Odwiedziny, które uratowały życie

Na początku chce powiedzieć, że ten rozdział zawiera próbę samobójczą i uzależnienie związane z alkoholem/narkotykami, jeśli jesteś wrażliwy/a na takie tematy to proszę nie czytaj!

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Piąty dzień, mija już prawie połowa zakładu... Trochę mało czasu, a jak Erwin tylko zrobił jakiś większy postęp to skutkuje to reputacją na minusie u czarnowłosego komendanta.

Wczoraj szarowłosy mając wyrzuty sumienia, próbował napisać i dzwonić do chłopaka po kilka razy. Nawet nagrał się na poczcie głosowej mówiąc z jakiej 20razy przepraszam. Ten jednak ani nie odebrał ani na nic nie odpisał. 

Knuckles chciał to naprawić, nie chciał by jakiś głupi zakład zniszczył ich relację. Czasem razem poplotkowali czy pośmieszkowali... Erwin uważał Capelę za jednego z poważniejszych i wyrozumiałych policjantów na wyspie, dlatego nie chciał by go widzieć za każdym razem bez wyrazu, gdyby mu wystawiał wyrok. 

Zdesperowany, jak i zdeterminowany chłopak postanowił zrobić coś czego on sam nie dowierzał... 

- Nie ma opcji, że po tym mi nie wybaczy! - pomyślał.  

Złotooki przekonał się na własnej skórze, jak bardzo Dante kochał Ernesta. Pamiętał, że Krackers mieszkał piętro nad nim, ale nie wiedział czy nadal tak jest. Zapukał, więc do drzwi, lecz otworzyła mu jakaś kobieta... Zapytana, gdzie znajduje się były policjant powiedziała, że mieszka on teraz na Sandy i wklepała mu gps,a na jego komórce.  Oczywiście, musiał jej powiedzieć, że jest jego kuzynem, bo inaczej mu by go nie dała.

Nie zastanawiając się od razu ruszył w tamtą stronę, w międzyczasie co jakiś czas dzwoniąc do czarnowłosego, lecz ten za każdym razem nie odbierał.

Podjechawszy pod mały drewniany domek, kliknął w dzwonek. Nikt nie chciał otworzyć po 5minutach, więc zadzwonił ponownie i ponownie. Aż w końcu się wkurzył, pociągnął za klamkę i powiedział: 

- Uwaga, wchodzę!

Widok go kompletnie zaskoczył, nie spodziewał się by mieszkanie byłego policjanta tak wyglądało... Wszędzie było pełno śmieci, różnych papierków.

Na ścianie na wieszaku leżała katana, na komodzie leżały wspólne zdjęcia Capeli z Ernestem z patroli i innych wydarzeń. Przykryte były jakimś białym proszkiem, najprawdopodobniej jakimś narkotykiem. 

Oprócz tego na ziemi, było dużo wypitych butelek alkoholu, opakowań po zupakach chińskich i innych torebeczek z białym proszkiem.

Momentalnie usłyszał jakieś kaszlnięcie dobiegające z łazienki, szybkim krokiem znalazł się w wspomnianym pokoju. Ten widok przerażał go...

Zastał chłopaka leżącego w wannie... Leciała mu krew z nosa, najprawdopodobniej przez przedawkowanie używek. Jego nadgarstki, jak i dłonie były pocięte, najpewniej żyletką, która trzymał w dłoni. Na szczęście nie zdołał sobie podciąć żył przez jego stan.

Nie wiedząc co zrobić, zadzwonił na numer alarmowy, w międzyczasie próbując chłopaka przechylić na bok, jakby miał wymiotować by się nie udusił. 

Operator dokładnie mu wyjaśnił co musi zrobić, co on posłusznie wykonywał, oczekując na karetkę. 

Po niecałych 7minutach dojechali ratownicy zabrali go i powiedzieli, że Erwin uratował właśnie życie Ernestowi. Gdy spytał, gdzie go wiozą, odpowiedzieli, że na Pill Box.  

Złotooki został w jego mieszkaniu, analizując co się właśnie stało. Nic odkąd zgodził się na ten zakład nie szło po jego myśli. Cieszył się, że zdołał przyjechać w ostatnim momencie i uratować chłopaka, ale jak to przekaże Dante? 

Powolnym krokiem udał się do ferrari, pędząc na Zankudo, ponieważ tam najprawdopodobniej przesiadywał obecnie komendant. Oczywiście cały czas nagrywał się poczcie mówiąc, że to jest ważne, lecz nadal brak odpowiedzi.

Dojechawszy na miejsce spytał Alexa, gdzie znajduję się grupa 2. Odpowiedział mu, że są w hangarze słuchając wykładu Cezarego Wieczorka na temat pierwszej pomocy. Biegnąc sprintem, znalazł się w wspomnianym miejscu parę minut później. 

Wchodząc do środka od razu zauważył niebieskookiego siedzącego na kanapie z tyłu, zbliżył się powoli i zajął miejsce obok. Dostrzegł, że Dante miał podkrążone oczy, najpewniej z braku snu. Przeklinał siebie za to w myślach, gdyż wiedział, że to tylko i wyłącznie jego wina.

- Hej... dobrze się czujesz? - zapytał zaniepokojony o jego stan. 

- Spadaj Knuckles - odpowiedział chłodno. 

Po tych słowach, z pozycji siedzącej upadł na leżącą. Widząc to Erwin szybkim ruchem dotknął jego czoła, czując jakie jest ciepłe. Stwierdził, że ma gorączkę. 

- Panie Cezary! - krzyknął szarowłosy, przerywając jego wypowiedź. 

- Tak? 

- Capela jest w złym stanie, ma gorączkę i nie spał w ogóle!

Mężczyzna od razu kazał by ten z pomocą Over'a pomógł go przenieś do budynku medycznego i dał mu pożywienie, ewentualnie potem tabletkę od bólu głowy. 

Położyli go na łóżku, złotooki został sam z czarnowłosym obserwując go uważnie by wszystko zjadł. Został sam, ponieważ powiedział, że da radę zająć się nim i by Over skupił się na akademii. 

Chłopak w tym momencie na pewno nie mógł mu powiedzieć o jego spotkaniu z Ernestem, mogło by to pogorszyć stan niebieskookiego jeszcze bardziej. Nie spał, nie jadł, nie potrzeba mu więcej zmartwień. 

Ponownie zaczął się przeklinać, że to jego wina, lecz gdyby nie zdenerwował niebieskookiego to by nie pojechał do Krackersa... Usłyszał głos Capeli przez co wyrwał się z zamyślenia.

- Dziękuje - szeptnął cicho.

Po czym położył się na boku. Erwin siedział z nim jeszcze pół godziny, by upewnić się by nic mu się nie stało, jednocześnie myśląc o wydarzeniach podczas jego zmagań podrywu czarnowłosego. Twierdził, że jest jakiś pechowy i być może powinien po prostu odpuścić, bo co, jeśli następnego poranka okaże się, że stanie się coś jeszcze gorszego? 

Szarowłosy postanowił z tą myślą udać się do swojego apartamentu przy okazji zajeżdżając na szpital by zobaczyć stan Ernesta. Wychodząc podszedł do chłopaka, odgarnął jego czarne kosmyki z czoła i go w nie pocałował. Mówiąc przy tym "Przepraszam, to moja wina".

~ 891 słów

ps. Rozdział poważny, ale mam nadzieję, że się podobał^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top