Część 1 - Umiejętna komunikacja

W końcu się zebrałam i napisałam pierwszy rozdział. Wow, brawo dla mnie.

Rozplanowałam tę serię już na początku roku, ale trzeci rok studiów (NIE OSZUKUJ SIĘ, to comebacki i Verity to robi) zabiera mi większość czasu, dlatego nie wiem jak często będą rozdziały. Choć obiecuję, że będą długie, tak jak ten :)

Enjoy :)

OST DO 10s:

https://open.spotify.com/playlist/7avW1E0p5Lh9OvvYw7DVJY?si=092769c128464db3

~~~~~~~~~~~~~~~~





Odkąd kilka miesięcy temu, twórca całego konceptu na nasze obecne i przyszłe albumy, wpadł na wręcz „genialny" pomysł pójścia o krok dalej i zaaranżowania pocałunku przed kamerą, zacząłem poważnie rozważać moją dalszą karierę właśnie pod tą wytwórnią. Nie rozumiałem jak dyrekcja mogła się zgodzić nie tylko na niewinne gry przy pianinie, przytulanie, czy zwykłe obejmowanie, a również na coś tak intymnego i zakazanego. Nie byliśmy dobrymi aktorami, dlatego nie posiadaliśmy umiejętności zakwalifikowania tego do swojej pracy, nie przejmując się dodatkowo opinią innych, a szczególnie fanów. W końcu cała Korea, jak i reszta świata, nie byłaby w stanie zaakceptować pocałunku dwóch idoli, tej samej płci, ukazanego ot tak w jednym z teledysków lub dodatków wyświetlanych na koncertach. Pomimo tak wielu minusów i zagrożeń, wylądowałem w jego ramionach, pozwalając odebrać sobie pierwszy pocałunek. I niestety musiałem przyznać, że po tej krótkiej scenie, która nigdy nie została wyemitowana, leżąc po prostu w archiwach BigHit, przestałem widzieć w Yoongim swojego hyunga. Tak jak w całej serii HYYH i jej kontynuacji w kolejnych albumach, zakochałem się w tym obecnie czarnowłosym leniwcu. I choć nasza relacja nadal była ukrywana przed resztą chłopaków, a tym bardziej przed dyrekcją, znajomymi i rodzinami, nie mieliśmy zamiaru odrzucać uczuć, które nas połączyły, właśnie przez tę nietypową decyzję.

Po zakończeniu dwa tysiące szesnastego roku licznymi występami na galach, skupiliśmy się już tylko na przygotowaniach do kolejnego comebacku. Moje noworoczne postanowienie o przyłożeniu do nauki gry na perkusji, przybrało na sile po moim nocnym przeglądaniu SNS-ów, gdzie wyhaczyłem starą wypowiedź hyunga o zamiłowaniu do dziewczyn grających właśnie na tym instrumencie. Byłem w stanie zrobić naprawdę dużo dla tego chłopaka, czasami obawiając się tej fascynacji, szczególnie w miejscach publicznych. W końcu fanserwis fanserwisem, jednak nagła ucieczka mojej ręki w te bardziej niedozwolone rejony, była wykluczona, szczególnie gdy dyrekcja zmuszała mnie do wchodzenia w interakcje z Jiminem. Nie miałem nic przeciwko temu, lubiąc się z nim powygłupiać, oczywiście od czasu do czasu i z umiarem. Niestety ten hyung lubił przekraczać granice, zawsze wybierając nieodpowiedni obiekt do męczenia, za co obrywał później w dormie lub poza kamerami. Yoongi nie miał mi tego za złe, poniekąd, choć szczerze nienawidził Parka, z jakiegoś wielce tajemniczego powodu, którego nigdy nie chciał mi zdradzić. Domyślałem się, że może być zazdrosny, do czego przecież jego uparty, surowy i czasami oziębły charakter, nie pozwoli się przyznać.

Po raz kolejny przejechałem dłonią po nadal ociężałych i zaspanych powiekach, starając się choć trochę rozbudzić i pokojarzyć fakty z poprzedniego dnia. Urywki rozmowy z Tae, który jak zwykle postanowił męczyć mnie cały wieczór, i późniejsza, krótka wymiana zdań z Yoongim w łóżku, o dziwo na temat Jimina, krążyła przez chwilę po mojej głowie, prosząc się o jakąś analizę.

- Mam to gdzieś – wyszeptałem lekko zachrypniętym głosem, uchylając jedną powiekę i natrafiając na zespołową blondynkę.

- Jeonggukie! Gramy? – zapytał podekscytowany, przyglądając się z uśmiechem mojej osobie, która powoli zaczęła się od niego wycofywać.

Lampił się jak śpię? On naprawdę nie ma co robić?

Park Jimin naprawdę potrafił zamieniać się w upierdliwą muchę, która nie potrafiła sobie odpuścić nawet po wymierzeniu w nią setki uderzeń, posłaniu w jej stronę takiej samej ilości przekleństw lub czystej chęci mordu. Szczególnie kiedy to nie jego twarz miałem ochotę oglądać tuż po otwarciu oczu, do tego w wolny dzień.

- Jeonggukie – wyjęczał znowu, szarpiąc lekko moje ramię, na co przewróciłem się na drugi bok, mrucząc pod nosem niezadowolony. – Obiecałeś, że dzisiaj pogramy. Poza tym chcę cię w końcu pokonać... i coś tak czuję, że właśnie dzisiaj to zrobię!

Grać? On chce grać? W dzień wolny? Nie mam ochoty wychodzić na zewnątrz. A tym bardziej biegać!

Machnąłem na niego ręką, starając się w ten sposób odgonić, jak prawdziwą muchę, którą zresztą dla mnie był. Nie rozumiałem jak reszta chłopaków z nim wytrzymuje, ale moja cierpliwość do jego osoby już dawno się skończyła.

- Idź sobie. Niczego ci nie obiecywałem – wymruczałem, naprawdę licząc, że dzięki temu po prostu sobie odpuści. Chyba, że miał ochotę zaliczyć bliskie spotkanie z ziemią...

- Jeonggu...

Tym razem nie dałem mu skończyć, po prostu się odwracając i wykorzystując jego luźną pozycję, by złapać mocno za ręce i unieruchomić dzięki temu całkowicie.

- Nie masz co robić, Park Jimin? – wywarczałem, krzyżując jego kończyny na torsie i zmuszając swoje oczy do całkowitego rozbudzenia, aby wpatrywać się teraz prosto w te jego - oczywiście zaskoczone i lekko wystraszone. – Budzisz mnie z samego rana, dla własnych zachcianek. I na dobry początek dnia fundujesz mi zły humor – oświeciłem go, a dzięki podniesionym już roletom - zapewne przez niego - i wpadającemu tu światłu, mogłem również zauważyć co postanowiło zagościć na jego policzkach.

No taaaak. Powiedz mu komplement to spłonie ze wstydu. Obejmij to zemdleje. Zbliż się twarzą do jego twarzy... Chyba powinienem wzywać już karetkę.

Wiedziałem, że to nie moje akcje tak na niego wpływają. Cały świat działał na Jimina, który poza sceną był jak niewinne dziecko, ciągle potrzebujące opieki reszty zespołu. W tym czasami niestety i mojej.

- Jeon-Jeonggukie... Chciałem tylko... pograć z tobą na konsoli... nic więcej – wytłumaczył, starając się unikać mojego wzroku, który uparcie wpatrywał się w jego oczy, nie mając zamiaru odpuścić.

Poluźniłem nieco uścisk, dopiero teraz przypominając sobie, że pomogę go w ten sposób uszkodzić, a nie potrzebowaliśmy żadnych problemów przed kolejnymi promocjami.

Zaraz...

- Na konsoli? – powtórzyłem, przechylając odrobinę głowę i puszczając go już całkowicie.

- W... salonie – sprecyzował, uświadamiając mnie, że moje myślenie uciekło w trochę złe rejony.

- Aaaa. Na konsoli w salonie. Myślałem, że... - Urwałem, nie uznając przyznania się do błędu za dobry pomysł, szczególnie przed nim. Dlatego mruknąłem krótkie: „Za trzy godziny", pozwalając opaść mojemu ciału na miejsce obok, by powrócić do snu i oderwać się ponownie od ciągłej kontroli, braku prywatności, spokoju oraz miejsca na miłość.

Te nasze „ucieczki" z Yoongim, czasami nie były dla mnie wystarczające. W dormie musieliśmy grać zwykłych przyjaciół, a przesiadywanie w wolne dni po hotelach bywało uciążliwe. Do tego nie mogliśmy wymigiwać się od kontaktu z innymi chłopakami, nawet tego bliskiego. W końcu jak miałem wytłumaczyć Taehyungowi, że kiedy mnie obejmuje i przytula, Yoongiego kurwica bierze i ma ochotę pozbyć się go w trybie natychmiastowym? Albo Jiminowi, który jest nawet bardziej nieświadomy zagrożeń wynikających z przebywania ze mną sam na sam? Tutaj już nawet nie chodziło o scenę i to, co pokazujemy fanom. Nasz fanserwis z Yoongim był prawie zerowy, bo niestety nie wypracowaliśmy sobie systemu, który uwolni nas od pójścia o krok dalej i przekroczenia jakiejś granicy. Bałem się reakcji reszty Bangtanów, Armys oraz wszystkich ze staffu, gdyby mój chłopak złapał mnie w miejscu publicznym za gardło, pociągnął troszkę mocniej za kurtkę lub bluzkę, szarpnął za włosy lub po prostu powalił prosto na kolana. Podczas tych pikantniejszych spotkań, czy też zwykłego zasłużenia na karę, nie było mowy o kontroli, dlatego trzymałem się od Yoongiego jak najdalej, oczywiście według jego zalecenia, nie dając przez to satysfakcji niektórym naszym fanom. W końcu nie wszystkie Armys kręcił mój fanserwis z blondyną albo Tae.

Chyba faktycznie zdążyłem zasnąć, bo kiedy uchyliłem ponownie oczy, w pokoju znów było ciemno, oczywiście za sprawą zasłoniętych rolet. Znajomy i tak przyjemny dla mnie zapach, uderzył prosto w mój wrażliwy nos, zmuszając go do zaciągnięcia się wszystkim, co zostało mu ofiarowane, by na nowo całkowicie się nim upajać, znów zamykając powieki i mrucząc cicho.

- Co? Wygodnie? – Męski i niski głos, który zadał te dwa zupełnie zwyczaje pytania, uświadomił mi, że nie tylko nos ma okazję poczuć się jak w niebie. Ręce również obejmowały czyjeś ciepłe ciało, nawet nie myśląc o puszczeniu go, szczególnie po całonocnej rozłące.

- Yhym – odpowiedziałem cicho, naprawdę nie spodziewając się, że do mnie przyjdzie, do tego prosto do łóżka.

- Nie za dużo tego spania? Hmmm?

Jego dłoń postanowiła wylądować w moich włosach, rozpoczynając przeczesywanie ich, co sprawiało mi ogromną przyjemność. Dotyk Yoongiego potrafił zdziałać cuda. Szczególnie ten delikatny, którego nie otrzymywałem w odpowiednich dawkach, dlatego zawsze mi go brakowało. Musiałem być naprawdę smutny, mega zmęczony lub bliski płaczu, aby starszy ot tak pogłaskał mnie po policzku, czy też włosach. Domyślałem się, że to nasza wczorajsza rozmowa wpłynęła na dzisiejszy poranek, fundując mi tak miłe niespodzianki.

- Jest już dziesiąta, Jeongguk. Powinieneś wyjść z łóżka – odezwał się ponownie, zanim jeszcze zdążyłem uformować odpowiedź na poprzednie pytanie.

- Dziesiąta? – wymruczałem, powoli starając się otworzyć już oczy.

Czułem, że mój organizm i tak potrzebował trochę więcej snu. W końcu nasza rozmowa z Yoongim zakończyła się około czwartej nad ranem. Starszy wmówił Seokjinowi, że będzie pracował przez te kilka godzin w swoim dormowym studiu, co dało mu alibi na zniknięcie i dzięki temu bezkarne siedzenie w moim pokoju, którego w końcu z nikim nie dzieliłem. Nasz podział uległ pewnym zmianom. Teraz to Taehyung spał z Namjoonem, Hoseok z Jiminem, a dwójka pseudo spokojnych i ułożonych ludzi, pozostała razem w pokoju. Yoongi wiedział, że nagłe domaganie się dzielenia jednego pomieszczenia z maknae, po utrzymywaniu czysto przyjacielskich stosunków, w ich oczach nawet słabszych niż z Seokjinem, nie wpłynie dobrze na osąd sytuacji i relacji, która nas łączy. Dlatego cieszyliśmy się tym, co zdołaliśmy wywalczyć lub wynegocjować u dyrekcji, dającej zajęcia tylko naszej dwójce. Tak było po prostu lepiej, wygodniej i przede wszystkim bezpieczniej.

Będąc sam na sam z Yoongim przybierałem całkowicie inną maskę, różniącą się od tej scenicznej lub prezentowanej reszcie hyungom, przyjaciołom i rodzinie. Uroczy Jeongguk przeważał w większości interakcji, dobrze wiedząc, że to cholernie na niego działa.

I tym razem chciałem jakoś wykorzystać to zawitanie do mojego pokoju. A kiedy przetarłem już ręką oczy, specjalnie składając je w piąstkę, postanowiłem ziewnąć, wydając przy tym dość urocze dźwięki wraz z kilkakrotnym rozchylaniem i złączaniem ust. Poczułem jak przez takie ustne akrobacje, do moich oczu napływają łzy. A kiedy podniosłem już wzrok na starszego, widziałem, że nie jest z tego zadowolony. I całkowicie go rozumiałem.

Zbyt uroczo? No mam nadzieję.

Uśmiechnąłem się szeroko, przyglądając przez chwilę jego twarzy. Albo miał ochotę zabić mnie na miejscu, albo w tej chwili odwrócić tyłem i nauczyć, że takie przywitania wiążą się z boleśnie przyjemnymi konsekwencjami.

Jego przymrużone oczy i zaciśnięte wargi, nie były jedynym, co podkreślało, że mam do czynienia z tym drugim zjawiskiem. Jego dłoń zacisnęła się na moich potarganych włosach, zaraz jednak rozpoczynając wędrówkę prosto na moje gardło.

- Doigrasz się kiedyś, Jeongguk. Moja cierpliwość ma swoje granice. Chyba nie chcesz, żeby taki Taehyung zastał cię w twoim pokoju, pokrytego moją spermą, całego w malinkach, przywiązanego i zapłakanego? To jest obraz, który tylko twój hyung może oglądać. Nie chcesz tego zmieniać, prawda? I narażać się na gorsze kary?

Wszystkie te słowa, wraz z zaciśnięciem jego dłoni na moim gardle, tuż pod grdyką, nie wywołały we mnie strachu. Bardziej podekscytowanie, podniecenie i przyjemny dreszcz, uderzający prosto w moje krocze.

Przymknąłem oczy, przekładając jedną dłoń na jego rękę, nadal trzymającą ciasno moją szyję. Uwielbiałem to uczucie. Całkowitego poddania, bezsilności, przynależności tylko do niego i jego woli. Oczywistym było, że przy moich mięśniach i sile, wszystkie takie działania były aktem czystej uległości.

- Spójrz na mnie – rozkazał, kiedy rozchyliłem lekko usta, zaciskając palce na jego przedramieniu.

Nie wahałem się przed wypełnieniem tego rozkazu, powoli rozchylając obydwie powieki, by napotkać jego ciemne oczy, nadal wpatrujące się we mnie z chęcią wypełnienia stworzonego przez starszego scenariusza. To pożądanie, wraz z lekko przekręconą głową i wzrokiem zaczynającym śledzić jak moje ciało reaguje na takie ułożenie i bezustanne zaciskanie na mojej szyi, wyrwało z moich ust cichy jęk, którego tak naprawdę nie planowałem.

Yoongi uśmiechnął się zadowolony, natychmiast wykorzystując swoją drugą rękę do wylądowania na moim udzie, sprawiając, że automatycznie rozsunąłem nogi, znów zamykając oczy. Cisza, która zapanowała w pokoju, wypełniona jedynie moim przyspieszonym oddechem, spowodowanym tą dziwną grą, zaczynała mi powoli wadzić. Starszy na pewno nie przyszedł tu po to, aby na dobry początek dnia sprezentować mi orgazm. Raczej chciał się mną pobawić, zostawiając z erekcją, której nie mógłbym się pozbyć, dlatego zaraz zaprotestowałem.

- Yoongi. Nie chcę – wymruczałem przez zęby, nadal nie mogąc się opanować, właśnie przez jego dłoń nadal spoczywającą na moim udzie.

- Czego nie chcesz? Mojego dotyku? Mojej obecności? – Jego niezadowolony ton, z nutką rozczarowania, którą wyłapałem tylko dzięki tak długiemu studiowaniu jego charakteru, przypomniał mi, że muszę wszystko ładnie wyjaśnić, inaczej tylko sobie grabiłem, raniąc przy tym naszą dwójkę.

- Nie – pokreśliłem, poruszając trochę głową, aby starszy poluźnił uścisk i pozwolił mi mówić bez wywoływania łez taką pozycją i naciskiem na szyję. Dopiero kiedy jego dłoń zjechała trochę niżej, po prostu spoczywając na mojej skórze, kontynuowałem. – Idziesz gdzieś. Zapewne na cały dzień? I chcesz mnie zostawić z niedosytem i jakąś karą... Jeszcze za coś, czego nie zrobiłem – zauważyłem, dobrze pamiętając, że nie mam żadnych grzeszków na moim koncie i nie zasługuję na frustrację seksualną.

- Karą? Oj, Jeongguk, Jeongguk. – Yoongi zacmokał, śmiejąc się cicho i trochę ironicznie. – Nie zamierzam sprawiać dziś bólu mojemu chłopczykowi. Przyszedłem tylko porozmawiać, ale twoje niegrzeczne usteczka postanowiły mnie prowokować. – Ręka z mojej szyi, przeniosła się nagle na moją szczękę, przez co otworzyłem ponownie oczy, już nie zamierzając ich zamykać, skoro i tak nie mogliśmy sobie pozwolić na coś więcej. Kilka palców starszego wysmyknęło się na wspomnianą część mojej twarzy, bawiąc dolną wargą i nagle wsuwając pomiędzy nie. – Jedziemy z chłopakami do wytwórni. Masz być grzeczny i z niczym nie przesadzać. Zostajesz z Taehyungiem i Parkiem, dlatego wolałbym, żebyś poszedł na tę swoją siłownię, byłbym spokojniejszy – wyznał, ani trochę mnie tym nie zaskakując. Zresztą, byłem teraz za bardzo skupiony na obejmowaniu jego palców ustami i posyłaniu mu przy tym niewinnego spojrzenia.

Tyle wystarczyło, abym usłyszał krótkie warknięcie, a jego ręka przeniosła się z mojego uda, prosto na biodro, przysuwając jeszcze bliżej jego ciała.

- Nie przestaniesz, tak? Mam zmienić zdanie i naprawdę cię ukarać?

Natychmiast pokręciłem przecząco głową, uciekając od jego palców i przestając wpatrywać się w ciemne oczy, w których już zdecydowanie za długo panowała seksowna czerń, świadcząca o balansowaniu na granicy wytrzymałości Yoongiego.

- Przepraszam – wyszeptałem, dopiero teraz przetwarzając dostarczone mi informacje.

Jimin i Taehyung... Jimin i... O!

- No co? – Starszy najwyraźniej szybko wyłapał, że o czymś sobie przypomniałem. Poluźnił przy tym uścisk, przenosząc rękę na dół moich pleców, by po prostu trzymać mnie blisko siebie.

- Jimin mnie męczy o pogranie z nim na konsoli. Mogę, prawda? – zapytałem wprost, posyłając mu najładniejszy uśmiech i znów podnosząc spojrzenie na jego oczy.

Teraz, kiedy mój umysł w miarę się ożywił, a Yoongi oznajmił, że nie będzie go cały dzień, przez co nie wyrwiemy się na miasto lub do hotelu pod pretekstem pracowania nad jakąś piosenką, ponowne wygranie z Jiminem i powygłupianie się z nim, odrywając swoje myśli od tego, co czekało nas przy tym comebacku, było naprawdę fajną perspektywą.

- Nie.

Moje podekscytowanie niestety szybko wygasło. A takie natychmiastowe odmówienie mi, naprawdę zdenerwowało.

- Dlaczego? – Zmarszczyłem się, nawet nie siląc się na miły ton.

- Bo tak powiedziałem. Koniec rozmowy – warknął jeszcze, zabierając nagle rękę z moich pleców i wstając z łóżka. Nie spodziewałem się takiej reakcji, szczególnie kiedy to ja powinienem być zły o zabranianie mi spędzania czasu z resztą chłopaków.

A może to chodzi tylko o Jimina?

Już chciałem o to dopytać, ale starszy tuż po poprawieniu swoich ubrań, znów się odezwał, nadal tak samo niemiło.

- Pójdziesz na siłownię, tak?

- A mam inne wyjście? – odpowiedziałem mu podobnym tonem, odwracając się już do niego plecami, specjalnie nie udzielając twierdzącej lub przeczącej odpowiedzi.

To był koniec naszej „rozmowy", a raczej wydania poleceń i dopasowania do stworzonego przez siebie scenariusza. Lubiłem to, ale tylko w łóżku i kiedy nie miałem nic zaplanowanego na dany dzień. Dlatego nawet po wyjściu starszego i opuszczeniu przez chłopaków dormu, nie podniosłem się z łóżka, dalej wpatrując w ścianę i wkurzając przez jego słowa.

Niedługo stworzy mi kodeks odpowiedniego zachowywania, kiedy zostaję sam! Może jeszcze postara się o kopie dla reszty chłopaków i staffu, aby wiedzieli, że jestem nietykalny i należę do Min Yoongiego?

Westchnąłem, zaciskając dłonie w pięści i czując jak mój żołądek błaga o udanie się już do kuchni, by następnie wypełnić też prośby mojego ciała o jakiś prysznic.

Tylko dlatego zwlokłem się na podłogę, ziewając jeszcze kilka razy i ruszając już do kuchni. Taehyung tworzył jakąś konstrukcję ze zrobionych kanapek, wkładając w nią pałeczki, na co popatrzyłem lekko zniesmaczony i zdziwiony jego zachowaniem. A skoro jeszcze nie zdążył mnie zauważyć, postanowiłem go wystraszyć, podchodząc jak najszybciej i łapiąc go za biodra.

- Co robisz?! – wykrzyknąłem, sprawiając, że chłopak wyskoczył do góry, jakimś cudem przywalając swoją głową prosto w szafkę przed nami.

Zabrałem ręce, kładąc jedną z nich na swoim czole i zastanawiając się jak on przetrwał do tej pory na świecie, skoro wystarczyło zwykłe moje przywitanie, aby prawie wylądował w szpitalu.

- Jeonggukie! Ałaaa! – Starszy odpowiedział mi równie głośno, chyba przywołując tym swojego anioła stróża.

Odsunąłem się, robiąc miejsce dla Jimina i ruszając już do lodówki. Wzruszyłem ramionami, wiedząc, że to nie moja wina. Wszyscy tu byli strasznie płochliwi. I najwyraźniej tylko z Yoongim takie żarty prowadziły co najwyżej do zlania mnie w naszej sali w BigHit, gdzie mieliśmy dźwiękoszczelne ściany. Bo zarówno z Hoseokiem, Taehyungiem, Seokjinem, jak i Jiminem, otrzymywałem krzyk i rozpacz, czasami doprawiony uderzeniem mojego ramienia, choć naprawdę rzadko. Opinia najsilniejszego członka Bangtanów robiła swoje.

- Jeonggukie... Musisz siać postrach z samego rana? – Pseudo anioł stróż, jak zwykle stanął w obronie Taehyunga, kiedy grzebałem już w lodówce, wyjmując sobie mleko, aby postawić standardowo na płatki.

- Bo Jedzenie wystraszysz! – stwierdził masujący swoją głowę Kim, wskazując palcem na naszą maskotkę.

Kot, który już dawno stracił swoje prawdziwe imię, właśnie przez posiadanie na głowie grzebienia koguta i przez to uzyskanie przydomku „Jedzenie", skoro przypominał kurę, kręcił się przy nodze swojego najwierniejszego fana Jimina, prosząc zapewne o wzięcie go na ręce. Zwierzak mieszkał z nami od niedawna, na czas naszej nieobecności zawsze trafiając do sąsiadów, z którymi go tak jakby dzieliliśmy.

- Ten kot jest bardziej nieustraszony od ciebie – zauważyłem, sięgając już po płatki i miskę, by pochwycić jeszcze banana i przenieść wszystko na stół.

Jimin nadal pocieszał Taehyunga, a kiedy tamten się uspokoił, postanawiając uciec do swojego pokoju, zostawił naszą dwójkę w powoli zapadającej, niezręcznej ciszy. Oczywiście dla blondynki, która jak najszybciej wzięła Jedzenie na ręce, patrząc to na mnie, to na podłogę, co widziałem kątem oka, śmiejąc się przez to pod nosem.

- Mówiłem już coś. Do widzenia, Jimin – wymruczałem trochę kąśliwie, jak zwykle nie mając dla niego litości.

- Jeonggukie, dlaczego mnie nie lubisz? Czy coś zrobiłem? Powiedziałem? Myślałem, że... jestem dla ciebie miły? Jeśli zrobiłem coś nie tak, to powiedz od razu, proszę. – Jego skruszony ton natychmiast wywołał lekkie wyrzuty sumienia. W końcu to nie jego wina, że Yoongi postanowił ułożyć mi dzień.

- Po prostu idę na siłownię – wyznałem, zmieniając swoje nastawienie, którym nie powinienem psuć dodatkowo innym humoru.

- Musisz, Jeonggukie?

Oderwałem na chwilę spojrzenie od swojej miski, napełnionej już mlekiem, by na chwilę przenieść je na starszego. Jimin nadal stał przy blacie, trzymając szaro-białego kota, który chętnie siedział na jego ramieniu. Mina chłopaka wprost mówiła, że naprawdę liczył na spędzenie ze mną czasu, właśnie na graniu, dlatego potrzebowałem dłuższej chwili, aby znów utkwić wzrok w trzymanej łyżce i rozważyć chwilę tę propozycję.

Yoongi mnie zabije. Ale... niczego mu nie obiecałem. Nie było żadnego „tak", ani żadnego „nie". Moje sumienie będzie czyste.

Podniosłem się powoli ze swojego krzesła, odwracając do starszego i łapiąc za wcześniej przetransportowanego tu banana. Nie wiem co kazało mi zrealizować swój dziwny pomysł. Czytane twórczości fanek? Zabawne zażenowanie Jimina? Podkreślenie, że pomimo mojego wieku zdecydowanie nad nim górowałem?

Szybkie ściągnięcie skórki z banana i zbliżenie do blondyny, trzymającej Jedzenie, jak zwykle podkreśliło różnicę wysokości, którą jeszcze nie tak dawno zdradziłem na live'ie naszym Armys. Była to zemsta za dokuczanie mi wcześniej przed wywiadem, na którym nie mogłem się już na niczym skupić, starając wymyślić dobrą karę. A podzielenie się z fanami jego sto siedemdziesięcioma trzema centymetrami wzrostu, które teraz - przy moich stu siedemdziesięciu ośmiu - tak śmiesznie kontrastowały, było najlepszym pomysłem, na jaki mogłem wpaść.

Nim starszy zapytał co zamierzam zrobić, złapałem go za podbródek, pociągając lekko w dół, przez co otworzył mimowolnie usta. Nie dałem mu ani sekundy na ucieczkę lub zrozumienie mojego planu, bo już wcisnąłem mu banana między wargi, śmiejąc się z jego zaskoczenia i powoli pojawiającej złości.

- Zagram z tobą, ale bez zbędnych rozmów i dotykania. Tylko zjem śniadanie i wezmę prysznic – oznajmiłem, wracając już na swoje miejsce, rozbawiony jego czerwonymi policzkami i chwilowym paraliżem.

Starszy uwolnił zaraz swoją buzię z niepotrzebnego intruza, początkowo nie wiedząc czy powinien coś powiedzieć, nakrzyczeć na mnie, pójść sobie lub po prostu mi przytaknąć i odpuścić. Zawsze wybierał którąś z opcji, choć nie sądziłem, aby po takiej dwuznaczności, był w stanie coś z siebie wydusić.

Spojrzałem na niego wyczekująco, nasypując sobie płatków, co chyba sprowadziło go w końcu na ziemię.

- Jeonggukie, nie rób tak, proszę. Mimo wszystko jestem twoim hyungiem... wszyscy jesteśmy twoimi hyungami, dlatego...

- Dobra, dobra. Nie będę ci dokuczał, jeśli obiecasz, że ta nasza wspólna gra i ostateczne zostanie w dormie, zostanie między nami. Ok?

Naprawdę nie chciałem okłamywać Yoongiego, ale jeśli miał się na mnie wściec i uznać to za łamanie jakichś danych mu obietnic, wolałem tego uniknąć.

- Tylko nie bądź niemiły – poprosił jeszcze, kierując się już do wyjścia z kuchni.

Nie zatrzymywałem go, musząc ułożyć sobie wszystko w głowie. Miałem tylko nadzieję, że Min nie postanowi nagle wypytywać mnie o siłownię. Zazwyczaj tego nie robił, oferując jedynie swoją pomoc przy tych dormowych ćwiczeniach. Yoongi lubił moje mięśnie chyba tylko z jednego powodu - kiedy był zmęczony i nie chciało mu się przemieszczać, moje ręce służyły pomocą. W dodatku miał całkiem ładne widoki przy związywaniu mnie na łóżkach hotelowych.

Dobra, Jeongguk, twoje myśli znowu powracają do seksu. Skup się.

Jeśli Yoongi zapyta, sprytnie uciekniesz od tematu. Jutro już o tym zapomnie i po problemie.

Uśmiechnąłem się do siebie, odstawiając już opakowanie z płatkami i zabierając się za jedzenie, mając nadzieję, że nic nie popsuje mojego planu.


***


Gry z Jiminem, nawet nie mogłem nazwać jakąkolwiek rywalizacją. Starszy oczywiście starał się mnie pokonywać, we wszystkim. Ale moje długie palce, w porównaniu do tych jego zapałek, były stworzone do gry na konsoli, idealnie współpracując z padem. Chłopak o dziwo cieszył się nawet gdy przegrywał, choć od czasu do czasu obrywałem od niego przyniesionymi chipsami, głównie przez słowa, które ode mnie słyszał po każdej wygranej. „Mały człowiek, małe możliwości" lub „Małe papryczki nie są w stanie wygrać z prawdziwym gigantem" to tylko dwa z wielu tekstów, które cisnęły się na moje usta, zaraz z nich wypływając i nawet zawstydzając go nimi czasami.

Jego karą za przegraną było oczywiście uderzenie go dwoma palcami w przedramię, na które nie mogłem się już doczekać. Chłopak wymruczał tylko, że musi jeszcze do łazienki, po czym uciekł, zostawiając mnie na chwilę samego. Wiedziałem, że Jimin nie był skłonny do kłamstw, dlatego jak zwykle mu ufałem.

Odłożyłem już pada, wyłączając wszystko i chwytając za kolejnego chipsa. Miałem nadzieję, że ta przekąska nie wpłynie na moją cerę. Jutro mieliśmy jeszcze wolne, jednak od czwartku zaczynaliśmy pierwsze sesje i nagrania, dlatego musiałem się pilnować, aby utrzymywać odpowiedni poziom i wygląd prawdziwego idola.

Ledwo chwyciłem drugiego chipsa, gdy coś postanowiło mnie zaatakować. Nie sądziłem, że po akcji w kuchni i czekającej go karze, ma jeszcze odwagę mi dokuczać, przez co trochę mnie tym zaskoczył.

- Klękaj tu i dawaj rękę, a nie się wygłupiasz – rozkazałem, łapiąc jego obejmujące mnie dłonie, by odtrącić go od siebie, kompletnie nie potrzebując z nim bliskości.

- Jesteś smutny, chciałem cię pocieszyć, Jeonggukie – stwierdził, na co od razu zmarszczyłem brwi, patrząc jak przechodzi obok i grzecznie wykonuje moje polecenie.

- Smutny? Ja? – Zdziwiłem się, przenosząc wzrok prosto na jego zmartwione spojrzenie.

- Coś cię trapi. A jeśli tego nie widzisz, to zapewne po prostu to wyparłeś. – Jimin zaczął bawić się w psychologa, co zaraz postanowiłem mu wybić całkowicie z głowy, naprowadzając na odpowiedni tor myślenia.

- Tak. Męczy mnie sytuacja z rana – przyznałem, udając zmartwionego i zaraz widząc jak starszy przysuwa się do mnie, chcąc złapać za rękę i zapewne pocieszyć. – A dokładniej pobudka o piątej rano – dodałem, mrużąc lekko oczy, co Jimin-mucha zaraz postanowił wyjaśnić, choć nie rozumiałem dlaczego.

- Kookie, to nie była piąta, tylko szósta. A poza tym już prawie wszyscy wstali i myślałem, że ty też masz taki zamiar, dlatego cię obudziłem.

- Nie rób tak więcej – mruknąłem jedynie, chcąc skończyć ten temat.

- I to tylko dlaczego, Jeonggukie? Nie wierzę. – Blondynka nie ustępowała, nadal próbując podnieść mi ciśnienie. Zresztą, Jimin był ostatnią osobą, której zwierzyłbym się ze swojego związku z Yoongim. No i skoro do tej pory dawałem sobie radę sam, zachowując wszystko w sekrecie, to teraz również znajdziemy z Minem jakieś rozwiązanie, nie musząc niczego zdradzać chłopakom.

Nie odpowiedziałem. I nie dałem mu niczego dodać, łapiąc go za rękę i od razu ją prostując. Zanim chłopak zareagował, już mu podciągnąłem rękaw, wymierzając pierwsze, dość mocne uderzenie, tak za karę za wścibskie pytania. Tyle wystarczyło, aby oprócz krótkiego pisku, starszy skulił się, uciekając jak najszybciej z ręką i zaczynając masować uderzone miejsce.

- Przesadzasz z siłownią, Jeonggukie. W sumie dobrze, że dzisiaj nie poszedłeś – stwierdził, o dziwo nie będąc zły i nie mając ochoty mi oddać.

- Jeszcze trzy. Dawaj – upomniałem się zaraz, chcąc mieć to już z głowy i wrócić do swojego pokoju. Miałem inne plany na to popołudnie, które stworzyłem sobie podczas grania z Jiminem, dlatego nie czerpałem już przyjemności z karania go, myśląc o czekającym mnie zadaniu domowym.

Następne uderzenia nie były aż tak mocne jak to pierwsze, będące po prostu podwójną karą. A kiedy zebraliśmy się już z podłogi, a Jimin jęczał mi o nowopowstałe ślady, wepchnąłem go do odpowiedniego pokoju, żegnając na zawsze i udając już do siebie.

Dobre trzy godziny poświęciłem na relaks przy ulubionych komiksach, muzyce i Overwatchu, pisząc przy tym do Yoongiego, aby zakupił mi coś do jedzenia, bo inaczej umrę z głodu. A kiedy wybiła osiemnasta, zająłem się swoim kolejnym coverem, siedząc nad nim dopóki nie usłyszałem hałasu i głosów w przedpokoju, oznajmującym o przybyciu raperów i Seokjina.

Czekałem cierpliwie, nie mogąc nagle zerwać się na ich przywitanie, bo to byłoby trochę dziwne. Dopiero kiedy usłyszałem jak kierują się w swoje strony, otrzymałem SMS-a od Mina, abym przeszedł do kuchni.

Nie zwlekałem ani chwili, odkładając wszystko i wyłączając laptopa, aby ruszyć w umówione miejsce. Pierwszym co zauważyłem oczywiście były reklamówki z jedzeniem, na które miałem ochotę się po prostu rzucić. Jednak powstrzymał mnie przed tym stojący obok Yoongi, wykorzystujący chwilową nieobecność reszty, opierając się o blat w dość seksowny sposób. Do tego jego spojrzenie i lekko uniesiona brew wywołały pojedynczy dreszcz, który przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa, zmuszając do chwilowego zaciśnięcia dłoni.

Opanuj się, Jeongguk. Nie odpierdalaj cyrków przy pełnym dormie.

- Makaron z sajgonkami. Pasuje? – zapytał jak tylko dorwałem się do reklamówek. Choć miałem większą ochotę dorwać się właśnie do niego. A raczej, aby on dorwał się do mnie.

- Mmmm – wymruczałem, patrząc na korytarz, by upewnić się, że na pewno nikt tutaj zaraz nie wejdzie, po czym oblizałem swoje wargi, patrząc prosto na Mina i zaraz odwracając wzrok z powrotem na reklamówki.

Zaśmiałem się, nawet nie chcąc widzieć jego reakcji, bo już na wejściu sobie grabiłem.

Starszy niespodziewanie przemieścił się bliżej mnie, odsuwając krzesło i kładąc rękę na moim barku. Ścisnął go lekko, przesuwając moje ciało, by posadzić je na odsunięty mebel.

- Zrób tak jeszcze raz, a nakarmię cię bardziej naturalnymi płynami – warknął prosto do mojego ucha, sprawiając, że perspektywa zmuszenia mnie do seksu oralnego na środku naszej kuchni, wydawała się bardziej nagrodą niż karą. I w tej chwili po prostu zacząłem o tym marzyć.

- Jedz, Jeongguk. – Dopiero przysunięcie do mnie pudełka z jedzeniem i wręczenie pałeczek, oderwało mnie od moich wizji. Starszy na pewno zauważył moje podniecone już spojrzenie, dobrze wiedząc, że jestem tak samo spragniony wszelkich zabaw jak on.

Niestety wchodzący do kuchni Taehyung, przerwał nasze wzrokowe porozumiewanie, nucąc coś pod nosem i zmuszając nas do powrotu do rzeczywistości.

- Jak wam poszło, Kookie? Jiminnie w końcu wygrał? Bo mówił, że ma dobry dzień... Miałem z nim pogadać, ale zasnąłem... O, hyung kupił nam jedzenie? Dzięki!

Jak tylko Kim dorwał się do innej porcji zakupionego przez Yoongiego obiadu, mnie wbiło w siedzenie. Zimny pot momentalnie pokrył moje ciało, a oddech postanowił się zatrzymać, nie dotleniając już moich płuc. Szok i strach, nie pozwoliły mi spojrzeć w stronę Mina, który na pewno usłyszał co powiedział Taehyung. Po mojej głowie krążyło tylko jedno wyrażenie: „Okłamałem go", które powtarzałem sobie jak mantrę, obawiając się, że starszy nagle wybuchnie i powie o kilka słów za dużo przy Kimie.

Jednak zamiast usłyszenia głosu Yoongiego lub poczucia jego dotyku na swoim ciele, dobiegły do mnie szybkie kroki, zakończone trzaśnięciem drzwiami. Wiedziałem, że nie frontowymi, które były znacznie cięższe, dlatego Min musiał udać się do swojego pokoju.

- Po co to powiedziałeś, Taehyung? – odezwałem się w końcu, trochę na niego wkurzony.

Zdezorientowany chłopak zatrzymał pałeczki w drodze do ust, patrząc to na mnie, to na miejsce, z którego dobiegło trzaśnięcie, by ostatecznie wylądować wzrokiem tylko na mojej twarzy.

- Dobra, nieważne. To już i tak niczego nie naprawi – wymruczałem do siebie, wiedząc, że trochę zapomniałem zawiadomić Kima o trzymaniu języka za zębami, dlatego była to tylko i wyłącznie moja wina.

Muszę to naprawić.

Wziąłem zaledwie jeden kęs przyniesionego mi obiadu, zrywając się z krzesła i ruszając prosto pod pokój najstarszych. Jednak zatrzymałem się tuż przed drzwiami, wiedząc, że przecież nie mogę tam wejść jak gdyby nigdy nic i powiedzieć przy Seokjinie: „Hej, Yoongi. Zjebałem. Możemy pogadać?"

Chwila. Telefon!

Wycofałem się, wyjmując urządzenie, by wystosować SMS-a do Mina, oczywiście z prośbą o rozmowę w moim pokoju. Niestety nawet kiedy wiadomość doszła, a ja stałem tam przez dłuższą chwilę, blokując przejście na korytarzu, nie doczekałem się odpowiedzi.

Westchnąłem, w sumie nie spodziewając się nagłej chęci rozmowy ze swoim „chłopakiem number one, Jeonggukiem", którym przecież nie byłem dla Yoongiego. Owszem, kochał mnie, ale miewaliśmy czasami problemy z komunikacją, szczególnie gdy go zdenerwowałem, tak jak teraz.

Muszę dać mu czas.

Wróciłem do kuchni, ale tylko po to, by zabrać swoje jedzenie, zostawiając Taehyunga samego. Miałem nadzieję, że nie załapał tej sytuacji, powracając do swojego świata tysiąca myśli na sekundę, dzięki czemu nasz sekret byłby bezpieczny.

Udałem się z powrotem do pokoju, jednak uchyliłem drzwi, aby słyszeć wszystko co się dzieje na korytarzu. Dodatkowo usiadłem na łóżku, które znajdowało się naprzeciwko wyjścia z mojej sypialni, co dawało mi możliwość obserwowania fragmentu przejścia.

Nie mam pojęcia ile spędziłem czasu na wpatrywaniu się w jeden punkt za drzwiami, konsumowaniu zimnego już jedzenia i siedzeniu w tej samej pozycji. Dopiero poruszenie zdrętwiałymi nogami uświadomiło mi, że trochę przesadziłem, a zerknięcie na godzinę w telefonie trochę mnie przeraziło.

Dwie. Dwie godziny i nic?!

Wyciągnąłem znów swój telefon, tym razem wysyłając aż kilkadziesiąt wiadomości o podobnej treści. „Porozmawiamy?", „Będziesz się na mnie obrażał?", „To tylko kolega z zespołu", „Możesz w końcu wyjść?", „Ile mam jeszcze czekać?", „Hyung? Przepraszam".

Nie miałem już siły na wymyślanie logicznych zdań, dlatego odłożyłem urządzenie, wiedząc, że to zapewne nic nie da. I jak się domyślałem tak oczywiście było. Dopiero gdy zdążyłem zająć się laptopem, przeglądając Twittera i nie mając na nic więcej ochoty, usłyszałem jak ktoś postanowił opuścić w końcu jeden z pokoi. Nie spodziewałem się, aby był to akurat Yoongi, jednak wyjrzałem na korytarz, widząc tylko jak brązowa czupryna Seokjina znika w łazience.

- No – mruknąłem do siebie, jak najszybciej odkładając laptopa i prawie biegiem ruszając do pokoju najstarszych. Min również postanowił opuścić swoją norę, chyba chcąc udać się do kuchni, jednak zanim postawił kolejny krok w jej stronę, złapałem go za rękę, zaczynając ciągnąć prosto do siebie.

- No kur... - Nie dokończył przekleństwa, chyba orientując się kto postanowił go porwać.

Na szczęście nie stawiał też żadnego oporu, spinając jedynie mięśnie i stawiając za mną dość ciężkie kroki, zapewne aby podkreślić swoje wkurwienie.

Kiedy już wciągnąłem go do siebie, zamknąłem za nami drzwi, opierając się o nie, aby nie postanowił uciec, i spuściłem głowę na dół.

- Zaufanie, Jeongguk. Znasz takie pojęcie? – Jego głos wypełniony był negatywnymi emocjami, jednak znów przeważało w nich rozczarowanie. – Związek chyba na tym się opiera, co? Zaufałem ci, nie martwiąc się dzięki temu cały dzień. Jednak jak tylko wróciłem, okazało się, że mnie okłamałeś.

- Nie okłamałem.

- I teraz też to robisz – warknął, zbliżając się w końcu do mnie, by złapać za przedramię.

Podniosłem w końcu na niego wzrok, patrząc prosto w zdenerwowane, ale i zawiedzione oczy.

- Nie okłamałem – powtórzyłem, trochę łamiącym się już głosem. – Niczego ci nie obiecałem. Poza tym... nie dałeś nam czasu na rozmowę, od razu wychodząc. A związek chyba na tym też się opiera, co? – dodałem, postanawiając pozostać przy jego metodach „rozmowy", co oczywiście mu się nie spodobało.

Dłoń Yoongiego nie tylko ścisnęła mocniej moją rękę, ale i przyszpiliła całe moje ciało do drzwi, przez co zacisnąłem zęby, starając się to na razie ignorować.

- Zamierzasz mnie jeszcze bardziej wkurwiać? Chcesz, żebym zaczął czegoś żałować?

- Czego? Może nagrania?

Moje pytanie i lekkie zagalopowanie naszej dwójki, naprawdę mnie zabolało. Starszy od razu to zauważył, choć przez chwilę nadal nic nie mówił, mrugając tylko kilkakrotnie i uciekając wzrokiem gdzieś na bok. Jego uścisk w końcu się poluźnił, a kiedy znów na mnie spojrzał, po jego złości nie było śladu. Teraz był raczej smutny... i zmartwiony?

- Dlaczego tak pomyślałeś, Jeonggukie? Nigdy nie będę tego żałował. Miałem na myśli udanie się do wytwórni, skoro mogłem spędzić ten czas z tobą. Też przepraszam... że tego nie sprecyzowałem. Tym razem nie będę miał ci tego za złe, ale wiedz, że nie lubię gdy spędzasz z nim czas. I nie wiem ile razy mam ci to podkreślać?

Miałem ochotę westchnąć, trochę się tego spodziewając.

Przynajmniej odpowiedział na moje pytanie. To i tak sukces.

- Postaram się unikać jego towarzystwa, skoro aż tak ci to wadzi – wymruczałem, choć niechętnie, jednak to mu wystarczyło, bo zaraz zostałem obdarowany tym rzadkim zjawiskiem, które tak uwielbiałem - przytuleniem.

Od razu zamknąłem oczy, obejmując jego ciało i starając się rozkoszować tą krótką chwilą okazywania mi tych najdelikatniejszych uczuć. Oczywiście po kilku sekundach starszy odsunął się, uznając, że tyle mi wystarczy. Otrzymałem tylko ostatni, niewielki uśmiech i Yoongi już chciał mnie zostawić, ale złapałem go za rękę, wydymając dolną wargę i pokazując palcem na swoje usta. Dobrze zrozumiał o co mi chodzi, a urocze zagranie, które na nim zastosowałem, zostało nagrodzone niewielkim zamienieniem pozycji naszych rąk, by to on mógł złapać tę moją, pociągając mnie nagle w stronę łóżka, na którym natychmiast wylądowałem. Takie ułożenie pozwoliło mu pozbyć się różnicy wysokości i zyskać pełną władzę nade mną. To miał być zwykły pocałunek, ale gdy tylko jego usta wylądowały na moich, ręce same zaczęły zaciskać się na fragmencie jego ubrania, szybko odnajdując drogę do włosów, które również lekko szarpnęły. Yoongi był przyzwyczajony do takich zabaw, po prostu pogłębiając pieszczotę, by pozwolić posmakować mi nie tylko swoich ust, ale i języka. Podniecenie i napięcie wzrastało z każdym naszym ruchem, a gdy kolano starszego otarło się o moje krocze, miałem ochotę błagać o to, aby mnie pieprzył, nie przejmując się w tej chwili resztą Bangtanów w dormie. I to chyba mu wystarczyło, bo po mocnym przygryzieniu mojej dolnej wargi, oderwał się od moich ust, posyłając mi zadowolony uśmieszek.

- Kara, chłopczyku. Zakaz dotykania i dojścia beze mnie. Zrozumiano? – Tylko tyle usłyszałem zanim Yoongi nie zostawił mnie dyszącego i chwilowo niekontaktującego ze światem. Dobrze znałem ten scenariusz, a jednak znów byłem zawiedziony, że po raz kolejny postanowił ukarać mnie w taki sposób.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top