Dwadzieścia siedem
Nie powinnaś mu ufać. On cię zwodzi. Zwodzi na złą drogę. Zginiesz jeśli się poddasz.
Obudziłaś się gwałtownie, a te cztery zdania błądziły po twoim umyśle. Złapałaś się za skronie i mocno docisnęłaś palce chcąc pozbyć się pisku w uszach. Szumiało ci w głowie.
- Wszystko w porządku? - zaniepokojony twoim gwałtownym siadem Baekhyun złapał cię za ramię.
W miejscu gdzie wasza skóra się zetknęła poczułaś ból. Jego dotyk parzył. I to okropnie.
Odepchnęłaś go mocno przez co prawie spadłaś z łóżka gdyby nie jego silne ręce. Oddychałaś gwałtownie pełna paniki i strachu. Nie wiedziałaś co się dzieje. Kto i dlaczego powiedział ci coś takiego we śnie?
- Spokojnie kochanie - szepnął Baekhyun przyciągając cię mocno do swojej klatki piersiowej.
Objął cię i przytulił do siebie. Położył podbródek na twojej głowie i zaczął delikatnie kołysać nucąc jakąś piosenkę. Nie wiesz czemu, ale trzęsłaś się w spazmach płaczu, które mimowolnie opuszczały twoje ciało.
Co się z tobą dzieje?
Dopiero po kilkunastu minutach łagodnego głaskania i czułych szeptów szatyna potrafiłaś się uspokoić. Wtuliłaś się mocniej w jego koszulkę, która całkowicie przemokła od łez. Wdychałaś jego ostry zapach, który był tak bardzo uzależniający.
- Co ci się śniło?- zapytał gdy delikatnie poluzowałaś uścisk.
Mężczyzna odsunął cię odrobinę od ciebie i złapał łagodnie twoje policzki. Otarł opuszkami twoje łzy i poprawił włosy, które wpadały ci na twarz.
Wiedziałaś, że wyglądałaś źle, ale wcale się tym nie przejmowałaś. W oczach Baekhyun'a widziałaś strach, zaniepokojenie i to jak bardzo się martwi.
- Wejdź w mój umysł - powiedziałaś jedynie przełykając ślinę.
Szatyn zaskoczony spojrzał głęboko w twoje tęczówki i czułaś jak przedziera się przez wspomnienia. Twoja dusza, serce i umysł należały w tym momencie do niego. Mógł czytać wszystko.
Mężczyzna zamrugał kilka razy i ponownie mocno cię przytulił. Cmoknął cię w czubek głowy i głaskał po plecach.
- Wiem, że mi nie uwierzysz, ale zrobię wszystko, by nic ci się nie stało - szepnął.
- Przecież chcesz mnie zniszczyć - odpowiedziałaś cicho.
- Chciałem. Będę cię chronił tak bardzo jak to tylko możliwe - powiedział i spojrzał w twoje oczy. - Junmyeon zauważył, że wczoraj było coś ze mną nie tak. Zamiast sprowadzać cię na złą drogę, ja cię ratowałem - wyszeptał.
- Ale Baekhyun... - powiedziałaś dotykając jego policzka.
- Nie potrafię powiedzieć, że cię kocham. Nie mogę. Nie znam tego uczucia i nie jestem człowiekiem. Przepraszam - spuścił wzrok.
- Nie możesz zmienić tego, że jesteś synem Boga - chłopak spojrzał na ciebie z nadzieją. - Dziękuję, że mówisz szczerze. Nie okłamujesz mnie mówiąc, że mnie kochasz - szepnęłaś.
- Chciałbym ci to powiedzieć. Naprawdę z całego serca, ale to niemożliwe. Wyzbyłem się jej wraz z dołączeniem do szatana - powiedział zagryzając wargę. - Proszę cię nie skreślaj mnie przez to - jego błagalny wzrok przeszył ci duszę.
- Baekhyun... Nie mam zamiaru cię zostawiać. Przepraszam, że to powiem po twoich słowach, ale ja też cię nie kocham. A przynajmniej nie teraz - opuściłaś dłoń i starałaś się nie patrzeć się w jego ciemne tęczówki.
- Czy gdybym był człowiekiem zakochałabyś się we mnie i spędziła ze mną resztę życia? - zapytał.
Zamrugałaś kilkakrotnie. To dobre pytanie. Natarczywość i ta ciągła obecność szatyna sprawiała, że powoli zatapiałaś się w jakimś uczuciu do niego. Początkowa niechęć i nienawiść szybko zniknęła zastąpiona zaufaniem i poczuciem bezpieczeństwa.
Ten mężczyzna dawał ci o wiele więcej niż inni. Uwielbiałaś jego poczucie humoru, uśmiech, błyszczące radośnie oczy. Muzykę, którą przygrywał wieczorami. Uwielbiałaś nawet jego zazdrość czy pożądanie.
Uświadomiłaś sobie, że jedyna rzecz, która cię trzyma przy innych uczuciach to świadomość, że jest upadłym synem. I tak jak mówiły słowa jeszcze kilkanaście minut w twojej głowie. Myślenie, że chce cię zniszczyć.
- Myślę, że tak - uśmiechnęłaś się pod nosem.
- Pozwolisz mi poczuć się człowiekiem? - zapytał niepewnie.
Jego głos był tak kruchy i delikatny, że aż nie mogłaś uwierzyć, że mówi to ten sam mężczyzna. Ten demon, który przerażał cię każdym krokiem, robił wszystko byś się poddała. Pragnął pojąć twoją duszę.
Spojrzałaś w jego oczy, w których tliła się niepewność, zmartwienie i jakiś ból. Chciał byś mu pozwoliła. I chodź mogłaś uznać to za pokusę to wcale nią to nie było.
Kiwnęłaś głową na tak i od razu zostałaś mocno objęta przez jego ramiona. Ostry zapach perfum dostał się do twojego umysłu sprawiając, że zapomniałaś o Bożym świecie. Liczył się tylko on.
Przez cały dzień siedzieliście ze sobą rozmawiając na wiele tematów. Czułaś się jakbyście zrobili ogromny krok w waszej przyjaźni. Ale wiedziałaś, że to droga bez powrotu. Przekroczyłaś Rubikon.
Kiedy w nocy poczułaś ciepły oddech na swoim karku i dłonie w pasie zamknęłaś oczy walcząc z uczuciami. Powinnaś to zrobić czy nie?
Odwróciłaś się przodem do jego gorącego ciała. Podniosłaś trochę wzrok na twarz mężczyzny, który starał się zasnąć.
Otworzył oczy czując twoje spojrzenie. Widząc go przez blask księżyca rzucający delikatną poświatę do sypialni złączyłaś wasze usta w delikatnym pocałunku.
Pogłębiłaś go szybko i przysunęłaś się do mężczyzny jakby chcąc mu pokazać, że jesteś gotowa. Baekhyun sprawiał, że wariowałaś. Traciłaś zmysły. Każdy jego pocałunek był idealny i wyważony.
Ściągaliście z siebie powoli ubrania. Nie czułaś skrępowania totalnie zatopiona w jego ruchach i głębokim, czarnym spojrzeniu.
Szatyn się nie spieszył. Pozwalał ci dostosować się. Przeciągał słodką pieszczotę tak długo, aż byłaś gotowa na kolejny krok. I dzięki temu czułaś się pewna swojej decyzji.
Nowe czerwone ślady znalazły się na twoim i jego ciele. Zdecydowanie lubiliście się oznaczać. Jakby każdy żyjący na tej planecie, miał wiedzieć, że należycie do siebie nawzajem.
Mężczyzna spojrzał w twoje oczy szukając jakichkolwiek oznak zawahania. Ale nie znalazł ich. Pragnęłaś go tak bardzo jak on ciebie.
- Gdyby coś było nie tak, od razu mi powiedz. Postaram się być delikatny - powiedział głaskając twój policzek.
Baekhyun złączył wasze usta, powoli wsuwając się w ciebie. Czułaś nieprzyjemne uczucie, ale skupiłaś się na jego słodkich wargach, które starały się zwabić całą twoją uwagę.
Mężczyzna nie ruszał się przez pewien czas pozwalając ci się przyzwyczaić i uspokoić kołatanie serca. Kiedy wreszcie pchnął biodrami wbiłaś paznokcie w jego plecy.
Stopniowo, powoli i delikatnie.
Czułaś się cudownie pod jego ciałem. Wiedziałaś, że zawładnął tobą. Jęczałaś cichutko w jego usta, a on nie pozostawał ci dłużny. Westchnięcia mężczyzny dawały ci ogromną satysfakcję.
Spędziliście przyjemną noc upijając się swoją długo wyczekiwaną bliskością. Byłaś świadoma, że już nic nie będzie takie same.
I to był twój siódmy grzech. Oddałaś się mężczyźnie, który grzeszył istnieniem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top