Część 6 - Niewyjaśniona przeszłość

Firstly - proszę mi nie żałować komentarzy, gurls & boys, bo piszę tę serię na bieżąco i często patrzę co mogłabym dodać/zmienić w tym raczku etc. :) No i zaraz szantaż wystosuję (dwamiechybezrozdziałuhaha) jak to nie zadziała :P

Secondly - co ja tu miałam... *thinkinghaard* Aaa, mam nadzieję, że tego nie spieprzyłam, bo dość długo się ze wszystkim głowiłam xD ICH RELACJA... TEN RODZAJ YOONKOOKÓW... UGH, CIENSZKO.

Btw. lubicie light seksy jak były wtedy na imprezie, czy takie hard jak w pokoju JK robili?

No, to chyba tyle xd Enjoy. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~





Kilka miesięcy wcześniej

Zawarliśmy z Jeonggukie'm umowę. Nie wylądujemy w łóżku dopóki nie przestanie się rumienić przy każdym naszym pocałunku i dotyku. Jednak nie spodziewałem się, że nawet tego tak szybko zdąży się nauczyć. Za szybko. I za wcześnie. Te wszystkie nasze pocałunki i niewielkie pieszczoty, przy których często widziałem, że to dla niego za wiele, w dość krótkim czasie zamieniły się w prowokowanie mnie SMS-ami i jakieś dwuznaczne tekściki. Co ostatecznie doprowadziło nas do umówienia się w czasie wolnym na sprzedanie reszcie chłopakom bajeczki o wyjazdach do rodzin, a tak naprawdę zarezerwowaniu pokoju w hotelu, w którym mieliśmy się zjawić dopiero wieczorem.

Miałem cały dzień na rozważenie tej decyzji, rozplanowanie wszystkiego i zapytanie o radę Hyeri, która jako jedyna mogła mi powiedzieć coś mądrego w tej sprawie. Reszta Bagtanów o niczym nie wiedziała, a tym bardziej nasze rodziny i znajomi. Tylko mojej przyjaciółce na tyle ufałem, aby jej to powierzyć.

Dziewczyna podała mi wiele minusów podjęcia takiej decyzji i zrealizowania podobnego scenariusza. Jednak jak mogłem „obawiać się chłopaków, dyrektorów i staffu" lub „fanów i naszych rodzin", kiedy ciało Jeonggukiego aż się prosiło o dogłębne zbadanie go, dokładne dopieszczenie i wycałowanie? Nie mogłem odmówić tym wielkim, błagającym mnie o to oczom, dla których jak ostatni debil, zrobiłbym wszystko. Dlatego nie posłuchałem Hyeri, maskując się jak tylko mogłem i opuszczając już jej mieszkanie, by udać się do hotelu, w którym mieliśmy się stawić z młodszym około dwudziestej.

Byliśmy prawie punktualnie, a ta minuta czekania na niego w lobby nie zrobiła mi żadnej różnicy. Pomimo dopiero wychładzającej się okolicy po dość ciepłym dniu, młodszy miał na sobie kurtkę, trochę mnie tym dziwiąc, choć na razie postanowiłem niczego nie komentować.

Przywitaliśmy się, zmierzając od razu do recepcji, by odebrać klucze i podpisać jakieś papiery. Recepcjonistka na pewno nie uznała tego za jakąś naszą randkę, bo nie braliśmy pokoju z jednym łóżkiem, po prostu chcąc je ze sobą złączyć. Nie potrzebowaliśmy kłopotów, szczególnie gdyby nas rozpoznała i była na tyle wścibska, by o czymkolwiek wspomnieć choćby naszej wytwórni.

W ciszy udaliśmy się windą na jedno z wyższych pięter i tak samo kroczyliśmy do naszego pokoju. Oczywiście atmosfera, która między nami panowała, skłaniała się bardziej ku podekscytowaniu, niż niepewności lub niepokojowi. Dopiero, kiedy otwarłem odpowiednie drzwi i przekroczyliśmy ich próg, zamykając za sobą i wkładając kartę do czytnika, Jeonggukie spojrzał na mnie, odkładając torbę i zsuwając z twarzy maskę.

Czy on...? Po co się malował?

- Lubi... mnie hyung w... - Przerwał, rozpoczynając rozsuwanie kurtki i na razie skutecznie odrywając moje myśli od jego ślicznej twarzy, niepotrzebnie podkreślonej makijażem. Wyglądał w nim seksownie, ale... sądziłem, że nasz pierwszy raz będzie całkowicie naturalny. – Tym? – dokończył, zdejmując już do końca swoją kurtkę, by ukazać mi co takiego ukrył pod spodem.

Spodziewałem się jakiejś koszuli, może nawet rozpiętej. Już bardziej obstawiałem któryś ze strojów scenicznych, nietypowych przebrań, albo króliczej piżamy, ale jego mundurka się tutaj nie spodziewałem.

- Co? – Tylko tyle mogłem z siebie na razie wydobyć, przyglądając się temu żółtemu materiałowi. Musiałem przyznać, że wyglądał w tym cholernie uroczo i nieraz moje myśli krążyły wokół fantazji z Jeonggukie'm i takim zestawem w roli głównej, jednak na nasz PIERWSZY RAZ, nie spodziewałem się spełniania żadnych moich zboczeń.

- Podniecam cię w tym, hyung? Czy od razu mam go z siebie zdjąć? – zapytał, odrzucając kurtkę na bok i wycofując się wraz ze swoją torbą w stronę łóżek. A mnie znów lekko zszokowało.

Jeonggukie? Co się stało z moim uroczym dzieciakiem, przeżywającym najmniejszy, dwuznaczny gest lub zdanie?

Byłem teraz lekko skołowany. Trochę inaczej to sobie wyobrażałem. Młodszy miał być raczej zestresowany. Musiałbym go uspokoić, o wszystkim opowiedzieć, zapewnić, że go kocham i dopiero w ogóle go dotknąć, a on już zdążył złączyć nasze łóżka, grzebiąc obecnie w torbie i wypinając się w moją stronę, nawet jeśli wygodniej by mu było, gdyby trochę się przekręcił.

Jak to facet, nie mogłem przez chwilę oderwać wzroku od tych pośladków, nieraz mając okazję oglądać je w dormie, jednak nigdy nie mogąc ich dotknąć.

Są twarde, prawda? I na pewno dobrze smakują... Nie, zaraz, o czym ja myślę! Ten dzieciak doprowadzi mnie zaraz do szału!

- Jeonggukie, mógłbym wiedzieć co ty...? – Nie mogłem dokończyć tego pytania. Nie, kiedy chłopak nagle wyrzucił na jedno z łóżek uprząż, a zaraz po tym kajdanki i jakieś opaski, wraz z kilkoma innymi gadżetami, których nie mogłem rozpoznać.

- To chyba bardzo boli, hyung, no nie? Nie chciałbym... nie dzisiaj – powiedział, łapiąc za jakieś kółko, które nic mi nie mówiło.

Kajdanki? Uprząż? Opaski? Czy on... Jeonggukie, ty...?

Wpatrywałem się w niego szeroko otwartymi oczami. Wiedziałem, że muszę coś zrobić lub powiedzieć, aby nie pomyślał, że nagle zmieniłem zdanie i go nie chcę, dlatego zrzuciłem z siebie bluzę, zostawiając ją na krześle i podszedłem do niego, łapiąc za te kajdanki.

Skoro... tak chcesz, Jeonggukie... niech więc będzie.

Odrzuciłem na razie ten gadżet, za bardzo tęskniąc za jego ustami, aby to sobie odpuszczać, nawet gdy nie powinienem? Sam nie rozumiałem jak to wszystko działa i czy w ogóle będę w stanie mu to zapewnić.

Objąłem go jedną ręką od tyłu, odwracając jego głowę w swoją stronę, by dotrzeć do moich ulubionych, różowych usteczek, zawsze smakujących czymś słodkim. Młodszy ogólnie ładnie pachniał i miał delikatną skórę, której nie mogłem się oprzeć.

- Dzisiaj będziesz cały mój, Jeonggukie – wyszeptałem, patrząc w jego oczy, podkreślone jakimś czarnym cieniem, czy czymś podobnym. Nie znałem się na makijażu, dlatego nie mogłem tego dopasować do używanych przez noony produktów.

Chłopak odwrócił się na te słowa, jako pierwszy złączając nasze usta. Przy każdym muśnięciu starałem się pokazać jak bardzo go kocham i jak wiele dla mnie znaczy. Całe jego ciało, wszystko co do mnie czuje, czym obdarza cały świat i czym pielęgnuje naszą miłość. Wszelkie nieporozumienia, niepewności, konflikty i kłótnie, w tym momencie nie miały żadnego znaczenia. Nawet jeśli czasami nie wszystko do końca sobie wyjaśnialiśmy, teraz liczyła się nasza bliskość, ciepło jego ust i cała noc tylko dla nas, którą miałem nadzieję, że spożytkujemy nie tylko na tych jego dziwnych zboczeniach.

Błąd. Chyba troszeczkę się z tym pomyliłem, bo młodszy zaraz mnie od siebie odepchnął, nawet nie pozwalając przejść do głębszej pieszczoty.

- Rozbierz mnie i zwiąż, hyung. Obiecuję, że naprawdę będę cały twój i nie pisnę nawet słówka, jeśli o to poprosisz – wytłumaczył, ściągając na szybko buty i przenosząc się już na łóżko, przez co musiałem przez chwilę przetworzyć jego słowa.

Rozbierz i zwiąż. Mam go rozebrać i związać. Już, w tej chwili.

Powstrzymałem westchnienie, wycierając usta, na których miałem jeszcze jego posmak, a z moim, nieco gorzkim, ładnie się kontrastował, podkreślając jak różni byliśmy, choć pomimo tego potrafiliśmy być razem.

No właśnie. NAPRAWDĘ różni.

Według jego prośby, postanowiłem zająć się tym rozbieraniem, zrzucając z nóg swoje buty, które już mi nie będą potrzebne do wyrównywania z nim wysokości, skoro teraz leżał na łóżku.

Ściąganie z niego tego mundurka zapowiadało się na ciekawą zabawę, oczywiście gdybym podczas przeniesienia się tuż nad niego, nie usłyszał, że „jeśli będzie niegrzeczny, mam mu dać klapsa".

Już podczas pozbywania się jego białej koszuli, tuż po szybkim zdjęciu marynarki, sweterka i krawatu, chłopak zaproponował, żebym go związał tym granatowym krawatem z żółtymi gwiazdkami. Przeprosił też, że wcześniej o tym nie pomyślał i znów wspomniał o tej karze w postaci klapsów, na którą zasłużył.

Marszczyłem brwi więcej niż powinienem, a moje oczy ciągle wyrażały szok, którego chłopak nie komentował. Rozumiałem, że jeśli tego właśnie pragnie, muszę się nauczyć odpowiadać na jego teksty i zagrania. Może mieli do tego gdzieś jakiś poradnik, który powinienem przeczytać? Na pewno zaraz jak zaśnie, czegoś takiego poszukam.

Na razie jednak chciałem się nacieszyć jego ciałem, które w końcu uwolniłem od wszelkich materiałów. Tylko bielizna nadal zakrywała jego krocze, ale te seksowne uda i wyrobiony brzuch w pełni mi wystarczały.

- Jesteś piękny, Jeonggukie. Bez tego całego makijażu i ubrań – zapewniłem go, przejeżdżając palcami po kilku mięśniach na brzuchu, na których zaraz znalazły się moje usta.

I tym razem to ja przerwałem podziwianie go w takim stanie, wiedząc, że jeśli siedzi w tych dziwnych zboczeniach, moje usta go nie podniecą.

Co on tam mówił? Mam mu dać te klapsy? Ręką? Jak dziecku? No naprawdę...

- Co nie zmienia faktu, że na coś zasłużyłeś, Jeonggukie – dodałem, ostrzejszym tonem, łapiąc za jego biodra, by odwrócić go na plecy jednym ruchem. Chłopak stęknął cicho, ale raczej nie z powodu bólu, bo pomimo jego próśb i tak odchodziłem się z nim jak z najdelikatniejszym kwiatem, którym dla mnie zresztą był.

Umieściłem dłoń na jednym z jego pośladków, uśmiechając się do siebie i nie mogąc nacieszyć, że w końcu mogę go tutaj dotykać, do tego bez pozwolenia, skoro tak sobie życzył.

- Mój niegrzeczny, choć seksowny Jeonggukie. Mmm... - Wraz z tymi słowami wymierzyłem mu lekkie uderzenie, od razu patrząc na jego reakcję w obawie o panikę lub faktyczne wyrządzenie mu zbyt wielkiej krzywdy. Młodszy jednak uśmiechnął się, mając zamknięte już oczy i robiąc jedynie mały dzióbek z ust.

Chyba... mu się podoba? Dobra, Jeongguk, jak sobie chcesz.

Kolejne uderzenia wywoływały te same reakcje. A kiedy go odwróciłem z powrotem na plecy, chłopak już był twardy. Nie dowierzałem, że to faktycznie podziałało, jednak co ja w tej chwili mogłem? Chyba tylko spełniać jego prośby.

Związałem go, znów - tak jak sobie tego życzył. I zasłoniłem mu oczy, tak jak poprosił. Jednak zaraz stwierdził, że to za mało i powinienem mu zakneblować usta. Akurat na to nie mogłem się zgodzić, chcąc wiedzieć jeśli coś by go bolało lub pragnąłby to przerwać. Zresztą, byłem też ciekaw jakie dźwięki z siebie wyda, gdy już się w nim znajdę. Będą na pewno tak samo słodkie i piękne jak jego śpiew, czy też śmiech, przez co nie mogłem się tego doczekać.

Chłopak znów mi polecił użycie jakiejś przyniesionej przez niego zabawki. To ja zaopatrzyłem nas w prezerwatywy i lubrykant, nie spodziewając się, że powinienem też wziąć jakiś wałek albo klapka, którym mógłbym go zlać. Po prostu wiedziałem, że z czasem do tego przywyknę, a teraz jestem zbyt zaskoczony i lekko skołowany, aby to wszystko pojąć.

Dzieciak wytłumaczył, że trzymany przeze mnie przedmiot to korek analny, którym mogę urozmaicić rozciąganie. Chyba o tym czytał, skoro aż tak się znał, bo przez chwilę aż zacząłem kwestionować jego bycie prawiczkiem.

Na szczęście jak tylko pozbyłem się z niego bielizny - uśmiechając na widok tego, co do tej pory było dla mnie niedostępne - a moja ręka, pokryta po chwili nieco rozgrzanym przez moje ręce żelem, aby pozbawić go uczucia dyskomfortu, znalazła się między jego udami, zauważyłem, że raczej nikt tam wcześniej nie zawitał.

Grzeczny chłopiec.

Już samo rozciąganie, gdy mogłem oglądać jak rozkłada przede mną swoje nogi, zagryzając swoją wargę i otrzymując co jakiś czas niewielkie pocałunki na kolanach, sprawiało, że obawiałem się jak długo to wszystko potrwa. Mniej niż minutę? Pół minuty? A może nawet kilkadziesiąt sekund?

- Jesteś zbyt seksowny. I zbyt uległy, Jeonggukie – zauważyłem, znów podgryzając lekko jego udo, ozdobione już kilkoma malinkami, na które jęczał cicho. Gmerałem już w nim tą zabawką, wiedząc, że to nadal za mało na mojego penisa. Dopiero gdy wymieniłem to z powrotem na dwa palce, a następnie na trzy, bawiąc się w zamienianie ich w małe nożyczki i ocieranie o jego ścianki, słyszałem i czułem, że jest gotowy, wołając cicho moje imię.

Byłem w pełni ubrany, a nie chciałem się już bawić w ściąganie choćby koszulki, dlatego jednym ruchem rozpiąłem pasek, zsuwając bieliznę i spodnie z tyłka, by złapać za swojego pulsującego już penisa.

Chwila. Sekunda. Prezerwatywa!

W porę się opanowałem, nie wchodząc w niego od razu, a sięgając po gumkę. Już i tak czułem, że chyba będzie te trzydzieści sekund, szczególnie dla Jeongguka. Po prostu za dużo mruczał i pojękiwał, prosząc już o zajęcie się nim.

- Nie, hyung, dziesięć... nie trzydzieści – zażartował, przez co przez chwilę nie rozumiałem co ma na myśli. Chyba nie...? – Powiedziałeś to na głos, hyung – wymruczał, dosłownie, bo ciągle przeplatał swoje słowa jakimś słodkim odgłosem.

- Nie mogę się kontrolować, Jeon Jeongguk. Nie kiedy leżysz pode mną i tak uroczo jęczysz. Mogę założyć prezerwatywę, czy chcesz, aby to był nasz pierwszy i ostatni raz? – zapytałem, widząc jak kręci głową i już nic nie mówi, choć jego uwięzione ręce zacisnęły się w pięści, a warga znów była maltretowana przez jego zęby.

No naprawdę, Jeonggukie. Brak słów.

Uśmiechnąłem się na to jego zniecierpliwienie, które jak tylko wysmarowałem swojego penisa lubrykantem, zostało od razu nagrodzone. Przeniosłem się tylko na klęczki i złapałem jego nogi, zarzucając je sobie na ramiona, aby mieć idealny dostęp do jego pośladków. I te wszystkie uderzenia, dziwne prośby i scenariusze, które młodszy chciał ze mną zrealizować, były warte zanurzenia się w niego. W tak ciasne i gorące wnętrze, otaczające szczelnie mojego penisa.

Niczego poza głębokimi oddechami i cichymi pomrukami oraz jękami, nie wydawaliśmy z siebie. Za bardzo byliśmy tego spragnieni, aby mówić cokolwiek, co siedziało w tej chwili w naszych głowach. Powstrzymanie się przed dojściem, gdy wykonałem kilka pierwszych ruchów, było teraz moim priorytetem. Chłopak również poprosił o zwolnienie, dlatego wykorzystałem to do wchodzenia w niego pod różnymi kątami, aby nauczyć się co mu sprawia największą przyjemność. Ciche: „Hyung, za dużo, zaraz dojdę, zbyt przyjemnie", dało mi do zrozumienia, że odnalazłem odpowiedni kąt, którego nie miałem zamiaru teraz opuszczać, nawet pomimo jego próśb.

Obdarowałem jego nogi kilkunastoma malinkami i przygryzieniami, poruszając ciągle biodrami i co jakiś czas obserwując jak kręci głową, rozchylając usta i wypuszczając z nich coraz głośniejsze jęki. Pytałem go czy jest mu dobrze, chcąc słuchać jak szepcze moje imię, z kolejnymi: „Tak, dobrze, idealnie". A kiedy sam czułem, że dłużej nie wytrzymam, zamknąłem oczy, obejmując pewniej jego nogi i przyspieszając. Kilka pomruków również uciekło i z moich ust. A gdy doszliśmy, prawie w tym samym czasie, trwałem tak jeszcze przez kilkanaście sekund, całując znów jego nogi.

Dopiero młodszy, swoim westchnięciem, przypomniał mi, że powinienem go odwiązać i wycałować. I oczywiście od razu to zrobiłem, kładąc się obok, by pozbyć się opaski i krawatu, a zaraz po tym pocałować go prosto w usta, policzki i ten uroczy nosek.

- Powinniśmy teraz użyć uprzęży, hyung! – wykrzyknął nagle, gdy oderwałem usta od jego nosa. – I wibratora! Mam w torbie – dodał, a ja znów powstrzymałem westchnienie.

Obiecałem robić dla ciebie wszystko, Jeonggukie. I zamierzam tego słowa dotrzymać.


***


Nasza „przerwa", nieco się przedłużyła przez rozpoczęcie promocji. A raczej przygotowań do nich, wraz z ćwiczeniem nowych układów, swoich solówek i ciągłymi nagraniami. Dodatkowo nawet jeśli wyszliśmy z inicjatywą, by poważnie porozmawiać, na co młodszy nalegał, najczęściej odciągał nas od tego ktoś ze staffu lub któryś z Bangtanów. Świat chciał nam chyba dać szansę na dokładniejsze przemyślenie przyszłości naszego związku. I gdyby nie tęsknota za Jeonggukiem, jego odnajdywaniem schronienia właśnie przy mnie, pragnienia mojej obecności, a nawet samego seksu, czy pocałunków, naprawdę nie miałbym nic przeciwko takiej przerwie i rozważeniu wszystkich wydarzeń, które wpłynęły na obecne funkcjonowanie naszego związku.

Nie interesowałem się już relacjami Jimina i Taehyunga, w pełni oddając to w ich ręce i może trochę też Namjoona. Miałem wystarczająco dużo problemów z moim związkiem, aby zajmować się jeszcze tymi dzieciakami. Niestety zauważałem niekiedy, że ich dotychczasowe „zawieszenie przyjaźni" zamieniło się chyba w „spróbujmy", bo nieraz przyłapałem ich na przytulaniu się w garderobie lub innych miejscach, miałem okazję usłyszeć fragmenty ich rozmów, a nawet zauważyć małą wymianę na jedną noc w dormie. Nie wiem czym Hoseok dał się przekupić na przenocowanie w pokoju z Namem, ale dwójka maknae uzyskała dla siebie całą sypialnię Hoseoka i Jimina, w której robili cholera wie co.

Trochę żałowałem, że zdecydowałem się poczekać na Hyeri, która miała skończyć zebranie w sali konferencyjnej i udać się ze mną na rozmowę, bo niestety zostałem z tymi denerwującymi wszystkich papużkami, siedzącymi obecnie naprzeciwko mnie, w pokoju przyłączonym do naszej sali ćwiczeń. Chyba zapomnieli o mojej obecności, bo Taehyung obejmował Jimina w pasie, kiedy ten wtulał się w niego, unosząc się co jakiś czas, by wyszeptać mu coś na ucho.

- Pokoje w hotelu wcale nie są takie drogie – przypomniałem im, mrużąc nieco oczy, by podkreślić, że ich zachowanie wcale mi się nie podoba.

Wywołało to odpowiedni efekt, bo różowowłosy zaraz odskoczył od Taehyunga, spuszczając głowę i przesiadając się na krzesło obok, przez co teraz dzielił ich jakiś metr zadowalającej mnie odległości.

- Przepraszamy, Yoongi – wyszeptał Jimin, ledwo słyszalnie, nie mogąc na to otrzymać innej odpowiedzi jak tylko zasugerowania im, że powinni się stąd zbierać.

- Głupie dzieciaki – wymruczałem, wywracając oczy i odkładając na chwilę telefon, by skrzyżować ręce na torsie, przybierając tym samym jedną z moich ulubionych postaw. – Idźcie już do dormu, na co jeszcze czekacie?

- Na Jeonggukiego. – To znowu Jimin udzielił mi odpowiedzi. A skoro wypłynęła ona z jego ust, w dodatku z imieniem MOJEGO maknae, aż zacisnąłem pięści.

- Idziemy na podwójną randkę! – wypalił jeszcze Taehyung, wywołując tym już nie tylko mój gniew, a również chęć mordu.

Podwójną randkę?! Niby z kim?! Nie słyszałem, abym gdzieś został zaproszony?!

- Znaczy się na... Nie na randkę. Na... takie no... To nie randka! – Próbował sprecyzować swoje słowa, choć słabo mu to wychodziło.

Nie, spokojnie, to tylko Kim Taehyung. Zaraz okaże się, że ma jeszcze jednego znajomego o tym samym imieniu. Przecież Jeongguk by nie mógł... A może uznał, że to koniec?

Byłem trochę skołowany ich słowami, ale nie dawałem tego po sobie poznać, nadal utrzymując ten sam wyraz twarzy i tę samą postawę.

- Wiemy, że nie lubisz kręgli. Dlatego Jeonggukie zabiera Mingyu do pary – wytłumaczył Jimin, widocznie spiesząc się z dodaniem tego wyjaśnienia. Chyba w końcu zrozumiał, że jeśli cokolwiek będzie chciał od maknae, może się pożegnać z prostym nosem. No, ewentualnie z jedynkami.

- Idźcie stąd – rozkazałem im, nie patrząc już w ich stronę, a na drzwi, które czekały aż zostaną przez nich otwarte.

Raczej zrozumieli, że nic już nie zdziałają, bo nawet nie próbowali czegokolwiek dodawać. Po prostu wstali z tych krzeseł i zostawili mnie w końcu samego, trochę pogrążając Jeongguka swoim zdradzeniem mi ich wieczornych planów. Początkowo miałem ochotę załatwić to tak, jak zazwyczaj. Zarezerwować hotel lub wygonić wszystkich z dormu i podniecić go, a zaraz po tym zostawić na całą noc niezaspokojonego. Ta metoda zawsze działała i chyba lepszej na niego nie znalazłem, bo na drugi dzień potrafił mnie ładnie błagać o choćby jedno przytulenie.

Czułem, że powoli naprawdę mam dosyć tej przerwy. Szczególnie, gdy okazało się, że Jeongguk znalazł sobie wspaniałe zajęcie, odciągające go ode mnie jeszcze bardziej.

Yugyeom. Jimin. A teraz jeszcze Mingyu. Ilu mam ich jeszcze znosić, głupi bachorze?!

Warknąłem, roztrzepując swoje włosy i pozwalając dłoniom zacisnąć się na ich kosmykach. Przeniosłem się do najwygodniejszej w tej chwili pozycji, opierając łokcie na kolanach i chowając twarz w dłoniach.

Nie wiem ile dokładnie rozmyślałem o tej głupiej sytuacji, zastanawiając się w jaki sposób mógłbym odciąć tego gościa z Seventeen od Jeongguka. Jednak podczas rozważania usunięcia mu konta na Kakao Talk, usłyszałem, że ktoś do mnie dołącza, zajmując miejsce obok. I tylko dzięki głośnemu westchnięciu mojego towarzysza, rozpoznałem w nim, a raczej w niej, Moon Hyeri.

- Bang? Minhyuk? Któryś z managerów? – rozpoczęła wyliczalnie standardowych osób, które mogły mnie doprowadzić do takiego stanu. – Minjae? Yejoon? Seungho? Hyunwoo? Namjoon? Jimin? Seokjin? Nie, zaraz. Jeongguk. Mam rację?

Jak zwykle.

Nadal się nie odezwałem. I nawet nie musiałem, bo starsza doskonale to rozumiała. Rozumiała, że on jest źródłem wszystkich moich problemów, a zarazem największym szczęściem, jakie otrzymałem od życia. Oczywiście na równi z możliwością tworzenia muzyki i cieszenia nią uszu milionów ludzi.

- Co znowu zrobił? Czy swoim ordynarnym zachowaniem po raz kolejny sprawił, że masz dosyć tego związku? Yoongi, ile razy mam ci...

- Noona, nie zostawię go – oznajmiłem, przerywając jej wypowiedź już prawie na samym początku. – Nieważne jak bardzo się zmienił – dodałem, odrywając w końcu ręce od twarzy, by przenieść na nią lekko zmęczone spojrzenie. – Zresztą, nie o tym chciałem gadać – zauważyłem, chcąc przejść do tematu, dla którego ją tutaj zaprosiłem, choć spodziewałem się, że dziewczyna tak łatwo nie odpuści.

- Jak możesz go kochać? Nie widzisz, że on wcale nie wygląda jakby chciał od ciebie czegoś więcej niż seksu? Może najpierw powinien do tego dorosnąć, a ty mógłbyś w tym czasie znaleźć kogoś godnego twojej uwagi?

- Noona, po sześciu latach? Myślisz, że to możliwe? – zapytałem, dość sceptycznie do tego podchodząc. W końcu to dość długi okres czasu. – Nie twierdzę, że kupił mnie już samym: „Jeon Jeongguk, rocznik dziewięćdziesiąty siódmy". Ale jakoś od zawsze starałem się być blisko niego, noona. Poza tym jest młody i zaraz znalazłby kogoś innego. I myślisz, że moje serce wytrzymałoby wysłuchiwanie opowieści o ich randkach, dostrzeganie go uśmiechającego się do telefonu, świadomość, że to nie moje usta i nie mój dotyk sprawiają mu przyjemność?

Moje pytanie przez chwilę pozostało bez odpowiedzi, gdy blondynka zmarszczyła lekko brwi, przetwarzając te słowa.

- Zasługujesz na kogoś lepszego, Yoongi. Nieważne czy znacie się sześć lat, czy miesiąc. Czy naprawdę szczerze go kochasz, czy może to tylko złudzenie, które z czasem zamieni się w zderzenie z rzeczywistością. Jego uroda w końcu przeminie, Yoongi. I zostanie ci tylko jego charakter. Dasz sobie z nim radę? Ciągłe kłótnie, niedomówienia i brak rozmowy. Chcesz, aby tak wyglądał związek, któremu poświęcisz swoją młodość?

Hyeri naprawdę nie musiała mi tego mówić. Odpowiedzi na takie pytania od zawsze krążyły gdzieś po moim umyśle, mimo wszystko nie pozwalając odrzucić Jeongguka i wyzbyć się miłości do niego.

- Nie potrafię, noona. I nie chcę. Nie chcę go stracić – wyszeptałem, wiedząc, że nie dam rady powiedzieć tego normalnie.

Niestety nie mogliśmy już nic dodać, bo do pomieszczenia wparował jeden z producentów, mówiąc, że Jimin i Taehyung skierowali go właśnie tutaj. Musiałem udać się z nim do studia, dlatego poprosiłem Hyeri, aby na mnie zaczekała, w końcu nie poruszyliśmy tematu, dla którego tak naprawdę chciałem przeprowadzić z nią tę rozmowę.

Mężczyzna potrzebował mojej pomocy przy jednym z nagrań. I niestety trochę z tym posiedzieliśmy. Wiedziałem, że noona mnie nie wystawi i kiedy wrócę do pomieszczenia, w którym ją zostawiłem, na pewno będzie tam na mnie czekać, zapewne z kolejną próbą przemówienia mi do rozsądku, którego przez Jeongguka już chyba od dawna nie posiadałem.

Po opuszczeniu studia i ponownym skierowaniu do sali ćwiczeń, wykorzystałem ten krótki odcinek, który musiałem przebyć, właśnie na przeczytanie fragmentu jednego z artykułów. Jednak nie dane mi było tego dokończyć, bo tuż przy drzwiach odpowiedniego pomieszczenia, dobiegła mnie dość głośna i wyraźna wymiana zdań, przy której głosy rozmówców bez problemu mogłem dopasować do obecnie dwóch najbliższych mi osób.

Wystarczyło dziesięć minut nieobecności...

Nie chciałem tam od razu wchodzić, wiedząc, że przez to niczego bym się nie dowiedział. Hyeri na pewno wszystko by mi opowiedziała, lecz tylko z jej perspektywy, która mogła się trochę różnić od całej sytuacji.

- Nie wiem co mam ci jeszcze powiedzieć, „noona". Mam ciągle powtarzać, żebyś się nie wpieprzała w nasz związek? – zapytał Jeonggukie mocno sarkastycznym tonem, który specjalnie zaakcentował przy formalnym zwrocie, skierowanym do dziewczyny.

- Nie rozśmieszaj mnie, dziecko drogie. Wasz „związek", przy mojej relacji z Yoongim, jest tylko zabawnym żartem. Ale spokojnie, postaram się, aby Yoongi znalazł kogoś godnego swojej uwagi.

- Co? Może CIEBIE? Chyba polujesz na niego od samego początku, nie? A jednak zobacz, to ja, ten „głupi i arogancki dzieciak", mam go całego tylko dla siebie. Możesz pomarzyć i już przestać próbować wepchnąć mu się do łóżka. Bo to ty jesteś teraz najbardziej w tym wszystkim żałosna.

Moje marszczenie brwi i próby zrozumienia o czym mówi Jeongguk, przerwało plaśnięcie, wprost mówiące, że ktoś dostał z otwartej dłoni, zapewne w policzek. Nie przypuszczałem, by to Jeongguk mógł uderzyć Hyeri, dlatego już chwytałem za klamkę, pragnąc spotkać się w końcu z moim chłopakiem i tym razem nie tylko z nim porozmawiać, a może również pocieszyć oraz opieprzyć naszą stylistkę.

Jedno zerknięcie na koniec korytarza uświadomiło mi, że ktoś mnie obserwuje. Taehyung i Jimin wyglądali zza ściany, zapewne wygonieni z naszej sali ćwiczeń, bo Hyeri lub Jeongguk chcieli ze sobą pogadać. Nie przejmowałem się teraz nimi, otwierając już drzwi i zaraz czując jak ktoś na mnie wpada. Maknae był naprawdę zdenerwowany. Choć jego stan nie powstrzymał mnie przed zwykłym objęciem tego wpadającego już na mnie ciała. Nie chciałem dodawać mu bólu, a raczej po prostu uśmierzyć ten zadany przez Hyeri.

Nie mogliśmy wymienić się nawet spojrzeniami, skoro trzymałem go jedną ręką, patrząc znad jego ramienia na stojącą na środku sali blondynkę. Chyba nie spodziewała się, że takie uderzenie może ją zaboleć, bo trzymała swoją rękę, sycząc cicho i zerkając w naszą stronę tak samo podirytowana jak Jeongguk. Nie żałowałem jej. Nie mogłem. Nie kiedy podniosła rękę na mojego maknae, o którego dobrze wiedziała, że walczyłem od samego początku.

- Pogadamy później, Moon Hyeri – oznajmiłem dziewczynie, nie pozwalając młodszemu opuścić moich objęć i zaraz już się z nim wycofując na korytarz. – Odpuścić sobie te kręgle, Jeonggukie. Też musimy porozmawiać – dodałem łagodnie, zamykając za nami drzwi i puszczając go w końcu.

Nie mogłem zobaczyć jego oczu, które lekko zmrużone obserwowały podłogę pod nami. Jednak widziałem całą tę bojową postawę, która przy skórzanej kurtce i czapce z daszkiem, wyglądała naprawdę niebezpiecznie. Oczywiście nie bałem się o moje kości. Moje myśli za bardzo krążyły wokół jego zapewne zranionych uczuć.

- Pójdziemy na papierosa? – zapytał gorzko, a spojrzenie, które mi przy tym posłał było na tyle smutne i... ogromne, bym powoli pokiwał głową, nie mogąc mu w tej chwili odmówić. Dodatkowo niedawno obiecałem sobie zmienić niektóre zachowania, dlatego tuż po zarzuceniu mu ręki na ramię, wolną dłonią pogłaskałem kciukiem jeden z jego policzków. Nie byłem pewien czy jakkolwiek to na niego wpłynęło, bo jego twarz pozostała bez wyrazu, choć wydawała się lekko zszokowana.

To dobrze, czy źle?

Z tym pytaniem w mojej głowie, którego nie odważyłem się zadać na głos, minęliśmy końcówkę korytarza, gdzie brakowało już Taehyunga i Jimina. Zapewne zdecydowali się nam nie przeszkadzać. Albo uznali, że nie będą marnować wieczoru i sami poszli na te kręgle. Jak zwykle niezbyt mnie to obchodziło, szczególnie gdy miałem przy sobie Jeongguka.

W milczeniu wyszliśmy za budynek, stając przy jednej z ławeczek na trochę zapełnionym parkingu, choć na szczęście odcinającym nas od reszty świata, dzięki czemu wiedzieliśmy, że żadne Armys nas tu nie przyuważą. Gdyby to mnie przyłapały na paleniu, na pewno skończyłbym co najwyżej jak Seunghyun z Big Bang. Gorzej byłoby z kimś takim jak Jeongguk. Wokalem, popularnym wśród dziewczyn i naszych fanek, a dodatkowo kreującym się na nieskazitelnego idola, który poza niedoskonałościami na twarzy, nie ma raczej żadnych wad.

- Od kiedy palisz na trzeźwo, Jeonggukie? – Rozpocząłem w końcu jakiś temat, wyciągając fajki i już wkładając sobie jedną z nich między wargi, gdy moja ręka poszukiwała zapalniczki.

- Nie palę. Chciałem tylko pójść z tobą na papierosa – wyjaśnił, dotykając jedną dłonią swój uszkodzony policzek, gdy drugą trzymał w kieszeni kurtki, nadal będąc trochę nieobecny myślami, co pokazywał jego wzrok. – Ale... chyba się rozmyśliłem. Daj mi też jednego. Proszę – dodał, wyciągając od razu rękę po fajkę, której tym razem na pewno nie dam mu aż tak łatwo. Wcześniej miał dobry powód. A teraz?

- Dlaczego?

- Chcę być z tobą szczery, Yoongi. Bez żadnych „masek", czy jak tam to nazywasz... Po prostu... wiem jak inni ludzie postrzegają zapach papierosów, a raczej ich smród... Ja niestety kojarzę go z czymś innym, za czym bardzo tęsknię – wyznał, pod koniec swojej wypowiedzi odrobinę zniżając głos do szeptu.

Nie musiałem być geniuszem - choć oczywiście nim byłem - aby zrozumieć podtekst. Jeongguk wcale nie potrzebował papierosów, a właśnie mnie. Tak samo jak ja jego. Choć tym razem nie pozwoliłem nam na szybką ucieczkę do pocałunków lub seksu, którymi na pewno później się zajmiemy. Na razie najważniejsza była rozmowa.

- Którą mam uznawać za twoją prawdziwą, Jeonggukie? Arogancką i pewną siebie, uroczą i tę raczej niewinną, czy może coś pomiędzy?

Chłopak rozważał chwilę moje słowa, znów wpatrując się w podłoże pod naszymi butami, któremu jak zwykle tak naprawdę niezbyt się przyglądał, za bardzo skupiając na własnych myślach.

- A którą... lubisz? – zapytał zaraz, trochę niepewnie, gdy moja ręka odnalazła już szukany przedmiot, choć na razie nie była aż tak zainteresowana odpaleniem przełożonego do wolnej dłoni papierosa. Po prostu za bardzo skupiłem się na tych oczach, nawet w tym świetle mieniących się i zapraszających do siebie wszystkie najjaśniejsze gwiazdy.

- Tę prawdziwą.

Tę, którą pokochałem. Tę, której nigdy nie powinieneś przede mną ukrywać. Tę, która tak naprawdę nie jest swoją maską, a prawdziwym charakterem, kochanie.

- Prawdziwą, hyung? – powtórzył, trochę zmieniając swoją postawę, co już mi podpowiedziało, że chyba wie co mam na myśli.

- Prawdziwą, ale bez „hyungowania" – przypomniałem z lekkim uśmiechem, wyciągając dłoń, by pogładzić go po policzku, tym razem nie ograniczając się do jednego palca, a muskając jego skórę całą ręką.

Jeonggukie wyglądał jakby naprawdę lubił tak delikatny dotyk, bo jego powieki się przymknęły, a spomiędzy ust wydobyło westchnięcie, które mogłem zakwalifikować raczej do pewnego rodzaju ulgi.

To dlaczego tak się zachowujesz? Dlaczego... pokazałeś, że chcesz ode mnie czegoś innego?

- To nie jest... - zaczął, otwierając nagle oczy.

- Tylko seks? – dokończyłem za niego, nawet nie wiedząc skąd w mojej głowie pojawiło się to pytanie.

Obaj byliśmy zdziwieni tymi słowami, nie mogąc przez chwilę oderwać wzroku od swoich oczu.

- Nie jest. – Jako pierwszy go zapewniłem, zaraz słysząc jak Jeonggukie również to potwierdza, dlatego przeszedłem do kolejnego męczącego mnie pytania. – Chcesz, abym nadal był tak brutalny w łóżku?

Kolejne sekundy, kolejna ucieczka jego oczu na chodnik i tym razem szybsze zastanowienie nad odpowiedzią.

- Chcę... więcej... więcej... przytuleńiczułościipocałunków – wymruczał pod nosem, wyglądając i brzmiąc przy tym na tyle uroczo, bym nie mógł powstrzymać kolejnego uśmiechu.

- Będzie więcej PRZYTULEŃ i POCAŁUNKÓW. I czego sobie tylko zażyczysz, Jeonggukie – obiecałem, specjalnie mówiąc głośniej te dwa, niby krępujące go wyrazy.

- Ale... czasami... możemy nadal się tak bawić? Bo... lubię jak jesteś... ugh, nieważne, nieważne, nieważne. – Znowu wymruczał, jeszcze bardziej mnie tym rozbawiając, szczególnie gdy odsunął się trochę, by schować twarz w dłoniach.

- Przestań, Jeonggukie, bo te akcje zmuszają mnie do jak najszybszego pójścia do twojej ulubionej restauracji i wykupienia wszystkich dań, które lubisz – zażartowałem, przyglądając się jak jeszcze przez chwilę nie może się uspokoić, dlatego starałem się rozszyfrować o co mu chodziło. – Lubisz jak jestem... taki dominujący, a ty uległy? – zapytałem, bo tylko to przyszło mi na myśl. I na szczęście trafiłem w dziesiątkę, widząc jak młodszy kiwa głową, nadal niestety rozczulając mnie prezentowaną przez siebie sceną. – Też to lubię, Jeonggukie. Ale na pewno nie kocham tego tak bardzo jak ciebie – zauważyłem, siadając już na pobliskiej ławce i zabierając się za odpalenie papierosa, chyba samemu zaczynając czuć się trochę zażenowany przez takie wyznania.

Tylko się czasem nie zarumień, Yoongi!

Wywróciłem oczami na swoje myśli, niestety zaraz czując jak jestem atakowany przez czyjeś ramiona. I gdyby daszek od czapki młodszego nie przyłożył mi w twarz, na pewno byłbym szczęśliwy z takiego gestu, choć teraz za bardzo skupiłem się na powoli docierającym do mnie bólu.

- Ups, przepraszam. Ale... też cię kocham, Yoongi. Choć nie wiem... czy dam radę przestać udawać.

- Spokojnie, Jeonggukie, pamiętaj, że nie zostaniesz z tym sam. Masz mnie. Zawsze przy tobie będę – przypomniałem mu, składając pocałunek na jego głowie i przez chwilę cofając się myślami do naszej rozmowy w przerwie między nagraniami, która w takich momentach zawsze przewijała się przez moje myśli.

Niczego nie spieprzę, Jeonggukie. Niczego nie spieprzę, obiecuję.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top