Rozdział 5

Kocham te media ❤️ tak w gwoli ścisłości mocno pozmieniam fabułę oryginalnego Undertale ale chyba nikt nie będzie miał mi tego za złe nie? W końcu to tylko opowieść... Taaak to jedziemy ;)

~Perspektywa Toriel~

Zaraz po tym jak Frisk wyszła z ruin i zamknęły się za nią drzwi poczułam na sobie czyjś wzrok. Zaniepokoiło mnie to więc się odwróciłam ale za nim zdążyłam cokolwiek zrobić poczułam że przeżywa mnie ostry ból. Jedyne co zauważyłam to czerwone oczy i przerażający uśmiech. Zaraz potem czułam że moje ciało się rozpada.

~Perspektywa Chary~

Pierwsza z głowy. Szczerze mówiąc nie myślałam że zabicie kogoś przyjdzie mi tak łatwo ale sami są sobie winni za to co mi zrobili. Ty głupia, naiwna kozo nie byłaś lepsza.

Spojrzałam z niechęcią na jej prochy. Jak to się mówi kiedy zabijesz pierwszą osobę reszta idzie prosto jakby to była rutyna.

Wyciągnęłam mój notatnik i skreslilam imię Toriel. Kto jest następny? Ahhh ten głupawy Papyrus. Widziałam go tylko raz i to na zdjęciu ale widać że jest głupi więc pójdzie łatwo. Ty Frisk moja droga będziesz na końcu. Właściwie cieszę się że polazłaś za mną nędzna pokrako.

Czas ruszyć dalej =).

~Perspektywa Frisk~

Kiedy usłyszałam ten dziwny i podejrzany dźwięk odwróciłam się szybko gotowa na kolejny atak jednak nic nie było tylko patyk na którym najwidoczniej ktoś stanął. Odetchnelam ale zaraz później zaczęłam się zastanawiać kto mógłby tutaj być.

Nie czułam się zbyt pewnie więc objęłam się rękami i szłam dalej. Robiło się coraz zimnej o ile to właściwie jest możliwe.

~Perspektywa Sansa~

Ty debilu nawet nie umiesz cicho chodzić. Moje lenistwo czasami nawet mnie potrafi zmęczyć. Heh. Kiedy próbujesz być jak ninja ale jesteś tylko kupą kości zwaną le Sans. Dobra to nawet nie było zbyt suche. Zanim zdążyła mnie zauważyć przeteleportowałem się za pobliskie drzewo.

Wracając do tego co miałem robić. Chwila właściwie to co ja tu robię? Ahhh no tak ty pusta czaszko obserwujesz człowieka. Wróciłem wzrokiem do przechodzącej dalej postaci. Na pierwszy rzut oka a raczej oczodołu. Heh. Był to zwykły człowiek jednak jest w niej coś innego. Wygląda na bardziej kruchą i delikatniejszą. Nie wiem nawet w jakim sensie.

Chyba wypadało by się przywitać i sprawdzić jakie ma zamiary bo kolejne genocidy mnie wykończą. Nie żeby wyglądała na kogoś kto może zranić ale pozory mylą. Heh. Sam wiem coś o tym.

Powoli wyszedłem zza drzewa i stanąłem za nią wyciągając moją kościstą dłoń.

- Człowieku czy nie wiesz jak przywitać nowego kumpla? Odwróć się i podaj mi rękę.

~Perspektywa Frisk~

O mało co bym nie podskoczyła kiedy nagle usłyszałam głos za sobą który kazał mi się odwrócić i podać rękę. Przez chwilę się wahałam ale później zrobiłam to o co prosił głos. Nagle usłyszałam dźwięk poduszki pierdziuszki.

-Ahhh stary dobry żart z poduszką pierdziuszką w dłoni. Zawsze zabawne- postać a raczej szkielet który zakładam stał za mną zaśmiał się po tym jak to powiedział.

Przez chwilę miałam takie "wtf" na twarzy i nie tylko ale później nagle zaczęłam się śmiać. Nie wiem czemu po prostu mnie to rozbawiło.

~Perspektywa Sansa~

Na początku widziałem że ma na twarzy wymalowane wtf tak bardzo ale później ku mojemu zaskoczeniu zaczęła się śmiać. Pierwszy raz spotykam się z taką reakcją na mój "żarcik". Nie powiem że mi się to nie podoba bo jak najbardziej w końcu ktoś kto ma tak samo zjebany humor jak ja.

Potem zorientowałem się że jej śmiech jest naprawdę zaraźliwy więc również zacząłem się śmiać. Po chwili oboje się uspokoiliśmy więc postanowiłem się przedstawić

- Jestem Sans. Szkielet Sans - uśmiechnąłem się lekko patrząc na nią.
- A ja Frisk. Człowiek Frisk - również się uśmiechnęła.

Sprytne... Bardzo sprytne pierwszy raz usłyszałem taką odpowiedź na moje przedstawienie swojej osoby.

~Perspektywa Frisk~

Kiedy się przedstawił miałam wrażenie że wyjął to z filmu o "James Bond" więc przedstawiłam się w podobny sposób a on tylko się uśmiechnął i chyba go trochę zatkało.

- Więęęc jesteś tutejszym szkieletowym Bondem? - postanowiłam trochę pociągnąć tą gierkę.

- Wystarczy Sans - puścił do mnie oko? Oczodół... Cokolwiek to było ale trzeba przyznać że jest całkiem zabawny.

- Dobrze Panie "wystarczy Sans" czemu mnie śledzisz? - popatrzyłam na niego

-Nah powiedziałbym bardziej że mam Cię na "oku" - uśmiechnął się a ja zaraz odwzjamniłam uśmiech.

~Perspektywa Sansa~

Nie licząc dziwnej osoby zza drzwi ona jest druga której rzeczywiście podobają się moje suchary. Wow tego się nie spodziewałem.

Jak tak teraz patrzę to jej uśmiech jest równie zaraźliwy co śmiech a to sprawia że mógłbym rzucać moje suche żarty bez końca tylko po to aby się uśmiechała. Zaraz Sans ty pusta czaszko o czym ty myślisz? Muszę się trochę ogarnąć.

- Powinienem teraz szukać ludzi ale nie mam ochoty za to mój brat Papyrus jest fanatykiem łapania ludzi ale nie musisz się go bać to tylko duże Bobo które próbuje udawać dorosłego. - miała trochę zmieszaną minę ale zaraz się rozchmurzyła i tylko pokiwala głową.

~Perspektywa Frisk~

Trochę się przestraszyłam jak to powiedział ale mam nadzieję że jest tak jak powiedział. Ale przecież musiałam iść dalej, nie mogłam się teraz zatrzymać z takiego powodu

- To będę się mieć na baczności do zobaczenia Sansy - pomachałam do szkieleta i ruszyłam dalej w drogę on odpowiedział i gdy po chwili się odwróciłam już go nie było.

Hmmm dziwna sprawa. Ale może też ma moce w końcu też jest potworem. Ta to by było logiczne detektywie Frisk. No cóż muszę iść przed siebie mimo iż jest tak zimno. Więc tak o to przebijałam się przez śnieg myśląc o tym niespodziewanym spotkaniu.

-----------------------------------------------------------------

Siemanko
Nie mogłam zbytnio spać w nocy więc postanowiłam napisać kolejny rozdział. Może to nie był najlepszy pomysł ale e tam xD (nocne życie for life)
Also
See ya next time

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top