Rozdział 9

Nie mogłam się oprzeć żeby dać te media tutaj XDD cudo 👌

~Perspektywa Frisk~

Wiedziałam już że nie mam innego wyjścia jak tylko się zgodzić w sumie spanie na śniegu wcale mi się nie widzi.

- Jasne Sans czemu nie - uśmiechnęłam się, mam tylko nadzieję że Paps nie będzie próbował wykorzystać tego momentu żeby mnie schwytać.

- To chodźmy robi się powoli późno - Sans wstał od stolika, zastanawiam się jak on rozpoznaje że jest dzień albo noc w końcu jesteśmy w podziemiach to nie logiczne.

- Skąd wiesz że robi się? - spojrzałam na niego z miną w stylu "wtf".

- Czuję to w kościach - puścił mi oczko (czyt. oczodół) i uśmiechnął się do mnie ciepło. Musiałam się zasmiac bo to było tak niedorzeczne że aż zabawne.

- Czy wszystkie twoje żarty są tak kościste? - wiem że to nie ma sensu. Autorko jesteś do bani (no sory że nie umiem wymyślać sucharów :/) dobra nieważne mimo wszystko Sans się zaśmiał, może jednak lubi twoje bezsensowne kawały (niezbyt pocieszające) dobra pisz dalej historię.

- Musisz się sama przekonać - zaczął iść w stronę wyjścia więc poszłam za nim. Jestem nieco zmęczona i powoli oczy mi się kleiły co chyba nie uszło uwadze Sansowi.

- Chyba ktoś tutaj jest znużony aż do kości - uśmiechnął się idąc przede mną. Zaśmiałam się ale potem zaraz ziewnęłam.

- Za to ty masz dużo energii jak na kupę kości - zrównałam z nim kroku i spojrzałam na niego z uśmiechem a on również na mnie spojrzał i pokiwał czaszką z tym swoim wiecznym bananem na ryju. Zaraz on nie ma ryja... Hmm wieczny banan na czaszce? Gdzie tu jest sens? (raczej sans Frisk xD) to już przestało być zabawne głupia Autorko. Zresztą nieważne.

- Nahh wydaje Ci się jestem trupio zmęczony - zaśmiał się a ja razem z nim. Po kilku kolejnych sucharach doszliśmy do jego domu.

- Czuj się jak u siebie - Sans otworzył drzwi od domu i wpuścił mnie do środka. W domku kościstych braci było naprawdę przyjemnie i ciepło więc mogłam ściągnąć bluzę Sansa, którą mu zwróciłam zaraz potem.

Na podłodze leżała skarpetka, zgaduje że to Sansa hehe. Znajdywała się tam też zielona kanapa a na przeciwko stał telewizor na komodzie. Po prawej stronie był stolik na którym leżał talerzyk z kamieniem.

- Po co tam jest ten kamień? - odwróciłam się i spojrzałam na Sansa.
- To nasze zwierzątko domowe Pan kamyczek - Sans uśmiechnął się szerzej o ile to jest możliwe tak właściwie a ja się zaśmiałam. Cóż za niedorzeczny pomysł żeby kamyk był zwierzątkiem. Nagle dało się usłyszeć że ktoś otwiera drzwi a zaraz potem stanął w nich nie kto inny jak Papyrus.

- WIELKI PAPYRUS WŁAŚNIE WRÓCIŁ DO DOMU Z TRENINGU - dopiero po chwili mnie dostrzegł więc pomachalam do niego nieśmiało. - O CZŁOWIEK WITAJ W NASZYCH SKROMNYCH PROGACH, ZROBIĘ DLA CIEBIE SPAGETTI - i zaczął iść do kuchni.
- Nie, Paps, wróć, jedliśmy już - wystawiłam rękę żeby go zatrzymać na szczęście mnie posłuchał i się zatrzymał.
- O ROZUMIEM MÓJ LENIWY BRAT POKAZAŁ CI JUŻ CO I JAK TO MOŻE POOGLADAMY TELEWIZJĘ? ALBO POROBIMY JAKIEŚ ZAGADKI, TAK TO LEPSZY POMYSŁ - i pognal do swojego pokoju. Spojrzałam na Sansa ale on tylko wzruszył ramionami.

- To normalne, przyzwyczaisz się... Pewnie przyniesie Puzzle - jak tylko Sans to powiedział zaraz przyszedł Papyrus z pudełkami różnych puzzli.

Tak minął nam wieczór, o ile to był wieczór, na układaniu Puzzli ale wcale nie żałuję to było naprawdę ciekawe zajęcie. Później byłam już naprawdę padnięta i kiedy ulożyliśmy puzzle usiedlismy na kanapie aby pooglądać jakieś programy ale już nie zwracałam na nie uwagi, moja głowa była już tak ciężka że osunela się na ramię Sansa i nagle poczułam że zasypiam...

~Perspektywa Sansa~

Oglądaliśmy ulubiony show Papyrusa z Mettatonem w roli głównej, bo jakże by inaczej tak w sumie to w naszej potworowej telewizji nie ma nic innego, kiedy nagle poczułem że Frisk położyła na moim ramieniu głowę. Spojrzałem na nią i okazało się że zasnęła, jak słodko ( OwO ). Nie chciałem jej budzić więc szturchnalem Papsa i pokazałem na to że śpi na to mój brat tylko kiwnal głową po czym powoli wstał z kanapy, wyłączył telewizor i poszedł do swojego pokoju.

Ja za to położyłem Frisk na kanapie ostrożnie aby się to małe słoneczko nie obudziło, przykryłem kocem i popatrzyłem na nią, miała taką spokojną minę oraz słodko spała. Kosmyk włosów opadł na jej twarz więc poprawiłem go i uśmiechnąłem się ( ktoś tu się zakochał xD) autorka cicho tam teraz jest moja perspektywa i nie zakochałem się. (zakochałes w końcu to Frans) to nie moja wina że akurat ten ship więc pozwól mi dalej być sobą (dobraaa ;3) no właśnie. Nie mogłem się powstrzymać i dałem jej buziaka w czoło, nie pytajcie jak sam tego nie wiem magia po prostu po czym poszedłem do swojego pokoju i położyłem się spać.

-Ranek-

~Perspektywa Frisk~

Obudziłam się po kilku dobrych godzinach ze snu. Nie wiedziałam czy jest ranek czy może jeszcze noc ale szczerze mówiąc mam to w dupie. Przeciagnelam się i nagle zauważyłam że jestem przykryta kocem. Wtf? Aaaa pewnie Sans mnie przykryl jak tak nagle zasnęłam słodko... Chwila co? O czym ja właściwie myślę? A w sumie jak na kościstego gościa jest naprawdę przystojny o ile można to tak nazwać oraz uroczy. Zaraz Frisk zakochałas się w kościotrupie? (serce nie sługa moja droga) przestań mi się wcinać autorko (już się zamykam) i prawidłowo. Wstałam z kanapy i zaczęłam szukać kuchni żeby zrobić śniadanie. W końcu za taką jakby kotarą czy coś znalazłam kuchnie.

- Tak też myślałam że nie będzie łatwo się dostać do kuchni ale znalazłam, hahaha jesteś genialna Frisk a teraz co by tu zrobić? - muszę się przyznać że nie jestem zbyt dobra w gotowaniu a właściwie nie umiem ani trochę gotować bo wychowywałam się w sierocińcu ale coś dam radę chyba nie wybuchne kuchni co nie? (oj nie wiem xD) nie pomagasz mi.

Wzięłam z lodówki jakieś szynki oraz ser aby zrobić zwykłe kanapki a dla Sansa Ketchup, potem znalazłam chleb i zaczęłam robić kanapki nucac coś pod nosem aż nagle zacielam się nożem.

- Cholera auuu - zawyłam z bólu i nagle wpadł Sans a zaraz za nim Papyrus, który miał w ręku lampkę nocną.

- CZŁOWIEKU NIE OBAWIAJ SIĘ WIELKI PAPYRUS PRZYBYŁ NA POMOC - tak komiczne wyglądał z tą lampką że zaczęłam się śmiać a oni wraz ze mną.

- Widzę że twoje gotowanie jest tak samo dobre jak mojego brata - Sans zaśmiał się ze mnie.
- Oj nie możesz mnie tak porównywać do wielkiego Papyrusa - zrobiłam lenny face.
- TAK TO FAKT NIKT NIE JEST TAK DOBRYM KUCHARZEM JAK WIELKI PAPYRUS- to był chyba dobry ruch bo Sans pokiwal głową że punkt dla mnie. Jeeeest haha nie przechytrzysz mnie. Potem razem zrobiliśmy śniadanie i zjedliśmy we trójkę. Bardzo było miło z tymi trupkami ale to był czas dla mnie na wyruszenie w dalszą podróż....

---------------------------------------------------------------

Kto za tym aby opisać randkę z Papsem? XDD to będzie cios dla Sansa, biedaczek.
See ya next time

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top