14
Jungkook
Moje poprzednie wieczne narzekania musiałem trochę przystopować, a to ze względu na jedno wydarzenie, zupełnie odmieniające moje dotychczasowe życie. Oczywiście nadal nie odmawiałem sobie luksusu, z którym co prawda nie odnosiłem się przy fanach, jednak w mieszkaniu i przy znajomych, nie ukrywałem niczego, naprawdę lubiąc takie życie. Oprócz pracy nad comeback'iem, pilnowania kochanego Nebu oraz wzięcia pod swoje skrzydła aż dwóch trainee, którym najczęściej zajmowałem jeden dzień w ciągu tygodnia, chcąc ich nieco podszkolić, dając wszelkie wskazówki i starając się nawet z nimi zaprzyjaźnić, spędzałem również czas z miłością mojego życia. Tylko przy Jimin'ie zamieniałem się znów w młodego chłopaka, chcącego odnaleźć bezpieczne schronienie w ramionach swojego hyung'a, nawet jeśli już dawno nie traktowałem go w taki sposób. Mogłem się teraz śmiało nazwać najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, posiadając zarówno sławę, pieniądze, jak i miłość oraz rodzinę. Kochałem swoją nową rutynę budzenia się u boku Jimin'a, odmawiania śniadania, krótkiej kłótni, szybko zakończonej seksem, na blacie, niekiedy pod prysznicem, fundującym mi kolejne ślady na ciele, których już nawet nie ukrywałem, naprawdę nie potrafiąc ograniczać się do golfów i noszenia jakichś szalików zaproponowanych przez jedną z moich stylistek, szczególnie kiedy mieliśmy lato. Specjalnie unikałem innych idolek, aby nie dać dziewczynom powodów do zazdrości. Widywano mnie jedynie z jakimiś idolami, Jimin'em, albo z trainees, na których nie mogły narzekać przekonując się przez te wszystkie lata, że jestem stuprocentowym hetero i przeżywając już niejeden mój związek – udawany, dla seksu, czy też dla większej sławy. Czasami zastanawiałem się, czy Jimin aż tak dogłębnie śledził moją karierę i wiedział o tych wszystkich dziewczynach, które zapewne denerwowały go prawie tak samo, jak mnie jego Raim. Już planowałem tej kobiecie pogrzeb, bo jeśli nie da mu spokoju w ciągu kilku miesięcy, oddając wszystko co do niego należy, wykorzystam wszelkie znajomości, aby pozbyć się jej raz na zawsze, ewentualnie osobiście ją zabiję, poprzedzając to wielogodzinnymi torturami. Możliwości było sporo, po prostu muszę odczekać te kilkanaście tygodni.
Blond włosy, którymi uraczyłem wszystkie fansite'y jeszcze pod koniec maja, w czerwcu zdążyły przejść kilka etapów – od truskawkowego blondu, przez miodowy, aż po piaskowy, a i tak na jedną z gali na początku lipca zażyczyłem sobie popielaty blond, wiedząc, że zaraz po tym udam się do stylistek na kilka kuracji ratujących moje wymęczone włosy, w końcu jako główna gwiazda Big Hit musiałem dobrze wyglądać i nikt nie powinien mieć mi tego za złe, tym bardziej Jimin, którego jedynie zaskakiwałem swoimi stylizacjami, wprowadzając w nasze życie erotyczne trochę tej dawno zapomnianej niewinności, wykorzystywanej przez starszego do karania mnie klapsami, oczywiście na tyle delikatnymi, abym pragnął ich więcej.
Po wyjeździe Hoseok'a i naszego kochanego szefa i dla nielicznych hyung'a – Min'a, w końcu zaznaliśmy trochę swobody i braku kontroli na każdym kroku. Jiminnie skupił się na Taeil'u, opuszczając mnie codziennie rano na kilka godzin i zabijając tym samym przyjemną rutynę, przez co nieraz ze złości chciałem pozbyć się tego trainee, chociaż nie w tak drastyczny sposób jak Raim. Jednak nie mogłem, wiedząc, że to właśnie w nim pokładam nadzieję na kolejny wspaniały wokal naszej wytwórni, oczywiście na równi z Dongyoung'iem i trochę niżej ode mnie i Nebu.
Dziś kolejny już dzień zostałem z samego rana sam. Liczyłem je, ponieważ wiedziałem, że to tylko dwadzieścia dni, a po upłynięciu tych trzech zostało już jakieś siedemnaście czy tam osiemnaście. Oczywiście chciałem jakoś wykorzystać te pięć godzin samotności, wybierając się na trening z moimi tancerzami, podczas którego dostałem dość ciekawego SMS-a od mojej wspaniałej znajomej. Na początku go zignorowałem, nie mając zamiaru zaprzątać sobie głowy spotkaniami z tą nudną kobietą, jednak kiedy po wyjściu z sali ujrzałem aż pięć nieodebranych połączeń właśnie od niej, postanowiłem mimo wszystko oddzwonić.
- Jieun noona, jak miło – zacząłem sarkastycznie, krzywiąc się już na samo jej imię. Wiedziałem, że potrafiła być dla mnie równie "uprzejma", dlatego nie przejmowałem się jej uczuciami.
- Jungkookie, ty rozkoszny chłopaku... dlaczego nie odbierałeś?! Powiedziałam, że mam ważną sprawę! – Od razu po wymianie uprzejmości zaczęły się standardowe krzyki, na które nie pozostałem obojętny.
- Też miałem ważną sprawę do załatwienia, mogłaś cierpliwie poczekać! – Jednak kroczenie przez ulice Seulu i krzyczenie do telefonu, w moim przypadku mogło się źle skończyć, dlatego tuż po pierwszym spojrzeniu przechodnia, przeszedłem do neutralnego tonu, przepraszając go za takie zachowanie. – O co chodzi? – zapytałem, aby jak najszybciej mieć to już z głowy.
- O naszego syna. – Te trzy słowa sprawiły, że zatrzymałem się na środku chodnika, na chwilę zamierając i starając się to jakoś przeanalizować.
- Audycja radiowa? Co to za nowy program? Zajebiście śmieszny żart – wysyczałem przez zęby, kontynuując już wędrówkę i wierząc, że moja teoria jest całkiem prawdziwa.
- Nie, durniu, to nie jest żart. Ma już cztery lata i mimo wszystko chciałam ci go chociaż przedstawić. Wiem, że dla ciebie liczy się tylko kariera, dlatego nie zaprzątałam ci nim głowy przez te lata, ale jak się zaczął dopytywać, nie miałam serca, aby chociaż zdradzić mu, kim jesteś i dlaczego z nami nie mieszkasz.
Kolejne słowa już kompletnie mnie załamały. Jieun nie umiała kłamać, nawet jeszcze podczas swojej owocnej kariery jako IU nie grając w żadnej dramie, bo jej talent aktorski był naprawdę poniżej zerowego poziomu, dlatego wiedziałem, że marzenie mojej matki właśnie się spełnia.
- Jungkook? Jesteś tam? Słyszysz mnie? Wiem, że to dla ciebie szok. I nie bój się, bo niczego od ciebie nie wymagam... może jednak chciałbyś go poznać, albo chociaż zobaczyć. O opiece czy jakimkolwiek mieszkaniu nawet nie wspominam, płacić też mi nie musisz... zresztą, po co ja do ciebie dzwoniłam, głupio zrobiłam. Na razie.
Tuż po rozłączeniu się Jieun, jeszcze dłuższą chwilę tarasowałem wszystkim drogę, wpatrując się przed siebie i powoli powtarzając sobie wszystkie słowa.
- Cztery lata... syn...? Przez cztery lata...? Ale...?
Przeniosłem wzrok na trzymany telefon, dopiero teraz będąc w stanie ruszyć z powrotem do mieszkania, w którym i tak zająłem pierwsze lepsze miejsce, nadal wpatrując się w urządzenie i zastanawiając nad tym wszystkim.
- Jestem ojcem? Ale... naprawdę?
Szybkie wysłanie SMS-a z prośbą o zdjęcie mogło się wydawać w tej chwili głupie, jednak nie potrafiłem się powstrzymać przed zobaczeniem go, dostając tym samym jakieś potwierdzenie, że Jieun nie żartuje sobie ze mnie.
- Minchul – przeczytałem jego imię dość słabym głosem, zanim jeszcze załadowało się zdjęcie. – Minchul? Naprawdę jesteś moim synem? – zapytałem sam siebie, przyglądając chłopakowi trzymanemu na rękach przez uśmiechniętą Jieun.
Jimin
Dzień, w którym znów rozpocząłem wspólne życie z Jungkook'iem był dla mnie jak oczyszczenie. Miałem wrażenie, że cały ten czas, który spędziliśmy osobno, w ogóle nie istniał. Oczywiście zdawałem sobie sprawę z tego, że tak nie jest, a codzienność dostarczała mi na to dowodów, chociażby w postaci Raim, która postanowiła zmienić nasze rozstanie w prawdziwe piekło. W sądzie bywałem stanowczo częściej, niżbym chciał, a kolejne rozprawy dawały mi mocno w kość. Powoli jednak dochodziliśmy do jakichś porozumień. Mieszkanie, na którym jej najbardziej zależało, bez problemu chciałem jej zostawić, ale adwokat doradził mi, że jeśli za łatwo bym uległ, mogłaby zażądać więcej. A tak, dostanie to, co chce, a ja zabiorę resztę. W połowie lipca miało się odbyć już ostatnie spotkanie w tej sprawie, a po nim będę znów wolny. Znaczy, tylko na papierku, bo moje serce w całości należało do Jungkook'a.
Moje dni obracały się teraz głównie wokół Jeon'a i pracy. Hoseok swoim wyjazdem zostawił mi niemały problem na głowie. Mowa oczywiście o Taeil'u. Jungkookie znał już go, wspominają mi o jego niesamowitych głosie, ja jednak musiałem się skupić na jego tańcu, który naprawdę nie należał do najlepszych. Hobi twierdzi, że i tak jest lepiej, niż na początku. A skoro tak, to bałem się wiedzieć, jak było z nim wcześniej. Starszy pouczył mnie, że powinienem być cierpliwy i nie naciskać na niego zbytnio, bo łatwo mógł się spłoszyć i z początku interakcje z nim były naprawdę trudne. Pisałem do przyjaciela w tej sprawie i doradził mi, bym zaprosił niejakiego Jae na zajęcia, bo to pomoże Taeil'owi. Jednak już po godzinie miałem ochotę go wyrzucić z sali, bo robił zamieszanie wokół mojej osoby. Pochlebiało mi, że dzieciak okazywał mną zainteresowanie, ale dla mnie liczył się tylko mój króliczek, więc ostatecznie po próbie obmacania mnie, wylądował za drzwiami. Na szczęście Moon zaczął po tym bardziej się starać. Nie wiem, czy przestraszył się mojej reakcji, choć raczej grzecznie i bez krzyku wyprowadziłem trainee z sali, czy pomogła mu rozmowa, którą później z nim przeprowadziłem. Zapewniłem go, że rozumiem, iż zaprzyjaźnił się już pewnie z Hobi'm, bo nielubienie go było po prostu niemożliwe i na pewno by chciał, aby jego uczeń nie zmarnował tego miesiąca, a po powrocie miło by mu było zobaczyć postępy, jakie poczynił.
Oprócz tych dwóch kłopotów miałem na głowie jeszcze powrót na scenę, który miał się odbyć jak najszybciej. Zmotywowany tym, że znów wrócę do tego, co kocham, potrafiłem nawet zmusić się do korzystania z Jungkook'iem z jego domowej siłowni. Starałem się być w niej codziennie, dzięki czemu już pojawiały się efekty, a poza tym odwiedzałem stylistki, które zaczynały szykować stylizacje na mój powrót. Uparłem się, by moim kolorem była czerń, której już dawno nie miałem na włosach, a którą Jeongguk uwielbiał chyba najbardziej. No, przynajmniej jego reakcja na mój widok tak mi powiedziała, bo niemal zszarpał ze mnie ubrania, żądając natychmiastowego seksu na stole. Oczywiście z miłą chęcią spełniłem jego oczekiwania.
Postanowiłem też napisać piosenkę, która na razie była tajemnicą. Miała być dla mojego ukochanego, a planowałem ją zaśpiewać na naszym koncercie. Yoongi na pewno się wścieknie, jak się o tym dowie, bo na pewno będzie to wyglądać, jak wyznanie miłości na oczach wszystkich zebranych. Ale nic nie mogłem poradzić na to, że najchętniej ogłosiłbym całemu światu, jak mocno kocham mojego mężczyznę. Nie sądziłem, by istniało cokolwiek, co mogłoby mnie przekonać, że powrót do niego to błąd. To było niemożliwe. Chyba nawet ewentualną zdradę od razu bym mu wybaczył, choć miałem nadzieję, że w praktyce nie będę musiał tego sprawdzać.
Dzisiejszy trening przedłużył się trochę, bo w wytwórni zrobiło się małe zamieszanie przez jakieś fanki, które koniecznie chciały spotkać OTU, ale na szczęście w miarę szybko ochrona sobie z nimi poradziła. Sprawiło to jednak opóźnienie w moim powrocie do mieszkania młodszego, które dzieliłem z nim. By Jungkookie się nie denerwował, wysłałem mu SMS-a. Bywał dość zazdrosny, zwłaszcza o czas, jaki spędzałem z Moon'em, a nie chciałem wywoływać bezsensownych kłótni, nawet jeśli najczęściej kończyły się seksem.
- Jestem! - zawołałem od wejścia, ściągając już buty. Zastałem Jeon'a siedzącego na stołku barowym w kuchni. Patrzył intensywnie w telefon i zdawał się mnie w ogóle nie zauważać. Podszedłem do niego, obejmując go szybko w pasie i składając pocałunek na odsłoniętym ramieniu, gdzie widniały niedawno zrobione przeze mnie malinki. Musiałem się zacząć z tym ograniczać. Narobię mu tylko niepotrzebnie kłopotów. Muszę wybierać bardziej zakryte miejsca. Hmmm... pośladki i uda powinny być do tego idealne.
- Co tam masz Jungkookie? - zapytałem, patrząc na ekran, który szybko wygasił i jakby nagle się ocknął przerażony. Zdążyłem jednak zauważyć zdjęcie, w które się wpatrywał. - To była Jieun? Dawno jej nie widziałem. To jej syn? Nie wiedziałem, że ma dziecko.
Uśmiechnąłem się do niego, całując w policzek. Odwróciłem go na siedzeniu, by móc patrzeć w te śliczne oczy, w których ktoś zamknął czekoladę i posypał ją błyszczącymi gwiazdami. Starałem się nie myśleć o tym, dlaczego ogląda zdjęcia swojej dawnej ulubionej wokalistki. Oczywiście wiedziałem, że kiedyś wylądowali razem w łóżku. Choć żadne zdjęcie nie trafiło do publikacji, przez tyle lat zdążyłem nałapać różnych znajomości i jedną z nich był pewien bardzo dobry dziennikarz. Drogo mnie kosztowało, by zdjęcia zrobione przez okno sypialnie nie zostały opublikowane. Na szczęście miałem pod ręką prawnika, który pomógł mi z całą tą sprawą. Jungkook pewnie nawet sobie nie zdawał sprawy z tego, że kiedyś groził mu skandal. Zmartwiło mnie jednak jego nagłe zainteresowanie kobietą, o której ani razu nie wspomniał do tej pory. Czy to zdjęcie coś znaczyło? Bardzo chciałem się tego dowiedzieć. Skupiłem się jednak na tym, że mój ukochany nie wygląda najlepiej. Zbladł, a jego oczy wyrażały przerażenie i niedowierzanie.
- Co się stało króliczku? Chcesz ze mną o czymś porozmawiać? - zapytałem z troską, gładząc jego włosy. - Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko. Co gryzie moje ciasteczko?
Jungkook
Po zadanym w przestrzeń pytaniu, nie potrafiłem robić już nic innego jak po prostu wpatrywać się w ekran telefonu, dotykając go co jakiś czas, aby zdjęcie szczęśliwej dwójki nie zniknęło. Wcale nie czułem się na siłach, aby podołać takiemu zadaniu. Mogłem pocałować fankę w ramach fanserwisu, umawiać się z pustą idolką dla większego rozgłosu, nakrzyczeć na OTU, kiedy reszta nie potrafiła, nawet posłuchać się Min'a w sprawie niezabierania Nebu do Busan, jednak nie wyobrażałem sobie porzucenia kariery dla dziecka, a raczej musiałbym to zrobić, jeśli powiedziałbym o czymkolwiek Jimin'owi, czy też Yoongi'emu. Wiedziałem przecież, że Jieun już dawno to zrobiła, tylko nie sądziłem, że to przez naszego syna. Powinienem chyba żałować tych straconych lat, braku możliwości spędzania z nim czasu, oglądania jak dorasta, jednak nie leżało to w moim charakterze. Nie chciałem posiadać takich obowiązków. I raczej nie chciałem go spotkać. Miałem swoje życie, w którym nie było miejsca na dzieci.
To kariera jest moim priorytetem i tak już zostanie. Miałaś rację Jieun, niepotrzebnie do mnie dzwoniłaś.
Jednak pomimo swoich myśli, nie byłem w stanie wyłączyć tego zdjęcia, nie pozwalając mu przy tym zniknąć choćby na sekundę. Mój umysł zaczynał podpowiadać mi scenariusze, których przecież tak bardzo pragnąłem, chcąc wychować własnego syna na wspaniałego wokalistę, który zachwyci nie tylko Koreę, a również cały świat.
Uśmiechnąłem się, wiedząc, że w końcu mógłbym przedstawić kogoś swojej matce, nie musząc wymyślać, że to Nebu zostanie moim synem i w końcu rodzicielka da mi spokój. Kochałem ją, jednak na starość zaczęła się o wszystko obawiać, nawet jeśli ułożyłem sobie życie, po prostu zakochując się w przystojnym mężczyźnie, który pomimo codziennych starań, na szczęście bądź niestety, nie mógł mi dać dziecka. Oczywiście o Park'u nie miała najmniejszego pojęcia. Nadal utrzymywałem wersję, że mieszkam sam i skupiam się jedynie na muzyce, chociaż ostatnio to miłość była u mnie na pierwszym miejscu, pomagając mi w tworzeniu "Revival", czyli następnego solowego albumu, tym razem dzielnego z Jimin'em, o czym moje fanki jeszcze nie wiedziały. Jak mógłbym porzucić ten pomysł dla jednego popełnionego błędu, jakim był ten chłopak? Raczej nie byłem w stanie płacić tak słonej ceny za krótki romans i chwilę zapomnienia, której w tamtym okresie tak bardzo potrzebowałem.
Nadal się wahałem, nie potrafiąc podjąć ostatecznej decyzji. Doszukiwałem się w tym dziecku jakichś podobieństw, jednak zdjęcie było za małe, abym mógł cokolwiek ocenić. Zresztą, nie wiedziałem nawet, czy w tym wieku jest to możliwe.
Może gdybym go spotkał...? Ale nie mam do tego głowy, nie mam na to czasu...
Akurat w tym samym momencie usłyszałem swoje imię, co wyrwało mnie z tego zamyślenia, zmuszając do szybkiego zablokowania ekranu i zorientowaniu się, ile widział starszy i gdzie dokładnie się znajduję, bo mój umysł pozostał kilka ulic dalej, na chodniku będącym świadkiem rozmowy z Jieun i powodu, dla którego powoli zaczyna sypać się moje życie.
Widział? Wie? Nie, nie widać żadnych podobieństw, a samo imię na pewno nic mu nie powiedziało.
Przeniesienie spojrzenia na oczy Jimin'a nie było teraz możliwe. Musiałem go okłamać, dlatego pozwoliłem sobą manewrować, zawieszając wzrok bardziej na jego brwiach, ale tylko przez chwilę, po której otrząsnąłem się z wszelkich przemyśleń, zaczynając już normalnie poruszać, chowając jak najszybciej ten telefon do kieszeni.
Nawet jeśli przez te wszystkie lata poziom mojego aktorstwa był na naprawdę wysokim poziomie, odkąd prawie każdy mój comeback opowiadał jakąś historię, w których byłem głównym bohaterem, to pomimo tego nie umiałbym go okłamać, przynajmniej nie teraz, bo wiem, że w przyszłości nieraz będę musiał.
- Tak, syn... - odpowiedziałem na jego pierwsze pytanie, nie będąc w stanie nic przez chwilę dodać. Starałem się rozluźnić, jednak moje dłonie same się zaciskały, kiedy umysł nadal nie wiedział, jak przyjąć tę informację. – Jadłeś coś? Zjedz coś, ja muszę... muszę na chwilę wyjść – powiedziałem, powoli przywołując tę standardową pewność siebie, którą wszystkim prezentowałem, jedynie przy Jimin'ie pozwalając sobie od czasu do czasu na chwile słabości, na które teraz nie było miejsca.
Nie skrzyżowałem naszych spojrzeń, nie reagując na żaden wykonany w moją stronę gest, po prostu zsuwając się bokiem z tego krzesła, aby dość szybkim krokiem dotrzeć do wyjścia z mieszkania, nie odwracając się w stronę starszego, który na pewno nie rozumiał mojego zachowania, zazwyczaj będąc witany w całkowicie inny sposób – seksem, kłótnią zakończoną seksem, bądź namiętnym pocałunkiem, również zakończonym seksem. Teraz myślałem jedynie o cichym miejscu, które wykorzystam do rozmowy z Jieun. Chyba chciałem mimo wszystko spotkać to dziecko, jednak bez wiedzy Jimin'a, mogącego różnie zareagować na wiadomość o posiadaniu przeze mnie syna. Sam nie wiedziałem, jak sobie z tym poradzić, niestety przyzwyczajony przez tyle lat do stawiania czoła problemom właśnie w pojedynkę, udałem się taksówką do najbliższego hotelu, wiedząc, że tylko w nim zaznam odrobinę prywatności.
- Noona, mogę do was przyjechać? Albo możemy się spotkać? Mieszkacie w Seulu, prawda? Chcę go na razie poznać i jak się zapewne domyślasz, chcę też dowodów... ale porozmawiamy o tym, gdy już się spotkamy. Podaj jakiś adres – poprosiłem, starając się być uprzejmy i dzięki temu uzyskując potrzebne mi informacje.
Przez następne kilka godzin zastanawiałem się, jak to będzie wyglądać. Znów układałem w głowie jakieś scenariusze, musząc w każdym z nich zrobić sporo miejsca na kłamstwa. Już i tak nie odbierałem żadnych telefonów od Jimin'a, nie odpisując również na jego SMS-y, nie wiedząc, jak to wszystko wyjaśnić, nie potrafiąc wyznać mu czegoś podobnego. Mężczyzna się rozwodzi, zostawiając przeszłość za sobą, ja jednak postanowiłem do niej powrócić, szczególnie po ujrzeniu małego Minchul'a, którego już przy pierwszym spotkaniu mogłem nazwać swoim synem. Oczywiście ograniczyłem się do rozmowy z Jieun, jednak nie przestawałem przy tym patrzeć na bawiącego się chłopca o takich samych oczach jak te moje. A tuż po pobraniu odpowiedniej próbki, wybrałem się do kliniki, załatwiając wszelkie formalności, by powrócić na noc do hotelu i dopiero tam pozwolić sobie na jakąkolwiek chwilę słabości w postaci schowania twarzy w dłonie i przesiedzenia w podobny sposób kilku godzin, dopóki mój organizm się nie zbuntował, zmuszając do snu.
Jimin
Jungkookie coś kręcił. Dało się to wyczuć na kilometr, a zwłaszcza mi, skoro znałem go tak dobrze. Jego rozbiegany wzrok, strach i roztrzęsiony głos mówiły mi jednoznacznie, że coś jest bardzo nie tak. Już dawno temu nie był tak przerażony. Zaraz jednak na jego twarz powróciła dobre wyćwiczona maska pewności siebie, którą przez ostatni miesiąc szybko nauczyłem się wyłapywać. Jego ucieczka od tematu i nagła potrzeba wyjścia zaskoczyła mnie jeszcze bardziej. Patrzyłem, jak umyka do korytarza, by za chwilę zniknąć za drzwiami, zostawiając mnie tutaj samego.
Co się stało? Coś w wytwórni? Dlaczego uciekł?
Czułem, jak moje serce przyspiesza swój rytm przez niepokój, jaki wywołało to nietypowe zachowanie Jeon'a. Jeśli jednak potrzebował chwili samotności, postanowiłem się w to na razie nie mieszać. Jednak po godzinie, w czasie której zdążyłem przełknąć dwa kęsy z wczorajszego obiadu, mój niepokój nasilił się do tego stopnia, że musiałem wziąć w dłoń telefon i wykonać te kilkadziesiąt połączeń do młodszego oraz wysłać kilkaset wiadomości. Na żadne nie dostałem odzewu. Chodziłem po całym mieszkaniu, prawie się nie rozstając ze słuchawką przy uchu. Gdy nadszedł wieczór, zacząłem obdzwaniać chłopaków, nie mając pojęcia, gdzie mógłbym szukać Jungkook'a. Nie było go jednak ani u Jin hyung'a, ani u Tae, a gdy zadzwoniłem do Namjoon'a, stwierdził, że nie było go także w wytwórni, a to on teraz doglądał wszystkiego w budynku w tajemnicy przed Yoongi'm, martwiąc się jego nieobecnością. Wszyscy po cichu pilnowaliśmy, by nie wydarzyło się nic niepokojącego, każdy odpowiadając za inne rzeczy w wytwórni. Nie robiliśmy tego z żadnego polecenia, po prostu zdawaliśmy sobie sprawę, że nasz przyjaciel Min zasłużył na wolne i chcieliśmy w ten sposób pomóc.
W końcu zadzwoniłem także do managera Jungkook'a, ale mężczyzna również nic nie wiedział. Znudzonym tonem stwierdził tylko, że pewnie znowu zaciągnął jakąś panienkę do hotelu. Przez chwilę musiałem wysłuchiwać, jak narzeka na młodszego i jego nieostrożność, oskarżając go o powód swojego łysienia. Mężczyzna nie miał pojęcia o związku swojego podopiecznego ze mną, jednak słuchanie, jakie ma podejrzenia co do jego nieobecności, poczułem się z tym źle. Ufałem mu bezgranicznie i wiedziałem, że nie zdradziłby mnie. Nie po tylu latach, o których teraz wiedziałem, że były dla niego udręką, na którą go skazałem. Jednak stwierdzam, że nawet gdyby to zrobił, pozostałbym mu nadal wierny wiedząc, że krzywda, którą mu wyrządziłem tamtym ślubem, na pewno była dużo większa. Zależało mi już tylko na tym, by do końca życia mu to wynagradzać, oddając moje serce na jego żądania.
Pierwszy raz, odkąd zamieszkałem z Jungkook'iem, łóżko w naszej sypialni było puste. Nie potrafiłem położyć się do niego bez Jeon'a u boku. Usiadłem w fotel naprzeciwko pustego materaca i patrzyłem na nie. Jeszcze rano plątaliśmy się w pościeli, w kolejnym chaotycznym seksie, nie mogąc się sobą nacieszyć. Uśmiechnąłem się delikatnie, opierając głowę na podłokietniku.
Kiedyś, dawno temu nachodziły mnie wątpliwości, czy nasz związek ma jakiś głębszy sens. Dla osoby postronnej mogłoby się wydawać, że nie robimy nic innego, oprócz uprawiania seksu. Dużo było w tym prawdy, ale nigdy nie mieliśmy z Jungkook'iem dość. Jego ciało działało na mnie jak magnes, każąc natychmiast pozbawiać go wszystkich ubrań, by jak najszybciej stać się z nim jednością. Ale to nie jedyny powód, dla którego go pragnąłem. Był dla mnie całym światem, powodem do porannych pobudek. Gdy go zabrakło, dostałem jedynie marną namiastkę czegoś, co miało pomóc mi spełnić inne marzenie, dawno zapomniane.
Nim poznałem Jungkook'a myślałem, że kiedyś założę rodzinę, jak zrobił to Tae, będę miał kochającą żonę i trójkę synów, którzy pójdą w moje ślady. Ale gdy na mojej drodze stanął Jeon Jeongguk, to marzenie zostało odrzucone, zastąpione wizją naszej wspólnej przyszłości, która nie potoczyła się tak, jakbym chciał. Widać, gdy go zabrakło, to taki cel przysłonił mi oczy. Jednak ani udanego małżeństwa, ani dzieci się nie doczekałem. Ale może w sumie to i lepiej. Gdybym teraz miał zostawić Raim ze świadomością, że rozbijam rodzinę, chyba nie wróciłbym do mojego ukochanego. Nie potrafiłbym tego zrobić niewinnemu dziecku, odbierając mu poczucie bezpieczeństwa, jakie daje prawdziwa rodzina. Dlatego w pewnym sensie byłem teraz wdzięczny kobiecie za to, jak wyglądało nasze wspólne życie.
Spędziłem bezsenną noc, co jakieś piętnaście minut wysyłając młodszemu wiadomość z prośbą o choćby zapewnienie, że nic mu nie jest, ale niestety ani razu nie odpowiedział. Dzwoniłem do niego nawet o czwartej nad ranem, ale też nic z tego nie wyszło.
Rano nie potrafiłem zmobilizować się do pojechania do Big Hit na trening, dlatego poprosiłem przez telefon Namjoon'a, by zajął się odwołaniem mojegospotkania z Taeil'em, a ja nadal próbowałem wymyślić, gdzie mógł zniknąć Jeon. Niepokój zaczął się mieszać z tęsknotą za nim, doprawioną powoli pojawiającą się wściekłością. Zacząłem się zastanawiać, czy był jakiś powód tego, by mężczyzna obraził się na mnie, ale nie znalazłem żadnego przewinienia w moim zachowaniu. A skoro tak, to nie miał powodów, by ignorować moje wiadomości. Zdenerwowany siedziałem więc na kanapie, próbując wymyślić, gdzie mógłby być, a przede wszystkim, z jakiego powodu zniknął. Po południu jeszcze raz obdzwoniłem wszystkich, nie mając już pomysłu na to, co mogło się z nim stać.
Nagle przed oczami stanęła mi sytuacja z poprzedniego dnia. Jungkookie siedział z telefonem i patrzył na zdjęcie Jieun. Czy... Czy to do niej pojechał? Czy coś się z nią stało, a on stwierdził, że musi jej pomóc? Bałem się wysnuwać jakiekolwiek wnioski, modląc się w duchu do jakichkolwiek istniejących sił wyższych, aby to dziwne zachowanie Jeongguk'a i zdjęcie, które wczoraj widziałem, nie miał ze sobą żadnego powiązania i okazało się czystym przypadkiem. Przez głowę przeszła mi absurdalna myśl, że może ten syn Jieun jest także synem Jungkook'a.
Ale przecież powiedziałby mi o tym. Nie ukryłby tego przede mną tak ważnej rzeczy. Nie mógłby! Przecież, gdyby taka była prawda... A co jeśli to właśnie była prawda? Jeśli moje ponowne pojawienie się w jego życiu, rozwaliło jego uporządkowaną rzeczywistość, w której na scenie pokazywał swoje uczucia, a "po godzinach" jechał do kobiety, która zrezygnowała z kariery, by zaopiekować się ich synem i spędzał z nimi każdą wolną chwilę? Co jeśli ja rozbiłem ich małą rodzinę?!
Zacząłem dochodzić do coraz ciekawszych wniosków, które układały mi się w przerażająco logiczną całość. Jungkook miał dziecko, o którym nikt nie wiedział. Prowadził szczęśliwe życie z Jieun, chroniąc ją i syna przed utratą prywatności, która ciągnęła się za nim, jako cena jego kariery. I nagle pojawiam się ja, odbierając mu wolny czas, który mógłby poświęcać tamtej dwójce, przez co jego Lee się denerwuje i każe mu podjąć decyzję, czy woli być ze mną, czy nadal z nimi. A jeśli to prawda i Jungkook nie potrafi dokonać wyboru... Będę musiał to zrobić za niego.
Na razie jednak postanowiłem nic nie robić, chcąc najpierw znaleźć dowody na słuszność historii, jaką stworzyłem. Może to wszystko było nie tak. Może za bardzo koloryzowałem rzeczywistość. Przede wszystkim musiałem zaufać Kookie'emu, a co będzie dalej... O tym się przekonamy.
Po ponad dwudziestu czterech godzinach nieobecności, młodszy w końcu zjawił się w mieszkaniu. Natychmiast znalazłem się przy nim wściekły, z zamiarem opierdzielenia go za te wszystkie nieodebrane połączenia, których mój telefon naliczył dokładnie 672, o SMS-ach już nie wspominając. Jednak jego widok mnie przed tym powstrzymał. Wyglądał strasznie, ale zdawałem sobie sprawę, że przez niezmrużenie oka, mój stan prezentował się jeszcze gorzej. Bez słowa wziąłem go w ramiona, sprawdzając jeszcze tylko, czy nic mu się nie stało. W końcu zawsze były jeszcze opcje, że może dopadły go jakieś szalone fanki i dlatego zniknął...
- Ugotować ci coś? Pewnie znowu nic nie jadłeś. Ja zresztą też nie. O twojej ucieczce porozmawiamy jutro. Dzisiaj nie mam na to siły.
Nie znosząc żadnych sprzeciwów, pociągnąłem chłopaka do stołu, sadzając go na krześle, zabierając się za przygotowanie jakiegoś prostego dania. Kilka minut później położyłem talerz przed nim, samemu zajmując miejsce obok ze swoją porcją. Jedzenie szło nam opornie, ale uparcie podsuwałem ciągle makaron pod nos tego dużego dzieciaka, zmuszając do jedzenia. W ten sposób próbowałem jak najlepiej ukryć moje myśli przed nim, starając się ten jeden raz po prostu być troskliwym chłopakiem.
Jungkook
Nie miałem zbyt spokojnej nocy. Cały czas śniłem o tym chłopcu, widząc znów wszystkie stworzone w mojej głowie scenariusze, teraz nawet bardziej realne. Minchul jako mój ukochany syn, wymarzony wnuczek mojej matki i wspaniałej żony, którą okazała się Jieun tuż po ślubie ze mną. Czułem się co najmniej, jakbym zdradził Jimin'a, nigdy do tej pory nie posiadając takich wyobrażeń. Nie wiedziałem, czy powinienem do kogoś dzwonić, z kimkolwiek o tym rozmawiać, cokolwiek opowiadać. Nie utrzymywałem aż tak dobrego kontaktu z bratem, a znajomym nie ufałem, nawet czasami samego siebie się obawiając, ponieważ często nie potrafiłem utrzymać języka za zębami, szczególnie przy fanach.
Czekoladowe, zaciekawione oczy, wpatrujące się w moją osobę chodziły po moim umyśle nie tylko przez całą noc, a również tuż po przemęczeniu się do tej jedenastej godziny, wzięciu szybkiego prysznica i udaniu się na jakieś śniadanie, chociaż nie byłem w stanie niczego przełknąć. Mimo wszystko mój organizm domagał się przynajmniej niewielkiej porcji jedzenia, którą mu zapewniłem, będąc zmuszonym porozmawiać z jakimiś starszymi fanami w hotelowej restauracji. W takich sytuacji wszystkie moje prywatne problemy musiały na chwilę zniknąć. Dziewczyny, wyglądające mi na około dwadzieścia osiem lat, zaczęły zamartwiać się moim wyglądem, na szczęście nie pytając, dlaczego jestem w tym hotelu. Oczywiście sprawnie im skłamałem, że ciężko pracuję nad comeback'iem, czasami trochę za bardzo się poświęcając, ponieważ wena nachodzi mnie zazwyczaj w nocy. Poniekąd było to prawdą, jednak trzy piosenki miałem już gotowe, a na dwie kolejne mam jeszcze kilka miesięcy, na razie będąc zmuszonym zająć się swoim życiem rodzinnym.
Dałem im autografy, wiedząc, że zapewne i tak rozpuszczą to po Internecie, a moje zdjęcia już dawno porobiły, jednak bez managera nie mogłem nic powiedzieć, dobrze znając warunki Yoongi'ego wprost mówiące mi, że jeśli prosząc o cokolwiek – mam to zrobić i tylko mój opiekun może im odmówić.
Dopiero po wyjściu z hotelu byłem w stanie spojrzeć na swój telefon, a widząc tak dużo nieodebranych połączeń wraz z nieodczytanymi wiadomościami, aż uderzyło we mnie nieprzyjemne gorąco, zmuszające do wachlowania się tą pseudo bluzką, specjalnie dopasowaną do mojego gustu, aby odkrywała więcej ciała.
Spokojnie, nie panikuj, to tylko Jimin... Wszystko jakoś mu wyjaśnisz. Tylko lepiej wymyśl dobre kłamstwo...
Po szybkim złapaniu taksówki i poproszeniu o podwiezienie do wytwórni, w której raczej chciałem się ukryć, niż pracować, licząc, że starszy ma jeszcze lekcje z Taeil'em, odczytałem w końcu te wiadomości, nie potrafiąc odpisać na choćby jedną z nich. Zawsze, kiedy natrafiałem na problem zostawałem z nim sam, ewentualnie to manager odwalał brudną robotę, jeśli był on związany z moją karierą. Nie miałem pojęcia, jak się podzielić z Jimin'em wszystkimi tymi uczuciami, poprosić o pomoc, której przecież potrzebowałem.
- Oppa, kocham cię! – Usłyszałem tuż po wyjściu z taksówki, na szczęście ukrywając się pod maską i wysilając na uśmiech, aby moje oczy nie wyglądały na smutne, bo dziewczyny nawet po nich potrafiły mnie rozszyfrować.
- Ja ciebie bardziej! – odpowiedziałem, machając im i kierując się do wejścia. Słyszałem, jak dziewczyna, do której to skierowałem wydaje z siebie pisk, dodając do tego kilka niezidentyfikowanych odgłosów.
- Oppa, jadłeś coś, prawda?
- Wyglądasz na zmęczonego, oppa.
- Wszystko w porządku, oppa?
Pytania dziewczyn zmusiły mnie do zatrzymania się i spojrzenia w ich stronę. Musiałem wpaść na coś na szybko, aby uratować swoją reputację i ich nie zawieść.
- Nie mogłem spać dzisiaj w nocy – wyjaśniłem, patrząc na nie i udając smutnego.
- Dlaczego?
- Co się stało, oppa?
- Nie mogłem spać, bo całą noc myślałem o was – sprecyzowałem, mrugając jeszcze do nich, na co otrzymałem już całą salwę pisków i jeszcze więcej dziwnych jęków, żegnając się już z nimi i wiedząc, że tym razem zasypią tym cały Internet, ale przynajmniej utrzymuję z nimi dobry kontakt, nawet kiedy nie jestem w formie.
Kilka godzin spędzonych w Big Hit wykorzystałem tylko na przesłuchaniu ostatnio stworzonych utworów i wpatrywaniu się w zdjęcie Minchul'a i Jieun. Nie mogłem oderwać się od tego problemu, nawet muzyka nie była w stanie tego zrobić, dlatego około godziny siedemnastej postanowiłem wrócić już do domu, wiedząc, że dłuższa nieobecność naprawdę źle wpłynie zarówno na mnie, jak i na Jimin'a.
Kolejne wejście w interakcje z dziewczynami ograniczyło się do standardowej prośby o zjedzenie czegoś, po której wsiadłem już do zamówionej taksówki, stresując się niemiłosiernie, w końcu to, że zdenerwowałem Jimin'a swoją ucieczką było pewne.
Przekroczenie progu mieszkania pozbawiło mnie wszelkiej warstwy ochronnej, wykształconej na potrzeby normalnego funkcjonowania poza swoim domem, dlatego tuż po zdjęciu maski i odłożeniu jej na szafkę w korytarzu, całkowicie opadłem z sił, zwieszając odrobinę ramiona wraz z głową i wpatrując się w swoje bose już stopy.
Ramiona ukochanego, w których się po kilku sekundach znalazłem były dla mnie tym chwilowym ukojeniem. Nie chciałem tego tracić, jednak pozostałem silny, obejmując go tylko na krótki moment i wysłuchując, co ma mi do powiedzenia.
- Nie jestem głodny, jadłem. – Już próbowałem się wymigać od kolejnego posiłku, jednak starszy nie pozwolił mi uciec z korytarza, a tym bardziej od obiadu, sadzając na krześle i zmuszając do poczekania aż zrobi coś na szybko, kiedy moje spojrzenie zawiesiło się na położonych na stole rękach, dobrze pilnowanych, aby nawet nie wyrywały się do wyciągania telefonu z kieszeni.
Porcja makaronu, którą otrzymałem od Jimin'a naprawdę wyglądała smakowicie, jednak nie byłem w stanie uraczyć się choć jednym kęsem tego dania, do czego zresztą zaraz zostałem zmuszony.
- Jimin... Nie zjem tego. Już i tak śniadanie ledwo zjadłem. Nie czuję się na siłach, aby oddać się jakimkolwiek przyjemnościom, nawet tym podstawowym – wyjaśniłem, odsuwając od siebie talerz z jedzeniem i chowając twarz w dłoniach. Westchnąłem cicho, powoli naprawdę opadając z sił. Przez cały wczorajszy dzień trzymałem wszystko w sobie, nawet dzisiaj nie pozwoliłem, aby zły humor przeniósł się na kochających mnie fanów i pracowników Big Hit, wysilając na ten wyćwiczony uśmiech, dlatego dłużej już nie potrafiłem, czując jak na moich palcach lądują pojedyncze łzy.
- Gdybym... gdybym został w tej chwili sam, gdybym nie miał cię przy sobie, zapewne bym się poddał, Jiminnie. Nie potrafię jeszcze dzielić z tobą całego swojego życia... stąd ta moja ucieczka... Dziękuję, że przy mnie jesteś, mimo wszystko – wyznałem, przez dłuższą chwilę nie będąc w stanie podnieść wzroku znad swoich dłoni. Dopiero po względnym uspokojeniu, nie wytrzymałem, przenosząc na jego kolana, by wtulić się w bezpieczne ramiona, mogące mnie teraz chronić, czego przecież brakowało mi przez te wszystkie lata.
- "Only our love keeps me alive. And I will wait for you till my last breath" – zacytowałem intro do jednego z moich albumów, o których nawet po odzyskaniu ukochanego nie zapominałem, wiedząc, że umieściłem w nich całą swoją duszę, dlatego chętnie dzieliłem się z nim tymi słowami. – Jiminnie? Jeśli odejdziesz, jeśli mnie zostawisz... muzyka nie będzie już w stanie mi pomóc. – Mówiąc to, podniosłem do góry głowę, aby złapać z nim kontakt wzrokowy. – Ile miałbym kłamać? I ile musiałbym stworzyć tych historii...? Jestem arogancki, a nawet narcystyczny, zarozumiały i wyniosły, jednak takiego kłamstwa nigdy bym sobie nie wybaczył... Jieun noona... i to dziecko... to dziecko jest moje. – Moja głowa automatycznie powędrowała w dół i nie byłem już w stanie powiedzieć choćby jednego słowa. Nie sądziłem, że zdobędę się na taką odwagę, szczególnie patrząc prosto w te ufne oczy.
Jimin
Przestałem zmuszać młodszego do jedzenia w momencie, w którym załamał się na tyle, by ukryć twarz w dłoniach. Sam odłożyłem pałeczki, ignorując tym samym nadal odczuwający głód. On był dla mnie ważniejszy, niż pełny żołądek, zresztą to chyba oczywiste
Jedyne, co mogłem teraz zrobić, to przysunięcie się bliżej i gładzenie włosów mojego ukochanego. Nie wiem, czy spodziewał się, że zacznę na niego krzyczeć, robić mu awanturę za ucieczkę, czy coś innego. Ale choćbym chciał, to nie potrafiłem. Ta sprawa była zbyt poważna, by mogła zaliczyć się do niegroźnych kłótni o zjedzenie śniadania, czy niezostawienie przeze mnie bokserek na środku salonu. To była jedna z tych rzeczy, które powinny być omówione w spokoju i z zachowaniem racjonalnego myślenia, a nie pełne emocji i rzucania talerzami. Tego na pewno zdążyłem nauczyć się przy Raim - mistrzyni robienia z każdej błahostki kłótni stulecia.
Objąłem ramiona mężczyzny, słuchając, co ma mi do powiedzenia. Wzruszyło mnie, że domaga się mojej obecności przy swoim boku. Ja też go pragnąłem i nie chciałem pozwolić na tak proste odpuszczenie sobie życia z nim. Nawet jeśli gryzło mnie przez to sumienie.
- Cichutko Jungkookie. Jestem przy tobie i nigdzie się nie wybieram - szepnąłem, całując bok jego głowy. Zaraz po tym młodszy wylądował na moich kolanach, wtulając się we mnie jak za starych dobrych czasów. Na moment pozwoliłem sobie na wspomnienie tych chwil, które wydawały się mieć miejsce w naszym poprzednim wcieleniu, a nie kilka lat temu. Jungkookie, choć nieraz wykazywał większą dojrzałość ode mnie, pod wpływem dużego stresu zawsze chował się w moich ramionach, a ja cieszyłem się, że mogę być dla niego opiekunem, że obdarzał mnie zaufaniem, zamieniając się w niewinne dziecko, które chciałem chronić przed światem. Musiałem jednak wrócić do rzeczywistości i skupić się na tym, co jest teraz, bo Jeon właśnie tu mnie potrzebował.
Choć w mojej głowie pojawił się już cały plan tego, co powinienem zrobić, by teoria, którą stworzyłem, została potwierdzona i jakie kroki miałem przedsięwziąć, jeśli okaże się prawdą, wszystko to posypało się, gdy kolejne słowa zawisły między nami. Patrzyłem w jego wielkie oczy, które spoglądały na mnie z tak wielką prośbą o zrozumienie.
A więc jednak... Jungkookie ma syna. Ma rodzinę, którą ja teraz rozbijam.
Bez słowa podniosłem się ciężko z krzesła, trzymając Jeon'a, by nie zleciał. Powrót do treningów się opłacił, a choć nadal nie było mi zbyt łatwo go nosić, bo był większy, to dałem sobie radę z przeniesieniem młodszego do sypialni, gdzie ułożyłem go wygodnie, zaraz zajmując miejsce obok. Usiadłem tak, bym nadal mógł obejmować tego aniołka.
- Ja... - zacząłem niepewnie, próbując znaleźć słowa, którymi najlepiej oddam, jakie są moje odczucia w całej tej sytuacji. - Zacząłem coś podejrzewać po tym, jak cię wczoraj zachowywałeś i po tym zdjęciu, które zobaczyłem na twoim telefonie - wyznałem wprost, wiedząc, że ta rozmowa nie może być przesunięta. Musieliśmy naprostować nasze relacje tu i teraz.
- Jest mi przykro, że nie powiedziałeś mi tego wcześniej. Mogę się jedynie domyślać, że się bałeś, iż nie będę przez to chciał do ciebie wrócić. Jungkookie... I muszę ci powiedzieć szczerze, że faktycznie nie wiem, czy tak właśnie by się nie stało. Nie wiem, czy doszedłem do prawidłowych wniosków przez tę noc, ale... Ale jeśli to jest tak, że jesteś z Jieun w tajemnicy przed całym światem i tworzysz z nią prawdziwą rodzinę, to serce mnie boli na myśl, że moja obecność niszczy szczęście, które razem zbudowaliście. W dodatku ten maluch... Jak mogę mu odebrać ojca? Jungkookie, kocham cię całym sobą i nie wyobrażam sobie, że miałbym cię już kiedykolwiek zostawić. Moje serce by chyba wtedy umarło. Ale jeśli tak będzie lepiej i tego ode mnie oczekujesz, to odejdę. Jeśli chcesz mnie nadal przy sobie, to mogę zostać, chociażby jako twój kochanek, do którego będziesz przyjeżdżał na jeden weekend w miesiącu. Będę szczęśliwy, że podarujesz mi chociaż tyle. Przysięgam ci, że choćby to znaczyło dla mnie celibat do końca życia, to pozostanę wierny tylko i wyłącznie tobie. Ale zastanów się nad tym, czy na pewno tego chcesz. Nie każę ci wybierać między mną a swoją małą rodziną. Będę przy tobie tak długo, jak będziesz mnie potrzebował, bo cię kocham. Ale proszę, podejmij takie decyzje, by nikomu nie stała się przez to krzywda. Będę cię w nich wspierał, cokolwiek nie postanowisz.
Przez cały czas przytulałem mocno do siebie młodszego, nie pozwalając mu przerwać, dopóki nie skończę. Ucałowałem jego włosy, gładząc powoli i uspokajająco plecy.
- Zazdroszczę ci, wiesz Jungkookie? - zapytałem cicho, pozwalając mu odsunąć się trochę, by móc widzieć jego oczy. Uśmiechnąłem się do niego blado. - Też chciałem mieć dzieci, ale Raim stwierdziła, że nie ma zamiaru babrać się w pieluchach. Ale cieszę się, że mam ciebie. Ty dla mnie znaczysz dużo więcej.
Zbliżyłem się do mojego ukochanego i złączyłem z nim wargi w delikatnym pocałunku, jakim już dawno go nie obdarowywałem. Zawsze było w nim dużo więcej ognia. Mówiłem prawdę. Tę decyzję podjąłem już dawno, gdy postanowiłem związać się z Jungkook'iem wiele lat temu. Doskonale wiedziałem, z czym wiąże się ta droga, ale miałem swoje priorytety. I teraz nie zamierzałem ich zmieniać, nawet jeśli na długi czas o nich zapomniałem.
Zakończyłem nasz pocałunek, by móc znów go do siebie przytulić. Jeśli kiedykolwiek spotka mnie jakaś kara za tak samolubną decyzję, jaką było poddanie się potrzebie o spędzeniu reszty życia przy młodszym, to jestem na nią gotowy. Bylebyśmy mogli już zawsze być razem.
Jungkook
Chyba po raz pierwszy wyznanie całej prawdy uznałem za jedyne wyjście z tej sytuacji, nawet jeśli nie do końca wiedziałem, jak w takim momencie starszy zareaguje. Co prawda jego charakter nie należał do tych porywczych, którym wystarczyła mała iskierka, aby wzniecić ogromny pożar, jednak posiadanie dziecka było nawet gorsze od ślubu. Jimin mógł w każdej chwili uwolnić się od kobiety, której nie kochał, z Minchul'em i Jieun sprawa była nieco bardziej skomplikowana. Nawet jeśli nie wyobrażałem sobie z nią życia, raczej nie chciałem zostawiać tego dziecka bez ojca, choć miałem świadomość jak beznadziejnym opiekunem zapewne będę, od zawsze dbając tylko o siebie i dopiero od niedawna dostając możliwość zajmowania również Jimin'em.
Nie wiedziałemm czy mogę wtulić się w jego ramiona, kiedy starszy przenosił mnie do innego pomieszczenia. Chciałem poznać jego zdanie, poznać jakąś decyzję, której sam ostatecznie nie potrafiłem podjąć, wiedząc, że mimo wszystko nie pozwolę mu odejść, nawet nie dopuszczając do siebie takiej myśli.
Zająłem miejsce na miękkim posłaniu, przyglądając się jego twarzy i starając cokolwiek z niej wyczytać. Rozczarowanie? Złość? Smutek? Mężczyzna jak zwykle nie pozwolił mi wyłapać nawet najmniejszej emocji, chociaż możliwość pozostania w jego ramionach trochę mnie uspokoiła.
Miałem ochotę go dotknąć, pocałować, a nawet byłem w stanie przeprosić za tak ogromny błąd, zapewniając po raz kolejny o swojej miłości i oddaniu, jednak starszy jako pierwszy przemówił, pozwalając mi skupić wszystkie myśli tylko na jego słowach.
Na początku nie rozumiałem, o czym dokładnie mówi, przez co zmarszczyłem brwi, próbując przywołać wszystkie wydarzenia z wczorajszego dnia wraz z tymi z nieco dalszej przeszłości, która byłaby w stanie naprowadzić mnie na jego tok myślenia. Dopiero wątek o rodzinie i domniemanym związku z Jieun naświetlił mi całą sprawę oraz pomógł zrozumieć pomyłkę czarnowłosego.
Każde kolejne słowo starszego wydawało się absurdalne i chociaż chciałem mu wszystko wyjaśnić, przerwać jego monolog, nie byłem w stanie tego zrobić, dopóki mi na to nie pozwolił, odsuwając od swojego ciała, by skrzyżować nasze spojrzenia.
Pytanie, które tuż po tym padło z jego ust, w mojej podświadomości zostało wyśmiane przez tego aroganckiego Jungkook'a, kochającego tylko i wyłącznie sławę wraz z pieniędzmi oraz seksem, zapewnianym ostatnio przez starszego. Dopiero odrzucenie takiego myślenia pozwoliło mi przywołać prawdziwe uczucia, z którymi chyba nie do końca potrafiłem się pogodzić, szczególnie w obecnej sytuacji.
Nie spodziewałem się, że tuż po moich słowach i takim wyznaniu, poprzedzonym dodatkowo ucieczką, zostanę obdarowany tak cudownym pocałunkiem. Nie mogłem pozostać obojętny na taki gest, naprawdę potrzebując teraz całego wsparcia i obecności mojego ukochanego. Jednak to krótkie oderwanie od rzeczywistości nie pomogło pozbyć się niepewności i strachu, dlatego chętnie wtuliłem się w starszego, nie chcąc opuszczać jego ramion, ponownie czując jak bardzo jestem słaby i jak bardzo potrzebuję jego pomocy.
- Mogłem ci od razu o wszystkim powiedzieć... wiem i przepraszam. Jednak musiałem to przemyśleć, na spokojnie... Jieun mnie zaskoczyła. Na początku odebrałem to jako żart, w końcu minęło tyle czasu... nie sądziłem, że mogłaby to ukrywać... Minchul ma już cztery lata, nie mam pewności, że jest moim synem... I nie wiem, czy chcę... czy byłbym w stanie utrzymywać z nim kontakt. Chciałem poświęcić całe swoje życie tylko i wyłącznie scenie, dzieląc ją oczywiście z tobą. Byłem do tego przygotowywany przez te wszystkie lata i wiem, że nie odnajdę się w roli ojca. Nawet nie pamiętam, czy kiedykolwiek trzymałem dziecko na rękach... - Odbiegłem na chwilę myślami, starając się przywołać jakiekolwiek zdarzenie z przeszłości, jednak nic takiego nie istniało w moim umyśle, dlatego dziękowałem Jieun za odpuszczenie mi takich "przyjemności". – Nie, nie trzymałem, nawet wczoraj podczas wizyty u nich... Jiminnie, nie potrafię podjąć decyzji, nie wiem, czy powinienem zostawić ich w spokoju. Jieun niczego ode mnie nie wymaga, zdążyłem ją poznać przez ten niecały rok współpracy i krótkiego romansu, zresztą, naprawdę beznadziejnego... Wiem, że nie kłamie i po prostu po tych czterech latach, zebrała w sobie na tyle odwagi, aby wykonać do mnie telefon. Zakończyła swoją karierę właśnie dla Minchul'a. Ja raczej nigdy nie potrafiłbym tego zrobić, nawet nie wiem, czy chciałbym znaleźć dla niego czas w swoim grafiku... Nie kocham ich, Jiminnie... - Ta prawda naprawdę we mnie uderzyła. Grałem faceta bez serca, otwierając je jedynie dla Park'a i nie byłem w stanie wpuścić do niego choćby tego dzieciaka. – Myślisz... myślisz, że po jakimś czasie... może po dłuższej wizycie albo nawet kilku, zakochałbym się w tych ciemnych oczach, tak bardzo przypominających te moje? Potrafiłbym się do niego przywiązać, otoczyć go opieką, chcąc spędzać z nim każdą wolną chwilę, patrzeć jak dorasta? Nie wiem, czy tego chcę... marzę jedynie, by znajdować się w twoich ramionach, oddawać ci całe swoje serce i ciało, spędzić z tobą resztę życia, w którym nie byłoby miejsca na mojego syna... Nie mam na to czasu, szczególnie kiedy wyjedziemy już w trasę. A jeśli teraz postanowię zostawić ich samych sobie, Minchul szybko o mnie zapomni, a Jieun na pewno znajdzie mu innego ojca, potrafiącego poświęcić się dla jego dobra, potrafiącego zapewnić mu miłość, którą ja w pełni przelewam na ciebie i nie chcę tego zmieniać.
Przez cały ten czas pozostawałem w jego ramionach, nie pozwalając odsunąć swojego ciała i czasami desperacko wtulając się nawet mocniej. Naprawdę nie wiedziałem, jak postąpić w takiej sytuacji. Jimin nie pozwoli mi odpuścić, tego mogłem być pewien, a przynajmniej zasugeruje, abym nie zostawiał tego dziecka, w końcu sam od zawsze pragnął posiadać jakieś potomstwo. Niestety, w mojej wymarzonej wizji przyszłości nie istniało miejsce dla takiego scenariusza, dlatego tym bardziej skłaniałem się ku zniknięciu z ich życia.
Jimin
Wyjaśnienia, jakie podarował mi Jungkookie zniszczyły całą teorię, jaką stworzyłem. Tak, jak się mogłem spodziewać, za szybko wyciągnąłem swoje wnioski i musiałem na nowo ułożyć sobie w głowie prawidłowy plan wydarzeń. Słuchałem go z uwagą, starając się wszystko zrozumieć. Wyglądało na to, że Jungkook dopiero dowiedział się o tym, że jest ojcem. I to chyba wczoraj, biorąc pod uwagę, jak bardzo był tym faktem roztrzęsiony. W dodatku na razie nie było pewności, czy dziecko w ogóle było jego. Chociaż sądzę, że akurat Jieun by nic nie kręciła w tej sprawie. Miałem okazję ją poznać dawno temu, gdy razem prowadziliśmy jakiś program i zdawała się naprawdę w porządku kobietą. Nie dziwiłem się, że Jeon długo za nią szalał.
Nie zaskoczyło mnie, gdy młodszy oznajmił mi, że wczorajszy wieczór spędził właśnie u niej. Też chciałbym się przekonać o istnieniu potomstwa na własne oczy. Dlatego jego zniknięcie już na pewno nie będzie mu wypominane.
Wysłuchałem jego obaw do końca, pozwalając mu na wtulanie się w moje ramiona. Widziałem, że rola, która nagle na niego spadła, za bardzo go przerosła. To co mówił, było całkowitą prawdą. Skoro już nie miałem wątpliwości co do tego, że nie wiedział wcześniej o tym małym, byłem w stanie zgodzić się z tezą, że beznadziejny byłby z niego ojciec. Znałem mojego ukochanego za dobrze, a przez chwilę po prostu sądziłem, że dla syna się zmienił. Jednak prawda była taka, że mężczyzna zawsze stawiał na pierwszym miejscu siebie i swoją karierę. To zresztą było powodem naszego rozstania. Nie potrafiłem się z tym długo pogodzić. Egoizm Jeon'a często dawał o sobie znać, jednak cierpliwie to znosiłem, pękając dopiero po kilku latach związku. Tutaj miałem dowód jak na tacy, że nadal mam do czynienia z moim narcyzem, który choć miał te trzydzieści jeden lat na karku, nadal był dzieckiem, dążącym po trupach do celu. Czy kochałem go przez to mniej? Absolutnie nie. Wiedziałem doskonale, co ze sobą niesie związanie z nim. Zawsze miałem pozostać na drugim miejscu, o czym ani ja, ani on nie mówiliśmy. To było po prostu dla mnie zbyt oczywiste.
Teraz jednak nadarzyła się swego rodzaju okazja do tego, by Jungkook się trochę zmienił, dojrzał, nauczył się brać na siebie odpowiedzialność, a nie od niej uciekał. Choć wtulał się we mnie niczym dziecko, nie był już nim i czas najwyższy, by to do niego dotarło. Dlatego, gdy już się trochę uspokoił, postanowiłem pokazać mu swój punkt widzenia, oczywiście jak najłagodniej. Nie odsunąłem go od siebie, by móc go uspokajać przez cały czas.
- Jungkookie... Wiem, że ta cała sytuacja jest dla ciebie bardzo trudna. Ale jeśli okaże się, że to dziecko jest twoje... Uważam, że byłoby lepiej, zarówno dla niego, jak i dla ciebie, byś jednak spróbował się nim zająć. Przecież to nie oznacza, że miałbyś zrezygnować z kariery. Jieun noona zrobiła to, bo tego wymagała od niej sytuacja. Ale ty jesteś już... Hmmm... Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć... To ona przechodziła przez to, co najtrudniejsze. Sama. Nie prosiła cię o pomoc. Ty już... Wchodzisz na gotowe. Mógłbyś go odwiedzać, czasem popilnować, gdyby noona tego potrzebowała. Zresztą, jesteś pewny, że nie chcesz widzieć, jak twoje dziecko rośnie, idzie do szkoły, spełnia swoje marzenia? Wytrzymasz świadomość, że gdzieś tam jest mały człowieczek, który jest częścią ciebie, z którą nie masz kontaktu? Nawet jeśli jego poczęcie było dla ciebie tylko epizodem z życia, to efekt tego zdarzenia ma swoje imię. Minchul nie jest winny błędów twoich i Jieun noony. To tylko niewinne dziecko, które potrzebuje być kochane. Jeśli nie potrafisz spędzać z nim czasu, to chociaż pomagaj im jakoś, chociażby kupując mu zabawki, czy inne rzeczy, których potrzebuje. Noona i tak odwaliła całą robotę, czas by w końcu ktoś jej pomógł. Nawet jeśli nie łączy was już żadne uczucie, to jednak macie coś, a raczej kogoś wspólnego. I rozumiem też, że nie kochasz tego dziecka. Ono jest dla ciebie obce. Nie znasz go. To nie jest tak, że zobaczysz małego brzdąca, od razu się zakochasz i jesteś gotów wziąć za niego odpowiedzialność na resztę życia. Do każdych uczuć trzeba dojrzeć króliczku, nawet do ojcostwa. Może to kiepskie porównanie, ale ja też, gdy zobaczyłem cię pierwszy raz, to nie myślałem o tym, że chcę do końca moich dni oglądać twój piękny uśmiech. Pierwszymi myślami były te o pożądaniu, które musiały przez kilka tygodni zmieniać się w te mocniejsze, prawdziwe emocje, zmieniające mój światopogląd. To, co powiedziałeś, o spędzeniu ze mną reszty życia... Uwierz mi, mój kochany, że też bym tego chciał. Ale Jungkookie... To naprawdę trudna sytuacja i myślę, że powinieneś dać sobie czas na spokojne przemyślenie tego wszystkiego. Pamiętaj, że nikt do niczego nie będzie cię zmuszał. To ma być twoja decyzja i cokolwiek nie postanowisz, będę przy tobie i ci pomogę.
Ta cała sytuacja wyglądałaby dużo prościej, gdyby Jieun miała kogoś. Wtedy na pewno nie pozwoliłbym się mieszać Jeon'owi do tej rodziny. Ale wiedząc, jak brak potomstwa wpływał na mnie, chciałem, by tego szczęścia zaznał młodszy. Nie był nastolatkiem, który wpadł ze swoją dziewczyną. Był dorosły, a to do czegoś zobowiązuje. Jednak i tak jedyne co mogłem, to doradzanie mu, a nie zmuszenie siłą do podjęcia decyzji.
W końcu opuściłem ramiona, dając tym samym znać Jungkook'owi, że czas, by się odsunął. Gdy tylko to uczynił, zobaczyłem lekkie przerażenie na jego twarzy, jakby obawiał się odtrącenia. Ale to wcale nie było tak. Po prostu to był jedyny sposób, bym mógł wpić się w jego usta. Wplotłem palce w jego włosy, nie pozwalając mu na żądną ucieczkę. I choć wiedziałem, że o seksie nie mam co myśleć, bo mój króliczek był zbyt roztrzęsiony, to w ten sposób chciałem mu przekazać, jak bardzo ważny jest dla mnie. Całowałem go z pasją, pieszcząc te słodkie usta, a moje dłonie powoli przesuwały się w dół, pociągając go na mnie. Położyłem się wygodnie na poduszce i przez chwilę badałem językiem jego podniebienie, dopiero po tej dawce przyjemności znów zamykając go w swoich ramionach.
- Jestem z tobą króliczku. A ze mną nie musisz się o nic martwić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top