11

Pov. Ashley

Dziś moje urodziny... Najbardziej znienawidzony przezemnie dzień... A dla czego...? Właśnie wtedy zabito moich rodziców... Tak... W moje urodziny... Stoję właśnie przed ich grobem... Na tablicy fioletowymi literami pisze "Izabel i John Black". T-tak... To moi rodzice... Jak co roku w ten dzień przychodzę położyć przed nimi fioletową róże... Tak... To... Taka już moja tradycja... W-wiem że to mało... No ale... Tylko tyle mogę...

Pov. Ethan

Dziś ten dzień... Najgorszy i za razem najlepszy... Dziś urodziny mojej małej siostruni... Ale i rocznica śmierci naszych rodziców... Kiedy o tym myślę łzy zbierają mi się w oczach...

Pov. Maya

Zaraz... Dziś jest jakieś święto... Kogoś z nas... Ale... Nie... Nie wiem... Nie... Chociaż...

- Dziś są urodzony Ashley! - Wydarłam się na cały gabinet. Brakuje jeszcze tego żeby ktoś tu wbił...

- Dziś urodziny Ashley?! - Nie no... Jeszcze tort karmelowy tu przyszedł... - Rzeczywiście...

- Wiesz że cię nienawidzę... Ale to moja przyjaciółka więc... Trzeba jej zrobić imprezę...

- Tak wiem... I tak masz rację... Trzeba jej zrobic imprezę...

~ Time skep 8h ~

Idę do naszego pokoju po Ashley... Mam nadzieję że tam jest... Nie widziałem jej dzisiaj... Mam nadzieję że się ucieszy... Razem z żołnierzami się bardzo staraliśmy...

- Ashley! - Wchodzę do naszego pokoju... A tam... Dam dam dam Ashley! - Ashi chodź jesteś nam potrzebna...

- A-a tak... Jasne już... - Wstaje. Chyba coś z nią jest dziś nie tak...  Eh... Może niespodzianka ją pocieszyć...?

Prowadzę ją na salę gimnastyczną gdzie jest organizowana... Jest tam Kawaii, Maya, Lili, Melody, Paula, Nick jeszcze nie bo nadal nie wydobrzał... Ale jest jeszcze Tom, Paul, Patryk, Luke... I wiele wiele innych... Ale to przypadkowi żołnierze... No może poza tam trzema... Trey, Mike i William... Jej przyjaciele z pośród żołnierzy... Wchodzi do sali... Odliczam za nią na palcach... Raz... Dwa... I trzy!

- NIESPODZIANKA! - Pozostali wyskoczyli zza stołów.

Pov. Ashley

Stoje jak wryta... Czuję łzy... N-nie... Nie mogę płakać...! Uciekam z pokoju... Pod względem rodziców jestem słaba... Bardzo... Zamierzam teraz znowu płakać w poduszkę...

Pov. Ethan

- Maya! Wiem że to ty! - O nie... Wkurwiłem się na nią... N-nie... Nie panuję nad sobą...

~ Time skep ~

Podchodzę do niej i chywytam za gardło. Tylko tyle pamiętam... J-ja... Ja nie chciałem... Nie chciałem jej nic zrobić...

Widzę sam w pokoju i nikogo nie wpuszczam.... Nie chcę już nikomu zrobić krzywdy...

Pov. Tom

Siedzę przy nieprzytomnej May.... Tak bardzo się o nią martwię.... Tak bardzo ją kocham... Nie chcę jej stracić... Oczywiście że wybaczyłem Ethanowi... W końcu nie panował nad sobą...

Nie chciał tego... I ja to wiem.... Po prostu... Przez Mayę jego siostra miała załamanie... Ja to rozumiem... Tak... Ale chcę żeby ona się obudziła... J-ja.... Na pewno się obudzi... Musi...  bardzo mi na niej zależy... Bez niej nie ma mnie...

Dobra... Jednak jest dzisiaj.... Ktoś jeszcze to czyta? Następne wydarzenia to chyba mają być "ucieczka", "nocowanie", coś specjalnego..."zdrajczyni" "las" tak trochę.... Kilka osób by mnie za to zabiły... Że dziś by nie było... No ale jest...!

~ Ario

Ps.  492 słowa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top