19. Dark days.
Jimin's POV:
Obudziło mnie delikatne klepanie po policzku. Otworzyłem oczy i zacząłem mrugać powiekami, żeby przyzwyczaić się do otaczającej mnie bieli. Rozpoznałem osobę która pochylała się nade mną jako lekarza.
Powoli zacząłem przypominać sobie wszystkie wydarzenia i chciałem usnąć z powrotem. Najlepiej na zawsze. Usiadłem na podłodze i zacząłem się trząść.
- Proszę mu podać środki uspokajające. - powiedział do kogoś, a łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. - Przepiszę panu leki, proszę usiąść na krześle.
To właśnie zrobiłem i czekałem, aż będę mógł opuścić budynek.
Gdy w końcu mi pozwolono, wziąłem receptę do ręki i wybiegłem ze szpitala dławiąc się łzami. Biegłem całą drogę ile sił w nogach.
Kiedy dotarłem do domu babci wyciągnąłem klucz z doniczki obok drzwi, tam gdzie zawsze go zostawiała i wszedłem do środka od razu je zakluczając.
Położyłem kartkę na komodzie, wszedłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko pozwalając sobie na prawdziwą histerię. Ból rozdzierał moje serce. Jedyna osoba na świecie, która bezgranicznie mnie kochała, która zawsze była przy mnie, dawała mi ochronę i bezpieczeństwo, odeszła. I nigdy nie wróci.
Zostałem sam jak palec w tym beznadziejnym świecie. Dlaczego mi ją zabrano, dlaczego zabrano mi wszystkich?
Moja faza płaczu zmieniła się w fazę całkowitego zdenerwowania. Wstałem z łóżka i zacząłem rzucać wszystkim co wpadło mi w ręce. Wazon, stolik, krzesła. Wszystko co stało na półkach razem z moim zdjęciem z młodości, którego tak nienawidziłem. Rozerwałem poduszkę tak, że pierze rozsypało się na podłogę.
Krzyczałem próbując w ten sposób pozbyć się uczuć, ale oczywiście nic to nie dało.
Poszedłem więc do barku z alkoholami. Po za pełną butelką soju znalazłem tam też papierosy i to nimi najpierw się zająłem. Miałem zamiar wyjść na balkon, ale po co? Przecież i tak jestem tu sam. Łzy znowu wróciły do moich oczu, więc po prostu zapaliłem papierosa. Zacząłem kasłać po pierwszym buchu, ale nie poprzestałem na tym. Wypaliłem pierwszego, całego papierosa w moim życiu, ale prawdę mówiąc nie dał on żadnego efektu.
Niezadowolony sięgnąłem po alkohol, odkręciłem i wziąłem pierwszy łyk. Gorzka ciecz rozpaliła moje gardło. Nie wiem ile czasu minęło zanim opróżniłem całą butelkę, wiem tylko, że zrobiło się ciemno.
Usiadłem na podłodze w korytarzu, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Byłem wpół przytomny, więc nie byłem do końca pewny czy to jawa czy sen?
- Nikogo nie ma. - powiedziałem cicho kiedy po czasie, który trwał wieczność dobijanie do drzwi nadal nie ustawało.
Wkurzony, resztką sił wstałem i otworzyłem mając nadzieję, że to jakiś zabójca, który najzwyczajniej w świecie mnie zabije. Jednak osoba, która zastałem zdziwiła mnie znacznie bardziej.
- Jungkook?
Jungkook's POV:
Nie wiedziałem co powiedzieć, kiedy zobaczyłem Jimina w tak okropnym stanie. Napuchnięte, czerwone od płaczu oczy, poczochrane włosy i krew na dłoniach. Park wyglądał jak wrak człowieka. Po chwili do mojego nosa dotarł smród alkoholu i papierosów. Na imprezach ta woń zupełnie mi nie przeszkadzała, ale w tych okolicznościach było inaczej.
- Czego chcesz? - zapytał oschłym, pozbawionym emocji tonem.
- Martwiłem się. - powiedziałem zanim zdążyłem się zastanowić. W normalnych okolicznościach pewnie bym się nie przyznał, bo nie można pokazywać swoich słabości, ale jest noc, jestem zmęczony, a Jimin wygląda jak zwłoki więc mogę sobie pozwolić na szczerość.
- Martwiłeś się o dziwkę? A to dobre. - parsknął śmiechem i już mogłem usłyszeć, że jest kompletnie pijany. - A może zatęskniłeś za moim tyłkiem? - dalej się śmiał, a ja poczułem ukłucie w klatce piersiowej.
- Czyli to przeze mnie? - wypowiedziałem swoje myśli na głos. Czułem się jak śmieć. Jak mogłem do tego doprowadzić?
- Co? Nie. Przykro mi, ale nie jesteś tak ważny jak myślisz. - opierał się o drzwi z tym pijanym, sztucznym uśmiechem.
- Więc co się stało? Mogę wejść? - zapytałem chcąc przekroczyć próg, jednak chłopak mnie odepchnął, a jego mimika na moment zmieniła się na zdenerwowaną, jednak zaraz wróciła do wcześniejszej pozycji.
- Nic się nie stało. Jedyne co możesz zrobić, to stąd iść. Żegnam. - chciał mi zamknąć drzwi przed nosem, ale mu na to nie pozwoliłem. Nie ma szans, że zostawię go tu samego, nie w takim stanie.
- Nie.
- Co?
- Nie zostawię cię. - zaczęliśmy się siłować, ale oczywiście udało mi się go przepchnąć i zaraz znajdowałem się w mieszkaniu. Chłopak był coraz bardziej wkurzony, ale teraz bardziej niż to obchodził mnie jego stan.
- Idź stąd, nie potrzebuję cię, nie potrzebuję! - zaczął krzyczeć i bić mnie w tors tracąc już całkowicie wcześniejszą, sztuczną radość. - Zostaw mnie, chce być sam!
Zamknąłem drzwi i go objąłem próbując uspokoić, ale on nadal szarpał się w moich ramionach.
- Nie. Niech to dotrze do twojej małej, blond głowy. Nie, nie, nie i nie. - chłopak przestał się wyrywać i po prostu zaczął płakać w moje ramię. Delikatnie głaskałem jego plecy i włosy ciągle stojąc w korytarzu.
- Jungkook, niedobrze mi. - oznajmił kiedy trochę się uspokoił, a ja szybko zaprowadziłem go do łazienki.
Padł przed ubikacją i zwrócił alkohol, który wcześniej wypił.
- Poczekaj, przyniosę ci wodę. - powiedziałem i chciałem to zrobić, a on złapał mój rękaw.
- Nie zostawiaj mnie. Proszę. - odwrócił się i spojrzał na mnie tymi załzawionymi oczami.
- Jiminie, tylko na chwilkę zaraz wrócę. - pokiwał głową i kontynuował wydalanie alkoholu.
Chcąc znaleźć kuchnie przez przypadek trafiłem do pokoju blondyna. Myślałem, że pamiętam rozkład mieszkania, ale jednak się myliłem. To co zobaczyłem zupełnie mnie zaskoczyło. Na podłodze było dosłownie wszystko, masę szkła, popsute meble i pierze z poduszki.
Co się stało?
Co go doprowadziło do takiego stanu?
Wyszedłem z tego całego bałaganu i idąc do kuchni zobaczyłem na komodzie receptę. Wpisałem w internecie leki, żeby dowiedzieć się na co są. Uspokojenie, sen. To sprawiło, że zacząłem się martwić nawet bardziej.
Poszedłem do kuchni po drodze otwierając okna, żeby wywietrzyć cały ten smród. Nalałem wody do szklanki i wróciłem do łazienki. Jimin już chyba skończył zwracanie, bo tylko siedział przy muszli.
- Już jestem. - powiedziałem przykuwając jego uwagę, po czym podałem mu naczynie. Wypił całą zawartość, wstał i spuścił wodę. - Nie chcesz się umyć? - zapytałem, a on spojrzał na mnie. Wyglądał na strasznie zmęczonego. - Pomogę ci.
Pokiwał głową i zaraz zdejmował swoje ubrania.
Pierwszy raz widząc jego ciało nie miałem ochoty go pieprzyć, chciałem mu tylko pomóc.
Nalałem wody do wanny, a kiedy było jej wystarczająco, a temperatura była odpowiednia zachęciłem blondyna do wejścia do środka.
Kiedy usiadł wziąłem gąbkę, nałożyłem płyn i powoli myłem jego ciało szczególnie uważając na poranione dłonie.
Po zakończeniu czynności wytarłem chłopaka ręcznikiem i przyniosłem mu świeże ubrania poprzednie wrzucając do kosza na pranie.
Opatrzyłem jego dłonie i nie myśląc długo wziąłem go na ręce i zaniosłem do łóżka próbując po drodze omijać cały ten syf.
Położyłem go delikatnie i przykryłem kołdrą. Chciałem już wyjść z pokoju i wykupić Jiminowi leki, ale chłopak mnie zatrzymał.
- Proszę zostań ze mną. - powiedział błagalnym tonem. - Nie dam rady sam.
- Dobrze. - zgodziłem się, zdjąłem buty i położyłem się obok niego. Zaraz wziąłem go w ramiona i pocałowałem w czubek głowy. Bawiłem się jego włosami czekając, aż zaśnie.
Jego oddech unormował się dopiero nad ranem, a kiedy miałem pewność że usnął była już szósta rano.
Delikatnie wyplątałem się z jego uścisku i wstałem z łóżka na nowo zakładając buty. Bałem się żeby nie poranić sobie stóp o szkło rozbite na podłodze. Zacząłem sprzątać ten cały bałagan co wcale nie było takie proste. Znalazłem na podłodze to stare zdjęcie Jimina i położyłem je na półce, bo nie mógłbym go wyrzucić. Kiedy po jakiejś godzinie w końcu uporałem się z tym pomieszczeniem, wyrzuciłem jeszcze butelkę po soju i poszedłem do apteki. Na szczęście kiedy wróciłem Jimin jeszcze spał, więc nie powinien nawet zauważyć mojej nieobecności. Przeczytałem ulotkę jak powinno się zażywać leki które kupiłem i uszykowałem je razem ze szklanką wody, w razie gdyby Jimin wstał.
Stwierdziłem, że pójdę się szybko umyć i to właśnie zrobiłem. Kiedy wyszedłem z łazienki z ręcznikiem owiniętym wokół pasa udałem się do pokoju Jimina, gdzie zastałem go leżącego z otwartymi oczami tępo wpatrującego się w ścianę.
- Jimin, mogę pożyczyć jakaś koszulkę? - zapytałem, bo nie chciałem zakładać tych brudnych ubrań.
- Ona nie żyje, Jungkook. - powiedział nadal na mnie nie patrząc.
- Kto?
- Moja babcia. Najcenniejsza osoba w moim życiu. - jak mogłem się nie domyślić? Jak mogłem nie zauważyć, że faktycznie nie ma jej w domu? - Wszyscy mnie opuszczają i to nie tak chwilowo. Na zawsze. Najpierw moja mama, później tata, a teraz ostatnia osoba, która mi została na ziemi. Zostałem sam. Nie mam po co tu żyć.
Podszedłem do łóżka i położyłem się obok niego, jednak w bezpiecznej odległości. Nie chciałem wchodzić w jego przestrzeń osobistą, nie w takiej chwili.
- Jimin nie mów tak proszę cię. Ona nie chciałaby, żebyś tak mówił. - powiedziałem i nie wiem czemu, ale tak cholernie chciało mi się płakać. Czemu ten mały blondynek musiał mieć w życiu tak ciężko? I czemu ja mając wszystko, co materialne ciągle narzekałem, a on szedł przez wszystko sam i nie okazywał słabości? - Jesteś tak cholernie silny i nie mów, że zostałeś sam. Ona zawsze będzie cię wspierać, bo zawsze ma miejsce w twoim sercu.
- Ale ja chcę ją tutaj! - krzyknął. - chcę mieć się do kogo przytulić, chcę móc płakać w jej ramię. Potrzebuję jej.
- Domyślam się, że to nie jest łatwe Jiminie. Ale jakby co, to wiedz, że moje ramię zawsze tu dla ciebie jest jeśli go potrzebujesz. Wiem, że to brzmi jak abstrakcja z ust niedawnego wroga, ale nasza relacja już dawno się zmieniła i wiem, że ty też o tym wiesz więc.. więc jestem tu dla ciebie. Wiem, że to nie wystarczy, ale-- Jimin uciszył mnie łącząc nasze usta.
- Zamknij się już. - powiedział, po czym ponownie położył się obok mnie. - Dziękuję. - dodał cicho, a ja walczyłem ze snem, który chciał mnie porwać w swoje ramiona, ale nie mogłem tego zrobić, musiałem pilnować Jimina.
~•°•~•°•~•°•~•°•~
Hejka Aniołki ❤️
Tak strasznie mi było smutno pisać ten rozdział.
W ogóle z dedykacją dla xKimijooshi_ więcej z perspektywy Jungkooka.
Mam nadzieję, że wam się podobał, jeśli tak możecie zostawić gwiazdkę lub komentarz.
Ogromnie dziękuję, za tak miłe przyjęcie Dance? Yes. Love? Next.
Do następnego, Unnie Ola. ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top