Osiem
Nie mogłaś zasnąć. Wieczór szybko minął na przekręcaniu się w miękkiej pościeli. Niemożliwe było znaleźć swoją pozycję.
Kiedy zapadła noc i niebo rozbłysło się gwiazdami wlewając do pomieszczenia białą poświatę nie wytrzymałaś. Mężczyzny nigdzie nie było, co jak najbardziej ci pasowało.
Wyszłaś szybko z pokoju i zbiegłaś cicho na dół. Na wypadek gdyby Baekhyun tajemniczo się przed tobą pojawił.
Pociągnęłaś za klamkę drzwi wyjściowych. Były otwarte.
Wysunęłaś się na zewnątrz i zamarłaś. Wreszcie mogłaś oglądać to piękno nocy, bez żadnych barier. Było nad tobą. Tak wspaniałe i unikatowe.
Ruszyłaś przed siebie całkowicie wpatrzona w sklepienie. Księżyc był w pełni, a gwiazdy świeciły równie mocno. Jakby się z tobą witały. Przyjaźnie mrugały na powitanie. Nie mogły się doczekać, aż ktoś zacznie je podziwiać.
I nagle stanęłaś jak wryta. Usłyszałaś ciche warknięcie przed sobą. Spojrzałaś w tamtą stronę. Księżyc doskonale oświetlał swoim blaskiem podwórko przez co mogłaś ujrzeć przed sobą dwa ogromne, czarne psy.
Przerażona stałaś w miejscu. Nie wiedziałaś co robić. Jeśli się ruszysz zaatakują cię. Jeśli nic nie zrobisz również możesz zginąć.
Oczy psów niemal świeciły się na czerwono, a biel kłów odbijała światło gwiazdy nocy. Przełknęłaś ślinę. Czy to twój koniec? Dlaczego ten pieprzony mężczyzna nie powiedział ci, że ma groźne zwierzęta?
Nagle dwie bestie ruszyły w twoją stronę wraz z dźwiękiem wściekłości. Sparaliżowana strachem zamknęłaś oczy czekając na koniec. Rozszarpią cię na małe kawałeczki. Oczekiwałaś bólu jakiego nigdy jeszcze nie doświadczyłaś pod zaciskiem szczęk, ale nic takiego nie miało miejsca.
Ciche piski dobiegały pod twoimi nogami, więc niepewnie otworzyłaś oczy. Psy siedziały grzecznie przed tobą delikatnie przekręcając głowę i niecierpliwie przebierając nogami, by do ciebie podejść. Widziałaś jak ich noski pracują uroczo, chcąc dowiedzieć się kim jesteś.
Spojrzałaś na nie zaskoczona i niepewnie wystawiłaś dłoń. Zwierzęta sprawnie obwąchały ją, a później nastawiły do pieszczot.
Byłaś w szoku. Niewiele myśląc zaczęłaś głaskać psy po ich miękkiej i błyszczącej sierści. To było całkiem przyjemne i odstresowujące.
Po kilku minutach ruszyłaś dalej przed siebie z wiernymi kompanami po obu stronach. Czułaś się z nimi jakoś bezpieczniej. Już zapomniałaś, że chwilę wcześniej byłaś gotowa na pożarcie przez nie.
Skręciłaś w boczną alejkę, a chwilę później usiadłaś na idealnie przystrzyżonej, zielonej trawie. Obok ciebie położyły się psy, sapiąc radośnie i nastawiając do pieszczot.
Położyłaś dłonie na ich rozpalonych ciałach i delikatnie dotykałaś spoglądając rozmarzona na niebo. Było takie cudowne.
Czekałaś na ten widok osiemnaście lat. I nagle był on nad tobą. Tak doskonały jakiego nigdy nawet nie byłaś sobie wstanie wyobrazić.
Chciałaś znaleźć jakieś konstelacje, o których uczyłaś się w szkole, ale jakoś nie mogłaś się ich dopatrzeć. Mimo wszystko byłaś szczęśliwa.
Ten widok napawał cię spokojem i jakąś niewytłumaczalną euforią. Czułaś, że możesz wszystko. Chciało ci się żyć. Mogłabyś spędzić całe życie wpatrując się w sklepienie usiane błyszczącymi punkcikami.
Kiedy zawiał delikatny wiatr poczułaś perfumy szatyna. Delikatnie zbliżyłaś nos do materiału swojej koszulki. Przesiąkłaś jego zapachem.
I nagle psy zastrugały uszami zrywając się na równe nogi. Ich ogony delikatnie przecinały powietrze merdając z zaciekawieniem. Rozejrzałaś się po posesji i wreszcie dostrzegłaś powód tego zamieszania.
Czarne bestie podbiegły do właściciela pragnąc na niego skoczyć, ale jedno spojrzenie sprawiło, że grzecznie usiadły i czekały na komendy. Baekhyun szedł zdenerwowany w twoją stronę.
Podniosłaś się z ziemi i otrzepałaś z pyłków tyłek. Nagle poczułaś parzący dotyk na swoich ramionach. Szatyn trzymał cię mocno i delikatnie oglądał.
- Nic ci nie jest? Nic ci nie zrobiły? - mówił zmartwiony wypatrując jakichkolwiek obrażeń. - Powinienem cię uprzedzić. Są nieobliczalne - mruczał pod nosem.
- Nic, a nic. Masz urocze psiaki - uśmiechnęłaś się zdziwiona jego troską.
Mężczyzna zamrugał kilka razy i jeszcze raz obejrzał twoje ciało jakby nie wierzył w twoje słowa. Kiedy naprawdę nic nie zauważył powrócił wzrokiem do twoich oczu.
- Jeszcze nigdy nie zdarzyło się coś takiego -szepnął. -Jesteś pierwszą osobą, której nie pogryzły - dodał widząc, że nie do końca rozumiesz.
- Może dlatego, że pachnę zupełnie jak ty - zaśmiałaś się trochę.
- To nie ma znaczenia - powiedział pod nosem.
Chciałaś zapytać chłopaka o czym mówi, ale szybko zamknęłaś usta. Nie było sensu. Pragnęłaś jedynie cieszyć się widokiem nad twoją głową. Nie wiadomo czy Baehkhyun nie chciał zabrać cię z powrotem do domu. A ty nie miałaś takiego zamiaru.
Wyrwałaś się szatynowi i ponownie usiadłaś na miękkiej trawie. Poklepałaś swoje udo przywołując tym psy, które radośnie ułożyły swoje ciepłe ciała obok ciebie. Usłyszałaś ciche prychnięcie gdy zaczęłaś je głaskać.
- Nie macie zbyt dobrze? - mruknął do stworzeń i kiwną głową na jednego by podszedł do niego.
Kiedy pies posłusznie stanął obok jego nogi ten delikatnie zatopił dłoń w jego miękkiej sierści. Chwilę później siadł obok ciebie. Tak blisko, że wasze uda i ramiona stykały się ze sobą. Powodowało to na twoim ciele dreszcze, które tym razem były naprawdę przyjemne.
Czarne stworzenie ułożyło się obok właściciela i położyło swój pysk na udzie przysypiając odrobinę pod wpływem jego pieszczoty. Uśmiechnęłaś się pod nosem.
Jeśli psy go tak bardzo kochały to nie mógł być złym człowiekiem.
Ponownie spojrzałaś w niebo by pozachwycać się tą bezchmurną nocą. Gdyby nie fakt, że Baekhyun jest jakimś upadłym aniołem, demonem czy Bóg wie dokładnie czym mogłabyś powiedzieć, że wszystko jest idealnie.
Gdyby przymknąć oko też na to, że zostałaś porwana i nie jesteś tu z własnej woli, to było przyjemnie. Siedzieliście na miękkiej trawie pośrodku ogromnej posesji. Czułaś ciepło mężczyzny, który z założenia był twoim ukochanym. Obok was leżały psy, które dodawały temu uroku.
A najważniejsze i najlepsze było to, że oglądaliście piękne, rozgwieżdżone niebo nad waszymi głowami. Było tak idealne jak w filmach czy książkach.
Jeśli marzyłaś o jakiejś pierwszej randce, miłości czy jak da się to nazwać to na pewno wyglądało by właśnie tak.
Nagle poczułaś dłonie mężczyzny delikatnie obejmujące cię w pasie. Zaskoczona spojrzałaś na niego, ale on patrzył na niebo.
Blask księżyca oświetlał jego rysy sprawiając, że wyglądał zbyt doskonale. Twoje serce przyspieszyło niespodziewanie, a ty wstrzymałaś oddech.
Chciałaś się odsunąć czując, że idzie to w złą stronę, jednak psi łeb na twoim udzie uniemożliwiał ci to. Przez chwilę przeszło ci przez myśl, że jesteś pośrodku pieczołowicie przygotowanego planu. Zaśmiałaś się pod nosem na tą myśl.
- Jestem [T/I] - przedstawiłaś się wreszcie, a Baekhyun spojrzał w twoje oczy.
Błyszczały przyjaźnie przez odbijający się w nich blask księżyca. Uśmiechnął się łagodnie, a ty razem z nim.
- I mimo wszystko dziękuje ci, że teraz mogę zobaczyć nocne niebo - westchnęłaś cichutko i oparłaś się o jego ramię niesiona chwilą.
I to był twój trzeci grzech. Zaufałaś mężczyźnie, który sprowadził na ludzkość spustoszenie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top