ˏˋ°•*⁀➷Rozdział 11ˏˋ°•*⁀➷



*+:。.。  。.。:+*


Kilkanaście dni temu...

Wan Lii była obserwatorką. Oczywiście wspierała swoich przyjaciół, angażowała się w wiele wydarzeń, lecz wciąż była jedynie obserwatorką. Niczym widz w kinie, przyglądała się wszystkiemu. W głowie często karciła się za takie zachowanie, jednocześnie czuła się kompletnie bezsilna. Chciała pomóc Mii, Erwinowi czy nawet Speedo. Zwyczajnie nie wiedziała od czego ma zacząć, a może nawet nie chciała zacząć?

- Siema! - słysząc wesoły głos za sobą wzdrygnęła się. Nie sądziła, że ktoś w bibliotece szkolnej odważy się użyć tak donośnego tonu. Obróciła się i zauważyła dobrze znaną twarz Janka Pisiceli.- Co ty tak sama tutaj siedzisz?

- Piszę coś. - odpowiedziała z uśmiechem. Starszy chłopak dosiadł się do niej. Znali się, właściwie to powinienem uznać ich za przyjaciół, lecz Wan Lii była przyjaciółką każdego.

- Mogę zobaczyć?

- Nie!

Ta szybka odpowiedz zbiła kompletnie z tropu Juana, który nie spodziewał się takiej reakcji od niej. Z jego ust wyszło jedynie ciche "Oh, okej." co nie było dobrym znakiem. Dziewczyna w ciszy starała się napisać coś więcej w swoim notatniku. Właściwie zatrzymała się w najważniejszym momencie, jej wzrok ponownie zwrócił się w stronę rozmówcy.

- Przepraszam, za bardzo poczułam się artystką. - odparła po chwili, śmiejąc się nerwowo.

- Jasne spoko! Nie wiedziałem, że interesujesz się pisaniem. - powiedział, a na jego twarzy wkradł się ponownie uśmiech.

- Jakoś tak wyszło. Piszę sztukę do wystawienia w szkole.

- Ooo! Jakim cudem nauczycieli się na to zgodzili?

- Wiesz... mam dużo kontaktów to jakoś się udało. Mam nadzieję, że spodoba się innym.

- Wierzę w ciebie kochana.

- Dzięki, a jak tam u ciebie?

- No wiesz, w samorządzie to po staremu. Pozbyłem się tego chuja Gregorego, na Hanka brudy są jak na razie za słabe. Capela już jest po mojej stronie, więc jestem krok od zwycięstwa.

- Tak właściwie to... po co to robisz?

- Słuchaj, ta szkoła to jest jebane dno. Od kiedy daliśmy sobie wchodzić na głowę to wszystko się wywróciło do góry nogami. Potrzeba jakiejś silnej ręki by ogarnąć to gówno!

- Mhm... A prawdziwy powód?

- To jest prawdziwy powód?

-...

-...

-...

- No dobra. Drugi, nie tak ważny powód to przyjęcie na nowo Samira do szkoły.

- Janek, przecież on musiałby powtarzać jeszcze raz ostatnią klasę. Nie wiem czy mu się to opłaca, w dodatku typ ma teraz więcej czasu na koncerty.

- Bez niego klub muzyczny upada-

- Byłeś jego korumpem, co nie? Tak trochę niszczysz innym życie dla tego by twój przyjaciel miał szansę ponownie chodzić do tej szkoły.

- Nie niszczę! Tobie się tylko tak wydaje!

- Grzesiu się załamał, gdy go wywaliłeś z samorządu.

- To nie była tylko moja decyzja.

- Cały samorząd o tym zdecydował?

- Dałem im wybór.

- Czyli chcesz mi powiedzieć, że cały samorząd nienawidzi Gregorego?

- Nie cały, ale większość miała podejrzenia, że jest korumpem Erwina. Samorząd nie może tolerować takich ludzi jak on.

Wan Lii odpuściła sobie dalszą rozmowę, która pewnie nic by nie zmieniła. Tego właśnie jej brakowało. Zapisała szybko na kartce kilka zdań po czym pożegnała się z Jankiem. Wychodząc z biblioteki miała w głowię tylko jedną rzecz,

mam mało czasu...


.·:*¨ ✘♚✘ ¨*:·.


Po całej akcji z Capelą dziewczyna dostała wielkiego kopa inspiracji. Znowu poczuła się źle, w końcu jej materiałem źródłowym stała się faktyczna tragedia jaka się wydarzyła. Nie będąc pewna swoich działań postanowiła udać się do kogoś znajomego, lecz musiała to być osoba, która na pewno nie zabiję ją za to co zobaczy. Wybór padł na Sky, a właściwie na Sana i Sky. Ta dwójka nie lubiła się rozstawać i nie mieli nic przed sobą do ukrycia. Wan Lii uważała to za całkiem urocze, byli stabilną parą. Dodatkowo nigdy nie mieszali się w żadne dramy, nigdy nie psuli atmosfery, wręcz potrafili rozbawić każdego swoimi docinkami. Ile razy dziewczyny powtarzali Sanowi, że Sky ciągnie do dziewczyn i że jest jedynie przykrywką dla niej. Stało się to mocnym memem, który toczy się za nimi dalej.

- Coś się stało? Wyglądasz na zmartwioną. - spytał San siedząc na kanapie wraz z dziewczynami.

- Nie no, nie zmartwioną. Raczej zmieszaną. Niech zgadnę, masz problem z podjęciem decyzji? - dodała Sky pstrykając palcami w moją stronę.

- Bingo. - mruknęła w odpowiedzi Wan Lii. Przez chwilę bawiła się swoim zeszytem w dłoniach, aż wreszcie postanowiła dać go do rąk różowowłosej.- Nie wiem czy to nie jest za dużo... Boje się, że ludzie kompletnie nie ogarną przekazu. Może pogorszę całą sytuację?!

- Kochana, pokazanie prawdy nigdy nie pogarsza sytuacji. Jeśli przykładowo ktoś kogoś zdradza to ich związek i tak zaczyna się rozpadać. Szybka prawda jest lepsza niż wolne kłamstwo. - Sky zawsze miała coś mądrego do powiedzenia. Czytając zdania w zeszycie kilka razy parsknęła śmiechem, a nawet jeden raz wygięła twarz w szoku. San przez ramię również wczytywał się w scenariusz, lecz jego mina ukazywała jedynie podekscytowanie. Dziewczynie zrobiło się ciepło na sercu, cieszyła się. W końcu jak tu się nie cieszyć, gdy ktoś docenia twoją pracę.

- Czyli ta scena może zostać?

- Możesz usunąć jedynie ten seks, raczej to nie przejdzie przy naszych nauczycielach.

- Racja... To może jedynie zasugeruje co się tam dzieje?

- O! No i to jest dobre! Jeszcze w sumie ciekawi mnie jedna kwestia, jak ty chcesz załatwić AOD na sztukę?

- Słuchaj, mają koncert w mieście, więc pewnie pojawią się kilka dni przed. Zagadam do nich w święta i może coś się ugra.

- Nie jest to głupie. W razie czego puścimy ich teledysk na ekranie i nikt się nie skapnie.

- Ta, już to widzę.


.·:*¨ ✘♚✘ ¨*:·.


Rok temu...


Kolejny raz przegrałem zakład z Erwinem. Typ oszukiwał, nie ma innego wyjaśnienia. Nie miało to jednak znaczenia, przegrana to przegrana. Zostałem zmuszony do pisania mu wypracowania, zawsze mogło być gorzej. Na szczęście już wtedy wiedziałem by nie zakładać się z nim o pieniądze. Znajomość z nim przypominała ruletkę w kasynie, to jednak mi się w nim podobało. Chociaż kiedyś zdecydowanie rzadziej pokazywał swoją prawdziwą twarz, było to denerwujące ale nie chciałem na niego naciskać.

- No dawaj Grzesiu, ile ci jeszcze zostało. - powiedział Knuckles, stojąc za mną. Obróciłem głowę w jego stronę i wywróciłem jedynie oczami.

- Myślisz, że to takie proste? Jak mam się skupić skoro stoisz nade mną i trujesz mi dupę? - odpowiedziałem zdenerwowany kładąc dłonie na mojej skroni. Przybrałem pozycję załamanego, choć w rzeczywistości byłem jedynie zmęczony. Był późny wieczór, wręcz można powiedzieć, że noc, a ja musiałem nad pierdoloną kartką papieru i pisać dla tego debila.

Na moje słowa głośno i dramatycznie westchnął. On sam zaczynał żałować, że dał mi aż tak trudne zadanie. Ta minuta ciszy pomogła mi uporządkować myśli, przyłożyłem długopis do kartki i zacząłem nim pisać to co akurat przychodziło mi do głowy. Zanim się obejrzałem siwy już siedział na parapecie przy otwartym oknie i wpatrywał się w zaśnieżony krajobraz.

- Nie siedź tam bo wilka złapiesz. - mruknąłem, a już po chwili chłód z zewnątrz dostał się do mnie. - Nie za gorąco ci?

- Zamknij mordę i pisz. - odparł niechętnie, pierwszy raz widziałem u niego taki spokój. Wkurzało mnie to. Ledwo co powstrzymałem się przed rzuceniem zeszytu w jego stronę. Końcowo posłusznie zacząłem kreślić długopisem kolejne zdania. Gdy już zapełniłem prawie połowę kartki poczułem nieprzyjemny zapach. Odwróciłem głowę w stronę Erwina, który jak gdyby nigdy nic jarał sobie szluga.

- Palarnia jest gdzie indziej. - mówiąc to odłożyłem długopis, w takich warunkach nie miałem zamiaru pisać.

- Ssij mi pałe, Montanha! To mój pokój, więc mogę w nim robić co chcę. - odpowiedział wyjmując na chwilę papierosa by później znowu zaciągnąć się nim. Skąd wziął paczkę papierosów? Co go wzięło by akurat teraz to robić? Do dziś nie znam odpowiedzi na tego typu pytania.

Wstałem od biurka i ruszyłem w stronę chłopaka. Sam rozsiadłem się na parapecie, co początkowo nie spodobało się Erwinowi. Po krótkiej kłótni żaden z nas nadal nie miał zamiaru ruszyć się. Knuckles westchnął wkurzony widząc, że przez jego nieuwagę i zbyt dramatyczne ruchy dłońmi jego papieros zgasł. Wyjął swoją zapalniczkę z tandetnymi, czerwonymi wzorkami. Próbował użyć jej, lecz ta odmawiała współpracy. Z litości wyjąłem i podałem mu swoją.

- Dzięki. - burknął nieśmiało. Zdecydowanie nie przepadał za tym słowem, tak samo jak nie lubił "przepraszam" czy "nie ma za co". Dziecinne zachowanie, chociaż po pewnym czasie o wiele łatwiej szło mu wypowiadanie tych zwrotów.

Siwowłosy podpalił swojego papierosa po czym oddał mi moją zapalniczkę. Zanim zdążyłem ją schować ten samym gestem zaproponował mi wzięcie szluga z paczki. Moja moralność jak i zdrowy rozsądek wręcz krzyczały by tego nie robić. Mimo to jego kuszenie tutaj podziałało, w dodatku jeden papieros jeszcze nikogo nie zabił. Niepewnie chwyciłem za wspomnianą używkę i podpaliłem ją.

Początkowo krztusiłem się dymem, ale po pierwszych zaciągnięciach reszta szła raczej przyjemnie. Oczywiście nie mogło zabraknąć Erwina, który co chwilę śmiał się ze mnie. No tak, bo przecież każdy musi w młodym wieku palić papierosy. W jego środowisku było to całkowicie normalne, u mnie wręcz przeciwnie.

- Lubię cię, Grzesiu... - mruknął bez żadnego kontekstu. Przerwał w taki sposób cisze, która wydawała mi się całkiem przyjemna. Spojrzałem na niego zdziwiony po czym wzruszyłem ramionami.

- Okej, czego jeszcze chcesz ode mnie? - spytałem. Jeśli siwy zaczynał mówić jakieś miłe rzeczy to oznaczało tylko jedno. Chce czegoś od ciebie.

- Nic! Tak tylko mówię.

- Mhm, bo uwierzę.

- A ty? Lubisz mnie?

- Nie.

- Aha?!

- Żartuje, zluzuj majty. Jesteś spoko, chociaż mógłbyś opanować trochę te twoje ADHD. Przez ciebie mam problemy w samorządzie.

- Ooo~ Wciąż mnie tam bronisz?

- ...Czasami się zdarza.

- No to niezły z ciebie debil. Ile razy ci mówiłem, że sobie poradzę?!

- Dobra tam! Janek zawsze broni Samira to ja mogę czasami ciebie. Przynajmniej wtedy masz jakiś pożytek z naszej relacji.

Te słowa zabolały nas obu. Ja jedynie powiedziałem to co wydawało mi się prawdą. Dla siwego to wyznanie było co najmniej smutne.

- Nie no... nie przesadzaj. - odpowiedział zaciągając się mocniej papierosem.

- Nie przesadzam. - powiedziałem również delektując się używką, zdecydowanie czułem się po nim spokojniej. Dzięki temu nie rozpętała się między nami kolejna kłótnia.

- Okej, gdybyś nie był w samorządzie to pewnie byśmy się nie poznali, ale to nic nie znaczy! Teraz mam wyjebane w to, lubię ciebie nie przez pozycje-

- To czemu mnie lubisz? Wymień chociaż jeden sensowny powód.

Zapadła niezręczna cisza. Nasze usta ruszały się jedynie by wypuścić dym z ust i ponownie się zaciągnąć. Myślałem, że nie doczekam się odpowiedzi, dlatego też zgasiłem swojego szluga. Ruszyłem w stronę biurka, lecz uścisk na moim ramieniu uniemożliwił mi dojście tam.

- Masz fajny głos. - odparł pewny siebie Erwin. Podniosłem jedną brew do góry, niezbyt wiedząc jak mam na to zareagować.

- To znaczy? - dopytałem się.

- To znaczy, że masz nieziemsko seksowny głos, którego mógłbym słuchać godzinami. Może jakbyś się mniej wydzierał to byłby lepszy, ale nie narzekam. - odpowiedział. Kurwa odpowiedział, ale w bardzo niepokojący sposób. Zagadkowy uśmiech na jego twarzy hipnotyzował moje oczy. By jakoś wyjść z tej sytuacji cało, zacząłem się nerwowo śmiać. Chłopak od razu to zauważył i zaczął się śmiać ze mną.

Posrany gość.


.·:*¨ ✘♚✘ ¨*:·.


Teraźniejszość...


Patrzyłem w szoku na siwowłosego. Właściwie to jak niby miałem na to zareagować? Na jebany pocałunek? Westchnąłem głośno i spojrzałem na chłopaka. Cholera, robił te swoje smutne oczy, który działały na mnie za każdym razem.
- Słuchaj, jestem tolerancyjny jak mogę, ale nie czuje tego. - odparłem, a ten skrzywił mocno twarz. Szok i smutek połączyły się u niego w jedno, co wyglądało dla mnie dosyć... dziwnie. - Nie chce być z tobą i z Vasquezem w trójkącie.

- Nie ja-nie miałem tego na myśli, debilu! - krzyknął wkurzony, aż ciarki przeszły po moim ciele.

- To co miałeś? - spytałem głupio. Wolałem udawać debila niż dać mu jakąś satysfakcję. Niech trochę pocierpi.

- Kurwa! Gówno, wiesz? Nie każ mi tego mówić.

- Nie wiem, całujesz mnie mimo, że sam masz chłopaka. Wytłumacz mi to.

- Mam chłopaka? W takim razie patrz na moje ruchy.

Niespodziewanie Erwin wyjął z kieszeni telefon i zaczął coś na nim klikać. Widziałem jak cały się trzęsie, jednocześnie jego mina wyrażała dużą determinację. Nie miałem serca przerywać mu ten cały występ. W całym pokój rozniósł sie dźwięk głośnego pikania.

- Erwin, skarbie co się stało? - głos Vasqueza w słuchawce zdziwił mnie. O nie... Czyli o to mu chodziło.

- Co ty kurwa odpierdalasz? Ciebie chyba już dostatecznie pogrzało. - głośnym szeptem starałem się przemówić do niego, lecz było już za późno.

- Zrywam z tobą.

W życiu byłem w wielu związkach, każdy był bardziej posrany od drugiego, ale takiego zjeba jak Erwin to jeszcze nie widziałem. Chłopak rzucił telefon na podłogę po czym rzucił się na moje usta. Całowaliśmy się w akompaniamencie krzyków Sindacco, który rzucał wyzwiskami w stronę siwego.

- Ty jesteś jakiś posrany! Zmarnowałem na ciebie tyle czasu, przepierdoliłem tyle pieniędzy! Ty nigdy nawet... Przez ciebie nasza grupa już nigdy nie będzie taka sama! - z każdym słowem czułem jak Erwin coraz agresywniej całuję mnie. Chciał zapomnieć jak bardzo wszystko spierdolił. Znalazł sobie idealną ofiarę, w końcu każda inna osoba nawet nie byłaby go w stanie pocieszyć. Chwycił moje dłonie i przeniósł je na swoje pośladki. Posłusznie mocno je ścisnął, przez co ten wydał z siebie ciche jęknięcie.

- Pewnie teraz weźmiesz się za Grzegorza, prawda? Heidi miała rację, potrafisz tylko niszczyć innym życia! - to były ostatnie słowa szatyna, które wypowiedział przez telefon. Po chwili rozłączył się, a ja jedynie patrzyłem w kompletnym szoku na mojego... sam nie wiedziałem jak mogę go nazwać. Chyba kochanek najlepiej brzmi.

- O co chodzi z Heidi? - spytałem, nie ukrywając nawet lekkiego strachu przed nim.

- To... stara sprawa. - odpowiedział po czym zaczął podwijać moją koszulkę w górę. Nie protestowałem, lecz resztka zdrowego rozsądku nie pozwalała mi cieszyć się chwilą.

- Chce o tym wiedzieć. Jeśli chcesz się posunąć dalej musisz być ze mną szczery.

- Eh... Niech ci będzie.

Chłopak wstał z kanapy, zostawiając mnie na niej samego. Zanim zdążyłem się zorientować ten już klęczał przede mną. Na kolanach, wpatrywał się we mnie tymi swoimi złotymi oczami.

- Czy zezwalasz mi zniszczyć twoje życie? - spytał kładąc swoje dłonie na moich kolanach. Zaczął nimi jeździć w górę. Rozchyliłem delikatnie nogi. Kusił mnie niczym diabeł, którym pewnie był. Oblizał usta, wyglądał tak agresywnie, a jednocześnie tak niewinnie. Niczym upadły anioł chciał bym popełnił z nim grzech.

- O czym ty... gadasz? - wydusiłem z siebie. Ten powoli wspiął się na moje kolana. Usiadł na nich w rozkroku i specjalnie zahaczał o moje krocze przy każdym najmniejszym ruchu.

- Sam słyszałeś. Związek ze mną to jedynie krótka przygoda. Jestem jak tani narkotyk, na początku czujesz euforię by później lecieć na sam dół... - mówił uwodzącym tonem. Jego dłonie powędrowały na moją szyję i niebezpiecznie mocno zacisnęły się na niej.

- C-chce cię poczuć... - mruknąłem zachrypniętym tonem. Czułem się jakbym był pod wpływem jakiejś hipnozy.

- Jesteś tego pewien? Ciebie akurat nie chciałbym niszczyć. - mówił kłamliwym, niepokojącym tonem. Nie czułem kompletnie w jego słowach szczerości.

- Chcę poczuć euforię w moim sercu. - zaśmiałem się, a uścisk na mojej szyi poluzował się. Jego dłonie powędrowały na moje policzki. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć ten przyłożył do moich ust dwa palce.

- Jestem cały twój~ - szepnął, na jego jak i na moich policzkach pojawiły się mocne rumieńce. Ta iskierka w jego oczach sugerowała tylko jedno, z tej sytuacji nikt się nie wymiga.

16+

Zanim zdążyłem się obejrzeć Erwin jak i ja nie posiadaliśmy na sobie koszulek, te zostały rzucone gdzieś na podłogę. Dopiero wtedy zrozumiałem jak bardzo jego usta były uzależniające. Co chwilę wbijałem się w nie, nasze języki wykonywały erotyczny taniec, który decydował o kolejnym ruchu, a dokładniej kto go wykona. Ściskałem coraz mocniej jego pośladki, ten swoimi dłońmi jeździł po mojej klatce piersiowej. Jego ADHD szybko się odezwało, ponieważ już po chwili poczułem jak jego palce masują moje krocze.

- Masz przy sobie prezerwatywy i lubrykant? - spytałem odrywając się od jego ust. Ten posłał mi głupi uśmiech, który oznaczał "Tak,debilu. A co ty sobie myślałeś?", a przynajmniej tak go zinterpretowałem. Tak jak wiele dziewczyn trzyma w swoich torebkach błyszczyki lub gaz pieprzowy, to Erwin zdecydowanie wolał tam trzymać ciekawsze rzeczy. Tłumaczył się tym, że zawsze chciał sprankować jakiegoś złodzieja, który po ukradnięciu mu torebki musiałby się tłumaczyć czemu ma przy sobie prezerwatywy, lubrykant oraz podejrzany biały proszek.

Zanim się obejrzałem, a ten pozbył się sprawnie moich spodni. Przez bokserki dobrze było widać moją erekcję, na co on mruknął zadowolony. Postanowiłem tym razem ja przejąć trochę kontrolę. Mocno chwyciłem za jego członka, którego przez materiał spodni starałem się masować. Siwy wpadł na jeszcze lepszy pomysł, który miał wprowadzić nas w upragnione uczucie. Już po chwili nasze członki ocierały się o siebie, co prawda dzieliła ich gruba warstwa ubrań, lecz wciąż było to cholernie przyjemne. Ciche jęki rozniosły się po całym pokoju. Od razu zrobiło nam się cholernie gorąco.

- Mimo że jesteś już wolny to czuję się jakbym robił coś nielegalnego z tobą. - mruknąłem przygryzając wargę, nie chciałem wydawać z siebie aż tylu niepotrzebnych dźwięków. Moje słowa z jakiegoś powodu podnieciły Erwina, który poczuł nagły zastrzyk adrenaliny. Zdjął z siebie pośpiesznie spodnie po czym ponownie rozsiadł się na moich kolanach. Odchylił delikatnie swoją szyję, co było dla mnie oczywistym znakiem Rzuciłem się na nią, zostawiając na niej wiele pocałunków. Co jakiś czas zasysałem się na niej, co dodatkowo potęgowało uczucie.

- To nie czas na myślenie, skup się tylko na mnie~ - powiedział głaszcząc moje włosy. Przygryzłem mocniej jego skórę zostawiając mocno widoczny ślad. Chłopak niespodziewanie syknął, sam chyba nie spodziewał się takiego ruchu po mnie.

Vaski nigdy by się nie odważył...

Taka myśl przewinęła się przez jego głowę. Chłopak oderwał się ode mnie, przez chwilę przestraszyłem się, że przekroczyłem jego granicę. Widząc jednak jego chytry uśmiech od razu odrzuciłem taką myśl. Tym razem to ja głośniej jęknąłem, gdy poczułem jego zimną i kościstą dłoń pod materiałem moich bokserek. Mogłem się spodziewać po nim tak odważnego ruchu, lecz przy całej tej gorącej otoczce kompletnie zapomniałem o jego ADHD.

Pewne ruchy jego dłoni doprowadzały mnie do szału, chciałem zdecydowanie przejąć tutaj dominację, ale pozwoliłem sobie na chwilę przyjemności. Odchyliłem głowę do tyłu i rozkoszowałem się tym momentem.

Za bardzo pochłonęło mnie przyjemne uczucie, w ostatnim momencie powstrzymałem chłopaka od dalszych ruchów. Nie chciałem zakończyć naszej zabawy tak szybko. Knuckles przewrócił oczami, nie spodobało mu się to. Jego czas władzy się skończył, teraz to ja musiałem zabłysnąć. Już po kilku sekundach wisiałem nad chłopakiem, który leżał w całości na kanapie. Jego lewa dłoń zacisnęła się na materiale wspomnianego mebla, a on sam wydawał się być przerażony, a jednocześnie podniecony. Ciche jęknięcia opuściły jego usta, gdy sprawnymi ruchami przygryzałem jego skórę, tym razem na udach w okolicach krocza. W taki sposób oznaczyłem go w najbardziej prywatnym miejscu, był tylko mój.

Jego trzęsąca się dłoń wskazała na jego torbę, które leżała pod ścianą. Oderwałem się od niego i ruszyłem w jej stronę. Nie musiałem długo szukać by znaleźć w niej lubrykant i prezerwatywy. W tym czasie siwy pozbył się swoich bokserek, teraz obaj byliśmy całkowicie nadzy.

Wróciliśmy do poprzedniej pozycji, Erwin zdecydowanie wolał siedzieć na moich kolanach niż posłusznie leżeć. Po chwili zaczął żałować tego, zawstydzony odwracał głowę ode mnie, gdy moje palce masowały okolice jego wejścia. Całe w lubrykancie, powoli wsuwały się do jego środka. Nie chciałem być zbyt agresywny wobec niego, dlatego jak na razie tylko jeden dostał się do środka. I tak już od samego niego Erwin jęknął głośno. Poczekałem chwilę, aż ten przestanie się spinać. Starałem się go rozproszyć pocałunkami na żuchwie oraz szyi. Po chwili dołożyłem drugi i tym razem już bez czekania, trzeci. Chłopak starał się z całej siły nie wydawać z siebie głośnych jęków, przygryzał wręcz do krwi swoją dolną wargę.

- Coś cichy się zrobiłeś~ - powiedziałem, uśmiechając się złośliwie w jego stronę. On zmarszczył brwi, jednak nie dałem mu dojść do głosu. Zamiast tego zacząłem agresywnie ruszać trzema palcami, badając początkowo ścianki, by zaraz po tym badać już kompletnie jego środek. Tym razem przygryzanie wargi nic nie dało, mokre jęki roznosiły się po całym pokoju, podniecając mnie cholernie. Przypadkowo natrafiłem na jego prostatę, co podkreślił wydając z siebie głośny pisk. Jego twarz zrobiła się cała czerwona, wtulił ją w moją szyję.

- Ohh~ Z Vasquezem tego nigdy nie robiłeś? - zaśmiałem się, głaszcząc drugą dłonią jego szare włosy.

- Robiłem, ale nie w taki sposób. - burknął obrażonym tonem. Powstrzymałem się, by nie wybuchnąć śmiechem. Ponowiłem moje ruchy palcami, doprowadzając go do kompletnego szału. Jego jęki zostały zagłuszone dopiero, gdy wbił swoje kły w moją szyję. Syknąłem z bólu, czując jak ten na prawdę mocno wgryza się we mnie. Miałem za swoje, a mogłem nie naciskać tak na jego czuły punkt. Wyjąłem palce z niego i wytarłem je o kanapę.

Chwyciłem za gumki, lecz te dosyć szybko zostały mi zabrane.

- Pomogę ci~ - odparł siwowłosy otwierając opakowanie zębami. Posłusznie siedziałem w bezruchu, gdy ten nakładał prezerwatywę na mojego członka. Co jakiś czas wypuściłem ze swoich ust ciężki oddech i nic więcej. W między czasie chłopak również wylał trochę lubrykantu w to samo miejsce.

- Jesteś tego pewny? Wiem, że jeśli to już robiłeś to wiesz, ale to serio boli. - odparłem chwytając chłopaka za żuchwę i zmuszając go do spojrzenia prosto w moje oczy. Ten znowu zawstydził się, co trochę mnie zmartwiło. Na takim etapie nie chciałem niczego spierdolić. Złożyłem leniwy pocałunek na jego ustach. Erwin wykorzystał ten moment nieuwagi i z całej siły nabił się na moje przyrodzenie. Jęknął głośno w moich ustach, przygryzając moją dolną wargę.

- Cholera, czy ty nie możesz być chociaż raz w życiu cierpliwy?! - powiedziałem czując jak jego ciało wije się z bólu. Nie dziwię się, prawie całość mojej długości znajdowała się w nim.

- N-nie~ - wyjęczał. By przekonać samego siebie, że ból wcale nie jest aż taki zły, zaczął podskakiwać na moim kroczu. Każdy jego ruch był tak niezdarny, a jednocześnie seksowny. Kiedy znowu przypadkowo natrafił na swoją prostatę, ponownie głośno jęknął tym razem moje imię. To od razu mnie mocno nakręciło. Zanim się obejrzeliśmy Erwin leżał na kanapie, a ja agresywnie wbijałem się w niego.

- A-ah~ Grzesiu~ - jęczał najgłośniej jak mógł. W takich momentach cieszyłem się, że większość osób nadal jest w swoich domach. Inaczej co najmniej połowa szkoły zebrałaby się tutaj, słysząc te jakże cudowne odgłosy siwego. Przyśpieszyłem jeszcze bardziej swoje tempo.

Nasze mokre odgłosy i skrzypienie kanapy mieszały się nawzajem. Po chwili doszedł również odgłos dzwoniącego telefonu. To jednak kompletnie nam nie przeszkadzało. Cały świat stał się dla mnie obojętny, jedyne co mnie obchodziło to moja zdobycz leżąca pode mną. Kilka łez poleciało z jego oczu, lecz szybko przetarł je i rozkoszował się momentem dalej.

Osiągnęliśmy szczyt w podobnych momentach, opadłem zmęczony na klatkę piersiową Erwina. Obaj ciężko oddychaliśmy, lecz satysfakcja jaka zalała moje ciało była tego warta.

Biała maść ubrudziła mój jak i jego brzuch. Będzie czekać nas porządny prysznic. Opuściłem ciało siwego i zdjąłem zużytą prezerwatywę z mojego penisa, po czym rzuciłem ją gdzieś pod łóżko.

koniec 16+

Leżeliśmy na sobie aż znowu rozbrzmiał po całym pokoju odgłos dzwoniącego telefonu. Wkurzony Knuckles delikatnie odepchnął mnie i ruszył w stronę urządzenia, które wypadło wcześniej z torby.

- Czego?! - krzyknął, choć jego zdarte gardło od jęków zdecydowanie odbierało mu powagi.

- Erwin, musimy się spotkać. Teraz.





Chciałam wam zrobić niespodziankę na halloween, więc nowy rozdział i to jeszcze z długo wyczekiwanym momentem. Szczerze, nie wiedziałam czy uda mi się to dzisiaj skończyć, ale wstąpiła we mnie jakaś siła. No to  widzimy się za tydzień.

Wesołego Halloween!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top