Nic nie przychodzi łatwo czyli nauka kodów
Czwarty dzień zakładu, a trzeci akademii.
Czarnowłosy wciąż myślał o poprzednim dniu, czemu Erwin uciekł, czemu nagle chce się zbliżyć do niego i inne związane z jego zachowaniem pytania.
Mimo to nosił srebrne kolczyki. Gdy był zapytany o nie, odpowiadał, że dostał od kolegi. Jeśli chodzi o laurkę to oprawił ją w ramkę i położył na szufladzie z zdjęciami Sonnego i ubraniami Ernesta.
Nie chciał tego przyznać, ale nawet mu się podobało jak ktoś za nim "lata". Uważał to za zabawne... Raz przez umysł przemkła mu myśl, że być może zyska nowego, prawdziwego przyjaciela.
Chłopak po kolejnym wyczerpującym dniu akademii postanowił zadzwonić do złotookiego. Gdyż pamiętał, że poprosił go o naukę kodów. Nawet jeśli nie podobał się to Dante, to i tak nie mógł odmówić przez dany mu prezent.
Więc wykonał połącznie do Erwina...
- Hej, pierwszy raz to nie ja dzwonię! - przywitał się radośnie.
- Hej... Chciałeś się nauczyć kodów pamiętasz? - zapytał przechodząc do sedna od razu.
- Taak.. - szczerze kompletnie o tym zapomniał.
- No więc, teraz mam czas wolny i możesz przyjść, jeśli nadal chcesz - zaproponował nieśmiało.
- Na komendę?
- Nie.... do mojego apartamentu, numer 42.
- A okej - odparł kompletnie nie spodziewając się takiej odpowiedzi.
- To do zaraz - rozłączył się policjant.
Drugi krok oficjalnie zrobiony (pierwszym była "randka" z prezentem) - pomyślał Erwin. Normalnie fazą pierwszą byłoby poproszenie o numer, lecz takowy już posiadał.
Całą drogą zastanawiał się jakie urządzenie miał w mieszkaniu niebieskooki. Wpadł mu też do głowy nietypowy pomysł.
Co, gdyby ukraść coś z jego chaty i dać Davidowi parę dni później... Wtedy nie musiałbym już spędzać z nim czasu, ale czy chcę? Spróbuję coś zwędzić i tak - pomyślał.
Knuckles stał właśnie pod apartamentami, w których sam mieszkał. Wszedł do holu, po czym udał się do windy, w której kliknął guzik na 3 piętro. Wyszedł z windy, minęła chwila i już stał pod apartamentem chłopaka. Zapukał delikatnie i po minucie otworzył mu, zapraszając go, uchylając bardziej drzwi.
Po wejściu od razu zauważył ładnie urządzony salon, jak i kuchnię. Wszystko bardzo dobrze ze sobą kontrastowało, lecz przerażała go jedna rzecz. Półka, na której było z 50 zdjęć Rightwill'a. Zauważył też na niej swoją laurkę, na co zrobiło mu się miło.
- No to siadaj, przyniosę zaraz nam herbaty.
- Jasne - odpowiedział i zajął miejsce na beżowej kanapie.
Czarnowłosy po niedługim czasie, położył na kawowym stole, dwa kubki z ciepłą cieczą i usiadł obok Erwina.
- Więc, jak dobrze znasz kody? - zapytał, patrząc się na szarowłosego.
- Szczerze to w ogóle hah - zaśmiał się.
- Mogłem się tego spodziewać... I guess to będzie długa noc - westchnął.
Niebieskooki uczył chłopaka kodów, po czym go przepytywał, raz po raz upijając trochę herbaty. Przez dobre dwie godziny go uczył, a ten ledwo zapamiętał 5kodów, stwierdził, że on nie mógł by być policjantem.
- Ja idę do toalety... będę zaraz - poinformował gospodarz.
- Okej
Knuckles myślał, że to doskonały moment by zrealizować jego wymyślony na szybko plan. Jednak nie był pewny co do realizacji, czarnowłosy od razu się skapnie, jak znikną ubrania jego "syna". Zdecydował się na nie, bo chłopaki by pewnie powiedzieli, że zdjęcia kupił od kogoś po prostu.
Po dłużej przekomarzance w myślach, stwierdził, że zaryzykuje. Uwielbiał adrenalinę, a przy okazji, jeśli znudzi mu się niebieskooki to po prostu zakończy zakład...
Szybkim krokiem zbliżył się do szafki, z której zdjął wspomniane wcześniej ubrania i wkładał je do czarnej torby, którą nosił ze sobą.
W tym właśnie momencie otwarły się drzwi toalety, sparaliżowany Erwin nie miał pojęcia co zrobić. Stał w bezruchu trzymając ciuchy w rękach, patrząc się, jak niebieskooki zmierza z zdenerwowaniem wymalowanym na twarzy.
- Co ty robisz? - spytał się z kamienną twarzą.
Znany z szybkiego wymyślenia wymówek Knuckles, nie umiał żadnej sensownej wymyślić. Gołym okiem dało się zobaczyć, że zamierzał ukraść.
- Zadałem ci pytanie, czemu nie odpowiadasz? - rzekł, a jego oczy stały się jakby ciemniejsze.
- Ja przepraszam... - wymamrotał, nie wiedząc co innego może powiedzieć.
- Wynoś się - rozkazał chłodno.
Złotooki odłożył ubrania na szafkę i zabrał swoją torbę. Szybkim krokiem wyszedł, jeszcze raz przepraszając.
Dla czarnowłosego temat Ernesta był bardzo wrażliwy. Nie wiedział co się dzieje z Krackersem, czy w ogóle żyje, to była jego jedyna pamiątka po nim. Dlatego wpadł w furię widząc, że ktoś to kradnie.
Po chwili gniewu, zaczął się rozczulać przypominając sobie wszystkie wspomnienia związane z mentalnie adoptowanym synem. Kochał go i to bardzo, bolało go to, gdy odwrócił się od niego. Rozpamiętując, siedział na kanapie i zaczął szlochać, a łzy zaczęły kapać na ubrania Ernesta.
Erwin za to, wiedział bardzo dobrze, że zjebał i to tak na maksa. Wiedział, że ma duży minus u czarnowłosego... Naprawienie tego będzie ciężkie. Nie wiedząc, jak to naprawić udał się po porady do zakszot mainu.
Czwarty dzień, był najgorszym do tej pory, dlatego już tylko może być lepiej prawda?
ps. Nie wszystko przychodzi łatwo, miłość też, zwłaszcza jak ktoś popełnia głupi błąd... Nie jest to tak kolorowy rozdział jak poprzedni, ale mam nadzieję, że i tak się podoba :D
ps2. Możliwy 2rozdział dziś wieczorem, bo nie wrzuciłam tego wczoraj...
~ 843 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top