Rozdział 10
~Perspektywa Frisk~
Pożegnałam się z kościotrupami i zaczęłam iść w dalszą drogę przez Snowdin aż doszłam do skraju gdzie to zimowe miasteczko łączyło się z następnym miastem czyli Waterfall. Nagle zrobiła się dziwna mgła przez którą nic nie było widać ale szłam dalej prosto i kiedy w końcu trochę opadła zobaczyłam przed sobą Papyrus'a.
- STÓJ CZŁOWIEKU WIELKI PAPYRUS ZARAZ CIĘ SCHWYTA
Oh shit here go again.
- Myślałam że to mamy już za sobą i nie chcesz mnie schwytać - załamałam ręce.
- JEŚLI CIĘ SCHWYTAM W KOŃCU WIELKI PAPYRUS ZYSKA TO NA CO ZASŁUGUJE, SŁAWĘ, FANÓW, MIEJSCE W STRAŻY KRÓLEWSKIEJ.
- Paps proszę puść mnie.
- SZYKUJ SIĘ CZŁOWIEKU!!!
-Time skip ( jestem leniwą parówą i nie chce mi się opisywać walki z Papsem xD) -
- CZŁOWIEKU TWOJE UCZUCIA DO WIELKIEGO PAPYRUS'A SĄ TERAZ JASNE, JESTEŚ WE MNIE SZALENIE ZAKOCHANA.
Że co?
- Paps chyba coś źle zrozumiałeś.
- SPOTKAJMY SIĘ U MNIE NA RANDCE NYAHAHAHA - po tych słowach Papyrus pobiegł z powrotem do miasteczka a ja zrobiłam wielkiego facepalma.
- Idź tam obiecuję że nic Ci się nie stanie a on chociaż będzie zadowolony - nagle obok mnie pojawił się Sans a ja odskoczyłam przestraszona.
- Jezu nie strasz mnie tak.
- Jestem Sans.
- Wiem, Sansie szkielecie nie strasz mnie tak więcej.
- Dobrze człowieku Frisk.
W tym momencie oboje się roześmialiśmy.
- No dobrze pójdę ale bądź pod ręką w razie potrzeby.
- Nie masz się czego obawiać uwierz mi ale jeśli Ci zależy to i tak będę w domu.
- To świetnie leniwcu - uśmiechnęłam się.
- Raczej kanapowcu - Sans również się uśmiechnął.
- Dobra to idę na "randewu" - odwróciłam się na pięcie.
- Powodzenia
W momencie kiedy odwróciłam się spowrotem w stronę gdzie stał Sans już go tam nie było. Jest aż tak leniwy żeby nie chciało mu się chodzić? W sumie mogłam się tego po nim spodziewać. Wróciłam pod dom moich nowych przyjaciół szkieletów i okazało się że Paps już na mnie czeka.
- ZABIORĘ CIĘ CZŁOWIEKU TAM GDZIE LUBIE NAJBARDZIEJ PRZEBYWAĆ - wysoki szkielet wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą do znaku z napisem "Snowdin" a potem się zawrócił i znów znaleźliśmy się pod ich domem.
- MÓJ DOM.
Przewróciłam oczami i razem weszliśmy do domu.
- TUTAJ WSZYSTKIE POMIESZCZENIA JUŻ ZNASZ WIĘC CHODŹMY OD RAZU DO MOJEGO POKOJU.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu pomocy ale jak dostrzeglam Sansa ten tylko pokazał mi że trzyma za mnie kciuki uśmiechając się w ten upierdliwy sposób. Jeszcze Ci się za to dopłacę ty uśmiechająca się kupo kości.
- Jasne czemu nie - poszłam za Papsem do jego pokoju.
- WIELKI PAPYRUS PRZYGOTOWAŁ SIĘ NA TAKĄ OKAZJĘ GDYBY KTOŚ CHCIAŁ ZE MNĄ IŚĆ NA RANDKĘ A MIANOWICIE MAM TUTAJ KSIĄŻKĘ O RANDKOWANIU - Papyrus wyciągnął książkę i zaczął czytać wszystkie porady.
Co ja właściwie tutaj robię? Lepsza by była randka z jego bratem, nie wróć żadnych randek muszę przecież odnaleźć Charę i zaprowadzić do domu. Ale czy mamy dalej dom? W końcu jeśli ktoś kończy 20 lat musi odejść z sierocińca i żyć na własny rachunek a ja nie mam pojęcia jak to zrobić. Co prawda mam jeszcze 19 ale został mi tylko rok więc musiałabym się wynieść. Podczas gdy ja odplynelam w moich myślach Paps ciągle czytał co trzeba robić na randkach, powiem szczerze że sama nie wiem bo nigdy na żadnej nie byłam.
- TRZEBA SIĘ ŁADNIE UBRAĆ, ALEŻ OCZYWIŚCIE WIELKI PAPYRUS MA PRZYGOTOWANY SPECJALNY STRÓJ NA TAKĄ OKAZJĘ. - Paps poszedł do łazienki a ja zostałam na miejscu osłupiała czekając na ten "specjalny strój" i nie musiałam długo czekać bo zaraz później wyszedł zadowolony oraz dumny z siebie.
- I JAK CZŁOWIEKU, CO MYŚLISZ O MOIM SUPER SPECJALNYM STROJU? KTÓRY NOSZĘ POD MOIM ZWYKŁYM SUPER STROJEM.
Miałam ochotę parsknac śmiechem ale przypomniałam sobie że obiecałam Sansowi iż spróbuję trochę "zadowolić" Papsa więc no cóż trzeba zagrać.
- Jest super - uśmiechnęłam się i pokazałam kciuka w górę.
- WOWIE KOMPLEMENT - Paps ucieszył się - ZNACZY YKHM OCZYWIŚCIE ŻE JEST SUPER.
Pokrecilam głową.
- KIEDY JUŻ JESTEŚMY PRZEBRANI TRZEBA TERAZ DAĆ SOBIE PREZENTY ALE NAJPIERW MUSISZ SIĘ DOWIEDZIEĆ GDZIE JEST MÓJ SEKRET
Eeee jaki sekret??? Dobra skup się Frisk na pewno gdzieś to jest tylko co? Mam nadzieję że nie chodzi oooo zaraz to szkielety więc nie mają prawda? Nie myśl o tym błagam. Zaczęłam patrzeć na Papsa i pomyślałam że może mieć coś pod czapką.
- Pod czapką?
- CZŁOWIEKU JESTEŚ W TYM ZBYT DOBRA SKĄD WIEDZIAŁAŚ? - ściągnął czapkę pod którą było spaghetti - TO DLA CIEBIE
Pamiętając jak wygląda jego dzieło oraz opowiadania Sansa na temat jak pyszne jest spagetti Papsa postanowiłam nie brać tego.
- Nie dziękuję Paps zjedz sam - uśmiechnęłam się szeroko.
- WOWIE ODDAJESZ MI MÓJ PREZENT BO WIESZ JAK BARDZO KOCHAM MAKARON, TO NIE MOŻLIWE TWOJA MOC RANDKOWANIA JEST ZBYT DUŻA.... TO JEST JASNE, JESTEŚ WE MNIE SZALENCZO ZAKOCHANA ALE JA NIE MOGĘ TEGO SAMEGO POWIEDZIEĆ, NA PEWNO ZNAJDZIESZ KOGOŚ DOBREGO NIE TAK SUPER JAK WIELKI PAPYRUS I NIE PŁACZ BO CIĘ NIE POCALUJE GDYŻ NIE MAM WARG
- Tak to jasne - Pokiwałam tylko głową bo sama nie wiem co się tutaj odjaniepawliło i po chwili Paps wyszedł z pokoju a później ja.
Musiałam mieć naprawdę zszokowaną minę bo jak Sans mnie zobaczył to zaczął się śmiać.
- Mniemam że poszło wszystko zgodnie z planem - prawie krztusił się śmiechem kiedy ja podeszłam do niego i rzuciłam w niego poduszką.
- Dobrze wiedziałeś jak to się skończy!! - patrzyłam jak ściąga z siebie poduszkę dalej się śmiejąc.
- Ja nic nie wiedziałem - wzruszył ramionami.
- Jakoś Ci nie wierzę - zaśmiałam się - dobra teraz jestem wolna prawda?
- Oczywiście - Sans kiwnal czaszką.
- Mam nadzieję że niedługo się znów zobaczymy - uśmiechnęłam się do szkieleta.
- Ja również - wyciągnął do mnie kościstą dłoń.
- Poduszka pierdziuszka? - podniosłam jedną brew podejrzanie.
- Nawet mi się czasem nudzą te żarty więc nie masz co się obawiać - szkielet uśmiechnął się.
Podałam mu rękę i nic się nie stało przynajmniej mnie nie oklamal. Uscisnelismy sobie dłonie nawzajem i później wyszłam. Teraz mogłam iść dalej spokojnie wiedząc że wszystko co mogłam zrobić to wykonałam
Wkroczyłam do Waterfall.
-----------------------------------------------------------------
Taki nieco krótszy niż zwykle rozdział bo randka z Papsem xD od teraz będzie więcej Fransa :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top