Nowy lęk
Ten strach
Jak to było
Ten strach
Ten strach
Ten strach
Lęk...
Wpadłam do pokoju, niczym grom z jasnego nieba, od razu rzucając się na łóżko, i znikając w wewnętrznej otchłani moich stwierdzeń aktualnej sytuacji.
Ta, co stała się przes chwilą. W kuchni.
Przypomnij sobie! Przypomnji! Przyp!- omnji...
Na końcu,
Na samym końcu.
Koniec snu zawsze zapamiętuje się najlepiej!
No tak, już pamiętam...
Skoczył na mnie pająk.
Na moją twarz.
Akurat dokładnie przed tym,
Jak w rzeczywistym świecie coś innego miało trafić na moją twarz.
Tak jakby snem był jeden wielki przewidywacz przeszłości.
A może ten fragment z pająkiem stał się w trakcie?
Nie, nie, nie. To i tak nie ma sensu.
Nadal jest tak dziwnie zastanawiające...
Jakby paranormalne.
Takie niemożliwe.
Czy rzeczywistość ma wpływ na sny?
A może na odwrót...
Muszę to zapisać, natychmiast!
...
A może dlatego jest przesąd, że można wróżyć w snach, bo są takie nie znajome i tajemnicze.
Moze dlatego, że sny są czymś zawsze nie znajomym - boimy się ich.
Bo zawsze boimy się tych nowych rzeczy, tych dla nas nie znajomych...
No, przykłady tu moge znaleźć, tak już jest, wierzcie mi! Na przykład; pierwszy dzień w szkole, zmiana miejsca zamieszkania, wszystkie tego typu rzeczy!
Ale zaraz, zaraz...
Czy ja właśnie... Czy...
Nie, już kompletnie siebie nie rozumiem.
Podświadomie kłóciłam się, by dowieść prawdy... "(...) przykłady tu moge znaleźć, tak już jest, wierzcie mi!" - to było przed chwilą.
Przecież mówiłam do siebie...
Czy ja sobie nie wierzyłam, przecież można wywnioskować to z tego zdania!
O nie...
Znowu to robie.
Podnosze ton głosu, jakbym przemyślając o tym sama sobie nie wierzyła...
A może... A może ja wcale nie mówię tego sobie...
...
Nie, stój, stój, stój! Zatrzymaj się! Nie przeciążaj siebie, nie rób tego, to cie zniszczy.
Prościej mówiąc, zgłupiejesz...
Wyszłam z mojego pokoju z hukiem otwierając drzwi. W tym pomieszczeniu za dużo myślę. Za dużo. Nie daję rady.
Głowa znów mnie rozbolała...
Przeszłam się po korytarzu, z drzwi do drzwi - moje i na przeciwko - mojego brata.
Brat jak zwykle spędzał czas z słuchawkami na głowie, siedząc na obrotowym krześle przy komputerze.
Dość. Miałam dość tej ciszy w domu. Atmosfera była jak na cmentarzu. Dodatkowo była już noc, było ciepło i duszo w całym domu.
Nienawidzę tego uczucia.
Dom ma strych, a jednak czuję, że jest to tylko jeden wielki zamknięty prostopadłościan podzielony na pomieszczenia. Nie czuje wcale świata na zewnątrz. Jakby nikogo nie było, nigdzie.
Czyżby poczucie samotności?
Nie, to bardziej przytłoczenie. Jakby wszystkie ściany przesuwały się do środka, gdzie aktualnue jestem.
Jakby pomieszczenie się zwężało.
Próbowałam zgadnąć co to, zaczęłam analizować wszystkie moje reakcje na tą chwilę, aż doszłam do wniosku.
Lęk.
Klaustrofobia.
Jak się uwolnić? Jak stąd wyjść?
Na zewnątrz wyjść nie moge, za ciemno, a boję się ciemności.
Po raz pierwszy w życiu nie mogę sobie poradzić, mam przymus poddania się, powiedzienia "STOP" i osunięcia się przy ścianie.
Już wiele razy tak sie czułam, ale wiedziałam, że wybrnę.
Nie, to się nie może stać.
Niewidzialn żarówka nad moją głową właśnie się zaświeciła.
Popatrz na ściany.
Przesuwają się?
Przystanełam. Z zewnątrz wyglądałam, jakbym zaraz miała utonąć w powietrzu, i tylko opór nóg i rąk na to nie pozwalał.
Oczy miałam szeroko otwarte, źrenice zmniejszyły się niemal niewidoczne, a usta były szeroko otwarte, by nabrać trochę tlenu...
Podeszłam do ściany, dotknęłam jej. Przypomniało mi się, że w kieszeni moich spodni zakretkę. Położyłam ją przy listwie. Nie szurała, ściana się nie ruszyła.
- Nie. - odpowiedziałam sama sobie.
Osunełam się o ścianę. Ale nie, jakbym się poddała. To odniesienie zwycięstwa, odpoczywałam.
Zdobyłam przewagę nad ledwo odkrytym lękiem u siebie, jak po latach pokonana anoreksja u chorego.
Tyle, że anoreksja ma do siebie to, że w końcu powraca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top