktu, że musimy dopilnować by doszło do twoich przeprosin. - odparł David, a reszta przytaknęła mu. Wiedziałem o tym, że nie odpuszczą mi. Poddałem się.
- No dobra, czyli mam iść i go przeprosić? - spytałem, ale gdy zauważyłem jak wymieniają się złośliwymi uśmiechami, wiedziałem że mam przesrane. Wkopałem się w jakiś ich zjebany pomysł.
╔══ஓ๑♡๑ஓ══╗
Mijały kolejne dni, a moja relacja z siwym się nie zmieniała. Wszystko jednak miało się zmienić, a przynajmniej taki był plan. Zanim miało się to wydarzyć, musiałem się nieźle przygotować. W tym czasie zaczęły się już przygotowania na imprezę halloweenową.
- Nie będziemy robić w tym roku przedstawienia? - spytała Sussane, myjąc podłogę na sali gimnastycznej.
- Właściwie to chciałam wystawić takie jedno, autorskie więc wiesz, ale nie wiem czy dyrekcja się zgodzi na to. - odpowiedziała Wan Lii przeglądając różne pomysły na plakaty. Nic szczerze nie wpadło jej w oko, lecz musiała coś wybrać.
- Uuu... Masz scenariusz przy sobie?
- Hm? Ta, jasne. Możesz sobie przeczytać.
Dziewczyny były same na sali, co było dla nich mocno niesprawiedliwe. Brakowało w grupie jeszcze 4 osób, które miały się pojawić. Sussane przekartkowała scenariusz brunetki, by pózniej znowu go otworzyć i tym razem przekładać strony wolniej. Przeczytała większość dialogów oraz opisów, co jakiś czas parskając śmiechem.
- Hm... Ciekawy pomysł. Chociaż bardziej pasuje na walentynki. - skomentowała odkładając go do plecaka autorki. Ta cicho podziękowała, a już po chwili obie usłyszały trzask drzwi.
- Mia! Nareszcie! Co tak długo? - spytała delikatnie zirytowana Lii. Clark wzruszyła ramionami.
- Tak jakoś wyszło, hehe. - odpowiedziała z uśmiechem, od ostatnich dni ciągle chodziła rozweselona. Ciekawe czemu? Sussane przyjrzała jej się po czym podniosła jedną brew do góry.
- Występujesz w sztuce Wan Lii? - spytała, na co brunetka mocno się spięła. Mia wydusiła z siebie jedynie zdziwione "Co?"- No tej którą napisała. Jak ją nazwałaś?
- Sen nocy letniej. - odpowiedziała od razu, powodując że z twarzy Mii zszedł uśmiech.
- Serio, tak się nazywa ta sztuka? - szepnęła, widząc reakcję Mii nie była pewna czy chce kontynuować ten temat. No ale co miała poradzić, faktycznie Clark wyglądała jak główna bohaterka dramatu, który jeszcze przed chwilą czytała.
- O mój boże, serio wyglądam jak ze "Snu nocy letniej"? - zmartwiona wyjęła telefon i zaczęła się w nim przeglądać. Gdy już myślały że gorzej być nie może, to Bóg postanowił zabawić się nimi jeszcze bardziej.
- Sussane! Gdzie mam postawić drabinę?! - krzyknął David, przechodząc przez próg drzwi. W rękach trzymał wspomniany przedmiot, dwójka chłopaków szło za nim trzymając materiały do stworzenia najlepszego na świecie baneru. Pewnie już domyślacie się że tą dwójką był nie kto inny jak Erwin i Carbonara.
Jeśli spytacie się co tam robili, to w dużym skrócie po raz kolejny raz odwalili coś i jako karę dostali pomoc przy dekoracjach. Tak proste, a jednak wiele osób wciąż uważa że pewnie robią to bo skrycie podkochują się w jednej z pań.
- Dlaczego Mia wygląda jak postać ze "Snu nocy letniej"? - spytał z całkowicie pokerową twarzą Erwin, odkładając pudełko gdzieś przy ścianie.
- Czyli jak?! - spytała wspomniana dziewczyna, z każdą sekundą jej ton głosu był coraz bardziej zirytowany.
- Jak wróżka z dużą ilością magicznego pyłku. - dodał Carbo, tak samo obojętnym tonem jak Erwin.
- W dobrym czy złym znaczeniu? - kolejne pytanie wyciekło z jej ust, tym razem nawiązała kontakt wzrokowy z chłopakami.
- Laska, żartujesz teraz? - odpowiedział, tym razem z ironią w głosie Erwin.
- Dziwnie się zachowujesz Mia, wszystko okej? - spytał David, widząc jak ręce dziewczyny zaczynają się trząść a ona sama wygląda na bardziej zdesperowaną niż wkurzoną.
- Nie! Kurwa! Tak! Kocham się w Gregorym Montanie i on kocha mnie! Więc kurwa Erwin nie patrz się na mnie w taki sposób bo każdy wie że wcale się z nim nie pieprzysz i jedynie udajecie swój ten pseudo romans, w dodatku jesteście dla siebie okropni oraz to jest posrane że każdy chce byście byli razem a ostatnio nawet się do siebie nie odzywacie i możecie mnie wszyscy zjechać ale nigdy przenigdy nie byłam tak szczęśliwa jak teraz, gdy wreszcie odczepiłeś się od niego! Bo go kurwa kocham!
...
...
Lecz Mia nie powiedziała tego na głos, zachowała się zdecydowanie dziwniej. Wpatrywała się z nienawiścią w Erwina, aż do momentu gdy ten zajął się malowaniem baneru. Wtedy przez jakiś czas wpatrywała się w swój telefon, a dokładniej w zdjęcie Gregorego. Na jej twarzy znowu zagościł uśmiech, nikt na to nie zareagował. I może to i lepiej.
╚══ஓ๑♡๑ஓ══╝
Gdybym miał powiedzieć kto najbardziej przeżył decyzje Andrewsa to wybrałbym Capele. Typ kompletnie się tym załamał, z jednej strony nie dziwię mu się, z drugiej zdecydowanie zbyt mocno to przeżywał. Próbowałem go przez te kolejne dni trochę pocieszyć, ale przez mój własny stan nie wychodziło to dobrze. Właściwie to po chuja mam się usprawiedliwiać, Dante i tak zawsze narzekał, więc jakakolwiek próba rozweselenia kończyła się okropnie.
- Nie mogę pozwolić by plan Pisiceli się udał. - mówił sobie w myślach leżąc na łóżku. Nie był chory, ale nie miał ochoty wstawać. Chociaż udało mu się zmusić swoje ciało do ruszenia się, czuł że musi przynajmniej coś zjeść. Dochodziła godzina 13 a on nawet nie zjadł śniadania. Nie miał co liczyć na jedzenie na stołówce, więc najlepszą opcją była kradzież. Chociaż właściwie nie miał od kogo kraść, ostatnio jego współlokator postanowił spieprzyć ze szkoły. Został w pokoju sam, co zdecydowanie bardzo mu się podobało. Nikt nie musiał patrzeć na jego nędzność. Wyjął ze swojego plecaka zupkę chińską. Na szczęście jego stary lokator zostawił po sobie kilka rzeczy, na przykład niezastąpiony czajnik elektryczny.
Po zjedzeniu jakże wybitnego dania postanowił przynajmniej wstąpić do samorządu lub odpocząć w bibliotece. Właściwie wymówka w jego mózgu brzmiała "wezmę od kogoś szybciej lekcje", prawda była natomiast taka że Dante nie miał zamiaru rozmawiać z kimkolwiek. Dlatego też gdy nagle jego telefon zaczął wibrować, lekko spanikował.
- Halo! - krzyknął odbierając połączenie, nie patrząc nawet kto dzwonił.
- Ej Capela, zostawiłem moją teczkę w sali samorządu, wezmiesz mi ją? - usłyszał po drugiej stronie głos Sussane, na co cicho westchnął. W sercu trochę go zabolało że, dziewczyna nawet nie zauważyła jego braku obecności. Była z tego samego rocznika, lecz w innej klasie. Mruknął potwierdzająco, właściwie to teraz miał jakiś sensowny powód by ruszyć do tej cholernej szkoły.
╔══ஓ๑♡๑ஓ══╗
Capela szedł korytarzem, wzrokiem omijał każdą napotkaną osobę. Gdy ktoś próbował go zaczepić rzucał szybkie "Śpieszę się" i na szczęście tyle wystarczało by ich uciszyć. Już po kilku minutach znalazł się na miejscu. Otworzył nieśmiało drzwi od sali samorządu po czym wbił do środka. Nie było nikogo w środku, na co westchnął z ulgą. Minęło może z 5 minut zanim udało mu się znaleźć teczkę dziewczyny, zeszło by mu szybciej gdyby nie to że była schowana pod stołem. Gdy już miał kierować się do wyjścia usłyszał za sobą głośne kaszlnięcie.
- A co tutaj robi pan Capela? - szybko odwrócił się w stronę znajomego głosu. Jego oczom ukazał się nie kto inny jak Max Power. Zmarszczył brwi, niezbyt wiedział jak ma się zachować w takiej sytuacji.
- Koleżanka zostawiła teczkę - odpowiedział ze spokojem w głosie, widząc jednak krzywe spojrzenie Powera wiedział, że ten ma mu coś jeszcze do powiedzenia. - Nie patrz się na mnie tak jakbym chciał coś ukraść. W przeciwieństwie do was, ja rzeczywiście kieruję się sprawiedliwością.
Dante dopiero po chwili zrozumiał że powiedział o dwa słowa za dużo. Podparł się o stół i wyczekiwał odpowiedzi chłopaka. Ten natomiast cicho się zaśmiał i posłał swój uśmiech do niego.
- Wiesz Dante, od zawsze wiedziałem że mocno ci zależy na wysokiej pozycji w samorządzie. Byłeś tak blisko zdobycia jej, a ja zabrałem ci ją sprzed nosa. - zaczął, z każdą sekundą zbliżał się do niego coraz bliżej. - Twoi przyjaciele też się tym przejęli, ale pewnie nie tak samo jak ty, prawda?
- Skąd ty-czego ty ode mnie chcesz? - spytał zdziwiony, niezbyt rozumiejąc co się wokół niego dzieje. Jego dłonie nerwowo ściskały teczkę.
- Ja? Niczego. Ale ty pewnie chciałbyś czegoś ode mnie. - mruknął opierając się o stół obok wspomnianego chłopaka. Jego postawa była o wiele bardziej wyluzowana, tak jakby ta rozmowa nic dla niego nie znaczyła.
- Nawet jeśli chciałbym być na twoim stanowisku, to poza zabiciem ciebie, nie mogę nic innego zrobić. - odpowiedział zestresowany i mocno niepewny swoich słów. - Chociaż ostatnio myślałem nad tym rozwiązaniem i wcale nie jest takie głupie.
- Mhm... A nie próbowałeś mnie jakoś przekonać? Mówi się w końcu, że jesteś niezłym negocjatorem. - zaśmiał się Max, ostatnie słowa powiedział z nutką ironii w głosie.
- Pff... Ta, negocjatorem. - mruknął cicho Capela spuszczając swój wzrok na dół. Chciał już stąd iść, opuścić to pomieszczenie w trybie natychmiastowym. Gdy tylko zaczął się kierować w stronę wyjścia, poczuł silną dłoń na jego nadgarstku, która zatrzymała go.
- Mam dla ciebie pewną propozycję. - odparł już z całkiem poważną miną. Obaj panowie stanęli w miejscu, każdy zdecydowanie był zainteresowany czy to słowami czy reakcją drugiego.
- Janek ma u mnie ogromny dług, mogę z łatwością przekonać go żeby usadził cię na wyższym stanowisku. Nie będziesz musiał już tak zapierdalać. Wyobraź to sobie, cały samorząd owinięty wokół twojego palca. - tłumaczył Max, w oczach Capeli od razu pojawiły się gwiazdki. Wizja tego wszystkiego była cudowna, czuł że dopiero wtedy będzie mógł się poczuć naprawdę szczęśliwy. Tak bardzo tego chciał...
- Okej, ale co chcesz w zamian? - spytał z nadzieją w głosie, był przygotowany na oczywiste odpowiedzi. Pieniądze, kontakty do dziewczyn, wszystko dało się załatwić.
- Ciebie.
...
Ta odpowiedz zaskoczyła chłopaka, przerażenie i niesmak powoli malowały się na jego twarzy.
- Powiedz wprost, o co ci chodzi. - powiedział, musiał się upewnić że się nie przesłyszał albo źle zinterpretował jego słowa.
- Ehh... No chce się z tobą pieprzyć. Laski ostatnio stały się strasznie wkurwiające, nie oceniaj mnie. - odpowiedział potwierdzając jego obawy. Po ciele chłopaka przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Typie, ja mam dziewczynę. To jest posrane, w dodatku jestem hetero, nigdy ten tego z chłopakiem nie robiłem... - zaczął zestresowany wymieniać powody dlaczego ta umowa jest okropna. Max na jego zachowanie, pokręcił jedynie oczami.
- Ja wszystko wiem, ale czy twoja dziewczyna nadal będzie cię chciała, gdy samorząd powie ci papa? Wtedy stracisz i pozycję i dziewczynę. - powiedział wzruszając ramionami.
- Daj mi trochę czasu, muszę to przemyśleć.
- Nie. Musisz podjąć decyzję, tu i teraz.
- Chcesz się pieprzyć w pierdolonej sali samorządu?!
Na to Power już nic nie odpowiedział, a jedynie posłał mu pytające spojrzenie. Dante wiedział że musi podjąć jak najszybciej decyzję, miał kompletny mętlik w głowie. Chciał tej pozycji, kurwa tak bardzo chciał być wyżej. Gregory, Hank czy nawet jego dziewczyna nigdy nie zrozumieją jak bardzo mu zależy, jak dużo szczęścia daje mu bycie tym ważnym. Przetarł dłońmi swoją twarz, czy jest w stanie nawet stracić swoją godność dla pierdolonego samorządu? Pewnie że tak, i tak jej nie posiadał.
- Nikt się nigdy o tym nie dowie?
- Oczywiście że nie.
- Nie będziesz mnie do tego zmuszać?
- Ej! Nie jestem pierdolonym gwałcicielem! Ale jeśli masz zamiar za każdym razem się sprzeciwiać, to może serio taka umowa nie jest dla ciebie.
Max ominął Capele i sam zaczął powoli kierować się w stronę wyjścia, to była ostatnia szansa dla niego by przyjąć warunki tej posranej umowy.
- Zgadzam się! Ale jeśli mi tego nie załatwisz to odetnę ci kutasa, a później głowę. - powiedział niechętnie. Nie musiał długo czekać żeby chłopak przyparł go swoim ciałem mocniej do stołu, aż musiał na nim usiąść. Agresywnie wbił się w jego usta, nawet nie czekał aż Dante odda pocałunek. Zachowywał się dosłownie jak agresywne zwierzę.
16+
Wszystko dla obu chłopaków działo się strasznie szybko. Nagle Capela poczuł zimną dłoń pod swoją koszulą, na co cicho stęknął.
- Drzwi... zamknij drzwi... - mruknął, lecz Max niezbyt się tym przejął. Z każdą sekundą każde zmartwienie odchodziło w zapomnienie, teraz liczyło się tylko to, co teraz. Dante starał się nie skupiać na żadnych bodźcach, uznał, że w taki sposób czas upłynie mu szybciej. Jego taktyka działała przez pierwsze kilka minut, gdzie Power poza agresywnym ściągnięciem z niego koszuli, jedynie jeździł językiem po jego szyi. Jego dłonie co prawda znajdywały się na klatce piersiowej uległego, lecz nie wykonywały śmiałych ruchów. Tak jakby bały się, że przypadkowo coś zepsują, lepiej było nie ryzykować.
Wszystko stało się trudniejsze, gdy jego dłoń znalazła się na kroczu Capeli. Powolne ruchy w tym miejscu zaskoczyły go, o ile ignorowanie poprzednich ruchów szło mu całkiem dobrze, tak już tutaj kilka jęków uciekło z jego ust. Szybko zakrył swoje usta dłonią, nie chciał być tym głośnym. Jego policzki pokryły się silnym różem, który zdecydowanie pasował do jego wręcz błagalnego wzroku. Próbował sobie wmówić, że nie jest to takie przyjemne i wcale nie doprowadza go do szału, natomiast jego powiększający się problem w spodniach sam zdradzał jego prawdziwe odczucia.
Capela zamknął oczy tylko na sekundę lub dwie, a przynajmniej tak mu się zdawało. Gdy je otworzył, Max był już bez koszuli, jego spodnie zwisały na jego kolanach. Wtedy też chłopak poczuł zimno na swoich nogach. Kiedy on kurwa zdążył się pozbyć jego dżinsów?
- Mam prezerwatywy jak coś. - mruknął Power prosto w jego ucho. Przez ciało chłopaka przeszedł niespodziewany dreszcz. Choć nigdy by się do tego nie przyznał, delikatnie ekscytował się tym.
- Zaraz... a lubrykant? - spytał, przypominając sobie, że to właśnie on będzie tym na dole. To on będzie najwięcej cierpieć.
- Nie mam, ale będę delikatny. Obiecuję. - odparł głębokim i seksownym tonem. Gdyby użył innego głosu, Capela na pewno by protestował. Ten jednak wręcz zahipnotyzował chłopaka, który nie potrafił w żaden sposób zaprzeczyć mu. Czar prysnął dosyć szybko, a mianowicie w momencie ,gdy Max agresywnie obrócił nim i zmusił do oparcia się o stolik. Mocno zawstydzony wypinał się w jego kierunku, czuł jak jego oddech, przyśpiesza. Teraz ruchy dominującego chłopaka były agresywne, niespodziewane. Dante mocno się spiął, czując jak pozbywa się jego bokserek, wtedy dopiero poczuł, że nie jest na to gotowy. Jednocześnie wiedział, że jest w sytuacji bez wyjścia, musiał to jakoś przeboleć.
Jego pozytywne myślenie skończyło się w momencie, gdy poczuł pierwszy palec w jego środku. Głośno jęknął, a w jego oczach zaczęły się zbierać łzy. To uczucie nie było okropne, po prostu nietypowe. Ciężko było mu się przyzwyczaić, na szczęście Max nie pośpieszał go. Capeli udało się po pewnym czasie rozluźnić, oczywiście nie na długo. Gdy tylko Power to zauważył, od razu wepchnął w niego jeszcze dwa palce. Tym razem głośny jęk zmienił się po chwili w zadowolone mruknięcie, ból połączony z przyjemnością był zdecydowanie nietypową mieszanką. Dominujący wyjął z niego palce, co ciekawe pustka była dla niego tym razem jeszcze bardziej niekomfortowa. Wstydził się tego, lecz chciał więcej.
- Z tej strony wyglądasz naprawdę cudownie~ - te słowo rozgrzały chłopaka od środka. Przygotowały go na ból, jaki zaraz po nich poczuł. Na początku głośno syknął, lecz gdy Max wsunął w niego więcej, niż samą główkę jego ciało odmówiło posłuszeństwa. Przez pierwsze sekundy nie mógł się kompletnie ruszyć, jego ciało niczym zamrożone nie pozwalało mu wykonać żadnych ruchów. Dopiero po chwili wszystkie bodźce dotarły do niego, a z jego ust uciekło kilka jęków jak i przekleństw. Bolało, kurwa tak mocno bolało. Może gdyby robił to z osobą, którą kocha, to byłby w stanie poczuć z tego jakąś przyjemność. Z jego oczu wyciekło kilka łez. Wiedział, że nie może teraz zjebać, starał się z całej siły rozluźnić. Power zauważył jego starania i postanowił obrać normalne tempo poruszania się. Dla Capeli było wciąż za szybkie, ale wolał nie odzywać się. Właściwie to w tej części zdecydowanie pozwalał Maxowi na dużo. Nie protestował, gdy ten co jakiś czas uderzył go w pośladek lub mocno trzymał za jego biodra, nadając im swoje tempo. Tłumaczył sobie, że nie robi mu to różnicy, lecz jak miał logicznie wytłumaczyć to, że ciągniecie za włosy, podnieca go. Każdy normalny krzyczałby z bólu, tak też robił Dante, lecz on krzyczał z przyjemności. Tego nawet Power nie spodziewał się po nim, niespodziewanie więc przyśpieszył tempo. Obaj głośno oddychali, czuli, że są blisko szczytowania. Cała adrenalina kompletnie przejęła ich ciała, niezamknięte na klucz drzwi stały się teraz drobnostką.
- K-kurwa... Dante, jesteś cudowny. - mruknął chłopak, przyśpieszając tempo jeszcze bardziej. Uległy czuł jak coraz więcej łez, spływa po jego policzkach, jednocześnie mocne pieczenie na dole sprawiało mu dużą przyjemność. Cała sala wypełniła się jego jękami i stęknięciami. W końcu obaj porządnie doszli. Max wbił się w niego najgłębiej, jak tylko mógł i cicho mruknął jego imię. Dyszał, jakby właśnie przebiegł maraton. Przytulił się do pleców Capeli i postanowił w taki sposób chwilę odpocząć.
Ten drugi natomiast swoim szczytowaniem ubrudził podłogę, przez co czuł jeszcze większy wstyd niż wcześniej. Mimo wszystko nie było aż tak źle, jak myślał, że będzie. Spodziewał się stracenia przytomności i tego, że jego ciało kompletnie odmówi współpracy. Miał jedynie nadzieję, że Max również poczuł z tego stosunku pewnego rodzaju satysfakcję, choć sądząc po jego reakcji, odpowiedź była oczywista.
koniec 16+
╚══ஓ๑♡๑ஓ══╝
- Kiedy mam się spodziewać "awansu"? - spytał chłopak, ubierając na siebie spodnie, wzrokiem wciąż szukał koszuli. Za cholerę nie wiedział, gdzie ten idiota rzucił ją.
- Jutro pogadam z Jankiem. Myślę, że więcej niż tydzień mi nie zajmie przekonywanie go. - odpowiedział Max, zapinając guziki na swojej koszuli, na co chłopak jedynie cicho westchnął. Czy żałował tej decyzji? Pewnie, że nie.
- Ej, a powiedz mi kurwa, czemu ty w ogóle z nim współpracujesz?
- Myślę, że to rozmowa na inne spotkanie.
Po tych słowach Power opuścił salę, zostawiając Dante samego. Był zmęczony, ledwo stał na swoich nogach. Gdy odnalazł swoją koszulę, jak najszybciej usiadł na krześle. Zapinając guziki, jego mózg dopiero zaczął w pełni analizować sytuację, jaka przed chwilą się wydarzyła. Miał ochotę załamać się, jednocześnie wmawiał sobie, że przecież nic takiego się nie stało. I miał trochę racji, właśnie zdobył wysoką pozycję prawie za darmo. Początkowa rozpacz powoli zamieniała się w euforię. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wstał z krzesła i chwiejnym krokiem dotarł do drzwi.
- Teczka! - krzyknął sam do siebie. No tak, przecież on tutaj przyszedł początkowo po teczkę znajomej. Sprawdził swój telefon, widząc zdenerwowane wiadomości od dziewczyny, wiedział, że ma u niej przesrane.
No cóż, nie można mieć wszystkiego.
╔══ஓ๑♡๑ஓ══╗
Ojj chyba nikt się nie spodziewał tego shipu tutaj. Przeczytałam jeden fanfik z nimi (chyba jedyny dostępny XDD) i w sumie spodobała mi się ich dynamika. Na potrzeby książki trochę to pozmieniałam no i wyszło coś takiego. Co do dalszych rozdziałów, przez moją ukochaną szkółkę to nie mam pojęcia jak będzie z nowymi rozdziałami. No kurwa już mam zadaną pracę do zrobienia, a nawet planu całego nie mam XDD. Także trzymajcie kciuki żebym przynajmniej miała jeden dzien, w którym będę kończyć o 14, bo inaczej magik będzie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top