Rozdział 9

Perspektywa Frisk

Obudziły mnie lekkie promienie porannego słońca wpadające przez okno w pokoju więc otworzyłam oczy i zobaczyłam obok siebie pogrążonego w śnie ukochanego. Uśmiechnęłam się na ten widok po czym wstałam z łóżka aby się rozciągnąć, miniona noc była jedną z najspokojniejszych w tym ciężkim dla mnie czasie i możliwe że zawdzięczam to Sansowi, który teraz cały czas jest przy mnie... Czy kocham go tylko dlatego iż mnie uratował? Nieee to chyba nie dorzeczne myśleć w taki sposób. Pokręciłam głową i walnęłam się lekko dłońmi o policzki dla ożywienia żeby po chwili ruszyć pewnym krokiem do łazienki aby wziąć szybki prysznic. W końcu dzięki ciepłej wodzie lecącej na moją twarz mogłam odetchnąć i poczuć odprężającą przyjemność. Nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi od łazienki, kiedy wyjrzałam lekko zza kotary zobaczyłam zaspanego Sansa, który ledwo co otworzył oczy lecz chyba dalej nie zdawał sobie sprawy z tego co właśnie zrobił jednakże ja aż za dobrze. W pierwszym momencie zarumienilam się ale później przemieniło się to w wściekłość, złapałam pierwszą lepsza butelkę z szamponem lub mydłem, nie wiem nie było to istotne teraz, i cisnęłam nią w chłopaka trafiając idealnego headshota.

- Kyaaa!! Wyjdź stąd idioto!! - pisnelam chowając się za kotarą.

- Powaliło Cię z tą butelką??! - białowłosy roztarł miejsce na czole gdzie oberwał butelką.

- Nie słyszałeś prysznica?!!!

- Dopiero co się obudziłem kobieto nie ogarniam jeszcze życia!!

- Wypad!!! - wzięłam kolejną butelkę żeby w niego cisnąć jednak chłopak złapał ją zanim zdążyła go dotknąć.

- Dobra już wychodzę tylko przestań we mnie rzucać dżisas - po chwili doszedł do moich uszu dźwięk zamykanych drzwi więc westchnęłam ciężko.

Po tym wydarzeniu szybko dokończyłam mój prysznic i wyszłam aby zobaczyć skruszoną minę Sansa, który siedział na łóżku. Złożyłam ręce na piersi patrząc na niego opierając się o ścianę.

- Wybacz Frisk nie chciałem tak chamsko wejść do łazienki - chłopak popatrzył na mnie spod opadającej grzywki.

- Pfff zrobiłeś to specjalnie przyznaj się - nadęłam policzki zdenerwowana.

- Nie będę ukrywać że Twoje ciało mnie nęci - chłopak wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu więc już miałam wyciągnąć rękę żeby dać mu plaskacza - ale nie zrobiłbym czegoś takiego komuś na kim mi zależy tak jak na Tobie - kiedy dokończył swoją wypowiedź opuściłam rękę i uśmiechnęłam mimo wszystko.

- Czyli innej byś tak wszedł? - podniosłam brew do góry.

- Kto wie? - Sans z uśmiechem na twarzy wzruszył ramionami.

- Jesteś okropny - zaśmiałam się lekko aby rozluźnić atmosferę między nami.

- Ale za to jedyny w swoim rodzaju - niebieskooki chłopak wyminął mnie po czym sam wszedł do łazienki po chwili wyjrzał zza drzwi - jakbyś chciała wejść to się nie krępuj - Sans zaśmiał się a ja wzięłam poduszkę i już rzucałam w drzwi łazienki kiedy on je zamknął zanim poduszka doleciała i odbiła się od nich a ja usłyszałam dochodzący zza drzwi śmiech więc pokręciłam głową.

Kiedyś z nim oszaleje. Postanowiłam nie czekać na tego skończonego głupka i zeszłam na dół do jadalni w poszukiwaniu mojego wujka jednakże w jadalni go nie zastałam więc poszłam do kuchni i jak się okazało Marcello właśnie robił jajecznicę dla nas wszystkich na śniadanie.

- O bella wyspałaś się moja droga? - ciepły uśmiech mojego wujka tak bardzo przypominał uśmiech taty więc patrzenie na to zabolało mnie w sercu jednak odwzjamnilam uśmiech żeby nie pokazać tego na zewnątrz.

- Pewnie że tak, mogę Ci pomóc? - przechodzac przez kuchnie rozejrzałam się dookoła.

- Ohh nie ma potrzeby, takie piękne dłonie nie powinny się przemęczać

- Nie mogę tak nadużywać twojej gościnności proszę pozwól mi pomóc - nalegałam aż w końcu wujek westchnął poddając się.

- W takim razie weź naczynia oraz sztućce i rozłóż na stole.

- Coś tak czułam że dasz mi takie zadanie.

- Wiesz jak jest nie lubię kiedy ktoś wtrąca mi się do kuchni.

- Ehh Ci Włosi zawsze muszą robić po swojemu - przewróciłam oczami jednak bez dłuższego protestowania wyciągnęłam naczynia oraz sztućce oraz zaniosłam je na stół.

W między czasie na dół zeszli Sans a zaraz za nim przyszedł Cross.

- Marcello wygonił Cię z kuchni? - Cross uśmiechnął się wrednie patrząc jak rozkładam naczynia więc podniosłam głowę i pokazałam mu język po czym wróciłam do swojego zadania.

- Nie przejmuj się on już tak ma, za to możemy być pewni że będzie pyszne śniadanie - Cross usiadł już przy stole rozsiadając się jak panicz.

- A ty tak zawsze rozsiadasz się nawet nie próbując pomóc? - spojrzałam na Crossa, który tylko wzruszył ramionami bawiąc się nożem do masła więc westchnęłam.

- Ja mogę Ci pomóc - Sans od razu się wyrwał na co Cross wykrzwil się w kpiącym wyrazie twarzy jednakże niebieskooki chyba nie zwrócił na to uwagi.

Z tej dziwnej atmosfery wyrwał nas wesoły głos mojego wujka, który oznajmił nas że śniadanie już gotowe więc wszyscy zasiedliśmy do jedzenia. Muszę przyznać że wszystko co zrobił było naprawdę pyszne jednakże dalej kuło mnie dziwne uczucie zaniedbania zadania, od wielu dni byłam teraz szczęśliwa, wspólne jedzenie, prawie jak w domu jednak z drugiej strony czułam się z tym źle. Nie chciałam psuć tej miłej chwili ale musiałam więc wstałam i spojrzałam poważnie na wujka.

- To było naprawdę pyszne i przyjemnie tu się z Tobą siedzi wujku ale mam zadanie do wykonania i musisz mnie zaprowadzić do tego kościoła gdzie znajduje się dziennik.

Marcello westchnął ciężko przecierając delikatnie serwetką usta po czym uśmiechnął się smutno.

- Jesteś tego pewna bella? Możesz tu zostać ile chcesz...

- Mojej kuzynce grozi niebezpieczeństwo, nie mogę tak po prostu cieszyć się tym tutaj póki ona jest zamknięta po za tym muszę dokończyć misję mojego ojca i uwolnić nas od tego losu.

Sans oraz Cross mileczeli przez cały ten czas.

- Rozumiem Twoje uczucia Frisk więc dobrze zaprowadzę Cię tam i będę się modlił abyś wróciła cała i zdrowa do domu.

- Nie mam domu - zacisnelam usta w cienką linie próbując opanować napływające łzy.

- Ależ masz o tutaj - wujek wstał od stołu i podszedł do mnie po czym przytulił mnie do siebie.

- Będę o tym pamiętać - uśmiechnęłam się wtulajac się w pierś mojego wujka, która była taka ciepła i bezpieczna jednak nie mogłam jeszcze tutaj zostać.

- To co ruszamy? - Cross wstał z swojego krzesła i popatrzył jak ja i mój wujek odchodzimy od siebie.

- Pewnie - pewna siebie uśmiechnelam się i tak o to nasza czwórka ruszyła ku przeznaczeniu.

























----------------------------------------------------------------

Ahh nie ma to jak po takiej długiej przerwie zrobić taki chamski Polsat xD
Żartuję niedługo powinien pojawić się nowy rozdział mam nadzieję że ten się podobał :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top