Rozdział 21
Pov. Sans
Poszedłem za Inkiem do sali, którą chciał udekorować na swój bankiet ciągle zastanawiając się co ten ekscentryczny artysta ma w głowie choć z drugiej strony chyba nie chce wiedzieć. Dlaczego zamiast oddać ten dziennik w ręce osoby do której powinien należeć bawi się z nami w jakieś gierki? Weszliśmy do sali z wielkim szklanym żyrandolem podwieszonym przy suficie. Ściany miały biały kolor jak w większości pomieszczeniem ale to pewnie dlatego żeby było jaśniej. Podłoga była wyłożona jasnymi drewnianymi panelami, które wręcz świeciły się. Pewnie codziennie dba o te panele lub ma pomoc domową. Pośrodku przestrzennej sali stało kilka stołów.
Ink - Stoły trzeba położyć na boki bo chce tam zrobić bufety oraz rozłożyć napoje.
Sans - No to się domyśliłem że nie będziemy tańczyć na sucho.
Ink - Nie sądziłem że jesteś taki genialny mój drogi - kolorowo włosy chłopak zaśmiał się podchodząc do jednego z stołów łapiąc za krawędź.
Sans - Nie musisz być taki uszczypliwy - też podszedłem do tego stołu łapiąc za drugą krawędź. Razem podnieśliśmy stół i przeszliśmy z nim na prawy bok sali.
Ink - Nie jestem uszczypliwy właśnie otrzymałeś ode mnie komplement - podszedł do następnego stołu po raz kolejny łapiąc za krawędź.
Sans - Ja tam słyszałem małą nutkę ironii - też również zrobiłem tak jak wcześniej i następny stół postawiliśmy obok pierwszego stołu łącząc je razem.
Ink - Dobra po tej stronie wystarczy - chłopak otrzepał ręce.
Sans - Możesz mi wyjaśnić o co chodzi? Wiem że Frisk nie powiesz.
Ink - Ja tylko chce sprzedać trochę obrazów i pomóc miłości jak taki mały amorek - uśmiechnął się lekko pod nosem.
Sans - Przestań chrzanić...
Ink westchnął ciężko.
Ink - Ahh ciężko rozmawiać z wrogiem, który nagle stał się przyjacielem więc jest wścibski oraz wie kiedy ludzie kłamią - chłopak z twarzą poplamioną farbą oparł się tyłkiem o stół.
Sans - Ja tylko dbam o Frisk oraz chce zrujnować plany ojca.
Ink - Więc musisz przekonać Frisk do naszego planu jednakże nie możesz jej tego powiedzieć wprost bo się nie zgodzi tak samo jak jej ojciec...
Sans - Rozumiem że dziennik nie został stworzony tak dla checy...
Ink - Pierwotnie miał zostać stworzony po to żebyśmy wiedzieli ilu jeszcze jest Potomków oraz gdzie się znajdują aby móc ich ochronić jednak ten plan trochę zmienił swój kształt.
Sans - W sensie?
Ink - Potrzebujemy kogoś czystej krwi kto pochodzi w prostej linii od czerwonego barona aby stanął na czele wszystkich Potomków i poprowadził ich na wojnę z Gasterem...
Sans - Was chyba pojebało... Chcecie wykorzystać do tego Frisk?! - krew w moich żyłach zabuzowala w bardzo szybkim tempie a moja dłoń automatycznie zacisnęła się w pięść, którą następnie uderzyłem w blat stołu.
Ink - Coś czułem że możesz tak zareagować ale przemyśl to jeszcze raz... To jedyny dobry pomysł Potomkowie są bardzo potężni a jeśli poprowadzi ich ktoś z rodu czerwonego barona mają szansę tym razem zwyciężyć.
Sans - Żeby wybuchła potem kolejna wojna? Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę ale ona chce to załatwić pokojowo i nigdy nie zgodzi się na taki pomysł a nawet ja bym nie puścił jej na pewną śmierć.
Ink - Nikt nie dopuścił by do jej śmierci jest dla nas wszystkich zbyt cenna została ostatnią dzieciczką swojego rodu. W końcu jest księżniczką w pewnym sensie a ty jej rycerzem czyż nie? - skierował swoje dwukolorowe oczy na mnie, które wyrażały nadzieję oraz jego wzrok świdrował moje myśli przynajmniej tak mi się wydawało. Zacisnąłem zęby aż nie usłyszałem jak powoli się kruszą. Złość, która rozchodziła się po moim ciele paliła żywym ogniem. Cały ten czas wszyscy ją oszukiwali oraz bawili się nią.
Ink - Po tej ciszy wnioskuję że nie zrobisz nic co mogło by jej zaszkodzić to nawet jest nam na rękę.
Sans - Jesteście tak samo bezduszni jak mój ojciec, którego nienawidzę więc was też znienawidzę.
Ink - I co masz zamiar zrobić? Tylko ja wiem gdzie ukryty jest dziennik a bez niego nie odzyskacie Chary a jeśli ona zginie jak mniemam Frisk odechce się dalej walczyć bo nie zostanie jej już nic...
Sans - Jak możesz z takim spokojem mówię takie obrzydliwe rzeczy??
Ink - Nie zapominaj że dalej jestem szpiegiem a większość ludzi to dla mnie pionki na szachownicy nie zrozum mnie źle polubiłem was ale tu chodzi o coś więcej niż tylko uwolnienie Chary.
Sans - Nie pozwolę na to słyszysz - moje palce dalej zaciskaly się w pieści powodując powolne wrzynanie się paznokci w skórę dłoni.
Ink - To sam zmuszę księżniczkę do odegrania swojej roli ale nie będę już wtedy taki milusi.
Sans - Czemu wy szpiedzy musicie być tacy dwulicowi??
Ink - Czy to nie oczywiste? Żeby lepiej szpiegować - chłopak zaśmiał się chociaż jego śmiech wydawał mi się teraz sztuczny.
Sans - Dobra spróbuję ją przekonać ale jeśli spadnie jej włos z głowy to was wszystkich pozabijam bez wyjątków.
Ink - Umowa stoi - z uśmiechem na twarzy obrócił się do mnie wyciągając rękę, którą uścisnąłem na znak przyjęcia umowy.
Pov. Frisk (w tym czasie)
Kąpiel w wielkiej wannie pełnej piany była tak przyjemna że jak położyłam głowę na krawędzi wanny to prawie bym zasnęła więc stwierdziłam że już mi wystarczy, nie chciałam się teraz utopić. Powoli wyszłam z wanny sięgając po błękitny ręcznik, którym się owinęłam i szybko ubrałam się w moje wcześniejsze ubrania gdyż zapomniałam wziąć sobie coś na przebranie. Owinęłam włosy w turban z ręcznika i ruszyłam na poszukiwanie suszarki. Tak logiczne miejsce to właśnie łazienka jednak tam jej nie zastałam. Teraz zaczęłam się zastanawiać czy Ink w ogóle używa suszarki. Zamyślona wpadłam nagle na coś co okazało się być plecami zaspanego Crossa.
Frisk - Sorki - zaczęłam wycierać nieco obolały nos wierzcie mi lub nie ale jego plecy były naprawdę twarde.
Cross - Nic się nie stało - ziewnął spoglądając na mnie - lepiej nie bujaj tak w obłokach bo Cię ukradną.
Frisk - Zapamiętam to sobie... Może to głupie pytanie ale wiesz gdzie Ink trzyma suszarkę??
Cross - A skąd mnie to wiedzieć byłem u niego tylko z dwa razy przy okazji misji.
Frisk - Tak też myślałam... Zapomnij o tym.
Cross - Też się kąpałaś?
Frisk - A co Ci do tego? - wzdrygnelam się po usłyszeniu takiego pytania.
Cross - Bo naprawdę ładnie pachniesz - chłopak podrapał się w tył głowy patrząc na mnie.
Frisk - Walnąłeś się gdzieś w łeb podczas drzemki? Nie sądziłam że możesz być taki zboczony.
Cross - Przecież nie o to mi chodziło ughh
Zmarszczyłam brwi patrząc na niego zdezorientowana jego zachowaniem aż nagle na pomoc przyszedł mi Ink.
Ink - Tu jesteś księżniczko a ja Cię szukałem - złożył dłonie razem jakby miał się zaraz modlić.
Frisk - Skończyliście dekorowanie sali?
Ink - Sans powiedział że dalej poradzi sobie sam złoty chłopak z niego - uśmiechnął się - a teraz chodź za mną - wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą do jednego z pokoi.
Rozglądałam się po pokoju, który mimo że był mniejszy od salonu to i tak wydawał się ogromny. Ink podszedł do wielkiej drewnianej szafy stojącej przy ścianie, otworzył ją i zobaczyłam same suknie o różnych kolorach i trenach.
Frisk - Ty to masz dziwne hobby.
Ink - A słyszałaś kiedykolwiek żeby jakiś artysta miał równo pod kopułą? - stał przy szafie przeglądając sukienki.
Frisk - W sumie fakt...
Ink - Ooo jeeest Ciebie szukałem skarbeńku - wyciągnął szafy niebieską suknie z tiulem i dołu oraz rękawami na ramiona. (jak zawsze nie umiem opisywać ubrań więc daje zdjęcie znalezione w internecie xD)
Frisk - Ja mam to założyć?? - nie mogłam wyjść z podziwu jak śliczną sukienkę mam włożyć na siebie.
Ink - Oczywiście ja wyjdę na chwilę a jak skończysz to zawołaj. - po tym podał mu suknie i wyszedł z pokoju.
Kiedy drzwi się za nim zamknęły zaczęłam wbijać się w sukienkę i aż dziwne że był to akurat mój rozmiar. Jak już udało mi się wejść w sukienkę zawołałam Inka, który po wejściu do pokoju zapiął zamek z tyłu.
Ink - Poczekaj tu chwilę - chłopak znów wyszedł z pokoju aby po kilku minutach wrócić z suszarką w ręku, gumkami do włosów oraz szczotką. - do takiej sukienki trzeba zrobić ładną fryzurę usiądź proszę na tym krześle - odłożył narzędzia na łóżko i przysunął mi krzesło.
Frisk - Dlaczego to robisz? - usiadłam na krześle a Ink zaczął suszyć moje włosy.
Ink - Lubię zmieniać dziewczynki w księżniczki a potem je malować więc nie myśl że robię to bezinteresownie bo będziesz musiała zapozowac do zdjęcia - delikatnie przeczesywał moje włosy podczas suszenia. - po za tym Raphael znaczy twój ojciec był moim przyjacielem oraz uratował mi życie więc chociaż tak mogę mu teraz się odpłacić.
Frisk - Tyle rzeczy nie wiedziałam o własnym tacie - złączyłam palce obu dłoni kładąc je na kolanach.
Ink wyłączył suszarkę po czym odłożył ją na łóżko i zaczął rozczesywac moje kudły.
Ink - Nie przejmuj się najważniejsze jest to że kochał Cię ponad życie - po kilku pociągnięciach i szarpnięciach moich włosów udało się je rozczesac więc zaczął je zaplatywac w warkocz, który potem umieścił na boku tak że spływał po moim ramieniu. (Fryzura też z zdjęcia wyżej)
Ink - A teraz zwieczenie dzieła - umieścił na czubku mojej głowy małą tiarę.
Wstałam z krzesła i popatrzyłam w lustro, które stało niedaleko szafy i zasłoniłam sobie usta dłońmi. Widok który zobaczyłam zaparł mi dech w piersi nie wiedziałam że z takiego paszkwila jak ja można zrobić coś takiego... coś tak ładnego...
Ink - Już prawie 20 pójdę się szybko przebrać z tych poplamionych łachmanów i wrócę po Ciebie więc nie wychodź jak zrobić wejście to z przytupem - po tych słowach szybko wybiegł z pokoju.
Stałam przy lustrze patrząc w swoje odbicie z szybszym biciem serca nigdy nie uważałam siebie za osobę chociażby atrakcyjną ale w tej sukni oraz z warkoczem i tiarą czułam się jak prawdziwa księżniczka a także chociaż przez chwilę zapomniałam kim naprawdę jestem. Aż usłyszałam jak otwierają się drzwi od pokoju i wszedł do środka Ink w białym eleganckim garniturze.
Ink - Mogę panienkę prosić? - wystawił w moją stronę łokieć więc położyłam swoją dłoń na jego ramieniu i razem wyszliśmy na korytarz. Przeszliśmy przez ten właśnie korytarz do sali, chłopak w białym garniturze otworzył przede mną drzwi i wkroczyliśmy do sali gdzie już było pełno ludzi w garniturach oraz sukienkach.
Ink - Baw się dobrze moja droga - puścił mnie i poszedł gdzieś w tłum pewnie żeby brylować jako gospodarz. Zaczęłam czuć się nie swojo w tym tłumie, przechodziłam obok ludzi, którzy próbowali coś do mnie mówić, zaczepiali mnie aż poczułam jakbym prawie się o coś potknęła jednak ktoś przytrzymał mnie w talli nie dopuszczając do upadku.
Sans - Dokąd lecisz laleczko? - spojrzałam w górę i zobaczyłam mojego ukochanego w czarnym dopasowanym garniturze a jego kąciki lekko zapadały się przy uśmiechu przez co moje policzki znów przybrały kolor pomidorka.
Frisk - To ten zboczony artysta kazał mi się w to wbić - wyprostowałam się patrząc na chłopaka trzymającego mnie w talii.
Sans - I chwała mu za to wyglądasz zjawiskowo. Mogę prosić panią do tańca? - uniósł jedną moją rękę do góry aby złożyć ciepły pocałunek na wierzchu mojej dłoni.
Frisk - A nie wiem czcigodny panie - przymknęłam lekko oko patrząc na niego.
Sans - Mam Cię błagać na kolanach? - popatrzył na mnie lekko unosząc brwi pokazując mi że jest w stanie to zrobić.
Frisk - Błagam nie wydurniaj się tak oczywiście że z Tobą zatańczę głuptasie - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy razem do tańca.
Przez większość wieczora bawiliśmy się, tańczyliśmy oraz czasami braliśmy coś do jedzenia lub do picia. Wydawało mi się że nic nie może pójść źle jednak byłam dużym błędzie...
--------------------------------------------------------------
W następnym rozdziale dowiecie się co poszło źle i dlaczego.
See ya next time ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top