14
Jimin:
Pierwsze, o czym pomyślałem po przebudzeniu się to to, że czuję się szczęśliwy. Ciepło bijące od ciała Yoongi'ego, jego zapach i spokojny oddech przyjemnie działały na moje zmysły. Było jeszcze bardzo wcześnie, wnioskowałem to po szarym niebie, które widziałem za oknem. Aż dziwne, że się obudziłem, choć to pewnie przez różnice czasowe. Ewentualnie mój organizm szwankuje coraz bardziej...
Podniosłem się, by móc zobaczyć drugie łóżko. Na szczęście było puste. Jin jeszcze nie wrócił z nocnej ekspedycji, co chyba w pewnym sensie uratowało nam tyłki.
Trochę posmutniałem. Powinniśmy bardziej uważać. Gdy Tae nas przyłapał nie myślałem racjonalnie. To równie dobrze mógł być manager, albo ktoś inny, niewtajemniczony w całą sprawę. Naprawdę mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu.
Postanowiłem podnieść się z łóżka i pójść do swojego pokoju, póki miałem okazję. Bardzo tego nie chciałem. Opuszczenie Sugi było dla mnie teraz takim samym wysiłkiem, jak dwunastogodzinny trening nowej choreografii z ciągle mylącymi się hyung'ami. Wstałem jednak i odszukałem moje ubrania. Mimo wszystko paradowanie po korytarzu nago nie było najlepszym pomysłem, nawet jeśli to tylko trzy metry od drzwi do drzwi. Gotowy do wyjścia spojrzałem jeszcze na mojego chłopaka. Nie mogłem się powstrzymać, by nie podejść znów do łóżka i pocałować go w policzek.
- Widzimy się później, hyung - szepnąłem wiedząc, że i tak mnie nie słyszy.
W końcu opuściłem pokój i wróciłem do Hoseok'a, który rozwalony na swoim łóżku, nadal w ubraniach z klubu, spał mrucząc coś pod nosem. Położyłem się na swoim posłaniu myśląc o Yoongi'm.
Taehyung:
Cały dzień robiłem wszystko, by uniknąć konfrontacji z Sugą. Nawet, gdy wychodziłem do toalety zabierałem ze sobą Jungkook'a. Na pewno był zaskoczony tym wszystkim, ale przecież mówiłem mu, jak bardzo niebezpieczne jest teraz zostawienie go samego. Zresztą, wydawał mi się jakiś nieobecny. Może też się bał naszego hyung'a? Chyba nieźle go wystraszyłem mówiąc o tym, by trzymał się od niego z dala. Ale w sumie to dobrze. Dzięki temu unikniemy niepotrzebnych kłopotów. Nawet dobrze mi szło chronienie mojego króliczka.
Po kolejnym dniu zdjęć poszliśmy na kolację do restauracji w hotelu. Przeprosiłem moich przyjaciół, bo musiałem wyjść na moment do toalety. Yoongi zniknął już jakiś czas wcześniej, pewnie poszedł spać czy coś, więc nie bałem się zostawić Kookie'ego z pozostałymi. Zwłaszcza, że Jimin też siedział przy stoliku śmiejąc się z moim maknae, a to znaczyło, że nic mu się nie stanie. Na pewno pamiętał moją prośbę, by nigdzie nie iść samemu z Sugą, dlatego spokojnie udałem się za potrzebą.
Gdy wyszedłem z kabiny pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to blond włosy.
O nie...
Yoongi:
Następnego dnia wstałem niezwykle wcześnie. Na szczęście Seokjin'a jeszcze nie było. Nie wiem jakbym się wytłumaczył z tej nagości, w końcu Park opuścił mnie jakiś czas temu, zapewne powracając do swojego pokoju.
Zamrugałem kilkakrotnie powiekami, aby przyzwyczaić się do jasnego światła. Wczoraj nie miałem już siły na zasunięcie zasłon, dlatego teraz musiałem pocierpieć.
Po chwili przeniosłem się do siadu, przypominając sobie wczorajsze zdarzenia. Cudowny seks z Jimin'em, jego dłonie i usta, jego idealne ciało... i Taehyung, który wparował nam w trakcie tego seksu.
- Zabije – wyszeptałem, zaciskając dłoń w pięść.
Wiedziałem, że temu dzieciakowi krzywdy nie zrobię, potrzebowałem jakiegoś planu. Jimin zapewne wcześniej z nim porozmawia, prosząc, aby zachował to dla siebie, ale pewności nie mamy czy go w ogóle posłucha.
Dopiero pod prysznicem, zacząłem ustalać różne wersje wydarzeń. Mieliśmy dzisiaj kolejną sesję od godziny dwunastej, a była dopiero dziewiąta.
Gdzie do cholery jest Seokjin?
Jednak ten wątek na razie odrzuciłem. Chłopak powinien przyjść dobre kilka godzin temu, ale było mi to na rękę, przynajmniej nie przyłapał mnie nago z Park'iem w łóżku.
Wszystko wyjaśniło się dopiero na śniadaniu. Oczywiście nie zająłem miejsca przy maknae line i Hoseok'u, a udałem się do managerów, Seokjin'a i Namjoon'a. Wszystko mi wyjaśnili, zarówno swoje zniknięcie, jak i nowe problemy związane z kolejnymi koncertami. Na razie musiałem skupić się tylko na tym, zapominając o Park'u i sprawie z Taehyung'iem. Później na pewno nadarzy się okazja do rozmowy.
Sesja mnie mocno wykończyła. Pięć nowych kolorów włosów w jednym dniu, ciągłe przymiarki i zmiany ubrań, liczne koncepty i podróże po całym mieście oraz nagrania. Pod koniec dnia miałem już wszystkiego dosyć. Przynajmniej załapałem się na sesję z Jimin'em, podczas której spędziłem z nim trochę czasu. Oczywiście jako trzecie koło dodali nam najmłodszego Kim'a, a po takiej mieszance jedyne czego potrzebowałem to moje łóżko i kawa.
Niestety, po powrocie do hotelu, przypomniałem sobie o moim planie, który pomimo zmęczenia musiałem zrealizować. Czekałem pod restauracją, aż Taehyung pomyśli, że wróciłem do swojego pokoju. Widziałem, że przez cały dzień starał się nie opuszczać Jungkook'a na krok, myśląc, że to do niego się wybiorę.
Trochę się pomyliłeś, Kim.
Uśmiechnąłem się do siebie wrednie, kierując już za nim do łazienki. W środku poczekałem aż opuści kabinę, aby w końcu móc zamienić z nim „słówko".
- Pukać cię nie nauczyli, Taehyung? – Od razu złapałem go za koszulkę, mierząc morderczym spojrzeniem. Nie, nie zamierzałem go skrzywdzić, raczej nastraszyć, chociaż wiedziałem, że na nim to niezbyt zadziała. – Wiedz, że jeśli komukolwiek piśniesz choć słowo, postaram się, aby twój chłopak jeszcze gorzej cierpiał – zacząłem, przyznając się do tego, co zrobiłem Jeon'owi. Jeśli do tej pory tego nie zauważył, to jest na tyle głupi, by nie mówić o czymkolwiek managerom, czy też Jimin'owi. – Może tak powiedzieć Hobeom'owi, albo Bang'owi, że Jungkook nie chce ze mną współpracować? Oni na pewno lepiej się nim zajmą. – Wiedziałem, że Ci dwaj również potrafili utemperować maknae, zabierając mi przy tym całą zabawę.
Jungkook:
Nadal było mi przykro z powodu tego pocałunku. Coraz częściej przyłapywałem się na myśleniu o Taehyung'u w całkowicie innych kategoriach. Nie wiem dlaczego, ale poczułem nagłą potrzebę dowiedzenia się czegoś o miłości i... o... i o tym, co zrobiliśmy w Japonii. Żaden z hyungów nie wiedział o naszym związku, dlatego byłem bezpieczny w tych tematach. Na pewno uznają to za pytania ciekawskiego maknae, który jeszcze w tym roku kończy dwudziestkę, a tak naprawdę nigdy nie miał dziewczyny... Oczywiście nie licząc jednej z przedszkola, z którą nawet nie byłem na randce.
Cały następny dzień próbowałem się go pozbyć. Tak jak zazwyczaj lubił też posiedzieć z Jimin'em, dając mi tym samym chwilę wytchnienia, tak dzisiaj nie opuszczał mnie na krok. Nawet do łazienki nie mogłem pójść sam, szatyn towarzyszył mi nawet tam. Możliwe, że miało to jakiś związek z jego wczorajszymi słowami, jednak bardziej niż o złego Yoongi'ego, martwiłem się o nasze relacje.
Dopiero pod wieczór nadarzyła się idealna okazja do rozmowy z hyungami. Niestety siedziałem przy stoliku z Jimin'em, którego Taehyung zawołał pomimo moich protestów. Nie chciałem znosić kolejnych komplementów, propozycji randki, czy też niepotrzebnego dotykania, jednak dzisiaj Park odpuścił sobie te tematy.
Coś się stało? W końcu będę miał spokój? Nie, nie łudź się, Kookie, zapewne szykuje już jakąś chamską akcję... i do tego na scenie. Chociaż... czy on nie jest teraz z Yoongim? Sam nie wiem.
Westchnąłem sam do siebie, zabierając się już za mój deser. Wiedziałem, że to nieładnie nosić czapkę przy stole, jednak różowe pasemka, których jeszcze nie zdążyłem się pozbyć z grzywki, raziły w oczy, dlatego musiałem je jakoś ukrywać. Przynajmniej zostały zrobione sprejem, dzięki czemu nie będę musiał wyzywać swojego odbicia przez następny tydzień.
Chwilę zbierałem się z rozpoczęciem tego tematu, kontynuując opowiadanie mojej historii z dzieciństwa, kiedy to w wieku pięciu lat, uciekłem z domu, wybierając się na pobliską plażę i znajdując tam martwe ptaki. Oczywiście była to opowieść z kategorii: „obrzydzić Jimin'owi jedzenie", dlatego postarałem się o wszelkie szczegóły i z wrednym uśmieszkiem dodawałem coraz to nowsze elementy, czekając aż Taehyung zniknie mi z pola widzenia.
- Hyung, w ilu byłeś już związkach? Całowałeś się, prawda? A miałeś kiedyś chłopaka? Bo nie wyglądasz mi na czystego hetero... Uprawiałeś seks, no nie? Opowiedz mi jak to jest. Iiii czy to boli? – Zasypałem go pytaniami, raczej się nie przejmując ich treścią. Taehyung'owi nigdy bym takowych nie zadał, zresztą, on nie miał doświadczenia w tych sprawach, za to Park miał i to pewnie spore.
Odłożyłem łyżkę, z którą męczyłem się od dobrych dziesięciu minut. Nie byłem przyzwyczajony do jedzenia sztućcami, to strasznie niewygodne, ale w tej restauracji nie serwowali raczej naszych dań, dlatego musiałem się zadowolić jakimś mięsem i lodami.
Posłałem mu szeroki uśmiech, oczekując szczerych odpowiedzi i wpatrując się w niego zawzięcie.
Jimin:
Dzisiejsza sesja dała nam nieźle popalić. To ciągłe bieganie, przebieranie, makijaż zmieniany setki razy... Stanowczo lepiej czuję się na scenie, niestety to też była część naszej pracy, więc spełniałem moje obowiązki najlepiej jak potrafiłem. Jedyne co mnie trzymało przy siłach to możliwość podziwiania Yoongi'ego. Nie ważne, jak wiele różnych odsłon siebie dzisiaj prezentował, we wszystkich wyglądał niesamowicie. Choć i tak najbardziej lubiłem, kiedy miał na sobie bluzę, okulary i słuchawki podczas pracy w studio nad nową piosenką. Był wtedy taki zwyczajny, naturalny. Prawdziwy Min Yoongi. No, nie liczę oczywiście momentów, gdy był nagi, ale to już inna sprawa...
Cieszyłem się, gdy ten dzień już dobiegł końca. Nareszcie mogliśmy spokojnie usiąść i coś zjeść. Trochę mi podcięło skrzydła, gdy nie mogłem wykorzystać tego czasu na spędzenie go z Sugą, jednak towarzystwo moich przyjaciół też jest w porządku. Oczywiście przy naszym stoliku było bardzo wesoło, jak zawsze, gdy maknae line i Hobi-hyung zbierali się razem. Co prawda nasz maknae robił wszystko, by odechciało mi się jedzenia opowiadając o jakże uroczych wspomnieniach z dzieciństwa, przez które nawet Hoseok zrobił się lekko zielony na twarzy. Poklepałem przyjaciela po ramieniu łącząc się z nim w cierpieniu, jednak nagła seria pytań z ust Jungkook'a całkowicie mnie zaskoczyła. Co temu dzieciakowi nagle strzeliło do głowy, by pytać o takie rzeczy?
- Jungkook... - potrzebowałem chwili, by ułożyć jakieś logiczne odpowiedzi. - Wiesz... Ja nigdy nie liczyłem moich partne... dziewczyn. No i całowałem się nieraz... Ale...
Podrapałem się w kark. Nie dość, że młodszy zadał mi takie krępujące pytania, to jeszcze nasz hyung siedział teraz z nami.
- No i owszem, piep... Znaczy, uprawiałem seks.
Wziąłem jeszcze jeden oddech. Jakoś nie potrafiłem odmówić mu udzielenia odpowiedzi na te pytania. Moja słabość do maknae działała przeciwko mnie. Nawet jeśli już go nie kochałem jak jeszcze niedawno, to jakiś tam skrawek uczucia do niego spał gdzieś na dnie mojego serca.
- A co do chłopaka, to owszem mam. Znaczy miałem!
Czułem, że robię się czerwony.
Gratulacje Jimin. Może mu w szczegółach jeszcze opowiesz, co robiłeś z Yoongi'm w nocy? Ale... Tae mu nic nie mówił? To coś nowego. Chwileczkę... Przecież Tae mówił wtedy w studio, że on i Jungkookie... O rany!
- Dlaczego mnie o to pytasz? - zapytałem odbijając tę piłeczkę w jego stronę. - Czyżbyś chciał coś z kimś zrobić? - zapytałem posyłając mu szeroki uśmiech mówiący "WSZYSTKO WIEM!".
Taehyung:
Byłem po prostu przerażony. Cały dzień tak dobrze mi szło, by się na niego nie natknąć. I na koniec taki błąd! Mogłem poprosić Hobi'ego, by ze mną poszedł! Ale lepiej, że to mnie dorwał, niż mojego króliczka...
Nie zdążyłem zareagować, a już był przy mnie. Czułem, jakbym pod wpływem jego spojrzenia się kurczył.
- Hyung, to nie było tak... - starałem się wytłumaczyć, jednak jego kolejne słowa mnie zmroziły. Yoongi otwarcie przyznał się, że Jungkookie cierpiał właśnie przez niego. Poczułem, jak ogarnia mnie szał. O ile wcześniej się tego tylko domyślałem, tak teraz dostałem odpowiedź. W przypływie wściekłości wymierzyłem szybkiego i mocnego kopniaka prosto w delikatną nogę Sugi. Tyle wystarczyło, bym się od niego uwolnił.
- Jak śmiałeś go ruszyć? - zapytałem zaciskając pięści. - Co on ci takiego zrobił?! To jego wina, że Jimin wolał jego, a nie ciebie?! Jakim prawem go karzesz, hyung?! To tylko dziecko!
Z tej złości w moich oczach pojawiły się łzy. Otarłem je szybko patrząc na skrzywionego w bólu chłopaka.
- I co?! Myślisz, że to teraz tak zostawię?! Zapomnij! Gdy tylko Jimin się o wszystkim dowie, to sądzisz, że będzie chciał cię jeszcze kiedykolwiek widzieć?! Jak mogłeś?! Myślisz, że BTS będą dalej funkcjonować, jeśli pozbędziesz się naszej dwójki?! Spróbuj, a wtedy pójdziesz na dno razem z nami!
Nie potrafiłem się już hamować. To była jedna z tych chwil, gdzie uroczy Taehyung nie istniał. Chciałem dodać coś jeszcze, ale starszy zdążył się pozbierać. Ledwo dałem radę stamtąd uciec, natychmiast udając się biegiem do restauracji. Zatrzymałem się dopiero przy stoliku, gdzie panowała jakaś dziwna atmosfera, jednak nie zwracałem na to uwagi. Chłopcy spojrzeli na mnie zdziwieni. Mogłem wypowiedzieć tylko cztery słowa:
- Kto cię uderzył, Jungkookie?
Jungkook:
Nie dość, że ten temat był dla mnie trochę krępujący, to jeszcze chłopak opowiadał to w tak zabawny sposób. Zażenowanie szybko przerodziło się w rozbawienie, szczególnie kiedy widziałem jego próby ukrycia prawdy.
Dziewczyny, huh? No chyba nie sądzę.
Jednak nie przerywałem mu ani razu, wymieniając się spojrzeniami z Hobi hyung'iem, który również miał z tego niezły ubaw. Co jakiś czas kopaliśmy się pod stołem, robiąc przy tym dziwne miny i wskazując na Park'a.
Masz chłopaka? No pewnie, wiedziałem! Teraz mogę mieć na ciebie haka. To Yoongi, prawda?
Starałem się wyłapać odpowiedzi na moje ostatnie pytania, jednak tylko na nie ich nie otrzymałem.
- Hy... - Już chciałem ponownie powtórzyć przedostatnie z nich, jednak chłopak przerwał mi, dochodząc do najgorszego możliwego wniosku, czyli DO PRAWDY.
Moje policzki od razu zrobiły się czerwone. Przełknąłem ślinę, wędrując wzrokiem po swoim deserze i chcąc się z tego jakoś wywinąć.
On nie wie, możesz skłamać, w końcu jesteś tylko ciekawskim dzieckiem, Jeongguk.
- Dlaczego? Po prostu nigdy nie poznałem odpowiedzi na te pytania – odezwałem się w końcu, posyłając mu niewinny uśmiech i wzruszając ramionami. – Jestem za mały, żeby robić takie rzeczy, dlatego pytam się hyungów jak to jest... Namjoon hyung zapewne streściłby mi wszystko z wszelkimi szczegółami, tak samo jak Ty, Hobi hyung – dodałem, patrząc na rozbawionego Jung'a. – Taehyung nic nie wie na ten temat, a ty, wydajesz się posiadać sporą wiedzę, skoro próbujesz ją wykorzystać w kontaktach ze mną – wyjaśniłem, nie patyczkując się z tym wrednym osobnikiem.
Jednak zanim rudowłosy jakkolwiek odpowiedział na moje słowa, z łazienki powrócił mój chłopak, lekko przerażony.
Co się stało? O co chodzi, Tae? Czyżby Yo... Nie, to niemożliwe, przecież poszedł do siebie, byłeś bezpieczny...
Wiedziałem, że szatyn wszystko słyszy, dlatego nie powiedziałem tego na głos, za to on zadał mi pytanie, które zmroziło mi krew w żyłach.
- Ja... - Zdołałem tylko wyszeptać, wpatrując się niego i rozchylając lekko usta, tak jak to miałem w zwyczaju, kiedy coś mocno rozważałem. – Nikt... Hyung, to... - Ponownie przerwałem, zerkając na Jimin'a i Hoseok'a, którzy przysłuchiwali się naszej rozmowie.
Tae, nie tutaj, nie przy nich, proszę Cię, on mnie zabije.
Zanim zdążyłem poprosić go o opuszczenie restauracji, za szatynem pojawił się pewien blondwłosy potwór, którego obecność przyprawiła mnie o gęsią skórkę.
Yoongi:
Młodszy okazał się sprytniejszy. Jednak właśnie tego się po nim spodziewałem. Taehyung nie był taki głupi jak Jungkook, nie dał sobą manipulować, ale raczej nie zdawał sobie sprawy o swojej pozycji w tej piramidzie.
Syknąłem, kiedy uderzył w moją nogę. Starałem się nie okazać cierpienia, które mi zadał, chociaż moja ręka automatycznie się od niego oderwała.
Słuchałem jego wywodu, uśmiechając się lekko.
Jesteś idiotą i niczego nie wiesz. Idź, pędź do niego, Jungkook i tak niczego nie powie.
Dałem mu chwilę na opuszczenie tej łazienki i powiedzenie wszystkiego maknae. Miałem plan „B", a nawet „C" i „D", dlatego niczym się nie martwiłem.
Powoli rozmasowałem uszkodzone miejsce, zaraz nieco poprawiając włosy w lustrze, uśmiechając się do siebie i w końcu stąd wychodząc.
Dotarłem do Taehyung'a, nie zwracając uwagi na resztę i po prostu kładąc mu rękę na ramieniu.
- Pamiętaj, że od zawsze byłeś tylko na dostawkę. Visual nie ma za dużo do gadania, jesteś nawet niżej od maknae, bo twój wokal jest naprawdę słaby – wyszeptałem mu na ucho, uśmiechając się do reszty i zaraz stamtąd odchodząc.
Byłem pewien, że nikt poza nim tego nie usłyszał, dlatego grzecznie opuściłem ową restaurację, zostając w lobby i czekając na rozwój sytuacji. Kto pierwszy stamtąd wybiegnie? Jungkook czy Taehyung? A może jednak Jimin?
Jimin:
Próba tłumaczenia się maknae na niewiele się zdała. Łatwo mogłem wywnioskować, że Tae nie powiedział mu o tym, że znam ich tajemnicę. Już miałem mu to wytknąć, gdy naszą rozmowę przerwał nie kto inny, tylko właśnie nasz kosmita. I to słowami, które sprawiły, że moje oczy otworzyły się szeroko z przerażenia.
Ktoś uderzył Jungkook'a? Kto?!
Szok spotęgowało wejście Yoongi'ego. Jego zachowanie, wyszeptane słowa, których żaden z nas, siedzących przy stoliku, nie mógł usłyszeć. O co tu chodziło? To jakiś żart?
- Hyung... - zacząłem cicho, ale mój chłopak już odwrócił się i opuścił pomieszczenie. Skierowałem wzrok na przyjaciela, który momentalnie stracił wszystkie kolory na twarzy.
- Tae, co tu się dzieje?
Taehyung:
Największy cios nie zabolał mnie tak, jak słowa Sugi. Więc tym byłem w zespole. Nikim. Tylko, jak sam ujął ,,na dostawkę". Już chciałem wybiec stamtąd, zwłaszcza, że Jungkookie nadal miał zamiar udawać, że nic mu się nie stało, zamiast w końcu powiedzieć prawdę.
Gdy pytanie mojego rówieśnika zabrzmiało w moich uszach wróciło mi racjonalne myślenie. On nic nie wiedział. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo niebezpieczny jest Yoongi.
- Jungkookie, Jimin, chodźcie ze mną - poprosiłem tylko, po czym odwróciłem się nawet nie patrząc, czy idą za mną. Wiedziałem, że to zrobią, w czym utwierdziły mnie kroki, które słyszałem za sobą.
W momencie wejścia do lobby od razu spojrzałem na Yoongi'ego, który stał pewny siebie i patrzył prosto na mnie. Szybko przyjrzałem się całemu pomieszczeniu. Było tu niewiele osób, ale dzięki temu mogliśmy w pewnym stopniu być bezpieczni. Przecież Suga nic nie zrobi przy ludziach. Poczekałem, by Kookie i Jimin do mnie dołączyli, po czym ruszyłem prosto do hyung'a. Podjąłem decyzję. Skoro byłem tak mało ważnym elementem tego zespołu, to nic mnie już nie obchodziło, czy w nim zostanę. Ułożyłem sobie plan. Jeśli Jimin dowie się prawdy, to prawdopodobnie zaopiekuje się moim króliczkiem i dzięki temu będzie bezpieczny. A ja mogę odejść. Jeśli w tej wojnie ma być ofiara, to niech będę nią ja, a nie mój chłopak.
- Hyung – powiedziałem, na tyle cicho, by nikt obcy nas nie słyszał, ale jednocześnie na tyle głośno, by żadne słowo nie zostało przegapione przez moich towarzyszy. - Daję ci ostatnią szansę. Powiedz Jimin'owi prawdę o tym, co stało się prawie miesiąc temu, a przestaniemy sobie wchodzić w drogę raz na zawsze. Sam zrezygnuję, gdy tylko wrócimy do Korei. Ale powiedz prawdę.
Jungkook:
Czułem się okropnie. Szczególnie kiedy do restauracji wkroczył Yoongi, szepcząc coś Taehyung'owi na ucho. Po jego złowieszczym uśmiechu oraz przerażeniu, pomieszanym ze smutkiem, mojego chłopaka, łatwo mogłem stwierdzić, że albo go zastraszał, albo obraził. Miałem ochotę wstać i w końcu uderzyć go za te wszystkie przykrości i wymierzone kary, jednak jak zwykle, nie potrafiłem się ruszyć, wpatrując tylko w oddalającego się już, blondyna.
Kiedy Taehyung rozkazał nam ruszyć za nim, by zapewne wyjaśnić wszystko z Min'em, moje nogi na chwilę odmówiły mi posłuszeństwa. Dopiero ręka Park'a jakoś pomogła mi wyjść z tego transu.
Bałem się, nie tylko Yoongi'ego, ale i mojego Kim'a. Zataiłem przed nim prawdę, nie przyznałem się do tego, co zrobił mi Min. I choć wiedziałem, że V mnie nie uderzy, to przecież może się na mnie obrazić i przestać do mnie odzywać, a nawet ze mną zerwać. Nie wiem czy w obecnej sytuacji wytrzymałbym taki stan rzeczy.
W lobby zastaliśmy blondyna, który zapewne czekał aż opuścimy restaurację. Tylko po co? Liczył na tak nieprzyjemną konfrontację? Cieszyły go konflikty pośród przyjaciół? To nie miało sensu, przecież jesteśmy zespołem, powinniśmy się wspierać, a nie ze sobą sprzeczać.
Yoongi:
Nie mogłem się doczekać aż Kim w końcu tutaj zawita. Niestety wziął ze sobą resztę maknae line, przez co musiałem sobie odpuścić niektóre z moich planów, a słowa dobrze dobierać.
Skrzyżowałem ręce na torsie, śmiejąc się z tego, co powiedział tuż po przyjściu. On chyba niezbyt wiedział jak to wszystko funkcjonuje.
- Podpisałeś kontrakt, głupi dzieciaku, musiałbyś zapłacić za to sporą karę, której nie jesteś w stanie uzbierać nawet przez całe swoje życie. – Jednak zanim zdołałem się rozkręcić, moją wypowiedź przerwał maknae.
- Co? Hyung? „Zrezygnować"? Chodzi o zespół? Nie, nie pozwalam Ci. To była moja wina, to ja zawiniłem – zaczął, podbiegając do tego półgłówka i wtulając się w jego bok.
Wywróciłem oczami, naprawdę nie mając ochoty na takie ckliwe sceny.
- Słuchaj maknae, Taehyung. Sam powiedział, że to jego wina, więc sprawa rozwiązana, możemy to zamknąć i rozejść się do swoich pokoi. – I choć wiedziałem, że Kim tak łatwo nie ustąpi, to zaproponować nie zaszkodzi.
Ani razu nie spojrzałem w stronę Jimin'a. Zdawałem sobie sprawę z jego obecności, jednak nie potrafiłem przenieść na niego wzroku. Wiedziałem, że to mnie zniszczy. Jungkook był dla niego wszystkim. Nawet jeśli stłumiłem jego uczucie do maknae, to miałem świadomość, że nie na długo. Kiedy pozna prawdę, zapewne ze mną zerwie i już nigdy mi nie zaufa.
Jimin:
Idąc za Tae miałem w głowie mętlik. Tysiące pytań, które pojawiały się z prędkością światła w mojej głowie domagały się natychmiastowej odpowiedzi. Jednak gdy usłyszałem słowa przyjaciela było jeszcze gorzej. Jaką prawdę? Co się stało? Dlaczego Tae ma odejść? Poczułem, że się trzęsę.
- Hy... - już zacząłem chcąc cokolwiek usłyszeć od Sugi, jednak jego kpiący ton głosu mnie przed tym powstrzymał.
Wydawał się w tej chwili taki obcy. Jakby to nie był mój Yoongi.
Taehyung:
Nie wierzyłem w to, co usłyszałem. Mój króliczek wziął całą winę na siebie. Myślałem, że nogi się pode mną ugną. Jednak nic nie dałem po sobie poznać, przytulając chłopaka do siebie. Nadal byliśmy w miejscu publicznym, więc nie mogłem sobie pozwolić na nic więcej.
- Jungkookie, więc powiedz nam. Co takiego zrobiłeś, że zasłużyłeś sobie, by przez dwa tygodnie ukrywać ranę na brzuchu toną podkładu i pudru? Czym sobie zasłużyłeś, by przez tyle czasu krzywić się przy każdym zgięciu czy gwałtowniejszym ruchu?
Ton mojego głosu był zimny. Nie potrafiłem teraz już nic zrozumieć. Dlaczego jest taki uparty? Czemu ciągle ucieka, zamiast dać sobie pomóc?
Jungkook:
Paplałem wszystko, co mi ślina przyniosła na język. Nie mogłem pozwolić, żeby Taehyung od nas odszedł, żeby mnie zostawił... Zespół był dla mnie wszystkim, a ostatnio również Kim zajmował bardzo ważne miejsce w moim życiu.
- Tak się zdarza, przecież to było nic – skłamałem, chociaż moje serce krwawiło. Takich ran miałem o wiele więcej. Na nogach i rękach, na plecach. Zawsze usprawiedliwiałem się ćwiczeniami i bliskimi spotkaniami z ostrymi przedmiotami, które wykorzystywałem w różnych sztukach walki. Taka cena sławy.
Naprawdę nie chciałem nikogo okłamywać, jednak musiałem zrobić wszystko, aby V odpuścił sobie tę sprawę. Za kilka dni poszedłbym do szpitala, może dostał jakieś leki i wszystko znów byłoby jak dawniej.
- Proszę Cię, nie zaczynaj z nim, nie odchodź, nie wytrzymam tutaj sam – wyszeptałem, powstrzymując łzy, cisnące się do moich oczu. Nie miałem zamiaru płakać, nie przy hyungach. Na takie słabości nie było miejsca w moim życiu, dlatego przestałem to robić już jakiś czas temu.
Yoongi:
Uważnie słuchałem słów maknae, znów chcąc zareagować w odpowiednim momencie. Na szczęście nadal brał całą winę na siebie, przez co nie mogłem powstrzymać zadowolonego uśmiechu.
Dopiero po chwili ponownie przypomniałem sobie o obecności Jimin'a, dlatego przeniosłem w końcu na niego swój wzrok.
Wiedziałem, że nie wytrzymam, jego widok sprawiał, że cała moja złość, wszystkie wątpliwości i chęć zemsty na Taehyung'u i Jungkook'a, ustępowały miejsca jego imieniu.
Nie wiedziałem co powiedzieć, cała moja pewność siebie nagle uleciała. Przy nim byłem innym człowiekiem. Nie Min Yoongim z kontaktami i podłym charakterem, a zwykłym zakochanym chłopakiem, który nie potrafi się przyznać do błędu i próbuje go naprawić kolejnymi błędami.
- Jiminnie... - zacząłem, jednak mój głos zawisł w powietrzu. Chyba po raz pierwszy w życiu nie wiedziałem co powiedzieć. Co sobie o mnie pomyślał? Komu uwierzył?
Powiedz coś, odezwij się...
Patrzyłem na niego błagalnie, robiąc krok w jego stronę i badając jego reakcję.
Jimin:
Nic już nie rozumiałem. Zamiast otrzymać jakieś wytłumaczenie tego wszystkiego naszło mnie tylko więcej wątpliwości. Najbardziej w tym wszystkim przerażały mnie dwie rzeczy. Pierwszą była zaciętość Tae. Gdy powiedział o ranie Jungkook'a miałem ochotę go do siebie przytulić i wypytać o wszystko, co się stało. Jednak to nie ja miałem do tego prawo, lecz V. On był jego chłopakiem. Co nie zmieniało faktu, że martwiłem się o maknae. Próbowałem znaleźć sens w tym, co mówił mój przyjaciel. Już raz próbował mnie skłócić z Yoongi'm. Czy i tym razem to było jego celem? Ale dlaczego? Czy wykorzystywał Jungkook'a, by znów nas poróżnić?
Nawet bym uwierzył w to, gdyby nie reakcje Yoongi'ego na całą tę sytuację. Ani razu nie zaprzeczył temu, co powiedział Tae. Mało tego, jego twarz, którą ciągle obserwowałem wyrażała radość z tego, co się działo. I to była ta druga przerażająca mnie rzecz.
Ten uśmiech zniknął w momencie, gdy mój chłopak spojrzał na mnie. Jakby cała jego stanowczość w jednej chwili uleciała. Czy właśnie zdał sobie w pełni sprawę z mojej obecności?
Zadrżałem, gdy powiedział moje imię, ale nie ruszyłem się ani o milimetr, gdy zrobił krok w moją stronę. Jeśli w nocy bałem się do niego iść tylko dlatego, że nie wiedziałem co mnie czeka, tak teraz pierwszy raz naprawdę bałem się jego. Mojego Yoongi'ego. I jedyne co miałem ochotę zrobić to uciec.
Taehyung:
A więc mój króliczek podjął decyzję. Nawet w takim momencie nie stanął po mojej stronie, nadal uparcie twierdząc, że to wszystko nie jest tak jak myślę. Jednak nie mogłem mu uwierzyć. Nie, kiedy znałem prawdę powiedzianą mi wprost od sprawcy cierpienia młodszego.
- Nie wierzę.
Tylko tyle byłem w tej chwili w stanie wyszeptać i opuściłem ręce, które próbowały pocieszyć maknae. Stałem w zupełnym bezruchu przez dłuższą chwilę zupełnie zapominając o obecności Sugi, Jimin'a, czy innych ludzi w tym lobby. Liczyło się tylko to, że Jungkook mi nie ufał i nie chciał mojej pomocy. Poczułem, jak w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Pozwoliłem swobodnie wypłynąć słonym kroplom na moje policzki. Nie powinienem tutaj być. Nie byłem nawet w stanie obronić mojego króliczka przed Yoongi'm. Po raz kolejny to on wygrał udowadniając mi, jak wielkim jestem zerem.
- Nie wierzę - powtórzyłem tak cicho, że sam zastanawiałem się, czy na pewno to powiedziałem, czy po prostu głośniej wypuściłem powietrze z płuc.
Yoongi:
Niestety chłopak nic nie powiedział. Po ujrzeniu na jego twarzy lekkiego przerażenia, nie miałem wątpliwości do tego, że naprawdę byłem potworem, którym czasami zdarzyło się mnie nazwać Jungkook'owi. Nie wiedziałem czy zasługiwałem na kogoś takiego jak Jimin, nie wiedziałem również czy mogę postawić kolejny krok w jego stronę.
Co jest z tobą, Yoongi? Znów porzucasz wszystkie swoje przekonania dla tego dzieciaka? Nie jest tego wart, przesadzasz.
Mój zdrowy rozsądek walczył właśnie z sercem, które kazało mi wyznać prawdę.
- Jimin, porozmawiajmy na spokojnie w którymś z pokoi. Lobby nie jest do tego odpowiednim miejscem – zacząłem niezwykle łagodnym głosem. Wiedziałem, że ma teraz mętlik w głowie, próbując poskładać to wszystko w jedną całość. Nie zbliżałem się już do niego, obawiając się, że wykona krok do tyłu.
Jungkook:
Słowa Taehyung'a były dla mnie jak nóż wbity w serce, a ręce, które oderwały się od mojego ciała, sprawiły, że jeszcze mocniej się w niego wtuliłem.
- Nie, Tae, proszę nie rób tego... nie... - Byłem w tej chwili żałosny, powoli naprawdę się rozklejając. Zaplanowałem sobie z nim całą przyszłość, nie mógł mnie teraz zostawić. Mieliśmy zamieszkać wspólnie w Busan, kupić sobie domek przy plaży i kilka psów, mieliśmy być już zawsze razem, obiecał mi.
- Obiecałeś, Tae... - wyszeptałem po chwili, nadal nie mając zamiaru go puszczać.
Jednak czy moje słowa miały jeszcze jakieś znaczenie? Chłopak już chyba podjął decyzję.
Po chwili poczułem coś mokrego na swoim czole. Zerknąłem do góry, widząc zapłakanego Kim'a. Ten obraz ponownie złamał mi serce.
- Nie, nie, nie, nie płacz, proszę, nie... nie wolno Ci się smucić, dodatkowo z mojego powodu. – Mój głos zaczynał brzmieć bardzo żałośnie, jednak nie chciałem, aby mój chłopak płakał, tak bardzo tego nie chciałem.
Chwyciłem jego twarz w dłonie, wpatrując się w jego oczy i pospiesznie wycierając te łzy swoimi kciukami.
- Hyung, wiesz jak bardzo Cię kocham... nie przeżyję bez swojej ulubionej piosenki – wyznałem mu, ponownie się w niego wtulając, by nie mógł ode mnie uciec. Krzywda fizyczna, którą do tej pory wyrządzili mi liczni hyungowie, była niczym w porównaniu z tą, którą zadał mi mój Kim. Zazwyczaj starałem się być silny, ale w takim wypadku było mi naprawdę ciężko.
Jimin:
Patrzyłem ciągle na Yoongi'ego walcząc sam ze sobą. Część mnie kazała natychmiast uciekać. Druga - rzucić się w ramiona chłopaka i prosić, by zaprzeczył temu wszystkiemu.
Słysząc propozycję Sugi odnośnie rozmowy, niepewnie kiwnąłem głową na znak zgody.
Nie odkładajmy trudnych rozmów. Dasz sobie radę Jimin.
- Chodźmy, hyung - szepnąłem tylko. Powoli odwróciłem się i lekko chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę windy.
W tym małym pomieszczeniu starałem się stać tak, by nie dotykać go. Trzymałem lekki dystans, choć bałem się, że to może go tylko bardziej zdenerwować. A co się wtedy ze mną stanie?
Zatrzymaliśmy się przed pokojami. Nie miałem ze sobą karty do drzwi, gdyż wychodziłem z Hoseok'iem i tylko on ją brał. Dlatego zaczekałem, by Suga wpuścił nas do swojego. Gdy wszedłem zatrzymałem się na moment koło drzwi. To raczej był instynkt przetrwania. Potrzebowałem miejsca, z którego mogłem się szybko ewakuować.
Jimin... Przecież to twój Yoongi. A zachowujesz się, jakbyś trafił do pokoju z psychopatą...
Ta myśl pchnęła mnie do wejścia głębiej. Zatrzymałem się ponownie na środku pokoju i odwróciłem twarzą do chłopaka.
- Jeśli naprawdę go uderzyłeś, podaj mi ku temu naprawdę dobry i prawdziwy powód - powiedziałem cicho, nim zdążył się odezwać. - A jeśli nie... to po prostu mnie przytul.
Taehyung:
Mój króliczek cierpiał. Widziałem to w jego wielkich smutnych oczach. I tym razem to ja byłem powodem jego cierpienia. Za późno zdałem sobie z tego sprawę. Moje dłonie ponownie odnalazły drogę do jego ciała. Jedną położyłem na tyle jego głowy, drugą objąłem w pasie, przysuwając go mocno do siebie.
- Przepraszam, Jungkookie. Tak strasznie cię przepraszam - szeptałem w jego włosy, płacząc jeszcze bardziej. - Nie zostawię cię. Nigdy, naprawdę. Jesteś dla mnie wszystkim.
Szeptałem mu całą litanię obietnic i zapewnień, które od tej pory miały się stać moim świętym, nie do złamania prawem. A pierwszym punktem tego kanonu było: ,,Nigdy więcej go nie skrzywdź".
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top