2 poprawione
Przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne jeśli takowe się pojawią
*************************************************************
Pov. Paula
Właśnie skończyłam układać opatrunki, leki, plastry i narzędzie. Codzienne czynności... Wszystko pospisywałam i muszę iść do Torda, znaczy się oczywicie lidera i muszę powiedzieć mu co się skończyło... A tak w ramach ścisłości, tak jestem pielęgniarką. Jedyną i jedną z trzech dziewczyn w Army.
Wychodzę z mojego gabinetu i kieruję się do windy. Wciskam guzik z ostatnim piętrem, 67 i idę do "królestwa" Torta.
- Witaj Tord, nie masz już czasem dość że ludzie śmieją się z tego że twoje imię myli się z tortem hm? Proszę spis tego co się skończyło. - podchodzę do biurka mężczyzny.
- Ta ta hej... Połóż to na biurko i możesz iść. - machnął na mnie ręką zajęty. - przywyaczaiłem się
- *kaszel* sztywniaaak~ *kaszel* - mówiłam kiedy zaczęłam iść w stronę drzwi.
- Słyszałem to.
- Bla bla bla... - już miałam wychodzić ale coś mi się przypomniało - oh! mam jeszcze jedną sprawę!
Pov. Maya
Nuuuuuuuuuuuuuudy! Jak ja mam wypełnić te papiery? Wiem! Znajdę jakiegoś głupka który się mnie boi. W końcu jestem z elity...
Wyszłam z mojego wielkiego gabinetu (oczywiście razem z papierami) i od razu natknęłam się na jakiegoś szarego żołnierza.
- Ty. - wskazałam na chłopaka wyższego ode mnie. - Wypełnij to i zanieś do mojego gabinetu. - Podałam mu papiery.
- Tak jest!
Wróciłam do mojego miejsca "pracy" i zasiadłam w moim wygodnym fotelu, i odpaliłam losową gierkę. Ale naiwniak.
Pov. Ethan
( Ethan Black, 21 lat
To dla mojej siostry... Pamiętam tak jak to by było wczoraj... Jak porwali ją do Red Army by złamała jakiś szyfr. Widziałem to przez kamerę zamontowaną w pokoju... Nie mogłem jej uratować... Przecież byłem wtedy na misji... Przewróciła wszystkich aż przyszedł gość z robotyczną ręką i przytrzymał tak że nie mogła się ruszyć. Wstrzykną jej coś co sprawiło że usnęła.
- Ustawić się w szeregu! - Jakaś dziewczyna się na nas wydarła - A teraz słuchać. Za piętnaście minut macie się tu stawić. Będziecie mieli test sprawności. - I wtedy ją zobaczyłem. Moją siostrę Ashi ( tak na nią mówią ). - Jeżeli chcecie dołączyć do armii musicie się wykazać niesamowitą szybkością, siłą, sprytem i lojalnością... - Mówiła przechadzając się wzdłuż żołnierzy, zapewne już oceniając kto się nadaje. Kiedy zatrzymała się przedemną i na mnie spojrzała natychmiast przerwała a jej oczy się zaszkliły, ale zachowała powagę. - ...I inteligencją. Test jest bardzo trudny. A tego kto go nie zda... Osobiście zabiję. Ty - wskazała na mnie ręką - Zostaniesz, macie piętnaście minut od teraz... Start!
Poczekała aż wszyscy wyjdą z sali i mnie przytuliła.
- T-tak bardzo tęskniłam... Szukałam cię...
- Ja też tęskniłem... Kocham cię siostrzyczko.
- Ja ciebie też, chodź nie będziesz przechodził tego testu.
- Co? Ale jak?
- Jestem tak jak by to powiedzieć? W "elicie" armii... Mogę wszystko... No prawie... Idziemy do torta karmelowego!
- Do kogo? - spojrzałem na nią zdziwiony.
- Do Leadera - uśmiechnęła się mił jednak troszke przebiegle. - Będzie fajnie naprawdę! nie bój się!
Szliśmy jakimiś krętymi korytarzami aż doszliśmy do windy i Ash wcisnęła jakiś numer. Kiedy dojechaliśmy na piętro jak się okazało 67 piętro. I weszliśmy do wielkiego pokoju w którym był ten facet z mechaniczną ręką i jakaś kobieta... Kobieta kot? Swoją drogą wygląda bardzo uroczo... W tym momencie drzwi uderzyły z hukiem o ścianę.
Pov. Maya
Wbiegłam do gabinetu otwierając drzwi "z buta" co wywołało ogromny huk.
- Hej Tord masz te papiery... No to ja lecę przeprowadzam test sprawności i inteligencji razem z Paulem i Nickiem. Jestem już spóźniona... No więc pa! - powiedziałam rzuciłam papiery na biurko jaśnie Pana Torta i wybiegłam.
Pov. Paul
- Nick gdzie ona znowu jest?!
- Musiała zanieść coś Liderowi...
- Jestem - Krzyknęła dziewczyna wbiegająca do wielkiej sali przez drzwi i stanęła obok Nicka. Natychmiast spoważniała.
- No to zaczynamy.
Pov. Paula
Jeszcze chwile zostałam w biurze jednak po chwili kiedy weszła Ashi i jakiś chłopak wyszłam dla prywatności. W końcu zostałam o to poproszona...
Ale on jest w sumie słodki... Ten kolor włosów do niego pasuje. Uroczy.
Pov. Ashley
- Tord... Paula... To mój brat Ethan... - jak huragan... pomyślałam tylko o maji.
- Paula, wyjdziesz? - zwróciłam się do kobity, bo jednak jest to dla mnie ważne ale i dosyc prywatne...
- Ta. To ja będę w gabinecie.
- Dziękuję. - Upewnił się chwilę czekając czy aby na pewno odeszła i zaczął mówić do nas spokojnym głosem. - Co was do mnie sprowadza?
- Jak już mówiłam Ethan jest moim bratem... I został nowym żołnierzem... A w zasadzie jeszcze nie. Teraz powinien mieć test ale... Uznałam że...
- Że jako iż jest twoim bratem nie będzie musiał przechodzić testu? Nie!
- Nie, że jako iż walczył na wojnach itd. jest to nie potrzebne bo już był żołnierzem a nawet generałem... Prawda? - zwróciłam się troszkę niepewnie do brata.
- Tak. - on sam też potwierdził jednal=k również niepewnie.
- No widzisz! No... Czyli teraz JA przyjmuję cię do Red Army a ON - Wskazałam na Torda. - Nic nie ma ("ma" to 666 słowo tutaj... dop.Aut.) do gadania i teraz tak jak by należysz do tych najważniejszych! - Podbiegłam do brata i go przytuliłam. Po czym to samo zrobiłam z Torcikiem ale na dłużej. - Dziękuję Tord jesteś najlepszy (ta... w twoich snach! dop. Aut.)!
- To teraz Ethan idź do Eryka i niech zdejmie z Ciebie miarę na mundur. Proszę tu masz mapę piętra na którym znajduje się szwalnia, numer piętra a tu masz mapę gdzie znajduje się twój nowy pokój (i oczywiście numer piętra). Jak coś to przychodź tu. Tylko proszę... - powiedział już trochę zirytowanym głosem. - Pukaj... A nie jak Ci inni...
- Dziękuję i pa siostrzyczko. - Upewniłam się że znikną za drzwiami całkowicie i jest daleko.
- Tord a co ty na to żeby dziś trochę wcześniej skończyć pracę? Muszę ci to jakoś wynagrodzić.
- Jeśli tylko chcesz. - Podeszłam do niego i namiętnie pocałowałam w usta. On oczywiście oddał pocałunek i pogłębił go.
- Ok... Widzę że wam przeszkadzam. Ale to ważne. - Natychmiast oderwaliśmy się od siebie widząc posłańca.
- Ile widziałeś? - zapytaliśmy jednocześnie. - Nie ważne.
- O co chodzi? - zapytał Lider. Mój Lider.
- List od White Army. Wypowiadają wojnę.
- Daj mi ten list. - Mechaniczno (jest takie słowo? dop. Aut.) ręki zaczął czytać list mamroczą coś po Norwesku. Rzucił listem o biurko a ja go wzięłam i zaczęłam czytać:
Red Leaderze,
Tak dobrze myślisz... Nie chcę prosić cię o rozejm tylko wyzywam cię na pojedynek. Bitwę naszych armii. Nie długo dostaniesz kolejny list z datą...
~ White Leader
Przeczytałam jeszcze kilka razy, ponieważ nie mogłam w to uwierzyć.
- C-co?
- Spokojnie skarbuś, nasza armia jest o wiele wiele większa. - Podszedł do mnie od tyłu i przytulił.
- Zapowiada się znowu zarywanie nocki prawda?
- Tak... Tom możesz już iść.
- Ok. - I wyszedł.
~ gdzieś koło 3:28 ~
- A-Ała - Kiedy poczułam ból głowy natychmiast skuliłam się w moim kombinezonie lisa w małą kuleczkę. Mój chłopak od razu przyleciał (tak ma skrzydła, tylko że nie widzialne XD dop. Aut.) spanikowany. Znowu zarywaliśmy nockę pracując.
- Kochanie co się dzieje? - Zapytał się wybranek mojego losu, a ja odpowiedziałam szeptem tylko jedno słowo a mianowicie:
- Tabletki... - chłopak znikną z mojego pola widzenia.
Po chwili czekania zobaczyłam opakowanie bardzo silnych leków przeciwbólowych i szklankę wody. Jego ręce trzęsły się. Jak za każdym razem kiedy tak się dzieje. Zażyłam tabletki a chwilę po tym straciłam przytomność, ale czułam że ktoś mnie podnosi, idzie gdzieś a następnie kładzie na czymś miękkim.
**********************************
1294 words
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top