Speedo x Erwin

Dzisiejszy one shot był Challenge'm który składa się z losowych słów oraz losowej ich ilości. Piszemy ten challenge pod hasztagiem #halloweenchallenge

Czas pisania: 15 dni

Ilość słów: 2800 słów napisałam 1740

Ship: Speedo x Erwin

Słowa kluczowe: Higiena, dzwonek, taśma, pająk, tytuł, grzyb

Pov. Erwin
Z ekipą staliśmy za ZS'em i omawialiśmy kto gdzie jeździ i szuka bazy. Ustaliliśmy że ja i Speedo przeszukujemy Doki, Carbo i Silny bogate dzielnice, Labo i Bart miasto a Dia i landryny paleto. Z Speedo wsiedliśmy do jego auta.

-Jak tam Ci dzień mija? - spytałem się.

-Nieźle chodź mogło być lepiej - odpowiedział mi nie odwracając wzroku z drogi.

Naszą rozmowę przerwał dzwonek z mojego telefonu. Podniosłem go i zobaczyłem że zostawiłem budzik włączony więc go wyłączyłem. Odłożyłem telefon do schowka I oparłem się o szybę. Patrzyłem się z rozmarzeniem na dzieci które wracały z szkoły do domów przebrane w stroje halloween'owe. Z zamyślenia wyrwało mnie gwałtowne zahamowanie pojazdu.

-Co jest? - spytałem patrząc się na twarz swojego przyjaciela który mi się podoba.

-Sarny mi wyleciały przed maskę - odpowiedział głęboko oddychając.

-Ojjj - wyszeptałem - Gdzie jedziemy szukać rzeczy?- dopytałem po chwili.

-Stare laboratorium które jest nieopodal doków - odpowiedział na moje pytanie niemal natychmiast.

-Oki - powiedziałem po chwili zastanowienia sięgając by pod głosić radio w którym leciało "Ale to drill" sanah .

Po drodze do budynku dużo śpiewaliśmy i się wygłupialiśmy. Dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy o Speedo np. to że chłopak ma kolczyki tak jak ja tylko że on ma je jeszcze na twarzy. Zacząłem się zastanawiać czy ma może kolczyk lub tatuaż w dolnych częściach ciała. Tak bardzo się rozmarzyłem że nie zauważyłem że stoimy koło budynku o którym mówił kierowca. 

-ERWIN, wstawaj, chodź dojechaliśmy do celu - wybudził mnie z zamyślenia mój przyjaciel i mam nadzieję że przyszły chłopak wychodząc z auta. 

-Co?...- spytałem się i pośpiesznie wysiadłem z pojazdu stając koło Alberta rozglądając się po lesie który był piękny i miał fajny klimat.

-Podoba ci się? - spytał się łapiąc mnie za rękę na co się zarumieniłem lecz chyba nie zauważył tego co mnie ucieszyło. 

Speedo pociągnął mnie w stronę budynku lecz ja zamiast uważania gdzie on mnie ciągnie patrzyłem na krzaki a moim oczom ukazało się kilka czerwonych grzybów. Chciałem podejść i je zebrać ale chłopak wciąż trzymał mnie za rękę więc się poddałem. Po chwili byłem już w środku laboratorium, które nie było aż takie wielkie jak mi się wydawało.

-Może lepiej się rozdzielmy, ja pójdę do góry a ty to piętro przeszukasz te piętro? - zaproponowałem podnosząc brew.

-Pasuje, jak coś się będzie działo to dzwoń - odpowiedział wchodząc do pokoju. Ostatni raz spojrzałem na Alberta i zacząłem wchodzić po schodach.

Wszedłem do pierwszego pokoju i moim oczom ukazała się wielka biblioteka. Podszedłem do jednej z biblioteczek i wyciągnąłem z niej książkę która miała ciekawy tytuł. Odłożyłem ją na miejsce i zacząłem przeglądać szafki.

Po 30 minutach zaszedłem do Speedo z ciekawymi dokumentami na temat tego miejsca. Chodziłem po dolnym piętrze w poszukiwaniu mojego przyjaciela którego znalazłem wpatrującego się w obraz. Podszedłem I stanąłem koło niego.

-Znalazłam dokumenty o tym miejscu - powiedziałem ściszonym głosem.

Odskoczył ode mnie I złapał się za serce.

-Matko boska nie strasz mnie aż tak - starał się uspokoić na co się cicho zaśmiałem.

-Słodko wyglądasz gdy się boisz - powiedziałem między śmiechem.

Chciałem się jeszcze bardziej rozejrzeć po pokoju ale ujrzałem wielkiego pająka na co pisnąłem i skoczyłem Speedo na ręce przytulając go kurczowo.

-Ty jeszcze bardziej słodko wyglądasz gdy się boisz - wyszeptał mi do ucha na co się speszyłem I zarumieniłem - teraz nagle nie jesteś taki pewny siebie hm? - dodał cicho śmiejąc się pod nosem wynosząc mnie z budynku I podchodząc do auta którym tu przyjechaliśmy.

-Jedźmy stąd proszę - wyszeptałem zawstydzony kiedy wsadzał mnie do pojazdu sadzając na siedzeniu dla pasażera i zapinając mi pasy.

-No dobrze złotko - powiedział głaszcząc mnie po głowie i siadając za kierownicą.

-Gdzie cię podrzucić Erwinku? - spytał się odpalając pojazd i ruszając w stronę wyjazdu z lasu.

-Na szpital bo chcę porozmawiać z panią psycholog - odpowiedziałem cicho opierając się o szybę 

-No dobrze - powiedział po chwili przyspieszając 

Przez resztę drogi już się do siebie nie odzywaliśmy. Speedo zaparkował na parkingu a gdy chciałem już wysiąść z pojazdu zamknął go na co spojrzałem na niego zaskoczony.

-Albert otwórz drzwi i mnie wypuść - powiedziałem lekko spanikowany.

-Wpierw musisz dać mi całusa w policzek - odpowiedział z małym uśmiechem i powagą w głosie.

-No dobra... - powiedziałem dając mu buziaka w policzek a on otworzył drzwi.

Wysiadłem z pojazdu i skierowałem się w stronę szpitala. Przy wejściu do budynku stały dynie co bardzo mi się spodobało. Wszedłem do środka i zobaczyłem że na środku holu stoją medycy. Podszedłem do nich z uśmiechem.

-Dzień doberek jest Maryjka? - spytałem się lekko podekscytowany 

-Spytam się jej - odpowiedział mi chyba Bartuś odchodząc kawałek po czym powiedział coś na radiu i wrócił - zaraz przyjdzie - dodał z uśmiechem 

-Dziękuje - powiedziałem opierając się o ścianę

Po kilku minutach zza jednych drzwi wyszła Maryjka, która z uśmiechem do nas podeszła.

-Dzień dobry panie Erwinie - uśmiechnęła się przyjaźnie po wypowiedzeniu tych słów.

-Dzień dobry czy mógłbym z panią porozmawiać? - spytałem się mając nadzieję że się zgodzi

-Oczywiście zapraszam za mną - odpowiedziała idąc w stronę drzwi z których wyszła na co poszedłem za nią.

Po chwili siedziałem już przy oknie na krześle a ona stała przede mną.

-A więc o czym chciałeś porozmawiać? Czy coś cię dręczy? - zaczęła zadawać mi kilka pytań.

-Chciałem porozmawiać z tobą o tym że nie wie co dokładniej czuje do pewnej osoby - powiedziałem zawstydzony lekko się rumieniąc.

-Hmmm chodzi ci o miłość? - dopytywała się.

-No... niby tak? - odpowiedziałem jeszcze bardziej zawstydzony.

-A co czujesz przy tej osobie? - powiedziała po chwili zaciekawiona.

-Przy niej szybciej mi serce bije i robi mi się ciepło. Przy tej osobie jąkam się i gubię się w słowach. Oddałbym swoje życie by uratować tą osobę - odpowiedziałem obracając głowę w stronę ściany tak bym nie musiał patrzyć na panią psycholog.

-Panie Erwinie wychodzi na to że jest pan zakochany w tej osobie - usłyszałem niepewność w jej głosie gdy to mówiła myślała chyba że ją wyśmieje a ja spojrzałem na nią z zaciekawieniem.

-Ale... taki potwór jak ja nie może się zakochać - cicho i niepewnie odezwałem się.

-Ale ty nie jesteś potworem. Jesteś człowiekiem, który tak jak każdy ma emocję i może kochać innych - starała się mnie przekonać patrząc mi w oczy.

-Ja... nie potrafię pokazywać uczuć innym więc wątpię że sobie kogoś zajdę - mruknąłem nie przekonany.

-Proszę się o to nie martwić i ukazywać emocję w ten sposób jaki pan potrafi - dalej próbowała mnie przekonać.

-Może... ma pani rację - po chwili ciszy w końcu się odezwałem.

-Niech pan powie tej osobie co pan do niej czuje może ona to odwzajemnia - zaproponowała.

-Może tak zrobię - powiedziałem cicho wstając z krzesła - Dziękuję za pomoc pani Maryjko, dowidzenia - dodałem z uśmiechem gdy wychodziłem z gabinetu.

-Dowidzenia panie Erwinie - usłyszałem gdy już wychodziłem z szpitala.

Skierowałem się w stronę schodów lecz na parkingu ujrzałem auto Speedo. Podszedłem do pojazdu z nadzieją na to że on na mnie nie czekał. 

-Wsiadaj siwy - powiedział kierowca otwierając drzwi.

-Czy ty tu czekałeś na mnie? - spytałem się z niedowierzeniem 

-Yhy... a teraz wsiadaj - odpowiedział niecierpliwy Albert

Wsiadłem do pojazdu I zapiąłem pasy. Speedo odpalił auto I wyjechał z pod szpitala. Obróciłem się w stronę kierowcy tak że mogłem patrzyć jak skupia się na drodze lub na jego rysy twarzy.

-Speedo a mogę mieć prośbę - odezwałem się po dłuższej chwili ciszy.

-Oczywiście a co się dzieje? - w końcu spojrzał w moją stronę

-Czy.... moglibyśmy pójść pozbierać cukierki w przebraniach? - spytałem się niepewnie zawstydzony.

-Emmmm -nie wiedział co powiedzieć na co zrobiło mi się trochę smutno - sądzę że możemy pójść pozbierać cukierki - dodał po chwili kładąc rękę na moim udzie na co się zarumieniłem.

-Yhyy dziękuję- odpowiedziałem z lekkim rumieńcem i uśmiechem na twarzy.

-Do sklepu z ubraniami po kostiumy? - zaproponował po chwili ciszy ściskając lekko moje udo na co cicho mruknąłem z przyjemności.

-Tak, teraz po kostiumy - odpowiedziałem jeszcze bardziej zawstydzony a zarazem lekko podniecony.

Speedo zaparkował na parkingu koło sklepu z ciuchami, który był otwarty 24/7. Gdy wysiadłem z auta zobaczyłem że drzwi budynku obok są zaklejone taśmą policyjną. Weszliśmy do budynku i zaczęliśmy się rozglądać za odpowiednim strojem do chodzenia po domach i zbierania cukierków. Z nudy poszedłem na dział damski i znalazłem piękny strój który od razu wziąłem. Był to różowy strój pokojówki(

)
Poszedłem do przymierzalni i ubrałem na siebie tą sukienkę. Według mnie pasowała mi ona. Wyszedłem z przymierzalni z uśmiechem I podszedłem do Speedo.

-Patrz co mam taki zajebisty strój - powiedziałem z ekscytacją w głosie pokazując Albertowi sukienkę, którą znalazłem.

-Sukienka? - Zapytał się zaciekawiony

-No... Tak a coś w tym złego? - dopytałem się patrząc w oczy wyższego chłopaka z zaciekawieniem.

-Oczywiście że nie ale czy ty chcesz wziąć sukienkę - mówił niedowierzając w moje słowa.

-Podoba mi się więc tak - po chwili odpowiedziałem mu.

-Cieszy mnie to - pocałował mnie w czoło I wrócił po szukania sobie stroju.

Po kilku minutach poszukiwań znaleźliśmy idealny strój dla Speedo był to może garniak ale ja opryska się go krwią i da się mu kły to będzie wampirem. Zapłaciliśmy za kostiumy i wyszliśmy ze sklepu od razu kierując się w stronę auta.

-Teraz idziemy się przebrać? - zapytał się Albert.

-Yhyy może na zs'a bo będę musiał się jeszcze ogarnąć - odpowiedziałem wsiadając do pojazdu.

-Ty naprawdę lubisz dbać o swoją higienę - odezwał się zaraz po tym jak wsiadł do auta na miejscu kierowcy.

O godzinie 19 ubraliśmy się w nasze stroje i poszliśmy wpierw na bogate dzielnice by pozbierać cukierki. Zapukaliśmy do pierwszego domu a drzwi otworzyła nam kobieta która na moje oko miała 30 lat nie więcej.

-Cukierek albo psikus - powiedziałem z uśmiechem na co ona się cicho zaśmiała.

-Proszę bardzo - powiedziała dając nam kilka słodyczy na co się jeszcze bardziej uśmiechnąłem.

-Wesołego halloween - krzyknęliśmy gdy odchodziliśmy z uśmiechem.

Przez następne kilka godzin chodziliśmy po domach i za każdym razem dostawaliśmy cukierki. Gdy już wyszliśmy z ostatniego domu zaczął padać deszcz. Złapałem Speedo za rękę i pociągnąłem go na środek ulicy.

-Zatańczymy proszzzzę - powiedziałem z błagalnym tonem głosu.

-No dobra - odpowiedział łapiąc mnie za rękę i zaczęliśmy tańczyć

Speedo położył rękę na moim biodrze, przybliżył swoją twarz do mojej i przelotnie pocałował mnie w usta. Pod wpływem chwili pocałowałem go namiętnie w usta na co on pogłębił nasz pocałunek.(

)Tańczyliśmy i całowaliśmy się dopóki nie brakło nam powietrza przez co się od siebie odsunęliśmy. Położyłem głowę na ramieniu Alberta ciężko oddychając.

-Nie wiedziałem jak ci to powiedzieć ale kocham cię Erwin - powiedział do mojego ucha zniżając swój głos.

-Ja ciebie też kocham Speeduś - odpowiedziałem rumieniąc się.

==================================

Miłego dnia/wieczoru/nocy

Przepraszam że tak długo nie było rozdziałów ale nie miałam ochoty i czasu na pisanie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top