28
Jungkook:
Od czasu pobytu Jimin'a w szpitalu, zacząłem bardziej o siebie dbać. Również hyungom przypominałem o posiłkach, czy też braniu witamin, nie chcąc, aby którykolwiek z nich znalazł się w tym okropnym miejscu. Dręczyły mnie dziwne wyrzuty sumienia, szczególnie kiedy rozmawiałem z czerwonowłosym. Nie rozumiałem ich, wiedząc, że ostatnio nie zrobiłem niczego głupiego. Z Tae wszystko się układało, chociaż już nie przesiadywaliśmy ze sobą długich godzin, całując się i przytulając, kiedy żadnych hyungów nie było w pobliżu, to mimo wszystko nadal byliśmy szczęśliwi. Kim spędzał też czas z Jimin'em, dzięki czemu mogłem zająć się sobą i swoją muzyką. Pasował mi taki układ, ale przez to nadal nie rozumiałem co mnie dręczy.
Podczas pierwszej nocy w Tajlandii, nie mogłem spać, nawet ciepły Taetae obok mnie, nie potrafił mnie uspokoić i zmusić do pójścia w jego ślady. Zamiast tego, postanowiłem wyrwać się z pokoju, zakładając ówcześnie szarą bluzę mojego chłopaka, którą ostatnio sobie przywłaszczyłem i udać się na dach.
Ostatnie noce były naprawdę chłodne, w czym utwierdziła mnie temperatura panująca na zewnątrz, kiedy już trafiłem na jeden z kominów, wpatrując się w niebo i analizując ostatnie wydarzenia.
Niestety, przy powrocie do wczorajszego popołudnia, ktoś przerwał mi te rozważania, popychając gwałtownie drzwi prowadzące na ten dach i prawie od razu dopadając krawędzi. Mój mózg dopiero po chwili zarejestrował czerwoną czuprynę i zamiary owego osobnika.
Nie krzyczałem, wiedząc, że lepiej będzie jeśli zajdę go od tyłu i po prostu stamtąd ściągnę.
Moje kroki były ledwo słyszalne. Nieraz musiałem chodzić na palcach przy Namjoon hyung'u, dlatego miałem to naprawdę dobrze wyćwiczone.
- Co ty wyprawiasz, Jiminnie hyung? - zapytałem, kiedy już pochwyciłem go w swoje ramiona, ściągając z tego niewielkiego wzniesienia i odciągając od niego jak najdalej. - Lunatykujesz? Czy widziałeś mnie i chciałeś mnie nastraszyć? Takie żarty nie są śmieszne, hyungie – dodałem po chwili, puszczając go już i przyglądając się jego twarzy, kiedy obszedłem go, aby móc ujrzeć go całego. Wyglądał okropnie. Miał czerwone oczy i sińce pod nimi, a ten smutny uśmiech nieczęsto oglądałem na tej wiecznie radosnej twarzy. Czerwonowłosy należał do „Sunshine line", jak to Jimin'a, Taehyung'a i Hoseok'a, nazywały nasze Armys, dlatego trochę się zmartwiłem.
- Coś się stało? – powiedziałem, wyciągając z tego tylko jeden wniosek: tragedia.
Jimin:
W naszym teledysku do ,,I NEED U" gościem specjalnym była śmierć. Patrząc na otwartą przestrzeń, wspominałem, jak kręciłem swoją scenę. Woda. Wszędzie woda. Według wskazówek miałem udawać, że jest lodowata, a moje ciało powoli zamarza. Nie chciałem nigdy tak umrzeć. W ogóle nigdy nie myślałem o samobójstwie i gdy przedstawiano nam zamysł reżysera, podchodziłem do tego dość sceptycznie. Nie rozumiałem, jak można chcieć zginąć. Kochałem życie. Cieszyłem się każdym promieniem słońca, kroplą deszczu, uśmiechem moich przyjaciół, dumą rodziców. Nawet jeśli czasem przychodziły chmury i było ciężko, nie poddawałem się, miałem cel, do którego dążyłem. Lubiłem się bawić. Szalałem, czerpałem garściami z tego, co mi oferowano. Później zjawił się w tym życiu Jungkook, a ja byłem już przekonany, że jestem królem tego świata. A to, by on mi uległ to kwestia czasu. Nawet przy załamaniach, które zdarzało mi się przejść. Nawet w chwilach płaczu i zwątpienia. A potem w tym szaleństwie zjawiła się osoba, która przewróciła mój świat do góry nogami. Ulokowałem te wszystkie pozytywne uczucia, które znałem, właśnie w niej. Przyspieszone bicie serca na sam widok Yoongi'ego. Zawroty głowy, gdy nasze usta się spotykały. Pożądanie, które we mnie wzbudzał. To wszystko był tylko dodatek do wielkiego szczęścia, które czułem na sam fakt, że ta osoba jest moja, a ja jestem jej. A teraz to zostało mi odebrane.
Zaczynałem rozumieć osoby, które chciały się zabić. Miałem ochotę śmiać się na wspomnienie cienia bólu, gdy Jungkook mnie odtrącał. Jakie to było słabe uczucie w porównaniu do tego, co teraz czułem. Chciałem krzyczeć, głośno, zdzierając gardło, by w jakikolwiek sposób to wszystko z siebie wyrzucić. Ale po co?
Jeden krok, Jimin.
Uniosłem nogę, coraz bardziej będąc przekonanym o słuszności mojej decyzji.
Tak będzie lepiej. Może zapłaczą za tobą, będą wspominać, ale z czasem zapomną. Yoongi ułoży sobie przecież życie. A ja... ja nie dam rady.
Poczułem nagle dłonie oplatające moje ciało, a do uszu doleciał głos Jungkook'a. Nie odpowiadałem na jego pytania, pozwalając mu na zabranie mnie z krawędzi. Zastanawiało mnie raczej, skąd się tu wziął. Śledził mnie? To bez sensu. I tak nie zmienię mojej decyzji. Co się odwlecze, to nie uciecze.
Posłałem chłopakowi smutny uśmiech, który zaraz wywołał następne pytanie. Przez chwilę patrzyłem mu w oczy w milczeniu. I tak miałem odejść, więc może chociaż jemu wszystko wyjaśnię. Powiedzmy, że ta rozmowa, to będzie mój testament.
- Jungkookie, myślałeś kiedyś o tym, jak to by było, gdyby Tae cię nagle zostawił? – zapytałem cicho, nadal uśmiechając się do młodszego. - Co byś zrobił, gdyby szczęście dało ci kopa w dupę i powiedziało, że masz odejść? Zrobiłbyś to? Bo ja właśnie próbuję.
Patrzyłem na maknae, którego chyba zszokowały moje słowa. Ewentualnie jak zawsze nie wiedział, jak się zachować w obliczu wyznawania przez kogoś swoich uczuć. Ale było mi to już obojętne.
- Daj mi po prostu odejść. Idź stąd. Wróć do pokoju, połóż się z Tae i udawaj, że nigdy cię tu nie było. Zapomnij, że mnie widziałeś. Jungkookie proszę. Ja... ja bez Yoongi hyung'a nie mam już potrzeby, by dalej żyć.
Minąłem osłupiałego chłopaka, chcąc wrócić nad krawędź. Nie dałem rady. Padłem na kolana po kilku krokach, a w moich oczach znów pojawiły się łzy, o których myślałem, że się skończyły.
- Co zrobiłem źle, Jungkookie? - zapytałem patrząc w ciemne niebo nad nami. Jak w każdym mieście nie dało się widzieć gwiazd, które zniknęły, zupełnie jak moja nadzieja. - Czym sobie zasłużyłem, by być odtrącanym przez osoby, które kocham? Zabiłem kogoś w poprzednim wcieleniu? A może to kara za to, że spełniłem moje marzenie o debiucie na scenie?
Odchyliłem głowę do tyłu, myśląc już tylko o tym, ja wiele bym dał, by dzisiejszy dzień zniknął. Nie obchodziło mnie, że Jungkook patrzy na moje łzy. Nie obchodziło mnie już zupełnie nic.
Straciłem Yoongi'ego.
Straciłem szczęście.
Straciłem wszystko.
Jungkook:
Na początku nie za bardzo to wszystko pojmowałem. Pierwsze pytanie smutnego Park'a, mocno mnie zszokowało, a kolejne wyznania wręcz przeraziły.
- Yo... Yoongi z Tobą zerwał? Ale dlaczego? – Zdziwiłem się, w końcu byli razem szczęśliwi, a Min nie wyglądał na osobę, która łatwo porzuciłaby ukochanego, nawet w jego piosenkach często to wyłapywałem.
Wiedziałem, że nie mogę bezczynnie stać i chociaż raz muszę wysilić się na jakieś mądre słowa, pocieszenie. Nie miałem czasu, aby pobiec po któregoś z hyungów, byłem zdany tylko na własne doświadczenie, intuicję i teksty z różnych zapamiętanych filmów.
- Masz nie odchodzić, hyung... Co z naszym marzeniem? Właśnie je spełniamy, poza tym zawiódłbyś wiele osób, w tym mnie.
Jednak czerwonowłosy mnie nie słuchał, ponownie próbując dobiec do krawędzi. Szybko za nim ruszyłem, łapiąc go od tyłu i upadając razem z nim na ziemię. Przyciągnąłem go do swojego ciała, odwracając w swoją stronę i pozwalając się we mnie wtulić. Wiedziałem, że tak powinienem się zachować, szczególnie podczas takiej delikatnej sytuacji. Niestety nie potrafiłem dobrać odpowiednich słów, po prostu go wysłuchując i czekając aż trochę się uspokoi.
- Mimo wszystko Cię lubię, Jiminnie hyung i nie chcę Cię stracić. Jesteś ważną częścią również mojego świata, tak samo jak świata Taehyung'a i Hobi hyung'a. Nie zostawiaj nas samych, nigdy tego nie rób. Wiesz, że po Twoim odejściu nigdy nie moglibyśmy ponownie stanąć na scenie... a Yoongi'm się nie przejmuj... i chociaż nie wiem co się stało, to masz nas, hyungie... i MASZ ZOSTAĆ.
Specjalnie nie używałem takich słów jak „śmierć", „samobójstwo", czy też „umrzeć", wiedząc, że zapewne i do mnie dotarłby ów fakt, a wtedy nie powstrzymałbym łez, których jak na razie nie czułem potrzeby ronienia. Nie mogłem w to wszystko uwierzyć, w końcu Jimin był jednym z hyungów, którzy nie wyobrażali sobie życia bez zespołu i muzyki. Wiedziałem, że nawet gdyby Taetae mnie zostawił, jakoś bym się po tym pozbierać, zapewne prosząc o przyspieszenie nadejścia projektów solowych, by nie musieć z nim spędzać każdej chwili, jednak nigdy nie pomyślałbym o samobójstwie.
- Nie pozwolę Ci odejść, hyung... Pomożemy Ci jakoś to przetrwać, w końcu jesteśmy rodziną i nawet jeśli to ja jestem najmłodszy, to chyba należę do tych z najsilniejszą psychiką, dlatego zrobię wszystko co w mojej mocy, żebyś nigdy więcej nie wylądował na tym dachu... chodźmy, hyungie.
Kończąc ten wywód, wstałem, nieco pokracznie, pociągając za sobą Park'a i nadal nie wypuszczając go ze swoich ramion.
- W takich sytuacjach myśl o swoich rodzicach, ja tak robię i to naprawdę pomaga mi wszystko przetrwać... nawet poniżanie i bicie.
Postanowiłem się trochę przed nim otworzyć, jednak mając nadzieję, że zachowa to dla siebie. Nie chciałem, aby martwił niepotrzebnie Tae, a o takich sytuacjach tylko wie Min.
Jimin:
Dałem się niezdarnie podnieść z ziemnej powierzchni dachu. Czarne myśli nie opuściły mojej głowy, wręcz zaryzykowałbym stwierdzenie, że zakorzeniły się w niej na dobre. Nawet wspomnienie o poniżaniu i biciu nie zdołało mnie odwieźć od planu, który chciałem zrealizować w najbliższym czasie. Jedynie zadrżałem, bojąc się o młodszego. Na moment moje problemy przestały się liczyć, wróciło trzeźwe myślenie i chęć opieki nad maknae.
- Kto ci to robi, Jungkookie? – zapytałem, ocierając łzy i pociągając nosem.
On jednak nic mi nie odpowiedział, ciągnąc jedynie za sobą w stronę wyjścia, a następnie pokojów. Nie protestowałem, gdy wciągnął mnie do tego zajmowanego przez niego i Tae. Nie miałem na to siły. Ciągły płacz wywołał w końcu zmęczenie i chciałem się położyć.
Niechcący zapaliłem światło, wchodząc do środka za młodszym. Patrzyłem jak V podnosi głowę z poduszki i patrzy na nas zaspany. Zamrugał parę razy, widocznie analizując co się dzieje. Zeskoczył pospiesznie z łóżka, by dołączyć do nas i przyjrzał mi się uważnie, łapiąc moje policzki w dłonie. Chyba wyciągnął jakieś swoje wnioski, bo zaraz objął mnie i przytulił. Wszyscy byli silniejsi ode mnie. Moi przyjaciele musieli pocieszać mnie, choć to ja powinienem się nimi opiekować.
Sprawiasz problemy, Jimin. Znowu.
Żaden z nas nie zdążył nic powiedzieć, bo zaraz rozległo się energiczne pukanie do drzwi. Jungkook poszedł otworzyć i do środka wpadł wystraszony Hoseok.
- Chłopaki, Jimin... - zaczął, ale wtedy zorientował się, że jestem tutaj. Najwidoczniej mnie szukał, bo na jego twarzy od razu zagościł wyraz ulgi.
- Jiminnie, o co chodzi? – zapytał mój rówieśnik, głaszcząc moją głowę.
Cała trójka otoczyła mnie szczelnie. Czułem się tym trochę przytłoczony, bo byli wyżsi i poczułem się jak dziecko, przez co moje oczy znów zwilgotniały. Słyszałem, jak Jungkook szepcze im o moim rozstaniu ze Sugą. Zaraz otoczyły mnie ramiona całej trójki. Starszy wypowiadał puste zapewnienia, że będzie dobrze, Tae płakał razem ze mną. Jedynie maknae milczał.
W końcu V zaproponował, abyśmy zostali tutaj wszyscy. Zaraz zsunął łóżka, na których mieliśmy spać. Normalnie wyśmiałbym go za pomysł rodem z głupich amerykańskich filmów dla nastolatek, które sobie robią durne ,,piżama party", ale teraz było mi wszystko jedno. Ułożyli mnie między Hobi'm i Kookie'm. Natychmiast wtuliłem się w starszego, który zaczął gładzić moje plecy. Tae mruczał zza maknae, że wyrwie Yoongi'emu jutro ,,pewną część ciała" i wsadzi mu ją do gardła za ranienie mnie, ale nie słuchałem go. Mój przyjaciel też widocznie musiał sobie jakoś poradzić z tą wiadomością. Został za to skarcony przez Hoseok'a, który zauważył, że może Yoongi musiał to zrobić, bo ktoś mu na przykład groził. Nie wierzył, że ta decyzja była pomysłem blondyna. Więc powiedziałem im to, co sam usłyszałem kilka godzin wcześniej.
- On twierdzi, że nie mogę być przy nim szczęśliwy. Nawet jeśli mówiłem, że to on jest tym szczęściem – wyznałem im.
Pierwszy raz tak bardzo się otwierałem przed moimi przyjaciółmi. Czy jest jakaś różnica, że zaczną mnie przez to osądzać? Naprawdę było mi już wszystko jedno.
- Tae, mam nadzieję, że nigdy nie wymyślisz takiego debilizmu i nie zranisz tak Jungkook'a. To samo się tyczy ciebie, króliku – dodałem jeszcze, zamykając oczy.
Póki mogę, będę się nimi opiekować. Nawet tych kilka dni.
Jungkook:
Wystraszyłem się trochę, słysząc pytanie Jimin'a. Nie powinienem był tego mówić. Teraz zaczną się pytania i niepotrzebne zamartwianie. Już wystarczy nam, że hyung narobił ostatnio kłopotów, a teraz stwarza kolejne, dlatego mogłem siedzieć cicho.
Chciałeś dobrze, Jeongguk... Po prostu jesteś beznadziejny w pocieszaniu.
Już nic się nie odzywałem. Kiedy weszliśmy do pokoju mojego i Tae, Jimin zapalił światło, budząc tym samym chłopaka. Miałem już ochotę znaleźć się w jego ramionach i pójść spać, jednak te wyrzuty sumienia nie pozwoliły mi odstąpić czerwonowłosego na krok. Dopiero kiedy ktoś zapukał do drzwi, Tae wysłał mnie, abym je otworzył. Spodziewałem się zastać za nimi jakiegoś managera, albo nawet Yoongi'ego, dlatego zacząłem przypominać sobie najmocniejsze uderzenia i czułe punktu każdego hyung'a.
Yoongi – nogi, Sejin – brzuch, Hobeom – również brzuch.
Hyunmoo na szczęście nie było z nami, dzięki czemu mogłem być spokojny, wiedząc, że nie zarobię kolejnej otwartej rany na łokciu.
- Ah, Hoseokie hyung. – Ucieszyłem się, widząc lekko przerażonego szatyna i od razu wpuszczając go do środka. Tae zaraz przywołał nas do Jimin'a, każąc się objąć, co oczywiście grzecznie wykonaliśmy. Wiedziałem, że Kim i Jung nadal nie wiedzą co się stało, a przynajmniej tak sądziłem, dlatego starałem się pokrótce im to wszystko streścić, omijając wątek z dachem i chęcią popełnienia samobójstwa.
Niestety, zarówno Park, jak i mój Taehyung, rozkleili się po chwili, przez co moja ręka wylądowała na plecach wyższego z nich, gładząc go i szepcząc jakieś słowa pocieszenia. Przez te kilka tygodni zdążyłem się nauczyć jak postępować z moim aniołkiem, szczególnie w takich chwilach.
Pomysł, na który wpadł po chwili Kim, wywołał na mojej twarzy grymas niezadowolenia. Naprawdę nie przepadałem za tego typu eventami, zresztą nigdy na takich nie byłem, to zawsze Taehyung zmuszał nas do spania, czy też leżenia w trójkę. Teraz nasze grono się powiększyło o ich dormowego współlokatora.
Kiedy już zajęliśmy miejsca na tych łóżkach, przyciągnąłem do siebie Kim'a, starając się zetrzeć mu łzy i całując go w głowę. Nadal bolał mnie jego smutek, szczególnie w tak przykrych okolicznościach.
Starałem się słuchać wywodu Hoseok'a i ostrych słów Taehyung'a, za które ścisnąłem go mocniej, gromiąc wzrokiem. Nie chciałem, aby wchodził w jakiekolwiek interakcje z blondynem. Powinniśmy się teraz trzymać razem i nie zbliżać do niego. Yoongi jest bardziej nieprzewidywalny niż mój V.
- Spokojnie, Jiminnie hyung, nie mam zamiaru nikogo krzywdzić, głupotą byłoby zostawianie tak wspaniałego chłopaka. – Tymi słowami, zwróciłem się bardziej do Tae, chcąc przywołać na jego twarzy uśmiech, całując go w czoło i zaraz po tym wtulając się w jego włoski. – Wiesz hyungie, że nigdy nie kibicowałem waszemu związkowi, z Hobi hyung'iem lepiej byście do siebie pasowali – wyznałem, wiedząc, jak kochany potrafi być Hoseok. – Moglibyście sobie razem tańczyć, tak jak my z Tae śpiewamy... no i macie podobne charaktery... lubicie się dotykać i tak dalej, naprawdę pasujecie do siebie – zażartowałem, jednak pozostając zupełnie poważnym.
Jimin:
Trzymając się ciała Hoseok'a, mogłem poczuć, jak napina się po słowach maknae. Jego ręka zamarła, na moment przestając mnie głaskać.
- Jungkook, to nie jest takie proste, jak ci się wydaje. - Pierwszy raz od bardzo dawna słyszałem w tonie starszego tak poważną nutę. Chciałem się od niego odsunąć, ale przytrzymał mnie przy sobie. - Nie przeszkadza mi, że jesteście razem, też miałem kiedyś chłopaka w ramach... nazwijmy to eksperymentu. Ale nie da się ot tak w kimś zakochać.
Słuchałem jak przyjaciel robi najmłodszemu kazanie, nie ingerując w to. O dziwo Tae też milczał. Dopiero na koniec usłyszałem, jak wtrąca swoje trzy grosze.
- Ale ja się tak zakochałem w Jungkookie'm. Nic nie było i nagle... no jakbym mnie piorun walnął! – Zaśmiał się wesoło.
Zacisnąłem pięści na koszulce Hobi'ego, ale nic na to nie powiedziałem. Przypomniało mi się, jak próbował rozdzielić mnie i Yoongi'ego. A co się stało z jego zauroczeniem w starszym? Wolałem nie pytać, bo Jungkookie prawdopodobnie nic nie wiedział na ten temat. Powiedzmy, że zostanie to między przyjaciółmi.
- To nieważne. Przynajmniej jesteście teraz szczęśliwi – powiedziałem cicho. - Nie chcę być z nikim innym. Chcę tylko mojego hyung'a. Dlaczego złamał mi serce, a ja nadal go kocham?
Ramiona Hoseok'a otuliły mnie szczelniej, ale w pokoju zapanowała cisza przerywana jedynie przez nasze oddechy, które z czasem robiły się coraz spokojniejsze. Ja także powoli zasypiałem, myśląc wciąż o słowach Yoongi'ego.
Hyung, jak ja mam być szczęśliwy bez ciebie?
Następnego dnia nic mi się nie chciało, a czekał nas wywiad i koncert. W dodatku nagrywany. Po prostu nic lepszego nie mogło się teraz dziać. Rano zeszliśmy na śniadanie, gdzie czekali już starsi. Usiadłem skulony na krześle, byle z dala od Min'a. Starałem się jak mogłem, by unikać nawet jego wzroku. Zresztą przyjaciele mi w tym pomogli, zagadując mnie cały czas. Nie miałem w ogóle apetytu, ale wmusili we mnie posiłek. Dawałem im się karmić, otwierając posłusznie usta i przyjmując kolejne kawałki jedzenia, ale miałem ochotę to wszystko wypluć. Nawet nie dlatego, że nie byłem głodny. Po prostu by zrobić na złość starszemu, który tak przecież obiecał, że będzie się mną opiekował.
Jungkook:
Moja pobudka była naprawdę nietypowa. Nie znajdowałem się w ramionach mojego Tae, a ramionach Park'a. Nie wiem co my wyczynialiśmy w nocy, wiedziałem, że potrafiłem mocno się kręcić, nawet czasami uszkadzając moich łóżkowych współlokatorów, dlatego przeleciałem wzrokiem po jego ciele, szukając jakichś siniaków, których na szczęście nie znalazłem. Ostatnio zrobiłem jednego Kim'owi, jednak nigdy się o tym nie dowiedział, zresztą, było to w mało widocznym miejscu, bo na tyłku, dlatego byłem przekonany, że nawet go nie zauważył.
Po wstaniu i wygramoleniu się z tych wszystkich rąk, szybko pobiegłem do łazienki, zanim ktokolwiek był nawet w stanie zarejestrować jakikolwiek ruch. Dopiero po wejściu do pomieszczenia, zapragnąłem prysznica z Tae, dlatego zaraz się wróciłem, biorąc go na ręce i zabierając ze sobą do tej łazienki. Był jeszcze zaspany i trochę zaczął mi narzekać, jednak kiedy postawiłem go w kabinie prysznicowej i zacząłem rozbierać, szybko zamilkł, poddając się moim działaniom i grzecznie biorąc ze mną ten prysznic.
- Ekonomiczniej, Tae – oznajmiłem mu, kiedy już go skończyliśmy, wycierając się nawzajem i obdarowując niewielkimi pocałunkami. Nie lubiłem takich zbliżeń przed umyciem zębów. Oczywiście nie przeszkadzał mi jego oddech, to raczej ja nie chciałem go zrażać swoim, dlatego tuż po tym, szybko zająłem się czyszczeniem jamy ustnej, żeby zaraz przyprzeć go do ściany i w końcu pocałować należycie.
- Wiesz, że nigdy Cię nie odpuszczę? Nawet gdybyśmy mieli takie problemy jak Yoongi z Jimin'em. Musimy sobie pomagać, szczególnie w trudnych chwilach – wyznałem mu, kiedy już oderwaliśmy się od siebie. Nie miałem problemu z mówieniem mu takich słów. Przez ostatni tydzień zbliżyliśmy się do siebie na tyle, by niczego się już nie wstydzić, no może oprócz... seksu. To nadal był temat tabu. Robiliśmy inne rzeczy, jednak na nic więcej się nie decydowaliśmy.
Tuż po tym założyliśmy na siebie przygotowane dzień wcześniej ubrania, czyli w moim przypadku białą koszulkę, bluzę Tae i jeansy, do tego koniecznie czerwoną czapkę, aby zakryć te blond kudły. Nadal ich nie szanowałem, chcąc już wrócić do brązu, albo fioletu, jednak stylistki się upierały, nie pozwalając mi na ingerowanie w ich decyzje.
Kiedy zeszliśmy już na dół, umierałem z głodu, jadłem wszystko jak leci, wpychając przy tym sporo pysznych rzeczy w Jimin'a, którym musieliśmy się teraz zajmować. Taehyung'a również nie oszczędzałem, proponując mu przeróżne desery, o które wypytałem miłą kelnerkę.
- Jesteś strasznie chudy, Tae, nie narzekaj, tylko jedz... ty również, Jiminnie hyung – oznajmiłem tej dwójce, kiedy już powoli mieli mnie dosyć. Tylko Hoseok jakoś to znosił, bo niestety jego nie mogłem karmić, a Seokjin hyung'a miałem za daleko, poza tym siedział z Yoongim, który zresztą wyglądał na mocno przygnębionego. Zapewne teraz będzie panowała podobna atmosfera, dopóki jakiś maknae nie odwróci uwagi wszystkich od tego zamartwiania.
Na backstage'u, Jungkook, daj im jeszcze pożyć.
Yoongi:
Kiedy wstałem rano, automatycznie przejechałem ręką po pustej połowie łóżka, którą powinien w tej chwili zajmować mój Jiminnie. Przykryłem się szczelniej kołdrą, nie potrafiąc na razie poskładać tego wszystkiego do kupy. Przecież ostatnio jedyne co robiłem, to zajmowanie się czerwonowłosym. Nie będę w stanie normalnie funkcjonować, jeśli Seokjin mi w tym nie pomoże. Niestety chłopak jeszcze spał, a ja nie zamierzałem go na razie budzić, wiedząc, że nie jest mi potrzebny o tak wczesnej porze. Mieliśmy spotkać się z managerami przed śniadaniem, żeby omówić kilka kwestii, dlatego zwlokłem się jakoś z łóżka, udając do łazienki i biorąc szybki prysznic.
Cały czas myślałem o Park'u. Wiedziałem, że na pewno źle to znosi, jednak ma Hoseok'a i Taehyung'a i zapewne też maknae, dlatego nie musiałem się o niego martwić. Utwierdziło mnie w tym przybycie tej wesołej czwórki na śniadanie, która od razu zaczęła karmić Jimin'a, proponując mu coraz to nowsze specjały. Uśmiechałem się w duchu, ciesząc z opieki jaką go obdarzali. Co prawda, to ja obiecałem się nim zająć, nawet managerowi, jednak w takich okolicznościach byłem naprawdę bezużyteczny. Nie potrafiłem pozbierać myśli i tylko bym go ranił.
Seokjin starał się mnie wspierać, pocieszając dzisiejszym koncertem i prosząc po cichu, abym nie przejmował się tym wszystkim, szczególnie nie rozważał kwestii ojca. Jednak było to cholernie trudne, odkąd uświadomiłem sobie, jak bardzo go teraz przypominam.
Mój wzrok powędrował w stronę Jungkook'a. Zawsze na niego krzyczałem, czasami nawet mówiąc mu, że nie nadaje się do tego zespołu, że moglibyśmy zwerbować lepszego wokalistę. Uważałem to za dobrą motywację, jednak niekiedy zdarzało mi się go złamać w ten sposób, szczególnie kiedy doszły do tego rękoczyny.
Tym się właśnie stałeś, Yoongi. Słuchaj Bang'a, a na pewno wylądujesz tam, gdzie twój pojebany ojczulek.
Jak zwykle nie miałem ochoty na jedzenie, nigdy jakoś szczególnie nie cieszyłem się z pory posiłku, a dzisiejszego poranka wyjątkowo chciałem stąd jak najszybciej uciec.
- Ja już pójdę, hyung – wyszeptałem do Seokjin'a, zaraz przenosząc wzrok na Sejin'a i Namjoon'a, którzy czekali na jakieś decyzje. – Za dwadzieścia minut będzie to gotowe, tylko musisz wyrazić zgodę na małe zmiany, hyung – oznajmiłem managerowi, który od razu na to przystał. Znów dawał mi wolną rękę, a co za tym szło, mogłem pobyć nareszcie sam, aż całe dwadzieścia minut, zapewne kończąc to w pięć, a przez resztę czasu rozmyślając o Park'u.
Szybko opuściłem tę restaurację, wyciągając telefon i kierując się do windy. Dopiero teraz zacząłem sobie uświadamiać jak bardzo go zraniłem. Zauważyłem te czerwone oczy, z których zapewne tłumaczył się brakiem wystarczającej ilości snu.
Płakał, mój Jiminnie znów płakał, przeze mnie...
Jimin:
To był naprawdę do dupy dzień. Nie miałem najmniejszej ochoty na to, co nas czekało. Hobi pilnował mnie przez resztę dnia, podobnie jak młodsi, ale nie zmieniało to faktu, że musiałem spędzać czas ze wszystkimi, szykując się do koncertu. Dodatkowo dostałem zalecenie od Sejin'a, że przydałoby się trochę fanserwisu z Kookie'm. Nie ucieszyło mnie to, podobnie zresztą jak maknae, sądząc po jego jakże wymownej minie, ale nic się na to nie poradzi. W gruncie rzeczy powinienem się cieszyć, że nie musiałem tego robić z Yoongi'm, bo to by się mogło skończyć dużo, dużo gorzej.
Starałem się też ignorować szczęście, które promieniowało od naszej słodkiej parki. Życzyłem im tego, ale z drugiej strony miałem ochotę płakać za każdym razem, gdy widziałem ich miłe gesty i uśmiechy, które mówiły więcej niż słowa. Dobijała mnie myśl, że nie mogę robić tego samego z Min'em. Starałem się unikać go nawet na scenie, w czasie występu skupiając się na Kookie'm, który o dziwo współpracował dzisiaj ze mną. Włożyłem niesamowicie dużo wysiłku w to, by udawać szczęśliwego i latać za nim jak jeszcze niedawno. Kto by pomyślał, że w tak krótkim czasie wszystko gwałtownie się zmieni. To były przecież krótkie tygodnie. Kilkanaście dni, w czasie których czułem się tak cudownie.
Przyłapałem się na tym, że stoję i patrzę na Yoongi'ego. Na scenie. Przy wszystkich. Kompletnie zapominając o tym, gdzie jestem i co robię. Ale jego oczy, które patrzyły na mnie zawsze z takim ciepłem, były teraz puste. Niczym u porcelanowej lalki. I to mnie zabolało najbardziej. Mój hyung wydawał się stracić całą chęć do życia. Wyglądał... jak ja, gdy zobaczyłem się w lustrze w garderobie. Niby nic się nie zmieniło. Może byłem trochę opuchnięty od płaczu, nadal zmizerniały po odwodnieniu. Ale brakowało iskry w moim spojrzeniu. Tak samo, jak w jego.
Ruszyłem dalej po scenie, śpiewając i starając się wyrzucić to wszystko z głowy. Nie miałem teraz czasu na żadne przemyślenia. Musiałem skupić się na mojej pracy.
Występ skończył się późno i wszyscy byli padnięci. Jednak nie ja. Siedziałem na samym tyle vana, razem z Hobi'm, który zdążył zasnąć. Jakaś niewyjaśniona potrzeba kazała mi wziąć do ręki telefon i zacząć dręczyć Yoongi'ego. Zdawałem sobie sprawę z tego, że mój wysiłek mógł być daremny. Kilka kliknięć i moje wiadomości zostaną skasowane. Ale musiałem spróbować, bo te oczy nadal mnie prześladowały.
,,Hyung, proszę porozmawiajmy jeszcze raz."
,,Nie rozumiem dlaczego to robisz."
,,Kocham Cię i to ty jesteś moim szczęściem."
,,Proszę, nie zabieraj mi mojego szczęścia."
,,Ja nie chcę żyć bez ciebie."
,,Proszę, jeśli to jest jedyny powód, dla którego mnie opuściłeś, to wróć."
,,Śpijmy dzisiaj razem, jak zawsze."
,,Udawajmy, że wczorajszego dnia nie było."
,,Hyung, proszę."
,,Nie zostawiaj mnie."
,,Widzę, że to czytasz, proszę odpowiedz mi."
,,Pozwól mi znowu uwierzyć, że wszystko będzie dobrze."
Niestety dalsze wiadomości nie mogły już zostać wysłane, bo Hobi, który najwyraźniej się obudził, zabrał mi urządzenie i zerknął na wyświetlacz. Pokręcił głową chowając telefon do kieszeni swojej bluzy i ocierając moje policzki dłonią. Dopiero wtedy zorientowałem się, że z moich oczu znów wyciekło kilka łez.
Po wyjściu z samochodu spuściłem głowę, nie chcąc pokazywać, że znowu się załamałem. Miałem tego dość. Może tej nocy uda mi się ponownie wymknąć na dach.
Yoongi:
Przez cały dzień starałem się zachowywać jak profesjonalista, wyrzucając z głowy wszelkie problemy, związane z Park'iem i pojebaną rodziną. Seokjin był przy mnie w razie kolejnego napływu wspomnień, jednak wiedziałem, że dopóki będę się trzymał z dala od Jimin'a, wszystko będzie w miarę w porządku.
Zarówno na backstage'u, jak i scenie, unikałem każdego dzieciaka i najstarszego Kim'a, chcąc to wszystko odbębnić i wrócić do tworzenia utworów. Pod wpływem negatywnych emocji, pisałem najlepsze teksty, dlatego i tej okazji nie mogłem sobie przepuścić.
Niestety moje spojrzenie często natrafiało na fanserwis Jimin'a i Jungkook'a. Jak zwykle byłem w takich momentach cholernie zazdrosny, chociaż czerwonowłosy nie był już mój, a maknae miał Taehyung'a, do tego słyszałem ich rozmowę z Sejin'em, jednak mojemu umysłowi ciężko takie rzeczy przetłumaczyć. I dopiero podczas gdy przykucnąłem przy jednej z kamer, a obok mnie znalazł się Hoseok i Jimin, nasze spojrzenia się spotkały. Utonąłem o sekundę za długo, w tych pięknych czekoladowych oczach, pragnąc znów je przywrócić do życia.
Przestań, on już poszedł, wstań i kontynuuj.
Chwilę zajęło mi zarejestrowanie, że Park już dawno oddalił się na drugi koniec sceny, zostawiając mnie samego z Hoseok'iem. Zaraz poszedłem w jego ślady, wyrzucając go już z wszelkich myśli i pozostawiając miejsce tylko na muzykę.
Występ trwał jeszcze dobrą godzinę, przez którą zdążyłem stracić wszystkie siły i chęci do życia. Po wylądowaniu w vanie, miałem ochotę pójść spać, jednak moje uzależnienie od telefonu, skutecznie mi w tym przeszkodziło. Zająłem się przeglądaniem jakichś wiadomości i studiowaniem przy okazji naszego grafiku, kiedy zaczęły przychodzić mi SMS-y, niestety od Jimin'a. Czytałem je, starając się opanować smutek, który mnie w tym momencie ogarnął.
Czy to nie było głupie? Zostawiać ukochaną osobę z pozornie tak błahego powodu?
Miałem ochotę odwrócić się do niego i zobaczyć w jakim jest stanie, jednak obawiałem się, że ten widok przekona mnie do zmiany decyzji, a to nie będzie bezpieczne.
- Seokjinnie hyung, proszę, nie pozwól mi do niego wrócić... powoli zaczynam się wyłamywać – wyszeptałem do chłopaka siedzącego obok mnie, czując zaraz po tym jak nasz van się zatrzymuje, a manager zarządza wysiadkę i powrót do pokoi.
Niestety, najstarszy nie dał mi żadnej odpowiedzi, a kiedy opuściłem ten samochód, kierując się do swojego pokoju, znów chciałem odwrócić się do Jimin'a i zabrać go ze sobą, by ostatni raz posmakować jego ust i kochać się z nim, w jaki sposób będzie tylko pragnął.
Nie, Yoongi, nie skrzywdzisz go. Daj mu czas, prędzej czy później zapomni o tobie i już nigdy nie będzie musiał przez ciebie cierpieć.
Z tak negatywną myślą, przekroczyłem próg mojego i Seokjin'a pokoju, marząc o dużej ilości snu i długiej kąpieli, najlepiej z Pa... najlepiej samemu, jak to miałem kiedyś w zwyczaju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top