Część 5 - Urojony problem
Nie wiem co ten Kuk robi na tym gifie xd
#jestpewnieoburzonyswojągłupotą?
~~~~~~~~~~~~~~
Dzień wcześniej
W mojej głowie zalęgło się stado jakichś dziwnych motyli, mew, szerszeni i chyba świerszczy, albo koników polnych. Wszystko lekko wirowało, jednak nie mogłem sobie pozwolić na całkowite opadnięcie z sił i pójście spać gdzieś na chodniku w Gangnam, czy gdzie tam teraz byliśmy.
Okazało się, że wszyscy się upili i nie mieliśmy kierowcy, a metro kursowało tylko do drugiej w nocy. Wzywanie managera w takim stanie było samobójstwem, dlatego zdecydowaliśmy, że sami jakoś dotrzemy do dormu. Siódemka chłopaków. Sławnych. Sama na ulicach Seulu. Chyba naprawdę pragnąca gorących wrażeń na komisariacie lub w willi, którejś z bogatych psychofanek.
Nie dość, że sam ledwo się trzymałem na nogach, to jeszcze na mnie przypadło taszczenie upitego Yoongiego, nieodróżniającego Taehyunga od Seokjina i ciągle mówiącego coś o jakichś płytach schowanych pod jego łóżkiem w Daegu, którymi żaden z nas zbytnio się nie przejął, wiedząc, że to pijackie biadolenie. Jako jeden z najsilniejszych, niestety po wypiciu alkoholu trochę wypadałem z formy, dlatego po drugiej stronie Yoongiego, szedł grzecznie Jimin, starając się mu nie rzucać w oczy, aby przypadkiem nie oberwać. Bo jeśli nie wiedział, że Min za nim nie przepadał, to po akcji na balkonie i moim setnym powtórzeniu: „Yoongi jest o mnie zazdrosny i uważa, że jesteś dla niego zagrożeniem", postanowił nie wchodzić nam w drogę, dla własnego zdrowia, zdrowia mojego i Mina, oraz reszty zespołu.
Niestety, mój upity chłopak był czasem aż trochę nazbyt wylewny. Wiedziałem, że jest to spowodowane tylko i wyłącznie alkoholem, a jeśli jutro będzie to pamiętał, to wszystkiego się wyprze i więcej nie pozwoli poruszyć tego tematu. Te wszystkie urocze pocałunki, dotyk, jego słowa i nasz seks, były tylko grą, którą znów zapewne podkreślał, że ma nade mną władzę i nie będzie mi dawał tego, czego chcę, specjalnie zamieniając wszystko w tak delikatne i subtelne działania i słowa. I szczerze miałem to gdzieś. Jeśli on tak mógł, to ja postanowiłem od tej pory również się tak zachowywać.
- Kookie, wiesz, że twoje oczy to niebo? Nie będziesz oddawał ich nikomu, bo należą do mnie. Całe do mnie. Cały należysz do mnie. Do nikogo innego. Nikogo, słyszycie? – mruczał pod nosem Yoongi, sprawiając, że po prostu wywróciłem oczami, nawet nie mogąc w tym stanie zawstydzać się takimi wyznaniami. Szczególnie, że docierały one jedynie do uszu Jimina, bo przez formę tych słów i upicie starszego, nikt więcej raczej nie mógł ich zrozumieć.
A niby to Yoongi ma najmocniejszą głowę z nas wszystkich... Głupie gadanie.
- Zapaliłbym sobie. Chodź, Kookie, kochanie, zapalimy razem, pozwolę ci na wszystko, bo cię kocham – kontynuował, tym razem prosto w moje ucho, na szczęście zniżając trochę głos.
Pijackie wyznania nie robiły teraz na mnie żadnego wrażenia. Widziałem tylko jak Seokjin posyła mi współczujące spojrzenie, a Namjoon kręci głową, paląc papierosa i będąc w nieco lepszym stanie niż na przykład taki Yoongi.
Byłem już zmęczony, a chłód powoli dobierał się do mojego ciała, dlatego marzyłem, aby znaleźli inny sposób na dotarcie do dormu, bo wiedziałem, że długo tak nie wytrzymam.
Niestety, dłonie mi zamarzały, o nosie nie wspominając, a z każdym krokiem powoli trzeźwiałem, czując jak moje ciało zaczyna drżeć, bo nie rozgrzewa go już alkohol. Nie mogłem liczyć na jedynego opiekuna, który mógł się mną zajmować, nie pozwalając na to innym, dlatego starałem się samemu opatulać kurtką. W takich momentach mocno żałowałem, że moja szybka przemiana materii sprawia, że procenty ulatując ze mnie w przeciągu dwóch godzin, oczywiście po tak mocnym upiciu.
- Stańmy na chwilę – zarządził nagle Seokjin, który zdążył już oddać swój szalik Taehyungowi i sam również szedł przytulony do naszego lidera. Takie zachowanie nikogo nie dziwiło. Nie musieli się darzyć jakimiś głębszymi uczuciami, aby dbać o siebie i starać się podnosić resztę na duchu. I może dlatego czasami tak ciężko było im zauważyć, że między mną, a Yoongim jest coś więcej? Bo na pewno przez te kilkanaście miesięcy, nie byliśmy mistrzami w ukrywaniu wszystkiego za zamkniętymi drzwiami mojego pokoju lub pokoju hotelowego. Coś musieli zauważyć, ale po prostu uznali to za opiekę nad najmłodszym członkiem zespołu.
Wszyscy zgodnie zajęliśmy jedną z ławek. Yoongi, nadal niezbyt świadomy tego, co się wokół niego dzieje, odchylił na chwilę głowę do tyłu, pozwalając sobie odpocząć i znów mrucząc coś do siebie. Jimin natomiast, zamiast zająć miejsce obok niego, usiadł przy mnie, zerkając tylko na Mina, by zdjąć szalik, który otrzymał przed chwilą od Taehyunga i założyć go na moją szyję.
- Szalik-podróżnik? – powiedziałem ironicznie, od razu chcąc go przed tym powstrzymać. – Nie musisz, daję sobie radę – zauważyłem, łapiąc za ten kawałek ciepłego materiału i chcąc zarzucić go z powrotem na jego kark.
- Nie dajesz. Trzęsiesz się, Kookie. Nie chcę, żebyś się rozchorował. Nieważne czy oberwę od Yoongiego, czy nie, nasze zdrowie powinno być naszym priorytetem – stwierdził, bawiąc się w naszych managerów i Armys. I niestety zwrócił tym uwagę Yoongiego, który poderwał się nagle z ławki, zwracając na siebie zarówno moją, jak i Jimina uwagę.
- Musisz się wpierdalać? Ale mnie ostatnio wkurwiasz? Tak specjalnie, nie? – wywarczał, a moja ręka już wylądowała pod jego torsem, trzymając go z dala od nas.
- Usiądź i uspokój się, Yoongi. – Usłyszeliśmy głos Namjoona, stojącego nieopodal ławki. Niestety, poddenerwowanego już Mina, wzburzyło to jeszcze bardziej.
- Uspokoić się?! Mam się uspokoić?! Kiedy on nie słucha co do niego mówię?! Wypierdalaj, Park! Ile mam ci mówić?! – zaczął krzyczeć, dlatego próbowałem wstać. Nie wpłynęło to dobrze na sytuację, bo gdy któryś z chłopaków chciał odciągnąć Yoongiego ode mnie i Jimina, wchodząc pomiędzy naszą dwójkę i naszego rapera, a któryś z nich się odezwał, to tylko wzbudziło w Yoongim jeszcze więcej agresji.
Również próbowałem mu coś powiedzieć. Wszyscy zaczęliśmy mówić i wszyscy się uspokajaliśmy, dlatego kiedy dłoń czarnowłosego wylądowała na mojej twarzy, do tego uderzając w nią z impetem, przez zaskoczenie, krótkie: „Zamknij się, szmato" i szok, po prostu się odsunąłem, łapiąc za policzek i nos.
Chyba od otrzymania naszej pierwszej Daesang, nie miałem okazji uronić żadnej łzy. I prawdopodobnie teraz postanowiłem to nadrobić, czując jak przez wszystkie uczucia, ból twarzy i jego bolesne słowa, skierowane do mnie, pozwoliłem któremuś z chłopaków zabrać mnie z miejsca tego zdarzenia. Słyszałem jakieś słowa, prośby, krzyk i uspokajanie, ale w obecnej sytuacji czułem się kompletnie bezbronny. Mogliśmy na trzeźwo udawać, że się kochamy, a po alkoholu bawić swoimi uczuciami i doprawiać wszystko walkami wyjętymi prosto z tych chorych konceptów do naszych teledysków.
Tak, wszystkie te koncepty są chore! I żałuję, cholernie żałuję, że dałem się nabrać w te cholerne dziesięć sekund!
- Zaraz będziemy w dormie, Jeonggukie, spokojnie – wyszeptał Seokjin, obejmując mnie ramieniem i prowadząc chyba we wspomnianym kierunku. Jednak bałem się. Bałem się powrotu, wytrzeźwienia i jutrzejszej rozmowy.
***
Mocno przesadziliśmy z naszą reakcją. Wszyscy. Jak zwykle zresztą, kiedy w grę wchodził alkohol. Teraz, po wytrzeźwieniu i uświadomieniu sobie, że Yoongi mógł kierować te słowa do kogoś innego, na przykład do Jimina, o którego NIBY nie był zazdrosny, wzruszałem ramionami na lekki, czerwony ślad na policzku, trochę dziwiąc się, że to tak po mnie spłynęło. Oczywiście po moich oczach od razu było widać, że oprócz płaczu, miałem wczoraj styczność z alkoholem. Lekko zamglone spojrzenie, jakbym przyćpał, uświadamiało mi, że powinienem się dzisiaj z tym pilnować. I raczej większych efektów ubocznych naszego picia nie odczuwałem. No, może za wyjątkiem lekkiego kręcenia w głowie i siedzenia mi wszystkiego na żołądku. Już dawno byłem po etapie kaca, chętnie racząc się w nocy dwoma litrami wody i z samego rana jeszcze zapewniając sobie kolejne pół litra. Dlatego teraz jako tako funkcjonowałem, już umyty i ubrany, jak zwykle zamknięty w swoim pokoju.
Nie musiałem długo czekać, aż zawita do mnie pierwszy gość. To Seokjin chciał się dowiedzieć czy wszystko jest już w porządku i czy sytuacja z wczoraj nie wpłynęła niekorzystnie na moje samopoczucie. Zapewniłem go, że daje sobie radę, jednak jak tylko wyszedł najstarszy członek Bangtanów, do moich drzwi zapukał oczywiście Taehyung, wchodząc tu niepewnie i siadając przy mnie na podłodze.
- Masz podgrzewaną? – zapytał, a moje oczy nadal były wlepione w telefon i jakąś kolejną, głupią gierkę, na której nawet się nie skupiałem. One wszystkie miały tylko na celu oderwanie moich myśli od problemów. Tak jak uczenie gry na perkusji, angielskiego, czy też grania w kręgle. W końcu w jakim etapie mojego życia pojawiły się te zainteresowania? Kształtowania charakteru i dopasowywania go pod Yoongiego, co męczyło mnie na tyle, bym uciekał do jakichś alternatyw?
Nie zrozumiałem pytania starszego, dlatego początkowo je zignorowałem. Jednak gdy zobaczyłem jak maca rękoma moją podłogę, załapałem o co chodzi.
No kretyn.
- Tak. Zrobiłem sobie niedawno mały remont, zdzierając panele i montując ogrzewanie podłogowe. Tak, tak, Taehyung. – Wywróciłem oczami, wzdychając do siebie i wiedząc, że przecież on tego nie załapie. A jego uśmiech tylko mnie w tym utwierdził. – Żartuję! – podkreśliłem po chwili, czego chyba się już domyślił, bo przestał macać tę podłogę.
- No to czemu siedzisz na podłodze?! Jest zimno! – stwierdził, zrywając się nagle na równe nogi, jakby wcześniej nie czuł, że faktycznie cała powierzchnia w moim pokoju jest raczej chłodna. – Wstań, Kookie, bo się...
- Nie baw się w Seokjina, Jimina, Namjoona, Hoseoka i Yoongiego, ok? Chociaż ty daj mi spokój i nie traktuj jak dziecko, którym już dawno nie jestem. Ile razy mam wam podkreślać, że ten piętnastoletni dzieciak to tylko wspomnienie? Może Yoongi faktycznie powinien mnie zostawić tu związanego i rozebranego, żebyście wszyscy zrozumieli? A nie, on też tego nie łapie i jedyne co robi, to mnie straszy. Idź stąd, Taehyung.
Nawet nie rozumiałem dlaczego to jemu powiedziałem nagle wszystko, co leżało mi na sercu. Powodów mogło być kilka, jednak nie miałem siły się nad nimi zastanawiać, odkładając telefon na bok i odchylając głowę do tyłu, by położyć ją na łóżku za mną.
Reakcja starszego była natychmiastowa. Oczywiście po nim nie mogłem się spodziewać niczego innego jak zajęcia z powrotem miejsca obok mnie i przytulenia.
Nie ruszyłem się, znów tylko wzdychając i czując jak stara się mnie głaskać w kilku miejscach, ciągle zmieniając ułożenie swoich dłoni.
- Kookie, my już zawsze będziemy się tobą opiekować. Nieważne ile skończysz lat. Nawet jak już będziesz sobie staruszkiem, to twój brat Taehyung, razem z pozostałą piątką, będzie cię odwiedzał – stwierdził, rozpoczynając tym jakichś dziwny monolog, na który zamknąłem oczy, na razie mu go nie przerywając. – Chociaż nie, z czwórką, bo Yoongi będzie mieszkał z tobą. Myślisz, że zostaniecie w Seulu, czy pojedziecie do Daegu albo Busan? A może zamieszkacie w innym kraju? Fajnie byłoby wyjechać do jakiegoś wiecznie ciepłego i mieć obok siebie... ukochaną osobę. – Końcówka jego gadaniny nie brzmiała już tak optymistycznie, jak jej początek i środek.
Uchyliłem jedno oko, czując jak jego ciało przestaje się jakkolwiek poruszać, przez co byłem pewien, że mają jakiś problem. Wczoraj cały wieczór próbowałem uświadomić Jimina, że Taehyung lata sobie w chmurkach przez niego, choć różowa wata cukrowa była oporna, aby przyjąć to do wiadomości, zaakceptować i zrobić coś w tym kierunku. No cóż, jak dla mnie powinni korzystać póki mogą, szczególnie, że ich fanserwis nie jest zabroniony, a ten sam rocznik naprawdę pomaga im w dogadywaniu. W łóżku na pewno też by to tak działało. Tylko... kto byłby na górze? Z Yoongim nie mieliśmy z tym problemów, skoro jego charakter bywał naprawdę ostry, a jedna z moich „masek", ta normalniejsza, była całkowicie uległa. Taehyung i Jimin... to była dopiero zagadka. Obaj ulegli, obaj nieogarnięci i obaj nienadający się trochę dla siebie. Ale co ja mogłem? I co ich serca mogły? A raczej serce Taehyunga?
- Jimin cię lubi. A ty jego lubisz. Więc w czym problem? – zapytałem, kontynuując żucie gumy, którą trzymałem do tej pory przy jednym z policzków. Wiedziałem, że w moim oddechu jeszcze łatwo można było wyczuć alkohol, dlatego starałem się chronić przy - nie dajcie wszyscy co są tam na górze - managerach.
Mój palec sięgnął po gumę, gdy została już lekko wypchnięta przez język. A podczas tej niewielkiej zabawy i wpatrywania w sufit, słuchałem tłumaczeń Tae.
- Wiem, że nic mi o was nie powiesz, ale... jak mam to zrobić? To Yoongi u was zrobił? – wypytywał mnie, otrzymując na to jedynie zmarszczenie przeze mnie brwi i lekkie uniesienie głowy, żeby popatrzeć na niego, starając się to zrozumieć.
- Możesz nie mówić zagadkami, tylko wprost?
- Nooo... Powiedział co czuje, Kookie. Powiedział, że cię kocha i chce z tobą być, i że za ciebie kiedyś wyjdzie i wyjedziecie razem gdzieś i będziecie ze sobą już do końca.
Zaśmiałem się. Po prostu nie mogłem na to inaczej zareagować, bo wyobrażenie Kima o miłości, było beznadziejne. A tak naprawdę najpierw było zauroczenie, później miłość, która przetrwa próbę lub nie, a zaraz po tym przychodziło rozstanie lub zderzenie z rzeczywistością. Tak to widziałem po naszych ostatnich relacjach. Bawiliśmy się miłością, jak to ludzie młodzi. Teraz byliśmy w zespole i mogliśmy spędzać ze sobą czas, ale jak to będzie później? Opcja pierwsza - rozstanie.
- Czy sądzisz, że dwóch chłopaków w naszym kraju może wziąć ślub i prowadzić bezproblemowe życie? Nie wiem w co wierzysz, Tae, ale nie słuchaj wszystkiego, co mówią, albo piszą ci Armys, ok?
Ten wczorajszy alkohol chyba źle wpływał na dzisiejszego Jeongguka, bo brzmiałem i rozpatrywałem wszystko naprawdę pesymistycznie. A to znowu niezbyt dobrze działało na Taehyunga.
- Wiesz, że to mnie nie pociesza, Jeonggukie? Wracam do siebie. Yoongi na pewno niedługo do ciebie przyjdzie, już z nim rozmawiałem... Nie pamięta co się wczoraj stało – powiedział, wstając już i poprawiając swoją i tak pogniecioną bluzkę.
Powróciłem do poprzedniej pozycji, kiwając na to jedynie głową i obserwując jak drzwi od mojego pokoju się za nim zamykają, dzięki czemu znów zostałem sam.
Za ile my mamy te nagrania? Muszę coś jeszcze wypić, jakiś koktajl zdrowotny, bo inaczej nie dam rady, szczególnie jeśli leniwiec Yoongi zechce mnie odwiedzić i pogadać. Umrę dzisiaj. Mogliśmy odpuścić sobie tę imprezę.
***
Nasze wieczorne nagrania okazały się tylko kolejnym materiałem do naszego show na V app. Tym razem nie mieliśmy odstawiać cyrków na komisariacie stworzonym specjalnie do dram, czy też zamarzać na zewnątrz i wykonywać jakieś zadania, wymyślone przez producentów i nasz staff. Czekały nas luźniejsze rozgrywki i zgadywanie piosenek zespołów składających się z samych dziewczyn. Choć stroje, w jakie ubrały nas stylistki, chyba miały odciągać wzrok Armys od naszych zmęczonych twarzy i zaczerwienionych oczu.
Po alkoholu w moim organizmie nie zostało ani śladu, dlatego mogłem bez problemu ze wszystkimi rozmawiać. Chociaż, może nie ze wszystkimi, bo Yoongi nie był skory do rozmowy. Miałem tylko nadzieję, że po nagraniach zechce pójść w jakieś ustronne miejsce i pogadać, bo inaczej znowu będziemy się męczyć z kolejnym problemem przez kilka dni. Oczywiście dopóki nie wymuszę na nim rozmowy.
Nawet się nie przebieraliśmy. Zmyłem jedynie makijaż, obiecując noonie, że zaraz przejdę do naszej sali ćwiczeń i zdejmę te rzeczy, aby ich nie uszkodzić przy realizowaniu ostatniego z punktów mojego dnia - ćwiczeń. Oczywiście tuż po wymianie zdań z Yoongim. Nie zapowiadało się, aby to on cokolwiek zainicjował, dlatego poprosiłem Seokjina, aby go do mnie przyprowadził. Bo przecież gdybym to ja śmiał go złapać znowu za rękę i zaciągnąć do naszej sali, zaraz by się na mnie zemścił za próby przejmowania nad nim kontroli, lub co gorsza - próby dominacji.
Jedynym co zdążyłem zrobić po wejściu do odpowiedniego pomieszczenia, całego w bieli i oczywiście z czarnymi śladami na podłodze, stworzonymi przez nasze buty, było lekkie poluźnienie muchy pod moją szyją. Seokjin spełnił swoje zadanie, wciągając tu naburmuszonego Mina i od razu zamykając za nim drzwi.
To ty powinieneś zabiegać o moją uwagę. Chyba tu komuś przestało zależeć?
Zerknąłem na niego w lustrze, nie spodziewając się, że wykona w moją stronę jakikolwiek krok, jednak on już był w połowie drogi. I zanim coś powiedziałem lub choćby się odwróciłem, Yoongi zrobił to za mnie, nawet pomimo butów na platformach, nadal będąc o te dwa lub trzy centymetry ode mnie niższy.
Jego ręka przeniosła się powoli na mój policzek, ten trochę bardziej czerwony, gładząc go z niezwykłą subtelnością. A mój wzrok nie odrywał się od jego oczu, badających uszkodzone miejsce na mojej twarzy, gdy ręce zaprzestały gmerania przy czarnym dodatku do eleganckiego stroju.
- Mam za co przepraszać. I zamierzam to zrobić, Jeonggukie. – Jego głos był wypełniony skruchą, ale i pewnym rodzajem strachu, o który miałem ochotę zapytać, choć jeszcze nie teraz.
- Gdyby nie Seokjin, na pewno byś tu nie przyszedł? Czasami męczy mnie to ciągłe wyciąganie do ciebie ręki, jakbym to ja zawinił? – Nie mogłem używać stwierdzeń, nie kiedy nie byłem niczego pewien. Dlatego obydwa zdania były pytaniami, na których chciałem się teraz skupić.
- Nie zawiniłeś. I nie musisz tego robić za każdym razem. Musiałem pomyśleć i porozmawiać z Namem.
- O czym porozmawiać? O nas? Czy do tej pory nie rozwiązywaliśmy wszystkich problemów sami? – przypomniałem, w końcu łapiąc za jego rękę, by pozbyć się jej ze swojej twarzy, bo zaczynała mnie rozpraszać. Szczególnie gdy jego palce obchodziły się ze mną w tak delikatny sposób.
- I jak nam to wychodziło, Jeonggukie?
Zignorowałem to pytanie, po prostu nie czując potrzeby, aby wytykać mu błędy, nawet jeśli czasami mnie również zdarzało się zawinić. Najczęściej jakąś głupią interakcją z Jiminem.
Jego ręka nie pozwoliła się zbyt długo utrzymywać w pewnej odległości od mojego ciała, bo jak tylko ją puściłem, Min pozwolił jej wylądować u dołu moich pleców, przytrzymując tym samym trochę bliżej. Nie mogłem powiedzieć, że tego nie potrzebowałem, bo nagle zapragnąłem wtulić się w jego ramiona i po prostu usłyszeć zwykłe: „Przepraszam", które zakończyłoby tę kłótnię. Niestety utrzymywanie ulubionego charakteru Yoongiego, kompletnie mi na to nie pozwalało.
- To co, oddam ci i po sprawie? – zaproponowałem, unosząc brew i już czując, że raczej za to oberwę.
- Nawet teraz, Jeongguk? I gdzie byś mnie uderzył? W twarz? W brzuch?
- Tam gdzie lubisz mnie bić najbardziej – podpowiedziałem mu, starając się nie zwracać uwagi na jego rękę, która zdążyła się zacisnąć na mojej skórze, a nasze oczy obserwowały się nawzajem.
- Nie zamierzam tego zrobić – oznajmił, choć w to akurat nie wierzyłem.
- Czyżby? – Powątpiewanie w tonie jakim to wypowiedziałem, zaczęło go denerwować, przez co drugą dłonią złapał moją luźno zwisającą rękę, zaciskając na niej wszystkie palce.
- W każdej chwili ktoś tu może wejść – przypomniał, o dziwo puszczając mnie po tych słowach i robiąc powoli jeden krok w tył. – Dlatego zamknę drzwi – dodał, odwracając się już i szybko docierając pod wspomniany element naszej sali, by przekręcić klucz w zamku dwa razy, zapewniając nam tym samym trochę prywatności, która nie wiedziałem jak zostanie wykorzystana.
Min wyciągnął jeszcze telefon z kieszeni i napisał coś na szybko do kogoś. Domyślałem się, że albo do chłopaków, albo do któregoś z managerów, by oznajmić, że wrócimy sami? Nie byłem pewien.
- Przyszedłeś ćwiczyć, prawda? To może dla mnie zatańczysz?
Propozycja, którą do mnie skierował podczas kroczenia w stronę naszego laptopa, podłączonego do głośników, trochę mnie zdezorientowała. Przecież byliśmy przed chwilą pokłóceni i to raczej ON powinien DLA MNIE tańczyć.
Jedno spojrzenie na lustra mi wystarczyło, abym po wyobrażeniu przymuszania mnie do patrzenia jak wchodzi we mnie na środku naszej sali, już nie mógł się doczekać całej zabawy.
Walić to. Pogadamy kiedy indziej.
Min rozpoczął szukanie odpowiedniej piosenki, stojąc do mnie plecami i pochylając się do przodu, przez co wypinał lekko swoje pośladki. I nawet jeśli to nie ja w naszym związku dominowałem, musiałem przyznać, że miał naprawdę kuszące i aż proszące się o kary, które to ja zawsze otrzymywałem.
- Zdejmij koszulę. Chcę, żebyś zrobił to w samej muszce – oznajmił, odrywając tym samym moje spojrzenie od jego tyłka i znów skupiając na scenariuszu, który dla nas na bieżąco tworzy. Bo nie wierzyłem, że podczas ciągnięcia go tutaj przez Seokjina, zdążył o tym pomyśleć i wszystko rozplanować. No chyba, że spełnia tym jakąś swoją fantazję. Moją wczoraj spełnił, dlatego nie ociągałem się z wypełnieniem polecenia.
Będziesz się patrzył? Będziesz, nie? No przecież nie przepuścisz takiej okazji.
Wystarczył jeden mój ruch dłoni, która postanowiła zająć się tą muchą, by Yoongi wybrał już piosenkę, odwracając się w jednej chwili i wlepiając we mnie swój wzrok. Oczywiście nie odpuścił sobie nonszalanckiego oparcia o półkę za nim, aby dodać temu wszystkiemu jeszcze lepszego klimatu.
Moje spojrzenie nie zawiesiło się na nim na długo, chcąc jedynie zbadać czy wpatruje się we mnie w ten specyficzny sposób. Tyle mi wystarczyło, abym z uśmiechem kontynuował przenoszenie muchy trochę wyżej i dopinanie jej, by trzymała się na mojej szyi, gdy moje ciało bujało się lekko w rytm nieco erotycznej piosenki. Kojarzyłem mniej więcej co znajdowało się na naszych playlistach, a po głosie rozpoznałem, że to Beyoncé, której nie słucham zbyt często, dlatego nie byłem w stanie stwierdzić która to piosenka. Choć było to teraz mało ważne.
Ręce, które szybko uwinęły się z muchą, rozpoczęły wędrówkę do pierwszego guzika, a wraz ze zwolnieniem trochę piosenki, moje ruchy dopasowały się do niej, zmieniając na zmysłowe. Miałem to wyćwiczone, w końcu układy do „Blood, sweat and tears", czy też „Tomorrow", albo „Baepsae", wymagały umiejętnego poruszania swoimi biodrami, najczęściej agresywnego, aby Armys były bliskie omdlenia przy oglądaniu naszych występów lub fancamów. Jednak Yoongi nie był jedną z nich, musząc otrzymać coś wyjątkowego.
- Podoba się hyungowi? – zapytałem przy bujaniu bokami i rozpinaniu już trzeciego z kolei guzika. Ośmieliłem się podnieść na niego wzrok, widząc, że nie ogląda tylko moich rąk, a również poruszające się biodra.
- Jak cholera, Jeonggukie – potwierdził moje domysły, karmiąc tym moje wiecznie wygłodniałe ego, które kiedyś nie otrzymywało zbyt wiele pochwał.
Posłałem mu tylko półuśmiech, nie przerywając naszej zabawy i odsłaniając powoli mój umięśniony brzuch. Było to zaledwie sześć dobrze widocznych mięśni i może trochę ostatnio zaniedbanych przez brak czasu na siłownię i zbyt częste i duże posiłki, ale nawet to dodawało mi pewności siebie przy paradowaniu przed Minem półnago.
Ostatnie trzy guziki i przeszedłem do powolnego zsuwania z siebie górnej części ubrania. Nie mogłem szaleć z poniewieraniem tej koszuli, bo nie miałem ochoty wydawać niepotrzebnie dwóch milionów won, gdybym na serio ją uszkodził. Świadomość, że nie chodzimy w zbyt tanich rzeczach, nie pozwalała mi szaleć, po prostu odrzucając ten biały element na bok i pozwalając mu upaść na podłogę.
Nie byłem dobry w improwizacji, a tym bardziej do takiej muzyki, dlatego w samej muszce, spodniach i butach, zbliżyłem się do Yoongiego, przez chwilę jeszcze nie patrząc na niego, a gdzieś na jego stopy. Dopiero gdy moje ręce wylądowały po jego obu stronach, a ciało - nadal poruszając się w rytm muzyki - zaczęło obracać do tyłu, zerknąłem przelotnie na jego oczy, widząc, że długo mu tak nie potańczę, bo już miał ochotę dokończyć to rozbieranie i wejść we mnie w byle jakiej pozycji.
Jedno otarcie się moimi pośladkami o jego krocze, drugie - wyrywające cichy jęk spomiędzy moich ust, gdy poczułem jak twardy się zrobił przez moje przedstawienie - i trzecie, całkowicie kończące tę grę wstępną, gdy jego ręce przeniosły się na moje biodra, odwracając mnie z powrotem w jego stronę, a usta zaraz znalazły się na tych moich, nakierowując myślenie tylko na budzące się w nas pożądanie.
Zmysłowa piosenka nadal grała dla nas w tle, gdy nasze wargi muskały się zachłannie, a ręce starszego zaczęły krążyć po moich rozgrzanych plecach. To była dla mnie nowość - brak rozkazów, brak zakazywania dotyku i niekiedy dojścia. Może to przez seks, który wczoraj uprawialiśmy, a może nie chciał być dla mnie zbyt ostry po sprezentowaniu mi tego lekkiego śladu na policzku. Nie byłem pewien i nie chciałem się teraz nad tym rozwodzić.
- Mięta? – zapytał, gdy na chwilę przerwaliśmy pocałunek, jeszcze nie włączając w niego języków.
Nie otwierałem oczu, a moje ręce na oślep wylądowały na jego torsie, gdy usta wymruczały ciche: „Yhym", bo pamiętałem, że jeszcze w czasie nagrań miałem w ustach gumę, której zapomniałem stamtąd wyjąć. A skoro nauczyłem się nie zwracać na nią uwagi, to po prostu przekładałem ją od policzka do policzka, nie mając zamiaru żuć przed kamerami.
- Uwielbiam miętę i uwielbiam ciebie, Kookie – dodał, dając mi delikatny pocałunek w kącik ust, na co aż musiałem otworzyć oczy, patrząc prosto w te jego. – Pamiętam swoje słowa i wiem, że ty też je pamiętasz?
Jedna z jego rąk znów wylądowała na moim zranionym policzku, który delikatnie gładziła. Miałem opory przed powiedzeniem mu prawdy i przyznania się do drogi, jaką obrałem. A skoro wierzył w moje „maski", jak zwykle mogłem zrzucić to na którąś z nich.
- Nie jesteś taki, hyung. Zróbmy to, po co tu jesteśmy i wracajmy do dormu – poprosiłem, nie mając zamiaru przy tym patrzeć mu w oczy, skoro słowa, które wypływały z moich ust, nie były zgodne z prawdą i tym, co podpowiada mi serce.
To go widocznie zdenerwowało, bo znów powrócił do poprzedniego nastawienia, przyciągając mnie i powracając do pocałunku, jeszcze bardziej brutalnego niż za pierwszym razem. Czułem jak podczas ocierania się o siebie naszych języków, specjalnie, aż dwukrotnie, przygryzł lekko ten mój, a jego ręce zaciskały się na mojej skórze. Po zasmakowaniu subtelności, którą wczoraj mnie obdarzył, nie mogłem do tego wszystkiego przywyknąć, mając ochotę prosić go o zwolnienie tempa i większą delikatność. Ale czy sam tego na nim nie wymusiłem?
- Na podłogę – rozkazał, gdy oderwał się już ode mnie, a jego wzrok ciskał we mnie piorunami. – Na podłogę, powiedziałem – powtórzył, bo przez zaskoczenie i pozostanie myślami przy wczorajszej nocy, nie miałem po prostu ochoty tego robić.
- Mogę... - zacząłem niepewnie, już nie pierwszy raz bojąc się przy nim zadać pytanie, nawet jeśli to ja byłem silniejszy z naszej dwójki.
- Nie. Chciałem być dla ciebie łagodny, żeby ci to wynagrodzić – rozpoczął wyjaśniać, łapiąc dwoma palcami za moją szczękę od strony uszkodzonego policzka, by podkreślić o czym mówi, co wyrwało lekki syk z moich ust, bo nie było to zbyt delikatne. – Ale skoro tak bardzo chcesz, żebyśmy już powrócili do twojego ulubionego pieprzenia bez uczuć, to proszę bardzo. Na kolana.
- „Mojego" ulubionego? – powtórzyłem te dwa słowa, nie mogąc się nadziwić, że to niby przeze mnie nasze stosunki wyglądają tak, a nie inaczej.
- Jeongguk. Zaczynasz mnie wkurwiać. Najpierw mnie tu zaciągasz z pomocą Seokjina, później stwierdzasz, że nie chcesz rozmawiać tylko się bawić, a teraz wszystko odwołujesz i wylatujesz nagle z pytaniem podważającym twoje działania od ponad roku?
- „Moje" działania? – Znów to podkreśliłem, odsuwając się już od niego, bo ciepło jego ciała i ręce na moich plecach ponownie nie pomagały mi w logicznym myśleniu.
- A czyje?
Min nie nalegał na powrót do naszej bliskości, również odpuszczając sobie takie formy rozmowy. Piosenka, która nadal grała na zapętleniu, roznosząc się po całej sali, nie dodawała już żadnego klimatu. Nasze podniecenie zdążyło opaść. I tylko moja zdjęta koszula, lekko nabrzmiałe wargi oraz muszka zdobiąca moją szyję, były pozostałościami po rozpoczęciu realizowania scenariusza, który najwyraźniej wcale nie miał być zrealizowany.
Starszy wyłączył muzykę, skoro nic nie odpowiedziałem na jego krótkie pytanie. Nie wiedziałem po prostu co miałbym odpowiedzieć, skoro nasze burzliwe charaktery, wszystkie niedopowiedzenia, wczorajszy seks oraz brak umiejętnej komunikacji, zawsze doprowadzały do takiego stanu rzeczy.
- Przebierz się, może jeszcze zdążymy wrócić z resztą – stwierdził tylko po chwili, sięgając po moją koszulę i mi ją podając.
Chciałem przy tym spojrzeć w jego oczy i może wyłapać w nich któreś z uczuć, naprowadzających mnie na odpowiedni tor myślenia, jednak Yoongi patrzył gdzieś na drzwi, chyba nie myśląc o kontynuowaniu rozpoczętego wątku.
Tak jak poprosił, poszedłem się przebrać. Byłem zły na siebie i na niego, przypominając sobie pewien fragment jego wypowiedzi, do którego postanowiłem się zastosować tuż po powrocie do dormu.
Zdążyliśmy na wspólny odjazd. Nikt o nic nie pytał, a ja dość szybko zagłębiłem się w muzykę płynącą z moich słuchawek. A kiedy już dotarliśmy na miejsce, od razu złapałem Taehyunga za nadgarstek, ciągnąc do swojego pokoju i naprawdę nie wiedząc po co i dlaczego to robię.
- Nie rozmawiałem z Jiminem. Niczego nie brałem ci z szafy. I niczego ci nie zjadłem – zaczął się od razu bronić, jeszcze zanim zamknąłem za nami drzwi.
Wywróciłem na to oczami, co było dość częstą reakcją na jego głupotę. Zauważyłem, że Jedzenie przeniosło się na moje łóżko podczas naszej nieobecności, dlatego sięgnąłem po tego kocura, podając go Tae i sadzając ich na mojej pościeli, aby obaj byli cicho.
- Kiciaaaa. – Starszy oczywiście ucieszył się na jej widok, od razu wtulając twarz w tę kupę sierści, za co oberwał ode mnie w ramię.
- Musimy pogadać – oznajmiłem mu, zwracając dzięki temu jego uwagę na siebie i zajmując już miejsce obok.
Po co to robię? To teraz mój największy problem?
- Zauważyłem, Kookie – wymruczał Taehyung, oddalając się ode mnie i łapiąc wolną dłonią za uderzone miejsce. – Ale nie musiałeś mi robić siniaka na pół ręki.
- Bo co? Bo twój chłopak mi odda? – zażartowałem, zaraz widząc jak przez te słowa znowu chowa się w Jedzeniu. – Dobra, nie w tym rzecz. Jaki... był według ciebie Yoongi rok temu? – zapytałem ostrożnie, zawieszając wzrok znów na suficie, by zaraz przymknąć powieki, zastanawiając się dlaczego to sobie robię.
- W sensie z charakteru? Czy przy tobie? – starał się dopytać, choć nie czekał aż na to odpowiem, a po prostu się rozgadał. – Hyeri noona dużo by ci o tym opowiedziała, bo kiedyś spędzali dużoooo czasu razem, no nie? Zauważyłeś? A teraz ma ciebie i chyba bardziej z tobą woli go spędzać. Jako jeszcze nasz hyung, tak na samym początku, był nawet fajny, opiekował się nami i nie krzyczał tak jak teraz, chociaż i tak spał dużo i był marudny, więc to się nie zmieniło. No i jak tak teraz myślę, to w sumie chyba od zawsze mu się podobałeś. To przez niego jesteście razem w naszych „emfałkach", patrzył się na ciebie tak fajnie, jak tylko zakochani się patrzą i robił wszystko, żebyś nie obrywał ani nic... Ale chyba teraz jest trochę inaczej, no nie, Kookie? Zmieniliście się. Obaj. Nie jesteś już taki uroczy i nieśmiały jak kiedyś, ale to zrozumiałe, bo wyrosłeś. Chociaż hyung też się zmienił, trochę na gorsze. Niby się tobą opiekuje i niby cię kocha, ale nie robi tego tak jak kiedyś... Sam nie wiem, nie jestem dobrym obserwatorem. Zapytaj Jiminniego, albo Seokjina, oni na pewno powiedzą ci więcej – stwierdził na koniec, gryząc lekko ucho naszego pupila i w sumie nie mówiąc mi za dużo, bo to, że się zmieniliśmy, wiedziałem od dawna.
- Myślisz... że to dlatego, że ja się zmieniłem? To dlatego... jest teraz taki oziębły? – zapytałem niepewnie i znów - ostrożnie, nie będąc pewnym czy powinienem zadawać takie pytania Tae i dzielić się z nim moimi konkluzjami.
- Może cię lubił takiego, jaki byłeś kiedyś? Nie wiem, Jeonggukie – dodał, zaczynając tuż po tym wydawać jakieś dziwne odgłosy w sierść kota, dlatego zaproponowałem mu, żeby go nakarmił i poszedł już do siebie.
Moje oczy jeszcze przez chwilę obserwowały zamknięte już drzwi, a uszy starały się przyzwyczaić do tej nagłej ciszy, w której mogłem zrozumieć kilka spraw. Tylko czy po roku udawania i przyzwyczajania do takich form miłości, jestem w stanie powrócić do naszych początków?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top