Rozdział 16
Pov Frisk.
Mimo nieustającego bólu w nogach próbowałam podnieść się z miejsca aby zobaczyć czy cokolwiek ocalało w samochodzie, który teraz wyglądał jak zgnieciona puszka po coli lub jakiegoś innego napoju jednak wysiłek poszedł na marne gdyż w zgniecionych kończynach dalej źle krążyła krew więc postanowiłam zostać jeszcze na ziemi. Moje próby chyba zostały dostrzeżone przez Crossa gdyż ten odchrząknął i wstał z trawy.
Cross - Nie przemęczaj się Frisk zaraz sprawdzę czy coś kolwiek ocalało chociaż ciężko mi to przyznać, myślę że niewiele - chłopak przeszedł kilka kroków aby podejść do bagażnika i zaczął się siłować z drzwiczkami od bagażnika jednak po chwili zrezygnował z tego pomysłu widząc jak drzwiczki wgniotły się wręcz do środka więc podniósł kij leżący niedaleko auta by po chwili walnąć nim w szybę bagaznikowa a ta pękła na kilkadziesiąt małych części więc Cross mógł wczołgać się do bagażnika. Przez długą chwilę szukał ocalałych rzeczy aby po momencie wyczołgać się z jedną bardzo wygnieciona walizką.
Cross - Ocalała ta jedna walizka a reszta rzeczy jest porozrzucana po całym bagażniku więc nie wiem czy jest sens zbierać to wszystko.
Frisk - Raczej żaden - westchnęłam głęboko - tyle moich ciuszków poszło na marne.
Sans - Naprawdę myślisz teraz o ciuchach? Mamy raczej poważniejsze problemy a kobieta jak zawsze myśli o łaszkach...
Frisk - Wiem jaka jest nasza sytuacja matole - jako że ciągle opierałam głowę o jego klatkę piersiową to odchyliłam nieco głowę żeby po sekundzie walnąć nią w jego klatę na tyle mocno by to poczuł.
Sans - Chcesz mi żebra połamać idiotko? Ja Cię tu ratuje a ty mi się tak odpłacasz? - poczułam jak chłopak nieco się kuli w sobie przez co zacisnął lekko swoje nogi na moich a ja po chwili oberwałam lekkiego plaskacza w tył głowy.
Frisk - Zaraz bardziej oberwiesz za porównywanie mnie do innych kobiet oraz nazywanie idiotką - podniosłam się na kolana i obróciłam do niego twarzą aby spojrzeć mu w oczy na co chłopak przede mną uśmiechnął się zadziornie.
Sans - Pierwsza nazwałaś mnie matołem.
Cross - Co to ma być domowe przedszkole? Nie uważacie że mamy większy problem niż wasza kłótnia kto zaczął? - w końcu zakapturzony chłopak zirytował się i z impetem zdjął kaptur aby wściekle spojrzeć na naszą dwójkę.
Frisk - Ups chyba pan przedszkolanek się na nas zdenerwował - zaśmiałam się.
Sans - Możliwe że pójdziemy do kąta - białowłosy chłopak również się zaśmiał.
Cross - Jak znajdziecie tu jakiś kąt to czemu nie... Zaraz wróć... Nie wciągajcie mnie w waszą głupią zabawę... Wstawać i idziemy złapać jakiegoś stopa - zdenerwowany Cross zaczął iść w tylko sobie znanym kierunku.
Ja i Sans spojrzeliśmy na siebie śmiejąc się jeszcze przez moment z jego reakcji po czym niebieskooki chłopak wstał z trawy i spojrzał na mnie z góry.
Sans - Dasz radę wstać sama? - w jego głosie wyczułam troskę ale również niepokój.
Frisk - Raczej niezbyt - westchnęłam próbując po raz kolejny wstać na odmawiające mi posłuszeństwa nogi.
Sans - Nie kłopocz się - chłopak pochylił się do mnie aby wziąć mnie na ręce w stylu panny młodej więc od razu zarumieniłam się a moja twarz przybrala kolor dorodnego buraka.
Frisk - Nie musiałeś tego robić myślę że w końcu udało by mi się wstać - mimo wszystko położyłam znów głowę na jego ramieniu chowając zaczerwieniona twarz w jego podziurawionej koszulce.
Sans - Tak jasne w twoim stanie potrwało by to wieki a tyle czasu raczej nie mamy - jego lekko jeszcze chrypiący głos odbijal mi się w uszach i lekko naburmuszylam policzki.
Frisk - To było niemiłe... - leżąc tak wdychałam zapach chłopaka, który teraz mieszał się z zasychajaca krew na co skrzywiłam się wiedząc że to moja wina po raz kolejny przez mnie zostali skrzywdzeni ludzie bliscy mojemu sercu - znów to się stało... Wszyscy polują na mnie więc zostawcie mnie... Nikt więcej was nie skrzywdzi - po raz kolejny poczułam jak po moim policzku spływa pojedyncza łza i byłam zła na swoją bezsilność jedyne co potrafię to płakać i ściągać kłopoty na kochane osoby. Nagle poczułam lekki wstrząs więc pewnie chłopak, który mnie niósł musiał mną potrząsnąć.
Sans - Ile jeszcze razy muszę Ci powtarzać że robię to z własnej woli? Myślisz że gdyby nie zależało by mi na Tobie to robił bym to wszystko? Nigdy w życiu nie poświęciłem tyle dla kobiety więc co jeszcze muszę zrobić żebyś mi uwierzyła? - poczułam w jego głosie lekkie wibracje irytacji co wbiło mnie w kolejny ciąg okropnych myśli - Twoje poświęcenie teraz poszło by na marne... Czy ty naprawdę nie rozumiesz o co toczy się ta walka? Chciałabyś to wszystko zaprzepaścić dla ucieczki? Przeszłaś już tyle i musisz dociągnąć sprawę do końca a ja zostanę do tego końca choćbym miał to przypłacić swoim życiem w końcu też brałem udział w likwidowaniu Potomków... Jestem tak samo wininen temu wszystkiemu jak mój ojciec więc to wszystko co mogę zrobić żeby odpokutować...
Frisk - Więc robisz to wszystko żeby się oczyścić? - zmarszczylam lekko brew patrząc do góry na twarz Sana, która teraz przybrała nieco zdenerwowaną minę.
Sans - Dżisas Krajst i wszystkie świętości nie przekręcaj moich słów bo zaraz Cię puszczę.
Frisk - Nie to chciałam usłyszeć - skrzyżowalam ręce na piersi i poczułam kolejne trzęsienie - przestań to robić bo zaraz zrobisz mi shake z mózgu!
Sans - Ty masz mózg?
Frisk - Wyobraź sobie że mam...
Sans - To zacznij go używać i pomyśl
Frisk - pfff sam zacznij używać swojego mózgowia...
Przez kolejną "kłótnię" niezuwazylismy kiedy dołączyliśmy do Crossa, który próbował od dłuższego czasu złapać jakiegokolwiek stopa.
Sans - Nie chce być czarnowidzem ale jest już prawie noc i może być ciężko złapać jakieś auto.
Cross - No co ty nie powiesz miałeś nie być czarnowidzem...
Sans - Tylko podaje fakty
Cross - Wsadź se te fakty w dupe
Frisk - Wystarczy tego...
Nagle obok nas zatrzymał się ciemnoszary bus a po chwili otworzyły się boczne drzwi i wyjrzało z nich kilka osób. Jeden chłopak o oliwkowach oczach z rudymi włosami oraz piegami na twarzy popatrzył na nas zaciekawiony tym co się mogło wydarzyć obok niego siedziała dziewczyna z krótko ściętymi czarnymi włosami o mocno brązowych oczach była szczupła oraz siedziała z założoną jedną nogą na drugiej za to po przeciwnej stronie znajdywała się blondynka o jasnoniebieskich wesołych oczach i to ona pierwsza odezwała się do naszej poharatanej trójki.
Blondynka - Co do wszystkich świętych się wam stało? - patrzyła na nas zaniepokojona.
Cross - Wypadek... Długa historia.. Umm jedziecie do Polski może?
Czarnowłosa - Jedziemy i co? - szczupła dziewczyna parsknęła nieprzyjemnie podnosząc do ust puszkę z piwem.
Rudowlosy - Monika nie bądź niemiła widzisz że są ranni możemy ich wziąć ze sobą.
To teraz już wiemy jak ma na imię główna suka składu busa.
Monika westchnęła przewracając oczami i obracając się lekko na swoim siedzeniu.
Rudowlosy - Nie miejcie tego za złe Monice jedziemy już kilka godzin pewnie jest już zmęczona... Jestem Adrian a blondynka to Weronika.
Weronika - Ale możecie mówić Werka - blondynka na siedzeniu uśmiechnęła się ciepło.
Sans - Ja mam na imię Sans, ten obok to Cross a dziewczyna na moich rękach to Frisk.
Frisk - Miło mi was poznać - uśmiechnęłam się.
Adrian - Wskakujcie do busa po drodze opowiecie nam wszystko a tak przy okazji kierowca to Michał.
Michał - Heja wam dawajcie do środka pomieścimy się jakoś.
W taki właśnie sposób trafiliśmy do imprezowego busa i czekała nas podróż pełna rozmów, śmiechu i wyjaśnień...
-----------------------------------------------------------------
W końcu znalazłam trochę czasu i weny żeby napisać kolejny rozdział mam nadzieję że mimo wszystko spodobał się chociaż nie było zbytnio akcji tylko więcej rozmów.
See ya next time ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top