Część 2 - Największy ból
Gdyby były jakieś błędy, to wytykajcie. Sprawdzałam, ale czasem jestem ślepa :P
Tak jak przy Ścieżce są dwa povy :DD
~~~~~~~~~~~~
Rok wcześniej
Wyszedłem za Jeonggukiem, całkowicie rozumiejąc, że jest przez to wszystko rozbity. Choć ja, w przeciwieństwie do niego, nie miałem zamiaru po prostu siedzieć na schodach i rozważać tego, co usłyszeliśmy.
Zająłem miejsce obok młodszego, który spierał łokcie na swoich kolanach, pozwalając głowie zwisać między nogami. Nie byłem dobry w pocieszaniu, lecz zwykła rozmowa, do tego z maknae, od zawsze należała do tych całkiem przyjemnych i miłych zajęć. Oczywiście o ile nie musieliśmy poruszać tematów tego typu.
- Nie zmarzłeś? – zadałem jedno z tych neutralnych pytań, sięgając do wewnętrznej kieszeni kurtki, aby wyciągnąć swoje fajki. Potrzebowałem czegoś, aby czasami oderwać się od natłoku pracy i myśli. Wiedziałem, że mój głos przez to nie ucierpi, dlatego zamiast popadać w gorsze nałogi, odbierające mi świadomość i kontakt z rzeczywistością, zdecydowałem się na papierosy, uciekając do nich tylko przy poważniejszych problemach, których niestety w moim życiu pojawiało się dość dużo. A jeden z nich właśnie marzł przy mnie, udając, że jak zwykle nic mu nie jest.
- Nie, hyung – wyszeptał, od razu zmieniając trochę pozycję, aby nie garbić się i nie ukrywać twarzy między nogami. Teraz patrzył po prostu na las, przy którym dogrywaliśmy nasze sceny do MV, mając obecnie kilkanaście minut przerwy.
Zdążyło się ściemnić, dlatego mogliśmy widzieć jedynie zarys drzew przed nami i jezioro tuż za lasem, w którym odbijał się księżyc i gwiazdy. Jednak to nie urok krajobrazu przyciągał teraz moje oczy. Tak jak „Jungkook" był zakochany w „Yoongim", nie wyobrażając sobie życia bez niego, tak Yoongi aż za bardzo lubił Jeongguka, dobrze to rozumiejąc i przez to nie potrafiąc zostawić go w takim momencie samego.
Chwilę obserwowałem otoczenie, aby zorientować się, w którą stronę wieje wiatr, bo nie chciałem, aby nasz główny wokalista miał styczność z fajkami. Musiałem się przesiąść na drugą stronę młodszego, dopiero po tym odpalając papierosa, by móc cieszyć się tą podwójną przyjemnością - uspokajającym dymem i Jeonem.
- Jeonggukie, te nagrania niczego nie zmienią. Wiem, że dyrekcja trochę z tym przesadziła. Zresztą, długo się nad tym zastanawiali, a ja nadal nie uważam tego za dobry pomysł – zacząłem, zaciągając się po raz kolejny, by ułożyć wszystkie myśli i dopiero po tym powrócić do tematu.
Bang prawie od samego początku słuchał moich opinii i rad, czasami wcielające je w życie, wierząc, że młody umysł również potrafi stworzyć coś na skalę światową. I to zapewne dlatego spośród całej szóstki, pozwolił mi wybrać maknae, z którym na początku ograniczałem się do krótkich i urywanych konwersacji, bojąc się, że go spłoszę. Dopiero po długim czasie współpracy, w której podkreślana była „nasza" bliskość, za pomocą sesji i nagrań, zbudowaliśmy całkiem miłą relację, na razie niepotrafiącą wskoczyć o ten jeden szczebel wyżej, właśnie przez jego introwertyczną naturę.
- Ja... nie umiem, hyung – odezwał się, zanim wypowiedziałem kolejne zdanie.
- Czego nie umiesz? I prosiłem cię, żebyś przestał do nas „hyungować" – przypomniałem, posyłając mu niewielki uśmiech, który miał dodać mu nie tylko odwagi, ale i zapewnić, że moje słowa są szczere. Od zawsze. Od samego początku.
- Przepraszam.
Przez dłuższą chwilę, to jedno słowo, zawisnęło między nami. Chłopak widocznie się speszył, choć nie rozumiałem znowu czym, a papieros trzymany w mojej dłoni, powoli się wypalał, wraz z każdym moim wciągnięciem trującego dymu.
Nie zwlekałem dłużej, odpuszczając sobie resztę fajki, która nie była aż tak dla mnie ważna. Zgasiłem ją o zniszczony stopień, zajmowany przez naszą dwójkę, by zaraz po tym rzucić niedopałek w przestrzeń.
Zasunąłem tylko kieszeń z moimi fajkami, zdejmując kurtkę i bez słowa zarzucając ją na ramiona młodszego. Jeongguk oczywiście podniósł na mnie wzrok, ale tylko przez chwilę, zaraz znów go zawieszając gdzieś na swoich butach, szepcząc ciche: „Dziękuję".
Widziałem jak jego ręce chwytają za fragmenty materiału, aby okryć się nim szczelniej. I sama świadomość, że czuje się dzięki temu lepiej, usatysfakcjonowała mnie na tyle, abym nie skupiał się na chłodzie bijącym od jeziora.
- Trzy minuty! – dobiegło zza naszych pleców, poruszając trochę Jeongguka, który już chciał się zerwać ze swojego miejsca, wracając na plan. Jednak powstrzymała go przed tym moja ręka, sadzająca z powrotem na stopniu kamiennych schodów.
- Nie bój się, Jeonggukie, jeśli...
- To mój pierwszy, hyung – wydukał w końcu, przerywając mi już na początku wypowiedzi, jednak po takich słowach nie chciałem dodawać tego, co planowałem.
Nasze spojrzenia - moje lekko zdezorientowane, ale i zaniepokojone, i jego - wystraszone i niepewne, pozwoliły się w końcu odnaleźć, badając nawzajem i szukając pocieszenia lub zwykłych odpowiedzi.
- Dlatego obiecuję, że niczego nie spieprzę – zapewniłem gładko, przemieszczając swoje palce na jego dłoń, by ścisnąć ją lekko, zauważając, że temperaturą niestety przypomina moją. Liczyłem, że szybko skończymy te nagrania i wrócimy do dormu, aby się ogrzać i przespać chociaż kilka godzin, bo zapowiadało się na jeszcze większe ochłodzenie tej nocy.
Niczego nie spieprzę, Jeongguk. I obiecuję, że nie będziesz tego żałował. Nigdy.
- Jeongguk, Yoongi, chodźcie do mnie, muszę poprawić wam makijaż!
Moje niewypowiedziane postanowienie miało pozwolić nam nie tylko przetrwać tę jedną scenę. Nie chciałem, aby uczucia, które pojawiły się gdzieś na początku naszej znajomości, z czasem po prostu zamieniły się w rozczarowanie i złość na samego siebie. Nie sądziłem, aby Jeongguk patrzył na mnie tak jak „Jungkook", jednak te kilka słów, które usłyszał ode mnie tego wieczoru, miały sprawić, że Yoongi dokona czegoś, co „Yoongiemu" wydawało się całkowicie niepotrzebne, bezużyteczne i bezwartościowe.
***
Jeon Jeongguk. Chłopak, który miał dla mnie znaczyć tyle co reszta zespołu, teraz jedną swoją głupią i nieprzemyślaną decyzją, bądź niezamierzonym słowem, potrafił podnieść mi ciśnienie na tyle, abym musiał się uspokajać dobre kilka godzin, nie chcąc mu po prostu zrobić niepotrzebnej krzywdy. Nieważne jak bardzo to lubił. Jeśli coś zagrażało naszemu związkowi, jak pojawienie się z siniakami na nagraniach lub choćby czerwonymi śladami, po zassaniu się moich ust na jego skórze, starałem się tego unikać. A młodszy czasami tego nie rozumiał.
Oczywiście otrzymał już wystarczającą karę za swoje kłamstwo i nie miałem zamiaru mu ich na razie dokładać. Lecz sprawa z Parkiem nadal nie została do końca „rozwiązana", co męczyło mój umysł i serce.
Mogłem sprawiać wrażenie osoby całkowicie oziębłej, szczególnie przy Jeongguku, którego inaczej nie kontrolowałbym jednym swoim gestem, czy też słowem. A przy rodzaju okazywania sobie miłości, który ukształtowaliśmy, nie było mowy o nieposłuszeństwie młodszego. Dlatego sytuacja z jednym z naszych wokalistów i tancerzy, który lubił sobie przesadzać z niektórymi rzeczami, tak bardzo mi wadziła.
Po kolejnym „wolnym" dniu, wypełnionym pracą, chciałem w końcu trochę pospać. Jednak w tej oborze oczywiście się nie da. I nie chodziło tutaj o krzyki, jakieś bieganie, trzaskanie drzwiami, czy przemieszczanie Seokjina po pokoju, bo do tego zdążyłem się przyzwyczaić, nawet nie zwracając na to uwagi. Jednak szarpanie za moją kołdrę, by zaraz jej materiał zamienić na moją koszulkę i to ją w tej chwili tarmosić, wyzwalał we mnie chęć mordu, nieważne na kim i nieważne z jakimi skutkami.
- Yoongi hyung, no cho, bo reszta to ciapciaki i mi nie pomogą – oznajmił najbardziej denerwujący głos na świecie, zmieniając nagle target na moją rękę, by wręcz wyszarpnąć mnie z mojego łóżka, oczywiście bez jakiejkolwiek zgody.
Kim Taehyung, obiecuję ci, że jak tylko wypiję kawę będziesz łaził po gwoździach i rozżarzonych węglach... DO KOŃCA SWOJEGO ŻYCIA!
Młodszy ciągnął moje zwłoki w nieznane miejsce, kiedy ja usiłowałem przetrzeć oczy, by nie wylądować nagle na ścianie. W końcu moje zaufanie do tego osobnika było zerowe.
- No bo nasza łazienka potrzebuje Złotej Rączki Min Yoongi hyunga. Nie mogę się wykąpać, a muszę zaraz jechać z Seokjinem. Nie miałem wyjścia. Rozumiesz, tak, hyung? I nie zabijesz mnie? – mruczał pod nosem, początkowo otrzymując tylko moje pogardliwe spojrzenie. Jednak kiedy już znaleźliśmy się w odpowiednim pomieszczeniu, wyszarpałem rękę z jego uścisku, warcząc cicho.
- Zabiję.
Nie dodawałem nic więcej, widząc jak moja obietnica wywołuje na jego twarzy szok, którym kompletnie się teraz nie przejmowałem. Chciałem to jak najszybciej załatwić i wrócić do spania, skoro mój współlokator i największy problem w tym dormie - jakim był właśnie Kim Taehyung - gdzieś wybywali.
Oby na drugi koniec świata.
Obejrzałem w czym problem, wyganiając stąd młodszego, aby skorzystał na razie z drugiej łazienki, ewentualnie na nią poczekał jeśli jest zajęta. Jimin i Hoseok na pewno się nie obrażą, a ten tylko niepotrzebnie panikuje.
Gmeranie przy prysznicu i zmoczenie swoich ciuchów, naprawdę podniosło mi ciśnienie, rozbudzając już całkowicie. Wiedziałem, że nie zasnę ponownie, teraz potrzebując już tylko świeżego powietrza i papierosów. Naprawienie uchwytu, który ktoś próbował skutecznie rozpierdolić, kosztowało mnie sporo nerwów. A kiedy wyglądało na to, że wszystko jest już na swoim miejscu, odłożyłem narzędzia, nawet nie zabierając się za poranną toaletę. Po prostu założyłem buty i kurtkę, kierując się do wyjścia. Namjoon również postanowił zaliczyć poranną fajkę, dlatego razem wyszliśmy przed nasz blok, stając przy wejściu i natychmiast odpalając nasze papierosy.
- Skończyłeś tę listę? – zaczął Nam, bawiąc się swoją zapalniczką i wykorzystując jej metalowe zamykanie, by za pomocą palca podnosić je i przerzucać, by ponownie się zamknęło. Byłem tym bardziej zainteresowany niż otoczeniem, dlatego to na tym zatrzymał się mój wzrok, kiedy usta nadal przyjmowały kolejne dawki trującego dymu, zaciągając się nim prosto do płuc.
Moje myśli uciekły do wczorajszego wieczoru, który tuż po „miłym" pożegnaniu z Jeonggukiem, spędziłem cały w studiu, porządkując wszystko i przygotowując dla CEO, aby mieć to już z głowy.
- Taa. Siedziałem z tym wczoraj. Dzisiaj możemy pójść z tym do Banga. – Jednak ledwo skierowałem te słowa do młodszego, kiedy z budynku wyłonił się kolejny członek BTS. Nie miałem żadnego problemu z rozpoznaniem go. Nawet gdy tak jak teraz miał założoną kurtkę i kaptur, razem z workowatymi spodniami. Taki zestaw nie odznaczał w ogóle jego figury. Jednak wystarczył jeden ruch jego ręką lub postawiony krok, abym wiedział, że to Jeongguk.
- Gdzie się wybierasz? – Postarałem się nie brzmieć surowo, a tym bardziej chłodno, wiedząc, że nie używam tego tonu przy reszcie chłopaków. Maknae słyszał go tylko wtedy, gdy byliśmy sam na sam.
- Do sklepu! – odpowiedział, nawet się nie odwracając, co już zagotowało krew w moich żyłach.
Tak się będziesz bawił? Na pewno nie możesz się doczekać, aż spełnię scenariusz, który ci wczoraj przedstawiłem. To będzie chyba najlepszy sposób na ujawnienie naszego związku przed resztą.
Uśmiechnąłem się do swoich myśli, oczywiście mogąc to spełnić tylko w jakimś hotelu. Chyba po wczorajszym ujrzeniu go na granicy wytrzymałości i błaganiu swojego hyunga o sprezentowanie mu jego sprzętu, sam powoli byłem skłonny postarać się, aby ten ostatni dzień wolny ukoronować długim pieprzeniem, które młodszy zresztą tak uwielbiał.
- Ktoś cię wysłał? – To Nam przejął pałeczkę wypytywania grabiącego sobie bachora. Jednak skoro to był MÓJ bachor, musiałem się w to wtrącić i jakoś delikatnie go ustawić.
- Noo. Seokjin. – Jeongguk odwrócił się, pokazując jakąś listę w telefonie, do którego już miał podpięte słuchawki.
Nie patrzyliśmy na siebie długo. Wystarczyło jedno, krótkie spojrzenie, aby Jeon wiedział, że nigdzie beze mnie nie pójdzie i raczej mi się nie sprzeciwi. Co prawda mógłby zastosować kilka sztuczek, aby jego hyung mu „uległ", ale przy Namjoonie było to niemożliwe.
- Też miałem się wybrać do sklepu. Wracaj do dormu. Wypalę, przebiorę się i pojedziemy – zarządziłem, po raz kolejny się zaciągając i nie odrywając przy tym wzroku od nadal stojącego w miejscu Jeongguka.
Jego brwi lekko się zmarszczyły, a dłonie zacisnęły na trzymanym telefonie i słuchawkach. Młodszy od zawsze ze mną walczył. I nawet nie wiem skąd się wzięła ta jego pewność siebie, bo kiedy rozpoczynaliśmy nasz związek, Jeongguk był bardziej uległy, bojaźliwy i podatny na moje decyzje. I myślałem, że tego właśnie będzie chciał - czułości, przytuleń, mojej obecności i opieki nad nim. Lecz dość szybko się przekonałem, że nasz pierwszy raz będzie pełen wulgarności, sadystyczno-masochistycznych zagrań, brutalnych pocałunków i naprawdę niewielkiej ilości samej miłości. Dałem mu to wszystko, ucząc się go na nowo i teraz już nie wyobrażając sobie innych scenariuszy naszego seksu i wszelkich interakcji.
Młodszy mruknął coś pod nosem, przekładając słuchawki i telefon do jednej ręki, by prawie cisnąć nim do kieszeni. Był zły, tylko dlaczego? Nie widział w tym szansy na spędzenie wspólnie czasu? Nie chciał tego?
Zacisnąłem zęby, powstrzymując się od podniesienia jakiegoś kamienia i ciśnięcia nim w przestrzeń, aby dać upust narastającej złości.
Chłopak ruszył z powrotem do budynku, znów nas mijając i nawet nie patrząc w moją stronę. Namjoon również był przyzwyczajony do jego humorków, jak i reszta chłopaków, dlatego pokręcił jedynie głową, wzruszając ramionami i zaciągając się jeszcze dwa razy, aby wrzucić już papierosa do naszego słoika, ukrytego za schodami.
- Dorastanie. – Zaśmiał się Nam, jak zwykle interpretując to w taki sposób. – Idziesz, Yoongi? – Jego kroki skierowały się już do wejścia, dlatego uczyniłem to samo ze swoją fajką, otrzepując się też z popiołu, który czasami zamiast na ziemię, upadł na moją kurtkę.
W drodze zamieniliśmy jeszcze kilka słów, a kiedy weszliśmy już do dormu, Jeongguk kończył się rozbierać. Nie spojrzał jednak w naszą stronę, kierując się do kuchni. A ja nie miałem zamiaru za nim lecieć, idąc prosto do łazienki.
Sejin nigdy nie miał problemu z pożyczaniem mi samochodu, dlatego kiedy się już umyłem i przebrałem, przeszedłem się do niego po kluczki, nie mając zamiaru szukać po tym Jeongguka. Po prostu wysłałem mu SMS-a, co niestety przypomniało mi o wczorajszym wypaplaniu się przy mnie Taehyunga. Mój humor znów uległ pogorszeniu, gdy umysł uświadamiał, że Jeon mnie okłamał. Dlatego kiedy młodszy już przybył, machnąłem tylko na niego ręką, kierując się do wyjścia.
Całą podróż do najbliższego supermarketu spędziliśmy w całkowitej ciszy, oczywiście nie licząc silnika samochodu i naszych oddechów. Jeongguk wpatrywał się w szybę obok, zajmując miejsce pasażera i bawiąc się w dłoniach telefonem. I znałem go aż za dobrze, aby wiedzieć, że w końcu wybuchnie, nie mogąc trzymać wszystkiego w sobie.
To zaparkowanie w galerii i zapewnienie nam całkowitego odcięcia od reszty świata, stając między innymi samochodami, przodem do ściany, pobudziło go do działania. Nawet nie zdążyłem zaciągnąć ręcznego, gdy jego głowa wylądowała na moim ramieniu, a oczy specjalnie uniosły się na moją twarz, przez co wiedziałem, że gdybym w nie spojrzał i ujrzał te dwie urocze kulki, spędzilibyśmy znacznie więcej czasu w samochodzie Sejina.
- Yoongi. To ja powinienem się obrażać, a jesteś wkurwiony już od samego rana. Rozumiem, że Taehyung cię obudził i tak dalej, i tak dalej... Ale to nie znaczy, że powinieneś...
Nie dałem mu dokończyć tego bezsensownego gadania, aby nie podnosić sobie jeszcze bardziej ciśnienia. Wykorzystałem nasze ułożenie, z moją dłonią nadal zaciskającą się na ręcznym, by zaciągnąć go jak najszybciej i przenieść rękę na pas młodszego, przyciągając go bliżej siebie.
Nadal nie pozwoliłem sobą manipulować, nie patrząc w jego oczy, a po prostu złączając nasze usta. Moja dłoń zacisnęła się mocno na jego boku, kiedy język prawie od razu wprosił się między jego wargi. Smakowanie Jeongguka, za każdym razem wywoływało u mnie te same uczucia. Chęć ukrycia go i zachowania tylko dla siebie. Natychmiastowe przejście do czegoś więcej. Silne pragnienie naznaczenia całej jego szyi malinkami, by nikt nawet nie myślał, że może go mieć. A dodatkowy posmak owocowej gumy, którą żuł, naprawdę źle wpływał na moją kontrolę. Jednak obaj byliśmy idolami, muszącymi pilnować się na każdym kroku. Dlatego po krótkiej, choć zachłannej zabawie z jego językiem, objąłem go drugą ręką, teraz mając całe jego ciało w swoim władaniu. I jedyne na co mogłem sobie pozwolić było kilka mokrych pocałunków na jego szyi, zakończonych lekkim przygryzieniem fragmentu jego skóry i wywołaniem dzięki temu cichego jęku.
Masochista.
Przesunąłem rękę trochę wyżej, pozwalając spocząć jej między łopatkami chłopaka. Moje oczy śledziły przez chwilę przygryzioną szyję, aby upewnić się, że nie przesadziłem. A kiedy po kilkunastu sekundach nie pojawiły się żadne ślady, podniosłem w końcu głowę, napotykając spojrzenie Jeongguka.
Jego dłoń postanowiła zacisnąć się lekko na moim ramieniu, jednak reszta ciała była całkowicie rozluźniona, jak zwykle poddając się moim działaniom.
Czekałem na jakieś słowa, dokończenie tego, co zaczął przed pocałunkiem, jednak jego czekoladowe, psie oczy, uciekły zaraz od mojej twarzy, lądując gdzieś na tej zaciskającej się ręce.
- Idziemy?
- Tak, chodźmy.
Na tym zakończyły się nasze dzisiejsze, te intymne interakcje. Na zakupach rozpoczęliśmy kilka tematów odnośnie zespołu, promocji, ćwiczeń i nagrań. Nie poruszaliśmy żadnych wątków dotyczących funkcjonowania naszego związku, w miejscach publicznych jak zwykle zapominając, że takowy istnieje.
- Po co mamy mu kupować jedzenie? Niech je resztki z obiadu... Jedzenie dokarmiać jedzeniem – wymruczałem niezadowolony, kiedy po wrzuceniu do koszyka wszystkiego, co było na liście Seokjina, Jeongguk zaciągnął mnie do działu dla zwierząt.
Nie lubiłem kotów, po prostu tolerując tego pchlarza i kompletnie się nim nie interesując. To była maskotka dzieciaków, które w końcu miały jakieś zajęcie w wolne dni, aby nie męczyć starszych o jakieś wspólne wyjścia, albo wyjazdy.
Jeon również wolał psy, ale kochał wszystkie zwierzęta, dlatego nie odmówił Taehyungowi zakupienia karmy dla Jedzenia.
- My prawie w ogóle nie mamy obiadów, od tego zacznijmy. A po drugie Kim mi odda, z nawiązką – oznajmił młodszy, ciągnąc wózek za sobą i pozwalając mi po prostu za nim kroczyć. To on miał mięśnie, więc nie miałem zamiaru pomagać mu w taszczeniu tego ciężaru.
- Nawiązką? – powtórzyłem, trochę sceptycznie do tego podchodząc. – Trzy gumy, stara moneta i kawałek papieru?
Moje pytanie wywołało bardzo przyjemny dla ucha śmiech Jeona. Przez chwilę patrzyłem po prostu jak chłopak odchyla do tyłu głowę, zanosząc się śmiechem. I w tym momencie tyle mi wystarczyło, aby być w pełni szczęśliwym. Świadomość, że jednym, głupim i nawet niezbyt śmiesznym żartem, potrafię na niego aż tak wpłynąć, była naprawdę satysfakcjonująca.
Niestety sprawiłem, że nie tylko ja mogłem cieszyć się tymi wesoło suszącymi się zębami, bo kilku klientów sklepu również zwróciło swoje głowy w stronę Jeongguka, zapewne będąc zainteresowanymi tym nagłym wybuchem czyjegoś śmiechu.
Mój. Zakaz.
Pochwyciłem za uchwyt wózka, skręcając do odpowiedniej alejki i zmuszając do tego także Jeona, który był na jego przedzie, na szczęście szybko orientując się co zamierzam.
A po wybraniu kilku paczek tego jedzenia dla kota, skierowaliśmy się już do kas. Obserwowałem przy okazji jak zachowanie naszego maknae ulega diametralnym zmianom w miejscach publicznych. Ten pseudo dominujący charakter, który prezentował reszcie chłopakom, teraz zamienił się w wesołego i uroczego Jungkooka, trochę za dużo uśmiechającego się do swojego hyunga, z którym nie powinien wchodzić w tyle interakcji. I to zapewne było naszym błędem - patrzenie w swoje oczy o kilka sekund za długo - bo przez tę nieuwagę młodszy wpadł na jakąś dziewczynę. I niestety miał do wyboru, albo upaść samemu i poświęcić się dla kobiety, albo podeprzeć się o półkę i to jej pozwolić wylądować na posadzce. Trochę za długo podejmował tę decyzję, bo ostatecznie oboje znaleźli się na ziemi, do tego w nieciekawej pozycji.
A mogłem go puścić na te cholerne zakupy. No kurwa...
Natychmiast puściłem trzymany wózek, podchodząc do nich, kiedy Jeongguk zdążył już przeturlać się na bok i podskoczyć do góry.
- Hyeri? – Zdziwiłem się, nie spodziewając, że kobieta, którą młodszy prawie zabił i zgwałcił, okaże się naszą stylistką.
- Miło was widzieć. Naprawdę – wymruczała ironicznie starsza, której już pomagałem się podnieść.
Jeonggukowi brakowało trochę odwagi jeśli chodzi o relacje z kobietami. Owszem, dobrze dogadywał się z większością noon ze staffu, jednak nie w miejscach publicznych i nie kiedy ta tutaj była mu aż tak dobrze znana. W końcu Moon Hyeri była moją bliską przyjaciółką, którą maknae... cóż...
- Przepraszam, noona. Nie zauważyłem noony – odezwał się dość niemiłym tonem, przybierając trochę inną postawę, opierając rękę o wózek i mrużąc nieco oczy.
Nie zaczynaj, Jeongguk.
Nienawiść młodszego do Hyeri działała w obie strony. Dziewczyna wiedziała o naszym związku i nie należała do jego wielkich fanek. W końcu Jeon nie był dla niej miły i przyjemny. Do tego uważała, że mocno mnie zmienił, choć akurat tego nie zauważyłem.
- Idziemy, Yoongi? Spieszy nam się. I to bardzo. Seokjin czeka... i reszta też. Masz spotkanie... A ja trening. Hyeri noona też na pewno się spieszy. Chodźmy – zaczął marudzić Jeongguk, nie dając mi nawet chwili na zamienienie ze starszą kilku słów.
Zacisnąłem zęby, wzdychając i przynosząc na niego wzrok. Jednak zanim jakkolwiek na to zareagowałem, to Moon postanowiła mu odpowiedzieć.
- Skoro tak CI się spieszy, to idź. Sam. I daj dorosłym porozmawiać. – Dziewczyna złapała za brzeg wózka i poruszyła nim trochę, przez co Jeongguk musiał zmienić swoją postawę, na nieco bardziej grzeczną i odpowiednią.
I już chciał jej zapewne jakoś odwarknąć, lecz nie pozwoliłem na to, uciszając go swoim spojrzeniem, którymi znów się przez chwilę mierzyliśmy.
- Skasuj to, zapłać i idź do samochodu. Zaraz do ciebie dojdę – rozkazałem twardo, podając mu kluczyki, raczej nie spodziewając się buntu lub jakiejkolwiek niechęci do spełnienia mojej prośby.
- RAZEM powinniśmy dojść, czyż nie? – To krótkie pytanie, które zniesmaczyło Hyeri, a mnie trochę zabolało, właśnie przez sposób, w jaki to wypowiedział, było ostatnim co od niego usłyszałem. Nie chciałem go tym zranić, obiecując sobie, że później jakoś mu to wynagrodzę. Zapewne seksem, albo chociaż jakąś krótką zabawą. Jednak teraz musiałem wykorzystać daną mi szansę na rozmowę z blondwłosą Hyeri.
Kiedy Jeongguk się od nas oddalił, starsza westchnęła, powracając do przeglądania półki, przy której staliśmy. Oczywiście w międzyczasie rozpoczęła dręczący ją temat.
- Dobrze, że was tutaj spotkałam, bo w dni wolne chyba nie byłabym w stanie wyciągnąć cię z łóżka, co? – zażartowała, czytając skład jakiegoś produktu.
Moje oczy nie obserwowały jedynie Moon Hyeri, nadal podążając za Jeonggukiem kroczącym w stronę kas samoobsługowych, bo wyjątkowo martwiłem się o jego samopoczucie.
- Przesadzasz, noona. Wiesz, że w tym dormie nie da się pospać – zauważyłem, zaraz schodząc na temat, który wciąż poruszała podczas naszych rozmów przez telefon.
I nie wiem ile mi z tym zeszło. Jednak wiedziałem, że trochę się zagadaliśmy, dlatego do samochodu wręcz biegłem, co niezbyt często mi się zdarzało. Napędzał mnie wyraz twarzy Jeona, który odchodził od naszej dwójki. Niby starał się pozostać obojętny na nasz widok, choć jego oczy mówiły mi wszystko.
Dopadłem już do klamki od strony kierowcy, otwierając drzwi, by od razu zorientować się w jakim stanie jego Jeongguk. Chłopak leżał bokiem, na siedzeniu odchylonym do tyłu. Z tej perspektywy widziałem tylko jego plecy, dlatego wszedłem od razu do środka, siadając po swojej stronie i myśląc chwilę nad następnym krokiem, który powinienem wykonać - ruszyć i wrócić do dormu, porozmawiać z nim lub skierować się od razu do hotelu.
Mój wzrok padł na tylne siedzenia samochodu, by następnie prześledzić przyciemniane szyby. Tutaj i tak do niczego nie mogło dojść, a to byłoby najlepszym „przepraszam" ze wszystkich możliwych.
- Jeonggukie? – zacząłem, nadal nie wiedząc co zrobić, dlatego najpierw chciałem nawiązać z nim jakiś kontakt. – Jeonggukie, śpisz? – spróbowałem ponownie, przekręcając dwa razy kluczyk, aby odpalić wszystkie kontrolki i sprawdzić dokładną godzinę.
No, trochę się zagadaliśmy.
Założyłem, że młodszy po prostu zasnął, skoro jeszcze na mnie nie nakrzyczał, każąc jak najszybciej wrócić do dormu. I może właśnie ten fakt skłonił mnie do lekkiego rozluźnienia mięśni i opadnięcia całkowicie na siedzenie. Moja ręka powędrowała na udo młodszego, które lekko pogłaskałem, wzdychając i postanawiając się do niego odezwać. Prawdopodobieństwo, że tylko udawał i tak naprawdę mnie słuchał, było duże, jednak odrzuciłem to całkowicie, zabierając już rękę, która miała ochotę przyciągnąć go do siebie i zamknąć w swoich ramionach.
- Przepraszam. Teraz to ja przesadziłem. I chyba miałeś rację, Jeonggukie. Za mało z tobą rozmawiam – przyznałem, jeszcze normalnym tonem. Choć kolejne słowa wypowiedziałem już szeptem. – Ale czy nie tego chciał Jeongguk od Yoongiego?
Przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w jego kaptur, pod którym ukryta była głowa chłopaka. Jednak zamiast powtórzyć poprzednią bliskość, tuż przed wyjściem z samochodu, po prostu sięgnąłem po pas i zapiąłem go, zapewniając mu w ten sposób bezpieczeństwo.
Jeszcze do tego wrócimy, Jeonggukie.
***
Obiecana rozmowa jakoś nie mogła dojść do skutku. Obaj byliśmy zajęci. Nowymi układami, ćwiczeniami, tworzeniem i udoskonalaniem nowych piosenek, nagraniami do programów, czy też galą, która była po drodze. To wszystko źle wpływało na moje samopoczucie oraz zachowanie Jeongguka. Podczas takich okresów naprawdę lubił mnie wkurwiać. I moja cierpliwość powoli się kończyła. Młodszy oczywiście zdawał sobie z tego sprawę, podsycając to jedynie swoimi tekścikami o Hyeri, albo o Jiminie, którym również uwielbiał podnosić mi ciśnienie. Raczej zdawał sobie sprawę, że jestem o niego zazdrosny, nawet jeśli nigdy nie powiedziałem tego na głos, dlatego aż tak uganiał się za Parkiem, otrzymując przez to sporo takich samych kar, niepozwalających mu się dotykać.
Kolejny, spokojny trening i ćwiczenie układów do nowych piosenek, wyciskało z nas siódme poty. Jednak nie dawaliśmy się zmęczeniu, robiąc tylko krótkie przerwy i zaraz powracając do ponownego powtarzania choreografii. Do czasu.
Odwiedzenie nas przez Soonhaka, nie wróżyło niczego dobrego. Mężczyzna był naszym nowym managerem, dołączając do poprzedniej siódemki. I chyba postanowił za każdym razem pokazywać swoją wyższość nad nami, bo najmniejsza pomyłka w choreografii lub chęć odpoczynku chłopaków, zawsze wywoływała jego złość i krzyk. Bang nie mógł na razie nic na to poradzić, skoro facet nie przesadzał, nie podnosząc na nas ręki, a jedynie rzucając niezbyt miłe komentarze.
Stanęliśmy w rządku, kłaniając się starszemu, który już nas obserwował, zapewne próbując wymyślić kolejną głupotę, której mógłby się przyczepić.
- Seokjin, Taehyung, Jeongguk? – wywołał trójkę zmęczonych chłopaków, którzy natychmiast wystąpili z szeregu. Mój wzrok od razu nieco się zwęził, wiedząc, że wystarczy jeden komentarz w stronę mojego Jeongguka, abym zakończył to jego „wytykanie błędów".
- Twarze grupy, ta? – mruknął z lekką pogardą, rozpoczynając swój obchód i przyglądając się każdemu z nich. Już za sam ten ton moja pięść lekko się zacisnęła, mając ochotę przyłożyć mu w ten krzywy ryj.
Jedno słowo. Nie obchodzi mnie co za karę Bang sobie wymyśli, ale cię zabiję, koleś.
- Z waszej trójki tylko ten jakoś wygląda – stwierdził, pokazując na Taehyunga, który patrzył na niego wielkimi oczami, tak samo jak Jeongguk. Oczywistym było, że młodsi trochę bardziej bali się Soonhaka, któremu musieli okazywać szacunek. Seokjin miał nieco luźniejszą postawę, choć śledził bacznie każdy ruch starszego.
- Chociaż nad kolorem skóry powinieneś popracować – dodał, trafiając w czuły punkt Kima, o którym zapewne dobrze wiedział. Jednak już dawno wybiliśmy mu z głowy wszelkie zabiegi, operacje i kupowanie drogich produktów, aby tylko uzyskać taki efekt.
Seokjin również usłyszał kilka swoich wad w wyglądzie, jednak jak tylko Soonhak podszedł do Jeongguka, postanowiłem zakończyć tę szopkę, próbując również wystąpić przed nasz szereg.
To ręka Nama mnie przed tym powstrzymała, a jego oczy wysyłały w moją stronę prośby. Zacisnąłem mocniej rękę, przenosząc ponownie wzrok na przyglądającego się Jeonowi managera, który złapał młodszego za podbródek, przyglądając się jego twarzy.
- Twarz grupy? To jest TWARZ grupy? Żartujesz sobie, tak? – powiedział mu prosto w oczy, przez co odtrąciłem rękę lidera, ruszając w stronę tej dwójki. Seokjin próbował powstrzymać mnie przed dotarciem do Soonhaka, jednak jego dłoń nie zdążyła tego zrobić. To sam Jeongguk, po wykonaniu kroku w tył, uniósł nieco swoją rękę, prosząc cicho, abym niczego nie robił. Wiedziałem jaki był stosunek Jeona do swojego wyglądu, dlatego aż tak bardzo miałem ochotę przyjebać temu typkowi.
- Yoongi, wracaj tu – dobiegł mnie głos Namjoona, dlatego byłem podwójnie rozdarty. Nie mogłem posłuchać próśb Jeongguka, aby nie pomyślał, że od dzisiaj będę mu tak łatwo ulegał. Jednak polecenie lidera mogłem wypełnić... choć nie do końca.
Moja ręka złapała młodszego za nadgarstek, łapiąc go pewnie, by natychmiast ruszyć w stronę pomieszczenia, służącego nam za przebieralnię. Słyszałem za nami nie tylko nawoływania Nama, ale i jakieś przekleństwa i rozkazy Soonhaka, których nie miałem zamiaru słuchać.
- Stary, spasiony wieprz – wymruczałem, kiedy już zamknąłem za nami drzwi, a Jeongguk usiadł na podłodze przy szafkach. I może właśnie ta sytuacja miała na celu popchnąć nas do tej szczerej rozmowy?
Przekręciłem klucz w drzwiach, aby nikt nie był w stanie nam przeszkodzić. Jednak jedno spojrzenie wielkich oczu młodszego wystarczyło, abym w sekundzie zmienił zdanie. W dupie miałem resztę chłopaków i Soonhaka. I tak jak do tej pory bardzo się ze wszystkim pilnowaliśmy, tak teraz wiedziałem, że to był poniekąd nasz błąd.
Zniżyłem się do jego poziomu, prawie natychmiast lądując na klęczkach. Nie dawałem nam ani sekundy więcej, wiedząc, że teraz potrzebuje mojej bliskości. Dlatego wpiłem się w jego usta, obejmując go rękoma i popychając na bok, aby zrozumiał czego od niego oczekuję. Jeongguk położył się posłusznie na ziemi, nie odrywając przy tym naszych warg. A kiedy już znalazł się pode mną, zapewniłem mu jeszcze tylko kilka zachłannych muśnięć, odrywając się od jego ust i patrząc w nadal zamknięte oczy młodszego.
Jego postawa i zaciskane powieki wprost mówiły mi, że słowa Soonhaka wpłynęły na jego myślenie. Nie mogłem tego zatrzeć brutalnym pocałunkiem, dlatego przeniosłem dłonie na te jego - mocno ściśnięte, zaczynając je delikatnie masować.
- Jeonggukie – wyszeptałem łagodnym tonem, przesuwając się na jego biodra, jednak zachowując niewielką odległość między moim kroczem, a jego brzuchem. – Jeonggukie, spójrz na mnie – dodałem, tym razem nieco bardziej zmartwiony.
- Mo-mogę się... przytulić do hyunga? – zapytał bardzo cicho, jakby przebijając jakąś ścianę, którą nieświadomie zbudowaliśmy.
Nie odpowiedziałem, puszczając jego dłonie, by przenieść ręce na jego ramiona i w ten sposób podnieść ciało chłopaka do góry. Objąłem go, nie spodziewając się, że zaraz po tym zostanę tak mocno do niego przytulony. Jeonggukie miał trochę tej swojej siły i teraz chyba postanowił mi ją pokazać, trochę zapominając, że moje stare kości nie są w stanie jej znieść.
- Jeonggukie, nie miażdż mnie – poprosiłem, choć tak ledwo, ledwo, skoro uniemożliwił mi pobieranie powietrza do płuc.
- Przepraszam – powiedział szybko, przenosząc swoje ręce z moich pleców właśnie na boki, dzięki czemu mogłem zaczerpnąć trochę tlenu.
- A ja przepraszam za Hyeri.
- I za zakupy? – dodał nagle, czego się nie spodziewałem.
Miałem ochotę go odsunąć i przyjrzeć się jego twarzy, ale odpuściłem to sobie, pamiętając, że niezbyt często mamy okazję się przytulać.
- Dlaczego? – zapytałem spokojnie, przyglądając się ścianie za plecami Jeongguka, choć kątem oka patrzyłem też na jego lekko mokre przez ćwiczenia włosy. Zresztą, nasze koszulki również były mokre, ale czasami lądowaliśmy w swoich ramionach w gorszym stanie i żaden z nas na to nie narzekał.
- Narzucanie własnej decyzji, bez wysłuchania mojego zdania, Yoongi – wyjaśnił co go gryzło, pomagając mi w końcu zrozumieć dlaczego był aż taki zły, kiedy powiedziałem, że razem wybierzemy się na te zakupy.
- Nie lubisz tego?
- Nie na co dzień. W łóżku jest ok – sprecyzował, wywołując tym moje westchnienie. Bo nawet jeśli będę próbował się do tego stosować, to nie były scenariusze, które do tej pory realizowaliśmy.
- Dość często narzucałem ci swoje zdanie. I tak po prostu to znosiłeś? – Zdziwiłem się, pamiętając, że to po prostu leży w moim charakterze.
- A jakie miałem wyjście? – W jego głosie nie było ani żadnego smutku, ani jakiegokolwiek wyrzutu. Młodszy po prostu się tym ze mną podzielił, poniekąd podkreślając, że robił to przez uczucie, którym się darzymy.
- Grzeczny chłopiec – wyszeptałem, przekręcając głowę tak, aby trafiło to prosto do jego ucha.
I to był mój błąd, bo jego ręce zacisnęły się na moich bokach, a twarz młodszego bardziej wtuliła się w moją szyję.
- Chciałbym, abyśmy znów mieli na to czas – powiedział z westchnięciem, poluźniając już uścisk i na nowo rozluźniając się w moich ramionach. – Dziękuję, że mnie stamtąd zabrałeś.
Uśmiechnąłem się lekko, trochę zapominając o tej sytuacji z managerem, zapewne przez tego znów mieszającego mi w sercu bachora.
- „Czego Yoongi nie zrobi dla Jeongguka" – przypomniałem mu, kończąc tym samym naszą rozmowę.
Obiecałem sobie, że w najbliższym czasie spełnię to jego pragnienie o bliskości, nawet jeśli to będzie wymagać przyznania się chłopakom do naszego związku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top