Dodatek
Dla Kutruba, który chciał coś CIEKAWEGO :) (ćśśś, nie zdradzaj nic xd)
Legenda:
Jedynka - Seokjin
Dwójka - Yoongi
Trójka - Namjoon
Czwórka - Hoseok
Piątka - Jimin
Szóstka - Taehyung
Siódemka - Jeongguk
ENJOY. HAVE FUN :) Taki mały raczek :)
~~~~~~~~~~~~~~
Siedem tłuków. I każdy tak samo głupi. Nawet nie miałem spośród nich ulubieńca, bo wszyscy byli raczej beznadziejni.
Tłuk numer jeden. Niby ten najstarszy, a potrafił pomylić telefon z papierem toaletowym. Jego żarty były tak słabe, że dziwiłem się dlaczego tłuk numer pięć w ogóle się z nich śmieje. Gdyby nie sypiał z szóstką, pomyślałbym, że liczy na coś więcej, ale nie marnowałem nigdy czasu na zrozumienie tego tłuka.
Tłuk numer dwa. Geniusz? W zmywaniu podłogi, czy może posuwania tłuka numer siedem? Czasami żałowałem, że nie mogę mówić, bo chętnie bym go uświadomił kto w tym dormie może nosić tytuł geniusza.
Tłuk numer trzy nie był nawet taki zły. Raz tylko zrzucił na mnie miskę z mlekiem, chyba chcąc mnie zabić, przez co unikałem go cały dzień. Fakt, że miałem na sierści całkiem smaczną przekąskę, na pewno go uratował i dzięki temu nie wylądował na mojej czarnej liście.
Tłuk numer cztery. Czarna lista, punkt pierwszy, podpunkty WSZYSTKIE. Darcie się na cały dorm było chyba jego specjalnością. Nieraz nalałem mu na ubrania, aby tylko się uspokoił i trochę opanował, jednak tłuk numer pięć zawsze po mnie sprzątał, nie pozwalając, by mój zapach, albo sama żółta ciecz, została zauważona przez tłuka numer cztery.
Tłuk numer pięć. Tulenie, głaskanie, słodkie słówka i jeszcze raz tulenie. Raz widziałem jak tłuk numer siedem wepchnął mu banana do ust. Też miałem często ochotę to zrobić i najlepiej zamknąć go w ich schowku, który czasem odwiedzałem dla świętego spokoju. Przynajmniej dawał mi zawsze jedzenie i kiedy go o to prosiłem, wpuszczał gdzie tylko chciałem.
Tłuk numer sześć. Czarna lista, punkt drugi, podpunkty dwa pierwsze. Śmierdziuch. Lubiłem takich. Jego stopy zawsze fajnie pachniały. Często kiedy zostawiali mnie samego na cały dzień, mogłem zaznać prawdziwego raju w jego pokoju. A skoro dzielił go z trójką, nie miałem co narzekać. Oczywiście poza kolejnym tuleniem, głaskaniem i DZIWNYMI, słodkimi słówkami.
Tłuk numer siedem. Wredny. Trochę mój wróg, trochę ziomek. Gdyby był kotem, chyba byśmy się kumplowali, w końcu nie lubił piątki, a wrogowie mojego wroga są moimi wrogami, czyli krótko mówiąc - on go nie lubi, to ja lubię tego, co go nie lubi. Mimo wszystko ten tłuk i tak mnie wkurwiał. Na przykład swoimi jękami i darciem japy po nocach. Nie wiem jak reszta to znosiła, ale ja nieraz próbowałem się do niego dobić, aby go uciszyć. Dopiero gdy raz zostałem w jego szafie w pokoju i mogłem zobaczyć co było powodem tego darcia japy, znienawidziłem i siódemkę i dwójkę. Już lepiej wyglądali i zachowywali się piątka i szóstka.
Oczywiście znałem ich imiona. Aż za dobrze. Słysząc je dziennie po milion razy. Jednak dopóki porządnie mnie nie nakarmili, w ogóle nie zasługiwali na choćby nazwanie ich po imieniu.
Bywały też dni, w których sam chciałem pieszczot i domagałem się ich, ale zdarzało się to naprawdę rzadko. Jakoś tak czułem, że gdybym pokazał jak bardzo to lubię, piątka i szóstka by mnie zamęczyli.
Umiejętność, którą posiadałem jako kot, ułatwiała mi życie z nimi. Nie mogłem gadać z ludźmi. Ale z innymi przedmiotami już tak, nawet jeśli wydawały się martwe. Niezłe ploteczki mogłem wyciągnąć od ich niektórych rzeczy, szczególnie kiedy po przesiedzeniu kilku dni u nudnych sąsiadów, wracałem do dormu i gadałem z plecakami. Czasami już mi nie odpowiadały, bo gdy były zniszczone lub zużyte, po prostu umierały, jak większość białych koszulek siódemki.
Teraz znowu wrócili z jakiegoś wyjazdu. I już nawet nie łudziłem się, że coś mi przywieźli, bo nigdy tego nie robili. Tłuki.
Wskoczyłem na stół, wiedząc, że jeśli mnie zrzucą, mogą pożegnać się z naszym ziomkowaniem przez tydzień. Torebka, która obok mnie wylądowała, westchnęła ciężko, tak samo jak jej właściciel - czarnowłosy karakan. Kiedyś miał chyba zielone włosy i wyglądał jakby nałożył sobie kępkę ziemi i trawy na głowę. Śmieszny tłuk.
- Rzucił mną w samolocie. A później włożył jakieś dziwne rzeczy do mojego środka. Uważaj na niego, Jedzenie, to psycholog – stwierdziła torba.
No, mówiłem, że jestem tu najinteligentniejszy.
- Chyba psychol. Co ci włożył?
- Takie długie coś... i ten młody... jak mu tam...? Ten co się dużo poci i zawsze Lola na niego narzeka...
- Siódemka? Jeongguk? – podpowiedziałem jej, w międzyczasie obserwując jak ex-trawa przygotowuje to śmierdzące i ohydne, czarne coś. Czasem dolewał do tego mleko, ale to i tak nic nie dawało - próbowałem, kiedy nie widział.
- Ta. Włożył mu to w ciało – dokończyła w końcu, dając mi tym trochę do myślenia.
Włożył mu? Długie coś? Jak oni na to mówią? Dildo? Po co ja zostałem wtedy w szafie... Nigdy więcej nie śpię u tego tłuka.
- A reszta żyje, Lou?
- Niestety Ba i Naby przestali ze mną gadać. Pewnie dlatego, że Yoongi usiadł na Ba, a Naby została upuszczona przez tego... no... tego co się poci.
- Jeongguk! Siódemka! Jesteś z nimi miesiąc, ale chyba powoli zacznę liczyć, że skończysz jak Ba i Naby.
Lou już się nie odezwała, chyba postanawiając obrazić. Nie miałem zamiaru jej przepraszać, skoro była głupia, więc zeskoczyłem już ze stołu, zaczynając łasić się przy nodze dwójki, próbując wybłagać choćby to mleko, które dolewa do czarnego ohydztwa.
- Spadaj do Taehyunga, nic ci nie dam. Możesz pomarzyć.
Jego wkurwiający uśmieszek i odtrącenie mnie nogą, nie mogło obyć się bez zemsty. Wiedziałem, że nie mogę karać go tak od razu, dlatego na razie poszedłem do tego, co mi nigdy nie odmawia - ex-różowej landryny.
Wystarczyło jedno wydarcie się pod jego drzwiami i podrapanie tuż przy nich, aby tłuk numer pięć wyszedł do mnie, trochę zmachany.
Ooo, czyżby kicia coś przerwała? NAKARM MNIE! RAZ!
Nie musiałem się znowu drzeć, aby wylądować na jego rękach, niestety musząc znieść przytulanie.
- Jeju, Jedzonko, nawet nie wiesz jak tęskniłem za tobą. Nasz uroczy zwierzaczek. Najśliczniejszy.
- Ej! A ja, Jiminnie? – Śmierdziuch, który po chwili się przy nas znalazł, chyba nie rozumiał powagi sytuacji. Jeśli zaraz mnie nie nakarmią, serio ich podrapię i zemszczę się nie tylko na ex-trawie.
- Też jesteś najsłodszym stworzeniem, Taehyungie – zapewnił go tłuk numer pięć, przez co od razu zacząłem szamotać się w jego ramionach.
Puść mnie! I daj jeść! A później rób se co chcesz!
- Współczuję, ziom, trochę słabo. – Czapka z daszkiem, która postanowiła do mnie zagaić, zaraz oberwała ode mnie łapą, już za samo to niepotrzebne współczucie. Nie znałem jej jeszcze, dlatego już postanowiłem pokazać kto tu rządzi i na kogo powinna uważać.
- Ojj, przepraszam. Już idziemy, maluszku. – Ten ton głosu jak do dziecka, wcale do mnie nie przemawiał. Nawet gdy piątka ruszyła ze mną do kuchni, próbowałem mu się wyrwać, chcąc iść na swoich łapach. Dodatkowo śmierdziuch objął go od tyłu i szedł tak z nami, spowalniając wszystko, przez co aż wbiłem pazury piątce.
- Taehyungie, proszę, nie ciągnij mnie do tyłu, bo Jedzenie się denerwuje.
- Ale ja nie chcę, żebyś mnie tak szybko zostawiał, nawet na minutę. W Japonii za długo byliśmy w innych pokojach.
To dajcie mi razem jeść i wynocha do tego pokoju! I tak muszę poczekać aż dwójka się rozpakuje. Już ja mu zgotuję śliczną zemstę.
- Ooo, Yoongi. Możemy...? – zaczęła ex-różowa landryna, gdy dotarliśmy do kuchni. Jednak widząc jakie spojrzenie posyła im chłopak pijący kawę, zaraz przerwała.
- Już wyłażę – odburknęła im dwójka, łapiąc za leżącą na stole Lou i kierując się do wyjścia z kuchni.
Tak, idź, idź. Rozpakuj się, pójdź spać... A wtedy ja wkroczę do akcji.
Nie spodziewałem się nagłego zgniecenia mnie między ciałem szóstki i piątki. Od razu zacząłem się szamotać, próbując ich opanować i przypomnieć, że tu jestem. A jeżeli są przy mnie, to mną powinni być zainteresowani, a nie swoimi ustami! Zresztą, nigdy wcześniej tak się przy mnie nie zachowywali, chyba jednak muszę postarać się o nauczkę dla nich.
- Jeej, Taehyungie, uważaj, proszę. – Piątka próbował uratować sytuację, odpychając ręką szóstkę, ale było już za późno. A kiedy wyskoczyłem z jego rąk prosto na podłogę, niestety znalazłem się pod kolejnym osobnikiem. Już po samym zapachu rozpoznałem, że to siódemka, do tego w samych majtkach, wołających mnie o pomoc. Większość ich ubrań to robiła, ale i tak najgłośniejszy krzyk miały skarpety szóstki.
- Dusisz się? Sory, zabije mnie jak cię wyciągnę w nocy na taras. – Nawiązałem rozmowę z nieoddychającą bielizną, która łapała płytkie oddechy i chyba powoli umierała. No ale co ja mogłem? Taka była kolei rzeczy, szczególnie z tym człowiekiem. Bo tak jak zapach szóstki zabijał od razu, to pot siódemki mordował powoli, ale skutecznie. W sumie tak jak sam dzieciak... „maknae"? Czy jak oni na niego mówili...
- Ruszcie się, chcę zjeść. – To nie majtki siódemki udzieliły mi odpowiedzi, a oczywiście sam ich właściciel, który miał w głębokim poważaniu dobro innych, szczególnie moje.
- Frajer! TEŻ CHCĘ JEŚĆ! – wydarłem się, choć wiedziałem, że niestety mnie nie zrozumie.
Co prawda obdarzył mnie krótkim spojrzeniem, za które dzisiaj ucierpi.
No jak oni wszyscy aż się proszą o niszczenie im rzeczy.
Szóstka i piątka zaraz uciekli mu z drogi, pozwalając dotrzeć do lodówki. Nie liczyłem, że dostanę żarcie od niego, dlatego czekałem aż to piątka raczy mnie w końcu nakarmić. I miał szczęście, że to zrobił, dając trochę jednej z najlepszych puszek. Waliła chemią, ale smakowała jak niebo! Mógłbym się żywić tylko tym do końca życia. Ale oczywiście tłuki uważali inaczej, dając mi też to ich ludzkie jedzenie, niezbyt zachęcające do spożywania i mające w sobie jeszcze więcej chemii niż moje puszki.
Poczekałem do wieczora, przesypiając większość godzin na kanapie, śpiewającej zazwyczaj jakieś wolne utwory, które fajnie uspokajały. Chyba byłem przyzwyczajony do ciągłego grania muzyki w dormie, bo kiedy przebywałem u sąsiadów, trochę mi tego brakowało. I nie żebym przepadał za głosem któregoś z tłuków. No może śmierdziuch miał całkiem wyjątkowy i niespotykany, a reszta... śpiewali przez nos i fałszowali, już kanapa była od nich lepsza.
Podczas snu dobiegały do mnie różne dźwięki, głównie przemieszczania lub przesuwania przedmiotów. Nie skupiałem się na rozmowie tłuków i ich pana, który trzymał za smycze, udając, że dobrze ich kontroluje. Jednak skoro ten cały „Sejin" nie wiedział, że siódemka sypia z dwójką, a szóstka z piątką, trochę słabo mu to wychodziło. Poza tym czasami potrafili go nieźle obsmarować. Najbardziej narzekała siódemka, widocznie zadufana w sobie i uważająca się za lepszego od innych. W sumie to utożsamiam się i znów - gdybym był człowiekiem, byłbym taki jak on. Co wcale nie oznacza, że byśmy się kumplowali.
Kiedy kanapa cicho zajęczała, niezadowolona, przerywając przez to śpiew, sam również się przebudziłem, patrząc kto przerwał nasz spokój i ciszę. Całująca się szóstka i piątka, która nie mogła dzisiaj oderwać od siebie łap, sprawiła, że przez chwilę przyglądałem się im uważnie, nie wiedząc czy zaatakować, a może jednak zemścić się na nich. Dopiero widząc jak po brodzie piątki zaczyna lecieć ślina szóstki, wstałem i po prostu zacząłem stamtąd uciekać zniesmaczony, słysząc tylko nawoływania kanapy o niezostawianie go tam samego.
Zdążyło się już ściemnić, dlatego po przeciągnięciu się na korytarzu i szybkim przeczyszczeniu sierści pod łapą, obmyśliłem plan, przyglądając się drzwiom uchylonym do pokoju dwójki.
Pewnie pracuje? Albo jest u siódemki. A jedynka pewnie śpi... Dobra, biorę się do roboty!
Ruszyłem sobie wesoło do odpowiedniego pomieszczenia, od razu przekraczając jego próg i rozglądając się po wszystkich meblach.
Tak jak myślałem, jedynka spała, wiercąc się na łóżku, które coś tam do siebie mruczało, mówiąc o jakichś pierdach i przytyciu. Nie skupiałem się na tym, ruszając do jednej z toreb dwójki, mając nadzieję, że zostawił ją rozsuniętą. Musiałem trochę powęszyć, wyszukując tej odpowiedniej, z której zawsze wyciągał coś, idąc do siódemki. Przedmioty i meble też miewały swoje humorki, i właśnie dlatego używałem do tego własnego nosa, a nie ich wskazówek. A trafiając już na tę odpowiednią, niestety zauważyłem, że jest zapinana. Wskoczyłem jeszcze tylko na łóżko, chcąc się upewnić czy jedynka śpi, aby nie zobaczyła co potrafię. A kiedy usłyszałem chrapnięcie, już któreś z kolei, wróciłem do tej torby, nawet się z nią nie witając, a od razu wpychając łebek między jej jedną warstwę, a drugą, złączonych zamknięciem na magnes.
- Ej. He, he, he! Gilgoczesz! – krzyczała rozbawiona torba, którą nadal ignorowałem, tak jak siódemka ignorowała typa trzymającego za jego smycz.
Musiałem trochę się namęczyć, aby ją odpiąć, a kiedy już dotarłem do jej środka, pierwszym co zrobiłem było wyciągnięcie jednego z otwartych opakowań, z którego wypadło to, co kiedyś założyła na siebie dwójka podczas wizyty u siódemki.
Kilka pazurków zrobiło swoje, dziurawiąc ją, aby już się tak nie naciągnęła jak wszystkie poprzednie. A kiedy już z tym skończyłem, wycisnąłem z siebie tyle ile mogłem, sikając na całą zawartość torby. Oczywiście idiotka się przy tym darła, ale nic nie mogła mi zrobić. Zresztą, nie kumplowałem się z nią, tak jak z Lou, więc mało mnie obchodziła. Gorzej było z samymi produktami, które przekrzykiwały się nawzajem, nie rozumiejąc co się dzieje.
- Uwierzcie, tak będzie lepiej i dla was. Chyba nie chcecie skończyć pokryci inną mazią? – Nie wiedziałem aż tak dużo o ludzkich rozrywkach, ale akurat przez tych tłuków, nauczyłem się co i jak, jeśli chodzi o „sypianie ze sobą". Wszystkie rzeczy tutaj siedzące, nie wiedziały jak skończą, dlatego mogłem ich uświadomić, że to lepsze rozwiązanie od wylądowania na siódemce i w siódemce. I pewnie właśnie dzięki temu przestały protestować, pozwalając mi skończyć.
Szybkie sprawdzenie czy wszystko poszło zgodnie z planem, i już zamykałem ją z powrotem, wychodząc zadowolony z pokoju jedynki i dwójki.
Nauczysz się może w końcu, kto rządzi w tym dormie.
Niestety, tłuk dowiedział się o tym szybciej niż chciałem. I razem z siódemką przyszli do mnie na kanapę, drąc japy i strasząc weterynarzem lub wyrzuceniem na dwór. Już nawet skierowali się ze mną na taras, ale na pomoc przybiegła szóstka i piątka, ratując mnie i znów tym podkreślając, że to ja tu rządzę.
- Jeszcze zobaczymy. W nocy wszyscy śpią, a ja mam fajną kolekcję zapalniczek, sierściuchu – zastraszyła mnie dwójka, ciesząc się razem z siódemką, która kierowała się już do wyjścia.
- Spokojnie, Jedzonko, możesz spać dzisiaj w moim łóżku, nie pozwolimy im na to – obiecała piątka, przytulając mnie do siebie i kierując się już ze mną i szóstką do swojego pokoju. I nawet jeśli przez resztę nocy byłem trochę zgniatany, wysłuchując narzekań łóżka piątki, cieszyłem się ze swojego kolejnego sukcesu, którym pokazałem dwójce, że to ja jestem prawdziwym geniuszem w tym dormie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top