17
~ Pov. Nick ~
Dziś to zrobię... Zapytam się jej czy chce być moją dziewczyną... Dam radę i tym razem nie będę tchórzem...
Idziemy na imprezę... I właśnie czekam na nią przed jej pokojem. Nie mogę się doczekać! Czy... Czy to jest randka? Tak... Chyba tak... To jest randka... E-eh...
Przerwałem moje rozmyślenia widząc otwierające się drzwi. Ujrzałem moją wybrankę w pięknej czarnej sukience podkreślającej jej atuty i dobrze wygląda z jej kolorem włosów. Na dekolcie, ramionach i plecach ma wstawioną koronkę. Wygląda cudnie...
~ Time skep na imprezie ~
Leci wolna muzyka... Tak... To jest to. To musi być to.
- Em... Może zatańczymy? - wstałem i wyciągnąłem rękę do różowowłosej.
- Jasne. - złapała moją rękę i też wstała. "Porwałem" ją na parkiet, a ona dala ręce na moją szyję ja zaś moje ręce na jej talię.
Tańczyliśmy już chwilę. To ten czas...
- Kawaii... - szepnąłem nie pewnie. Dziewczyna spojrzała na mnie. - czy... No wiesz... Znamy się już trochę i... Eh... Czy zostaniesz moją dziewczyną...? - ona jedynie pocałowała mnie w usta. - Czy to... Czy to znaczy tak...? - zapytałem kiedy się odkleiła.
- Tak... - szepnęła i znowu mnie pocałowała.
~ Pov. Tom ~
Wstałem szybciej żeby tylko nie zauważyła że spałem z nią... Eh... Lepiej dla mnie...
- Maya... Śniadanie wstawaj. - wszedłem do jej ale naszego pokoju z goframi dla niej. Ujrzałem słodko wyglądającą dziewczynę, która w tym momencie nadal spała. - Maya proszę wstań mam śniadanie. - usiadłem obok niej na łóżku odkładając gofry na szafkę nocną i zacząłem ją lekko szturchać. Dziewczyna po kilku sekundach obudziła się dając mi z liścia w twarz. - Ała... - zapalił się za obolałe miejsce.
- Ach to ty Tom... pyrzepraszam nie wiedziałam że to ty ale wiesz instynkty. bardzo boli? - Dziewczyna zapytała się zabierając moją dołoń i przykładając swoją do mojego policzka. - Ehh tu powinien być gdzieś lód poczekaj chwilę zaraz wracam. - dziewczyna wyszła z pomieszczenia i po chwili wróciła z lodem który podała mi a ja, przełożyłem go do mojego policzka.
- Dziękuję - szepnąłem tylko i patrzyłem w jej oczy. A raczej oko przez opaskę.
~ Time Skep 4 dni ~
~ Pov. Luke ~
Czuję się nie najlepiej... Chyba pięcie 10 piw przed pracą to nie był dobry pomysł... Nie myślę trzeźwo... Co mnie nie dziwi skoro jestem pijany...
Idę chwiejąc się na boki i ci chwilę obijając się i ścianę. Zatrzymałem się przy pokoju na, którego drzwiach jest tabliczka z napisem "Nataniel Walsh".
Złapałem za klamkę i otworzyłem drzwi, wchodząc do środka.
- huh? Otwarte...? Dziwne... - powiedziałem rozglądając się po pokoju. Zobaczyłem śpiącego chłopaka w NIEBIESKIEJ piżamie. Zamknąłem drzwi i spokojnie do niego podeszłem.
Usiadłem na jego biodrach a ten szybko otworzył oczy przestraszony. Widzę strach i panikę w jego oczach. To mnie podnieca~
Rozszarpalem jego górę od piżamy i zacząłem robić malinki na jego torsie, przy tym trzymając jego ręce nad jego głową. Po chwili od czepiłem się od jego torsu i przyczepiłem do szyji robiąc to samo co wcześniej. Chłopak co jakiś czas jęczał. Następnie zająłem się jego ustami, wkładając brutalnie język do jego ust.
~ Pov. Nataniel ~
To działo się tak szybko. Nie mogłem uwierzyć... Że... Że on chce mi to zrobić... Zabrałem w sobie całą siłę jaką tylko mam i odepchnąłem go od siebie, uwalniając moje ręce. Szybko wstałem i wypchnąłem go z pokoju zamykając drzwi na klucz.
~ Pov. Tord ~
Uh...! Jestem wkurwiony na Luke'a! Pierwszy dzień w głównej bazie a on już coś odwalił! Ja... No ja słyszałem że on odwala różne rzeczy ale jest najlepszy... Jedynie z najlepszych...
~ Mini time skep ~
Moje jak że ciekawe zajęcie, czyli opieprzanie Luke'a który grzecznie stoi przedemną, przerwało mi wtargnięcie kogoś do mojego gabinetu. To Ashi. Ciekawe co się stało... Pokazałem Luke'owi znakiem ręki że może iść.
Widok mojej ukochanej mnie uspokojił.
- Co się stało kochanie? - zapytałem a ona się wachała. Tak jak by zastanawiając się jak mi coś powiedzieć. - Kochanie? - powtórzyłem a ona jak by się otrząsnęła.
- A-a tak... - niepewnie do mnie podeszła i kontunyłowała. - J-ja... Ja nie chcę być dużej w armii... Ja tego nie popieram... W-wybacz... - zakryła się rękami jak by się mnie... Bała...? N-nie... Doprowadziłem do stanu w którym się mnie boi... Jaki ja jestem okropny...
~ Pov. Paula ~
Ja nie mogę! Jestem z Ethanem! Jesteśmy PARĄ! Czuje się super... Chwilami tego więc. (Przepraszam że taki entuzjazm ~ dop. Aut.)
~ Pov. Christopher ~
Leżałem na moim łóżku w jednym z pomieszczeń reberii. Po mojej głowie ciągle przelatywały stare wspomnienia. Ciągle czułem przeszywający mnie ból od ostrza które pozbawiło mnie prawego skrzydła.
Zasłoniłem twarz poduszką i poczułem jak w moich oczach zbierają się rubinowe łzy.
~ Flash Back ~
Jak poznałem mojego wroga.
~ Pov. Tord ~
- kurwa! - właśnie Tom wywalił mnie z domu. Na próżno myślałem, że ten kretyn mi zaufa jak inni. Podniosłem się obolały, i ruszyłem ciemną już ulicą. Może by jakiś klub? To dobry pomysł.
Wszedłem do pierwszego lepszego baru, i od razu chwyciłem za butelkę. Naprzeciwko mnie usiadł jakiś chłopak. Był wysokim szatanem, o jasnych oczach... Ładnych oczach. Niezbyt zwrócił na mnie uwagę, co było dziwne. KAŻDY zwraca na mnie uwagę. Było cicho. Jakieś pojedyńcze osoby rozmawiały po kątach, jakby się nas bały. Postanowiłem się odezwać.
- ładna pogoda dzisiaj? - palant!
Rudowłosy spojrzał na mnie i uśmiechnął się krzywo.
- nie próbuj. - niedostępny, tak? Jeszcze zobaczymy.
- jak ci na imię?
- Christopher. - mówił krótko i sucho.
I tak zaczęła się nasza rozmowa. Dowiedziałem się, że Chrisa wywalili z nieba, i jest upadłym aniołem. Nawet fajnie się z nim gadało.
Po kilku... Kilkunastu butelkach wyszliśmy upici z baru. się, a chłopak w końcu rozwinął skrzydła. Był nawet uroczy.
Pierwszy raz miałem styczność z aniołem, i tym bardziej go polubiłem.
Po około miesiącu zamieszkaliśmy razem, i dobrze nam się wiodło. Pokochaliśmy się. Lata mijały, a ja szykowałem swój plan. Myślałem, że nie ma go w domu, i właśnie kończyłem mojego robota, lecz nagle. BUM. Chłopak wszedł do mojego pokoju i zesztywniał widząc to.
- TORD?! - wrzasnął, i od tego słowa wszystko się zmieniło.
Kłóciliśmy się, a on za wszelką cenę nie chciał być w Armii. W pewnym momencie się wściekłem.
Wziąłem nóż, ten najbardziej ostry, i... Odciąłem mu prawe skrzydło. Usłyszałem krzyk chłopaka, i coś niespotykanego. Jego aureola zmieniała stopniowo kolor. Z białego na krwisty czerwony po czym całkiem czarny. Chłopak odepchnął mnie, i wybiegł. Ledwo. Chciałem go gonić, ale nie miałem jak. Nie mogłem się ruszyć. Ostatnie co zobaczyłem, zanim straciłem miłość życia były krwawe łzy, wypływające z jego jasnych, prawie że białych niebieskich oczu... Pięknych, niebieskich oczu.
~ Koniec Falsh Back'a ~
1054 słowa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top