11
Jimin:
Koncert to taki miły czas w życiu idola, kiedy może się cieszyć z tego, kim jest. Stojąc na scenie i widząc te wszystkie twarze ludzi, którzy są tutaj dla ciebie, czujesz coś, co jest nie do opisania, nawet najpiękniejszymi słowami. A jeśli razem z tobą są twoi przyjaciele, masz namiastkę raju, a wszystkie zmartwienia na te kilka godzin odchodzą w zapomnienie. Tak przynajmniej było jeszcze na ostatnim koncercie. A teraz?
W tak krótkim czasie wszystko wywróciło się do góry nogami. Już nie byłem ja i reszta BTS. Teraz razem ze mną tańczyli i śpiewali nie tylko przyjaciele, ale mój chłopak, eksmiłość oraz były przyjaciel. Wszystko się tak bardzo skomplikowało...
O tym wszystkim myślałem w drodze powrotnej do Korei. Tym razem usiadłem razem z Hobi'm, by po pierwsze nie wzbudzać jeszcze większych podejrzeń, które prawdopodobnie zaprzątały głowę najstarszego hyung'a, a po drugie, by dać sobie czas właśnie na te przemyślenia. Przy Yoongi'm to było niemożliwe. Skupiałem się ciągle na jego twarzy, marząc o kolejnym pocałunku, jego dłoniach na moim ciele... Czyli o wszystkim, co nie pozwalało mi się skupić.
Najbardziej jednak martwiła mnie nadal kwestia V. Mój rówieśnik był ważnym elementem mojego życia. A teraz go straciłem. Ale czy byłem na niego zły? No właśnie nie bardzo. Bo czy tak naprawdę zrobił coś złego? Owszem, pocałował Sugę. Tak, próbował mnie z nim skłócić. Ale czy mam prawo go osądzać? Jeśli naprawdę kochał mojego chłopaka, to mogłem mu jedynie współczuć niespełnionej miłości. A jeśli za tym kryło się coś innego? Jeśli... Jeśli to Jungkook go prosił, by wszedł między nas?
Przestań Jimin, maknae to nie obchodzi. Nigdy nie byłeś dla niego kimś więcej niż kumplem z zespołu. Po prostu lubisz sobie wmawiać, że było inaczej.
Westchnąłem do swoich myśli.
Czyż nie jestem generatorem problemów tego zespołu?
Taehyung:
Po wspólnie spędzonej nocy nie mieliśmy z Jungkook'iem za wiele do powiedzenia sobie nawzajem. Rano, gdy już się obudził powiedziałem tylko ,,Dzień dobry mój Jungkookie" i pocałowałem go w nosek z uśmiechem. O ile takie gesty były dla nas normalne, o tyle teraz nabrały one nowego znaczenia. To już nie były przyjacielskie relacje.
Ciekawe, czy dla króliczka też...
Przez cały dzień martwiłem się o niego i pilnowałem, by jego uszkodzony brzuch znosił jak najmniejsze obciążenie. Noc również spędziliśmy razem. Gdy Park nas zobaczył powiedział tylko, że pójdzie spać do Namjoon'a. Nie skomentowaliśmy tego, on zresztą też nie. Ale... Wydaje mi się, że zasługuje na przeprosiny. Mimo wszystko wyrządziłem mu krzywdę. A nie chciałem, by mój przyjaciel był smutny. Postanowiłem z nim porozmawiać, gdy tylko nadarzy się do tego okazja. Teraz jednak skupiałem się na moim Kookie'm zapewniając go na każdym kroku, że go kocham. W ten sposób radziłem sobie z ogromem uczuć, którymi go darzyłem.
Szansa na rozmowę z Jimin'em dostałem już kilka dni po powrocie z Japonii. Byłem w Big Hit, bo Jungkookie chciał poćwiczyć choreografię do ,,Dope" twierdząc, że nadal nie wychodzi mu ona najlepiej, choć to raczej jego perfekcjonistyczne zapędy go w tym utwierdzały, a nie racjonalne myślenie. Nie lubiłem go zostawiać teraz samego, ale musiałem udać się do toalety. W drodze powrotnej minąłem Yoongi'ego, który wychodził właśnie ze studio. W tej krótkiej chwili zdążyłem zauważyć czerwone włosy w środku pomieszczenia. Czyli Jimin tam był. Sam. Idealna okazja do rozmowy, bo przez ostatnie dni ciągle spędzałem czas z Kookie'm, a on z Sugą. Poczekałem, by hyung oddalił się z korytarza udając, że zaciekawił mnie plakat na ścianie, po czym wszedłem do środka.
- Zapomniałeś czegoś, hyung? - zapytał wesoło, ale gdy podniósł wzrok i zamiast Sugi, którego zapewne się spodziewał, zobaczył mnie - zmieszał się.
- Cześć, Jimin – powiedziałem, siląc się na uśmiech. - Możemy pogadać?
Gdy kiwnął głową i zaprosił mnie na kanapę wiedziałem, że nie ma już odwrotu. Usiadłem więc i od razu przeszedłem do sedna.
- Jiminnie, przepraszam za tamto, co zrobiłem tobie i hyung'owi. Jest mi głupio... Ja...
Opowiedziałem mu wszystko. Wszystkie moje intencje, które mną wtedy kierowały, myśli, po prostu wszystko. Nawet o moim odwzajemnionym uczuciu do Jungkook'a, pomijając to, co się między nami wydarzyło wtedy w nocy.
- Czy możemy nadal być przyjaciółmi? - zapytałem cicho, spuszczając głowę.
Poczułem jak jego ramiona mnie otulają w szczelnym uścisku.
- Jasne, Tae. Nie gniewam się na ciebie - zapewnił mnie.
Poczułem wielką ulgę na sercu.
Yoongi:
Od niedawna wszystko się zmieniło. Ludzie przestali mnie tak denerwować, a maknae nie wadził na każdym kroku, sprawa z piosenką na szczęście sama się rozwiązała, a drugi koncert w Japonii poszedł o wiele lepiej niż pierwszy. Nie wiem czy była to zasługa Jimin'a, ale lubiłem tak myśleć. Teraz każdy utwór pisałem z myślą o nim, był moim natchnieniem i nie wyobrażałem sobie nie mieć go u swojego boku przez większość czasu. Nawet podczas pracy, chciałem czuć jego obecność. Co prawda, zarówno podczas lotu do Korei, jak i drugiej nocy w Japonii, raczej staraliśmy się trzymać od siebie z daleka, aby Seokjin nie miał dodatkowych powodów do zmartwień. Już mi wystarczy jego „teoretyczne" pytanie sprzed kilku dni, oczywiście o moją orientację. Przyjaźniłem się z nim, dlatego chętnie mu odpowiedziałem, żeby nie wtykał nosa w nieswoje sprawy, bo ja zacznę wściubiać w jego, a tego raczej by nie chciał, szczególnie po tej Japonii i tajemniczym opuszczeniu hotelu w środku nocy.
Jiminnie starał się utrzymać swój wizerunek sceniczny, nadal uganiając za Jungkook'iem. Wszystko rozumiałem, dlatego nie poruszałem tego tematu, najwyżej maknae pewnego dnia zniknie, nie widziałem w tym żadnego problemu. Zauważyłem również nową rzecz – nietypową relację tych dwóch najmniejszych dzieciaków. Jako prawa ręka lidera, starałem się przewidywać kłopoty, a Jeon i Kim właśnie je zwiastowali. Gdyby Jiminnie przyjaźnił się jeszcze ze swoim rówieśnikiem, na pewno wyciągnąłbym z niego całą prawdę, w obawie o długi język Jungkook'a. Chociaż nawet gdyby coś powiedział któremuś z hyungów, nikt nie uwierzyłby w słowa maknae, dzięki czemu zawsze mogłem wymyślić jakiś alternatywny plan, typu - pozbycie się tego dzieciaka.
W Korei znów nie miałem wystarczająco dużo czasu dla Park'a, CEO gonił nas z kolejnymi projektami i piosenkami, a zmodyfikowane układy na przyszłe gale, powoli wykańczały moje mięśnie.
Powinienem pracować umysłem, a nie ciałem.
Właśnie siedzieliśmy z Park'iem w naszym studio nagraniowym. Chłopak pomagał mi rozdzielić partie, a ja zmuszałem go do wyciągania wysokich not. Zawsze chętnie słuchałem jego głosu, był przyjemniejszy od tego Jungkook'a. I gdybym to ja miał wybierać główny wokal, to Jimin wylądowałby na owej pozycji.
Jako główny tancerz i visual również dawałby radę, w końcu jest idealny.
Uśmiechnąłem się do siebie, zaznaczając kolejny fragment tekstu i wręczając go czerwonowłosemu.
- Poćwicz od „you", a ja zaraz wrócę, dobrze? – zapytałem, wstając i całując go w głowę. Nie czekałem na odpowiedź, zaraz opuszczając to pomieszczenie. Już od dobrych dziesięciu minut pęcherz wzywał mnie do łazienki, a teraz w końcu mogłem sobie pozwolić na chwilę przerwy.
Po drodze minąłem Taehyung'a, który zdecydowanie coś kombinował. Nie miałem zamiaru tego komentować, a tym bardziej się z nim witać. Wiedziałem, że w razie czego Jiminnie sobie z nim poradzi.
Przynajmniej uspokoił się już z tą miłością.
Z taką myślą wkroczyłem do łazienki. Nie spieszyłem się, robiąc wszystko bardzo powoli. Rutynowe czynności bardzo mnie demotywowały, dlatego nie przykładałem się nawet do porządnego umycia rąk, strata czasu i energii.
W łazience zabawiłem dobre pięć minut, po których zahaczyłem jeszcze o jednego z kręcących się po budynku, managerów. Troszeczkę mi się nim zeszło. Musieliśmy omówić kilka spraw, a dodatkowo podczas otwierania jednej z kopert rozciąłem sobie skórę. Najbliższą apteczkę miałem właśnie w studio, dlatego to tam udałem się szybkim marszem, zastając w środku Taehyung'a i Jimin'a.
- Skąd ja wiedziałem, że to tutaj skończysz... - powiedziałem do głupszego z tej dwójki, posyłając mu niezadowoloną minę.
Jungkook:
Po powrocie z Japonii prawie nie opuszczałem sali ćwiczeń. Nadal wiele mi brakowało do doskonałości, szczególnie podczas wykonywania ostatnich układów. Byłem zawiedziony, o dziwo drugim dniem koncertu. Popełniłem dużo błędów, których wyeliminowanie było niezbędne. I chociaż wolałbym przesiedzieć całe dnie i noce w ramionach Taehyung'a, będąc obdarzanym kolejnymi dawkami miłości, to jednak praca i moje kochane A.R.M.Ys były najważniejsze.
Po piątej powtórce „Dope", wiązance przekleństw i trzech powtórkach „I need U", padłem wykończony na panele obok lustra, wpatrując się w sufit i prosząc już o powrót V. Chciałem zrobić sobie przerwę i poświęcić mu trochę czasu, a najchętniej wyjść z nim na jakieś lody, ewentualnie wrócić do dormu i zjeść coś dobrego. Wszystko, byle nie samotne leżenie na zimnej podłodze.
Tae, wiem, że mnie słyszysz, wracaj juuuż.
Jimin:
Gdy Tae wszedł do studio zmartwiłem się tym, o co mogło mu chodzić. Jednak po wysłuchaniu wszystkiego miałem ochotę skakać z radości. Wszystko już będzie dobrze. Ja mam Yoongi'ego, Tae ma Jungkook'a.
Widzisz? On potrafił go zdobyć, a ty nie.
Ta myśl pojawiła się w mojej głowie tak niespodziewanie, że sam siebie zaskoczyłem. Poczułem jednocześnie jakiś dziwny smutek, ale starałem się odsunąć od siebie to uczucie.
Idioto, masz Yoongi'ego. Po co ci maknae?
Nie chciałem się dołować, w końcu właśnie odzyskałem przyjaciela, co utwierdziło się jego pytaniem. Przytuliłem go do siebie, akurat w tym momencie drzwi się otworzyły i zjawił się Suga. Uśmiechnąłem się do niego radośnie, pomimo iż jego mina była nietęga.
- Przepraszam, ale nie miałem jak poćwiczyć tekstu. - Przypomniałem sobie szybko o jego poleceniu i puściłem Tae, zaraz zabierając się za kartkę.
Taehyung:
Wejście starszego trochę mnie rozproszyło, ale starałem się robić dobrą minę. Coś mi podpowiadało, że biedny brzuszek Jungkook'a może mieć jakiś związek z nim, ale nie mając żadnych dowodów nie chciałem nic mówić, zwłaszcza, że młodszy ciągle uciekał od tego tematu. Wstałem z kanapy i wyszedłem grzecznie. Mijając Sugę uśmiechnąłem się do niego tym moim słynnym kwadratowym uśmiechem.
- Zmieniłem zdanie, hyung. Nie kocham cię.
Po tych słowach ruszyłem korytarzem w stronę sali ćwiczeń, gdzie na pewno znajdował się mój króliczek. Poczułem jakąś niewytłumaczalną potrzebę, by wyjąć z kieszeni telefon i napisać do niego krótką wiadomość o treści: ,,Zaraz będę \(@ ̄∇ ̄@)/ ". Z uśmiechem schowałem urządzenie i resztę drogi pokonałem biegiem.
Na miejscu, gdy tylko zobaczyłem leżącego Jungkook'a, podbiegłem do niego wystraszony, że coś się stało.
- Jungkookie, wszystko w porządku? – zapytałem, siadając szybko obok niego wystraszony.
Yoongi:
Widziałem, że w zachowaniu Jimin'a coś się zmieniło.
Pogodzili się? Zapewne... ale dlaczego mam dziwne wrażenie, że chodzi o coś więcej?
Zignorowałem głupie wyznanie Taehyung'a, wzruszając ramionami i udając się do tej apteczki.
- Zrób to teraz, Jiminnie... - Starałem się brzmieć spokojnie, chociaż od środka mnie rozsadzało.
Dlaczego czuję, że mogło chodzić o maknae?
- Powiesz mi co Taehyung kombinuje? Bo nie wiem czy mam z nim porozmawiać, czy może udać się od razu do Bang'a.
Na szczęście rana nie była najgorsza, a ta część nadgarstka nie jest mi do niczego potrzebna. Chociaż chwila nieuwagi i może natrafiłbym na wystającą żyłę...
Muszę być bardziej ostrożny. Jiminnie ostatnio mnie skutecznie we wszystkim rozprasza...
W końcu wstałem od tej szafki, wycierając pozostałości krwi ze skóry i patrząc uważnie na czerwonowłosego. W tej czapce z daszkiem wyglądał naprawdę kusząco i gdyby nie praca, chętnie zaciągnąłbym go na naszą wspaniałą, czarną kanapę.
Uśmiechnąłem się do swoich myśli, czekając już na odpowiedzi na moje pytania.
Jungkook:
Długo nie musiałem czekać na mojego Tae, chłopak zaraz napisał mi SMS-a, którego odczytałem dopiero po doczołganiu się do torby. Zaczynałem się obawiać jego umiejętności, Kim i tak już dużo o mnie wiedział, a przez to czytanie w myślach, mógł poznać moje największe lęki, których wolałbym nikomu nie zdradzać.
Nawet nie zauważyłem, kiedy znalazł się obok mnie.
- Taetae! – wykrzyknąłem i pomimo ogólnego zmęczenia, zaraz przeniosłem się do siadu, przytulając do chłopaka i chowając głowę w zgłębieniu jego szyi, jak to miałem w zwyczaju. – Wiedziałem, że mnie usłyszysz, jesteś moim superbohaterem. Tak bardzo Cię kocham, hyung – wyszeptałem mu, nie mogąc się powstrzymać przez lekkim zgnieceniem jego ciała. Tęskniłem za nim, te kilkanaście minut rozłąki odczułem jak długie lata bez ulubionej piosenki... on był moją ulubioną piosenką, on był moją muzyką i tańcem i śpiewem...
- Bardzo Cię kocham, bardzo, bardzo, bardzo. – Nie mogłem się powstrzymać przez wypowiedzeniem tych słów, składając kilka pocałunków na jego szyi.
Jimin:
Nim zabrałem się za ćwiczenia powtórzyłem mojemu hyung'owi słowa Tae na temat jego związku z Jungkook'iem. Obserwowałem poczynania starszego z apteczką. Bardzo chciałem mu pomóc, ale Yoougi, jak to Yoongi, wolał we wszystkim być samodzielny.
- Nie wydaje mi się, by to było coś warte ingerencji, hyung – powiedziałem, na koniec posyłając mu uśmiech i w końcu zabrałem się za ćwiczenie. Powtórzyłem te same linijki kilkanaście razy pod rząd obserwując co jakiś czas Sugę. Nudziła mnie ta ciągła praca. Miałem ochotę się trochę podroczyć.
- Hyuuung... - zacząłem przeciągając samogłoskę i oblizałem wargę. - Może przedłużymy trochę naszą przerwę?
Czekałem na jego reakcję, mając nadzieję na zgodę, bo właśnie w mojej głowie formułował się szatański plan. Musiałem jakoś odciągnąć się od myśli o moich przyjaciołach. Starałem się przekonać sam siebie, że to nie jest moja sprawa.
Taehyung:
Zadowolony przytuliłem króliczka do siebie. Jednak zbił mnie z pantałyku.
- Jakie słowa, Jungkookie? - zapytałem z uśmiechem, głaszcząc jego włosy. - I ja też cię kocham - dodałem zaraz, obdarowując jego włosy deszczem pocałunków.
Wolałbym teraz posmakować jego warg, ale... Nie powtórzyliśmy tego od tamtej nocy w hotelu.
- A skoro jestem superbohaterem, to chcę pelerynę! I swój własny kostium! Będę... Super Biedronką! - Zaśmiałem się na wspomnienie jednego z odcinków Rookie King, w którym musiałem paradować w tym strasznym przebraniu.
Yoongi:
Słowa Jimin'a dały mi do myślenia. Już wiedziałem dlaczego Taehyung tak bacznie mnie ostatnio obserwuje i nie jest to spowodowane tą jego durną miłością, albo poznaniem prawdy o starciu z maknae.
A więc V i Jungkook, ta? No i dobrze, przynajmniej Kim da mi w końcu święty spokój.
Zaraz zająłem miejsce na fotelu umiejscowionym przed komputerem. Bacznie obserwowałem ćwiczenie czerwonowłosego, wiedząc, że długo tak nie wytrzyma. Nie wysłałem go na przerwę od dobrej godziny, a to wróżyło jedno... bunt, który tuż po chwili został mi sprezentowany i to w tak miłej postaci.
- Hmm? – mruknąłem, śmiejąc się tuż po tym i mając ochotę dotknąć tych jego usteczek. – Możemy, ale później nie wypuszczę Cię przez dobre trzy godziny – oznajmiłem mu, postanawiając tak łatwo nie ustępować. Ułożyłem się wygodniej w tym fotelu, poprawiając okulary i nadal nie odrywając od niego wzroku, czekałem na rozwój sytuacji.
Jungkook:
Wiedziałem, że mój Tae zgrywa się zadając to pytanie, dlatego je zignorowałem. Pieszczota, którą mnie po chwili obdarował wywołała na mojej twarzy jeszcze większy uśmiech i mocniejsze wtulenie.
- Papa mój był gościem z plombą, moja mama zaś seksbombą? Tak złożyło dziwnie się, że spłodzili właśnie mnie? - zanuciłem mu, przypominając sobie piosenkę, którą kiedyś męczył mnie Jimin. Nie wiem czy sam ją ułożył, ale często się nią chwalił.
Ty nawet w stroju biedronki wyglądałeś cudownie, Tae.
Znów przyłapywałem się na myśleniu o strasznych głupotach. Moje policzki od razu zrobiły się całe czerwony i na pewno nie zawdzięczałem tego zmęczeniu po całej godzinie tańca, ewentualnie to przez te tabletki przeciwbólowe, którymi nafaszerowałem się jakieś dwie godziny temu, oczywiście w sekrecie przed hyungami, a szczególnie moim V. Brzuch nie dawał mi spokoju, czasami zdarzało się, że miałem czarne mroczki przed oczami, jednak starałem się to ignorować. Nie miałem czasu na choroby i szpitale, musiałem dawać z siebie wszystko, by nasze fanki były zadowolone, nawet kosztem mojego zdrowia.
- Tae, poćwiczysz ze mną „Tomorrow"? Bo sam nie daję rady – poprosiłem go, nieco przyciszonym głosem. Było mi wstyd przyznać się do problemów z jakimkolwiek układem. W tym okresie promocji nie mogłem pozwolić sobie na pomyłki, a ten grafik w Ameryce wywierał na mnie ogromną presję. Musiałem wypaść doskonale, perfekcyjnie! I chciałem, żeby Taehyung mi w tym pomógł, w końcu on motywował mnie jak nikt inny.
- Iiii... tak sobie pomyślałem... może pójdziemy później na jakieś lody? Oczywiście z Sejin hyung'iem? Bo wiem, że samych nas nie puści – zaproponowałem, w końcu się od niego odklejając i posyłając mu błagalny uśmiech.
Jimin:
Przez moment rozważałem wszystkie za i przeciw zgodzenia się na ten układ.
Trzy godziny? To zabije mnie i moje gardło!
Co prawda, dzisiejszy wygląd Yoongi'ego mi wcale nie pomagał. Uwielbiam go w okularach, wygląda w nich tak seksownie... Brałbym.
Raczej to on wziąłby ciebie. Już widzę, jak nasz król swagu pozwoliłby sobie wejść w tyłek. I to dosłownie. Zaprzyjaźnij się z nową rolą, Jimin. Dobra, skup się, później pomyślisz jak powalczyć o dominację.
Niestety dla nas obu wynik mojej kalkulacji był taki, że lenistwo ze mną wygrało.
- Nie było tematu – stwierdziłem, wzruszając ramionami i wracając do ćwiczeń.
W sumie... im szybciej to skończymy, tym szybciej mógłbym to wcielić w życie, przecież nie miałem zamiaru rezygnować z tak dobrego pomysłu.
- Możemy dalej nagrywać? - zapytałem z uśmiechem.
Taehyung:
Pomysł Jungkook'a odnośnie wspólnego wyjścia wywołał na mojej twarzy lekki rumieniec i uśmiech.
- Jasne! - zgodziłem się natychmiast, zarówno na "pomoc", jak i wyjście. Przecież tańczy lepiej ode mnie, jak więc mam być dla niego przydatny?
Nadal nie rozumiałem, o co chodziło mojemu króliczkowi z tym superbohaterem, a bardzo mnie to rozbawiło. Dlatego chciałem ciągnąć temat.
- A jaką miałbym supermoc jako bohater? – zapytałem, ustawiając się już przed lustrem. - Może latanie? Albo mógłbym się teleportować! Albo... wiem! - Zaklaskałem radośnie w dłonie. - Mógłbym czytać w myślach!
Przysunąłem się szybko do Kookie'ego i dałem mu buziaka w policzek.
- Wtedy wiedziałbym o wszystkim, co siedzi w twojej pięknej główce.
Zaraz jednak mój uśmiech przygasł i przyjrzałem się uważnie jego twarzy.
- Wszystko w porządku z brzuchem?
Uparcie nie pozwalał mi na zobaczenie szkody na swoim ciele, a gdy próbowałem "przez przypadek" to sprawdzić, zawsze trafiałem na podkład i puder. Bardzo mnie to martwiło i zastanawiałem się, czy nie powiedzieć o tym komuś.
Może Jin'owi? Albo Namjoon'owi? Oni będą wiedzieć, co zrobić.
Yoongi:
Wiedziałem, że Jimin odbierze to w ten sposób, dlatego postanowiłem go uświadomić co takiego miałem na myśli.
- Trzy godziny seksu, nie ćwiczeń - sprecyzowałem, uśmiechając się do siebie. Byłem ciekaw jego reakcji, szczególnie na taką możliwość. - Ale skoro nie chcesz... to zaczynamy od "you". - Zaraz zmieniłem ton na bardziej stanowczy, pozbywając się uśmiechu z twarzy.
Nie sądziłem, że Park tak szybko ustąpi, jednak namawiać go nie będę. Szczególnie kiedy nadal się nie przygotowałem. Ostatnio musiałem trochę odespać i właśnie na to wykorzystywałem większość czasu, oczywiście nie zapominając o piosenkach, które muszę z Namjoon'em dokończyć.
Jungkook:
Ucieszyłem się kiedy Tae zareagował tak entuzjastycznie na moją propozycję. Chciałem gdzieś z nim wyjść, tylko w sumie nie wiedziałem czy to nie zaliczało się do randki, przez co trochę się wygłupiłem. No tak, teraz już rozumiałem ten niewielki rumieniec na jego twarzy.
Kookie, on to słyszy, przestań o tym myśleć.
Podrapałem się po głowie, wstając i nieco się krzywiąc.
Nie boli mnie brzuch! Nic mi nie jest!
Starałem się nie panikować, strzepując kurz ze swoich spodni i udając, że wszystko jest w porządku.
- Tae, to nie jest zabawne, przecież masz tę moc - wyszeptałem, kładąc rękę na ten policzek i spuszczając wzrok.
Teraz na takie pocałunki reagowałem inaczej, do tego komplementy, które czasami słyszałem z jego ust, bardzo podnosiły mi samoocenę. W końcu skoro podobałem się takiemu chłopakowi, to nie było ze mną aż tak źle.
- "Tomorrow" - przypomniałem sobie, chcąc już ruszyć w stronę komputera, jednak uszkodzony brzuch ponownie przypomniał mi o swoim istnieniu.
Kookie, tylko się nie skrzyw...
Niestety Tae coś zauważył, ewentualnie znowu siedział w moim umyśle.
- Nic mi nie jest - zapewniłem go, biorąc głęboki oddech i uspokajając się.
Wszystko jest w porządku, to nic... dam sobie radę.
Po tym szybkim pocieszeniu, uciekłem już do biurka, zaraz włączając odpowiednią piosenkę i ustawiając się obok Tae.
Jimin:
Na słowa Yoongi'ego poczułem gorąco uderzające w moje policzki.
No wiedziałem...
- Oj, hyung, tylko seks ci w głowie, a przecież musimy pracować – powiedziałem, kręcąc głową udając pełną powagę.
Podniosłem się niechętnie ze swojego miejsca modyfikując w głowie mój plan działania.
Tak bardzo chcesz seksu? To zobaczymy, co powiesz na to.
Podszedłem jeszcze do mojego chłopaka prosząc go po raz setny, by powiedział mi, jak poprawnie wypowiedzieć kilka słów po angielsku. Od czasu "BTS American Hustle Life" starałem się uczyć tego języka, choć było to dla mnie trochę trudne. Wolałem jednak prosić go kolejny raz o to samo, niż powtórzyć żenujące "Excuse me", z którego tak śmiały się fanki.
Wchodząc do kabiny na nagranie wyjąłem kluczyk, który znajdował się od zewnętrznej strony pewny tego, że Yoongi nic nie zauważy, bo akurat nałożył słuchawki i już coś sprawdzał na komputerze. Wszedłem do środka i szybko przekręciłem zamek zostawiając tam kawałek metalu, by w razie czego nie mógł otworzyć ich zapasowym. Ustawiłem się grzecznie przy mikrofonie zakładając słuchawki. Byłem idealnie na przeciwko niego. To może być nawet zabawniejsze niż mój pierwszy pomysł.
Usłyszałem jeszcze kilka wskazówek i skupiłem się na moment na melodii. Zacząłem śpiewać patrząc na tekst w moich rękach starając się z całych sił. Po pierwszej próbie Suga poprosił o powtórkę, a ja zebrałem w sobie całą odwagę na realizację mojego planu.
Zacząłem śpiewać jeszcze raz, ale dobrnąłem tylko do końca pierwszej linijki. Wtedy zamknąłem oczy wyobrażając sobie na moment, że znów jestem w ramionach Yoongi'ego, a jego dłonie badają moje ciało. Automatycznie podniosłem rękę i przejechałem nią po torsie wydając z siebie cichy pomruk przyjemności. Ta symfonia była przeznaczona tylko dla niego. Starałem się zgrać z melodią wydając z siebie kolejne przyjemne dla ucha dźwięki w postaci jęków, sapnięć i westchnień przeplatane jego imieniem. Otworzyłem oczy patrząc w stronę szyby, za którą siedział ze słuchawkami na uszach słysząc doskonale co wyprawiam. Moja ręka nadal błądziła po ciele wjeżdżając pod koszulkę, ściskając sutki, czy znikając za linią spodni, aby tym widokiem doprowadzać do szaleństwa nie tylko jego, ale i siebie, by wydawane przeze mnie dźwięki były jak najbardziej autentyczne.
- Yoongi hyung... - jęknąłem cicho, prosto do mikrofonu. - Jest mi tak dobrze...
Może i to on dominuje w tym związku, ale to nie znaczy, że nie mogę się z nim czasem podrażnić.
Taehyung:
Bardzo chciałem wierzyć Kookie'emu, jednak cały czas obserwowałem w lustrze jego reakcje. Każdy gwałtowniejszy ruch wywoływał drganie jego mięśni twarzy, spowodowane zapewne bólem. Nie wytrzymałem nawet minuty tańca. Złapałem go w swoje ramiona, zatrzymując i wręcz zmuszając do ponownego spoczynku na podłodze.
- Jungkookie przestań, przestań to sobie robić - powiedziałem cicho, patrząc mu w oczy.
Prawie płakałem nad nim, tak się martwiłem. Ale jestem tym starszym i muszę się nim zaopiekować. Położyłem dłonie na jego policzkach, by nie mógł mi uciec wzrokiem.
- Naprawdę chciałbym czytać ci w myślach, by wiedzieć, o co chodzi. Ale tego nie potrafię, więc pokaż mi ten brzuch, proszę. Jeśli tego nie zrobisz będę zmuszony do kogoś iść. Błagam cię, daj sobie pomóc - prosiłem go cicho, opierając moje czoło na jego.
Yoongi:
Jimin miewał czasami dziwne humorki, których starałem się nie komentować. Przed chwilą rozbierał mnie wzrokiem, a teraz stwierdził, że „tylko seks mi w głowie". Zaśmiałem się tylko na to stwierdzenie, chętnie pomagając mu z angielską częścią tekstu. Asem z tego języka nie byłem, jednak pisząc coś, zawsze sprawdzałem wymowę, poza tym miałem Namjoon'a, który chętnie mi wszystko wyjaśniał.
Po ustaleniu wszelkich szczegółów, Park udał się do kabiny, a ja zająłem komputerem.
- Możesz zacząć od drugiej linijki, a później spróbujemy ostatnią, bo bez Jungkook'a całej części nie zaśpiewasz – oznajmiłem mu, włączając już odpowiednią melodię i czekając aż wykona moje polecenie.
Oparłem się wygodnie na tym fotelu, patrząc na nagrywany dźwięk. Niestety za pierwszym razem się nie udało, dlatego poprosiłem go o powtórkę, oczywiście zachowując poprzedni fragment. Jednak tym razem, do jego normalnego głosu dołączył cichy pomruk.
- Ji... - Już chciałem coś powiedzieć, ale po przeniesieniu wzroku na czerwonowłosego, stojącego za szybą, przerwałem po pierwszej sylabie. Chłopak chyba pomylił mi piosenki, to nie było „House of cards", a niewinne „Butterfly". Takiego spektaklu spodziewałem się przy naszym outro, chociaż tam, to Jungkook miał więcej partii z westchnięciami i jękami.
- Jiminnie – wyszeptałem, powoli gotując się od środka.
Jego ręce powinny zostać zastąpione przez moje, a te odgłosy miał wydawać tylko podczas seksu ze mną.
Na chwilę zapomniałem o wciąż nagrywanym dźwięku. Wstałem, podchodząc do drzwi kabiny i szarpiąc agresywnie za klamkę. Niestety, chłopak zamknął się od środka, a ja wszystko zrozumiałem.
- Park Jimin, otwieraj to – warknąłem, czekając, aż grzecznie się posłucha, a ja w końcu wykorzystam tę kanapę, ewentualnie ścianę czy podłogę. Nie obchodził mnie teraz brak lubrykantu, zasłużył na odrobinę bólu, oczywiście przemieszanego z przyjemnością.
Jungkook:
Nie spodziewałem się, że tabletki tak szybko przestaną działać. Każdy ruch i każdy krok, szczególnie podczas napinania mięśni, był jak tortura. Nie wytrzymałem długo, przygryzając wargę i starając się maskować ten ból. Niestety Taehyung od razu to zauważył, zatrzymując mnie po pierwszej części układu.
- V... to naprawdę nic... - wyszeptałem, nie patrząc mu w oczy. Nie chciałem, żeby się martwił, a tym bardziej komukolwiek mówił. Liczyłem, że wszystko przejdzie mi po kilku dniach, jednak ciągnęło się to już trochę za długo.
- Proszę, kontynuujmy taniec – dodałem, ignorując jego słowa i chcąc od niego uciec. Miałem ochotę się rozpłakać, szczególnie kiedy zobaczyłem jak bardzo się o mnie martwi. Nie wytrzymałem długo w podobnej pozycji, zaraz się w niego wtulając.
Jimin:
Jeden do zera dla Park Jimin'a proszę państwa.
Zaprzestałem moich szatańskich działań widząc, że chłopak podniósł się z miejsca. Zdjąłem słuchawki i odwiesiłem je na miejsce podchodząc do drzwi. Oczywiście nie z zamiarem otwarcia ich.
- Hyung, coś nie tak? Nieładnie tak przerywać pracę. Musimy to w końcu skończyć, bo chcę spać... - powiedziałem, niby zmęczony, choć ta akcja odwróciła się też przeciwko mnie, bo fakt, iż mój chłopak patrzył na mnie, gdy się dotykałem sprawił, że poczułem gorąco w okolicach podbrzusza. Nie był to jeszcze naglący problem, więc mogłem dalej ciągnąć tę grę, nawet jeśli jej konsekwencje były przerażające.
Taehyung:
- Nie. Nie pozwolę ci ćwiczyć, dopóki nie dowiem się, w jakim jesteś naprawdę stanie – powiedziałem, głaszcząc jego włosy. Nie mogłem już dłużej czekać. Powoli odsunąłem go od siebie i patrzyłem w jego smutne oczy. Nie chciałem go takim oglądać.
Gdzie jest mój wesoły Kookie?
- Jungkookie, proszę... - wyszeptałem żałośnie. - Wiesz, że mogę się tego dowiedzieć inaczej, ale nie chcę, byś miał problemy...
Yoongi:
Spodziewałem się, że Jimin będzie zgrywał niewiniątko, jednak nie wiedział do czego byłem zdolny, szczególnie w takim stanie.
Powoli zdjąłem okulary, nie chcąc ich uszkodzić, odłożyłem je na biurko zaraz powracając przed te drzwi.
- Jiminnie, otwórz grzecznie jak Cię proszę i jestem jeszcze miły. – Zmieniłem taktykę, krzyżując ręce na torsie i wyczekując wykonania mojego rozkazu, zawartego w prośbie.
Wiedziałem co się stanie po ich otwarciu. Nie będą mnie obchodzili inni ludzi, mogący tutaj w każdej chwili wejść, nawet nie wiem czy wysilę się na jakiekolwiek przygotowanie, chociaż tak bardzo chciałem, aby nasz pierwszy raz był dla niego przyjemny, to teraz za bardzo nabroił.
Jungkook:
- Poczekajmy z tym jeszcze. Po powrocie z Ameryki obiecuję, że się tym zajmę. – Starałem się jakoś przekonać mojego Tae. W końcu jeszcze ten tydzień dam sobie radę, tragicznie nie było.
Po chwili od niego uciekłem, chwytając swoją torbę i kierując się do wyjścia z sali. Musiałem wspomóc się kolejną dawką tabletek, a przy V nie będę ryzykował.
- Zaraz wrócę, dobrze? – powiedziałem tylko, zanim wybiegłem z tego pomieszczenia, kierując się do najbliższej łazienki.
Nie mogłem go tak martwić, nawet jeśli miałem wyniszczyć sobie organizm, musiałem zrobić wszystko, aby jakoś dotrwać końca promocji.
Jimin:
Chyba myślał, że jego łagodny ton głosu mnie przekona.
Pudło kochanie.
Fakty były jednak takie, że im bardziej będę to przeciągał, tym bardziej mój chłopak się zdenerwuje. A zły Yoongi równa się niebezpieczeństwo. Wziąłem głębszy oddech.
No Jimin, wypij piwo, które nawarzyłeś.
Powoli drżącą z podniecenia (i chyba strachu) ręką sięgnąłem po klucz i powoli go przekręciłem.
Taehyung:
Bardzo chciałem iść za króliczkiem, ale jak zwykle za szybko mi uciekł. Aż uderzyłem pięścią w podłogę zaraz tego żałując, bo ból rozniósł się po dłoni. Nie pozostało mi nic innego tylko na niego czekać. W międzyczasie napisałem wiadomość do managera, czy wybierze się z nami na lody. Co prawda wolałbym, abyśmy poszli sami, jednak wiedziałem doskonale, że to raczej nie wchodzi w grę.
Gdy Jungkookie wrócił, nie pozwoliłem mu już dłużej ćwiczyć, wyciągając z sali.
Czy to wyjście można uznać za naszą pierwszą randkę?
Poczułem, jak na moich policzkach kwitną rumieńce na tę myśl.
Tae, randka w porównaniu z tym, co mu wtedy zrobiłeś...
Szybko odgoniłem od siebie te myśli i skupiłem się na króliczku, którego tak mocno kochałem, a który cierpiał nie chcąc mi powiedzieć, o co chodzi. Miałem tylko nadzieję, że albo to szybko przejdzie, albo mnie w końcu wtajemniczy, bo ta kontuzja ciągnęła się już dość długo, a nie chciałem widzieć go w takim stanie.
Jesteś beznadziejnym chłopakiem, skoro mu na to pozwalasz...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top