epilog
Hoseok
Widok Los Angeles nigdy mi się nie znudzi. Gdybym miał jeszcze raz się urodzić, chętnie trafiłbym właśnie tutaj. Z ręką na sercu mogłem powiedzieć, że czułem się w tym mieście jak w domu. Nocna panorama najbardziej do mnie przemawiała. Światła przebijające się przez ciemność wyglądały niczym nadejście niebiańskich posłańców, rozpraszających mroki zła.
Taki obraz mogłem dopasować do siedzącego obok mnie Yoongi'ego. On też niczym anioł rozświetlił moją drogę prowadzącą do szczęścia. I choć często nazywał mnie swoim słońcem, to bez niego nie byłbym w stanie tak mocno świecić.
Siedziałem spokojnie na przednim siedzeniu wypożyczonego auta, rozkoszując się widokami za szybą. Znałem już tę trasę, więc nie musiałem dopytywać ukochanego, dokąd chce mnie wywieźć. Prosiłem tylko, by jechał ostrożnie, bo resztki śniegu na ulicy nie sprzyjały łatwemu prowadzeniu. A przecież nigdzie nam się nie spieszyło.
Razem z Min'em przylecieliśmy do Los Angeles trzy dni temu. Tę miłą wycieczkę spowodowało ważne wydarzenie - nareszcie doczekaliśmy się zaproszenia na ślub Glorii i Noah'a, którzy nie wyobrażali sobie, by uroczystość odbyła się bez nas. O dziwo, nie moja siostra, lecz jej nowo upieczony mąż najbardziej naciskał na naszą obecność. Wyjaśnił nam, że to wszystko jest naszą zasługą. Widząc, jak po tylu latach musieliśmy czekać na siebie, stwierdził, że czas podjąć męską decyzję i zaciągnąć Glorię do ołtarza, bo nie będzie się bawił w takie melodramaty, jak my.
Nawet się nie zastanawialiśmy, czy jechać, czy nie. Szybko poprzestawialiśmy grafik tak, by udało nam się urwać wolny tydzień. Chociaż jeśli miałem zgadywać, Min'owi wcale nie zależało na byciu na tej uroczystości. Bardziej cieszył się z faktu, dokąd mamy się udać, a nie w jakim celu. W końcu to w Mieście Aniołów nasze drogi w końcu znalazły wspólny tor.
Tak jak podejrzewałem, Yoongi wiózł mnie właśnie do tego wyjątkowego miejsca, w którym przeżyliśmy nasz pierwszy prawdziwy pocałunek. Zadowolony wysiadłem szybko, starając się nie poślizgnąć na mokrej ciapie, której już nie można było nazywać śniegiem. Podszedłem do barierki, by móc zobaczyć ukochane miasto. Przymknąłem oczy z przyjemności, gdy poczułem, jak starszy mnie obejmuje. Choć wygodny płaszcz otulał moje ciało, to dopiero pojawienie się przy mnie jego ciała zapewniło mi prawdziwe, przyjemne uczucie.
- Dostanę znów słodkiego buziaka? - zapytałem, odwracając się do starszego, by objąć go.
Wyglądał tak cudownie, nawet w słabym świetle padającym z latarni.
- Mój Yoongi jest taki przystojny. - Wypowiedzenie na głos myśli nic mnie nie kosztowało. Zawsze chciałem dzielić się z nim wszystkimi moimi przemyśleniami. - Wiesz Yoongi, lubię, jak tak o mnie dbasz. Lubię, gdy mnie przytulasz. Lubię, gdy całujesz mnie na dobranoc i na do widzenia. Lubię pocałunki na dzień dobry. Lubię, gdy razem gotujemy i kąpiemy się. Lubię zasypiać u twojego boku i budzić przy tobie. Lubię spędzać z tobą każdą chwilę, nawet krótką, gdy mijając się na korytarzu w Big Hit, na ułamek sekundy nasze dłonie ocierają się o siebie. Chciałbym, byśmy już do końca życia mogli na siebie patrzeć tak, jak teraz. Chciałbym do ostatniego mojego oddechu widzieć twoje piękne oczy, które patrzą na mnie z taką miłością. Kocham cię Yoongi. Najbardziej na świecie.
Yoongi
Ponowne zostawienie firmy w rękach dyrektorów poszczególnych działów nie było już tak wielkim kłopotem, jak za pierwszym razem. Nie martwiłem się, wiedząc, że skoro poprzednio dali sobie ze wszystkim radę, to tym bardziej przez te kilka dni nie będzie żadnych problemów. Oczywiście dopóki OTU nie znajdą jakiejś kolejnej "ciekawej" rozrywki, która uszkodzi ich kończyny. Ewentualnie któryś z trainees nie przesadzi z ćwiczeniami lądując w szpitalu. Jednak tutaj starałem się tym nie zamartwiać, wspierając ukochanego w przygotowaniach jego przyjaciółki do ślubu i ponownie korzystając z wszelkich uciech, jakie oferowało nam Los Angeles. Przy tej wizycie wybraliśmy się do jednego z hoteli, dlatego nie męczyłem swojego ciała niewygodnymi łóżkami, mogąc trochę lepiej zapamiętać noce spędzone w tym mieście. Dodatkowo ich charakter uległ pewnym zmianom, szczególnie kiedy tuż po ślubie, na którym osobiście nie spożyłem ani jednej kropli alkoholu, znaleźliśmy się z ukochanym w hotelu, mogąc przywitać to piękne miasto w całkowicie innym stylu – już nie jako zwykli przyjaciele, a jako kochankowie, niewyobrażający sobie dalszego życia bez swojego dotyku, pocałunków oraz wsparcia.
Wszystkie nasze problemy w końcu powoli znikały. Wiedziałem, że pomimo wiszącego nad Koreą zamknięcia SM, nasz Jungkookie nie wróci tak szybko do zdrowia, za co nieraz przepraszałem Jimin'a, mając świadomość, że to na jego głowie spoczęło opiekowanie się najmłodszym. Oczywiście oprócz dawania pieniędzy, zaangażowałem się w tę sprawę. Szczególnie, kiedy nachodziły mnie ogromne wyrzuty sumienia. Dopiero Hoseokie zmuszał mnie do zaakceptowania teraźniejszości i nierozważania popełnionych błędów, których niestety już nie mogłem naprawić.
Odciągnąłem się od tych myśli jak tylko zaparkowałem na poboczu, odrywając wzrok od drogi, by przenieść go na ukochanego. Tym razem dobrze wiedział, gdzie go zabieram i nie mogłem zrobić mu kolejnej niespodzianki, po prostu dając mu jeszcze krótkiego całusa w policzek zanim opuściliśmy moje kochane autko, które i tym razem czekało, aż je wypożyczę.
Zanim zamknąłem samochód, Hoseokie już podbiegł do barierki, dlatego nie mogłem zaprowadzić go tam osobiście, tak jak ostatnio, po prostu po chwili do niego dołączając. Moje dłonie same wylądowały na jego ciele, obejmując je i pozwalając mojej głowie znaleźć się na jednym z jego barków. Młodszy nie pozwolił mi zbyt długo rozkoszować się taką pozycją, zaraz do mnie odwracając, co odpowiadało mi nawet bardziej.
Uśmiechnąłem się słysząc jego pytanie, na które od razu odpowiedziałem czułym gestem, o który poprosił. Niestety to na mnie padało całe światło, dlatego, aby widzieć twarz ukochanego, zmieniłem ponownie naszą pozycję, nadal go obejmując i wysłuchując tego pięknego wyznania.
- Moja wspaniała żono Persefono. Przez osiemnaście lat nie mogłem przestać o tobie marzyć. Moje serce już zawsze będzie należało tylko do ciebie. A te zabawne iskierki w oczach będą się pojawiać tylko przy zawieszaniu wzroku właśnie na tobie. Wcześniej zabrałem cię tutaj, aby skraść ci pierwszy pocałunek, a teraz skradnę go po raz tysięczny, może nawet milionowy. Jednak przy każdym kolejnym pocałunku czuję to samo ciepło, to samo przyspieszone bicie serca, chęć badania dłońmi twojego ciała i pozostania przy tobie pomimo wszelkich zakazów ze strony społeczeństwa. – Uśmiechnąłem się, wspominając w ten sposób jeden z naszych problemów, przy którym mimo wszystko się nie poddaliśmy.
Przeniosłem spojrzenie na niebo, jednak tylko na chwilę, uciekając myślami do naszej pierwszej wizyty w tym miejscu.
- Ostatnio mieliśmy noc spadających gwiazd, jednak tym razem wystarczy mi widok mojego pięknego słońca, które zdążyło przez te kilka miesięcy w pełni uzdrowić moją duszę – wyznałem, całując go tym razem w czoło i głaszcząc kciukiem po policzku. – Też cię kocham, Hoseokie. I już zawsze przy tobie pozostanę.
---
To jeszcze nie koniec! Przed Wami kulisy tworzenia End! ^^
Chcecie je jeszcze dzisiaj? ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top