4
info: Tord 20 lat, Ashley (zmieniam jej wiek) 18 lat, Maya 16 lat, Paula 20 lat, Ethan 21 lat, Kawaii 19 lat, Paul 38 lat, Patryk 37 lat i Tom 20 lat. Jest zima... 14.12.2018
Pov. Tord
Właśnie dostałem list od tego białego pojeba który jest samobójcą... No bo w końcu kto wyzywa najpotężniejszą armię na bitwę? Tylko samobójca. Na całe szczęście dziś wraca Kawaii. Zajmuje się opieprzaniem i spisywaniem jaka broń się kończy... No i obijaniem się. A czemu jej nie było? Była na odwyku... Nie ona nie ćpa i nie pije tylko się tnie. Patryk się nią zajmował, ponieważ robi tutaj trochę za psychologa... Ma uprawnienia. Będzie bitwa z tym gnojkiem.
Pov. Maya
Właśnie widzę Kawaii jak wychodzi z gabinetu Patryka.
- Cześć! - Oczywiście... Optymistka która się tnie...
- Ta... Hej...
- A ty jak zwykle? No tak w końcu ty to sarkastyczny astmatyk (dobrze kaczka? dop. Aut.)
- A ty depresant. Dobra idę... Mam sprawy.
Pov. Ashley
- Ej ludzie uwaga idzie Black! I jest mega wkurwiona! - Słyszę stłumione głosy zza drzwi stołówki. Nie muszę w niej jeść ale chce...
Otworzyłam wolnym krokiem drzwi. Weszłam i wszyscy siedzą, nie ruszają się a ich oddech jest płytki. Boją się... To dobrze.
- Co jesteście tak cicho?! - Wydarłam się na całe pomieszczenie. - Jeść! Albo wszyscy robią karne kółka! - Natychmiast zaczęli jeść.
~ Po 15 minutach ~
- No a teraz wszyscy karne kółka wokół bazy!
- A-ale mówiła Pani że jeśli zjemy nie będziemy musieli ich robić... - Wyciągnęłam pistolet, odwróciłam się i natychmiast celowałam w głowę tego który to powiedział.
- Nic takiego nie mówiłam. - Powiedziałam po czym wystrzeliłam. - Ktoś jeszcze chętny? - Zapytałam tępo wpatrując się w zwłoki przede mną. - Nikt? To na co się gapicie! Pięćdziesiąt kółek same się nie zrobi. Ruchy! A jeśli ktoś ich nie zrobi... Zabiję. - Popatrzyłam się na wszystkich z psychopatycznym uśmiechem.
Pov. Paula
Wyjrzałam przez okno i widzę biegających żołnierzy... Ash... Tylko ona może tak zrobić. Biegają w samych bokserkach ( bez podtekstów dop. Aut. ). Jestem ciekawa co ją wkurwiło... W końcu jest - 37 stopni
No cóż... Czas wracać do nudzenia się i grania w pasjansa na moim kompie w gabinecie.
*puk puk* pukanie wyrwało mnie z moich jak że interesujących rozmyślań.
- Proszę!
- H-hej... To ja... E-ethan. Chciałbym dać ci kwiaty.
- Proszę wejdź. Dziękuję.
Pov. Kawaii
Zastanawiałam się właśnie którą jutro wybrać żyletkę... Może fioletową? No w końcu jutro jest sobota! (sprawdzone... dop Aut.)
- Elita armii ma przyjść do mojego gabinetu! - Pauza. - NATYCHMIAST!
O co mu znowu chodzi! Ja tu mam bardzo ważne rzeczy do przemyślenia.
Wyszłam więc z mojego gabinetu i skierowałam się do odpowiednika Torda... Kiedy weszłam do pokoju prawie wszyscy już w nim byli. I jakiś gostek z fioletowymi włosami. Na plakietce jest napisane "Black". Czyli to brat Ash której jeszcze nie ma. Osoby które zgromadziły się w pokoju to: Paul, Patryk, Paula, Tom, ten chłopak w fioletowym i oczywiście Leader. Po chwili spokojnym krokiem weszła Maya.
Po około piętnastu minutach drzwi walnęły w ścianę z wielką siłą powodując przy tym duży huk. Do pomieszczenia weszła Ashley. Oj ma zły humor... Dawno nie widziałam jej tak wściekłej.
- No wreszcie. - Powiedział mechaniczno-ręki gdy dziewczyna stanęła i obok fioletka. Ta natomiast coś warknęła pod nosem i spojrzała na niego wymownie. Widziałam też że zabijała go na tysiąc różnych sposobów. - Znam datę bitwy... - Zrobił dramatyczną pauzę. Wybranka Norwega stanęła nie ruchomo i patrzyła się w jeden punkt nie obecnym wzrokiem... Dziwne...
- Na co czekasz! - Maya jak zwykle się śpieszy... I dobrze...
- Odbędzie się ona 24 grudnia. - wszyscy się spięli. Ja też. No może po za osobą która stoi i się wgapia przed siebie...
*****************
C.D.N.
601 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top