15. Opening.

Jimin: Jungkook-ah!

Jungkook: ?

Jimin: Czy to się wpasuje?


Jungkook: Jest ok. Tylko załóż krawat zamiast muchy, bo mój ojciec ich nienawidzi.

Jimin: Ok, a czemu tak w ogóle mnie w to wyciągnąłeś?

Jungkook: To nie tak, że chciałem cię tam zabrać, po prostu nie chciałem tam iść, a byłeś pierwszą wymówką jaka przyszła mi na myśl. Nie moja wina, że ojciec wolał wziąć z nami ciebie niż dać mi święty spokój.

Po zobaczeniu wiadomości Jungkooka przekręciłem oczami. Zablokowałem telefon i rzuciłem go na łóżko, na które zaraz usiadłem i pogrążyłem się w myślach.

Wiem, że to jak spełnienie marzeń.

Bankiet.

Bogaci ludzie.

Udawana uprzejmość.

Właśnie to mnie martwi. Za pieniędzmi idzie manipulacja, nieszczerość i oszustwa.

Do tego zachowanie rodziców Jungkooka. To wszystko sprawia, że jestem przerażony.

Oderwałem się od męczących mnie myśli. Tak czy siak muszę tam iść, więc po prostu zająłem się szukaniem krawatu.

Ciągle męczyłem się z zawiązaniem tego cholerstwa, bo naprawdę nie umiałem tego zrobić, a tutoriale na YouTube wcale nie pomagały, kiedy zadzwonił mój telefon.

Na ekranie mogłem zobaczyć imię Kooka więc domyśliłem się, że to znak, że już na mnie czeka, a mój krawat nadal pozostał niezwiązany. Wkurzony włożyłem materiał do kieszeni, założyłem buty, zamknąłem drzwi na klucz i zbiegłem po schodach na dół.

Jungkook tak jak myślałem już czekał, robiąc coś na telefonie. Podniósł głowę kiedy wsiadłem do samochodu.

Przyjrzałem się mu, wyglądał naprawdę dobrze. Cholernie przystojny, w garniturze, który prawdopodobnie wart był mniej więcej tyle co moja kawalerka. Jego włosy były idealnie ułożone jakby dopiero wyszedł od fryzjera, a na twarzy miał delikatny makijaż. Wyglądał jak książę z bajki, jednak daleko było mu do niego, bo książęta w bajkach mają mózg, a ten pan koło mnie go nie ma.

Zlustrował mnie wzrokiem, a ja się lekko speszyłem, bo w porównaniu do niego wyglądałem jak biedak, którym zresztą jestem. Uchylił usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął.

- Hej, pomożesz mi z tym? - wyjąłem krawat z kieszeni i podałem go chłopakowi. Przewrócił oczami, ale mimo wszystko wziął materiał i zaczął go zawiązywać.

Skończył po jakichś trzydziestu sekundach, a ja byłem w szoku, że tak krótko zajęło mu to, czego ja nie mogłem zrobić od godziny.

- Wisisz mi za to przysługę. - Jeon Jungkook powinien dostać nagrodę za bezinteresowność.

- Dzięki. - powiedziałem, po czym zapiąłem pas i ruszyliśmy. - Gdzie jedziemy?

- Narazie do mnie, a potem z rodzicami pojedziemy do państwa Soo. - ostatnie dwa słowa wypowiedział z takim jadem, że aż przeszły mnie ciarki.

- Właściwie, dlaczego tak bardzo nie chcesz tam iść? - zapytałem, ale kiedy zobaczyłem zabójczy wzrok Kooka uniosłem dłonie w geście kapitulacji. - tylko spytałem.

- Wścibski krasnal. - przewrócił oczami, ale mimo to kontynuował. - Ta rodzina jest wszystkim, czym gardzę. Od pojebanych rodziców gorsza jest tylko Jisun. Można powiedzieć, że mieliśmy razem przeszłość, ale nie pytaj o nic więcej. To powinno ci starczyć za odpowiedź.

Wlepiłem wzrok w drogę przed nami. Teraz jeszcze bardziej się boję tego bankietu.

Ale teraz już nic nie zrobię, muszę to przeżyć.

Podjechaliśmy pod dom Jungkooka kilkadziesiąt minut później.

Rodzice wrednego królika czekali już przed drzwiami, kiedy chłopak parkował auto w garażu.

- Spóźnienie. - oznajmił pan Jeon. - masz szczęście, że limuzyna jeszcze nie przyjechała, bo--

- Limuzyna!? - pisnąłem niekontrolowanie, ale zaraz zakryłem dłonią usta, bo ojciec Kooka zabił mnie wzrokiem.

- A myślisz, że czym innym państwo Jeon mogą się poruszać? - powiedział z pogardą jakby to było jak najbardziej oczywiste. - Tylko ten bachor nie potrafi korzystać z luksusu jaki posiadamy. Zresztą to nie jedyne czego nie potrafi. - ojciec Kooka spojrzał na niego jakby chciał go sprowokować, ale jego syn się nie dał, a jedynie mocniej zaciskał szczękę.

Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale odszukałem dłonią tą Kooka i ścisnąłem chcąc mu tym przekazać, że tu jestem i go nie oceniam, jednak nie zareagował na to w żaden sposób. Już miałem puścić jego dłoń kiedy delikatnie odwzajemnił uścisk mimo niezmienionej mimiki twarzy.

Limuzyna w końcu przyjechała i wszyscy udaliśmy się na otwarcie galerii. Tak szybko jak dojechaliśmy na miejsce drzwi zostały nam otworzone i każdy z nas opuścił pojazd. Zapiąłem marynarkę, którą rozpiąłem wcześniej w limuzynie i zacząłem iść koło Jungkooka za jego rodzicami. W progu przywitały nas dwie osoby, które zapewne były słynnym państwem Soo.

- Oh, Yeonrin, Jonghyun jak miło was widzieć. - powiedziała pani Soo z przyklejonym, sztucznym uśmiechem. Była prawie tak piękna jak pani Jeon i pewnie tak samo zimna. Kobiety przywitały się pocałunkiem w oba policzki.

O ile o pani Jeon i pani Soo można było powiedzieć, że są podobne, ich mężowie byli całkowicie inni. Pan Jeon przystojny pomimo wieku, widocznie dbający o siebie, podczas gdy pan Soo był grubszym, siwiejącym, bogatym mężczyzną.

Cóż, może to przez wcześniejsze słowa Jungkooka, ale od razu zrobili na mnie złe wrażenie.

Za chwilę zza rodziców wyłoniła się młoda dziewczyna. Wyglądała idealnie, jak modelka z okładek. Idealne kształty, długie blond włosy, a na oczach niebieskie soczewki. Mógłbym się w niej zakochać gdybym nie był gejem.

Nie musiała się przedstawiać żebym domyślił się kim jest. Spojrzałem na Jungkooka, który znowu zaciskał mocno szczękę.

To na pewno Jisun.

Kiedy rodzice obojga zamienili kilka słów uwaga państwa Soo zwróciła się na nas.

- Jungkook! - jej twarz została wykrzywiona w fałszywym uśmiechu, który Kook odwzajemnił. - A to? - spojrzała na mnie krzywiąc się jakbym był jakimś robakiem.

- Park Jimin. - ukłoniłem się mimo, że nie miałem do tej kobiety krzty szacunku.

- Zapraszam do środka. - powiedziała przybierając na twarz ten fałszywy uśmiech z powrotem.

Nasz spokój nie trwał jednak zbyt długo, bo tuż po tym jak przeszliśmy przez próg dopadła nas młoda Soo.

- Jungkookie oppa! - pisnęła, a ja się podniosłem rękę do ucha chcąc je zatkać kiedy usłyszałem ten wkurzający głos. W porę jednak zorientowałem się, że to by było bardzo niegrzeczne więc podrapałem się w szyję.

Spojrzałem na mojego towarzysza i jeśli dalej tak pójdzie to zęby mu się połamią od tego zaciskania.

- Jisun. - bardziej wysyczał niż powiedział.

- Dawno się nie widzieliśmy Oppa. - uśmiechnęła się słodko. - Nadal jesteś taki głupi i wierzysz w miłość?

- Nadal puszczasz się na prawo i lewo? - uśmiechnął się sztucznie, a jego mama wbiła paznokcie w jego rękę. Jestem pewien, że usłyszała też słowa Jisun, a jednak to syna zaatakowała. Suka.

- Zachowuj się. - warknęła do syna. - przepraszam za niego. - uśmiechnęła się do Jisun, położyła dłoń na jej plecach i odeszły oglądać obrazy. Na odchodne rzuciła jeszcze Kookowi chłodne spojrzenie przez ramię.

O ile mniej więcej domyślałem o co chodzi z dwójką młodszych, zupełnie nie mogłem zrozumieć zachowania pani Jeon. Dlaczego nie stanęła w obronie syna?

- Jungkook. - szturchnąłem chłopaka, a on spojrzał na mnie pytająco. - Nie chcesz się stąd zmyć?

Kook znalazł spojrzeniem matkę, która wygląda jak najlepsza przyjaciółka Jisun, później spojrzał na ojca, który rozmawiał z jakimś mężczyzną pijąc kolejny kieliszek szampana.

- Chcę. - złapał mnie za rękę i pociągnął na jakiś korytarz, który okazał się drogą do drzwi ewakuacyjnych.

- Czemu nie możemy wyjść jak normalni ludzie? - zapytałem, a wtedy Jungkook wszedł do jakiegoś pomieszczenia po drodze i wyjął z niego dwie butelki jakiegoś drogiego szampana, którego nazwy nie umiałbym nawet wymówić. - Okej to jest dobry powód.

Kook wystawił swoje królicze zęby po czym pociągnął mnie do wyjścia. Nie mieliśmy problemu ze złapaniem taksówki. Tak szybko jak to zrobiliśmy Jungkook podał miejsce docelowe, a ja zmarszczyłem brwi nie mając pojęcia gdzie właściwie zmierzamy.

Po około dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Kook zapłacił taksówkarzowi, a my wysiedliśmy z pojazdu. Moim oczom ukazał się nowoczesny wieżowiec, około dziesięciopiętrowy.

Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. Już otworzyłem buzię, żeby go zapytać co my tu w ogóle robimy, ale on mi na to nie pozwolił.

- Nie odpowiem tak czy siak. Poczekaj chwilę to się dowiesz wścibski krasnalu. - uśmiechnął się i wyglądał już na spokojniejszego niż wcześniej.

Skierował się do budynku, a ja podreptałem za nim nie mówiąc nawet słowa. Wsiedliśmy do windy, a chłopak nacisnął dziesiąte piętro.

Patrzyłem na swoje buty ignorując palące spojrzenie Jungkooka. Po czasie który zdawał się wiecznością dojechaliśmy na ostatnie piętro. Kiedy opuściliśmy windę Kook od razu skierował się do drabinki prowadzącej na dach.

- Nie sądzę, że to się uda, pewnie jest zam-- - zanim zdążyłem dokończyć zdanie chłopak otworzył klapę i zaraz znalazł się na dachu wieżowca.

Byłem zaskoczony, że była taka możliwość, ale od razu z niej skorzystałem szybko wchodząc za Jungkookiem na dach.

Nie zwróciłem nawet uwagi na to co robi chłopak, bo panorama miasta całkowicie zabrała moją uwagę, jednak straciła ją kiedy poczułem mokry pocałunek na szyi i ręce oplatające mnie w pasie.

- Jiminie.. - szepnął mi do ucha przygryzając jego płatek, a ja już mogłem poczuć ciepło w moim brzuchu.

- Mhm..? - wydałem z siebie zamykając oczy i rozkoszując się gorącym oddechem Kooka na mojej szyi pomieszanego z mokrymi pocałunkami.

- Potrzebuję twojego ciała. - powiedział niskim, głębokim tonem prosto do mojego ucha i kim ja jestem, żeby odmawiać mu w takiej sytuacji.

Odwróciłem się powoli i spojrzałem prosto w jego pełne pożądania oczy. Mogłem czuć rosnące między nami napięcie, kiedy powoli przybliżałem się do niego.

- To je bierz. - powiedziałem, kiedy nasze wargi dzieliły tylko milimetry.

Kookowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, bo od razu połączył nasze usta w pocałunku. Jęknąłem kiedy ścisnął moje pośladki, co dało mu okazję do połączenia naszych języków. Całowaliśmy się niedbale i zachłannie, jakby od tego zależało nasze życie. Jedyne co było słychać to ciche mlaskanie pochodzące z naszych ust. Szybkim ruchem zdjąłem marynarkę Kooka, a potem zająłem się swoją. Próbowałem poluzować jego krawat, żebym mógł się pozbyć koszuli, ale ten pieprzony materiał się dzisiaj na mnie uwziął.

- Weź to, bo kurwa nie umiem. - powiedziałem niechętnie przerywając nasz pocałunek. Kook tylko parsknal śmiechem i jednym ruchem poluzował oby dwa krawaty.

- Jesteś jakiś ułomny. - uśmiechnął się w moje usta.

- Oh zamknij się. - ucieszyłem go kolejnym pocałunkiem. Po czym pozbyłem się naszych koszul.

Jungkook przesunął swoje dłonie z pośladków pod moje uda, a ja podskoczyłem ciągle go całując i oplotłem nogi wokół jego ciała.

Przeszedł ze mną na rękach i położył mnie na kocu, który musiał wcześniej uszykować. Nachylił się nade mną i otarł o siebie nasze męskości. Jęknąłem czując rosnące ciepło w dolnej części brzucha. Wypchnąłem biodra do góry oczekując więcej, na co usłyszałem cichy chichot chłopaka. Przeniósł się mokrymi pocałunkami na szyję traktując ją językiem. Co jakiś czas się przysysał, a ja wiedziałem, że będę miał malinki, ale bardziej niż to w tej chwili obchodziła mnie jego dłoń pocierająca mojego członka przez spodnie.

- Ah, Jungkook zdejmij je. - jęknąłem.

- Jak sobie życzysz. - zdjął moje spodnie i zostałem w samej bieliźnie. Nie chcąc czuć się samotnym zacząłem mocować się z jego paskiem i zaraz oboje byliśmy na tym samym etapie. Jego męskość wyraźnie odznaczała się na bokserkach Calvina Kleina. Przygryzłem wargę i obróciłem nas tak, że siedziałem na nim okrakiem. Od razu przyssałem się do jego szyi, a dłonią pocierałem jego penisa. Jego usta opuścił jęk. Uśmiechnąłem się i zacząłem schodzić ustami coraz niżej wzdłuż wyrzeźbionego brzucha. Całowałem jego mięśnie aż w końcu doszedłem do jego męskości, która już po chwili nie była przykryta zbędnym materiałem.

Wiedziałem, że Kook mnie obserwuje więc spojrzałem na niego i lubieżnie oblizałem usta, po czym przyssałem się do jego główki.

- Aaaah - gardłowy jęk opuścił jego gardło. Dołączyłem język do mojej zabawy i już miałem wziąć go całego, kiedy usłyszałem - Nie.

Spojrzałem na niego marszcząc brwi.

- Dzisiaj mam zamiar dojść w tobie. Dzisiaj będziesz tylko mój. - powiedział, a moje podniecenie wzrosło słysząc te słowa. Teraz znowu to on górował, jednak odwrócił mnie tak, że leżałem na brzuchu. Wodził palcami po moich plecach, a ja czułem ciarki w całym ciele. Czułem już moją pulsującą męskość czekającą na upragnione spełnienie.

- Nie mam lubrykantu. - przyłożył palce do moich ust. - ssij. - zrobiłem to co kazał. Kiedy stwierdził, że są wystarczająco nawilżone pocałował moje plecy i klęknął obok mnie.

- Wypnij się. - wykonałem polecanie, a chłopak przejechał palcami między moimi pośladkami. Westchnąłem czując jak powoli wchodzi we mnie pierwszym palcem. Początkowy dyskomfort odszedł w zapomnienie z rosnącą przyjemnością. Zacząłem poruszać biodrami, a chłopak dołożył drugi palec i zaczął mnie dokładniej rozciągać. Kiedy uznał, że jestem gotowy splunął na rękę i rozprowadził ślinę na swoim członku, po czym zastąpił nim palce.

Syknąłem czując rozrywanie w dolnych partiach. Zagryzłem wargę próbując się rozluźnić, a chłopak czekał aż to nastąpi.

Kiedy ból ustał poruszyłem biodrami dając Kookowi znak żeby zaczął. Chłopak złapał moje biodra i najpierw powoli we mnie wchodził. Kiedy trafił w moją prostatę wygiąłem się czując fale rozkoszy przeszywającą moje ciało.

- Mocniej, proszę Jungkook. - wyjęczałem zaciskając dłonie na kocu.

Kook od razu wysłuchał mojej prośby i zaczął wbijać się we mnie szybciej i mocniej tak, że zaczynałem tracić zmysły. Chwycił moje pośladki i ścisnął je naprawdę mocno. Jutro będę miał ślady, ale zupełnie mnie to nie obchodzi.

- Jungkook jestem blisko. - jęknąłem zaciskając się na chłopaku, który teraz złapał mojego penisa i poruszał dłonią w tym samym tempie. Doszedłem jęcząc jego imię, a on zrobił to samo chwilę po mnie. Wyszedł ze mnie, a ja opadłem zmęczony intensywnym stosunkiem. Chłopak pocałował moje pośladki, plecy, szyję, aż w końcu doszedł do ucha.

- Byłeś genialny. - pocałował je jeszcze po czym poszedł do swojej marynarki i wyjął chusteczki. Wyczyścił mnie, a potem pomógł mi wstać po czym zabrał brudny koc i wrzucił do jakiejś skrzynki. Założył spodnie i koszulę.

- Położymy się? - zapytał kiedy i ja skończyłem się ubierać.

- Jakby, na ziemi?

- Gdybyś nie ubrudził koca to na nim byśmy leżeli. - odpowiedział złośliwie.

- Jeszcze jakieś zażalenia? - spojrzałem na niego zmrużonymi oczami, a Kook do mnie podszedł.

- Nie, zajebisty byłeś. - dał mi krótkiego buziaka. Po czym się położył, a ja zrobiłem to samo.

Poczułem twardą powierzchnię pod głową.

- Kookieee. - powiedziałem słodko.

- Co? - odpowiedział sucho.

- Pożycz mi rękę. - poprosiłem, a on spojrzał na mnie o-chuj-ci-chodzi wzrokiem. Wziąłem więc jego rękę i podłożyłem sobie pod głowę. Uśmiechnąłem się do niego, a on przekręcił oczami, ale nie zabrał mojej nowej poduszki.

Leżeliśmy w ciszy i patrzyliśmy na gwiazdy. Były tu widoczne lepiej niż gdziekolwiek indziej w Seulu. Nagle Jungkook się odezwał.

- Jimin, mogę ci zaufać? - zapytał, a ja byłem w szoku. Czy może? W sumie już chcąc nie chcąc mi zaufał pokazując mi swoje życie.

- A nie potrzebujesz tylko mojego ciała? - zapytałem pół żartem.

- Teraz potrzebuje ciebie. - przewróciło mi się w żołądku kiedy usłyszałem te słowa od Jungkooka. Wstał i podszedł do drzwi gdzie zostawił szampany. - Ale do tego potrzebuje alkoholu. - otworzył trunek i wypił kilka łyków.

- No więc. Pewnie się zastanawiasz o co chodzi z Jisun. - kiwnąłem głową. - Więc to wszystko zaczęło się jeszcze zanim mógłbym pamiętać. Nasze rodziny robiły interesy od dłuższego czasu. Zdecydowali więc, że ich dzieci muszą pewnego dnia wziąć ślub. Posłali nas do tego samego przedszkola i tam się poznaliśmy. Była słodka i niewinna, mieliśmy sześć lat i wtedy pomysł z małżeństwem bardzo nam się podobał. Byliśmy razem przez całą szkołę. Ufałem jej, bo czemu nie? W liceum zaczęła być suką. Manipulowała mną, zdradzała, prowokowała do kłótni z przyjaciółmi. Myślałem, że ją kochałem, ale zrozumiałem że to jest nie realne kochać wiesz? Jakby moje życie było ustalone od początku. Kiedy dowiedziałem się o kolejnej zdradzie nie wytrzymałem, zerwałem z nią. Nawet nie było jej przykro. Poszedłem do domu i powiedziałem moim rodzicom, że ona mnie zdradza, że dłużej nie wytrzymam. Powiedzieli, że mają to w dupie, że mam ją poślubić dla dobra naszych interesów, rozumiesz? Pieniądze ponad uczucia, huh? No, ale wróciłem do niej. Przecież musiałem. Miarka się przebrała kiedy przespała się z moim najlepszym przyjacielem. Przestałem dbać o to co moi rodzice powiedzą. Powiedziałem, że to koniec i od tamtej pory jestem ich porażką życiową. Czasem mam dość wiesz? Tego wszystkiego. Mam po prostu kurwa dość. - skończył, a po jego policzku spłynęła samotna łza, ale udałem, że jej nie widzę, bo nie chciałem żeby zrobiło się niezręcznie.

- Jungkook...

- Nie chcę twojej litości. Po prostu, nawet nie wiem czemu ci to mówię. Zgaduję, że masz to w dupie--

- Nie. - przerwałem mu. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. - Nie mam tego w dupie. Nie odkąd w jakiś sposób zacząłem widzieć w tobie kolegę nawet jeśli ciągle cię nienawidzę.  - usłyszałem chichot. - to wszystko ssie.

- Taa. Nic nie mów, ok? Po prostu chciałem to powiedzieć. - westchnął. - Jimin?

- Hm? - spojrzałem na niego, a on rozłożył ręce. - Serio?

- To nie. - zanim zdążył cokolwiek zrobić wtuliłem się w jego tors jak w misia. Lewą ręką kreśliłem wzorki na jego brzuchu. Poczułem jego dłoń bawiącą się moimi włosami i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

~•°•~•°•~•°•~•°•~

Hejka Aniołki ❤️

Sama siebie zadziwiłam tym rozdziałem. 2700 słów. Prawie 3 razy dłuższy niż zwykle.

Jak wam się podobał? Dajcie znać w komentarzach, bo kocham je czytać. ❤️

Możecie zostawić gwiazdkę. ❤️

Do następnego, Unnie Ola. ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top