17
Yoongi:
Tak jak się spodziewałem, Jiminnie dał sobie ze mną spokój, jednak ja nie miałem zamiaru tego robić. I chociaż nasz napięty grafik nie pozwalał nam nawet na chwilę odpoczynku, to ja zawsze sobie takową znalazłem. Managerowie łatwo dawali się przekonać, szczególnie kiedy wspominałem coś o Bang'u. Gdyby nie te koneksje, Park nie mógłby teraz zajmować ze mną pokoju, mając dłuższą chwilę na odpoczynek. Na to pomieszczenie była założona niewidzialna kłódka, której ani Sejin, ani Hobeom nie mogli zdjąć. Wiedziałem, że na nagrania będziemy musieli normalnie się stawiać, jednak przez resztę czasu mogliśmy robić co tylko chcieliśmy, wiedząc, że nie zostaniemy na niczym przyłapani.
Przez pierwszy dzień dałem się Jimin'owi przyzwyczaić do nowej sytuacji, nie zatrzymując go, kiedy opuścił nasz pokój pod głupim pretekstem. Jednak drugiego dnia nie wytrzymałem, siedząc jak na szpilkach i wyczekując powrotu chłopaka.
Wiedziałem, że nasze relacje są w beznadziejnym stanie, jednak nie miałem zamiaru teraz odpuszczać. Przez jego nieobecność opracowałem plan, który oczywiście posiadał kilka podpunktów i alternatyw. Zawsze byłem przygotowany na wszelkie ewentualności. Przy tym chłopaku musiałem używać planu „B", czy „C", a nawet zdarzało się, że „D" i „E". Jednak był warty wszelkich moich starań, szczególnie odkąd poznał moją ciemną stronę.
Park był moją odskocznią od tego wszystkiego, tego całego pojebanego świata. Trzymając go w ramionach zapominałem o tych wykańczających mnie terminach, denerwujących współpracownikach, a nawet o maknae, który nadal nie chciał się podporządkować. Znów miałem ochotę pójść do niego i porozmawiać inaczej niż przy naszych spotkaniach z Namjoon'em, ale nie mogłem. Jimin prosił, abym się przed tym powstrzymywał, a jeśli wpadnę w szał, to właśnie do niego powinienem się udać. Tyle, że od tamtych słów minęło wiele dni, a Park nie wyrażał żadnych chęci do pomocy mi w czymkolwiek.
Z moich przemyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Nie odwracałem się, szybko zamykając oczy i udając, że już śpię. Dopiero po minucie, albo dwóch, wstałem powoli, nie wydając przy tym żadnego odgłosu. Nie chciałem go przestraszyć, dlatego będąc już przy sąsiednim łóżku, wyszeptałem jego imię, zaraz przy nim kucając i kładąc niepewnie rękę na jego odsłonięte ramię. Był taki ciepły i miły w dotyku.
- Tęsknię za Tobą – wyszeptałem, głaszcząc delikatnie jego skórę i czekając na jakąkolwiek reakcję.
Jungkook:
Znów byłem w swoim żywiole. Denerwowanie hyungów, zwłaszcza Jimin'a, zabawy z Tae, liczne nagrania, wywiady i scena. W kolejnym mieście i kolejnym hotelu znów zaklepałem sobie pokój z Taehyung'iem, aby być blisko niego i czuć się bezpiecznie. Co prawda to ja znałem więcej sztuk walki, ale takiego Yoongi'ego nie potrafiłem nawet lekko kopnąć. Wiedziałem, że mój V ma z nim większe szanse, w końcu Min go lubił, a mnie niezbyt.
Drugiego dnia w Nowym Jorku postanowiliśmy ponarażać się managerom, znów bawiąc w chowanego. Powtórzyliśmy zabawę sprzed kilku dni, uznając ten hotel za jeszcze bardziej ciekawy. I w sumie nie wiem jakim cudem, ale tym razem wylądowałem na jego dachu. Wejście było otwarte, dlatego zaryzykowałem, wchodząc po drabince do góry. Rozejrzałem się tylko czy nikt mnie nie obserwuje i zaraz siedziałem na jednym z kominów, ciesząc się ze swojej pomysłowości.
Oczywiście nie miałem jeszcze okazji porozmawiać o czymkolwiek z Jimin'em, chociaż nieraz się do tego zabierałem. Za to Seokjin naświetlił mi nieco tę sprawę. Niestety, opowiedział mi tylko o pocałunku i rozmnażaniu pszczółek, a to mi wystarczyło, żeby uznać go za beznadziejne źródło informacji.
Nie wiem ile czekałem na tym dachu, ale V nie napisał mi SMS-a o poddaniu się, dlatego byłem nieugięty, kładąc się przy krawędzi i oglądając jeżdżące na dole samochody. Zacząłem się zastanawiać nad nową mocą – lataniem. Czy to nie wyglądałoby ciekawie w naszych układach? Mógłby robić różne fajne triki, jak Jimin.
„Nudzę się, jesteś słaby w tę grę, hyung, nigdy mnie nie znajdujesz. [>=<] Mam Ci podać wskazówkę?"
Wysłałem mu w końcu tego SMS-a, powoli się niecierpliwiąc. Byłem w krótkich spodenkach i koszulce z krótkim rękawem, a jednak gorący Nowy Jork nie dawał mi chwili wytchnienia, nawet tutaj powoli wykańczając.
- V, V, V... Znajdź mnie już, chciałbym Ci wskoczyć w ramiona i otrzymać tego buziaka – wyszeptałem, tuląc do siebie mój telefon z włączonym zdjęciem Taetae.
Jimin:
Naprawdę nie sądziłem, że Yoongi spróbuje się odezwać. Ignorowanie go nie było łatwe, zwłaszcza, gdy sam do mnie przychodził. Tak jak teraz.
Wzdrygnąłem się czując znikąd rękę na moim ramieniu. Ten łagodny głos oczywiście rozpoznałem bez problemu, jednak czy miałem mu coś do powiedzenia?
Ja też tęsknię, hyung. Brakuje mi ciebie.
Nie mogłem sobie jednak pozwolić na choćby sekundę słabości, bo moje myśli natychmiast wypłynęłyby na światło dzienne. Dlatego ruszyłem ramieniem, by strącić jego dłoń z mojego ciała, choć tak bardzo tego nie chciałem. Potrzebowałem kontaktu z nim tak samo, jak oddechu. A mimo tego robiłem sobie na przekór.
- Liczysz na to, że o wszystkim zapomnę, hyung? - zapytałem tym samym tonem, którego używałem względem niego przez ostatnie dni - beznamiętnym, zimnym i niechętnym.
Taehyung:
Wykorzystanie zabawy w chowanego jako wymówki do zwolnienia pokoju, było jedynym pomysłem na jaki wpadłem. Stresowałem się ogromnie wiedząc, że czeka mnie ta straszna rozmowa z Jimin'em, jednak jeszcze większą panikę rodziła we mnie myśl, że Jungkookie może liczyć na mnie w każdej chwili, a ja nie będę wiedział, co robić. W Japonii działałem instynktownie, nie miałem pojęcia, skąd w mojej głowie pojawił się chory pomysł na takie zabawy. Tym razem musiałem uzbroić się w pokłady odwagi i zapytać przyjaciela o wszystko. Nie podawał mi jakichś super szczegółów, ale tyle wystarczyło, by moje serce miało palpitacje, a mózg analizował pilnie, co mam robić, by mojemu króliczkowi było dobrze.
Nie byłem jednak w stanie słuchać o tym tak długo, więc musiałem to przerwać. Podziękowałem za tę ,,dawkę wiedzy" próbując przez chwilę zebrać myśli po wyjściu Jimin'a. Jednak ledwo udało mi się wyciągnąć jakieś wnioski z tego wykładu, a już po chwili dostałem SMS-a od Kookie'ego. No tak, wypadałoby go poszukać.
,,Tak! ヽ(≧Д≦)ノ Trzy razy się już zgubiłem na tych korytarzach! 。・゚゚・(>д<)・゚゚・。 Gdzie jest mój Jungkookie? (◕.◕ )"
Wysłałem wiadomość, wychodząc z pokoju. Biedactwo musiał czekać naprawdę długo.
Yoongi:
Znów, nie spodziewałem się innej reakcji. Liczyłem tylko, że może od razu się przełamie i chociaż normalnie porozmawia, albo przyzna do tego jak się czuje.
Zimny ton – ostatnio standard, strącenie mojej ręki – ten sam rytuał. Czasami wątpiłem już w jego uczucia, w końcu to maknae był ważniejszy, nigdy nie powiedział, że wstąpiłem na jego miejsce, a w ostatnich dniach to z Taehyung'iem i Jungkook'iem ciągle siedział.
Nie, nie, nie, Yoongi... przesadzasz i niepotrzebnie wszystko sobie komplikujesz. Park Cię kocha, tylko udaje, nie zapominaj o tym.
- Liczę. Cały czas mam taką nadzieję – zacząłem, nadal spokojnym tonem. - Tęsknię za Twoim uśmiechem i bliskością, za naszymi rozmowami, a nawet wspólnym spaniem... Dawałem Ci czas, ale teraz... - Przerwałem w połowie zdania, by podnieść się i nachylić nad chłopakiem, odgarniając mu delikatnie kilka kosmyków, po czym pogłaskałem palcem po skroni i policzku. - ...teraz już nie mogę czekać. – Skończyłem w końcu, by po krótkim momencie się nad nim bardziej pochylić, przekręcając jego twarz w swoją stronę i składając na jego ustach delikatny pocałunek.
Jungkook:
Dostając wiadomość od Tae, uśmiechnąłem się do siebie, wydając dziwne odgłosy podekscytowania.
- „Mój" – powtórzyłem sobie, nie przestając się cieszyć. Zrobiłem screenshot'a, chociaż sam nie rozumiałem dlaczego. Miałem dzisiaj naprawdę dziwnie dobry humor, tak bardzo niepodobny do tych zwyczajnych.
- Może to przez tę opowieść o pszczółkach? – zapytałem sam siebie. – Albo Tae ma nową supermoc, którą jego tata z planety B612 mu przesłał, albo jakoś podarował! – Jeszcze bardziej się podekscytowałem, tym razem o mało nie spadając z tego dachu.
Szybko opanowałem te emocje, wracając do poprzedniej, bezpiecznej pozycji i w końcu mu odpisując.
„Nie używałeś mocy? ༼ つ ◕_◕ ༽つ Dziwne! (Ф∀Ф) D.Z.I.W.N.E. Podpowiedź to: LOT (/(°∞°)\) Iiii GORĄCO! ε-('o`;A Iiii S.Z.Y.B.K.O. run run ruuun dashi run run!"
Odłożyłem ten telefon na swój tors, wpatrując się w niebo nade mną i zaczynając coraz bardziej nudzić. Wiedziałem, że zapewne długo mu zejdzie ze znalezieniem mnie, a nie chciałem marnować czasu, dlatego zaraz zeskoczyłem z tego niewielkiego murku, postanawiając pochodzić i poćwiczyć trochę wokal. Miałem tylko nadzieję, że nie przyłapie mnie tutaj kolejny potwór, tym razem setnego poziomu, przypakowany i groźny jak Yoongi, inaczej znów mi się oberwie od managerów.
Jimin:
Bliskość Sugi w niczym mi nie pomagała. A gdy doszły do tego jego słowa, które tak odzwierciedlały to, co sam czułem oraz dłoń starszego na moje twarzy, byłem już bliski pęknięcia i rzucenia się w jego ramiona. Nie musiałem jednak nic robić, sam się pochylił łącząc nasze usta. Chciał się odsunąć po tym delikatnym pocałunku, jednak moje ręce wylądowały na jego koszulce, wciągając go na mnie. Wpiłem się gwałtownie w wargi starszego, tak bardzo tęskniąc za ich smakiem. Czułem się, jakbym zabłądził na pustyni i właśnie odnalazł wodę. Moje dłonie przeniosły się na jego plecy, jeżdżąc po nich i badając przez koszulkę. Nie potrafiłem się mu dłużej opierać. Nie mogłem. Nie chciałem.
- Jak ja mogę cię tak bardzo kochać? - zapytałem cicho z przymkniętymi oczami, odsuwając się od niego tylko na tyle, by nasze wargi nadal były blisko, a oddechy mieszały się ze sobą.
- Yoongi hyung... Mój Yoongi hyung... - szepnąłem, otwierając oczy i delikatnie pogładziłem jeszcze raz jego plecy.
Taehyung:
Przystanąłem na środku korytarza, patrząc na ekran telefonu.
Lot?
"Jungkookie, dlaczego pojechałeś na lotnisku i siedzisz w jakimś silniku samolotu? (((( ;°Д°))))"
Wysłałem wiadomość, zaniepokojony. Pewnie to nie było to, ale chciałem się z nim trochę podroczyć.
Lot... Lot... Lot... Jest gdzieś w powietrzu? Na powietrzu! Jest na zewnątrz!
Ruszyłem w stronę wind z zamiarem zjechania na sam dół i wyjścia przed hotel. Tak też zrobiłem. Zatrzymałem się po wyjściu i rozejrzałem. Niestety, Jungkookie'ego tu nie było. Zaraz jednak przyszła mi do głowy inna myśl.
Mieliśmy się bawić w obrębie budynku, więc nie powinien wychodzić...
Podniosłem głowę do góry i westchnąłem.
Gdzie on może być?!
Zamrugałem, doznając olśnienia.
DACH!
Popędziłem natychmiast z powrotem do wind i wjechałem jak najwyżej, szukając odpowiedniego wejścia. Wdrapałem się po drabince i w końcu tam dotarłem.
- Jest mój króliczek! – zawołałem radośnie, klaszcząc w dłonie.
Yoongi:
Spodziewałem się kolejnego odepchnięcia, a może nawet ciosu, dlatego nie pogłębiałem tego pocałunku, chcąc dać mu już spokój i wrócić na swoje łóżko. Przechodziłem powoli do planu "B", czyli dotykania go raz na jakiś czas i mówienia ile dla mnie znaczy, aby w końcu się przełamał i do mnie wrócił.
O dziwo, ten mały gest wystarczył, aby przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta. Tak bardzo za tym tęskniłem. Za cudowną miękkością tych warg, za naszymi szybko bijącymi sercami, za jego dłońmi błądzącymi po moim ciele.
Starałem się przelać w ten pocałunek wszystko co teraz czułem. Szczęście, całą tęsknotę, miłość i pożądanie. W końcu go odzyskałem i cieszyłem się z tego jak głupi.
Moje ręce cały czas gładziły jego skórę, a ciało do niego przylegało. Potrzebowałem teraz tej bliskości i wyznania, które nastąpiło tuż po pocałunku.
- Jiminnie - wyszeptałem zdrobnienie jego imienia, które tak uwielbiałem. - Nie zostawiaj mnie więcej na tak długo, nie radzę sobie bez Ciebie - wyznałem mu, jeszcze raz łącząc na krótko nasze usta. - Nie chcę już nikogo krzywdzić, dlatego pomóż mi, proszę. - Te słowa nie były do mnie podobne, a ich wypowiedzenie kosztowało mnie zaciśnięcie dłoni w pięść, na tyle mocno, by moje paznokcie zraniły delikatną skórę na wewnętrznej stronie dłoni i poleciała z nich krew. Czerwonowłosy tego nie widział, dlatego zacisnąłem owe miejsca, nie chcąc zaplamić krwią jego pościeli.
Jungkook:
Nie minęła chwila, a dostałem kolejną wiadomość od Tae.
- Głuptas. - Zaśmiałem się. Jednak nie miałem zamiaru wyprowadzać go z błędu. Musiał się jeszcze trochę namęczyć. Jednak jeśli w ciągu piętnastu minut mnie nie znajdzie, wtedy do niego zadzwonię.
Powróciłem do przerwanej piosenki IU, zaczynając sobie balansować na tym murku. Znów zapragnąłem posiadać moc latania, wtedy zabrałbym Taehyung'a na pobliską plażę i to tam byśmy się pobawili, a nie w tym nudnym hotelu.
Zdążyłem zaśpiewać aż trzy piosenki zanim usłyszałem jego głos.
Postanowiłem przyprawić go o mały zawał, udając, że mnie przestraszył i zeskoczyć z tego murku na mniejszy, mało widoczny dach.
- Aaa! - krzyknąłem jeszcze krótko, zaraz amortyzując upadek niewielkim przewrotem i kładąc się na ziemi. Wiedziałem, że jeśli wstanę, V od razu mnie zobaczy, a nie na tym polegała zabawa.
Prawdopodobnie zostanę za to dotkliwie skopany, jednak jego mina będzie tego warta.
Jimin:
Słysząc jego słowa, poczułem, jakby cały ciężar spadł mi z serca. Yoongi mnie potrzebował, a ja nie mogłem odmówić sobie przyjemności trwania u jego boku, mimo wszystkich przeszkód. W tej chwili nie liczył się Jungkook, Tae, reszta zespołu, czy świat. Egoistycznie myślałem tylko o sobie, Yoongi'm i naszej przyszłości.
- Nie pozwólmy, by znów coś nas rozdzieliło, dobrze? - zapytałem błagalnie, potrzebując zapewnień z jego strony. - Wszystko będzie w porządku, prawda?
Przeniosłem dłonie na jego policzki i kciukami pogłaskałem je.
- Pomogę ci. Zawsze. Pamiętaj o tym.
Podniosłem się niespodziewanie, przewracając go na plecy i siadając okrakiem na jego biodrach. Pochyliłem się, by móc przejechać językiem po linii szczęki. Tak bardzo mi brakowało jego ciała, a teraz nareszcie znów mogłem go dotknąć. Sam sobie narzuciłem ograniczenia, więc sam mogłem się ich pozbyć.
- Hyung, ja też tęskniłem... - szepnąłem i zacząłem podgryzać jego szyję.
Sprowokuję go tym? Mam nadzieję, bo tak cholernie chciałem nadrobić te kilka dni, które straciliśmy. Głównie przeze mnie, ale sumienie nie pozwalało mi na przełamanie się wcześniej. Mimo wszystko Jungkook nadal pozostawił nas w niepewności i nie wiedziałem, jak mam się przy nim zachowywać. Jednak na tę chwilę liczył się tylko Suga. Żałować mogę później.
Taehyung:
Czułem, jak serce na moment mi zamiera, gdy widziałem, jak młodszy znika za murkiem.
- JUNGKOOK! - wydarłem się, natychmiast biegnąc w tamtą stronę.
Dopadłem murku, wychylając się przez niego, mało samemu nie tracąc równowagi. Gdy zorientowałem się, że nie patrzę ileś metrów w dół, lecz na obniżenie, gdzie leży młodszy, aż nogi się pode mną ugięły.
- Jungkookie, ty wredny dzieciaku...
Mój głos zadrżał, podobnie jak całe ciało, a serce biło szalonym rytmem przez skok adrenaliny. Tak okropnie się przez niego wystraszyłem. Przeskoczyłem murek trochę mało zgrabnie przez ten cały szok i pochyliłem się nad nim ze łzami w oczach.
- Głupi Jungkookie... - powiedziałem, dźgając go palcem między żebra. - Głupi...
Rozpłakałem się z ulgi, że nic mu nie jest. Jak on mógł...
- Masz mnie tak więcej nie straszyć, głupi króliku! – krzyknąłem, ocierając łzy.
Yoongi:
Uśmiechnąłem się na jego słowa, trącając nosem jego policzek.
- Będzie idealnie, tak długo jak będziesz ze mną – wyszeptałem, zaraz będąc zapewnionym o pomocy z jego strony i o dziwo, przewróconym na plecy. Już chciałem zaprotestować, zamienić tę pozycję na poprzednią, jednak jego usta i język skutecznie uniemożliwiły mi owe działanie.
Umiejscowiłem jedną rękę na jego biodrze, cały czas pamiętając o tej drugiej, nieco zranionej. Chłopak się stęsknił, widziałem to, jednak teraz musiałem udać się do łazienki po apteczkę.
Jak mam to zrobić, nie martwiąc go przy tym? Myśl, Yoongi, myśl, bo w tym jesteś najlepszy.
Uśmiechnąłem się do swoich przemyśleń, układając w głowie kilka nowych scenariuszy.
Prysznic? Może zaproponować mu prysznic? Albo kąpiel?
- Jiminnie? – wyszeptałem, przenosząc zdrową rękę na jego policzek. – Co powiesz na wspólną kąpiel? – Uśmiechnąłem się łobuzersko, aby dodać tej propozycji odpowiedniego znaczenia. Uwielbiałem samotne kąpiele, tak samo jak nienawidziłem dzielić z kimś mojego łóżka, jednak Jimin powoli zmienia wszystkie moje przyzwyczajenia i nawyki, dodatkowo będzie to idealna okazja, aby pozbyć się krwi, która powoli zaczynała spływać po mojej lekko uniesionej ręce.
To się nie uda, za cholerę. Ostatnio wszystkie twoje plany szwankują, albo nie są wystarczająco dopracowane... Co Ty ze mną robisz, Park... Przez Ciebie nie potrafię logicznie myśleć.
Jungkook:
Wiedziałem, że może trochę przesadziłem, jednak nie potrafiłem się przed tym powstrzymać. Lubiłem denerwować hyungów, a szczególnie Taetae. Chłopak złościł się niezwykle uroczo, dokładnie tak jak teraz. I pomimo jego łez, pozostałem niewzruszony. Postanowiłem grać martwego, dlatego nawet jego palec, który wylądował na moim delikatnym ciele, niezbyt na mnie podziałał. Dalej miałem zamknięte oczy, a oddychać przestałem jakieś dziesięć sekund temu. Nie było to dla mnie problem, często bawiłem się w ten sposób będąc na basenie, dlatego mogłem go wstrzymywać aż półtorej minuty.
Co prawda, chciałem wskoczyć już w jego ramiona i najlepiej wycałować całą jego twarz, dziękując za znalezienie i proponując powrót do pokoju, jednak pokusa zabawy była silniejsza. Wiedziałem, że zapewne za to oberwę, do tego Tae obrazi się dopóki nie zacznę go ignorować i wtedy nie wytrzyma, zaraz do mnie przybiegając i mnie przepraszając, jednak musiał mieć małą karę za to pół godziny nieobecności.
Jimin:
Pieszczenie szyi Sugi przerwało mi jego kuszące pytanie. Wyprostowałem się natychmiast i zobaczyłem jego uśmiech, który jednoznacznie sugerował, że ta ,,kąpiel" wcale kąpielą nie będzie. Spojrzałem w górę, przegryzłem dolną wargę i przeczesałem palcami włosy udając, że się zastanawiam. Oczywiście, że perspektywa była kusząca. Problem polegał na tym, że dla mnie było to stanowczo za mało.
- A może hyung najpierw trochę poleżymy w łóżku, potem przeniesiemy się na ścianę, później na ten kusząco miękki dywan, a na koniec pójdziemy się wykąpać? - zapytałem niewinnie, choć mój uśmiech, podobnie jak jego, ukazywał drugie dno tej niby zwyczajnej propozycji.
- To jak? - zapytałem, ale moje dłonie już znajdowały się na pasku jego spodni, powoli go odpinając.
Może to było spowodowane długą przerwą w kontaktach z nim, może jestem niewyżytym dzieckiem, a może nie dał mi się nacieszyć sobą ostatnim razem tak, jak chciałem. Choć tamta noc z Yoongi'm była stanowczo najlepszym wspomnieniem z całego mojego życia, to chciałem takich obrazów w mojej głowie więcej. I to bardziej intensywnych.
Taehyung:
Coś było stanowczo nie tak. Kookie się nadal nie ruszał. Przestałem go dźgać palcem, czując, jak panika znowu we mnie narasta.
Może naprawdę zleciał i uderzył się, a ja myślałem, że się wygłupia!
- Jungkookie! - złapałem go za ramiona, lekko potrząsając.
Przerażony, schyliłem się od razu do jego klatki piersiowej. Serce biło normalnie. Obejrzałem szybko głowę, by upewnić się, że nie ma żadnej rany, choć nie zawsze mogła być ona widoczna. Zamarłem w momencie, gdy nachyliłem się i stwierdziłem, że nie czuję jego oddechu na policzku.
- Jungkookie, nie umieraj! - wrzasnąłem spanikowany, znowu wybuchając płaczem.
Uspokój się! On jest do uratowania! Uczyli nas kiedyś co robić, gdy ktoś nie oddycha! Myśl Tae, myśl! Jakoś go trzeba przewrócić?! Nie, to gdy oddycha! Co robić?! Co robić?! WIEM!
Doznałem olśnienia, więc szybko nabrałem powietrze w płuca i pochyliłem się złączając nasze usta, by ratować mojego króliczka.
Yoongi:
Jimin niczego mi nie ułatwiał. Liczyłem, że chętnie zgodzi się na moją propozycję i grzecznie pójdziemy do łazienki, gdzie przemyję tę ranę i może znajdę tam dodatkowo jakąś apteczkę. Niestety, mój chłopak naprawdę się za mną stęsknił, przez co raczej nie pozwoli mi opuścić już tego łóżka.
Moja wyobraźnia mocno teraz działała, szczególnie kiedy czerwonowłosy przygryzł swoją wargę, mówiąc te wszystkie słowa. W tym momencie mocniej zacisnąłem rękę na jego biodrze, manewrując uszkodzoną dłonią i nie potrafiąc już zebrać swoich myśli.
Łóżko... ściana... dywan...
Przez dłuższą chwilę, po prostu się w niego wpatrywałem, chcąc przystać na tę propozycję i już zacząć pozbywać się z niego ubrań, na szczęście jego ręce na moim pasku skutecznie wybudziły mnie z tego transu, przypominając o pulsujących czterech punktach na dłoni.
- Poczekaj... - wyszeptałem, mrugając kilkakrotnie powiekami, aby przywołać się z powrotem na ziemię.
Co mu powiesz? On tego pragnie, ty też tego pragniesz, nie możesz mu odmówić, a do łazienki nie zgodzi się pójść.
Położyłem zdrową rękę na jego dłoniach, wymyślając szybko jakiś plan.
Nie możesz się ruszyć, Yoongi, zmiana pozycji odpada... Pomysł z kąpielą się nie udał, a raczej w tak krótkim czasie na nic lepszego nie wpadniesz... Musisz się przyznać.
- Ja... nie wiem czy wytrzymam taki maraton – wyznałem w końcu, mając ochotę uderzyć się otwartą dłonią w czoło.
Trochę prawdy w tym było, jednak ciało Jimin'a za bardzo mnie kusiło, na pewno postarałbym się wytrwać przynajmniej dwie pierwsze rundy.
- Ja pierdole, co ja gadam... Muszę po prostu iść do łazienki, a jak wrócę, obiecuję, że spełnię wszystkie Twoje prośby... oprócz tej o dominowaniu, dobrze? – Zabrakło mi wymówek. Mam nadzieję, że Jiminnie odbierze to jako potrzebę skorzystania z toalety, nie dopytując o szczegóły i po prostu pozwalając na chwilę zniknąć.
Jungkook:
Słysząc płacz Taehyung'a serce mi się łamało, miałem ochotę zakończyć tę głupią zabawę i już przeprosić go za taki pomysł. Wiedziałem, że szybko mi tego nie wybaczy, zresztą, ja również samemu sobie tego nie wybaczę. Doprowadziłem go do płaczu, znowu.
Jesteś idiotą, Jungkook!
Jednak kiedy o tym pomyślałem, nastąpiło coś, czego raczej się nie spodziewałem. Taehyung postanowił zrobić mi sztuczne oddychanie, przez co moje złamane serce nagle przyspieszyło. Tym razem nie chciałem pozostać bierny, przeradzając to w pocałunek. Zrobiłem to naprawdę nieudolnie, kładąc jedną z dłoni na jego włosach i przyciągając go bliżej. Nie potrafiłem go normalnie o to poprosić, a drugiej takiej okazji mieć nie będę. To było zbyt przyjemne, żeby choć troszeczkę się nie wysilić, smakując tych delikatnych ust. Teraz były nieco słonawe, zapewne przez łzy, jednak nadal cudowne i przyprawiające mnie o dreszcze i gęsią skórkę.
- Jungkook, Taehyung, co wy do jasnej cholery robicie?! – Niestety głos ten należał do jednego z naszych managerów, przez co od razu oderwałem się od V, przeklinając w głowie swoje pomysły.
Mężczyzna musiał śledzić najmłodszego Kim'a, ewentualnie znalazł się tutaj przypadkiem, na nasze nieszczęście.
Jimin:
Nie mogłem powstrzymać śmiechu, który wywołały słowa Yoongi'ego. Wiedziałem, że moja propozycja może być mało realna do spełnienia, sam raczej nie byłbym w stanie tyle razy się zabawić, choćbym nie wiadomo jak chciał. Zresztą, mój tyłek też by tego nie przeżył. CHYBA.
Jednak Suga mówiący o potrzebie skorzystania z toalety rozbawił mnie jeszcze bardziej. Przewróciłem się na plecy śmiejąc głośno i trzymając za brzuch.
- Prze... przepraszam... - wydusiłem z siebie, między jedną salwą, a drugą. - Idź... Idź... Poczekam...
Nie mogłem się opanować, przez co na pewno później oberwę, jednak nie sądziłem, że można przerwać coś takiego z powodu pełnego pęcherza. Aż łzy mi napłynęły do oczu od tego ataku śmiechu.
Taehyung:
Ledwo złączyłem usta z Jungkook'iem, a poczułem, jak zaczął oddychać.
On żyje! Chwila... Wykiwał mnie. No co za...!
Nie potrafiłem skupić się na złości, bo pocałunek, którym mnie obdarował stanowczo zaburzał mi logiczne myślenie. Zamknąłem oczy, kierując moje myśli w stronę króliczka.
Niestety nasze niezdarne czułości zostały brutalnie przerwane. I to przez managera. Odskoczyłem od mojego Jungkook'a jak oparzony, przez co boleśnie wylądowałem na tyłku. Spojrzałem przerażony w stronę młodszego, który wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać. Szybko wstałem i zająłem miejsce między nim, a naszym opiekunem, zasłaniając go w ten sposób.
Co teraz?! On wszystko widział! Jak mam mu to wytłumaczyć?!
- Manager hyung... - wyjęczałem, bo ból w dolnych partiach nieźle dawał o sobie znać. - To nie tak, jak myślisz... My się tylko wygłupialiśmy...To był mój pomysł... – zacząłem, chwytając się jedynej wymówki, która wpadła mi do głowy.
Chciałem powiedzieć, że młodszy zemdlał, ale scena którą zastał Sejin była zbyt jednoznaczna. Dlatego musiałem się chwycić jedynej sensownej rzeczy. Starszy wiedział, że mamy różne dziwne pomysły. Pytanie tylko, czy mi uwierzy. Bądź co bądź nie zmienia to faktu, że musiałem bronić mojego króliczka.
Yoongi:
Potrzeba skorzystania z toalety okazała się najlepszą wymówką. Uśmiechnąłem się tylko do niego, zaraz będąc uwolnionym od jego ciała. Szybko schowałem rękę w swoją koszulkę, niezbyt przejmując się plamami, które przez to powstaną.
- Widzimy się za chwilę, Park – oznajmiłem mu, nieco groźnym tonem, właśnie przez ten atak śmiechu. Oczywiście nie byłem zły, raczej poczułem ulgę, bo dzięki tarzającemu się po łóżku mogłem na spokojnie wymsknąć się do tej łazienki, łatwo ukrywając tę ranę.
Moja koszulka szybko przesiąkała, jednak nie powstrzymałem się od zerknięcia jeszcze raz na czerwonowłosego.
Uroczy.
Zaśmiałem się cicho, wchodząc już i zamykając za sobą drzwi na klucz. Nie mogłem pozwolić, aby Jimin tutaj wszedł, wystarczy nam tych kłopotów, a zakrwawiona koszulka i uszkodzona ręka wskazują tylko na kolejne problemy.
Szybko zdjąłem z siebie górną część mojego ubrania, wrzucając ją do umywalki i zaraz wkładając rękę pod zimną wodę. Spieszyłem się, wiedząc jaką potrzebę powinienem teraz załatwiać. Najwyżej poszedłem na dwójkę, dla mnie nie było to nic żenującego, szczególnie po trzech latach wspólnego mieszkania i sporadycznego dzielenia pokoju hotelowego. Miałem tylko nadzieję, że Jimin nie przysłuchuje się odgłosom dochodzącym z łazienki, bo aktu mikcji tutaj nie usłyszy.
Po spłukaniu całej krwi, która dotarła aż do łokcia, szybko wyjąłem apteczkę spod umywalki, biorąc jakiś cielisty – choć nadal wyróżniający się na mojej mlecznobiałej skórze - plaster i zaklejając zranione miejsce. Na szczęście woda powstrzymała krwawienie, dlatego tuż po wyrzuceniu koszulki do kosza i oczywiście zabezpieczeniu wierzchu papierem toaletowym, aby Jimin niczego nie zauważył, w końcu opuściłem tę łazienkę, zapominając o jednej rzeczy...
Dlaczego zdjąłeś koszulkę, Min?
Wzruszyłem ramionami do swojej myśli, krocząc już w stronę mojego Park'a i lustrując go spojrzeniem.
- Naprawdę seksownie wyglądasz w tej czerwieni – wyznałem, oblizując dolną wargę i już siadając na nim okrakiem. Sam widok Jimin'a leżącego pode mną, był podniecający. Chłopak naprawdę nie musiał nic robić, żeby doprowadzać mnie do szaleństwa.
- Teraz w końcu spełnimy wszystkie nasze fantazje – dodałem po chwili, przyciągając go do siebie i obejmując rękoma, aby mi nie upadł, czy też powrócił do poprzedniej pozycji. – Kocham Cię, Park Jimin. – Z tą deklaracją złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek, który szybko zacząłem przeradzać w bardziej zaborczy, wsuwając jedną rękę w jego włosy, a drugą błądząc po plecach chłopaka.
Jungkook:
Miałem ochotę zapaść się pod ziemię, nie wiedziałem co powiedzieć i co zrobić. Od razu przeniosłem się do siadu, a następnie powoli wstałem, patrząc na Taehyung'a skruszony i przygryzając dolną wargę. To moja wina i moich głupich pomysłów.
Jednak zanim cokolwiek zrobiłem, mój V wskoczył pomiędzy Sejin'a, a mnie, starając się jakoś nas uratować i biorąc całą winę na siebie. Znów nie potrafiłem się odezwać, stojąc po prostu za nim i powoli się rozklejając. Byłem tylko maknae, a robiłem najwięcej problemów. To ja powinienem odejść z zespołu, a nie Tae, który zawsze potrafił wybrnąć z takich sytuacji, bądź je załagodzić.
Na szczęście Sejin mu uwierzył, prosząc, abyśmy nie wychodzili więcej ze swojego pokoju i wrócili do niego w tej chwili. Wyszeptałem krótkie przeprosiny, kłaniając się i nie podnosząc do góry wzroku. Czułem się naprawdę źle, nie tylko z faktem przyłapania nas przez managera, ale i niezabrania głosu w tej sprawie oraz nieobronienia mojego Tae.
Skierowałem się od razu do wyjścia z tego dachu, przez cały czas wlepiając wzrok w swoje nogi. Nie wiem czy będę w stanie przeprosić za to V, bo zarówno podczas akcji ze skokiem, jak i pocałunkiem, zachowałem się jak zwykłe, niedojrzałe dziecko. Było mi naprawdę głupio i miałem ochotę się rozpłakać, jednak aż do naszego pokoju wszystko trzymałem w sobie. Sejin pożegnał nas, prosząc, abyśmy poszli już spać i uważali na siebie, po czym zniknął już w swoim pokoju.
Grzecznie czekałem aż V otworzy nasze drzwi, stając pod ścianą i dalej wpatrując się w swoje ręce splecione na brzuchu.
Jestem beznadziejnym chłopakiem i nie zasługuję na Ciebie...
Niestety nie potrafiłem kontrolować swoich myśli w takiej sytuacji, mówiąc wszystko co mi leży na sercu.
Jimin:
Potrzebowałem dłuższej chwili, aby się uspokoić. Leżałem na swoim łóżku, wtulając głowę w poduszkę i powoli opanowując śmiech, jednak kąciki moich ust nadal unosiły się ku górze. W końcu mogłem poczuć, że wszystko wróciło na swoje miejsce.
Taka prosta, zabawna sytuacja pokazywała, jak bardzo jesteśmy do siebie przyzwyczajeni. W naszym związku były różne momenty, a ten udowadniał, że nie wszystko musi być idealne, choć przy boku Yoongi'ego dla mnie takie właśnie było. Grunt, że jesteśmy szczęśliwi.
A propos szczęścia. Wyprostowałem się słysząc w końcu skrzypnięcie drzwi świadczące o tym, że mój chłopak wraca. Uśmiechnąłem się zadowolony, widząc, że już zdążył pozbyć się koszulki. Uwielbiałem jego śnieżnobiałą skórę. Wyglądał dzięki niej szalenie seksownie. Nie żeby w innym odcieniu byłby brzydszy, ale ten sprawiał, że był niczym z innego świata.
Chciałem już skomentować jego brak odzieży tekstem z serii „jesteś niewyżyty, hyung", ale powstrzymałem się, patrząc, jak wchodzi na łóżko, by znaleźć się nade mną. Od razu przypomniałem sobie ten samo widok sprzed kilku nocy, gdy pochylał się nade mną wbijając się raz za razem i doprowadzając do szaleństwa. Zrobiło mi się gorąco, wiedząc, że to samo czeka mnie w bardzo krótkiej perspektywie czasu.
Nie mogłem mu nawet odpowiedzieć na wyznanie, bo zaraz złączył nasze wargi. Czułem, że mógłbym rozpuścić się w jego ramionach. Zaraz rozpocząłem z nim walkę o dominację w tym pocałunku, jednak moja uległość w stosunku do niego, była zbyt oczywista. Zarzuciłem mu ręce na szyję, przyciągając jak najbliżej.
- Zrób ze mną, co tylko chcesz – szepnąłem, deklarując tym samym pełną gotowość na wszystkie przyjemności, które miał dla mnie przygotowane. - I w niczym się nie powstrzymuj.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top