4
Hoseok
Bardzo mnie cieszyło, że mam tak dobrego przyjaciela jak Yoongi. Czasem czułem się, jakbyśmy nie byli przyjaciółmi, lecz parą. Nasza relacja naprawdę była nietypowa. Może i ma to związek z tym, jak wyglądało wcześniej nasze życie i co się w nim działo. Zresztą. chłopaki już dawno określili nas mianem małżeństwa przez to, jak się zachowujemy względem siebie. Choć na co dzień bawiliśmy się ze sobą, rozśmieszając na każdym kroku jako słynne "Sope", to w razie konieczności przybieraliśmy całkowitą powagę, traktując sprawy zawodowe bardzo profesjonalnie. Przecież przed moim wyjazdem chodziłem z Yoongi'm na zebrania, gdzie musiałem zakładać ten niewygodny garnitur i zachowywać powagę. To też mnie trochę utemperowało, ucząc pewnych zachowań, bo w życiu niestety czasem trzeba było ukryć uśmiech i zachować powagę. Potem zwykle lądowaliśmy w jego gabinecie, luzując już krawaty i omawiając kilka kwestii, by następnie wrócić do naszych normalnych relacji. I naprawdę to uwielbiałem. Byłem z nim bliżej niż kiedykolwiek z jakimkolwiek rówieśnikiem. I choć osobą postronnym mogłoby się wydawać, że nie traktuję go jak swojego hyung'a, to miałem naprawdę wielki szacunek do jego osoby, będąc mu szczerze wdzięczny za opiekę, jaką mnie otaczał. Nie ważne, czy było to spełnianie moich zachcianek, których zwykle nie miałem zbyt wiele, czy pomaganie mi w rozwoju osobistym, poprzez wysyłanie mnie na różne kursy i spotkania z choreografami z całego świata.
Przekroczyłem próg, kładąc karton i mniejszą walizkę w korytarzu, zaraz wracając jeszcze po dwie kolejne. Tym razem grzecznie zdjąłem buty i odwiesiłem bluzę na wieszak, bo mimo wszystko też lubiłem porządek.
- Swoją drogą, bardzo ciekawa wiadomość, Hades hyung - stwierdziłem wesoło, zaraz podchodząc do niego i obejmując go za szyję z uśmiechem. - Obiecuję być dobrą żoną i nie przypalać obiadów. W każdym razie niezbyt często. A twoja obecność naprawdę mi wystarczy.
Odsunąłem się od niego i podszedłem do walizek, chcąc je zabrać, jednak coś przykuło moją uwagę. Na ramie zawieszonego w korytarzu obrazu, leżała róża. Utkwiłem w niej spojrzenie zdezorientowany, a w mojej głowie powoli przekręcały się trybiki, próbujące zaskoczyć, co tu się wydarzyło. Porzuciłem mój bagaż, zaraz biegnąc wgłąb mieszkania. Moje oczy zrobiły się wielkie, gdy zatrzymałem się na środku salonu, widząc kolejne, rozmieszczone w różnych punktach kwiaty.
- No nie wierzę... - szepnąłem zdumiony, zaraz biegnąc do kuchni, gdzie zastałem ten sam widok. - Hyung, bez jaj!
Popędziłem prosto do sypialni, gdzie zastałem na łóżku płatki kwiatów. Aż przetarłem oczy, próbując pojąć, że to naprawdę nie jest sen.
O ja pierdzielę...
Nogi się pode mną ugięły, a z gardła wyrwał się radosny śmiech. Naprawdę nie spodziewałem się takiej niespodzianki, przez co to nietypowe przywitanie było naprawdę niesamowite.
- Hyung... - wydusiłem z końcu z siebie, gdy się opanowałem i odwróciłem w stronę starszego.
Stał kilka kroków ode mnie, uśmiechając się wesoło. Podniosłem się z podłogi i podbiegłem do Sugi, mocno się do niego przytulając. - Ty jesteś po prostu nieoceniony. Kocham cię! Teraz mnie z tego łóżka na pewno nie wyrzucisz. Śpimy razem!
Zadowolony złapałem boki jego głowy i ucałowałem włosy, ale niemal natychmiast odskoczyłem od niego skrzywiony, wystawiając język.
- Fuj... Ktoś tu przesadza z lakierem... - stwierdziłem, starając się pozbyć tego nieprzyjemnego posmaku z ust.
W końcu mogłem zabrać moje rzeczy z korytarza, składając je w odpowiednie miejsca, które wskazał mi Yoongi. Ubrania wylądowały na stojaku w garderobie połączonej z jego pokojem, rzeczy z pracy chwilowo znalazły się na stoliku w studiu mojego przyjaciela, razem z nierozpakowanym kartonem. Hyung pokazał mi nieużywany pokój, służący mu za tak zwaną "graciarnię", gdzie było wszystko i nic. Tutaj miałem zamieszkać, jeśli zrobimy porządek z tymi w większości zbędnymi rzeczami. A skoro pora nie była aż tak późna, to przekonałem starszego, by od razu się za to zabrać. I tym sposobem utknęliśmy w stercie wspomnień. Było tu wszystko, począwszy od ciekawszych prezentów od fanów, przez nasze koszulki z różnych koncertów, aż po gadżety zespołu. Bawiliśmy się tym wszystkim, przypominając sobie, co się działo kilka lat temu. W pewnym momencie zaczęliśmy nawet śpiewać. Czy raczej wyć, kto jak woli. Byłem zdumiony, że chłopak posiadał te wszystkie przedmioty. Nie miałem pojęcia, gdzie przepadły, a jakoś nigdy nikogo o to nie zapytałem.
- Hyung, z tego można zrobić muzeum naszego zespołu - powiedziałem, biorąc do ręki koszulkę z moim imieniem. Uśmiechnąłem się na jej widok, po czym przejechałem palcem po napisie. Nawet się nie zorientowałem, że w moim oku zakręciła się łza wzruszenia, ale też i smutku.
- Wiesz hyung, naprawdę tęsknię za przebywaniem na scenie. Tęsknię za koncertami, gdy w siódemkę staliśmy obok siebie, a tysiące ludzi bawiło się razem z nami, słuchając naszych głosów. Mam wrażenie, że to naprawdę zbyt szybko minęło.
Przez chwilę obserwowałem to wszystko, zastanawiając się nad tym, jak ogarnąć ten chaos. Nałożyłem na głowę opaskę z uszami misia i patrzyłem na stertę ubrań. Nagle coś mnie oświeciło.
- Hyung, czy mógłbym wykorzystać wszystkie nasze koszulki? Bo tak pomyślałem, jakby je tak ładnie poskładać i oprawić, to można by je powiesić w mojej sali tanecznej. A ze trzy takie "obrazy" mogłyby zawisnąć w tym pokoju. Tak samo można zrobić ze starymi słuchawkami! Jakby je poukłada w takiej drewnianej skrzynce i zakryć szkłem, doczepić nogi to będzie z tego wyjątkowe biurko! A te wszystkie zabawki... Myślę, że Daedae i Joojoo bardziej się z nich ucieszą. Ewentualnie, co nie będą chcieli, możemy oddać do jakiegoś domu dziecka, czy coś.
Przez chwilę rzucałem jeszcze kilka propozycji alternatywnych zastosowań tego wszystkiego, ale ostatecznie musieliśmy i tak wszystko pochować ładnie do kartonów, po które pobiegłem do pobliskiego sklepu, wyrzucając tylko kilka rzeczy, nie będące w żaden sposób związane z BTS, a Yoongi wrzucił je tu tylko dlatego, że nie chciało mu się zejść do śmietnika, a potem o nich zwyczajnie zapomniał. Poukładaliśmy wszystko pod ścianą, a ja obiecałem, że zajmę się tymi pamiątkami najlepiej jak potrafię, nic nie niszcząc.
- Jutro po pracy pojadę kupić jakieś łóżko, szafę i te kilka rzeczy do zrobienia biurka. Masz ten mebel w studiu, prawda? Zrobię je dla ciebie, a ty oddasz mi tamto. Umowa stoi?
Moje zdolności manualne może nie były na jakimś wybitnym poziomie, ale jak na facet przystało, radziłem sobie z obsługą wszelkiego rodzaju narzędzi. Zresztą, przy ciągłych przeprowadzkach siłą rzeczy musiałem nauczyć się pewnych rzeczy, starając się szukać różnych rozwiązań, by żyć jak minimalista.
- No, hyung, jak już mówiłem - nie pozbędziesz się mnie z łóżka. Przynajmniej nie dzisiaj. - Posłałem mu radosny uśmiech, zamykając już drzwi do mojego nowego pokoju. Skierowaliśmy się obaj w stronę kuchni, by zjeść jeszcze jakąś kolację. Zauważyłem rano, że Yoongi nie bardzo był chętny do jedzenia, a poza tym te mięśnie przekonały mnie do tego, iż zapewne stosuje jakąś dietę, dlatego zagrałem z nim w otwarte karty i najzwyczajniej o to zapytałem. Słuchałem go uważnie, kiwając głową na kolejne dziwne nazwy jakichś składników, których nie mógł jeść, udając, że coś rozumiem. Ostatecznie przechyliłem głowę, próbując to jakoś sobie ułożyć.
- To mam ci trawę serwować hyung, czy co...? - zapytałem kompletnie zbity z pantałyku, ale zaraz uśmiechnąłem się radośnie, znów postanawiając do niego przytulić. - Hades hyung, obiecuję gotować w samym fartuszku, jeśli będziesz chciał, ale powiedz mi, co sobie życzysz, bo nie ogarniam większości słów, które wypowiedziałeś...
Roześmiany Yoongi pomógł mi z kolacją, spędzając ze mną wesoło czas. Miałem swoją dietę, dlatego w sumie zrobiliśmy dwa różne posiłki, ale oba wspólnie. Zasiedliśmy do stołu, z talerzami zadowoleni. Nagle coś wpadło mi do głowy i szybko pobiegłem do szafek, przeszukując je. Kiedyś widziałem w nich potrzebne mi rzecz i miałem nadzieję, że nadal tam są. Wyjąłem z szafki opakowanie ze świeczkami i przyniosłem je na stół. Po drodze zabrałem jedną z róż i zadowolony, że nie ma w łodydze kolców, włożyłem ją za ucho.
- Skoro stworzyłeś tak romantyczną atmosferę, to trzeba ją dopełnić, nie sądzisz Hades hyung? - zapytałem zapalając te dwie małe świeczki w szklanych słoiczkach. - Smacznego!
Z chęcią zajęliśmy się jedzeniem, kontynuując temat naszych przygód jako zespołu. I tak od słowa do słowa, od kwestii do kwestii zdążyliśmy pozmywać, umyć się i pójść do łóżka. Zająłem tę samą stronę materaca, wiedząc, że Yoongi lepiej się czuje po lewej. Poza tym jestem jego prawą ręką, więc z samego tytułu należy mi się ta część łóżka.
- Hej, hyung - powiedziałem cicho, gdy już przytuliłem się do poduszki. Starszy odwrócił głowę w moją stronę, więc mogłem spojrzeć mu w oczy. - Fajnie jest z tobą. Naprawdę dobry z ciebie przyjaciel. Dobranoc.
Z uśmiechem zamknąłem oczy i powoli odpłynąłem do krainy snów.
Taeyong
Krążyłem po moim mieszkaniu wściekły. Naprawdę to wszystko zaczynało mi się nie podobać. Wystarczyło, że zjawił się ten cały Jung i nagle wszyscy postanowili zacząć mi się sprzeciwiać. Nie dość, że nadal mam na głowie tego durnia Taeil'a, Yoongi nie zgodził się na psa, to jeszcze muszę się teraz słaniać przed jego przyjacielem, a starsi trainees nagle postanowili sobie mnie podporządkować. Jeszcze czego! Muszę coś z tym zrobić i to natychmiast! Od nadmiaru zmartwień mogę przecież dostać zmarszczek!
Pół wieczora siedziałem i myślałem o tym, jak na nowo przywrócić moją pozycję. Oczywiście innej opcji niż tej przez łóżko CEO nie widziałem, a to oznacza, że muszę wymyślić coś, co go naprawdę podnieci.
Ewentualnie... Taeyongie, jesteś genialny!
Póki co, Min traktuje mnie tylko jako swoją zabawkę, z czego doskonale zdaję sobie sprawę. Zresztą dla mnie on jest tylko ułatwieniem ścieżki do kariery, więc nasze relacje były... Nazwijmy to "czysto zawodowe". Ale co, gdybym stał się dla niego kimś więcej? Min dbał o mnie, dlatego byłem pewny, że zareaguje w sposób pożądany.
Z samego rana ubrałem się w najlepsze ciuchy i wyruszyłem na małą wyprawę. Wiedziałem, że szef pojawia się w pracy około dziewiątej, dlatego wizyta o siódmej rano na pewno zagwarantuje mi zastanie go w mieszkaniu. A jeśli pójdę tam, a nie do jego gabinetu w wytwórni na pewno będę bardziej przekonujący. Dlatego udałem się pod adres Min'a, po drodze układając sobie jako takie wyznanie.
Dotarcie na miejsce nie zajęło mi dużo czasu, bo CEO zadbał o to, by mieć mnie prawie że na wyciągnięcie ręki zawsze, gdy tego potrzebował. Będąc pod odpowiednimi drzwiami wyjąłem na moment telefon, włączając w nim przednią kamerkę i rozmazałem trochę mój makijaż, wymuszając też zaraz płacz. Zadowolony po kilku minutach z efektu, nacisnąłem dzwonek.
Na otwarcie drzwi nie musiałem długo czekać, choć chwilę maltretowałem przycisk wiedząc, że Min tak łatwo nie opuszcza łóżka. Gdy tylko go zobaczyłem zaspanego, wybuchnąłem większym płaczem, zaraz wieszając mu się na szyi.
- Hyung... - powiedziałem cicho, trzymając go mocno. - Hyung... Ja muszę... muszę z tobą po... porozmawiać.
Starszy zabrał mnie natychmiast do salonu, gdzie posadził na kanapie, a ja mazałem się dalej. Powinni mi za ten aktorski popis wręczyć jakieś nagrody. Najlepiej Oskara!
Poczekałem na pytanie o to, co się stało i wtedy zacząłem mówić.
- Hyung... Hyung, ja już dłużej... dłużej nie mogę być twoją zabawką! - krzyknąłem zasłaniając twarz dłońmi. - Hyung, ja... ja się w tobie za... zakochałem. I nie chcę... Nie chcę być tylko na chwilę... Proszę... Proszę, chcę być dla ciebie... kimś więcej!
Płakałem dalej, niczym najlepszy aktor, czując zaraz otaczające mnie ramię. Nagle usłyszałem, jak drzwi się otwierają, więc podniosłem głowę zaskoczony. Z sypialni szefa wyszedł... JUNG KURWA HOSEOK! NO PO PROSTU NIE WIERZĘ! I TO W SAMYCH BOKSERKACH!
- Hyung, czy wy...? - zapytałem cicho, tym razem autentycznie przerażony. Spali ze sobą?! - Hyung! Jak mogłeś?!
Zerwałem się z miejsca i wybiegłem z tego przeklętego mieszkania. Cholera. Cholera. CHOLERA. Teraz mam już przewalone! Jeśli oni sypiają ze sobą, to znaczy, że ja pójdę w odstawkę i moje przywileje zostaną mi odebrane! Nie, nie, nie! Nie zgadzam się na to! Muszę coś z tym zrobić! TRAGEDIA!
Hoseok
Drażniący moje uszy dzwonek obudził mnie szybciej, niż powinien. Znowu w czasie snu przytuliłem się do starszego, ale tym razem przyłapał mnie na tym, również się budząc.
- To na pewno do ciebie, hyung - mruknąłem zamykając oczy i posyłając mu szeroki uśmiech. - A skoro twoja Persefona ma mieć tu lepiej, jak na Ziemi, to lepiej szybko zajmij się tym przeklętym posłańcem.
Przekręciłem się na drugi bok, chcąc jeszcze chwilę się zdrzemnąć. Poczułem, jak materac obok pustoszeje, więc pozwoliłem sobie znów odpłynąć. Niestety, dał znać o sobie pełny pęcherz. A ponieważ wiedziałem, że nikt, kogo bym nie znał, w tym domu się nie zjawiał, to bez skrępowania opuściłem sypialnię, chcąc szybko rozwiązać niewygodny problem. Na kanapie zastałem Yoongi'ego i... O kurczę.
Usłyszałem jeszcze słowa Taeyong'a, po czym dzieciak wybiegł z mieszkania. Chyba... Chyba narobiłem Yoongi'emu kłopotów.
- Hyung, powinieneś za nim pobiec... - stwierdziłem cicho do skamieniałego na kanapie mężczyzny. - Przepraszam.
Ruszyłem szybko do łazienki przybity. Po raz pierwszy pomyślałem, że nie powinienem był przyjmować propozycji starszego. Chyba za bardzo żyłem przeszłością, zapominając, że przecież on ma już swoje życie, ja zresztą też, więc nie powinniśmy w nie tak bardzo ingerować. Zamknąłem się w środku i położyłem dłonie na ramionach, masując je delikatnie.
Sprawiam mu problemy. Lepiej, bym znalazł to mieszkanie w pobliżu Big Hit.
Z tą myślą zabrałem się za poranną toaletę.
Yoongi
Cały ten pomysł z różami nabrał dla mnie jakiegokolwiek sensu, gdy zobaczyłem radość młodszego, samemu nie mogąc powstrzymać się od szerokiego uśmiechu i śledzenia jego trasy, aby nie umknęła mi nawet najmniejsza reakcja. Dopiero wylądowanie w naszej sypialni i jego nagłe zajęcie miejsca na podłodze, zmusiło mnie do zbliżenia się do jego ciała, zaraz słysząc to jakże miłe wyznanie, poprzedzone przytuleniem. Chętnie go objąłem, starając się nie poddać swoim pragnieniom przymknięcia oczu i nieco dłuższego trwania w ten sposób, w końcu takie zachowania nie były mi obecnie dozwolone - ani przy Taeyong'u, ani przy Hoseok'u.
Młodszy na szczęście szybko się ode mnie oderwał, a jego usta po chwili wylądowały na moich włosach, prawie od razu odrzucając Hoseok'a do tyłu, na co zaśmiałem się jedynie, nie mogąc nic na to poradzić.
- Ktoś mnie za bardzo rozpraszał i tak wyszło - wyjaśniłem, niczego nie precyzując, nie chcąc zrzucić całej winy na niego, chociaż chętnie bym to zrobił, aby troszeczkę się z nim podroczyć.
Tuż to mojej niewielkiej niespodziance, zupełnie niepodobnej do nowego Min'a - poważnego szefa Big Hit, zajęliśmy się z moim współlokatorem nie tylko rozpakowywaniem jego rzeczy, a również powrotem do przeszłości, siadając w mojej graciarni i wyjmując coraz to ciekawsze rzeczy od fanów.
Poruszenie tematu sceny i koncertów przywołało moje dawne marzenie znajdowania się tylko w świetle reflektorów, co przecież umożliwiałem moim trainees, zespołom i solistom, a nigdy sobie, zamykając się w potężnym budynku, jak w zamku, za którym powoli świata nie widziałem. Właśnie w takich momentach miałem ochotę powrócić do tego wszystkiego, albo chociaż do wspomnień, co na pewno umożliwiłaby nam podróż do miejsc odwiedzonych jako BTS.
Nie, nie, nie masz na to czasu Yoongi, powinieneś skupić się tylko na pracy i tych dzieciakach, a nie uciekać od obowiązków, nawet jeśli to Hoseok proponuję tę całą podróż.
Kolejny pomysł młodszego, tym razem o muzeum zespołu uruchomił w moim mózgu żółtą lampeczkę, ukazując dobry sposób na łatwe pieniądze, których jako nowy Yoongi na pewno bym nie przepuścił, jednak dobre serce Hoseok'a przypomniało mi, jak powinienem na to spojrzeć. Właśnie dlatego chciałem go trzymać przy sobie i już więcej nie pozwolić odejść. Te pół roku w Ameryce musiałem sobie odbić nie tylko dzięki wspólnemu mieszkaniu, a również spędzaniu jak największej ilości czasu i nie pozwoleniu mu na ponowny wyjazd z Korei.
Siedząc z Hoseok'iem na podłodze przez ponad dwie godziny, wspominając całą naszą młodość i życie idoli, zapomniałem na chwilę o wszelkich obecnych problemach, znów zamieniając się w dzieciaka pragnącego spełnić jedno ze swoich marzeń – tym razem tym marzeniem było zatrzymanie przyjaciela przy sobie, niestety wszelkimi możliwymi sposobami. Co prawda to wprowadzenie Taeyong'a byłoby dla mnie korzystniejsze, przynoszące więcej przyjemności, czego nie szukałem tak naprawdę u Hoseok'a. Niby swoje przeżyliśmy, jednak nigdy nie wylądowaliśmy razem w łóżku i chciałem, aby tak pozostało. Oczywiście młodszy był dla mnie atrakcyjny, ale związując się z jednym z trainees, nawet w tak nietypowy sposób, zobowiązałem się do opiekowania tym dzieciakiem i nieprzekraczania ustalonych przez siebie granic.
Słysząc propozycję Jung'a o wykorzystaniu wszystkich tych rzeczy właśnie do udekorowania naszej wytwórni oraz przekazania reszty na rzecz domu dziecka, czy też naszych małych Bangtanów Taehyungie'ego, od razu na to przystałem, zezwalając mu na pełną ingerencję w cały ten pokój, który zresztą od dzisiaj był jego. Oczywiście tej nocy musiał przenocować ze mną, aby plecki mojej delikatnej Persefony nie ucierpiały na niewygodnej kanapie, jednak kiedy już zakupimy łóżko mojej ukochanej, na pewno wyniesienie się ode mnie, co wcale mnie nie satysfakcjonowało.
Kolejne porządki zmusiły mnie do zabrania kilku rzeczy, które koniecznie chciałem zatrzymać. Koszulka z jednego z koncertów z YF, z wakacyjnego dodatku z 2020 roku i jeden z prezentów od moich fansite'ów, niestety już dawno nieistniejących. Wiem, że niektóre Jungkookie'ego nadal się utrzymały, z czego młody był dumny i nieraz specjalnie o nich mówił w wywiadach, aby pokazać jak bardzo docenia zaangażowanie ARMYs, które nawet po rozpadzie BTS nie opuściły jego członków. Dla mnie były to jedynie wspomnienia, tak samo jak dla Hoseok'a. I chociaż nigdy jakoś specjalnie nie przepadaliśmy za wszelkimi sesjami, a szczególnie zdjęciami na każdym kroku, a już szczególnie na lotniskach, to czasami przy wylocie do innego kraju w interesach, brakowało mi kontaktu z fanami, krótkich rozmów i nawet chronienia się nawzajem przed psychofankami, niestety również kochającymi nasz zespół. Większość obecnie istniejących grup w K-pop'ie to ideały, które zresztą sam tworzyłem, skupiając się wyłącznie na posiadanym talencie, a nie potencjale. I choć moje OTU, które wypuściłem na rynek już kilka lat temu, było bliskie BTS, osiągając sukcesy nie tylko w Korei, a również na całym świecie, przez podobny zarys i różnorodność w charakterach chłopaków, to we 3C i Haru skupiłem się wyłącznie na pieniądzach, które mogę dzięki nim zarobić, samemu tworząc dla nich koncepty i nie słuchając żadnych uwag. OTU od zawsze mieli wolną rękę jeśli chodzi o choreografie i utwory, do czego nie potrafiłem powrócić przez stworzony program, w którym dzieciaki rywalizowały między sobą. Naprawdę zamieniłem Big Hit w drugie SM i zamiast wypuszczać prawdziwe zespoły chciałem tworzyć roboty, idealne w każdej dziedzinie i potrafiące wszystko.
Właśnie takie tematy poruszyłem z Hoseok'iem podczas przygotowywania kolacji. Oprócz zdradzenia mu całego swojego jadłospisu, śmiejąc się z jego obietnicy gotowania mi w samym fartuszku, co było jakże kuszące, jednak niemożliwe ze względu na Taeyong'a, skupiłem się już tylko na nowych grupach, opowiadając mu co w nich zmieniłem i zdradzając w końcu koncepty. Wiedziałem, że Haru bardziej mu się spodoba, bo nad tym pracowałem całkowicie sam, do tego dokładnie wczoraj zakańczając cały projekt, mogąc zdradzić go na dzisiejszym spotkaniu oraz obecnej kolacji z Jung'iem.
- Mocno utkwił mi w głowie ten cały zamysł z Hadesem i Big Hit jako moim piekłem, dlatego użyłem motywów właśnie z mitologii greckiej. Charon – przewoźnik piekielny, nieco bardziej dostosowany do koreańskich standardów i specjalnie przekształcony do właśnie formy „Haru", czyli „dzień". Cały koncept opiera się na przeprowadzaniu fanów K-pop'u na jego inną stronę, tak jak to robił Charon. Jeszcze do końca tego nie opracowałem, ale resztę raczej zlecę producentom. Na razie skupiam się bardziej na 3C, bo Haru ma za dużo dzieciaków jeszcze chodzących do szkoły i na pewno nie wypuszczę ich na rynek jako pierwszych. Już wystarczy, że pamiętam, jak Jungkookie musiał się z tym męczyć. Ogólnie cały koncept bardziej hip-hop'owy, tak jak OTU, natomiast 3C, czyli rozwijając skrót – Cryptic Cyber Cerebrum, kontrola mózgu, niespotykane, prawda? Właśnie na tym mi zależało. Ma być seksownie i wyzywająco, oczywiście w połączeniu z tajemniczością. I chyba jednak przerzucę Yunoh'a, tego przyjaciela Taeil'a z powrotem do 3C, to od razu będę miał pierwsze połączenie, bo chyba najlepiej się dogadują, a poniekąd specjalnie ich rozbiłem, aby Taeil nauczył się kooperować z resztą grupy, nie tylko tym młodziakiem. Nawet stworzone logo mnie do tego zobowiązuje. Rozrzuciłem te trzy litery, tworząc z nich człowieka, a samą jego głowę – czyli lidera, Taeyong'a, zostawiając samego. Pierwszy pairing miałbym już załatwiony, resztę mam nadzieję poznać przez najbliższe tygodnie.
I chociaż przez zmęczenie nie byłem w stanie wszystkiego mu do końca wyjaśnić, to zdradzenie tego nie tylko producentom i liderowi Haru naprawdę zrzuciło ze mnie pewnego rodzaju ciężar. Zresztą, młodszy mógł pracować z Taeil'em właśnie pod kątem głównego konceptu, dlatego przyniosło to podwójne korzyści.
Kolacja przy świecach, czyli kolejny niecodzienny pomysł Hoseok'a, który wywołał uśmiech na mojej twarzy, zakończyła nasz dzień, tym razem nie tylko pełen pracy i niewielkiej ilości przyjemności z Taeyong'iem, a również wspomnień i tęsknoty za przeszłością.
Po wylądowaniu z młodszym w moim łóżku, podziękowałem mu za wszystko, przekonując go, że jego obecność i dzielenie z nim jednego mieszkania to dla mnie sama przyjemność. Życzyłem mu jeszcze dobrej nocy, a kiedy zamknąłem oczy zaraz zostałem przebudzony przez denerwujące szturchanie, wyzwalające we mnie wszelkie pokłady złości, jednak gdy tylko zorientowałem się, że to Hoseok próbuje mnie dobudzić, chcąc oznajmić, że ktoś dobija się do mojego mieszkania, szybko się uspokoiłem, przecierając tylko oczy i kierując do drzwi wejściowych. Zastanie za nimi zapłakanego Taeyong'a było dla mnie takim szokiem, że przez chwilę nie miałem pojęcia jak w tej sytuacji postąpić. Objąłem go jak tylko wpadł w moje ramiona.
Nie powinien tutaj przychodzić bez zapowiedzi. Nie powinien łamać takich zasad.
Jednak na razie nie potrafiłem być na niego zły, zamykając za nami drzwi i zabierając go do salonu. Cieszyłem się, że poprzedniego wieczoru posprzątałem wszystkie kwiaty, bo inaczej całe moje starania i obietnice dane samemu sobie, aby mimo wszystko nie ranić tego dzieciaka, przestałyby mieć jakiekolwiek znaczenie.
- Taeyong, dlaczego płaczesz? Wyjaśnisz mi? – zapytałem jak tylko wylądowaliśmy na kanapie. Nie przestawałem go uspokajać, głaszcząc po głowie, jednak wszystko się zmieniło, kiedy usłyszałem jego wyjaśnienia.
Zmarszczyłem brwi, zaprzestając wykonywania ruchu ręką, bo w moim umyśle rozpoczęła się wojna, którą przerwał dopiero wchodzący Hoseok.
Ucieczka Taeyong'a i jego zarzuty wyzwoliły we mnie jedynie złość.
Spojrzałem przelotnie na Jung'a, przeczesując włosy ręką i kierując się do wyjścia, aby złapać jakąś kurtkę, zarzucając ją na siebie i wskoczyć szybko w buty, poniekąd słuchając słów młodszego i ruszając za dzieciakiem. Złapałem go jakoś przed budynkiem, chwytając mocno za łokieć i ciągnąc na parking.
- Ja w przeciwieństwie do ciebie trzymam się wszelkich zasad. Przez swoje nieposłuszeństwo, brak szacunku i wszelkie denerwujące mnie zachowania, zasłużyłeś na inne traktowanie. Jung Hoseok to mój przyjaciel i pomimo naszej relacji, Taeyong, nigdy nie poszedłbym do łóżka z innym facetem czy kobietą, dlatego wsiadaj i ani się waż uciekać.
Kończąc ten wywód, wrzuciłem dzieciaka do swojego drugiego samochodu, właśnie takiego na specjalne okazje – jak szybkie wywiezienie poza miasto.
Zapiąłem mu pasy, zamykając drzwi i zaraz zająłem miejsce kierowcy, prawie od razu wpisując hasło i ruszając z parkingu.
- Chciałeś ukazać się na pierwszych stronach gazet? Być we wszelkich programach, nie tylko w Korei, ale i na całym świecie? Obiecuję, że będziesz.
Specjalnie zacząłem go straszyć, wiedząc, że kary cielesne już na niego nie działają.
Nie odrywałem wzroku od drogi, co jakiś czas mówiąc mu, że jeśli będzie krzyczał, wyrzucę go z pędzącego samochodu jeszcze na autostradzie. Miałem gdzieś cały strach chłopaka, dodając jeszcze kilka słów o debiucie, którego nie doczeka oraz o rodzicach, których już nigdy nie zobaczy. A gdy tylko wylądowaliśmy w najbliższym lesie, zatrzymałem się na pierwszej dróżce, nie gasząc samochodu i wyciągając go siłą z miejsca pasażera.
- Załatwimy to szybko, bo nie mam czasu – oznajmiłem mu, kierując się w głąb lasu i tuż po kilku krokach, rzucając go o jedno z drzew. – Kiedy się nauczysz, żeby mnie nie wkurwiać? Nie możesz kochać osoby, której nie znasz, dlatego nie rycz więcej i uszanuj to co ci daję, albo ktoś inny zajmie twoje miejsce. 3C może mieć równie dobrze innego, lepszego lidera, bo nikt nie uważa, abyś nadawał się na tę pozycję.
Wiedziałem, że takie słowa mogą go zranić jedynie, kiedy padną z moich ust. Nie chciałem zarzucać mu, że nie sprawdza się w roli tancerza i rapera oraz Visual'a, bo to byłoby kłamstwo, a tych już wystarczająco mu powiedziałem podczas drogi do lasu.
- Nie rób tego więcej, dobrze? – zapytałem jeszcze, puszczając już jego koszulkę i obejmując go ramieniem, aby schować go w swoich objęciach, ponownie próbując uspokoić. Nie miałem zamiaru za nic przepraszać, po prostu prowadząc go z powrotem do samochodu i tym razem nie będąc ani trochę brutalny.
- Odwiozę cię do twojego mieszkania, przemyśl sobie wszystko i nie rób więcej takich numerów, bo następnym razem mogę zrobić coś gorszego. Nigdy się w tobie nie zakocham i jeśli chcesz to zakończyć, to powiedz słowo, a wszystko wróci do normy, wtedy od razu możesz się pakować i wracać do dormu z resztą 3C. Pozycję lidera też utracisz, bo chyba nie miałbym zamiaru męczyć się z kolejnym trainee. Taeil okazuje przyjemniej wdzięczność za te wszystkie dodatkowe treningi, a ty potrafisz jedynie narzekać. Pomyśl jeszcze i o czternastej widzę cię w swoim gabinecie.
Wyrzuciłem go pod odpowiednim blokiem, nawet się z nim nie żegnając, a kiedy wróciłem do mojego mieszkania, poprosiłem Hoseok'a, aby nic do mnie nie mówił i najlepiej dał spokój przez najbliższe kilka godzin.
Świetny początek dnia, no po prostu zajebisty.
Taeyong
Spanikowałem. Cholernie spanikowałem! W ogóle nie spodziewałem się takiego scenariusza!
Choć doskonale wiedziałem, jakie zasady ustaliliśmy ze starszym, jak na przykład ten o nie odwiedzaniu go bez zapowiedzi, to nie spodziewałem się, że te reguły ustalał tylko dlatego, by mieć więcej kochanków i nie dopuścić do ich spotkania! Co za dupek! Potrzebowałem chwili, aby ułożyć to sobie w głowie, dlatego zatrzymałem się przed wejściem do budynku.
Mój genialny plan zawiódł. Jak ja mogłem nie pomyśleć o takie ewentualności?! Jak...
Jednak nie mogłem nawet dokończyć myśli, bo nagle poczułem mocny uścisk na moim łokciu i szarpnięcie. Odwróciłem się, zaraz czując, jak cała krew odpływa z mojej twarzy. Min był zły. Nie. On był wściekły! O KURWA! Natychmiast w mojej głowie zaczął się tworzyć jakiś plan ucieczki.
Może jak go kopnę i polecę na policję, to go zamkną, a ja stanę się tylko ofiarą szalonego szefa? Ale wtedy moja kariera pójdzie się walić na ryj! Muszę wymyślić coś innego!
Chaos w mojej głowie został został przerwany przez ostre słowa, których słuchałem uważnie, próbując znaleźć w nich jakiś ratunek dla siebie. Jednak jedyne mądre rzeczy, jakie z tego wyciągnąłem to takie, że Jung i Min nie sypiali ze sobą oraz że mam mocno przejebane...
Słuchałem go ze spuszczoną głową, wiedząc doskonale, że wszelkiego rodzaju unoszenie się w tej chwili, nie ma sensu. Chociaż wykłócałem się często o moje racje, to jednak przy CEO musiałem czasem spuszczać z tonu, jeśli chciałem zachować moją pozycję.
Gwałtowne wepchnięcie mnie do auta sprawiło, iż jęknąłem, z powodu uderzenia się w głowę, wywołując prawdziwe łzy. Nic się jednak na ten temat nie odezwałem, pozwalając mu na zapięcie mnie i zamknięcie drzwi. Skuliłem się trochę, starając pozostać w roli biednego, skrzywdzonego dziecka, co nie było aż tak trudne, ze względu na moje autentyczne przerażenie, które wzrosło, gdy usłyszałem pierwsze groźby.
On chce mnie gdzieś wywieźć i zabić! Nie, nie może! Rodzice się dowiedzą i naślą na niego przyjaciół taty z ruskiej mafii! Nie zaryzykowałby tak!
Nie odezwałem się słowem, słysząc ciągłe groźby, ale miałem ochotę zatkać sobie uszy, by je ignorować. Dotarcie do jakiegoś lasu już prawie mnie kompletnie rozbiło. Bałem się, że zostawi mnie tutaj na pastwę losu. Przecież ja tu nie przeżyję! A co, jak spotkam niedźwiedzia albo wilka?! God Save Taeyong's!
Nienawidziłem być tak szarpany i mężczyzna doskonale o tym wiedział. Ale nie protestowałem, pozwalając mu nawet na brutalne rzucenie mną o pień drzewa. Zaraz po tym dostałem jasną odpowiedź, że strategia, którą obrałem była widocznie najgorszą z możliwych. W dodatku Min dał mi do zrozumienia, iż bez jego łaski nic nie zrobię. Groził mi nawet odebraniem moich przywilejów!
Mało razy ci dupy dałem za nie, cholerny pedofilu?!
Nie odezwałem się jednak słowem, co widocznie było dobrym posunięciem, bo w końcu spuścił z tonu, a ja kiwnąłem głową, dając tym samym znać, że to był mój ostatni taki wybryk. Teraz będę je lepiej planował, zamiast sklejać coś na szybko dzień wcześniej. Fakt, iż z moich oczu nadal ciekły łzy mógł go trochę zmiękczyć, bo zostałem zamknięty w jego ramionach, choć najchętniej odepchnąłbym go jak najdalej od siebie.
W samochodzie myślałem, że rozmowa już za nami. Grubo się przeliczyłem. Dopiero teraz zrozumiałem realne zagrożenie. Nie dość, że tkwię w chorym układzie z psychopatą, to jeszcze od tej relacji zależy moja kariera! Co za dupek! W dodatku to porównanie do tego beztalencia Taeil'a? Co on sobie w ogóle wyobraża! Choć w środku gotowałem się już ze złości, bo pierwsza fala szoku i strachu minęła, to wiedziałem, że teraz wszystko się pokomplikuje.
A tak dobrze mi szło! To wszystko twoja wina Jung!
Gdy dotarliśmy pod mój blok poczułem się jak wyrzucona zabawka. Dobrze, że miałem dzisiaj zajęcia w wytwórni dopiero na jedenastą, miałem więc czas na doprowadzenie mojej twarzy do porządku. Przejrzałem jeszcze ewentualne zranienia na całym ciele i przekląłem siarczyście, widząc ranki na moich idealnych plecach. Widocznie to spotkanie z drzewem zostawiło po sobie ślad. Szlag by go...
Przez cały czas zastanawiałem się, jak mam rozegrać dalej tę partię. Nie ma mowy, bym zgodził się na rozstanie, za dużo wtedy stracę. Jeśli jest zdolny wywalić mnie z pozycji po jednej takiej akcji jako jego kochanka, to moje numery przestaną mi uchodzić na sucho i w końcu znajdzie powód, by mnie wyrzucić z wytwórni!
Dlatego równiutko o godzinie czternastej zjawiłem się pod drzwiami gabinetu CEO i zapukałem cicho, wchodząc do środka, gdy tylko usłyszałem zaproszenie. Aż mnie kusiło by splunąć mu w twarz i powiedzieć, że może sam siebie wyruchać tym mikrusem, ale zamiast tego upadłem na kolana, wykonując pokornie formalny ukłon.
- Hyung, przepraszam za moje dzisiejsze zachowanie. Ja naprawdę nie chciałem źle. Po prostu... Czuję się w tym wszystkim zagubiony, chyba nie rozumiem już swoich uczuć. Ale proszę cię, nie pozbywaj się mnie. Pozwól mi zostać u twojego boku. Będę grzeczny, nie opuszczę żadnego treningu, chyba, że sam mnie wezwiesz. I stanę się dobrym liderem dla chłopaków. Tylko pozwól mi nadal być ze sobą na tych samych warunkach.
Oczywiście przez najbliższy miesiąc, no, góra dwa, póki znowu nie owinę sobie ciebie wokół palca.
Hoseok
Yoongi wrócił do domu w parszywym humorze. Nie miałem pojęcia, co się dokładnie dalej stało, gdy opuścił mieszkanie, bo wyglądało to nieciekawie, jednak powstrzymałem się od pytań nie tylko przez prośbę starszego, ale również z samej obietnicy złożonej sobie kilkadziesiąt minut wcześniej odnośnie nie wpychania nosa w jego życie. Naszykowałem mu śniadanie na podstawie tego, co pamiętałem z jego wczorajszego wywodu i już miałem wychodzić, gdy Suga wrócił do mieszkania. Kiwnąłem głową, szeptem stwierdzający tylko, że jadę do pracy i tyle mnie widział. I chyba przez cały dzień już nie zobaczy.
Dotarłem do Big Hit przybity, jednak nie dałem tego po sobie poznać, jak zawsze witając wszystkich z szerokim uśmiechem i radośnie pytając o początek dnia. I choć mój zaczął się beznadziejnie, to fakt, iż mieliśmy piątek, jakoś pocieszał pracowników i zachęcał ich do pracy. Widocznie perspektywa wolnego weekendu była bardzo dobrą motywacją.
- Oppa?
Odwróciłem się w stronę recepcji, przechodząc tu koło niej.
- Co jest młoda?
- Oppa, masz plany na dzisiejszy wieczór?
To pytanie sprawiło, że odwróciłem się na pięcie i przymaszerowałem do niej.
- A co proponuesz?
- Może... może chciałbyś wyjść ze mną na imprezę do klubu?
Zamrugałem zdumiony. Dziewczyna była ode mnie prawie o dziesięć lat młodsza, a wyskakiwała mi z takimi odważnymi propozycjami?! Szok!
Posłałem jej jeden z moich lepszych uśmiechów. W sumie, co mi szkodzi?
- Jasne, bardzo chętnie. Idziemy sami, czy z obstawą koleżanek?
- Sami... - powiedziała cicho, spuszczając głowę, ale zauważyłem lekkie rumieńce na jej policzkach. Moja ręka automatycznie powędrowała na jej włosy, gładząc je delikatnie, by nie zburzyć wymaganej w regulaminie fryzury.
- To tym bardziej się zgadzam. Ale ostrzegam, że jeżdżę smartem i nie poszpanujemy pod klubem drogim autem...
Studentka zaśmiała się i posłała mi swój śliczny uśmiech.
- Chyba przeżyję taki obciach - powiedziała, pokazując mi język.
- Przyjadę po ciebie o dziewiętnastej, pasuje?
Rozradowana dziewczyna spisała mi na karteczce swój adres, a ja zerknąłem na jej identyfikator dyskretnie. Wypadałoby znać jednak jej imię, a nie ciągle określać ją mianem "młoda". Pożegnałem się z Jinsil i udałem się już na trening z Taeil'em.
Dzisiejszy trening mógł być jeszcze bardziej kontrowersyjny niż poprzednie, ale nie przejmowałem się tym. Pomysł na kolejne przełamanie sztywności Moon'a był wziąłem z jednego z ćwiczeń z moim Taehyungi'em. Gdy zaczynał swoją przygodę z aktorstwem nie sądził, że tak się w to wkręci. Dlatego późniejsze treningi w tym fachu były dla niego bardzo fascynujące, a jako że Jimin i Jungkook trochę się od niego odsunęli, zajmując tylko sobą, Tae wybierał mnie na swój obiekt do wspólnej zabawy. Pamiętałem, kiedy wrócił z jednej z lekcji i oznajmił mi tylko: "Zobacz hyung, czego się dzisiaj nauczyłem!" i zaraz po tym rozebrał się do naga. Nie żebym go wcześniej takim nie widział, w końcu zdarzało nam się brać prysznic nawet wszystkim razem po treningach, ale na takie coś nie byłem przygotowany. Dopiero Kim mi wyjaśnił, że aktor nie może się wstydzić swojego ciała, bo to jego narzędzie pracy. Musi być gotów nawet się rozebrać, jeśli tego od niego zażądają.
Dlatego, gdy Taeil zjawił się już w sali, rozluźniony po sesji u Yoony, zaczęliśmy najpierw powtarzać to, co ćwiczyliśmy poprzedniego dnia. Dopiero po czwartym powtórzeniu, ot tak, jak gdyby nigdy nic zdjąłem koszulkę, buty, skarpety i spodnie, zostając w samych bokserkach.
Chłopak patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami, chyba lekko przerażony.
- Spokojnie, nie zamierzam cię molestować... - Uspokoiłem go z moim słynnym uśmiechem na ustach. Natychmiast opowiedziałem mu moją historię dzieloną z Tae, by wyjaśnić cel tego zabiegu.
- Z tancerzami jest tak samo, jak z aktorami. Ciało to coś, dzięki czemu zarabiamy. Co prawda ty, jako idol, masz zarabiać również swoim śpiewem, jednak znasz wymagania nastolatek. One oczekują ideału pod względem zarówno zdolności wokalnych, jak i tanecznych. Dlatego masz natychmiast ściągać ubrania i wracamy do pracy. W tej pracy nie istnieje wstyd, pamiętaj.
Poczekałem by chłopak w końcu z oporem odłożył na bok swoje ciuchy. Starałem się pohamować uśmiech na widok jego ciała. Wyglądał bardzo dobrze, a gdyby te chude ciało nabrało dodatkowych mięśni byłoby tylko lepiej.
- Taeil... - zacząłem po dwóch godzinach tańczenia prawie nago. - Przepraszam, że wejdę w twoją prywatność, ale czy mógłbyś opowiedzieć mi trochę o tym, co chciałeś robić, nim zjawiłeś się w Big Hit?
Słuchałem z uwagą, jak młodszy opowiada o wymaganiach i planach względem jego osoby, jakie miała jego matka. Dowiedziałem się o jego nauce etykiety, sztywnych młodzieńczych latach, przez które zaczynałem rozumieć, dlaczego ma taką, a nie inną postawę. Nie sądziłem, że ten problem siedzi aż tak głęboko...
- Taeil, jeśli chcesz naprawdę tańczyć, musisz zapomnieć o tych wszystkich naukach. Dobre maniery możesz zostawić do podrywania dziewczyn i miłego traktowania swoich przyszłych fanek. Ale tu nie ma na to miejsca. Masz głos, który jest darem, ale bez porzucenia tych sztywniackich nauk możesz nie mieć szans na stanie na scenie. A ja wiem, że jeśli się przełamiesz i to zrobisz, zostaniesz kiedyś gwiazdą, jak nasz Jungkookie, do którego już cię przyrównywałem. Zrób to dla siebie, swoich przyjaciół. I zrób to dla mnie, jako twojego prywatnego nauczyciela, który poświęca czas tylko dla ciebie, chcąc zobaczyć swojego podopiecznego na wielotysięcznym stadionie, gdzie wszyscy patrzą tylko na niego. Zgoda?
Posłałem dzieciakowi uśmiech, który niepewnie odwzajemnił i w końcu wróciliśmy do dalszych ćwiczeń.
Ani razu nie zjawiłem się tego dnia w gabinecie Yoongi'ego. Zamiast tego, po treningu udałem się na obiad na mieście i kupiłem rzeczy na biurko, gablotę z koszulek oraz inne skarby, które miałem zamiar stworzyć. Zostawiłem to wszystko w moim nowym pokoju w mieszkaniu przyjaciela, odbierając przy okazji dostawę mebli, które zamówiłem z samego rana, chcąc jeszcze tej nocy opuścić łóżko starszego. Jednak było to zbędne, bo coś czułem, że z imprezy szybko nie wrócę.
Przygotowałem się do wyjścia, zakładając jakiś bardziej imprezowy outfit, bo nawet mimo tych trzydziestu czterech lat na karku, nadal dobrze się trzymałem, mogąc konkurować z dwudziestoparolatkami. Makijaż sobie darowałem, bo jednak w moim wieku nie wypadało już i pojechałem pod adres, który dała mi Jinsil. W drodze pomyślałem, że może warto poinformować o tym Yoongi'ego, jednak nie uznałem tego za konieczne. W końcu jesteśmy dorośli i mamy swoje życie...
Dziewczyna pokierowała mnie do jednego z lepszych klubów, a ja od razu zabrałem ją do strefy VIP-a, by nie mieć na karku upierdliwych paparazzi, czyhających nie tylko na idoli, ale również byłe gwiazdy. Bawiliśmy się znakomicie, dzięki czemu na kilka godzin zapomniałem o wszystkich troskach. Wlewałem w siebie alkohol, tańczyłem, bawiłem się. Zachowałem jako taką świadomość, dlatego, gdy Jinsil powiedziała mi na ucho, że ma wolne mieszkanie, bez zbędnych słów zwinęliśmy się do niej, zostawiając mój samochód na parkingu, a korzystając z taksówki. Skoczą po auto jutro. Albo pojutrze...
Chaotyczne, namiętne, pełne dzikości ruchy, które towarzyszyły nam od samego wejścia do mieszkania przypomniały mi, jak dawno tego nie robiłem. Całą moją frustrację rozładowywałem z pomocą tańca, więc nie potrzebowałem byle partnerek i partnerów. Ale tym razem było inaczej. Jakbym starał się coś sobie udowodnić. Jakbym chciał sam sobie powiedzieć, że Yoongi nie jest centralnym elementem mojego świata.
Rano obudziłem się z koszmarnym bólem głowy obok nadal śpiącej Jinsil. Odgarnąłem jej włosy z twarzy, całując delikatnie w czoło, co spowodowało jej obudzenie się. Wyszeptałem słowa podziękowania dodając, że muszę iść, bo czeka mnie spotkanie po południu, a muszę doprowadzić się do ładu. Zapewniłem także, że chętnie pójdę z nią jeszcze... na imprezę.
Wyszedłem z mieszkania, które na szczęście znajdowało się w bloku niedaleko postoju taksówek. Wsiadłem do jednej z nich, podając nazwę ulicy i dojechałem tam bez problemu w kilkanaście minut. Zapłaciłem kierowcy, przemierzając jeszcze trzy skrzyżowania, by dostać się pod właściwy adres. Otworzyłem drzwi i wszedłem do cichego mieszkania. Nie miałem chęci sprawdzać czy Yoongi jest tutaj, czy nie, kierując się prosto do kuchni, bo kac morderca mnie dorwał. Usiadłem na krześle, tuląc do siebie butelkę wody. Chyba.... Chyba powinienem zastanowić się, co ja teraz odwalam ze swoim życiem. Ale najpierw muszę do końca wytrzeźwieć. Tak, to bardzo dobry pomysł.
Yoongi
Powrót do pracy przypomniał mi jak bardzo namieszałem w swoim życiu, nawet tym jednym wylądowaniem z Taeyong'iem w lesie. Nie powinienem był straszyć w ten sposób tego dzieciaka, nawet jeśli z jego charakterem zapewne zbytnio się tym nie przejmie. Chociaż jeśli faktycznie się zakochał, musiałem poświęcić mu więcej uwagi, nie przez same wyrzuty sumienia, których nauczyłem się całkowicie wyzbyć, szczególnie względem wszelkich trainees oraz właśnie mojej laleczki, a również przez wzgląd na przyszłość, w której nie wyobrażałem sobie braku tego dzieciaka u mojego boku. Tak było mi najwygodniej, skoro nie miałem czasu na prawdziwe związki, a nikt inny nie zgodziłby się na podobną relację. Co prawda cały zaprezentowany mi obrazek zapłakanego chłopaka, już od samego rana pojawiał się w mojej głowie na tyle często, że aż zaczynałem żałować pozwolenia sobie na taki krok. Dopiero jego wizyta o tej umówionej czternastej przypomniała mi, że to tylko zabawka, którą nie powinienem się przejmować. Każda wyrządzona mu krzywda to jedynie nauczka, dzięki której może w końcu zrozumie, jak funkcjonuje ten świat, szczególnie kiedy związał się z kimś takim, jak ja.
Wieczorem miałem zarazem miłą, ale i nietypową niespodziankę, kiedy w moim gabinecie zawitał Jungkookie. Do Korei miał wrócić dopiero jutro, jednak postanowił wpaść nieco wcześniej, dzięki czemu jakoś umilił mi te ostatnie kilka godzin, bo Hoseok chyba przestał się do mnie odzywać po tym incydencie z rana. Nie wiem, czy rozumiał jak ogólnie traktowałem Taeyong'a. Pomyślał, że to jego wina? Mogłem mu cokolwiek wyjaśnić, a zostawiłem z tym samego.
- Mógłbym poznać tego nowego wokalistę, który podobno jest lepszy ode mnie? - Nasza najjaśniejsza gwiazda nie dawała mi spokoju, rozsiadając się w fotelu i poprawiając swoje niedawno farbowane włosy. Cieszyłem się, że nie rani już moich oczu tą przesadną czerwienią, którą miał przy poprzednim comeback'u. Czarny bardziej mu pasował, zresztą, innego koloru do takiego konceptu nie mogliśmy dobrać.
- Zainteresowałeś się nim dopiero po takim czasie? Przyprowadzę tę twoją debiutową kopię, ale bez żadnych niemiłych uwag. Rozumiemy się? - Mój chłodny ton zazwyczaj niezbyt działał na Jeon'a, jednak tym razem chyba za bardzo był ciekawy Taeil'a, aby tak szybko odpuścić i obrazić się o takie traktowanie.
Młodszy przytaknął jedynie, w końcu ściągając okulary i rozsiadając się nawet bardziej w fotelu naprzeciwko.
Wykonałem szybki telefon do asystentki, każąc sprowadzić jej tego chłopaka i rozpoczynając kolejny temat z Jungkook'iem, aby wypytać go nie tylko o trasę, ale i jego plany na najbliższe miesiące. Młodszy oczywiście nie chciał robić sobie przerwy, chociaż widziałem te podkrążone oczy proszące się o wakacje i zmęczone ciało, które raczej nie wytrzymałoby kolejnych ciężkich choreografii. Próbowałem namówić go na przynajmniej miesiąc urlopu, jednak pracoholik trafił na pracoholika, niewyobrażającego sobie odpoczynku od codziennych zajęć.
Po niecałych piętnastu minutach dyskusji, prawie zakończonej sprzeczką, usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi, a kiedy po moim krótkim"proszę", Taeil przekroczył próg mojego gabinetu, Jungkook od razu do niego doskoczył, zadając pytania odnośnie jego treningów i ogólnego poziomu, co szybko przerwałem, nie chcąc, aby go wystraszył swoją przesadną śmiałością.
- Siadaj i uspokój się – powiedziałem do czarnowłosego, łapiąc go za koszulę i ciągnąc z powrotem na fotel.
Pozwoliłem zająć Taeil'owi miejsce na kanapie, na początku pytając go o trening z Hoseok'iem, z którego dzisiaj nie miałem zdanej relacji przez mojego dongsaeng.
Widziałem jak przy każdym wyważonym słowie Moon'a, Jungkook ma ochotę prychnąć i zapewne parsknąć śmiechem, szczególnie podczas opowiadania o zajęciach z Jung'iem, gdzie poprzedniego dnia został z nim związany, a dzisiejszego musiał się rozebrać do samych bokserek, oczywiście w ramach ćwiczeń. Mimo wszystko słysząc o tych metodach, zmarszczyłem brwi, w ogóle nie będąc z tego zadowolony. Znałem ciała tych dzieciaków, wiedząc, że najstarsi musieli nad nimi pracować, zresztą, sam tego pilnowałem, wysyłając ich regularnie na siłownię, przez co dodatkowo poczułem pewnego rodzaju zazdrość, niestety nie o Taeil'a, choć wolałbym, by wyglądało to właśnie w ten sposób.
- Panie Min, Dongyoung, lider pierwszej podgrupy przekazał mi pana słowa... i chciałbym osobiście poprosić o powrót Yunoh'a do drugiej podgrupy – powiedział nieśmiało srebrnowłosy, któremu Jungkook nadal uważnie się przyglądał, mając naprawdę dobry ubaw z samego jego charakteru, do którego ja zdążyłem już przywyknąć.
- Ile lat się przyjaźnicie? Jeśli zapewnicie mi dobry fanserwis, czasami wykraczający poza tę waszą przyjaźń, mogę się na to zgodzić – wyznałem, na co dzieciak chyba przez chwilę przeżył lekki szok, który na szczęście nie trwał długo, a na jego twarzy dało się zobaczyć cień uśmiechu.
- Od urodzenia Yunoh'a, panie Min – wyznał, odpowiadając na moje pytanie i zaraz dziękując za umożliwienie mu spędzania z nim więcej czasu.
Jungkook nie mógł się już dłużej powstrzymywać, aby wypytać mnie o prywatny trening, który chciał odbyć z Taeil'em. Widziałem, że dzieciaka przeraziła ta perspektywa jeszcze bardziej, bo zapewne zdążył rozszyfrować Jeon'a, głupi nie był.
- To nasz najlepszy wokalista, Jungkook, weź to pod uwagę i nie przesadzaj – powiedziałem mu, zanim podszedł do Taeil'a, pomagając mu wstać i o dziwo podając rękę, aby wymienić z nim podstawowe uprzejmości.
Może nie będzie dla niego aż taki surowy? Dobrze, że powstrzymałem się od komentarza na temat głównego pairing'u we 3C i porównania go do Jikook'a w BTS... nasza gwiazdka chyba osobiście rozbiłaby nie tylko przyjaźń Taeil'a i Yunoh'a, a dodatkowo jakiś wazon na mojej głowie.
Po opuszczeniu przez młodszych mojego gabinetu, mogłem powrócić do pracy, powoli zaczynając żałować dzisiejszego poranka. Miałem ochotę napisać do Hoseok'a, postarać się wyjaśnić mu mniej więcej tę sytuację, ale powstrzymałem się przed tym, siedząc nad papierami do późnej godziny i postanawiając wykorzystać jakoś piątkowy wieczór, odwiedzając po północy Taeyong'a, który na szczęście jeszcze nie spał i chętnie mnie wpuścił, szczególnie gdy zobaczył jedzenie zakupione po drodze.
Oczywiście nie zostałem u niego na noc, sprawiając nam trochę przyjemności i zostawiając go około godziny trzeciej. Chłopak nadal bezsprzecznie spełniał postawione mu warunki, nie poruszając więcej nieodpowiednich tematów, dzięki czemu po powrocie do swojego mieszkania, na mojej twarzy widniał szeroki uśmiech, oczywiście dopóki nie uświadomiłem sobie, że moje łóżko jest puste, a w żadnym pomieszczeniu nie ma Hoseok'a. Jego rzeczy nadal znajdowały się na swoim miejscu, jednak sama nieobecność chłopaka źle na mnie wpłynęła. Całe uzyskane, niestety chwilowe szczęście, wyparowało w jednej sekundzie, a kiedy zająłem miejsce na swoim łóżku, pogładziłem mimowolnie prawą jego stronę, na której poprzedniej nocy znajdował się młodszy.
- Mogłem to wszystko wyjaśnić – wyszeptałem do siebie, zaraz wyjmując telefon, aby zadzwonić do niego i poprosić, by wrócił. Niestety nie odebrał ani jednego wykonanego telefonu, a kilka wysłanych SMS-ów z prośbami o powrót nie doczekało się odpowiedzi.
Nie mogłem zasnąć nawet pomimo wzięcia szybkiego prysznica i przebrania w piżamę. A resztę nocy spędziłem na tworzeniu kolejnych piosenek, wykorzystując swoje przygnębienie, do którego ciężko było mi się przyznać, nawet przed samym sobą.
Dopiero jakoś około dziesiątej rano, zasypiając nad zapisanymi kartkami, usłyszałem trzask drzwiami, przez co zaraz przetarłem oczy, gasząc lampkę przy biurku i starając się jakoś rozbudzić. Od razu skierowałem się w stronę drzwi wejściowych, aby poszukać młodszego, którego znalazłem o dziwo w kuchni. Wszystko zrozumiałem jak tylko go zobaczyłem. Chłopak wybrał się zapewne na jakąś imprezę, a ja niepotrzebnie panikowałem. Oczywiście to nie zmieniało faktu, że cały poprzedni dzień nie odezwał się do mnie słowem.
- Czytałeś SMS-y? Dlaczego nie przyszedłeś wczoraj do mojego gabinetu? Sprawę z Taeyong'iem od razu wyjaśniłem i nie musiałeś się o to martwić, bo potrafię sobie z nim poradzić... Rozumiem, że chciałeś pójść na imprezę, ale mogłeś mi o tym powiedzieć, abym nie musiał się zamartwiać.
Brak snu naprawdę źle na mnie działał. Musiałem oprzeć się o szafki, aby nie zasnąć na stojąco. Z moim wzrokiem też nie było najlepiej, bo jedno oko miałem całkowicie zamknięte, kiedy drugie lekko przymrużone. Mimo wszystko chciałem od razu wyjaśnić tę sytuację. A wiedząc, że Hoseok musi mieć teraz potężnego kaca, podałem mu tabletki przeciwbólowe i zabrałem się za tworzenie koktajlu, który choć trochę mu pomoże.
- Nie opowiedziałeś mi jak poszedł trening... coraz ciekawsze masz te metody. I nawet pomimo moich poprzednich słów, przestaje mi się to podobać – wyznałem, nie będąc tak naprawdę w pełni świadomy tego, co wypływa z moich ust. – Jungkook wrócił. I też postanowił zrobić mu prywatny trening, który mam nadzieję, że nie skończył się jakąkolwiek tragedią. W poniedziałek upewnij się, że wszystko z nim w porządku, bo nie do końca ufam Jeon'owi...
Akurat w tym samym momencie zakończyłem tworzenie tego koktajlu, który zaraz wylądował przed młodszym.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top