1. Ice coffe
Kobieta powoli odwróciła głowę w stronę bardzo dobrze znanej jej barwy głosu. Zatrzymał się przy jednej z kolumn, emanując swoją potęgą oraz niesamowicie przyciągającą urodą. Jego biała szata ze złotymi elementami poruszała wraz się z podmuchami wiatru. Lśniąca niczym najprawdziwsze promienie słoneczne korona podtrzymywała w jakimś stopniu rozpuszczone brązowe pasma włosów. Pomimo swojego dość według niego niechlujnego wyglądu, mógłby bez problemu być uznany za jednego z bogów. Dwór dnia doskonale odzwierciedlał wyobrażenia o raju ludzi śmiertelnych, do którego mieliby trafić po śmierci. Kobieta jednak doskonale zdawała sobie sprawę, że ludzkie istoty nie poradziłyby sobie z samym faktem zrozumienia, że istnieje czysta magia i jest dość niebezpieczna.
– Wydajesz się zaskoczony Helionie – zielonooka, jakby nic się nie stało, wyszła z wody
– Jak mam nie być, jeśli mimo moich próśb odmawiasz – powiedział z udawaną obrazą
– Mówiłam Ci, że aby dość do perfekcji, którą osiągnęłam potrzebuje więcej ćwiczyć, a to nawet nie było do końca czyste, ale... – nie zdołała jednak dokończyć, ponieważ ciemnoskóry jej przerwał
– Ale nie da się oprzeć tym oczkom – oboje cicho zaśmiali się z tego dość prostego faktu – Poza tym jesteś całą mokra.
Kobieta przewróciła oczami, wiedząc, że kropelki bezgłośnie spadają na posadzkę, tworząc wokół niej niewielką kałużę. Wypuściła ona niewielką stróżkę magii, która zaczęła ją okrążać, pozostawiając ją całą suchą. Zadowolona z postępu, z jakim udało jej się w niedawnym czasie dokonać na jej twarzy pojawił się większy uśmiech, który posłała w stronę złotookiego.
– Nawet nie wiem, o czym mówisz – powiedziała z wielką satysfakcją
– Oj Cowe, co powiesz na karmelową kawę mrożoną?
– Nie za późno na takie rzeczy? – uniosła z zaskoczenia jedną brew do góry
– Nie, jeżeli jest z dużą porcją śmietany.
Kobietę nie trzeba było więcej przekonywać, aby wraz z mężczyzną udali się razem w stronę kuchni, która o tej godzinie powinna być już pusta. Doskonale zdawała sobie sprawy, że nie będzie to tylko luźna pogawędka, lecz coś, co nie daje Helionowi spokoju. Mimo że z twarzy wyglądał całkiem normalnie to jednak kurczowo zaciskające pieści wyrażały Jego zdenerwowanie.
Gdy oboje dotarli do celu, kobieta od razu podeszła do szafki, którą specjalnie sama zagospodarowała i pod groźbą obcięcia palca nikt nie mógł otwierać poza nią samą. Wyjęła jeden biały kubek ze złotym pawiem oraz drugi niebieski z białym wilkiem, po czym wyciągnęła mały młynek wraz ze słoikiem ziaren kawy. Pośpiesznie zmieliła je, po czym zaparzyła zmieloną kawę w osobnym kubku, a napar przykryła małym talerzykiem.
– Thesan nauczył cię paru nowych sztuczek – powiedział Helion, wyjmując z zamrażarki pojemnik ze zrobionymi wcześniej kostkami lodu
– Tak, przydają się, ale nadal jest to tylko niewielka część w porównaniu z tym, co muszę wypuszczać – kobieta oparła się o blat z założonymi rękami
– Choćbym chciał to nie mam jak ci pomóc, chyba że książki – powiedział, wsypując kostki do kubków– Niewiele się dowiedziałam, mimo że przekopywałam biblioteki większą połowę swojego życia, a rządy Amaranty w niczym mi nie pomogły
– Przynajmniej udało Ci się uratować najstarsze księgi
– Spaliła dość nieistotne księgi, a nie zapominaj o swoich poddanych, którzy również pomagali – uśmiechnęła się lekko nalewając już lekko ochłodzoną kawę do kubków
– Gdzieżbym zapomniał, ranisz me uczucia – przyłożył teatralnie rękę na swą pierś
– Jak mogłabym śmieć sprzeciwiać się tak potężnemu i dobrodusznemu władcy.
W akompaniamencie głośniej niż zazwyczaj miała w zwyczaju się śmiać, wyciągnęła z lodówki dwa najważniejsze końcowe składniki. Wyciągnęła łyżkę, po czym dodała nią wcześniej przygotowanego przez kucharza syropu karmelowego, który ubóstwiała.
-Pierwszy raz szczerze się zaśmiałaś od zakończenia wojny
-Przesada, nie jest tak źle, a poza tym kolejna wybuchnie niedługo, więc nie ma się co cieszyć -powiedziała zielonooka, nakładając na koniec bitą śmietanę, po czym popchała biały kubek w stronę mężczyzny
-W sprawie wojny... Zmieniłaś może zdanie?
-Nie dla mnie takie narady, nie miałabym nawet co na niej robić -kobieta przewróciła oczami z bezsilności
-I nie ochronisz swego najdroższego opiekuna przed zanudzeniem się na śmierć
-Jeszcze tak stary nie jesteś, przynajmniej nie widać tego po tobie -uśmiechnęła się chytrze
-Nie wiem, o co ci chodzi, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Martwiłbym się o ciebie, bo nie jesteś już tak młoda
-Nie ma o co, spokojna twoja głowa.
Kobieta wskazała stolik w kącie, przy którym mieli w zwyczaju popijać swoje kawy mrożone.
-Właściwie, o co tak naprawdę chodzi, bo jeżeli o naradę to nie zaciągnąłbyś o tej godzinie do kuchni -spojrzała się ciekawa odpowiedzi na ciemnoskórego
-Chodzi o to, że... No nie będę żył wiecznie, a ja mam nadzieję, że zastąpisz mnie na tronie dworu Dnia
-Od dziecka jestem aktywa w polityce tego dworu więc to jasne, że podejrzewałam, jaka będzie twoja decyzja -kobieta zruszyła ramionami, po czym upiła łyk ze swojego kubka
-To nie do końca takie proste jak się wydaje.... W trakcie zebrania, na które nie zostałaś zaproszona, została wyciągnięta kartka z zapomnianym przeze mnie prawem. Wskazuje na to, że kobieta nie może zasiać na tronie, jeżeli nie posiada męża.
Zielonooka w pół drogi do zaczerpnięcia kolejnego łuku karmelowego napoju zamarła. Sama nie zdawała sobie sprawy, że istnieje tak beznadziejne prawo. Cały dobry humor nagle wyparował jakby za sprawą jakiegoś magicznego zaklęcia. Mimo upływu lat bała się bliższego kontaktu z mężczyzną oprócz treningów, które tego wymagały.
-Najwyraźniej ktoś się bał naszej inteligencji, tylko ktoś widzący jedynie czubek własnego nosa mógł wymyślić coś takiego -prychnęła lekko podirytowana
-Też się zastanawiam, ale spróbuję poszukać jak obejść to dziadostwo na kocioł
-Skoro tak to może i ja powinnam się zgodzić na udanie się z tobą na tę naradę
-Nic na siłę Cowe
-Decyzja podjęta, ale nie będę siedziała do końca
-Ważne, że mnie ratujesz.
Zielonooka doskonale wiedziała, że nie będzie łatwo obejść to cholerne prawo, o ile się da. Na razie za samą chęć pomocy chciała się odwdzięczyć, nawet jeżeli będzie się obrzydliwie nudzić.
Kobieta dopiła resztę mrożonej kawy, po czym udała się w stronę wyjścia, jednak coś ją w połowie drogi zatrzymało.
-Pozwól sobie choć raz nałożyć makijaż -zawołał Helion
-Nie obiecuje -odpowiedziała, po czym zniknęła za drzwiami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top