0. Prolog
Przyjemny ciepły wiaterek bawił się ciemnymi włosami długonogiej Fae opierającą się o jedną z bogato zdobionych kolumn w kolorze kości słoniowej. Jej oczy zwrócone było na małą dziewczynkę siedzącą na schodach wyłaniających się z dość płytkiego źródła. Można było usłyszeć szelest otaczających je drzew. Leżące na tafli lilie wodne tańczyły wraz z poruszającymi się w wodzie nóżkami dziewczynki. Powoli zachodzące już słońce oświetlało połowę twarzy dziecka, dodając jej uroku oraz sprawiając, że jasne pasma włosów stawały się jeszcze jaśniejsze. Gdy wstała poprawiła nieudolnie swoją przemoczoną błękitną sukienkę, po czym zaczęła tańczyć, śmiejąc się przy tym tak beztrosko. Pomyśleć można by było, że dziewczynka ta nigdy nie zaznała smutku, choć prawda była zupełnie inna, niż mogłoby się wydawać. Kobieta stojąca nieopodal doskonale wiedziała, że są u progu wojny, lecz na tej jeden wieczór pragnęła zapomnieć o wszystkim i żyć chwilą. Traktowała bowiem to dziecko niczym własną siostrę, starając się uzupełnić jej luki w edukacji, pragnęła, aby wyrosła na niezależną oraz wykształconą młodą dorosłą. Została ona dla niej najbliższą rodziną, ale również pewnym rodzajem terapii.
Z zamyślenia wyrwała ją niewielka ilość wody która ochlapała jej zwiewną białą sukienkę. Przechyliła głowę po czym wypuściła niewielką stróżkę magii która zgarnęła niewielką ilość wody i oblała głowę pół-Fae. Dziewczynka najwyraźniej odczytała to jako potwierdzenie na rzucone przez nią wyzwanie, ponieważ zaczęła ponownie chlapać zielonooką. Kobieta oderwała się od kolumny po czym dość szybko znalazła się przy blondwłosej i wrzuciła ją do wody. Dziecko dość sprawnie stanęło na własne nogi, po czym pociągnęła starszą Fae za jej własną, a ułatwiła jej to śliska nawierzchnia oraz jej niestabilna pozycja. Zdezorientowana zielonooka w sprawnym tempie podparła się rękoma, po czym zaczęły się wzajemnie ochlapywać. Ta dość niewinna bitwa skończyła się tym, że obie wtuliły się w siebie, śmiejąc się wniebogłosy.
-Zaśpiewaj mi coś Cowe -powiedziała dziewczynka w ramionach kobiety
-To nie jest dobry pomysł -skrzywiła się z wyraźnego niezadowolenia
-Tylko jedna
-To dość nieporządku do innych dzieci nie sądzisz? Niewiele zostało do ogniska -zielonooka odgarnęła mokre pasemko, które leciało dziewczynce na oczy
-Ale ty tak ładnie śpiewasz, a ja nie będę prosić już o więcej.
Kobieta wiedziała doskonale, że tej bitwy nie wygra, widząc te idealne niebieskie, które wpatrywały się w nią. Uroku dodawały jej również kropelki wody spływające po jej włosach sięgających do ramion.
-W porządku, ale coś krótkiego.
Nie potrafiła jednak nigdy jej odmówić, nawet jeżeli bardzo nie chciała tego robić. Dziecko to było dla niej w pewnym rodzaju zgubą, a wieść o jej słabym punkcie nie mogła wyjść na świat. Dzięki niej tak naprawdę podniosła się po wydarzeniu z przeszłości i to ona była jej bezpiecznym miejscem, w które uciekała.
Zrobiła głęboki wdech, po czym melodia zaczęła odbijać się echem od tafli wody, w której się obie znajdowały. Nie była ona idealna po tak długim czasie nieudoskonalania jej, ale stanowiła odskocznie od świata zewnętrznego. Była to jedna z umiejętności, na którą zapracowała w swoim dość długim życiu, a zarazem pokochała. Choć ta melodia nie miała w sobie słów, przez co słuchacz sam może ułożyć historię, która jest opowiadana. Czasami słowa nie wyrażają tego, co chcielibyśmy naprawdę powiedzieć, a muzyka daje nam to, czego tak naprawdę potrzebujemy.
Gdy kobieta skończyła śpiewać, zza kolumny wyłoniła się opiekunka dziewczynki w swojej białej sukience z fartuszkiem w odcieniach błękitu ze złotymi nitkami.
-Czas, abyś udała się na spoczynek potworku -Fae pomogła niebieskookiej wstać
-Nie mogę z tobą zostać?
-Za chwilę i tak pójdę, więc nic cię nie ominie.
Uśmiechnęła się, po czym przekazała blondwłosą opiekunce, która otuliła ją ręcznikiem, po czym złapała za rączkę i udały się w stronę pokoju dziecka. Stała tak jeszcze chwilę zanurzona po kostki w wodzie, po czym wyszła. Kropelki wody spływały po jej mokrych ubraniach i włosach, rozbijając się o posadzkę, a białe pasemko wydostało się na zewnątrz spod ciemnych włosów.
Cisza która zapadła nie mogła się za długo nacieszyć, gdyż w powietrzu zaczął się unosić dość dobrze znana jej woń nektaru miodowego z nutą imbiru. Chwilę później zaczęła słyszeć echo stawianych kroków. Nie musiała się odwracać, aby wiedzieć, do kogo ona należała.
-Cóż za dyskryminacja, Ordellia może słuchać twojego głosu bez jakiejkolwiek okazji, a ja już nie?
Niezmiernie miło mi jest was powitać w mojej nowej książce. Ta historia chodzi za mną już od dobrych trzech miesięcy. Nie widziałam jeszcze opowieści która, łączyłaby te trzy serie, a ja mam totalny niedosyt po Księżycowym Mieście.
Okładka tymczasowa!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top