7

Pomysł na część tego rozdziału podsunęła mi Paula. Dziękuję ❤. Rysunek stworka również narysowała osoba wymieniona wcześniej. Jeszcze raz dziękuję!
**********************************

Jest 16, ok 9 rano.

~ Pov. Ethan ~

Właśnie wracam z przechadzki wokół bazy i terenami po za niej i znalazłem coś mega słodkiego... A mianowicie:

Chyba jest ranny. Muszę zanieść go do Pauli.  Powiedziałem "go" ponieeaż ma obrożę z napisem "Blue".  Czyli to pewnie jego imię...

~ Pov. Paula ~

*puk puk*

Pukanie rozeszło się po moim gabinecie. Otworzyłam drzwi A w nich ujrzałam Ethana z równie słodkim stworkiem co on w rękach.

- Co was tu sprowadza? - Zapytałam się moich towarzyszy.

- Hej... Podejrzewam że ten maluch ma coś z łapą...

- Pokaż mi go. - Chłopak podał mi stworka.Ostrożnie obejrzałam jego łapkę. Niestety jest złamana. - Jest złamana, przykro mi Blue, ale będziesz musiał tu zostać... - Powiedziałam smutna. Po chwili od razu się rozweseliłam. - Spokojnie my się tobą zaopiekujemy! Prawda słodziak? - Powiedziałam już entuzjastycznie. Wizja opieki nad małym stworzonkiem z moim ukochanym... To tak jak by to było nasze dziecko!

- Jasne! - Zobaczyłam w jego oczach gwiazdki szczęścia. On chyba też się cieszy. 

~ Pov. Tom ~

Właśnie idę do biura Torda bo ma dla mnie jakieś zadanie... 

* puk puk *

- Wejść! - Usłyszałem głos mojego przełożonego. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. - O to ty Tom... Po pierwsze powiedz całej elicie że dziś wieczorem lecimy do bazy w Norwegii i mają się spakować. A po drugie. Musisz zdobyć informacje na temat przygotowania White Leadera.

- Tak jest Sir! - Zasalutowałem.

- Możesz już odejść.

~ Pov. Maya ~

Kurwa dopiero co się tu zadomowiłam a już znowu wracamy do bazy w Norwegii. Kurwa! Ja tego głąba czasami na prawdę nie rozumiem! Muszę coś zniszczyć...

~ Pov. Ashley ~

(teraz będzie coś takiego że tak jak by ma wspomnienia z dzieciństwa i jej się wydaje że teraz ona to przeżywa ale w tym wieku w którym była podczas nich kumacie? ~ dop. Aut.)

- N-nie. Z-zo-stawcie nas. - Powiedziałam cichym szeptem kiedy bili mojego braciszka.Mnie trzymali bardzo mocno aż prawdopodobnie będę miała sińce. Wyrywam się ile mogę, ale oni są zbyt silni.

Jego zostawili go na podłodze plującego krwią i podeszli do mnie.

- Ją zostawcie! Róbcie ze mną co chcecie, ale ją zostawcie! Proszę...

- Taki jesteś odważny? - Powiedział jeden z żołnierzy i postrzelił go w rękę.

- Zostawcie mojego braciszka! - Zostałam uderzenie w brzuch z pięści. - Ash...

- I co już nie jesteś taka waleczna co? Ha ha ha! To co teraz pomęczymy braciszka. -  Kiedy to powiedział znowu mnie uderzył, kolejny raz i kolejny...

- N-nie... Proszę... Z-zostawcie j-ją...

~ Pov. Tord ~ od czasu początku wspomnień jego dziewczyny

Ash zaczęła się rzucać na wszystkie strony i mówić jakieś dziwne rzeczy. Musze ją przytrzymać. Tak jak pomyślałem tak zrobiłem.

- Ashley! Ashley kochanie to tylko iluzja! Ashley! 

Szybko wezwałem Patryka żeby mi pomógł ją wyrwać z tego transu...


To be continued... 

501 words 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top