2
Taeil
Ścieżka kariery idola była moim ostatnim marzeniem na liście priorytetów. Chciałem się dalej kształcić, rozwijać umysł, nie ciało. Tego od zawsze uczyła mnie moja rodzicielka, pracując nad odpowiednimi zachowaniami, posyłając do najlepszych szkół i kontrolując, w jakim towarzystwie się obracam. Dopiero jej śmierć zmieniła całą moją rodzinę. Niestety wywodziłem się z kręgów nieco wyżej postawionych. I chociaż zachowaliśmy cały majątek, to mój tata zamienił się w osobę zgorzkniałą, wymagającą, z wielkimi ambicjami, posyłając moją młodszą siostrę do szkoły w Ameryce, a mnie chcąc wysłać do Europy. Po raz pierwszy wykorzystałem swoją pełnoletność, wybierając samodzielność i odcinając się od taty całkowicie. Miałem wsparcie, nie tylko ze strony siostry, a również krewnych w Seulu, dlatego postanowiłem złożyć papiery do jednej z prestiżowych uczelni, licząc, że w ten sposób spełnię marzenie mojej mamy i uszczęśliwię nie tylko siebie, ale i siostrę oraz krewnych. Nie wiem, co mnie pchnęło, aby posłuchać Jaehyun'a i wybrać się z nim do Big Hit na przesłuchania. Miałem go tylko wspierać, a sam wylądowałem przed komisją. Co prawda nieraz brałem udział w przeróżnych konkursach, pomagających mi pozbyć się tremy przed wystąpieniami przed dużymi grupami ludzi, jednak to były tylko ćwiczenia, a nie sposób na życie. Poniekąd zawiodłem w ten sposób siebie, szczególnie przyjmując propozycję trenowania przez te wszystkie lata, dążąc do debiutu, o którym nigdy nie marzyłem.
Było ciężko, ale uśmiech Jaehyun'a dodawał mi sił. Oczywiście dopóki CEO nie rozdzielił nas na dwie grupy, w której brakowało mojego jedynego przyjaciela. Co prawda spotykaliśmy się w dormie po treningach, jednak ta godzina przed snem była niczym w porównaniu z poprzednimi całymi dniami spędzonymi na wspieraniu i rozmowach.
Z Jaehyun'em poznaliśmy się jakoś dziesięć lat temu, mieszkając niedaleko siebie i dobrze znając swoje rodziny. I chociaż nasze charaktery były różne, a ja jako jego hyung nie potrafiłem się nim odpowiednio zajmować, to dopełnialiśmy się w wielu aspektach, od zawsze marząc, aby nasz drogi nigdy się nie rozeszły.
Wszystko łatwo się posypało już po pierwszych treningach tanecznych. Tak jak ze śpiewem nie miałem żadnych problemów, mogąc to robić o każdej porze dnia i nocy, tak z tańcem po prostu się nie lubiliśmy. Zajęcia z języków również nie były ciężkie, bo tylko na nich mogłem spotkać Jae, niestety też sporadycznie.
Powoli przez swój brak umiejętności szukałem wymówek, aby się poddać i zostawić mojego przyjaciela samego w Big Hit, jednak to zrezygnowanie ze studiów na rzecz bycia przyszłym idolem, nie pozwalało mi podjąć decyzji o opuszczeniu wytwórni. Nawet kiedy nasz "przemiły" lider namówił mnie do rozmowy z CEO, oznajmiono mi, że już nie ma odwrotu i muszę pracować jeszcze ciężej, aby nie zawieść Jae oraz reszty chłopaków z podgrupy, do której należę.
Przybycie mojej pomocy jedynie mnie przeraziło. Jung Hoseok pałał jeszcze większą energią niż mój dongsaeng. I naprawdę nie spodziewałem się, że w czasie tych kilku sekund zostanę wyciągnięty z sali przeznaczonej dla trainee i zabrany do "Sali Śmierci".
Starałem się nie panikować, chociaż czułem jak cała moja twarz przybiera czerwoną barwę, a złączone ręce zaczynając się pocić. Rozłączyłem je jak tylko zająłem miejsce na środku sali. Czułem jego wzrok na cały swoim ciele, dlatego utkwiłem spojrzenie w jednym punkcie przed sobą, wysłuchując go i czekając aż wyda mi jakieś polecenia, co przecież wiedziałem że nastąpi, a trening z nim na pewno mnie wykończy.
Wspomnienie o moim charakterze zmusiło mnie do niepewnego zerknięcia w stronę starszego. Nie chciałem mu opowiadać, dlaczego funkcjonowałem akurat w tak nietypowy sposób, a podczas tańca nie potrafiłem się rozluźnić, nadal zachowując wyćwiczony, kamienny wyraz twarzy i ograniczając ruchy tylko do tych najpotrzebniejszych.
Czekałem, aż choreograf rozkaże mi wykonywać jakieś ćwiczenia na rozciąganie, czy też skupienie albo wytrzymałość, jednak tuż po jego krótkiej ocenie i zmuszeniu mnie do wpatrywania się w lustro, za czym szczerze nie przepadałem, będąc nauczonym wyzbycia się próżności, zamiast ćwiczeń otrzymałem masaż. Początkowo nie zrozumiałem, co ma na celu takie działanie, ale gdy tylko ręce mężczyzny powoli zaczęły rozluźniać moje spięte mięśnie, mimowolnie przymknąłem oczy, zaraz orientując się, co takiego zrobiłem, szybko powracając do poprzedniej pozycji.
Wpatrywałem się w jego oczy, przez dłuższy czas nie wiedząc, co powinienem powiedzieć, czy zrobić. Dopiero jego prośba skłoniła mnie do wydukania tych kilku słów.
- Moon Taeil, wokalista z drugiej podgrupy. Pochodzę z Seulu. Taniec nie jest moją specjalnością, za co pana przepraszam. Nie wiem, czy jestem w stanie nazywać pana "hyung'iem". Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby poprawić swoje umiejętności taneczne, chociaż są zapewne zerowe.
Starałem się jak mogłem, aby zachować pełen szacunek, ale i nie pokazać mu, że się boję. Mieliśmy się zaprzyjaźnić, jednak z moim charakterem nie wiem, czy było to możliwe. Jedynie z nauczycielem śpiewu potrafiłem się jakoś dogadać, zapewne przez moje wypracowane umiejętności i sumienność, której niektórym trainee brakowało. Nie wróżyłem nam nawet kilkudniowej przyjaźni, wiedząc, że mężczyzna będzie miał dosyć mojego ciężkiego przypadku i w końcu mnie stąd wyrzucą, nawet jeśli sam poprosiłem o to CEO, a jego wyjaśnienie wprost mi oznajmiło, że na razie tutaj zostaję, to chyba pan Jung jest już moją ostatnią szansą, a jego szczere i radosne oczy sprawiły, że poza złapaniem z nim kontaktu wzrokowego, posłałem mu również trochę mechaniczny uśmiech, nadal zastanawiając się nad tymi wartownikami z Wielkiej Brytanii.
- Buckingham Palace ma swoich gwardzistów, to Big Hit też powinno – zażartowałem, starając się uśmiechnąć nawet szerzej, chociaż kiedy poczułem, jak policzki zaczynają mnie już boleć, szybko spoważniałem, powracając do tego delikatnego uśmiechu sprzed sekundy i zaraz uświadamiając sobie jaką głupotę palnąłem.
Taeil, mogłeś się nie odzywać, tak jak ci Taeyong zawsze powtarza.
Hoseok
Moje chęci ani trochę nie przygasły, choć chłopak był ewidentnie ciężkim materiałem na tancerza. Ale spokojnie, jakoś to załatwimy. W Ameryce spotkałem różnych ludzi na salach tanecznych, jedni tańczyli lepiej, drudzy gorzej, ale z czasem każdy się poprawiał. Zazwyczaj problem mieli ze złapaniem rytmu. To było w miarę proste do opanowania. Trochę klaskania, liczenia i każdy zaczynał łapać. Gorzej, gdy ktoś się spinał, bo rozluźnienie mięśni odgrywało dość kluczową sprawę. Tak jak w seksie, na siłę to można się zaklinować. Co, ja nie wiem? Znaczy, nie żebym sam doświadczył! Ale przy piwie z kolegami można się dowiedzieć ciekawych rzeczy. Stanley, jeden z moich nauczycieli i znajomych, opowiadał, jak jedna z tancerek się do niego przystawiała, a gdy doszło co do czego, wszedł w nią, a ona ze stresu tak się spięła, że już ani w przód, ani w tył się nie mógł ruszyć. Płakałem ze śmiechu, kiedy zażenowany streszczał mi, co się działo, gdy przyjechała karetka i lekarz tłumaczył dziewczynie, jak ma się rozluźnić. No tragedia... A mama mówiła, bym szedł na medycynę, to ja "nie, bo nudne". No w takich przypadkach na pewno bym nie narzekał na brak różnorodności...
Zacmokałem niezadowolony słysząc, jak chłopak się przedstawia. Nawet sposób gadania miał taki, jak postawę.
- Taeil, no co ty... Weź przestań gadać jak zgrzybiały dziad. Nawet Yoongi nie jest tak sztywny jak ty.
Zaśmiałem się i roztrzepałem jego włosy słysząc próbę żartu z jego strony. Naprawdę zaczynałem wierzyć w powodzenie mojej misji.
- Nie kuś, bo załatwię ci ich strój. Dobra, słuchaj Tae, dzisiaj nie ma już dużo czasu na to, by z tobą coś więcej zrobić w kwestii tańca, z dnia na dzień takich rzeczy się nie załatwia. Ale masz zadanie specjalne. Zadzwonię do Yoony, to jedna ze stylistek w naszej wytwórni. No chyba, że Suga ją zwolnił, ale wątpię, była zbyt dobra. Jest z wykształcenia masażystką, pomoże ci się rozluźnić. Przed jutrzejszym treningiem masz iść do niej i jeśli wrócisz po godzinie na tę salę tak samo spięty, jak jesteś teraz, to będziesz skazany na moje umiejętności w tej dziedzinie. A uwierz - nie chcesz tego. Ostatnia osoba przez tydzień nie mogła się wyprostować... Dobra, no nic. Umówię was na dziewiątą, także o dziesiątej widzę cię tutaj. A teraz skupimy się na tym, byś poczuł się swobodnie w moim towarzystwie. Słyszałem, że masz niesamowity głos. Chętnie go usłyszę. Zaśpiewasz mi coś?
Usiadłem na podłodze, czekając z radosnym uśmiechem na jego występ. I nie zawiodłem się. Chłopak zaczął śpiewać, najpierw cicho, ale gdy zamknął oczy, jego głos przybierał coraz bardziej na sile. Aż rozchyliłem usta zdumiony. Miałem wrażenie, jakby tym głosem dotknął mojego serca. Brzmiał bardziej niesamowicie niż nasz Jungkookie. No, może nie, kiedy się połączy w wykonaniu z Jimin'em, bo oni we dwójkę stanowczo są nie do przebicia. No ale mimo wszystko! Już rozumiałem, dlaczego Yoongi go nie wywalił. To był nieoszlifowany, sztywny diament!
Gdy tylko Taeil umilkł, zrobiłem mu owacje na stojąco. Zasługiwał!
- Chłopaku, jesteś niesamowity i obiecuję ci, że zrobię wszystko, byś poprawił się w tańcu - zadeklarowałem, kładąc dłoń na sercu i na moment całkowicie poważniejąc. Szybko jednak odstąpił ode mnie ten nastrój, a na nowo powrócił mój uśmiech.
Przez dwie godziny wychodziłem z siebie, by jakoś przekonać chłopaka do integracji. Sięgnąłem nawet po gry z przedszkola i to opornie szło... Na niego widocznie nie ma mocnych. Dobra, już ja mu jutro zrobię terapię szokową. Ale to jutro. Dzisiaj muszę jechać do mojego V.
- Na dzisiaj wystarczy tej zabawy - zarządziłem, podnosząc się z podłogi, na której graliśmy przez ostatnie kilka minut w Jenga. No co? Po takim czasie mi też już brakowało pomysłów na sposoby przekonania chłopaka to zabawy. Ale uśmiechnął się parę razy, więc to chyba był jakiś sukces.
Powtórzyłem mu jeszcze, do kogo ma pójść jutro, po czym pożegnałem się z nim.
- A! I jeszcze jedno! - Cofnąłem się na salę, gdy już byłem prawie w połowie drogi do windy. - Nie mogę się doczekać naszej współpracy - dodałem ze szczerym uśmiechem i pomachałem mu, znikając znów za drzwiami.
W drodze do domu Tae wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Yoony. Na szczęście zgodnie z moimi przypuszczeniami nadal pracowała w Big Hit, więc mogłem ją poprosić o przysługę. Zadowolony rozłączyłem się, wsiadając do metra, by udać się do odpowiedniej dzielnicy.
Dom rodziny Kim nie był jakoś szczególnie wielki. Ani Tae, ani Joohyun nie odnosili się z tym, kim są. Czasem sprawiali wrażenie, jakby najchętniej rzucili karierę i spędzili resztę życia w swoim gniazdku, ciesząc się czasem z rodziną. Doskonale pamiętam, jak to wszystko między nimi się zaczęło. W czasie jednych z ISAC tak się jakoś złożyło, że siedzieli obok siebie i w sumie w ogóle się do siebie nie odzywali. Dopóki Irene, zapatrzona w telefon nie skomentowała głośno do Joy, że znów pojawiły się zdjęcia przerobione przez fanów, na których widniała z naszym Kim'em. Siedziałem wtedy obok niego, więc obaj doskonale słyszeliśmy, jak prosiła swoją przyjaciółkę, by poszła z nią poszukać "tego przystojnego oppę", bo gdzieś zniknął jej z oczu. Wtedy V przesunął się trochę i położył, lądując głową tuż obok jej nóg z krótkim "a ku ku". Cieszyłem się, że mój przyjaciel spełnił swoje marzenie o znalezieniu tej jednej jedynej miłości. Joohyun pasowała do niego idealnie, nawet jeśli była starsza o te cztery lata, a wszystkie ich sprzeczki szybko zmieniały się w żarty. Nawet mu zazdrościłem. Jako jedyny założył prawdziwą rodzinę. Co prawda Jin hyung i Jimin również się ożenili. Z tym, że z Chim'em sprawa wyglądała nieco bardziej skomplikowanie.
Ale nie o tym mi teraz myśleć, bo dotarłem pod dom Tae i zaraz znalazłem się w środku. Przez chwilę poczułem się znów jak część ich rodziny. Wiem, że za takową mnie uważali. Wszyscy byli Bangtani pozostali rodziną, to się nigdy nie zmieni. Tylko jak to w paczce przyjaciół bywa, z jednym jest się bliżej, z innym dalej.
- Hyung! Jednak żyjesz!
Roześmiałem się na to radosne powitanie. Aktor przywitał mnie w progu, zaraz zapraszając do salonu, gdzie Daehyun rysowała coś zawzięcie na kartce, a mały Joohyung raczkował między stertą zabawek. Zaraz znalazłem się przy nim, biorąc bąbla na ręce i całując jego słodziutki policzek, na co mały zaśmiał się radośnie.
- Co tam rysujesz księżniczko? - zapytałem pochylając się nad dziewczynką.
- Śćenę - odpowiedziała, pilnie wpatrując się w... bliżej nieokreśloną mieszankę kolorowych kresek. - Ziobać wujku. Tu jeśtem ja. - Mała wskazała palcem na kółko z trójkątem - jak zgadywałem była to głowa i sukienka. - A tu jeśt wujek ksiąźe.
Dae pokazywała mi kolejne figury symbolizujące poszczególne osoby. Nieźle się ubawiłem, gdy nazwała czerwoną plamę pod sceną Jimin'em, który, jak sama powiedziała, nie zasługuje na stanie na scenie, bo nie przywiózł jej ostatnio słodyczy.
Kolacja przebiegła w wesołej atmosferze. Opowiedziałem pokrótce o tym, jak wyglądały moje treningi w LA, ale skupiłem się na przyjaciołach, prosząc o więcej szczegółów z życia w Seulu. V miał czas, by opowiedzieć mi, co dokładnie działo się w wytwórni. Nie było aż takiej tragedii, jak się spodziewałem, zwłaszcza, że Yoongi w sumie niewiele się zmienił. Może i trochę ostrzej traktował cały personel, ale w sumie nie było w tym nic aż tak złego. Wytwórnia musi mieć opinię poważnej firmy w środowisku, to jasne, ale trochę brakowało mi tej radosnej otoczki, która była tam jeszcze przed moim wylotem.
Podziękowałem za jedzenie i zabrałem z korytarza moją walizkę, z którą nadal się nosiłem. Nie była jakimś większym kłopotem, zwłaszcza, że za dużo w niej nie miałem. Pożegnałem się z rodzinką Kim tłumacząc się jeszcze wizytą u Sugi. Nie zahaczałem nawet o moje mieszkanie, by zostawić tam zbędny balat. Zresztą, chyba powinienem kupić sobie jakieś nowe lokum.
Od czasu wyprowadzki z dormu BTS nie mogłem sobie naleźć swojego miejsca. Przez całą karierę mieszkaliśmy wszyscy razem, dlatego powrót do cichych czterech ścian nigdy mi się nie uśmiechał. Choć przeprowadzałem się już parę razy, to nadal nie potrafiłem się nigdzie tak naprawdę zadomowić. Czułem się, jak w hotelu, zawsze traktując każde miejsce jako chwilowy przystanek. Nawet w Ameryce zdążyłem trzy razy zmienić miejsce pobytu, przy czym ostatnim razem wylądowałem u Noah'a, z którym super się pracowało, a jego wesoła osobowość nadrabiała za troje. Chyba tego mi właśnie brakowało - towarzystwa. Najweselszy osobnik z "Sunshine line" nie został stworzony do życia w pojedynkę. Może powinienem posłuchać rady Irene i w końcu znaleźć sobie drugą połówkę. Niestety, problem polegał na tym, że nigdy nie miałem dla nikogo czasu. Byłem w paru związkach, ale trwały one po trzy miesiące maksymalnie. Nie ważne, czy byłem z dziewczyną, czy chłopakiem, zawsze to oni kończyli ze słowami "nie interesujesz się mną, nie jestem dla ciebie kimś więcej". A ja nigdy nie zaprzeczałem. Nie spotkałem nikogo, komu chciałbym przeznaczyć wystarczająco dużo uwagi. Jedynie przy Yoongi'm mogłem się dobrze czuć. Po rozwiązaniu BTS Namjoon skupił się za bardzo na sobie, przez co nasza przyjaźń trochę się rozluźniła. Wtedy też znalazłem towarzysza w hyung'u. I w sumie od tamtej pory to on był tym najważniejszym dla mnie Bangtanem. Pomagałem mu jak mogłem, gdy przejmował stołek CEO, cierpliwie znosiłem wszystko, co wymyślał, podrzucając także moje pomysły do tego, jak osiągnąć różne cele. Można powiedzieć, że nieoficjalnie byłem przez pewien czas jego prawą ręką. A później dostałem informację o tym szkoleniu i zapragnąłem wylecieć. Yoongi miał przed tym trochę oporów, bo potrzebował mnie nadal jako choreografa dla swoich przyszłych gwiazd, ale przekonałem go do mojego pomysłu. Naprawdę byłem mu wdzięczny za to wszystko.
Nasza więź pozwalała mi na zachowania, które innym nie uchodziłby tak łatwo. Suga miał do mnie cierpliwość, dlatego gdy nacisnąłem dzwonek do drzwi, nie puszczając go, dopóki drzwi się nie otworzyły, mogłem być pewny, że nie nawrzeszczy na mnie na dzień dobry.
- Mam nadzieję, że alkohol już czeka hyung - stwierdziłem radośnie, mijając go po prostu i wchodząc wgłąb domu, nie czekając na zaproszenie. Czułem się w jego mieszkaniu całkowicie swobodnie, dlatego porozrzucałem swoje buty i bluzę w korytarzu, zostawiając również walizkę byle gdzie i wskoczyłem na kanapę. Chociaż tutaj wszystko było takie samo. Ten sam salon, telewizor, meble. Ta sama ramka ze zdjęciem naszego zespołu, a obok naszej dwójki, gdy wychodziliśmy z wojska. Razem z nim oraz Namjoon'em udaliśmy się na służbę, by jakoś się wspierać. To był naprawdę ciężki kawałek chleba, ale nawet tamte okres wspominam z uśmiechem. A Min musiał uwiecznić moją debilną fryzurę, diabeł jeden!
Sięgnąłem po przygotowane szklanki i tonik, zaraz napełniając szkło. Podałem jedną z nich starszemu, który zajął miejsce obok.
- Tak wyglądasz dużo lepiej hyung - stwierdziłem, nim zabraliśmy się za picie. - Takiego cię zawsze pamiętam. Dresy i słuchawki, zgarbione plecy przy biurku i masa kartek wokół ciebie. Zawsze ciężko pracowałeś, ale teraz chyba już trochę tego z dużo, nie sądzisz? Dobra, nie ma co zaczynać od takich ckliwych rzeczy. Wypijmy za mój powrót!
Zaraz radośnie uderzyłem szklanką o tę jego i pociągnąłem spory łyk. Skrzywiłem się jak zawsze. Nie lubiłem tego alkoholu, Yoongi zresztą też nie, ale to była taka nasza dziwna tradycja. Mój język zaczął produkować kolejne słowa, opowiadając mężczyźnie, jak spędziłem czas w Los Angeles, kogo poznałem, co widziałem. Pół szklanki później zatańczyłem mu kilka "specjalnych ruchów", których nauczyła mnie Gloria. Ta kobieta to się potrafiła ruszać. Przy każdym ruchu szczegółowo opisywałem, jak jej ciało kusiło, próbując oddać te same ruchy.
- Fajnie jest tam wracać - stwierdziłem siadając znów na kanapie obok starszego i wywaliłem nogi tak, by znalazły się na tych jego. - Pamiętasz hyung, jak kręciliśmy "BTS American Hustle Life"? Wtedy to było takie wow dla nas. Ale ostatecznie wynikła z tego fajna zabawa. Teraz też tak było, jakbym znów się przeniósł do tamtego czasu. Tylko was brakowało. Fajnie by było znów gdzieś pojechać w siódemkę. Ale wiem, że to niemożliwe. Tae ma teraz swoją rodzinę, Chim Chim i Jin hyung żony... Kurde, jak to się stało, że my nadal nikogo nie mamy? Wiem, że Namjoon też nikogo nie ma, ale sam wiesz, że on nie potrafi być wierny. Szkoda Jungkookie'ego. On i Jimin... Miałem nadzieję, że im się uda. Szkoda dzieciaka, szkoda. Radzi sobie jakoś?
Pozwoliłem starszemu odpowiedzieć na moje pytanie o naszego maknae. O nim w sumie najmniej się dowiedziałem, choć z tego co wiem, nadal był największą gwiazdą naszej wytwórni. Chyba powinienem zacząć śledzić wiadomości.
- Dobra - zacząłem, wracając do przerwanego tematu. - To jak to z tobą jest hyung? Nadal się nie ustatkowałeś? Czy może o czymś nie wiem? Bo chyba spotkałem twojego pupilka na korytarzu, gdy wyszedłem. Dzieciak przystojny, ale strasznie arogancki. Nosi nos wyżej niż powinien. Wiem, że zrobisz jak uważasz hyung, ale sądzę, że jeśli go trochę nie przytemperujesz, to możemy z nim mieć trochę problemów. Poskarżył ci się, że kazałem mu przyjść na indywidualny trening? Bo jeśli tak, to nie przejmuj się. Chcę się po prostu przekonać, czy faktycznie nie za bardzo mi podkolorowałeś jego obraz. Poza tym był niegrzeczny, więc mały trening siłowy mu nie zaszkodzi. Chyba, że sobie tipsy połamie, to wtedy może mieć jakiś problem. Sorry hyung, że tak o nim mówię, ale wkurwił mnie i nie przepuszczę mu tego treningu. Widać, że jest wyszczekany, a ja nie dam mu się zastraszać naszym szefem. Trochę dyscypliny mu się przyda. No, w przeciwieństwie do Taeil'a. Wiesz, że on chce robić za brytyjskiego strażnika królowej? Ciekawy dzieciak. Ale muszę mu ten pień z tyłka wyciągnąć, bo boję się, że zapuści korzenie i któregoś dnia liście mu uszami wyjdą. Myślę, że to może potrwać kilka tygodni, ale dam sobie z nim radę. Muszę go tylko trochę otworzyć na świat. Przyda mi się z resztą twoja pomoc hyung. Ja... Mam wrażenie, że on jest w jakiś sposób gnębiony przez innych trainee. Nie rzuciło ci się to w oczy? Musi być jakiś powód jego zachowania. Albo może rodzice się nad nim znęcali? Masz jakieś tego typu informacje hyung? To by mi bardzo pomogło.
Przymknąłem się na moment, czekając na jakieś wyjaśnienia. To może nie jest najlepszy czas na takie rozmowy, bo jesteśmy po pracy, ale naprawdę chciałem zająć się tym dzieciakiem i pomóc mu. Choćby po to, by świat mógł usłyszeć jego piękny głos.
Yoongi
Resztę dnia spędziłem na szukaniu nowej asystentki, prosząc jedną z filii o rozmieszczenie ogłoszeń. Tym razem dodałem nawet więcej kryteriów, które musiała spełnić, wiedząc, że Korea nie jest mała, a ja potrzebuję kompetentnej osoby, potrafiącej nawet zatrzymać Jung'a przed wejściem do mojego gabinetu. To naprawdę nie byłoby ciężkie, gdyby wykazała się inteligencją.
Taeyong zapewne grzecznie mnie posłuchał, bo przechodząc obok jednej z sal trainee zastałem tylko piątkę chłopaków, zastanawiając się, jak idzie Hoseok'owi z Taeil'em. Nie mogłem się powstrzymać, by nie zawitać do drugiej podgrupy i w końcu przeprowadzić wywiad na temat ich lidera. Dzieciaki albo były dobrze przez niego wyszkolone albo faktycznie go lubiły, bo złego słowa nie usłyszałem z ich ust. Od kogo wyciągnę prawdę? Od najstarszego? Powinienem poprosić Jung'a, aby wykorzystał ten indywidualny trening również na moje pytania bez jakże ważnych odpowiedzi.
Po wizycie Taeyong'a, poprzedzonej tą Hoseok'a, mój humor automatycznie się poprawił i moi pracownicy nie musieli żyć w strachu chociaż przez te kilka godzin.
Tak jak obiecałem, wyciągnąłem Lee z lekcji japońskiego, odwożąc go do mieszkania i wysłuchując prośby o psie. Nie sądziłem, aby miał na niego czas, dlatego po raz kolejny mu odmówiłem, a kiedy zaczął mi narzekać, obiecałem, że jakoś mu to wynagrodzę. Nie miałem ochoty załatwiać mu jeszcze opiekunki dla zwierzaka. Zresztą, nikt poza Taeyong'iem oraz sprzątaczką raz na jakiś czas, nie może odwiedzać tego mieszkania. Ze znajomymi miał się spotykać na mieście, tak samo z rodzicami, aby nie było żadnych podejrzeń. Nawet jeśli jego rodzina nie należała do tych biedniejszych, jak zresztą połowy obecnych trainee, nie powinien się chwalić takim apartamentem, do czego raczej się już przyzwyczaił. Wszystko co ode mnie otrzymywał musiało pozostać naszą tajemnicą.
Po powrocie do domu, znów zmieniałem się w zwykłego, zmęczonego Yoongi'ego, czasami mającego dosyć pustego mieszkania. Gdybym miał trochę inne relacje z Taeyong'iem, na pewno pozwoliłbym mu ze mną zamieszkać, jednak nie wytrzymałbym jego arogancji na co dzień. Był dobry w łóżku, lubiłem popatrzeć jak tańczy, czy też rapuje, jednak rozmowa z nim skłaniała się tylko ku jego zachciankom i potrzebom, dlatego nie był materiałem na życiowego partnera, a jedynie zabawkę.
Po szybkim odświeżeniu i przebraniu w zwykłe dresy, zająłem się jeszcze przez chwilę pracą, wracając do rozpoczętej wczoraj piosenki, właśnie dla 3C. Uwzględniałem w niej Taeil'a, dlatego nie było opcji, aby teraz mi odszedł. Nadaje się na idola, bo ma przyjemny głos i buźkę. Nawet jeśli nie potrafi wyrażać emocji i normalnie się uśmiechać, o jakimkolwiek fanserwisie nie wspominając, to wszystkiego go nauczymy, tak jak było to z Jungkook'iem. Kiedyś też sobie nie radził, a teraz kocha go cała Korea, a jako wokalista jest dumą naszej wytwórni. Co prawda to Taeyong otrzyma solo jako pierwszy, jednak tuż po nim chciałem dać taką możliwość właśnie Taeil'owi, tylko musimy nad nim popracować. Mam nadzieję, że Hoseok zdziała cuda i po tych trzech latach treningów chłopak zamieni się w prawdziwego idola.
Nawet odpoczywając w domu, myślałem o pracy, nie mogąc skupić się na dokończeniu tego tekstu. Czasami brakowało mi inspiracji i musiałem powracać do dawno zapomnianych uczuć, których starałem się tak bardzo wyzbyć przy Taeyong'u. Właśnie dlatego prawie go nie całowałem, a każde zbliżenie było ostre i brutalne, mające na celu spadek napięcia i szybkie spełnienie, tylko czasami poprzedzone długą grą wstępną, oczywiście nieopierającą się na czułościach. Ktoś inny zaczął zaprzątać niedawno moją głowę i właśnie to starałem się przelać na papier.
W przerwie pomiędzy pisaniem i analizowaniem dzisiejszego dnia, przygotowałem jakiś alkohol na wizytę Jung'a, zaraz siadając przy biurku i od razu słysząc wzywający mnie dzwonek. Westchnąłem, wstając niechętnie i narzekając na to ponowne przymuszenie mnie do ruchu. Wiedziałem, że to Hoseok, bo normalny człowiek nie próbowałby mnie zdenerwować już na wejściu. Ale co miałem na to powiedzieć? Na niego nie umiałem się gniewać, a szczególnie jakkolwiek krzyczeć, po prostu mu otwierając i posyłając niewielki uśmiech, aby zaraz za nim zamknąć i powrócić do salonu.
Zbierałem swoje kartki w ciszy, wyrzucając do kosza jakieś pojedyncze, które w ferworze wylądowały na podłodze i nie nadawały się do ponownego użytku, a kiedy zgasiłem już światło przy biurku, powróciłem do Hoseok'a, zajmując przy nim miejsce i chętnie przyjmując szklankę od młodszego.
Znów było tak jak przed kilkoma miesiącami. Przy Jung'u mogłem się wyciszyć, powrócić do wspomnień, za którymi czasami tęsknię. Głównie dlatego nie chciałem, aby chłopak wyjeżdżał do tej Ameryki, w końcu z całego BTS to on był mi najbliższy, pomagając w osiągnięciu sukcesu i spełnieniu marzenia, o którym tak naprawdę nie miałem pojęcia. Miałem być zwykłym producentem, jednak dzięki propozycji Bang'a i namowom Hoseok'a wylądowałem na stołku CEO. Zawdzięczałem mu naprawdę dużo i nie chciałem, aby ponownie mnie zostawiał.
Zaczęło się od wspomnień, od starego Yoongi'ego, który istniał tylko podczas tworzenia. Młodszy na pewno nie miał zbyt wielu okazji, aby oglądać mnie właśnie w takiej ubogiej stylizacji. Całe dnie przesiadywałem w firmie, czasami nawet w niej nocując, dlatego to garnitur i włosy przeczesane na bok, do tego ułożone niezwykle starannie, stały się nieodzownym elementem mojej osoby. I niestety wszyscy moi przyjaciele byli zmuszeni oglądać mnie właśnie w takim wydaniu.
Nie odpowiedziałem na jego pierwsze pytanie, choć wiedziałem, że zapewne je powtórzy, do tego nieraz. Hoseok nie wiedział, jakie zmiany zaszły w moim życiu, odkąd zostawił mnie tutaj samego – z denerwującym mnie Jeon'em, Jimin'em odpuszczającym sobie karierę, jednym zespołem na rynku i dwoma, które nadal przygotowywałem. Reszta mi nie wadziła, jednak czasami miałem dosyć tego ciągłego zabiegania, martwienia się o trainees i Jungkook'a. Niestety w moim zawodzie urlop nie istniał i chyba powinienem się z tym w końcu pogodzić.
Uśmiechałem się delikatnie, kiedy młodszy opowiadał o czasie spędzonym w USA. Chętnie obejrzałem wszystkie pokazywane mi ruchy, nie komentując jego widocznego zafascynowania tą całą Glorią, a jedynie śmiejąc się cicho. Iskierka szczęścia, którą wpuściłem wraz z otworzeniem mu drzwi wpłynęła na mnie na tyle kojąco, że te wszystkie uczucia szybko powracały. I dopiero temat poruszony po jego powrocie na kanapę, nieco mnie zasmucił.
- Jungkookie... Cóż, trochę się zmienił. Kiedyś był bardziej pokorny i ułożony. Co prawda nie robi mi wielkich kłopotów, ale nie potrafi sobie radzić z niektórymi sytuacjami, choć przechodził przez nie tysiące razy. Teraz jest w Japonii na promocjach "Fear", jak wiesz, sam zaczął tworzyć, dlatego mam o połowę mniej roboty, po prostu poprawiając niektóre błędy i nadal ucząc go pewnych elementów. Ciężko pracuje i chyba w ten sposób próbuje o wszystkim zapomnieć, znasz go... Ale muzyka na pewno na długo mu nie wystarczy. W końcu wróci do Korei i zażąda kolejnego comeback'u, a już trzeciego w tym roku jego zdrowie na pewno nie wytrzyma. Martwię się, bo ostatnio przestał sobie z tym radzić, po tylu latach... Widzę po jego tekstach, że następny album pogrążyłby całą Koreę w smutku i rozpaczy. Niestety nie umiem mu pomóc, muszę skupić się na nowych zespołach, sam widzisz jak to wygląda, Hoseokie.
Na chwilę zamilkłem, skupiając wzrok na trzymanej szklance i zastanawiając się nad jakimkolwiek wyjściem z tej sytuacji. Chyba ono naprawdę nie istniało i tylko Jimin mógł coś zdziałać w tej sprawie.
Spojrzałem na młodszego cierpiętniczo, jak tylko poruszył temat, którego spodziewałem się nawet wcześniej, jeszcze w moim gabinecie, ewentualnie przez telefon.
- Taeyong, Taeyong... - wyszeptałem do siebie, chcąc jakby sprawdzić, że mój mózg faktycznie rozpoznaje to imię, a brązowowłosy chłopak, który zabijał we mnie niektóre pozytywne uczucia, naprawdę istnieje w moim życiu. – Jest arogancki, to fakt. Lubi prowokować, brak mu szacunku do starszych, a ja kompletnie niczego go nie uczę, za co jestem na siebie zły. Ale to nie takie łatwe. Wolę oglądać jego uśmiech, niż rozczarowanie. Lubię kiedy mi dziękuje i chętnie do mnie wraca, przez co trochę się zapędziłem, a twoja uwaga, na którą zresztą się poskarżył, przypomniała mi, że to nie tylko mój kochanek, a również trainee, potrzebujący dyscypliny nie tylko w łóżku, ale i w sali treningowej. Nie wiem w końcu, czy kazałem mu jutro przychodzić, ale jeśli obiecasz, że nie będziesz go dotykał i na niego krzyczał, wyślę go na ten trening. Nie chcę po prostu słuchać jego narzekań, dlatego każ mu coś zatańczyć, wykonać kilka ćwiczeń i wyślij z powrotem do reszty. Jest liderem, musi się nimi zajmować. Poza tym radzi sobie najlepiej z nich wszystkich, o czym już ci wspominałem. Trochę się u mnie pozmieniało jak widzisz... Ale tylko w życiu zawodowym, bo właśnie tak traktuję naszą relację z tym chłopakiem. I proszę, nie poruszajmy już tego tematu, przynajmniej na razie.
Wiem, że w ten sposób głupio się łudziłem, bo znając Hoseok'a zacznie mi doradzać jeśli chodzi o Taeyong'a. Byłem świadomy swoich błędów, dlatego nie potrzebowałem porad.
Zejście na temat Taeil'a nieco mnie ożywił. Interesował mnie jego przypadek, bo pokładałem w nim nadzieje, dlatego postanowiłem odpowiedzieć na każde pytanie młodszego.
- W drugiej podgrupie to on jest najstarszy, ale z tego co zauważyłem potrafi zajmować się tylko Yoonoh'em z pierwszej podgrupy. Chyba są przyjaciółmi, ale musiałem ich rozdzielić, bo to dwa najsilniejsze wokale. Reszta tych chłopców raczej mu jakoś nie dokucza. Wszyscy są grzeczni, oczywiście oprócz Taeyong'a, ale pomagał mu z ostatnim układem, więc nie sądzę, aby właśnie w tym leżał cały problem. Co do rodziny... Mówiłem ci, że większość pochodzi z wysoko postawionych rodzin. Ten Chittaphon Leechaiyapornkul... Lee Mark, Jung Yunoh, Lee Taeyong oraz Taeil... Może wpoili mu, że ma być poważany? A może nadal kształtuje charakter i zmieni się po kilku latach, tak jak nasz Jungkookie? Mam tylko informacje o jego ojcu. Prowadzi jakąś firmę, tutaj w Seulu, matka chyba nie żyje. Ma jeszcze młodszą siostrę, ale o niej nic nie wiem. Gdyby był niepełnoletni, zapewne posiadałbym więcej tych informacji. Porozmawiaj z nauczycielem śpiewu, na pewno coś od niego wyciągniesz, bo ma z nim dobry kontakt. A tak ogólnie to ma jakieś szanse na poprawę? Wierzę w twoje metody, Hoseokie i liczę, że naprawdę wyciągniesz mu ten kołek. Jak na swój wiek, jego mentalność jest w gorszym stanie od mojej. Pozwalam ci na wszystko, tylko go nie uszkodź, bo mam spore plany co do niego i Yunoh'a, oczywiście poza Taeyong'iem.
Na koniec całego streszczenia i wszelkich wymienionych uwag, dokończyłem swój trunek, zaraz nam dolewając i powracając do poprzedniej pozycji. Objąłem go ramieniem, klepiąc po ręce i posyłając uśmiech.
- Cieszę się, że w końcu wróciłeś. Chyba to widzisz, prawda? Wiesz, że każda twoja opinia jest dla mnie ważna, dlatego nie chciałbym, żebyś gdziekolwiek wyjeżdżał. No przynajmniej nie beze mnie.
Wszelkie słowa i wyznania tylko przy nim potrafiłem wypowiadać z taką łatwością, nie mając zamiaru niczego ukrywać. W końcu oprócz bycia moim przyjacielem, był również moją prawą ręką.
- Mam jeszcze prośbę. Możesz poprosić Taeil'a o opinię na temat Taeyong'a jako lidera? Od tamtych dzieciaków niczego się nie dowiem, a podczas tego indywidualnego treningu może wyciągniesz z niego coś więcej.
Hoseok
Westchnąłem słysząc to, co Yoongi ma do powiedzenia w temacie Taeyong'a. Widocznie nie tylko ja byłem samotny. Mężczyzna jak nic potrzebował towarzystwa i szukał go w tym nieznośnym trainee. Jednak nie miałem zamiaru robić mu wymówek w tym temacie. Obaj jesteśmy już wystarczająco dorośli, by samodzielnie podejmować decyzje.
- Spokojnie, obiecuję nie ruszać twoich zabawek. - Zaśmiałem się wesoło i potargałem włosy starszego. Z chęcią wtuliłem się w Sugę i wypiłem jeszcze trochę.
- Jasne, ale to może trochę potrwać. Jeśli chcesz szczerej odpowiedzi, musisz dać mi czas, by się przede mną otworzył. Może nie będzie tak źle i załatwię to szybciej, ale póki co - cierpliwości.
Wychyliłem się, by odłożyć szklankę i zarzuciłem starszemu ręce na szyję. Nie krępowałem się przed takimi gestami, byliśmy ze sobą zbyt blisko na jakikolwiek wstyd.
- Ale skupmy się teraz na tym, że znowu się widzimy. Wiesz, jak za tobą tęskniłem, hyung? Jeszcze na samym początku ten angielski mnie tak przerażał! A teraz znowu jestem z moim ukochanym szefem!
Wytarmosiłem ponownie jego policzki, ciesząc się na widok tego wyjątkowego uśmiechu, który od dawna był zarezerwowany tylko dla niewielu osób. Przytuliłem go jeszcze raz mocno, ale zaraz zsunąłem się niżej, kładąc głowę na jego nogach.
- Wiesz hyung. Będąc w Los Angeles bardzo tęskniłem. Nawet nie za Koreą, choć to naprawdę miłe znów być w domu. Tęskniłem za wami, moimi przyjaciółmi. I choć spotkałem Tae i ciebie, to nadal czuję się pusty w środku. Jakby nikt mnie nie uzupełniał. I powiem ci szczerze - nie chcę wracać do mieszkania. Czy mógłbym przerobić swój gabinet w Big Hit na pokój? Wiesz, że nie potrzebuję dużo miejsca. Tam zawsze ktoś jest. Nie potrafię żyć w ciszy, potrzebuję towarzystwa. No, ewentualnie kupię coś w najgłośniejszym miejscu Seulu. Albo jakieś zwierzątko. Będę je przyprowadzał do pracy. Ewentualnie... Znajdę sobie w końcu drugą połówkę.
Westchnąłem z uśmiechem i przymknąłem oczy.
- Fajnie by było się zakochać. Tak na zawsze. I mieć czwórkę dzieci! Dwóch chłopców i dwie dziewczynki. Tyle małych Hobibabys! Ale co, gdybym się zakochał w innym mężczyźnie? Hmmmm... Trudno, najwyżej przekażę nasienie do banku. No przecież moje zajebiste geny nie mogą się zmarnować, nie?
Roześmiałem się radośnie i jeszcze przez chwilę snułem na głos marzenia o założeniu rodziny.
- Ale póki co muszę się skupić na pracy - stwierdziłem na sam koniec i spojrzałem na sufit. - Ach! Zapomniałbym!
Podniosłem się szybko i spojrzałem na starszego.
- Noah, jeden z moich nowych kumpli, u którego mieszkałem, zaproponował mi, bym przeprowadził się na stałe i razem z nim tworzył choreografie dla amerykańskich gwiazd! Uwierzysz? Ja! Nie dałem mu w sumie odpowiedzi, czy chcę czy nie. Mam co do tego mieszane uczucia... Znaczy, nawet jeśli zdecyduję się na to, by wyjechać do LA, to muszę najpierw zakończyć tę sprawę z tym Taeil'em, więc o to się nie martw. I miło mi, że nie chcesz, bym wyjeżdżał, ale... Hyung, naprawdę nie potrafię sobie znaleźć miejsca. Nie chcę wracać do pustego mieszkania. Tęsknię za tym, jak mieszkaliśmy w siódemkę. Nawet jeśli musiałem się bić z Jimin'em o ostatni kawałek pizzy, a przez Jungkook'a i jego siedzenie w łazience trzy razy zlałem się w portki, to nadal było lepsze niż to, co mam teraz. Tęsknię za lekko przypalonym jedzeniem Jin hyung'a, za chrapaniem Namjoon'a, które było słychać nawet w naszym pokoju. Nie potykam się już o rzeczy zostawione przez Tae, nie chodzę na palcach, by cię przez przypadek nie obudzić. Chciałbym czasem wrócić do tego wszystkiego. Nie, nawet nie czasem. Bardzo tego chcę.
Westchnąłem, a zaraz po tym ziewnąłem potężnie.
- No hyung, nie wiem, jak ty, ale ja mam za sobą ciężki dzień i trochę się rozregulowałem ze spaniem. ZAJMUJĘ ŁAZIENKĘ!
Nim mój przyjaciel jakkolwiek skomentował moje wyznanie o propozycji nowej pracy, uciekłem z pomieszczenia, chcąc dać mu czas na przemyślenie tego wszystkiego. Wiedziałem, że mam kontrakt podpisany z Big Hit, ale kończył mi się w tym roku, więc mogłem go nie przedłużać i odejść. Jednak sam nie wiedziałem, czy tego chcę. Ja po prostu... Po prostu chcę znaleźć coś, co da mi to samo poczucie szczęścia, co bycie w zespole.
Po szybkim prysznicu zakosiłem jeden z ręczników i wytarłem się dokładnie, wychodząc tylko w nim na biodrach, bo przecież moja walizka została na korytarzu. Gdy szukałem bokserek usłyszałem, jak starszy zajmuje łazienkę, dlatego szybko założyłem czystą bieliznę i jakąś koszulkę, rozwieszając mokry materiał na najbliższym kaloryferze i poczłapałem znów do salonu. Nasze szklanki i alkohol już zniknęły, więc był to jasny sygnał, że idziemy spać. Choć tyle się znamy, to nigdy nie spędziłem ani jednej nocy w mieszkaniu Yoongi'ego. Jakoś nie było ku temu potrzeby.
Spojrzałem na kanapę, którą zajmowaliśmy kilka minut temu. Jakoś nie chciało mi się na niej spać, dlatego odwróciłem się i jak gdyby nigdy nic ruszyłem do sypialni przyjaciela. Wiedziałem, że ma dwuosobowe łóżko, więc czemu tego nie wykorzystać? Czy ja mu będę przeszkadzał? No, mówi się trudno, jeśli tak.
Wskoczyłem na miękką pościel zadowolony i zaraz zagrzebałem się w niej. Nie sądziłem, że jestem aż tak zmęczony, ale nawet nie doczekałem przyjścia starszego, bo zaraz zasnąłem.
Obudziłem się w tak błogim nastroju, że przez pierwsze kilkanaście sekund nie załapałem, że coś jest nie tak. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że przytulam się do kogoś. I to nie byle nieznajomego lub nieznajomej, lecz śpię sobie spokojnie w ramionach mojego przyjaciela. Yoongi leżał w bezruchu. Jego oddech przekonywał mnie o tym, że nadal śpi, a ja obejmowałem go, nie przejmując się niczym. Pohamowałem śmiech i zaraz puściłem go delikatnie, by się nie obudził, po czym wyszedłem z łóżka. Zdałoby się jakoś mu podziękować za gościnę, dlatego ruszyłem do kuchni, w celu przygotowania śniadania.
Postanowiłem przywitać ten dzień w iście amerykańskim stylu, dlatego biegałem po pomieszczeniu, szukając składników na naleśniki. Co prawda o syropie klonowym mogłem zapomnieć, a za nim stanowczo będę tęsknił. Muszę zadzwonić do kogoś, by przysłał mi paczkę z zapasami tego złotego płynu. No litrami mógłbym to pochłaniać. Yoongi'emu pewnie by nie smakowało, on woli gorzki smak kawy z rana, zawsze tak było. Dlatego też przygotowałem mu napój i usmażyłem te placki, do których ostatecznie wynalazłem jakieś owoce. Akurat zjawił się w progu, gdy kładłem talerze na stół. Uśmiechnąłem się do niego radośnie, zapraszając do wspólnego posiłku.
Po wszystkich porannych czynnościach, znów z moją ukochaną walizką, udałem się do Big Hit, podwieziony przez CEO. Było niedługo po dziewiątej, dlatego wiedziałem, że mam jeszcze trochę czasu przed pojawieniem się Taeil'a i mogę przygotować potrzebne mi rzeczy. Obejrzałem jeszcze nagranie choreografii, które mój podopieczny powinien opanować. Zaraz zabrałem za rozciąganie. Włączyłem muzykę i spokojnie ćwiczyłem układ, który widziałem poprzedniego dnia przez szybę.
Dopiero o dziesiątej, gdy dzieciak się już zjawił, zdałem sobie sprawę, że czekam na jeszcze jednego osobnika. Przywitałem się z Tae i poprosiłem go o wykonanie kilku ćwiczeń rozciągających, a gdy primadonna zjawiła się dziesięć minut po czasie, od samego wejścia kręcąc nosem i mrucząc jakieś swoje niby powitanie, miałem ochotę go powiesić na haczyku przy wejściu. Najlepiej za gacie. Opanowałem się jednak, zlecając również jemu kilka ćwiczeń, samemu kończąc ostatnią serię swoich.
- Najpierw zajmiemy się naszą damą. Taeyong, daję ci wolną rękę. Pokaż mi, co potrafisz.
Widziałem, jak chłopak przygotowuje się do występu, ale wyłapałem też krótkie spojrzenie w stronę drugiego trainee. Zmarszczyłem nos widząc ten kpiący wyraz twarzy. Przez kolejne trzy minuty obserwowałem jego taniec. No cóż, byłem dość wymagający dla tych, którzy coś umieli i nie mogłem stwierdzić, by dzieciak odstawał swoimi umiejętnościami od jednych z lepszych tancerzy.
- Masz szczęście, bo idzie ci całkiem dobrze. Jesteś wolny, wracaj do pozostałych na trening, ale jeszcze tylko dwie uwagi. Pierwsza - naucz się działać z ludźmi, a nie przeciw nim, bo inaczej będzie z ciebie taki lider, jak ze mnie fan sportów ekstremalnych, a po drugie - masz dziennie robić po sto przysiadów, to taka dobra rada, byś trochę napiął tyłek.
Taeyong ciskał wzrokiem gromy w moją stronę, ale nie przejąłem się tym. Niech go spotkam na korytarzu, to za każdym razem będzie robił pompki za swoje pyskówki i burczenie pod nosem.
Mój humor momentalnie złagodniał, gdy spojrzałem na Taeil'a. Uśmiechnąłem się do niego wesoło, zaraz doskakując do chłopaka.
- Widzę, że masaż trochę pomógł, bo stoisz lepiej niż wczoraj. Cieszę się. No to teraz zajmiemy się moim nieoszlifowanym diamentem.
Poszedłem włączyć w laptopie muzykę i poprosiłem go, by zatańczył dla mnie cały układ. Patrzyłem na niego, wyłapując każdy, nawet najdrobniejszy błąd. Przy drugim refrenie zatrzymałem to przedstawienie, by oczy przestały mnie szczypać.
- Dobra młody, musimy sięgnąć po drastyczne kroki.
Podszedłem do niego i odwróciłem w stronę luster.
- Po pierwsze zauważyłem, że unikasz patrzenia na siebie. Nie widzę ku temu powodów, bo ładny z ciebie chłopak. Nie możesz lekceważyć swojego odbicia. Po to są lustra w salach tanecznych, byś mógł widzieć, jak wykonujesz każdy ruch, czy jest on wystarczająco płynny, szybki i dopracowany. Po drugie - słuchaj muzyki. Masz poczucie rytmu, ale każdy twój ruch jest tak niepewny i sztywny, że zaczynasz gubić ten odpowiedni ton. Zobacz.
Włączyłem jeszcze raz muzykę od początku i pokazałem mu, jak prawidłowo zatańczyć pierwsze trzydzieści sekund. Chłopak przyglądał się mi, a jego mina wyrażała pełną koncentrację. To dobrze, przynajmniej wiedziałem, że bierze moje lekcje na poważnie.
Przerwałem piosenkę i podszedłem po zostawione w kącie rzeczy, którymi były sznurki. Wróciłem do Taeil'a, ustawiając się jeszcze raz za nim. Chyba trochę spanikował, bo na jego twarzy odmalowało się przerażenie.
- Spokojnie, nie będziemy się bawić w żadne BDSM. Stój grzecznie.
Chłopak posłusznie wykonał polecenie, a ja związałem nasze nadgarstki, choć zabawy było przy tym co nie miara. Na koniec dołożyłem jeszcze jedną pętlę w pasie.
- Teraz zaufaj mi całkowicie - poinstruowałem go spokojnie. - Zamknij oczy i spróbuj sobie wyobrazić, że mnie tu nie ma. Jesteś tylko ty i twoje ciało. Pozostań całkowicie bezwładny, skup się na ruchu samym w sobie. Daj swoim mięśniom zapamiętywać niektóre ruchy. Oprzyj się o mnie i daj się ponieść muzyce.
Taka metoda nauczania mogła się wydawać dość dziwna i trochę kontrowersyjna, ale w tańcu chodziło też o zaufanie do drugiego człowieka. Gloria, która była mistrzynią strip dance i wszystkich eleganckich tańców towarzyskich, dokładnie w taki sam sposób nauczyła mnie ruchów, które przedstawiłem Yoongi'emu poprzedniego wieczora.
Tym razem zamiast muzyki liczyłem cicho, poruszając się przy tym, ale nadal stałem w miejscu. Uczyłem chłopaka gestów, które miały wykonywać ręce oraz odważniejszych ruchów bioder w jednej z partii. Dopiero po trzech takich powtórzeniach, uwolniłem go z węzłów i poprosiłem, by zamknął oczy i spróbował powtórzyć te wszystkie ruchy. Uśmiechnąłem się szeroko widząc, że naprawdę dobrze mu idzie. Co prawda jego nogi nadal stały sztywno na podłodze, ale ręce odtwarzały ścieżki, czasem tylko wahając się, a biodra wychodziły do przodu, choć mniej pewnie. Poprosiłem go, by zrobił to jeszcze raz, tym razem z muzyką i bez zamykania oczu, by mógł widzieć to, co robi.
Ledwo piosenka się skończyła, a on odwrócił się do mnie zdumiony.
- Widzisz? Potrafię zdziałać cuda - oznajmiłem, wzruszając ramionami, ale byłem szalenie dumny, zarówno z siebie, jak i z niego. - Dzisiaj skupimy się na ruchu bez odrywania stóp od ziemi. Gdy już to opanujesz, przejdziemy do mimiki twarzy, a na koniec ruszymy do prawdziwego tańca. Wiem, że dasz sobie radę. Wracamy do ćwiczeń.
Yoongi
Hoseok tak mnie zszokował, że przez dłuższą chwilę nie potrafiłem nic powiedzieć, po prostu go wysłuchując. Jego słowa o tęsknocie za mną nie miały przez to sensu. Już zrozumiałem, że mogłem go nie puszczać do tej Ameryki, bo raczej nie byłem w stanie dać mu lepszej okazji to rozwoju.
Bawiłem się jego włosami jeszcze przez chwilę, zanim nie skończył swojego monologu, nie dając odezwać mi się słowem, chociaż wiedziałem, że na razie i tak bym tego nie zrobił, będąc zmuszonym wymyślić dobry sposób do zatrzymania go przy sobie.
Nie ruszyłem się z miejsca, zastanawiając czy moje starania nie pójdą na marne i nie odbiorę w ten sposób szansy jego życia. Niestety w tym momencie jego dobro było ważniejsze, dlatego po sprzątnięciu szklanek i schowaniu alkoholu, zająłem po nim łazienkę, wiedząc już, że znów pozwolę mu wyjechać, tym razem na dłużej.
Moje wszystkie decyzje znów zamieniły się w chęć zatrzymania, jak tylko znalazłem się w swoim łóżku, widząc, że zajął miejsce, w którym niewiele osób lądowało. Co prawda Taeyong nieraz tutaj bywał, jednak najczęściej odwoziłem go tuż po seksie, nie przepadając za dzieleniem łóżka właśnie z nim. Hobi nie zaliczał się do moich kochanków, a najlepszych przyjaciół, dlatego chętnie zająłem miejsce obok niego, obserwując przez chwilę tę spokojną twarz.
- Nie wiem czy jestem w stanie pozwolić ci na ponowne opuszczenie mojego boku. Tak dobrze się przy tobie czuję, Hoseokie – wyszeptałem, głaszcząc go po głowie i badając spojrzeniem jego twarz, aby sprawdzić jak reaguje na mój dotyk. – Pozwolę ci zamieszkać w Big Hit, nawet możesz mieszkać ze mną, tylko nie wolno ci wyjeżdżać – dodałem, uśmiechając się z powodu niewielkich dołeczków, które wywołałem na jego policzkach swoim dotykiem. Szybko przeszedłem do głaskania go nie tylko po głowie, ale i ramieniu oraz szyi, co przecież tak bardzo lubił, nawet po tylu latach. Nie tylko jemu sprawiało to przyjemność, a radość wymalowana na mojej twarzy była tego dowodem.
Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem, budząc się o dziwo w dobrym humorze. Hoseok zapraszający mnie na śniadanie tylko go polepszył. Chłopak nie wiedział niestety, że już od jakiegoś czasu nie pijam kawy, nie tylko dla lepszej sprawności i zdrowia, ale i ograniczenia uzależnień. Pokusiłem się na jednego naleśnika, aby nie robić mu przykrości, chociaż na mojej diecie nie były one wskazane.
Bardzo szybko zmieniłem się z powrotem w wymagającego szefa, a po zajęciu miejsca w swoim samochodzie, widząc Jung'a na miejscu pasażera, nie miałem ochoty jechać do Big Hit, chcąc powrócić z nim do mojego mieszkania, ewentualnie uciec gdzieś tylko we dwoje. Jednak obowiązki czekały, a gdy tylko pożegnałem się z młodszym, wylądowałem w swoim gabinecie, wybierając sobie nową asystentkę i od razu robiąc jej musztrę. I chociaż po mojej głowie nadal krążyła ta sprawa z Hoseok'iem, to mimo wszystko starałem się skupić na pracy. Wiedziałem, że będę jeszcze musiał poruszyć później ten temat, zapewne znów nie mogąc spędzić czasu z Taeyong'iem, jednak teraz to nie jest najważniejsze, liczy się ta odskocznia, którą odnajdywałem tylko przy boku Jung'a, nie w czasie seksu, jak to było z moją laleczką, a podczas zwykłej rozmowy i wspólnego spędzania dnia. Chyba potrzebowałem aż pół roku rozłąki, aby sobie uświadomić jak bardzo tego potrzebuję. Miałem nadzieję, że nie będzie już za późno, aby wybić mu z głowy ten cały wyjazd.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top