Rozdział 7
Zgodnie z obietnicą nowy rozdział pojawia się przed weekendem. Kolejny jest w trakcie tworzenia się. Miłego czytania i dziękuję za wasze komentarze i gwiazdki. Bardzo mnie motywują do pisania.
Rozdział 7
Po przekroczeniu progu domu Harry, zaczął się śmiać tak bardzo, że musiał oprzeć się momentem o ścianę. Z trudem udało mu się dojść do salonu i zwalić na kanapę trzymając mocno za brzuch.
Severus wcale nie był w wiele lepszym stanie, chociaż miał na tyle samokontroli, żeby nie rechotać jak przysłowiowy wariat. Niemniej jednak podzielał wesołość Harry'ego po tym, co zobaczyli.
Po wywiadzie, którego Harry udzielił zgodnie z obietnicą Ricie Skeeter, z zamku wyszła załoga Morskiego Upiora, niosąc wielki portret Salazara Slytherina między sobą. Minerwa widząc to, zaczęła protestować, żeby natychmiast odnieśli go na miejsce.
– To jeden z założycieli Hogwartu! – argumentowała.
– I największa szuja, jaką w życiu spotkałem – odparł na to Cadmon, pozwalając Beatrice nieco przypalić wizerunek patrona ślizgonów. Ponieważ Salazar nie miał dokąd uciekać, podskakiwał dość komicznie w swoich ramach. Reszta załogi bardzo ochoczo przyłączyła się, wymyślając różne rzeczy, które mogły oszpecić portret bez niszczenia go.
– Przydałyby się chrupki albo popcorn – mruknął Harry, patrząc na to. Severus popatrzył na niego tylko, unosząc brwi. Przypomniało mu się, jak Harry po raz pierwszy wyciągnął go do kina. Czy raczej na kino pod gołym niebem.
Jakiś kilometr od ich domu na plaży organizowano co jakiś czas w sezonie kino plenerowe. Severus nigdy nie słyszał o czymś takim, więc kiedy Harry zaproponował wyjście na film po zachodzie słońca, był nastawiony dość sceptycznie. Zwłaszcza że Harry zabierał ze sobą koc. Dopiero na miejscu zrozumiał, o co tak naprawdę chodziło. Za wstęp płaciło się niewiele, bo filmy, które puszczano, nie były premierami. To miała być rozrywka urozmaicająca turystom pobyt na wakacjach. Zdziwił się, widząc że chętnych na wieczorny seans było całkiem sporo. Znaleźli miejsce dla siebie i Severus rozłożył koc, a Harry pobiegł kupić popcorn i coś do picia.
– Nigdy nie byłeś w kinie, prawda? – spytał młodszy czarodziej, kiedy wrócił i usiadł obok niego.
– Nie miałem okazji – przyznał zgodnie z prawdą. Wiedział z doświadczenia, że czarodzieje nie interesowali się za bardzo mugolską kulturą, a opowieści kolegów mugolskiego pochodzenia o wyjściach do kina, teatru czy na koncert traktowali często z przymrużeniem oka albo wręcz pogardą.
– Myślę, że ci się spodoba. To ekranizacja pierwszego tomu „Władcy Pierścieni". Wyszła rok temu, ale nie załapałem się na premierę w kinie. Czytałem całość i jestem ciekawy, jak im to wyszło – przyznał zaciekawiony.
– Nie wiedziałem, że mugole robią filmy na podstawie książek – powiedział Severus. To, że nigdy nie był w kinie, nie znaczyło, że nie miał pojęcia o mugolskich filmach. Oglądał kilka całkiem ciekawych, kiedy jako dziecko przychodził czasem do domu Lily. Oczywiście Petunia krzywiła się za każdym razem, kiedy go widziałam, ale potem skupiała swoją uwagę na filmie razem z nimi albo wychodziła z salonu, zostawiając ich i mrucząc o dziwadłach pod nosem.
– Robią ich całkiem sporo – przyznał Harry, sięgając po popcorn. – Ten film, który oglądaliśmy tak z dwa tygodnie temu w telewizji wieczorem, też był na podstawie książki. A teraz wzięli się za ekranizację trylogii Tolkiena. Czytałeś ją?
– Tak – powiedział ku zaskoczeniu Harry'ego. – W Hogwardzkiej bibliotece jest i dziwo dział z mugolską literaturą. Oczywiście pokryty niesamowitą warstwą kurzu, bo nikt tam praktycznie nie zagląda. Dlatego lubiłem tam przesiadywać. Z ciekawości zacząłem je czytać. Myślę, że autor miał w bliskiej rodzinie jakiegoś czarodzieja, który opowiedział mu o kilku rzeczach i natchnął do pisania.
– To by znaczyło, że jakiś czarodziej miał wpływ na powstanie jednej z najlepszych pozycji ze świata fantasy. Draco Malfoy padłby trupem na miejscu, słysząc to – parsknął Harry. Doskonale wiedział, jak blondwłosy ślizgon gardzi wszystkim co mugolskie. – Nie patrz tak na mnie. Doskonale wiem, co osoby pokroju Draco myślą w związku z czymkolwiek niemagicznym – dodał cicho. Severus nie znalazł na to żadnego argumentu.
Do domu wracali kilka godzin później, żywo dyskutując o filmie i porównując ekranizację z treścią książki. Kilku istotnych według nich szczegółów tam brakowało, ale koniec końców doszli do wniosku, że ekipa filmowa odwaliła kawał dobrej roboty. Uznali, że będą czekać na premierę drugiej części i wybiorą się na nią do kina.
– Raczej nie sądzę, żebyśmy dostali tutaj popcorn – przyznał Severus, wracając myślami do rzeczywistości. – Chociaż nie zaprzeczę, że widowisko jest dość ciekawe.
Portret fundatora został zwrócony do zamku jakąś godzinę później, kiedy piraci uznali, że mniej więcej wyrównali rachunki. Zanim to jednak nastąpiło, Harry podszedł do portretu.
– Zasłużyłeś na to – syknął w wężomowie, a czarodziej na portrecie popatrzył na niego zaskoczony.
– Zrobiłem to, co musiałem, aby chronić swoje sekrety – odpowiedział w tym samym języku.
– W takim razie kiepsko je zabezpieczyłeś. Aczkolwiek przyznaję, że twoje zapiski z podróży są bardzo ciekawe. – Harry niemal zaczął się śmiać, kiedy Salazar zapowietrzył się. O ile portret w ogóle był do tego zdolny. – Zgadza się. Mam twój dziennik. Kupiony na drugim końcu świata na pchlim targu. Dasz wiarę? – spytał, uśmiechając się. – Jest naprawdę ciekawy.
– Znalazłem składniki, o których większość współczesnych czarodziejów może tylko pomarzyć – zauważył z wyższością.
– Nie przeczę, ale i tak jesteś wredną szują – powiedział Harry, szczerząc się i pozwolił, żeby zabrano portret.
W międzyczasie Severus został niemalże wyspowiadany przez profesor McGonagall, co skończyło się z jego strony obietnicą, że co jakiś czas się do niej odezwie. Z kolei Harry nie miał innego wyjścia, jak obiecać Ronowi i Hermionie, że mogą do niego pisać pod warunkiem, że na listach nie będzie żadnych zaklęć. Inaczej nie odezwie się do nich do końca życia, a tego żadne z byłych Gryfonów nie chciało. Najwyraźniej powoli docierało do nich, że Harry był dorosły i mógł układać sobie w końcu życie tak, jak sam tego chciał. Bliźniacy obiecali sprawdzać dyskretnie każdy list na wypadek jakichkolwiek czarów i zwracać go do nadawcy z odpowiednim dodatkiem w postaci wrednego zaklęcia.
– Już? Uspokoiłeś się? – spytał Severus, patrząc na Harry'ego. Młodszy czarodziej powoli podniósł się do siadu.
– Chyba tak. Ale sam przyznaj, że to było zabawne.
– Wcale nie mam zamiaru zaprzeczać.
– No i świetnie. – Harry uśmiechnął się i wstał z kanapy, po czym podszedł do męża. Przejechał dłonią powoli po jego karku i torsie. – Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę pomoczyć się w wannie. Chcesz się przyłączyć?
Odpowiedzią było tylko pociągnięcie go do łazienki przez starszego czarodzieja.
...
Severus czasem zasypiał nawet godzinę po Harrym. Leżał wtedy wtulony w jego plecy, obejmując go ramieniem w pasie i rozmyślał nad różnymi rzeczami, dopóki nie zmorzył go sen. Czasem zastanawiał się, co powiedziałaby Lily, wiedząc że związał się z jej synem. Dochodził do wniosku, że czarownica jakoś by to pewnie zniosła. Zawsze była w niej iskierka romantyzmu. Co innego James Potter. Chyba dostałby apopleksji, gdyby ich teraz zobaczył. Ale rodzice Harry'ego należeli do przeszłości. Wtedy też zauważył, że jego małżonek rzadko wspomina o swoich rodzicach. Oczywiście w salonie na jednej z półek stało kilka zdjęć. Severus uśmiechnął się, kiedy po raz pierwszy zobaczył zdjęcie Lily, która machała wesoło ręką. Było też oczywiście zdjęcie Jamesa, Lupina i tego zapchlonego kundla Blacka. No cóż... Pchlarz był ojcem chrzestnym Harry'ego, więc najwyraźniej zasługiwał na swoją własną ramkę.
Myślał też czasem o Albusie, który latami manipulował życiem ich obu. Jego ostatnia próba jednak nie powiodła się. Harry nie ożenił się z Ginny Weasley, a Severus przeżył. Zawsze myślał, że umrze podczas ostatecznego starcia z Voldemortem i był na to gotowy. A tu spotkała go wielka niespodzianka, kiedy obudził się po trzech latach zawieszenia między życiem a śmiercią. I nie żałował tego. Nie zamieniłby obecnego stanu rzeczy na nic innego. Polubił nawet te ich zwariowane wyprawy, które odbywali na podstawie zapisków z dziennika. Dzięki temu zdobywał naprawdę niezwykłe składniki do eliksirów i potrafił spędzić cały dzień na eksperymentach.
Po tym, jak pojawił się na sympozjum wszyscy miłośnicy sztuki warzenia wiedzieli, że ma się dobrze. Zaczął wtedy pisać artykuły do kilku czasopism. Zastanawiał się też nad napisaniem książki na podstawie swoich badań. Pozycja o nowych eliksirach na pewno zostałaby przyjęta z ogromnym zainteresowaniem. Zaczął więc dokładniej dokumentować swoje badania z udziałem zarówno składników zdobytych na wyprawach, jak i tych, które tworzył z udziałem wszystkiego, co znalazł na plaży i na rafie.
– Hmmmmm – mruknął Harry sennie, odwracając się do niego nagle. Uchyli powieki ukazując skrywane za nimi zielone spojrzenie. – Nie śpisz? – spytał cicho.
– Czasem zasypiam na długo po tobie – przyznał Severus szczerze.
– Miewasz koszmary?
– Szczerze mówiąc, nie. Aż dziwne biorąc pod uwagę, że po tym wszystkim, co się działo w Hogwarcie, chyba powinienem.
– Więc w czym problem?
– W niczym. To po prostu natłok myśli. Plany na kolejny dzień i na najbliższą przyszłość. Czasem nagle przyjdzie mi do głowy pomysł na kolejny artykuł i mój umysł nie uspokoi się, dopóki wszystkie nie przeanalizuje – wyjaśnił, głaszcząc plecy Harry'ego. Jego dłoń leniwie sunęła w dół, aż objęła pośladek.
– Natłok myśli, co? Też tak kiedyś miałem. Zaraz po przeprowadzce tutaj nie mogłem za bardzo spać. Zastanawiałem się, czy mogłem zrobić więcej, uratować więcej osób albo zrobić coś inaczej. Bez końca analizowałem to, co się wtedy stało. A jak już zasypiałem, to często śnił mi się ten okropny wąż, który omal cię nie zabił – wyznał cicho. Uniósł dłoń i pogładził ledwo już teraz widoczne blizny na szyi męża. – Musiało strasznie boleć.
– To nie ból był najgorszy, a strach, że wszystko pójdzie na marne. Ja miałem swoją rolę do spełnienia i byłem gotowy na śmierć.
Harry pokiwał głową, przytulając się mocniej.
– Cieszę się, że żyjesz.
– Ja też.
...
Jakieś dwa tygodnie później Severus z irytacją siedział w salonie i patrzył na list, który właśnie otrzymał. Chciał złożyć zamówienie na kilka składników dostępnych bez problemu w Europie, ale ceny, jakie mu podano, były horrendalne.
– Chyba oszaleli! – wściekał się. Już jakiś czas temu zauważył, że ceny niektórych popularnych składników bardzo poszły w górę i nie potrafił zrozumieć dlaczego. Pospolite składniki nigdy nie były takie drogie. Fakt, że do swoich eliksirów i eksperymentów używał zawsze tych najlepszej jakości, ale nawet one nie były tak drańsko drogie.
– Co się stało? – Harry, który właśnie przyszedł na obiad w przerwie od pracy, popatrzył na niego.
– Te ceny to jakiś żart. Naprawdę nie wiem, co się dzieje. Chyba poszukam nowych dostawców, bo to jest rozbój w biały dzień.
Harry wziął od niego pergamin i zaczął czytać.
– Uch, nie znam się za bardzo na cenach składników, ponad to, co kupowałem do szkoły, ale nawet ja widzę to jakaś kpina. Galeon za słoik oczu traszki? Poważnie? – spytał z niedowierzaniem.
– Oczu traszki akurat w tej chwili nie potrzebuję. Ale do kolejnego eksperymentu potrzebuję soli.
Harry zamrugał kilka razu.
– A to my w kuchni soli nie mamy? Mrużka nic nie mówiła, że się skończyła.
– Nie chodzi o zwykłą sól kuchenną. Chodzi o Halit, kryształy czystej soli kamiennej. Im czystszy kryształ tym ma większa wartość. Dotychczas korzystałem z kryształów klasy trzeciej. Te drugiej i pierwszej są tak drogie, że Albus zamawiał je dla mnie specjalnie, tylko wtedy, kiedy było to naprawdę konieczne.
Harry popatrzył na niego i pogłaskał po kolanie.
– Jestem pewien, że znajdziesz jakie rozwiązanie. Zawsze znajdujesz – uśmiechnął się.
Rozwiązanie problemu nastąpiło jeszcze tego samego wieczoru. Opierając się o poduszki, Severus przeglądał oferty różnych dostawców składników, a Harry czytał kolejne zapiski z dziennika. Nagle usiadł gwałtownie.
– Severusie! Chyba mam rozwiązanie twojego problemu!
Starszy czarodzieje popatrzył na niego.
– Ach tak? – spytał, przenosząc na chwilę wzrok na dziennik. – Co Salazar znalazł tym razem?
– Miejsce, gdzie wydobywa się najczystszą sól. Jest tak dobrej jakości, że przez długi czas uznawano ją za środek płatniczy, na terenach wydobywczych. I nie zauważyłem, żeby pisał coś o jakichś zabezpieczeniach czy niebezpieczeństwach. Pisze tylko o sposobie wydobycia.
– Z doświadczenia już wiem, że nawet jeśli nie pisze o czymś takim, to i tak się w coś wpakujemy – mruknął, odkładając oferty na szafkę koło łóżka. – No? To gdzie nas poniesie tym razem?
– W sam środek Europy. Do Polski.
...
– Nie no... Ja chyba śnię... – mruknął Harry, wypowiadając na głos to, o czym najwyraźniej myśleli obaj.
Zgodnie z namiarami z dziennika obaj stwierdzili, że najlepiej będzie, jeśli świstoklik przeniesie ich do Krakowa. Stamtąd mieli już niedaleko do miejsca, gdzie powinni znaleźć kryształy solne, których potrzebował Severus. Na miejscu okazało się, że wylądowali w punkcie międzynarodowym przy tutejszym ministerstwie magii. Pracownica punktu spytała ich o cel przybycia i zgodnie z prawdą powiedzieli, że to wycieczka turystyczno-badawcza.
– Rozumiem. Panowie wybaczą to pytanie, ale od czasu jak próbowano wywieźć z kraju łuski Smoka Wawelskiego mamy nakaz pytać o cel podróży, a także sprawdzać, czy nikt nie próbuje wywieźć nam z kraju czegoś, czego nie powinien – wyjaśniła.
– Nie mamy zamiaru niczego wywozić – zapewnił Harry. – No co najwyżej trochę soli – dodał, a Severus zgromił go wzrokiem. Już był przygotowany na to, że tutejsza czarownica oskarży ich o chęć nielegalnego przemytu.
–A! Panowie na wycieczkę do Wieliczki – uśmiechnęła się.
– Wieliczka?
– No tak. Kopalnia soli. To jedno z najchętniej odwiedzanych miejsc przez turystów w Polsce. Trzeba było od razu mówić, że o to chodzi. Najlepiej podjechać tam autobusem podmiejskim albo pociągiem. Odradzam aportację. Tam jest zawsze tak wielu niemagicznych turystów, że nawet nie byłoby gdzie się pojawić.
– Och... Nie wiedziałem, że to miejsce nazywa się Wieliczka – przyznał Harry.
Czarownica wzruszyła ramionami.
– Szczerze mówiąc, zagraniczni czarodzieje rzadko tam zaglądają. Może dlatego nie kojarzy się nazwy miasta, gdzie znajduje się kopalnia. Proszę, tu jest mapka, jak można się dostać na miejsce – powiedziała, podając im folder z mapką. – A! I proszę uważać na Skarbnika! Lepiej go nie drażnić! – krzyknęła jeszcze za nimi, kiedy wychodzili z punktu aportacyjnego.
– Co za Skarbnik? – mruknął Harry.
– Nie wiem, ale pewnie się niedługo dowiemy.
Kiedy wyszli na ulicę, obaj zatrzymali się zaskoczeni. W miejscu, gdzie w ścianie budynku były stare drzwi stanowiące kamuflaż dla wejścia do ministerstwa, ział wielki napis: „Tu znajduje się wejście do polskiego ministerstwa magii!" Mijający napis mugole śmiali się z tego tylko albo robili zdjęcia i nikt nie zwracał uwagi na czarodziejów, którzy co jakiś czas przechodzili przez odrapane drzwi.
– Nie wiem, czy to głupie, czy genialne – przyznał Severus. Tutejsi czarodzieje najwyraźniej uznali takie zabezpieczenie za najbardziej odpowiednie. Naprzeciwko wejścia, na murku siedziała grupka tutejszych, nastoletnich czarodziejów czekając najwyraźniej na swoich rodziców.
– Wyznajmy zasadę, że najciemniej pod latarnią, proszę pana – odezwał się jeden z nastolatków. – Tutejsi niemagiczni nie interesują się oczywistymi rzeczami. Dla nich ten napis to zwykły żart jakichś małolatów.
– Całkiem sprytne – spytał Harry. – A możecie nam powiedzieć jak dostać się na dworzec, żeby złapać pociąg do kopalni soli?
– Nie trzeba jechać pociągiem. Z tamtego przystanku co dwadzieścia minut jedzie autobus. Wystarczy kupić w kiosku bilety. Jakby coś u kierowcy też można, ale nie każdy mówi po angielsku – zaśmiał się. – Dobra. Pomogę – dodał, widząc ich niepewność. Powiedział coś do kolegów i podszedł z nimi pod przystanek. Harry podał mu pieniądze i chłopak kupił im odpowiednie bilety, a następnie wyjaśnił co i jak.
– Dziękujemy za pomoc. Obawiam się, że ciężko byłoby się nam dogadać.
– E nie. Ogólnie nie ma problemu. Angielski mamy obowiązkowy w szkole, jako język obcy. Co najwyżej z tymi starszymi byłby problem. W ich czasach wkuwano rosyjski. Udanego zwiedzania. I uwaga na Skarbnika! – dodał, wracając do kolegów zanim zdążyli zapytać, kim jest ten cały Skarbnik, o którym znowu słyszeli. Uznali jednak, że zapytają kogoś na miejscu, bo właśnie podjechał odpowiedni autobus i wsiedli.
Na miejscu przekonali się, że czarownica miała rację, mówiąc że miejsce było popularne. Wszędzie wokół było pełno mugolskich wycieczek, zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Zejścia do kopalni odbywały się grupami o określonych godzinach. Przy kasie okazało się, że grupa z anglojęzycznym przewodnim schodzi do kopalni za dwadzieścia minut. Z ulgą przyjęli fakt, że nie musieli czekać dwóch godzin na kolejne takie zejście i mogli dołączyć do grupy, która właśnie czekała na nie.
Severus rozglądał się po budynku, w którym czekali. Na antresoli widział kilka osób ubranych w czarne mundury. Domyślił się, że to najwyraźniej przewodnicy. Kasjerka przy zakupie biletów wyjaśniła im, że nie można do kopalni schodzić samemu. Zaledwie niewielka część korytarzy udostępniona była do zwiedzania i nikt nie miał ochoty szukać zaginionych turystów w podziemnym labiryncie.
W końcu jeden z przewodników zszedł do nich, przywitał się z grupą i wyjaśnił zasady zachowania się w kopalni. Potem zaczęli schodzić coraz niżej i niżej drewnianymi schodami. Harry miał wrażenie, że zaczyna kręcić mu się w głowie. Kiedy dotarli na wyznaczone miejsce, okazało się, że pokonali 380 schodów i znaleźli się na pierwszym poziomie kopalni o nazwie Bono. Stamtąd przewodnik prowadził ich do kolejnych komór, opowiadając historię kopalni. Obaj uznali informacje przewodnika za bardzo interesujące, więc słuchali z ciekawością.
Pierwsze odkryte ślady warzelnictwa pochodzą z IX wieku. Powstawały wtedy pierwsze warzelnie soli, czerpiące solankę ze źródeł. Prawdopodobnie pierwszymi osadnikami była ludność z plemion celtyckich. W późniejszych latach zostali oni wyparci przez ludność słowiańską. Znaczenie osady górniczej wzrosło po przeniesieniu stolicy Polski z Gniezna do Krakowa przez Kazimierza Odnowiciela. Warzelnie przynosiły wielkie dochody, których książę potrzebował na utrzymywanie dworu wraz z drużyną oraz odbudowę zniszczonego kraju.
Okazało się jednak, że natrafiono też na ślady mówiące o tym, że w okolicy pozyskiwano sól jeszcze wcześniej. W małych glinianych naczyniach, na skromnych paleniskach, gotowano niegdyś solankę – słoną wodę czerpaną ze źródeł. Takim prostym sposobem pozyskiwano sól już w czasach neolitu. Z tej epoki pochodzą najstarsze w Europie Środkowej narzędzia solowarskie, odkryte we wsi Barycz, nieopodal Wieliczki.
W kolejnych epokach sekret produkcji soli warzonej przekazywano sobie z pokolenia na pokolenie – a ludzie trudniący się tym zajęciem stanowili wyspecjalizowaną grupę zawodową. Uzyskiwana sól służyła jako środek konserwujący mięso i ryby, a z czasem stała się środkiem płatniczym w wymianie handlowej z ludami, które tego cennego surowca nie posiadały.
Na przełomie XI i XII wieku, gdy słone źródła zaczęły słabnąć i zanikać, rozpoczęto aktywne poszukiwanie solanki poprzez budowę studni. Słona woda wydobywana była ze studni na powierzchnię, a następnie gotowana w żelaznych panwiach aż do uzyskania czystej soli warzonej. W tym czasie rozwijał się cały region Wieliczki, istniały tutaj trzy osady mieszkalne, dwa kamienne kościoły, kwitły handel i rzemiosło.
W XIII wieku, kopiąc jedną ze studni solankowych, przez przypadek natrafiono na pierwsze bryły soli kamiennej. Odkrycie cennego surowca okazało się rewolucyjne. Umożliwiło pozyskiwanie soli metodami górniczymi – pierwszy szyb prowadzący pod ziemię wydrążono już w drugiej połowie XIII wieku.
Severus słuchał tego wszystkiego naprawdę uważnie. Wiedział, że zewsząd otacza ich sól, ale jego interesował Halit. Spytał więc o to przewodnika, kiedy w jednej z komór grupa podziwiała ją.
– Mówi pan o Grotach Kryształowych – powiedział przewodnik. – Dostęp do nich jest bardzo ograniczony i wymaga specjalnego pozwolenia.
Severus zaklął w myślach, słysząc to. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
Dowiedział się jednak kilku przydatnych rzeczy. Odkrycie pierwszej z Grot Kryształowych nastąpiło w 1860 roku. W jaskiniach występowały kryształy halitu, najczystszej na świecie soli kamiennej. Największe z nich mogły mieć nawet kilkadziesiąt centymetrów długości. Miejsce to było niezwykle cennym zabytkiem przyrodniczym, ponieważ nigdzie na świecie nie odkryto podobnych grot w mioceńskich warstwach geologicznych. Groty Kryształowe stanowiły zatem niezwykłe dziedzictwo przyrodnicze, które objęto ochroną w roku 2000, tworząc w ten sposób pierwszy w Polsce podziemny rezerwat przyrody nieożywionej.
Groty znajdowały się na głębokości 70-114 metrów, pomiędzy poziomami pierwszym i drugim. Kryształy w nich obecne były znacznie młodsze niż wielickie złoże, co oznaczało, że powstały w wyniku wtórnej krystalizacji soli. Rezerwat składał się z Groty Kryształowej Dolnej o objętości 706 m³ oraz Groty Kryształowej Górnej o objętości 1000 m³.
Tego właśnie potrzebował. Dostać się do złoża najczystszej soli kamiennej na świecie. Przewodnik musiał zauważyć, że mocno się nad czymś zamyślił. Severus niemalże podskoczył, kiedy usłyszał ciche pytanie:
– Jest pan mistrzem eliksirów?
Harry, który właśnie wrócił do Severusa po obejrzeniu jednej z solnych rzeźb, również popatrzył na przewodnika z zaskoczeniem. Ten uśmiechnął się tylko.
– Czarodzieje także pracują w tym miejscu. W końcu zdarzają się i tacy turyści. A z nimi jest zawsze największy problem. Do dziś pamiętam jednego, który próbował się aportować z jednej komory do drugiej. Od razu powiem, że nie skończyło się to zbyt miło. Wylądował w komorze z jeziorem solnym. Cóż... Myślę, że oparzenia w końcu udało się zaleczyć.
– Nie mamy zamiaru sprawiać kłopotów – zapewnił Harry.
– Mam nadzieję. A wracając do tematu. Jak już mówiłem na wejście do Grot Kryształowych potrzeba oficjalnego pozwolenia. Albo w przypadku czarodziejów nieoficjalnego.
– Co mamy przez to rozumieć? Chodzi o pieniądze? – spytał Severus.
– Ależ skąd. To kwestia pozwolenia od Skarbnika.
– Kolejny raz słyszymy o Skarbniku, a póki co nie wiemy, kim on w ogóle jest – mruknął Harry.
Przewodnik zaśmiał się cicho.
– Najprościej mówiąc, Skarbnik w wierzeniach słowiańskich to duch zamieszkujący podziemia. Upodobał sobie zwłaszcza kopalnie i strzeże naturalnych zasobów ziemi i zakopanych w niej skarbów. Jest także władcą podziemnej krainy, do której zabierał dusze górników, którzy zginęli podczas pracy w kopalni. Wbrew pozorom Skarbnik jest przychylny ludziom, ostrzega górników przed grożącym tąpnięciem, zalaniem i pożarem, może także zaprzyjaźnić się z górnikami. Wobec osób, które są leniwe, niesolidne, skąpe i złorzeczą w kopalni, bywa jednak bardzo zawzięty i mściwy. Ukazuje się najczęściej pod postacią starego, brodatego górnika z kagankiem w ręku, potrafi też przybrać kształt kozy, konia, psa, myszy, żaby, pająka, muchy. Może także pozostawać niewidzialny, wówczas górnik może wyczuć jego obecność bądź słyszeć stukanie.
– Czyli musielibyśmy go znaleźć i z nim porozmawiać? – spytał Harry.
– Życzę powodzenia. Od bardzo dawna go nie widziałem. Trzyma się raczej z daleka od korytarzy dla turystów. Woli towarzystwo górników. Ale możecie spróbować. Będziemy szli przez miejsca, w których się pokazuje dzieciom.
– Dzieciom?
– Akurat lubi dzieci. Czasem zostawia im na trasie różne niespodzianki i zagadki do rozwiązywania. Oczywiście dzieci nie mają pojęcia, że niektóre z nich spotykają prawdziwego Skarbnika. Myślą, że to tylko ktoś za niego przebrany, żeby zabawa była bardziej realna.
Severus i Harry popatrzyli po sobie uważnie. Musieli przyznać, że to miejsce było naprawdę niezwykłe. Mugole nie mieli najmniejszego pojęcia, że mają do czynienia z prawdziwym duchem, uznając to za legendę przypisaną do tego miejsca.
– No, ale Skarbnik to jedno. Gorzej przedstawia się sprawa z Bieliczką – przyznał przewodnik.
– Jest tu jeszcze jeden duch? – spytał Harry.
– Tak. Bieliczka to córka Skarbnika. Jest niesamowicie piękna, ale zawsze smutna i zwodziła często górników na manowce. Na szczęście pojawia się tylko nocą. Niemagiczni znają kilka wersji legendy o niej.
Inni turyści z grupy zauważyli, że przewodnik odpowiadając na pytania zaczyna podejmować ciekawy temat, więc również podeszli posłuchać.
Pracujący w wielickiej kopalni górnicy widywali w podziemnych korytarzach przykuwającego uwagę ducha. Postać pojawiała się tylko nocą i przemieszczała się tak szybko, że trudno było uchwycić wzrokiem coś więcej niż majaczącą w oddali szczupłą, wysoką i odzianą w białą szatę sylwetkę.
Jednym z górników był Michałek znany z pracowitości i sprytu. Pewnego dnia został w kopalni dłużej, aby nadgonić tempo. Podczas samotnej pracy nagle zauważył, że na znajdującej się w pobliżu beczce siedzi piękna kobieta – była to Biała Dama. Górnik był wystraszony, lecz nie dał nic po sobie poznać. Nagle duch przemówił i powiedział, że przyszedł do Michałka w ważnej sprawie, ale nie chce mu przeszkadzać, więc pracą zajmą się skrzaty. W tym momencie spod sukni Beliczki wybiegło kilka kudłatych stworzeń przypominających śnieżne kulki.
Biała Dama opowiedziała Michałkowi historię swojej nieszczęśliwej miłości. Gdy była młodą dziewczyną, zakochała się w górniku, który pracował w Wieliczce. Byli bardzo szczęśliwi, przyrzekali sobie dozgonną miłość, lecz rozdzieliła ich wojna i górnik musiał zaciągnąć się do wojska. Obiecał jednak, że jak tylko wojna się skończy, to wróci do Bieliczki i na zawsze będą razem.
Lata mijały, ukochany nie wracał, a Biała Dama czekała w podziemiach kopalni. Z nudów postanowiła ozdabiać komory i korytarze pięknymi solnymi naciekami, aby zachwycić swojego górnika, gdy tylko do niej wróci. W końcu zdecydowała, że powinna opuścić podziemia, jednak z powodu klątwy nie może samodzielnie wyjść z kopalni.
Dlatego Biała Dama zwróciła się do Michałka, by jej pomógł i wyniósł ją z podziemi. Mężczyzna zastanawiał się długo, ale jego dobre serce nie pozwoliło mu odmówić. Wziął w swoje ramiona Bieliczkę i ruszył z nią w stronę wyjścia. Na początku szedł bardzo szybko, lecz z każdym krokiem Biała Pani robiła się coraz cięższa. Gdy w końcu znaleźli się przy wyjściu i niemal czuli na sobie promienie słońca, zawiał silny wiatr. Bieliczka rozsypała się i pozostała po niej jedynie kupka białej, czystej soli oraz solne nacieki, które do dziś można podziwiać, wędrując Trasą Turystyczną.
– Cóż za romantyczna i zarazem smutna historia – stwierdziła potem jedna z turystek. Severus niemalże skrzywił się, słysząc to. Duch duchem, a składniki składnikami. Taka historia była dobra dla nastoletnich, usychających z niespełnionej miłości Gryfonek.
Wycieczka sama w sobie była jednak fantastyczna i skłamałby, twierdząc że podziemia nie zrobiły na nim wrażenie. Zwłaszcz, że było to dzieło mugoli, którzy tworzyli to miejsce przez setki lat. Był pewien, że to miejsce zrobiłoby wrażenie nawet na najbardziej zatwardziałym zwolenniku czystej krwi.
Na trasie nie udało im się jednak spotkać Skarbnika. Kiedy dotarli do jej końca przewodnik pożegnał się z grupą, wyjaśniając im jeszcze, jak dostać się na powierzchnię, a potem podszedł do Harry'ego i Severusa. Wyjaśnił im, że w tutejszych sklepikach z pamiątkami można też zakupić kryształy solne.
– Nie wiem, czy te będą przydatne, ale nigdy nic nie wiadomo. Życzę powodzenia. A i jeszcze jedno. W kopalni można spędzić noc, o ile są wolne miejsca. Tam jest informacja – powiedział, pokazując im odpowiednie miejsce. – Powodzenia – dodał, odchodząc żeby zabrać ze sobą na powierzchnię grupę czekających na wyjazd turystów.
– Co robimy? Może zostaniemy na noc? W sumie fajnie tutaj. Czuję się trochę jak w powieści Tolkiena – zaśmiał się Harry.
– Niech będzie – zgodził się starszy czarodziej. To dawało mu więcej czasu na znalezienie jakiegoś rozwiązania.
W punkcie informacyjnym okazało się, że pomimo licznych grup i kuracjuszy są jeszcze indywidualne miejsca na nocleg. Kilka minut później szli już przez korytarz prowadzący do części sypialnej. Na szczęście dostali nocleg w części, gdzie rezydowali osoby indywidualne, bo inaczej Harry był pewien, że Severus dostałby szału, gdyby przyszło mu nocować obok sporej grupy dzieciaków.
Komora noclegowa była dość specyficzna i Harry nigdy czegoś takiego nie widział. Długa z ustawionymi po obu stronach czymś na kształt boksów, każdy z dwoma łóżka i szafkami. Do łazienek schodziło się w ich przypadku po schodach i trzeba było przejść za nie do tylnej części komory.
– Nie pobaraszkuje tutaj – stwierdziła Harry. Małżonek popatrzył na niego z niedowierzaniem i rozbawieniem w oczach.
– Wytrzymasz – stwierdził.
– No nie wiem. A jak poczuję palącą potrzebę?
– Wytrzymasz – powtórzył Severus. – Nadrobisz jutro, jak wrócimy do domu.
– Trzymam za słowo. – Uśmiechnął się, zamykając w szafce ich plecaki. – To co? Idziemy coś zjeść? Nie wiem jak ty, ale ja po tych trzech godzinach marszu jestem wściekle głodny.
...
Po całkiem smacznym posiłku w podziemnej restauracji przyjrzeli się ciekawie pamiątkom w sklepikach. Harry szybko znalazł kilka ciekawych albumów po angielsku do swojej kolekcji i bransoletkę z solnych kryształków, a Severus po dokładnym przyjrzeniu się sprzedawanej soli kupił kilka woreczków z kryształkami. Od razu rozpoznał, że to kryształki kategorii drugiej. Nie były idealnie przeźroczyste, ale i tak świetnie nadawały się do eliksirów, które planował uwarzyć. Nie mógł uwierzyć, że były ot tak sprzedawane jako pamiątki w mugolskich sklepikach. Normalnie za jeden taki woreczek musiał płacić kilkadziesiąt galeonów, a tutaj na miejscu zapłacił za jeden może z dwadzieścia sykli.
Nie umknęło też jego uwadze, że tutejsi mugole wykorzystywali wydobytą sól do tworzenia naturalnych kosmetyków i ozdób. Ich pomysłowość robiła wrażenie. Na odchodnym Harry skusił się jeszcze na lampę solną.
– Na co ci to? – spytał go Severus.
– Jest ładna i będzie fajnie wyglądać na tarasie – wyjaśnił Harry, uśmiechając się.
Kiedy wrócili do swojego boksu, szybko zauważyli, że grupy zorganizowane przymierzały się do wyjścia na posiłek. Uznali, że jeśli mają się umyć bez czekania w kolejce to najlepiej, jeśli skorzystają z łazienki teraz. Kiedy weszli zajęte były tylko dwie inne kabiny, co przyjęli z prawdziwą ulgą. Zwłaszcz, że godzinę później Severus był na skraju rzucenia jakiejś wrednej klątwy na te wszystkie tupiące, biegające i hałasujące dzieciaki. Był pewien, że nawet w Hogwarcie nie było tak głośno. Harry cały czas starał się go uspokajać. On też preferował ciszę, ale był też w stanie zrozumieć, że to były tylko dzieci. W dodatku na wycieczce więc korzystały, że wyrwały się spod nadzoru rodziców.
– Wdech i wydech, Severusie – mówił do niego, siadając obok na łóżku. Objął męża w pasie i oparł głowę o jego ramię. Boks nie zapewniał idealnej swobody i dyskrecji, ale wystarczał, żeby się poprzytulać nieco.
– Nienawidzę głośnych bachorów. Myślisz, że czemu straszyłem wszystkich w Hogwarcie?
– Żeby mieć ciszę na zajęciach?
– Dokładnie tak – potwierdził.
Wieczorem na szczęście dzieciaki zmęczone całym dniem padły i zasnęły.
– Nareszcie cisza – mruknął zadowolonym głosem starszy czarodziej. Harry uśmiechnął się tylko. Leżał na drugim łóżku i czytał z ciekawością legendy o kopalni soli.
– Nie miałem pojęcia, że takie miejsce w ogóle istnieje. Spodziewałem się znaleźć tutaj jakiś pojedynczy szyb i małe muzeum. A tymczasem tutaj jest całe podziemne centrum turystyczne – powiedział, zamykając książkę. – I powietrze jest też inne. A jak tam kryształy, które kupiłeś? – Harry oparł się na łokciu, patrząc na męża.
– Nie są to kryształy pierwszej klasy, na które miałem największą nadzieję, ale te są na tyle czyste, że sprawdzą się w eksperymentach i eliksirach, które będę warzył – zapewnił. – I pomyśleć, że zamawiając je, płaciłem krocie, a tymczasem mugole kupują je sobie jakby nigdy nic na pamiątkę. Nie mają chyba pojęcia, co mają w rękach.
– Myślisz, że twórcy eliksirów nie wiedzą o tym miejscu?
– Bardzo w to wątpię. Sam zauważyłeś, jak mistrz Callahan i jego praktykanci reagowali, kiedy byli u nas w odwiedziny.
– Ale jakby nie patrzeć trochę udało zmienić się ich sposób patrzenia na mugolskie sprawy – zauważył Harry.
– Nie każdy będzie miał tak otwarty umysł, jak oni. Wystarczy przypomnieć sobie pannę Granger. – Harry popatrzył na niego zaskoczony. – Sam wiesz, jaka ona jest. Jak sobie coś wbiła do głowy, to nie było siły, żeby jej udowodnić, że się myli. Sam się o tym przekonałeś na własnym przykładzie.
– No coś w tym jest. Hermiona jest dość specyficzną osobą. Nie tak łatwo ją przegadać. – Harry zamknął książkę i odłożył ją.
– Nigdy nie myślałem, że dożyję dnia, kiedy będziesz kupował tyle książek.
– Uznałem, że dobrze wiedzieć więcej o miejscach, które odwiedzamy. Kto wie? Może kiedyś tam po coś wrócimy? A poza tym są naprawdę ciekawe. Nie uwierzysz, ile znalazłem w nich aluzji co do magii. Wystarczy poczytać mugolskie legendy. A tutejsze robią wrażenie. Może jutro uda mi się gdzieś kupić coś o tym smoku, o którym mówiła ta kobieta z punktu aportacyjnego.
Severus prychnął.
– Próbować szmuglowania smoczych łusek. Jakim kretynem trzeba być.
Harry uśmiechnął się tylko. Ułożył wygodnie na łóżku, zakopując pod kołdrę i życzył mężowi dobrej nocy.
...
Severus nie miał pojęcia, która była godzina, kiedy obudził się i z zaskoczeniem zauważył przed ich boksem starca z długą, siwą brodą i kagankiem w ręku. Zsunął się ze swojego łóżka i zaczął budzić małżonka.
– Harry? Obudź się.
– Już rano? – mruknął młodszy czarodziej, otwierając oczy. – Stało się coś?
– Mamy gościa – odparł cicho Severus, odwracając głowę w kierunku ducha. Różnił się od duchów znanych im w Hogwarcie. Ten nie był biały i przeźroczysty. Duch wyglądał jak człowiek z nieco zamierzchłych czasów. Gdyby nie byli czarodziejami ,zapewne nie wyczuli by od niego zupełnie innej energii i mogliby śmiało wziąć go za mugola, który przebierał się za Skarbnika w przedstawieniu dla dzieci.
– To Skarbnik? – spytał Harry, rozbudzając się od razu.
Severus powoli podszedł do niego. Rozejrzał się dyskretnie po wyjściu z boksu, ale wokół panowała cisza. Wszyscy spokojnie spali.
– Jesteś duchem kopalni, Skarbnikiem. Mam rację? – spytał.
– Owszem – potwierdził duch z uśmiechem. – Kopalni raczej nie odwiedzają czarodzieje z innych krajów. Zdarza się to tylko, jeśli odwiedzają swoich niemagicznych krewnych. Jesteście pierwsi od chyba dobrych pięciu lat. Lokalni odwiedzają kopalnię dość często.
– Kilkoro pracuje tutaj – zauważył Severus.
– O tak. Ale im też nie pokazuję się zbyt często. Mam co robić. Utrzymanie porządku i bezpieczeństwa w kopalni wcale nie jest takie proste.
– Po co pan przyszedł? – spytał Harry, dołączając do małżonka.
– Słyszałem waszą rozmowę z Adamem. To przewodnik, który was oprowadzał. Chcieliście zobaczyć Groty Kryształowe.
– Tak, ale powiedział nam, że nie są udostępnione dla zwiedzających. Można do nich wejść za specjalną zgodą.
– Albo ze mną. Chodźcie.
– Tak po prostu? – zdziwił się Harry.
– Drugi raz nie zaproponuję.
Słysząc to, obaj czarodzieje ubrali się szybko i poszli za duchem. Obawiali się trochę o pracujących tu mugoli. Nie chcieli wracać ich uwagi na siebie. Skarbnik zapewnił ich jednak, że nie muszą się tym martwić. Duch poprowadził ich zupełnie innymi korytarzami niż te, które były udostępnione dla zwiedzających. W końcu znaleźli się na odpowiednim poziomie i weszli do jednej z grot. To, co tam zastali zapierało dech w piersiach.
Zewsząd otaczały ich najczystsze kryształy Halitu, jakie Severus widział kiedykolwiek na oczy. Nawet kryształy klasy pierwszej, które miał okazję rzadko widywać, nie były takie, jak te tutaj. Ściany i sufit wyglądało dzięki nim po prostu bajkowo.
– Coś niesamowitego. Nawet ja to przyznaję – powiedział cicho Harry, rozglądając się.
– To jedyne takie złoże na świecie – powiedział Skarbik. – Dlatego niemagiczni opiekujący się kopalnią uznali, że należy je chronić. Utworzyli tu rezerwat, do którego wstęp mają nieliczni.
– Czemu nam je pokazujesz?
– Zaciekawiliście mnie. Nigdy nie było tutaj kogoś takiego jak wy. Uznałem, że mogę zrobić wyjątek. A poza tym sam czasem potrzebuję odmiany.
– A pańska córka?
– Bieliczka? – spytał Skarbnik. – Same kłopoty z tą dziewczyną. Naprawdę nie wiem, czemu zwodzi górników, zamiast im pomagać. Aktualnie jest pogrążona w magicznym śnie. Budzi się co jakiś czas, ale zupełnie nie wykazuje chęci poprawy. Z tymi babami to wiecznie są problemy – mruknął. Harry zakrył usta dłonią i zerknął rozbawiony na Severusa. W końcu obaj coś o tym wiedzieli.
Potem Skarbnik opowiedział im więcej o grotach, w których się znaleźli. Potwierdził wszystko, co usłyszeli od przewodnika i dorzucił kilka dodatkowych informacji od siebie.
– Ma pan sporą wiedzę naukową – przyznał Harry.
– Ja tylko podsłuchuję niemagicznych, którzy się tu zjawiają – zaśmiał się Skarbnik.
– Kim właściwie jesteś? Nie jesteś takim duchem, jakie znamy. Nie jesteś też jednak człowiekiem. Ani czarodziejem.
Skarbnik uśmiechnął się.
– Ciężko to wytłumaczyć w prostych słowach. Najlepiej chyba będzie, jeśli uznacie, że jestem uosobieniem samej kopalni. Jej umysłem i wolą. Gdybym nie chciał, nie zgodziłbym się, żeby ludzie znaleźli te złoża. Jednak korzystają z nich dość mądrze, zatem nie zabraniam im tego. A poza tym tylu ciekawych rzeczy można się dowiedzieć. Nie czuję się tu samotny. Mam nadzieję, że zachowacie wizytę tutaj w sekrecie. Wolałbym, żeby przewodnicy nie złościli się za bardzo na mnie. – Skarbnik uśmiechnął się figlarnie.
– Oczywiście, że nic nie powiemy – zaśmiał się cicho Harry. – Ale mam pytanie. Czy około tysiąca lat temu przybył tu jakiś czarodziej? Ciężko mi go opisać w kilku słowach, ale wiemy, że wiele podróżował po świecie. Trafiliśmy tutaj dzięki jego zapiskom.
Skarbnik zastanowił się przez chwilę.
– A tak. Był tu taki jeden. Władczy i potężny, ale charakter paskudny. Uważał, że dostęp do złóż mu się należy. A to źle igrać z duchami natury. Nie zdziwiłbym się, gdyby się to kiedyś na nim zemściło.
Odpowiedział na jeszcze kilka pytań Severusa, a następnego obaj czarodzieje obudzili się rano w części sypialnej. Obaj usiedli zdezorientowani na łóżkach.
– To nam się śniło? – spytał w końcu Harry.
Severus nie odpowiedział, tylko podniósł z podłogi płócienny woreczek, który spadł, gdy się podniósł. Okazało się, że są w nim kryształki z groty. Idealnie czyste. I niespotykane nigdzie indziej. Popatrzył na Harry'ego, wyjmując jeden z nich.
– Czyli nie.
...
Po śniadaniu ustawili się w kolejce do wyjazdu z kopalni i pół godziny później byli już na powierzchni. Przeszli się jeszcze wzdłuż uliczki, na której sprzedawano pamiątki i Severus kupił jeszcze jeden woreczek z kryształkami soli, żeby wysłać go swojemu mistrzowi.
– O ile zakład, że się nam jeszcze kiedyś wprosi na jakąś wyprawę? – spytał Harry.
– Miałbyś coś przeciwko? Miałem wrażenie, że go polubiłeś.
– Polubiłem i nie mam nic przeciwko, ale nie dłuższą metę. Lubię naszą prywatność – przyznał szczerze, wzruszając ramionami.
Ponieważ do świstoklika mieli jeszcze kilka godzin, postanowili pozwiedzać sobie trochę stolicę południowej Polski. Harry'ego ciekawił ten cały smok. Jakby spotkanie z duchem kopalni nie wystarczyło.
– A wydawałoby się, że masz dość smoków, biorąc pod uwagę twoje przeżycia z nimi – przyznał Severus, przeglądając folder, który zabrali z informacji turystycznej. Szli właśnie plantami w kierunku zamku na Wawelu. Smok miał rzekomo zamieszkiwać pieczarę pod zamkiem. Jakoś ciężko było mu uwierzyć, że jakiś smok chciałby mieszkać tak blisko mugoli. Bo o czarodziejach to już zupełnie nie wspominał.
– W sumie mam, ale może ten będzie inny. W końcu co kraj, to obyczaj.
Po dotarciu na miejsce Harry z uśmiechem przyznał, że zamek królewski nieco przypomina mu Hogwart. Nie miał jednak tych wszystkich strzelistych wieżyczek i nie składał się pojedynczej budowli, a z całego kompleksu, który górował nad miastem. Po krótkim namyśle kupili bilety, żeby go zwiedzić. W końcu skoro już tu byli i mieli trochę czasu to, czemu by nie. I zdecydowanie warto było. Jak dotąd nie mieli nigdy okazji zobaczyć tak bogatych i licznych zbiorów historycznych. Z zaskoczeniem odkryli też w nich magiczne przedmioty sprzed setek lat, takie jak amulety czy obłożoną zaklęciami ochronnymi biżuterię, czego mugole oczywiście nie byli zupełnie świadomi. Dla nich były to po prostu cenne i ciekawy eksponaty. Przewodnik opowiadał też oczywiście różne historie i legendy związane z zamkiem. W pewnym momencie Severus usłyszał coś, co wprawiło go w wielkie zdumienie.
– Przepraszam. Mógłby pan powtórzyć? Nie dosłyszałem wszystkiego – poprosił.
– Oczywiście. Mówiłem właśnie, że według legendy wawelskie wzgórze kryje w swym wnętrzu mistyczny, święty kamień – czakram. Na całym świecie istnieje tylko siedem takich magicznych kamieni: w Delhi, Mekce, Delfach, Jerozolimie, Rzymie, Velehradzie i w naszym Krakowie. Czakram strzeże Wawelu, a razem z nim całego miasta. Święty kamień podkreśla także wyjątkowość i sakralność tego miejsca. Dla osób wtajemniczonych jest on źródłem niebywałej mocy i siły duchowej. Wierzy się, że właśnie dzięki tej tajemniczej mocy Kraków z Wawelem zawdzięcza swoją świetność – powiedział.
– Ciekawe czy to prawda – zastanawiał się Harry. Im udało się zbliżyć nieznacznie do źródła magii, ale czy dałoby się dotrzeć do czakramu? Popatrzył pytająco na małżonka.
– Lepiej nie. Ale już wiemy, dlaczego czujemy tutaj dziwną energię, mimo że zamek został wybudowany przez mugoli – przyznał Severus.
Z niemałym rozbawieniem wysłuchali też legendy i dzielnym Szewczyku i Smoku Wawelskim. Od razu wiedzieli, że to wymyślona przez mugoli bajka. Żaden smok nie skusiłby się na barana wypchanego siarką. Ale historia była czymś nowym i na pewno stanowiła świetną rozrywkę, dlatego po wyjściu z ekspozycji postanowili zerknąć jeszcze po krótkim odpoczynku do smoczej jamy. Usiedli na ławce, żeby napić się wody, a Harry wyjął w międzyczasie z plecaka książkę i zaczął ją przeglądać. W pewnym momencie złapał Severusa za rękę.
– Spójrz na to – powiedział, wskazując mu na jedną ze stron. Była tam opisana legenda o obradach zmarłych królów na Wawelu. Po chwili Harry zaczął czytać:
–"Według tradycji, głęboko pod Zamkiem wawelskim, znajduje się drugi podziemny Wawel, głęboko ukryty w skałach wawelskiego wzgórza. W tym podziemnym gmachu jest ogromna sala, a w niej dużo zbroi, tarcz i chorągwi.
Na środku stoi stół, a wokół niego raz w roku, w pierwszy dzień Bożego Narodzenia, zasiadają wszyscy polscy królowie, w swoich szatach koronacyjnych. Rozmawiają oni o wydarzeniach mijającego roku w swojej ojczyźnie aż do czasu, gdy u stóp Wawelu pojawią się rycerze spod Tatr.
Ci legendarni wojownicy przybywają do Krakowa, wybudzeni ze swego snu wiecznego potężnym głosem Dzwonu Zygmunta, który odzywa się w wielkie święta.
Na ich spotkanie wychodzi przewodniczący królewskich obrad – Bolesław Chrobry, w żelaznej zbroi i w ręku błyszczy mu Szczerbiec – koronacyjny miecz królów polskich.
Dostojnym głosem odzywa się do rycerzy, a ci uspokojeni, spinają konie i odjeżdżają do swych ukochanych gór, by tam, na kolejny rok, zasnąć snem wiecznym. Jednak cały czas są w pogotowiu, gotowi do walki za swą ojczyznę.
Legenda głosi, że wejście do tego podziemnego zamku może prowadzić przez Smoczą Jamę, a jeżeli w ten jedyny dzień w roku pojawi się tam człowiek prawy, o czystym sumieniu, który zasłużył się ojczyźnie pracą lub walką, to może on na własne oczy zobaczyć siedzących na koniach husarzy i przemawiającego do nich polskiego Króla.
Natomiast człowiek zły nic nie zobaczy ani nie usłyszy, a poczuje jedynie dziwną grozę i trwogę w sercu." – przeczytał Harry.
– No... To już wiemy, czemu smok mieszka w samym środku mugolskiego miasta – mruknął Severus. – Znam to spojrzenie. Chcesz to sprawdzić.
– Nie mów, że ty nie chcesz? – wyszczerzył się Harry, patrząc na niego. – Idziemy! – Szybko schował książkę do plecaka i poszli na zwiedzanie Smoczej Jamy.
Od razu wiedzieli, że mugole niczego nie widzą. Dla nich to była tylko kolejna atrakcja turystyczna, która był dom rzekomego smoka z legendy. Obaj jednej widzieli coś więcej. Zamaskowane magią wejście z boku. Harry dyskretnie pociągnął tam Severusa i po chwili zniknęli za skałą, która kamuflowała wejście do prawdziwej pieczary. Od razu zauważyli leżące tu i ówdzie przedmioty wykonane ze złota i drogich kamieni.
– Jest – powiedział Harry, kiedy znaleźli się w dużej jaskini. Na jej środku, na usypanym ze skarbów gnieździe spał sobie smok o łuskach mosiężnego koloru. – Spodziewałem się większego gada. Nie znam się na smokach, ale może ten ma taki być – przyznał, przypominając sobie smoki z Turnieju Trójmagicznego i tego z podziemi banku.
– Nie wszystkie smoki są wielkimi gadami. Czy na Opiece nad Magicznymi Stworzeniami Hagrid nic wam o tym nie mówił? Wydawało mi się, że uwielbia niebezpieczne stworzenia.
– Bo uwielbia. Ten typ już chyba tak ma.
– No, no, no... Czyżbym miał gości? – usłyszeli nagle tubalny głos.
– To smoki mówią? – zdziwił się Harry. Severus miał ochotę go kopnąć albo złapać za rękę i uciekać. Znowu w Harrym odezwał się ten typowy dla niego brak instynktu samozachowawczego. Każdy mały czarodziej wiedział, że na widok smoka należy wiać. Co oni sobie myśleli pchać się do smoczej pieczary. A no tak! Chcieli sprawdzić, czy smok faktycznie istnieje. Jak nic zaraził się gryfońską głupotą. Ale faktem było, że nawet on patrzył teraz zaskoczony na smoka. Nigdy nie słyszał, żeby jakiś smok mówił ludzkim językiem. A najśmieszniejsze było to, że smok wywrócił oczami, krzyżując łapy przed sobą.
W porównaniu do innych smoków nie wyglądał przesadnie groźnie. Płyty czołowe zdobiące głowę tego gada były gładkie i miały metaliczny kolor. Z podbródka wyrastały mu zakrzywione ostre kolce. Otaczała go silna, metaliczna woń oraz zapach skał i piasku. Oczy smoka wyglądały za to, jak kule roztopionego żelaza.
– Dlaczego wszystkich to tak dziwi? – mruknął smok szczerze zaskoczone.
– Przepraszam. Jak dotąd każdy smok, jakiego spotkałem, chciał kogoś spalić żywcem albo coś w tym stylu – przyznał Harry. – Nie były zbyt chętne to rozmów.
– Jak okoliczności są dobre, to z każdym smokiem możesz się dogadać, młody czarodzieju. Aczkolwiek nie z każdym smok ma ochotę rozmawiać. Większość to kretyni.
Severus miał straszną ochotę, żeby mu w tym momencie przytaknąć. Z trudem się powstrzymał.
– Brat mojego przyjaciela jest poskramiaczem smoków.
Smok prychnął tylko, krzywiąc się wyraźnie.
– I pewnie myśli, że smoki są głupie i niebezpieczne. Nie przyszło mu do głowy, że smok może zwyczajnie chcieć mieć spokój? Smoczyce na przykład bardzo nie lubią, kiedy podchodzi się do ich gniazd. Ludzie też chyba nie lubią, kiedy ktoś obcy podchodzi za blisko ich potomstwa? Poprawcie mnie, jeśli się mylę.
– Gaduła z ciebie – przyznał.
Smok zaśmiał się, słysząc to.
– Cecha mojego rodzaju. Ale jeśli chcecie wiedzieć coś konkretnego, musicie się ze mną potargować o informacje.
– Chyba nie rozumiemy – odezwał się w końcu Severus. – Potargować? Informacje?
– A nie po to tu przyszliście? Czarodzieje odwiedzają mnie, kiedy chcą się czegoś dowiedzieć. Nierzadko wiem więcej od nich. – Harry miał wrażenie, że Hermiona dogadałaby się z tym smokiem dość szybko i zapłaciłaby każdą cenę za wiedzę, jaką posiadał.
– W zasadzie byliśmy tylko ciekawi czy ta mugolska legenda jest prawdziwa – powiedział szczerze młodszy czarodziej. – Ale skoro już się nam trafiła możliwość pogaduszki ze smokiem. Co myślisz? Chyba druga taka okazja nam się nie trafi. – Popatrzył na swojego małżonka pytająco. Widział ten błysk w jego oczach. Severus uwielbiał wiedzę, a kiedy trafiała mu się możliwość jej poszerzenia, nie potrafił przejść obojętnie. Skinął więc głową.
– Jak miło – powiedział smok. – Zazwyczaj odwiedzają mnie tutejsi czarodzieje, ale po zapachu wnioskuję, że nie jesteście stąd.
– Nie. Nie jesteśmy. Na pewno nie jadasz ludzi? – upewnił się Harry.
– A wyglądam na takiego, co w nich gustuje? Wbrew pozorom lubię ich towarzystwo. To zawsze jakaś rozrywka. Chociaż czasy turniejów rycerskich już minęły. A szkoda. Było się z czego czasem pośmiać. Niektórzy wyglądali w zbrojach naprawdę komicznie. To co? Zaczynamy negocjacje?
Harry zastanowił się przez chwilę, czym mógłby zapłacić smokowi. W głowie miał już kilka pytań, na które był pewien, że nie znajdzie odpowiedzi w innym źródle. Zdjął z ramion swój plecak i zaczął w nim czegoś szukać. Po kilku minutach wyjął z niego swoją sakiewkę z pieniędzmi czarodziejów. Severus widząc to, szybko odszukał swoją. Obaj wyjęli po kilka złotych galeonów.
– Czy to wystarczy? – spytał Harry, pokazując mu złote monety.
– Hmmmm... Takich monet dawno nie widziałem. Ostatni raz chyba kilka wieków temu. Niech będzie. Zazwyczaj targuję się dłużej, bo to świetna zabawa, ale uznaję to za godziwą zapłatę – stwierdził smok.
– O co chodzi z tym szmuglowaniem twoich łusek? – spytał Harry.
– A to. Młodziki ze szkoły próbują sobie czasem dorabiać i zbierają moje łuski, które co jakiś czas zrzucam. Ale z tego co wiem, na ich sprzedaż trzeba mieć zgodę ministerstwa czy coś. Osobiście nie mieszam się do polityki. To już nie te czasy. Jak was to interesuje, to można je kupić w tutejszej szkole magii.
– A to prawda, że pod zamkiem znajduje się czakram? – spytał Severus. – Wprawdzie wyczuwam coś, ale...
– To prawda. Jednak nie zdradzę wam jak do niego dotrzeć. To zbyt ryzykowne. Tylko wielcy królowie tego kraju mieli prawo zbliżać się do niego.
– Więc wejście do legendarnej sali obrad naprawdę istnieje? – spytał Harry.
– Oczywiście, że tak. Raz do roku Wielki Dzwon Króla Zygmunta budzi dawnych królów. Tutejsi mieszkańcy to waleczny naród. Zarówno ci magiczni, jak i pozbawieni magii. Wszyscy mogą się kłócić ze sobą, ale kiedy istnieje wspólne zagrożenie stają ramię w ramię do walki. Dzięki temu przetrwali wszystko, co zgotował im los. Odradzam zaczynanie z nimi jakichkolwiek sporów. To nie skończyłoby się dobrze dla strony przeciwnej. Nieważne czy byłby to konflikt magiczny czy też nie. Któreś z wojsk ruszyłoby do ataku.
– Wojsk? Czarodzieje nie mają wojska – zauważył Severus. W książkach historycznych czytał o armiach czarodziejów, które mobilizowano w krytycznych sytuacjach, ale o regularnym wojsku nie słyszał nigdy. – Może masz na myśli aurorów?
Smok pokręcił głową.
– Nie. Tutaj istnieje prawdziwe czarodziejskie wojsko nazywane Skrzydlatą Husarią, na pamiątkę niemagicznych wojsk jednego z królów. Ale radzę wam o tym nie rozpowiadać.
Obaj czarodzieje popatrzyli po sobie. Pół godziny później wychodzili już ze Smoczej Jamy po wmieszaniu się w kolejną grupę zwiedzających. Mosiężny Smok, który przedstawił im się jako Uzhil, znał naprawdę wiele ciekawych historii i miał przydatne informacje. Przestało ich więc dziwić, że tutejsi czarodzieje bez strachu odwiedzali gada i negocjowali z nim. Smok zapewnił ich też, że te legendy niemagicznych są wyssane z palca względem jego osoby, ale przed setkami lat nieopodal naprawdę mieszkał wielki potwór, który atakował ludzi. Po jakimś czasie obie historie wymieszały się, zwalając na niego całą winę i czyniąc bohaterem jednej z najsłynniejszych legend kraju. Smok opowiedział im też legendę o syrenie mieszkającej w Wiśle i bazyliszku, a także kilka innych równie ciekawych historii. Ale o Salazarze Slytherinie nie słyszał. Sam jednak przyznał, że rozmawia z czarodziejami zza granicy raz na sto lat.
– Ale jakim cudem nas rozumiesz, a my ciebie? – spytał Harry.
Uzhil uśmiechnął się.
– Magia. Ta pieczara jest tak zaklęta, że wchodząc tu, znika bariera językowa.
– Chyba jestem w małym szoku. – Harry usiadł na jednej z ławek, kiedy opuścili wzgórze zamkowe.
– Mnie to mówisz? – spytał Severus, siadając obok niego. – Sam się zastanawiam, co właśnie zaszło. Gadający smok? W dodatku taki, który nie jest bezmyślną bestią i twierdzi, że żaden smok tak naprawdę nią nie jest? To, co robią ci wszyscy poskramiacze smoków?
– Nie wiem i nie jestem pewien czy chcę wiedzieć. – Przymknął na chwilę oczy. – Jesteśmy szaleni, co?
– Ty na pewno. Ja tylko za tobą idę, żeby tradycyjnie chronić ci tyłek.
– Dawno i nieprawda – zaśmiał się, zerkając na męża. – Nie uważasz, że to fascynujące? Kupiony na pchlim targu dziennik rzuca nas po świecie w tak niesamowite miejsca. Nie wiem, czy w innym przypadku w ogóle wpadlibyśmy na pomysł, żeby tu przyjechać.
Starszy z czarodziejów zastanowił się. Był pewien, że bez tego nie mieliby motywacji do takich wypraw. Może co jakiś czas wracaliby do Wielkiej Brytanii albo on sam pojechałby na kolejne sympozjum. Ale czy udaliby się w jedno z tych miejsc, które zdążyli już odwiedzić? Nie sądził, żeby tak się stało.
– Pozostaje nam się w takim razie cieszyć z tego, że mamy świetną motywację – stwierdził tylko, widząc jak usta Harry'ego rozciągają się w uśmiechu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top