Rozdział 17

Witam wam ponownie moi drodzy. Przed wami kolejny rozdział. Powoli zbliżamy się też do końca opowieści. Dziękuję wam za komentarze i gwiazdki. Miłego czytania.

Rozdział 17

Mimo że sympozjum było bardzo udane, to Severus z radością wrócił do domu. Harry czekał nad niego przed dworcem i od razu uwiesił mu się na szyi.

– Tęskniłem – powiedział.

– To były tylko trzy dni, głupi bachorze – zauważył Mistrz Eliksirów. Sam jednak nigdy nie przyznałby się do tego, że stęsknił się za małżonkiem. Za tym zwariowanym Gryfonem, który zmienił całe jego życie.

– Mógłbyś czasem chociaż poudawać, że tęskniłeś za mną. – Harry nadął policzki jak chomik, udając, że się dąsa.

– Jeszcze czego. To by mi zniszczyło reputację nietoperza z lochów.

Harry uniósł brwi w górę.

– Jak na nietoperza z lochów jesteś całkiem opalony – zauważył.

– Bachor!

Wieczorem Severus opowiedział małżonkowi o spotkaniu z Lucjuszem. Harry chichotał, słuchając o tym. Mógł sobie tylko wyobrażać reakcje arystokraty, gdyby ten wiedział, że jego dziedzic wybrał się na Hawaje w towarzystwie rudowłosych bliźniaków.

– Niektórzy jednak nigdy się nie zmienią – stwierdził Harry. – Tak poza tym dostałem list od Kamila. Przysłał mi nieco więcej informacji o tym dziwnym lesie, który przyśnił się Lunie. To magiczne miejsce dla polskich czarodziejów.

– Nie ma się co dziwić. Musi być niezwykłe – odparł starszy czarodziej.

Harry uśmiechnął się i oparł głowę na jego ramieniu.

– To, kiedy wybieramy się do Hogwartu? – spytał po chwili.

– Myślę, że powinniśmy zrobić to jak najszybciej. W końcu nie wiemy, ile czasu zajmą nam przygotowania do ustawienia nowych filarów. Nie sądzę jednak, żeby Salazara mógł nam pomóc.

– Dlaczego?

– Portret nie zawiera pełnych wspomnień danej osoby. Tylko przebłyski. Nie wiadomo, czy będzie pamiętał o tym, co wydarzyło się za jego życia.

– Piratów pamiętał – zauważył Harry.

– To prawda. Pamiętał – zgodził się z tym Severus. – Musisz jednak wiedzieć, że w portrecie zawarte są tylko te wspomnienia, które z jakiegoś powodu wywarły na czarodzieju bardzo mocny nacisk za życia. Spotkanie z piratami musiało być jednym z nich.

– Więc ratowanie świata czarodziejów musiało być równie silnym przeżyciem – argumentował Harry. – Nawet jeśli nie pamięta wszystkiego, to może chociaż coś nam podpowie. Przyznam, że mam problem z jednym z zapisów. W ogóle nie potrafię go zrozumieć.

Severus mruknął pod nosem, dając się na chwilę porwać własnym myślom.

– Dobrze. Porozmawiać z nim na pewno nie zaszkodzi – stwierdził. – Możemy się wybrać w kolejny weekend.

– Ale bez uprzedzania kogokolwiek. Inaczej będziemy mieć znowu tłum ludzi na głowie.

– Nadal jesteś wkurzony na przyjaciół? – Severus zerknął na swojego małżonka uważnie.

Harry pokręcił głową.

– Nie. Już dawno nie jestem. Po prostu nie chcę konfliktów. Jako nauczyciel nie miałeś najlepszej opinii wśród Gryfonów. Nie będę cytował, co niektórzy czasem mówili.

– Domyślam się, że Ronald Weasley wiódł w tym prym.

Harry mimo wszystko zachichotał cicho.

– Ron nigdy nie przyznałby się do tego głośno, ale myślę, że bał się ciebie bardziej niż Neville. Na szóstym roku poszedł na eliksiry tylko dlatego, że chciał zostać aurorem. Wtedy miałem podobne plany.

– A potem ten pomysł już nie wydawał ci się taki świetny – zauważył Mistrz Eliksirów, obejmując go ramieniem w pasie.

– Teraz myślę, że wtedy chciałem po prostu zadowolić innych. Wszyscy mówili, że tata był świetnym aurorem i uznałem, że powinienem pójść w jego ślady. Ale kiedy zaczęło do mnie docierać, że miałbym zrobić coś takiego drugiej osobie, zrezygnowałem.

– Co masz na myśli?

– Auror jest niebezpiecznym zawodem. Jaką miałbym gwarancję, że wrócę do domu? Miałem już dość igrania ze śmiercią. Mogę sobie tylko wyobrażać, co czuje rodzina aurora, kiedy dostają wiadomość, że już nie wróci do domu.

Severus nic na to nie odpowiedział. Doskonale rozumiał, co Harry chciał mu powiedzieć. Aurorzy cieszyli się powszechnym szacunkiem, ale z drugiej strony stale ryzykowali swoim życiem, broniąc innych. A uganianie się za mrocznymi czarodziejami, zdecydowanie było zajęciem dla tych, którzy lubili czuć adrenalinę.

– Lubię nasze życie takie, jakie jest – dodał Złoty Chłopiec. – Nie zamieniłbym go na nic innego.

– Ja też – przyznał Severus. – Zawsze myślałem, że to Hogwart będzie na zawsze jedynym miejscem, które mógłbym nazwać prawdziwym domem. Jak widać, wystarczył jeden narwany Gryfon, żebym zmienił zdanie.

Harry uśmiechnął się tylko i wtulił się mocniej w męża.

,,,

– Na brodę Merlina! Puść mnie natychmiast, kobieto!

Harry miał problem z utrzymaniem powagi. Przed jego oczami właśnie rozgrywała się dość nietypowa scena. Minerwa McGonagall, dyrektorka Hogwartu, trzymała właśnie w żelaznym uścisku Severusa Snape'a, który bezowocnie próbował ją zmusić do poluzowania ramiona.

Kiedy zjawili się w Hogwarcie, była pora obiadu. Weszli więc jakby nigdy nic do Wielkiej Sali, wiedząc, że właśnie tam zastaną byłą opiekunkę Gryfonów. Nie przewidzieli jednak, że na ich widok ta poważna na co dzień kobieta wstanie ze swojego miejsca, podejdzie do nich majestatycznie, a następnie przed oczami całe szkoły zmiażdży byłego profesora eliksirów w uścisku. Instynkt Harry'ego natychmiast kazał mu się odsunąć na bezpieczną odległość.

Cała szkoła gapiła się na nich bez słowa. Uczniowie najstarszych roczników pamiętali jeszcze Harry'ego ze szkoły. Młodsi jednak nie mieli nigdy okazji, żeby go spotkać i teraz patrzyli z zainteresowaniem na Wybawcę Czarodziejskiego Świata i byłego opiekuna Ślizgonów.

– Miałeś do mnie pisać! – powiedziała Minerwa, puszczając w końcu Severusa.

– Przecież pisałem. O co ci chodzi? – spytał Mistrz Eliksirów, rozmasowując sobie żebra.

– Raz na miesiąc!

– A ile byś chciała, kobieto? Wbrew pozorom jestem dość zajęty! I wypraszam sobie ten nauczycielski ton w stosunku do mnie.

– Uczyłam cię – przypomniała mu.

– Wieki temu i nieprawda.

– SEVERUSIE SNAPE! Chcesz mi powiedzieć, że jestem stara?!

Harry musiał się na moment odwrócić, bo brzuch zaczynał go boleć od powstrzymywanego śmiechu. Obawiał się, że jeśli spojrzy teraz na tę dwójkę, to zwyczajnie nie wytrzyma i niepotrzebnie zwróci na siebie uwagę.

Uczniowie najstarszych klas zaczęli szeptać miedzy sobą. Severus był w końcu kilka lat wcześniej ich opiekunem i nigdy nie wiedzieli go w mugolskich ciuchach. Profesor, którego znali zawsze był ubrany od stóp do głów w czarne, nauczycielskie szaty, a nie dopasowane spodnie i koszulę. No i na pewno nie był opalony.

– Sama to powiedziałaś – mruknął Severus.

– Skoro już tu jesteście, to mam nadzieję, że zostaniecie na obiedzie. – Jej ton głosu dawał jasno do zrozumienia, że nie przyjmie odmowy.

– Oczywiście pani profesor. Nie ma to, jak posiłek w Hogwarcie – odezwał się Harry. Uśmiechnął się szeroko do swojej byłej opiekunki i po chwili usiadł na końcu stołu Gryfonów.

– Jeśli myślisz, że usiądę obok ciebie w tej chwili, to jesteś w wielkim błędzie – oznajmił mu małżonek, idąc z Minerwą do stołu prezydialnego.

– Nie musisz – zapewnił go Harry z rozbawieniem w głosie. Znał mężczyznę na tyle, że wiedział, jak ważna jest dla niego reputacja. Może i nie był już nauczycielem w Hogwarcie, ale najwyraźniej pewnych rzeczy nie chciał zmieniać. Z ciekawością obserwował przez chwilę, jak siada obok nowego nauczyciela eliksirów i wdaje się z nim w dyskusję. Sam też wdał się w rozmowy z młodszymi kolegami ze swojego domu. Niektórych jeszcze nawet pamiętał.

– Ale jesteś opalony – skomentował Gryfon z siódmego roku. – Mieszkasz w tropikach?

– Nie, ale jest tam bardzo ciepło. Poza tym ostatnio sporo podróżujemy – odpowiedział zgodnie z prawdą.

– A to prawda, co pisali w Proroku? Profesor Snape jest twoim mężem?

Harry pokiwał głową.

– Nie stresuje cię to? – spytała jakaś Gryfonka o blond włosach.

– Nie – zapewnił ją. – Brak stresu wpływa pozytywnie na charakter – dodał, czym wywołał sporo chichotów wśród uczniów. Naprawdę miło było ponownie odwiedzić Hogwart i poczuć się, jakby odwiedzał rodzinny dom.

,,,

Minerwa nie kryła zaskoczenia, kiedy wtajemniczyli ją w całą sprawę. Obaj wiedzieli, że pewnym rzeczy lepiej było nie ukrywać przed surową czarownicą.

– Dlaczego nie powiedzieliście nic, kiedy byliście tu ostatnim razem? – spytała stanowczo. – Za to zafundowaliście interesujące widowisko z piratami w rolach głównych.

– Wtedy jeszcze o niczym nie wiedzieliśmy – wyjaśnił jej Severus.

– Nie próbuj mi mydlić oczu, Severusie – skarciła go. – Mogłeś potem o wszystkim do mnie napisać. Ale zawsze byłeś skryty. Ty i Albus mieliście swoje sekrety, więc chyba nie powinnam się temu aż tak dziwić.

Szli właśnie jednym z korytarzy do miejsca, gdzie wisiał portret Salazara Slytherina.

– Czyli Hogwart będzie miejscem, gdzie stanie jeden z nowych filarów – mruknęła Minerwa. – Może to i lepiej. Zadbam o to, żeby kolejni dyrektorzy mieli świadomość zagrożenia.

– Jestem pewien, że tak będzie, Minerwo – przyznał Severus. – Miejsca filarów są zmienne. Na razie znamy trzy z nich, ale nie wiemy jeszcze, jak dokładnie są ustawianie. Dlatego musimy zamienić dwa słowa z portretem Slytherina.

– O ile będzie chciał z wami rozmawiać. Ostatni razem zapewniliście mu niezłą traumę – zauważyła, ściągając usta w wąską kreskę.

– Gdyby ciebie ktoś uwięził na tysiąc lat, też nie byłabyś zachwycona.

Na to dyrektorka Hogwartu nie miała odpowiedzi. Skręcili w kolejny korytarz i stanęli przed poszukiwanym portretem.

– Witaj Salazarze – przywitała się z postacią jednego z założycieli szkoły.

– Minerwa McGonagall – mruknął w odpowiedzi. – Czym zasłużyłem sobie na zaszczyt rozmowy z panią dyrektor.

– Mamy do ciebie kilka pytań. O wydarzenia sprzed tysiąca lat.

Slytherin mógł być teraz jedynie postacią na obrazie, ale najwidoczniej nawet magiczny obraz można było zszokować.

– Ach tak? – spytał po chwili milczenia. – Nie sądziłem, że ktoś się o tym dowie. Czyli zagrożenie powróciło.

– Zgadza się – odezwał się Harry, podchodząc nieco bliżej. Salazar popatrzył na niego uważnie.

– Myślę, że cię pamiętam. Byłeś tu ostatnim razem, kiedy omal nie spłonąłem – zauważył. – Powiedziałeś mi wtedy, że potrafisz rozmawiać z wężami.

– Oraz że znaleźliśmy twój dziennik. Wyruszyliśmy po twoich śladach, mimo że pisałeś bardzo niezrozumiale.

– Czarodziej nie zdradza tak po prostu swoich sekretów, młodzieńcze – odparł Salazar. – Świat bez tajemnic byłby taki nudny.

– Groźba ujawnienia czarodziejskiego świata nie powinna być tajemnicą dla czarodziejów – zauważył Złoty Chłopiec. – Gdyby nie przypadek nie mielibyśmy o niczym pojęcia. Dlaczego nie zostawiłeś żadnych oficjalnych informacji?

Slytherin milczał dłuższą chwilę.

– Mówiłem o tym, ale nikt mi nie uwierzył – odparł w końcu.

– Jak to? Nikt nie wziął na poważnie informacji, że świat czarodziejów może zostać odkryty? – zdziwił się Harry. To było nie do pomyślenia, ale z drugiej strony potrafił to zrozumieć. – W sumie czemu ja się dziwię. Spotkało mnie coś podobnego. Kiedy mówiłem, że Voldemort powrócił, też nikt nie chciał mi uwierzyć. Wyzywali mnie publicznie od kłamców.

– Zatem rozumiesz, dlaczego nie zostawiłem nigdzie oficjalnego zapisu. Uznałem, że to nie miałoby sensu.

– Pamiętasz, w jaki sposób dowiedziałeś się o zagrożeniu? – zapytał Severus.

– Pamiętam, że to był przypadek. Natrafiłem na stare zapiski o cyklicznie powtarzającym się wydarzeniu. Potem odkryłem wejście do Komnaty Wiedzy w Egipcie. Tam spotkałem dwójkę niezwykłych stworzeń.

– Sfinks i dżinn – mruknął Harry.

– Poznaliście ich?

– Niedawno wróciliśmy z Egiptu. Rozmawialiśmy z nimi. Powiedzieli nam, że pożyczyłeś zapiski dotyczące rytuału ustawiania filarów, ale nigdy ich nie zwróciłeś.

– Nie zdążyłem – powiedział tak, jak podejrzewali wcześniej.

– Co się stało z zapiskami? – spytał Severus.

– Ukryłem je. Nie pamiętam gdzie, ale wiem, że wybrałem miejsce, gdzie nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby się zapuścić.

– Super – mruknął cicho Harry. Mąż dyskretnie kopnął go w kostkę.

– Wiem, że zostawiłem wskazówki w dzienniku. Gdzieś na jego końcu – kontynuował Salazar.

– Zapis, z którym mam problem – powiedział Harry. – Czy gdybyś go usłyszał, mógłbyś sobie coś przypomnieć?

– Nie sądzę młody czarodzieju. Portret nie jest żywą osobą i nie zawiera wszystkich wspomnień.

Harry pokiwał głową. Severus wprawdzie mówił mu o tym, ale miał nadzieję, że może dostaną jakąś wskazówkę. Jedyne co mu pozostało, to rozszyfrować ostatni zapis z dziennika. Przynajmniej wiedzieli, że zapiski o rytuale nie zaginęły, a zostały ukryte.

– Pozostaje mi zatem dalsze tłumaczenie i nadzieja, że zrozumiem, o co chodzi – stwierdził. – Naprawdę nienawidzisz mugoli? – spytał nagle.

– Nienawiść to mocne słowo – stwierdził Slytherin. – Uważam, że mugole nie powinni wiedzieć o magicznym świecie. Boją się wszystkiego, co dla nich odbiega od normy. Mógłbym podać niejeden przykład, ale wydaje mi się, że sami doskonale wiecie, jak to wygląda.

Harry pokiwał głową. Prześladowania, polowanie na czarownice, palenie ich na stosach i tortury. Historia wiele mówiła na ten temat i nie dało się ukryć tego faktu. Nie dziwił się, że takie osoby jak Slytherin obawiali się o przyszłość czarodziejskiego świata. Z rozmów z Asvaldurem pamiętał, że o ile na kontynencie prześladowano głównie kobiety, tak w Skandynawii winą za czary obarczano głównie mężczyzn. Opowiedział im jedną z makabrycznych historii, jak to ojciec i syn zostali spaleni razem na stosie. Ale ich siła magiczna była tak silna, że prześladowali swoich oprawców jeszcze długo po swojej śmierci. Ich magia była mocno związana z tym konkretnym miejscem.

– Pamiętam coś jeszcze – powiedział nagle Salazar, wyrywając Harry'ego z jego rozmyślań. – Klucz. Klucz był ważny.

– Znaleźliśmy klucz – przyznał Złoty Chłopiec. – Czy raczej medalion, który się w niego zamienił.

Slytherin naprawdę wyglądał teraz na zaskoczonego.
– Klucz był uśpiony – zauważył.

– Obudziliśmy go w miejscu, w którym spoczęła twoja różdżka.

– Mądrze. Bardzo mądrze.

Harry miał zapytać o coś jeszcze, kiedy echo poniosło po szkole jakieś krzyki i piski.

– Co tam się znowu dzieje? – Minerwa od razu ruszyła sprawdzić, czy któremuś z uczniów znowu nie zachciało się głupich żartów.

– Idziesz z nami zobaczyć, co się stało? – spytał Harry, patrząc na Salazara. Ten skinął głową i zniknął ze swoich ram, a obaj czarodzieje szybko pobiegli za dyrektorką szkoły.

Widok, jaki zastali w sali wejściowej był zgoła niecodzienny i każdy mógłby to przyznać. Oto w otoczeniu zaskoczonych uczniów i kadry nauczycielskiej stał sobie sfinks, a na jego grzbiecie siedział jakby nigdy nic dżinn. Harry i Severus popatrzyli po sobie zaskoczeni.

­– Co wy tu robicie? – spytał zaskoczony Harry, podchodząc szybko do nich.

– Mamy sprawę – powiedział Marmar. – Gdzie z tymi łapami?! – warknął na jakiegoś chłopca, który próbował go pogłaskać. – Czy ja wyglądam na pieska do głaskania? A ty przestań się śmiać – syknął na swojego towarzysza, który chichotał w najlepsze.

– Severusie, czy to jacyś wasi... znajomi? – spytała Minerwa.

– To strażnicy Komnaty Wiedzy – wyjaśnił krótko Mistrz Eliksirów. – Slytherin także miał okazję ich poznać, jak już wiesz.

– Nie da się ukryć – odezwał się założyciel domu węży. Skorzystał z ram jakiegoś innego portretu. – Dawno się nie widzieliśmy, przyjaciele.

– Fakt – przyznał Latif. Zeskoczył z grzbietu sfinksa i podszedł bliżej. – Całe tysiąc lat. Nie nudzą cię te ramy? O ile pamiętam, bardzo nie lubiłeś ograniczeń.

– A co mam zrobić? To tylko fragment mojej świadomości – prychnął.

– Możesz wyjść z tych ram – powiedział dżinn, uśmiechając się do niego szeroko i prezentując w całej okazałości swoje ostre zęby.

– Nie ma takiego zaklęcia, które pozwalałoby na to.

Latif wywrócił oczami.

– Wy, czarodzieje zawsze strasznie wszystko szufladkujecie. A czy ja mówię o zaklęciach? Magia dżinów jest inna. Mamy więcej możliwości – powiedział, unosząc dłoń w górę. Salazar nagle zniknął z ram obrazu i pojawił się przed wszystkimi w formie przypominające ducha. Nie był jednak srebrzysty jak one, ale zachował swoje prawdziwe kolory. Z tą różnicą, że oczywiście nie był materialny.

– Na brodę Merlina – mruknął nauczyciel zaklęć. – To się nazywa magia.

Sam Salazar z kolei dopiero po chwili zrozumiał, co się stało. Dotarło do niego, że nie jest już ograniczony ramami, a jego świadomość i pamięć robią się coraz bardziej klarowne. Latif dał mu możliwość wychodzenia z ram portretu, kiedy tylko miał na to ochotę.

– To niesamowite – powiedział Harry.

– Latif lubi się popisywać – odparł Marmar znudzonym głosem. – Przejdźmy może w jakieś bardziej ustronne miejsce. Mówiłem łapy przy sobie! – warknął na innego ucznia, który próbował go dotknąć. – Czy te dzieciaki nigdy nie widziały sfinksa?

– Żywego nie – przyznała Minerwa. – Proszę za mną. Porozmawiamy.

– Ty też chodź Sal – powiedział Latif do nadal nieco skołowanego Slytherina.

Ponieważ Harry stanowczo odmówił przebywania w jednym pomieszczeniu z portretem Albusa, cała grupa wróciła do pustej już teraz Wielkiej Sali.

Marmar wyjaśnił im, że niemagiczni zaczynają dostrzegać pewne rzeczy, także w Egipcie.

– Magia jest coraz bardziej niespokojna. Drga, a przez to zasłony chroniące nasz świat momentami opadają – wyjaśnił.

– Słyszeliśmy, że w Londynie ktoś widział wejście do Dziurawego Kotła – powiedział Severus. – Jednak nadal nie mamy jeszcze receptury eliksiru ani nie znamy rytuału.

– Wszystko opisane jest w zapiskach, które ukryłem – przypomniał mu Salazar. – Czy mogę zobaczyć mój stary dziennik? Moja pamięć powoli staje się klarowniejsza, od kiedy wyszedłem poza ramy obrazu.

Harry wyjął dziennik ze swojego plecaka, odnalazł odpowiednie strony i pokazał mu je. Slytherin przez chwilę wpatrywał się w zapisane przez siebie słowa.

– Tak. To było tak dawno temu. Wyspa gdzie królują węże.

– Faktycznie tylko wariat by się tam pchał – skomentował Harry. – Nie napisałeś, gdzie się znajduje – zauważył.

– Obawiam się, że i tak nie potrafiłbym tego odpowiednio opisać. Wierzę jednak, że skoro udało wam się odszukać inne miejsca, to teraz też wam się uda.

– Mam nadzieję – powiedział Harry.

– Jeśli coś więcej mi się przypomni, poproszę panią dyrektor o przesłanie wam wiadomości.

– Chcesz nam jednak pomóc? – spytał z niedowierzaniem.

– Historia mogła mnie zapamiętać, jako kogoś, kto nienawidził mugoli. Było w tym sporo mojej winy. Jednak najbardziej zależało mi na bezpieczeństwie i zachowaniu czarodziejskich tradycji. Mugole nie są gotowi na poznanie naszego świata i jeszcze bardzo długo nie będą.

– Poświeciłeś swoje dobre imię, żeby ochronić wszystkich – zauważył Severus. – Może teraz historia zmieni o tobie zdanie.

– Obawiam się, że mój potomek za bardzo namieszał.

– Ale to nie byłeś ty – powiedział Harry.

– Dokładnie – odezwała się nagle Minerwa. – Każdy popełnia błędy. A swoje spłaciłeś wielokrotnie, samemu zapewniając bezpieczeństwo. A tego, co zrobił Tom Riddle, nie będziemy komentować. To już minęło. Trochę przykre jednak, że przez jego działania twoja linia rodu się skończyła.

– Może to i lepiej – przyznał Salazar szczerze. Nikt nie odważył się tego skomentować.

– Trochę zeszliśmy z tematu – zauważył Marmar. – Razem z Latifem jesteśmy w stanie nieco podtrzymać osłony. Oczywiście nie możemy tego robić w nieskończoność, ale to kupi wam nieco czasu, dopóki nie odnajdziecie opisu rytuału.

– Jak widać, Salazara dopadła skleroza – powiedział Latif, na co żyjący przez setkami lat czarodziej posłał mu mordercze spojrzenie.

Nagle do Wielkiej Sali wleciała jakaś sowa. Wylądowała przed Harrym i podsunęła nóżkę z wiadomością. Harry podziękował jej.
– To od Luny. Miała kolejny sen – wyjaśnił i podał liścik mężowi.

– Miejsce zawieszone w chmurach – mruknął cicho, czytając. – Śniły się jej wysokie skały, na których zbudowano domy. Śniły jej się przy tym pioruny spadające z nieba.

– Och! – Latif uśmiechnął się. – Wiem, o co chodzi. Koniecznie musicie odwiedzić to miejsce.

– Wiesz, o co chodzi? – spytał Harry.

– Oczywiście. To u naszych sąsiadów zza morza. Chyba przyjdzie wam odwiedzić Grecję.

,,,

Ojczyzna filozofów, demokracji oraz igrzysk olimpijskich przywitała ich gwarem i lekko zachmurzonym niebem. Sezon turystyczny wprawdzie dobiegał końca, ale to nie znaczyło, że sami Grecy nie potrafili zrobić odpowiedniego zamieszania. Ich celem były jednak słynne Klasztory Meteora. Według snów Luny to tutaj miał stanąć czwarty filar, chroniący świat czarodziejów.

Meteory były masywem skał z piaskowca i zlepieńca w środkowej Grecji, położonym na północno-zachodnim krańcu równiny tesalskiej w okolicy miasta Kalambaka. Skały osiągały wysokość nawet do 540 metrów.

Na szczytach skał umiejscowiony został zespół 24 prawosławnych klasztorów zwanych monastyrami. Początkowo wszelkie materiały potrzebne do budowy i życia mnichów wciągane były na linach. Również odwiedzający mogli dostać się do monastyrów jedynie w taki sposób. Obecnie część z monastyrów udostępniona została dla zwiedzających i dla ich wygody wybudowano schody i pomosty.

Pierwsze wspólnoty religijne pojawiły się w Meteorach pod koniec X wieku. Zamieszkiwały one w jaskiniach i pustelniach.

Legenda głosiła, że święty Atanazy, założyciel Wielkiego Meteora, najstarszego monastyru, wzniósł się na szczyt na skrzydłach orła. To on założył pierwszy klasztor w 1336 roku. Ponieważ trwały wówczas wojny Bizancjum z Serbią, klasztory były dobrym, niedostępnym dla innych schronieniem. Ukrywał się tu także następca tronu serbskiego. Okres świetności klasztory przeżywały za panowania osmańskiego sułtana Sulejmana Wspaniałego.

Monastyry gromadziły swego czasu ogromne skarby, czerpiąc zyski z posiadłości ziemskich w Tesalii, Wołoszczyźnie i Mołdawii.

Od XVIII wieku klasztory zaczęły podupadać. Głównym powodem były kłótnie opatów oraz erozja nieumiejętnie budowanych i konserwowanych budynków. W sumie wybudowano 24 klasztory, przy czym każdy na innej skale. Współcześnie tylko sześć klasztorów nadal pozostało zamieszkanych i toczyło się w nich normalne życie monastyczne. Były to cztery klasztory męskie i dwa żeńskie.

Harry i Severus postanowili skorzystać z okazji, jaką podsunął im Latif i odwiedzić to niezwykłe miejsce. Mieli zamiar też odszukać punkt, w którym miał stanąć filar.

– Może i sezon turystyczny mija, ale jak widać, miejsce jest bardzo popularne – zauważył Harry. Stali właśnie w kolejce do zwiedzania jednego z udostępnionych klasztorów. Przewodnik, który stał przed nimi z anglojęzyczną grupą, opowiadał, że umiejscowione wysoko monastyry były tak niedostępnym celem, że w czasach walk z Turcją, agresorowi udało się zburzyć tylko jeden z nich.

– Jest też dość zabawna anegdotka z czasów, gdy pozwolono ludziom z zewnątrz na odwiedzane klasztorów. Wtedy nie było wygodnych schodków i wszystkich wciągano w sieciach, na długich linach. Jeden z pielgrzymów spytał, jak często lina jest wymieniana. W odpowiedzi usłyszał: „Jak się urwie".

Harry z trudem powstrzymał śmiech i nawet Severus uznał tę lekko makabryczną historyjkę za całkiem zabawną. Po wejściu do środka najpierw znaleźli się na sporym dziedzińcu, obudowanym zewsząd murem. Dzięki temu traciło się poczucie, że gdyby nie on, runęłoby się w dół z niemalże pionowej skały.

Spore wrażenie zrobiła też na obu czarodziejach Ściana Czaszek. O ile dobrze zrozumieli, były to szczątki mnichów, którzy kiedyś zamieszkiwali klasztor. Zwiedzili także salę z narzędziami, widzieli nawet sieć i linę, których kiedyś używano, ale w prawdziwy zachwyt wprawił ich widok z jednego z balkonów. Mieli z niego widok na całe miasteczko Kalambaka, które rozciągało się w dole.

– Piękny widok – powiedział Harry, uśmiechając się.

– To prawda. Robi wrażenie – zgodził się Severus. – Zupełnie jak pogranicze dwóch różnych światów. Spokój i modlitwa tu w górze, a hałas tam na dole.

– Coś w tym jest – zgodził się Harry. – Mój wzrok cały czas kieruje się na tamtą skałę. Nie wiem dlaczego – przyznał, wskazując na jedną z nich.

– Chyba rozumiem, o co chodzi. Tam musi biec żyła magii. I tak też stanie nowy filar – odparł. – Czułem coś podobnego, będąc w Lizbonie.

– Myślisz, że powinniśmy się tam aportować?

– Nie widzę przeszkód.

– A może się powspinamy?

– Nie mamy przy sobie odpowiedniego sprzętu. Wolałbym nie podejmować takiego ryzyka bez odpowiedniego zabezpieczenia. Nie jestem pierwszym lepszym Gryfonem, który pcha się prosto w paszczę lwa.

– A propo Gryfonów. Bliźniacy przysłali mi list od Rona i Hermiony. Razem z zaproszeniem na ich ślub. Dla nas obu.

– No coś takiego. – Mistrz Eliksirów nie spodziewał się zaproszenia. Łatwo było się domyślić, że Weasley i Granger zrobili to tylko ze względu na Harry'ego.

– To chyba jakiś rodzaj gestu pojednania z ich strony.

– Chciałbyś się z nimi zobaczyć.

– Oczywiście, że tak – westchnął Złoty Chłopiec. – Ron był moim pierwszym, prawdziwym przyjacielem. Może nadal ma wobec ciebie konkretne zdanie, ale myślę, że zaakceptował mój wybór. Wybierzesz się ze mną na ich ślub? Bez ciebie zabraknie mi odwagi, żeby się tam pokazać.

– Chodzi o Ginewrę Weasley? – domyślił się.

Harry skinął głową.

– Niby Fred i George twierdzą, że dała sobie spokój. Ale gdzieś tam z tyłu głowy, mam przeczucie, że jednak tak nie jest.

– Jeśli to prawda to zasugeruję Molly i Arturowi wysłanie jej na leczenie. Taka obsesja na czyimś punkcie nie jest niczym zdrowym. Ani tym bardziej normalnym.

– Naprawdę nie rozumiem tego. Nigdy nie dałem jej w najmniejszym stopniu odczuć, że jestem nią zainteresowany. A potem okazało się, że Dumbledore chciał, żebym się z nią ożenił i w moim imieniu zawarł ten kontrakt. Nie miał prawa tego zrobić.

– Nie miał – potwierdził Severus. – Magiczny kontrakt nie jest czymś, co można zawrzeć ot tak sobie. Najwyraźniej miał nadzieję, że nigdy się o nim nie dowiesz.

– Nie bardzo rozumiem – przyznał Harry.

– Proponuję aportować się na tamtą skałę. Tutaj jest za dużo ludzi i wolałbym nie zostać podsłuchanym.

– Możesz rzucić Muffiliato.

Severus pokręcił głową i zerknął w tył. Cały czas ktoś koło nich przechodził. Udało im się jednak znaleźć na chwilę ustronne miejsce i aportowali się na skałę. Ledwo postawili na niej stopy, a obaj poczuli pod sobą silną magię.

– Tak. To tutaj – potwierdził Mistrz Eliksirów, siadając.

Harry szybko poszedł w jego ślady i popatrzył na niego wyczekująco.

– Istnieją dwa rodzaje czarodziejskich kontraktów małżeńskich. Pierwszy z nich zawierają między sobą sami narzeczeni, aby określić swoje miejsce w małżeństwie. Drugi jest zawierany przez rodziców potencjalnych małżonków i można go unieważnić, jeśli zaistnieją odpowiednie okoliczności.

– Tak jak w moim przypadku?

– Dokładnie tak. Przy czym tutaj poza faktem, że nie interesują cię kobiety i nigdy nie interesowały, do zerwania kontraktu doszedł jeszcze fakt, że Dumbledore nie był twoim rodzicem.

– Ale był podobno moim magicznym opiekunem.

– To za mało. Zawarcie kontraktu musi być potwierdzone przez rodową pieczęć. Jako twój magiczny opiekun, Albus mógł jedynie zawrzeć umowę przedwstępną, sugerującą potencjalną małżonkę. Nie było siły, żeby ten świstek zachował ważność. Nic nie mogło cię zmusić do małżeństwa z Ginewrą.

– Całe szczęście. Ale wtedy byłem naprawdę wściekły. Do dziś jednak nie mam pojęcia, dlaczego wybrał Ginny.

– Mogę się tylko domyślać, ale sądzę, że chodziło wsparcie – przyznał Severus. – Weasleyowie nie są bogatą rodziną, ale stali murem za dyrektorem. Myślę, że przez ten związek chciał ich wesprzeć finansowo.

– Moim kosztem? – Harry poczuł, że robi się nieco zły.

– Najwyraźniej Albus nie był świadomy, że kobiety cię nie interesują. Gdyby tak było, mógłbyś zostać zaręczony z którymś z synów Artura.

– Cudownie... Po prostu cudownie...

– Jeśli masz się na kogoś złościć, to na Albusa. To on był winny całej sytuacji.

– Brzmisz, jakbyś bronił Ginny.

– Ginewra Weasley okazał się po prostu zbyt podatna na sugestię. Wizja wyjścia za mąż za bogatego, przystojnego czarodzieja to wbrew pozorom bardzo kusząca perspektywa. Zwłaszcza dla młodej czarownicy, która nie dorastała w majętnym domu. Molly i Artur zapewne zgodzili się podpisać kontrakt, bo chcieli zapewnić córce lepsze życie, niż mieli oni sami.

– Mogli ze mną po prostu porozmawiać.

– Nie zrobiliby tego. To byłoby dla nich jawne przyznanie się, że potrzebują pomocy. Staliby się pośmiewiskiem dla wszystkich. Wszyscy wiedzieli o tym, że nie mają za wiele pieniędzy, ale ponieważ nigdy nie powiedzieli tego głośno, nikt nie mógł tego komentować.

Harry westchnął. Był w stanie zrozumieć, że Dumbledore chciał zapewnić Weasleyom finansowe wsparcie, ale mógł to przecież zrobić też w inny sposób.

– Sądzę, że miał też straszne wyrzuty sumienia – dodał po chwili Severus.

– Mówisz poważnie?

– Myślę, że chciał, żebyś znowu miał rodzinę. Twoi krewni nie okazywali ci żadnych cieplejszych uczuć, więc zapewne uznał, że wejście do dużej rodziny będzie dla ciebie dobre.

– On jednak był kompletnie szalony. To moje życie i nie miał prawa nim manipulować. Na szczęście z tych jego manipulacji wyszło jednak coś dobrego. My.

Severus uniósł brwi w górę i popatrzył na małżonka. Harry tylko złapał go za koszulkę i przyciągnął do siebie, całując.

Godzinę później szli sobie spokojnie spacerkiem w kierunku Kalambaki.

– Popatrz na to – powiedział Harry, kiedy zauważył po lewej stronie coś kolorowego. – Co to jest?

Severus zatrzymał się i spojrzał w kierunku, który pokazywał Harry. Wielka wnęka położona dość wysoko w jednej ze skał ozdobiona była czymś, co wyglądało z daleka jak kolorowe materiały.

– To koszulki – odezwał się ktoś za nimi. Obaj odwrócili się. Przed nimi stał najwyraźniej jeden z mieszkańców miasteczka.

– Koszulki? – spytał Harry. – Ale co tam robią?

– W Kalambace jest taki nietypowy zwyczaj. Żaden chłopak nie może nazwać się mężczyzną, dopóki nie wespnie się tam i nie przytwierdzi do skalnej ściany swojej koszulki na znak odwagi.

– Szaleństwo. Lubię się wspinać, ale tego chyba nie byłbym w stanie zrobić – przyznał.

– Niemniej jednak to bardzo ciekawe – zauważył Severus. – Myślę, że na świecie są dziwniejsze zwyczaje.

– O tak. Coś już o tym wiemy – powiedział Harry, uśmiechając się pod nosem.

,,,

Ślub Rona i Hermiony miał się odbyć w Norze. W zasadzie Harry ucieszył się z tej nowiny, bo w ten sposób mógł ponownie zobaczyć pierwszy czarodziejski dom, do którego kiedykolwiek wszedł. Do dziś pamiętał swój zachwyt. Atmosfera w Norze była zupełnie inna niż u Dursleyów, pomimo że było tu głośno. Chłopiec pomyślał wtedy, że to chyba tak właśnie wyglądało posiadanie rodzeństwa. Nadal myślał w jakiś sposób o Weasleyach, jako o swojej rodzinie. Potwierdziło się, to kiedy Molly Weasley złapała go, mocno ściskając.

– Pani Weasley... – jęknął. – Powietrza...

– Molly, zaraz udusisz mi męża – stwierdził Severus, siląc się na stoicki spokój. Jednak sam niedawno był w podobnej sytuacji za sprawą Minerwy. Doprawdy co te czarownice sobie myślały.

– Ron naprawdę się ucieszy, gdy cię zobaczy. Bał się, że jednak się nie pojawisz. Ta kłótnia... Bardzo cię przepraszam Harry. Gdybym wiedziała, że kobiety cię nie interesują, nigdy nie zgodziłabym się na ten kontrakt.

– Przecież mówiłem, że traktuję Ginny tylko jak siostrę – przypomniał młody czarodziej.

– Tak wiem. Ale przez lata wyobrażałam sobie, że formalnie wejdziesz do naszej rodziny i zapomniałam najwyraźniej, że możesz chcieć innego życia. Przepraszam. Wybaczysz starej, głupiej czarownicy?

– Było minęło. Najważniejsze, że już jest dobrze.

Molly uśmiechnęła się, a potem ku przerażeniu Severusa, wyściskała mocno także jego. Mistrz Eliksirów miał wrażenie, że coś strzeliło mu w kręgosłupie.

– Słowo daję, że ta kobieta ma więcej siły niż Minerwa – powiedział, kiedy Molly zaciągnęła ich do domu.

– Dziwisz się. Wychowała Freda i George'a – zauważył Harry.

– Harry, kochanie. Ron jest u siebie. Możesz do niego iść – zapewniła Molly. – A ty Severusie może opowiesz mi o swoich odkryciach? Podobno na sympozjum zaprezentowałeś coś naprawdę interesującego – dodała, łapiąc go za ramię i pociągnęła za sobą.

Harry tylko wzruszył rozbawiony ramionami, a potem zaczął się wspinać po schodach do pokoju Rona. Poczuł pewien rodzaj nostalgii. Chwilę później stanął przed drzwiami pokoju przyjaciela i zapukał.
– Nie mamo, nie chcę ziołowej herbaty! – dało się słyszeć ze środka zdenerwowany głos Rona.

– A co powiesz na tonik na nerwy? – spytał głośno Harry.

Sekundę później drzwi otworzyły się i stanął w nich Ron.

– Harry? – spytał, jakby nie wierzył, że naprawdę go widzi. Chwilę później Harry poczuł kolejne ramiona miażdżące mu żebra.

– Ron! Puść! O matko... Przed chwilą twoja mama potraktowała mnie dokładnie tak samo – jęknął.

– Wybacz stary. To z radości. Nie myślałem, że naprawdę się zjawisz.

– Jak mógłbym się nie zjawić na twoim ślubie? – spytał. – Miej we mnie trochę więcej wiary.

– To znaczy, że mi wybaczyłeś? – spytał ostrożnie pan młody.

– Tak Ron. Wybaczyłem ci – zapewnił go Harry. – I mam nadzieję, że ty też w końcu zrozumiałeś pewne rzeczy.

Ron skinął głową i zamknął za nimi drzwi pokoju.

– Fred i George zrobili mnie, Hermionie i Ginny porządne kazanie po tym, jak wtedy pojawiłeś się w Hogwarcie ze Snapem i tymi dziwnymi piratami. Podjarałem się myślą, że mógłbyś zostać moim szwagrem i strasznie nie to cieszyło. A kiedy okazało się, że nic z tego byłem trochę zły. Ginny liczyła, że się z nią ożenisz.

– Wiesz dobrze, że nigdy nie patrzyłem na nią inaczej, jak na młodszą siostrę. Mówiłem ci o tym wiele razy.

Ron pokiwał głową.

– Tak wiem. Ale kiedy dowiedziałem się o kontrakcie, myślałem, że jednak zmienisz zdanie. Ginny byłaby dobrą żoną.

– Problem Ginny polega na tym, że dała się omamić – przyznał Harry. – Ona nie zakochała się we mnie, tylko w Chłopcu, który Przeżył, bo od małego karmiono ją opowieściami o mnie. Obawiam się, że nie widziała we mnie Harry'ego, a jedynie kogoś sławnego i bogatego, kto zapewni jej dostatnie życie. Nie mówię, że to coś złego chcieć lepszego życia, ale kosztem czyjegoś szczęścia? Tak się nie robi Ron. Kochasz Hermionę?

– Co to za pytanie? Oczywiście, że tak. Inaczej nie żeniłbym się z nią – oburzył się.

– Więc teraz pomyśl, że masz do wyboru ją albo dziewczynę z bogatego domu, która cię obsesyjnie kocha i ma pieniądze. Kogo byś wybrał?

– Hermionę – odpowiedział od razu, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Harry uniósł brwi, patrząc mu w oczy. – Dobra. Rozumiem, co chcesz powiedzieć. Nigdy nie powinienem był twierdzić, że powinieneś ożenić się z Ginny. Przepraszam kumplu. Naprawdę.

– Już się nie gniewam. Dawno mi przeszło – przyznał.

– To dobrze. – Ron odetchnął wyraźnie. – Brakowało mi ciebie.

– Mnie ciebie też.

Ron wyszczerzył się.

– To... Wyszedłeś za Snape'a. Jaki on jest? Wiesz w małżeństwie – zdołał zapytać.

Harry zaśmiał się.

– Nie musisz mi wierzyć, ale Severus jest fantastycznym mężem. Mówię poważnie – zapewnił, widząc niedowierzanie na twarzy przyjaciela. – Bardzo się zmienił, od kiedy nie ma codziennej dawki stresu i nie musi uczyć. Naprawdę tego nie znosił. Uczył, bo musiał. Teraz spełnia się zawodowo.

– Hermiona czyta wszystkie jego artykuły i publikacje.

– Jestem pewien, że tak jest. W końcu to Hermiona. Wiedza jest dla niej jak narkotyk.

– Czy to dziwne, że jej inteligencja jest dla mnie atrakcyjna? – spytał nagle Ron.

Harry zaśmiał się.

– Nie. Ja czuję coś podobnego w stosunku do Severusa. Podoba mi się jego stanowczość i to, że jest inteligentna. Kręci mnie nawet jego sarkazm. Nawet mugole twierdzą, że inteligencja jest sexy. Więc wszystko z tobą w porządku, stary – zapewnił go.

– To dobrze ulżyło mi.

– A jeśli chodzi o Ginny... Co u niej?

Ron zawahał się.

– Sam nie jestem pewien. Niby nie mówi o tobie i umawia się z innymi, ale nie wiem, czy kiedykolwiek o tobie zapomni. Może masz rację co do niej i to faktycznie jest jakaś obsesja. Wiem, że nadal ma twoje zdjęcia.

– Świetnie – mruknął Harry. – Lepiej jednak dla niej, żeby niczego nie próbowała. Naprawdę nie chciałbym, żeby straciła swoją magię. Nie życzę jej tego.

– Właściwie to o co w tym dokładnie chodzi? Wiem, że McGonagall coś tam tłumaczyła i Hermiona też próbowała znaleźć jakieś informacje na ten temat, ale nigdzie nie było nic konkretnego. Tylko wzmianki.

– To stara magia, Ron – powiedział, pokazując mu tatuaż runiczny na serdecznym palcu. – Magia połączyła nas ze sobą, bo jesteśmy ze sobą kompatybilni. Uznała, że jesteśmy dla siebie najlepszymi, możliwymi partnerami. A to jest znak, że nikt nie może wejść w nasz związek, bo skończy się to dla niego bardzo źle. Magia nie lubi, gdy podważa się jej decyzje.

– Mówisz o niej, jakby była myślącą istotą.

– Bo tak w pewnym sensie jest – zapewnił go Harry. – Bywa, że ją w pewien sposób słyszę. Przekazuje mi różne informacje. Może to robić, bo jestem na nią otwarty i zbliżyłem się do jednego ze źródeł.

– I jakie to uczucie?

– Trudno to opisać – przyznał Harry. – To tak, jakbyś nagle poczuł, że wróciłeś do domu, gdzie czekał na ciebie ktoś bliski. Ale o tym możemy pogadać później. Zbliża się twoja wielka chwila.

– Musiałeś mi przypomnieć. No po prostu musiałeś. A już byłem spokojny – jęknął, poprawiając swoje ślubne szaty. – Swoją drogą, to widzę, że zrezygnowałeś z czarodziejskich szat – zauważył Ron. Harry miał na sobie elegancki, trzyczęściowy, mugolski garnitur. Nawiasem mówiąc, zdołał namówić Severusa na założenie podobnego stroju.

– Tam, gdzie mieszkam, czarodziejskie stroje nie są zbyt praktyczne. Odzwyczaiłem się szybko od nich.

– Powiesz nam potem, gdzie mieszkasz? – spytał Ron z nadzieją w głosie.

– Później – zapewnił przyjaciela. – A teraz chodź.

– Poczekaj – zatrzymał go Ron. – Jest jeszcze coś.

– Co takiego?

– Ja... Chcę, żebyś został moim świadkiem!

Harry popatrzył na niego zaskoczony, a potem uśmiechnął się szeroko.

– Oczywiście stary. Oczywiście.

,,,

Hermiona wyglądała naprawdę pięknie w białej, prostej sukni. Zrezygnowała z szaty, zastępując ją delikatnym szalem, miękko układającym się na jej ramionach. Oczywiście, kiedy zobaczyła Harry'ego, wyściskała go równie mocno, jak Ron. Miała nawet na tyle odwagi, żeby uściskać Severusa. Mistrz Eliksirów miał taką minę, że Harry bał się, że jego małżonek zaraz kogoś przeklnie.

– Dobrze pana widzieć, profesorze – zapewniła panna młoda.

– Zważywszy na okoliczności, myślę, że powinniśmy przejść na ty – przyznał Severus.

– Oczywiście, Severusie – uśmiechnęła się.

– Puszczę pawia – mruknął półgębkiem Ron, zerkając na Harry'ego. Ten tylko kopnął go lekko w kostkę. – Musiałeś?

– Musiałem – przyznał Harry.

Ronowi udało się wypowiedzieć słowa przysięgi bez zająknięcia. Harry odetchnął z ulgą, bo wiedział doskonale, jakie dla jego przyjaciela było to ważne. Kątem oka zauważył Ginny, która siedziała obok swoich rodziców. Obserwowała go i Harry miał szczerą nadzieję, że mimo to zostawi go w spokoju. Nie zaprzeczał, że siostra Rona była atrakcyjną dziewczyną, ale zwyczajnie nie miała w sobie tego, co pociągało Harry'ego. Nie była mężczyzną, którego pokochał i z którym się związał na całe życie. Krótko mówiąc, nie była Severusem.

– Cześć Harry – usłyszał za sobą znajomy, rozmarzony głos, kiedy ceremonia się zakończyła.

– Luna! – ucieszył się i uściskał ją. – Dobrze cię widzieć.

– Ciebie też. Profesorze – skinęła głowa w stronę Severusa, który podszedł do nich.

– Panno Lovegood.

– Proszę mi mówić Luna.

Severus skinął głową. Luna Lovegood może i była nieco oderwana od rzeczywistości, ale niezaprzeczalnie była też bardzo inteligentną czarownicą. Widziała po prostu więcej niż inni.

– Ostatniej nocy miała kolejny sen – przyznał. – Uznałam, że powiem wam o nim od razu. W końcu to bardzo ważne.

– To prawda. A czas nagli. Musimy być gotowi, zanim stanie się najgorsze – przyznał Harry.

– Nie martw się. Wierzę, że wszystko skończy się dobrze. Już raz nas uratowaliście i zrobicie to ponownie. Taki już los bohaterów – powiedziała, uśmiechając się.

– Nie czuję się bohaterem – powiedział zgodnie z prawdą Złoty Chłopiec.

– Wiem. Nie lubisz tego określenia. Ale myślę, że takie już jest twoje przeznaczenie. Masz taką czystą aurę wokół siebie. Jest taka kojąca i dobra. Lubię ją.

– Dziękuję. To, co ci się śniło? – zapytał.

– Och tak. Myślę, że to była mugolska świata. Nieduża, ale bardzo ładna. Położona w górach.

– Takich miejsc może być setki – zauważył Severus. Z doświadczenia wiedział, że mugole bywają bardzo religijni i stawiają swoje świątynie, gdzie tylko mogą.

– Tak, ale pamiętam taką dziwną nazwę. To chyba była nazwa miasta. Tii... Tni... Tbilisi. Tak! To było Tbilisi.

– Stolica Gruzji – powiedział Severus. – A więc to gdzieś tam stanie kolejny filar. A przynajmniej w okolicy miasta.

– Czy pamiętasz coś jeszcze? – spytał Harry byłą Krukonkę.

– Wiem, że to było na północ od miasta. Widziałam piękne góry. W dole płynęła rzeka.

– To już jest jakiś punkt zaczepiania – przyznał Severus.

– Przykro mi, że moje sny nie są wyraźniejsze – powiedziała szczerze.

– To nie jest twoja wina Luno – zapewnił ją Harry, ujmując jej dłonie. – I tak bardzo nam pomagasz. Dzięki tobie nie musimy działać całkiem na ślepo.

– Chciałabym kiedyś zobaczyć miejsca, o których śnię. Musi tam być wiele nieznanych stworzeń – przyznała rozmarzona.

– Możesz jechać z nami. Staramy się odwiedzać miejsca, gdzie mają stanąć filary – zapewnił ją i zerknął na Severusa, ale jego małżonek nie wydawał się mieć coś przeciwko dodatkowemu towarzystwu.

– Bardzo chętnie się z wami wybiorę. I nie martw się Ginny. Niczego nie zrobi. Nadal chciałaby z tobą być, ale nie zaryzykuje swojej magii – zapewniła ich obu z pewnością w głosie.

Severus poczuł wtedy, że tę niezwykłą czarownicę lepiej jest mieć za przyjaciela niż za wroga. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top