[10]

JIMIN

- Zrobię ci herbatkę. - Taehyung pogłaskał mnie po głowie, zaczesując mi włosy. Uwielbiał tak robić. Wkładał ręce pośród moje kosmyki i wertował je, masując mnie. To było tak przyjemne. - I przygotuję kąpiel. Z kulami musującymi.

- Dzięki, Taeś - uśmiechnąłem się przez łzy.

Siedziałem pod kocem. Taehyung otulał mnie rękoma. Było mi w jego ramionach tak ciepło. I czułem się dobrze. Ale tylko fizycznie. Psychicznie byłem w rozsypce. Z dwóch rzeczowych powodów.

Jednym był Jungkook, drugim - jego brak. Tak bardzo tęskniłem za jego przytulaniem. Tae był takim... obiektem zastępczym. Wyobrażałem sobie, że przytula mnie mój Kookie. Tylko zapach się nie zgadzał. Co ja gadam? Nic się nie zgadzało. Taehyung dotykał inaczej. Lżej, jakby się bał, że coś mi zrobi, ale kiedy Jungkook to robił, czułem to wyraźnie. Trzymał mnie ciasno przy sobie. Nie mogłem mu się nigdy wyrwać. Lubiłem to. Nigdy nawet nie próbowałem się od niego odsunąć.

- Jiminnie... - poczułem jego oddech tuż przy swoim uchu. Wzdrygnąłem się, bo mimo, iż było to przyjemne, to w tym samym czasie czułem się okropnie. - ...może wykąpiemy się razem?

Zamarłem w chwili, kiedy to powiedział. Nie dlatego, że to pytanie było dla mnie niewygodne. To znaczy, pewnie też. Jednak w głównej mierze chodziło o coś innego. O to, że w tamtym momencie zacząłem pragnąć tej kąpieli z nim.

Chciałem znów poczuć jego dotyk. Tak, jak kiedyś. Tym bardziej, że... tym razem nikogo już nie zdradzę. Nie byłem już w związku.

Dłonie Taehyunga zatrzymały się kolejno na moim udzie i na przedramieniu. Obchodził się ze mną tak delikatnie. Reagowałem na każdy jego ruch.

- Tak, proszę - zagryzłem wargę.

Zatrzymał się. Przestał zaciskać na mnie dłonie, a po prostu pozostawił je w biernym bezruchu. Przez chwilę odebrało mi oddech. To było takie dziwne.

- Jimin. - dopiero wtedy się poruszył. Pocałował mnie za uchem. - Naprawdę cię kocham.

***

Woda z jego włosów kapała na moją twarz. Nie to, żebym narzekał. Sam i tak byłem nią cały pokryty. Ale teraz mieszała się jeszcze z potem. Tak cholernie mi się to podobało.

Z moich ust wydobywał się głośny jęk za każdym razem, kiedy we mnie wchodził. Robił to tak cudownie i delikatnie. A jednocześnie dając mi pełnię przyjemności.

Instynktownie odchyliłem głowę do tyłu, wyginając się, kiedy Taehyung trafił w mój czuły punkt.

- Ah, tutaj! - zagryzłem usta, zaciskając palce na jego plecach, raniąc je paznokciami. Mocniej niż dotychczas.

Zacząłem głębiej sapać i pojękiwać szybciej, czując jak z każdym, coraz bardziej przyspieszonym ruchom uderza w to samo miejsce. Jungkook też starał się mnie w ten sposób zadowalać. Choć on byłby bardziej agresywny. Nie umiałbym tego porównać, a tym bardziej wybrać jaki sposób wolę, ale z Taehyungiem czułem, że dochodzę już po chwili. Sam nie wiem, czy spełniał mnie lepiej, ale moje ciało chyba wiedziało.

Obtoczyłem go nogami, kiedy zaczął posuwać biodrami tak szybko, że sam już nie mogłem się zorientować czy wchodzi, czy wychodzi. Zacząłem mruczeć, wydając z siebie ciągły odgłos. Aż w końcu puściłem go, kiedy poczułem jak lekko odsuwa się ode mnie, wciąż będąc w środku. Jego usta zetknęły się z moim torsem, potem z prawym obojczykiem, szyją, żuchwą i na końcu ustami. Spenetrował mnie swoim językiem, po czym cofnął lekko głowę, całując mnie w czoło. Złapał moją twarz, kierując ją na siebie. Widziałem jego oczy, które były takie przepiękne.

- Jimin... - przejechał mi kciukami po policzkach. - Kocham cię najbardziej na świecie. Wiem, że jesteś z Jungkookiem, i że go kochasz, i oczywiście chcę twojego szczęścia, więc jeśli on ci je daje, to ja nie mam prawa między was wchodzić. Ale nie umiem patrzeć na to, jak on cię krzywdzi. - zebrał mi włosy z czoła.

Chyba wtedy właśnie nadszedł odpowiedni moment, żeby mu powiedzieć. Dotychczas Tae myślał, że zwyczajnie znów pokłóciłem się z Jungkookiem i to dlatego u niego jestem. Tak naprawdę nic mu nie mówiłem o faktycznej sytuacji, w jakiej się znajdowaliśmy. A właściwie... ja się znajdowałem. Jungkooka już nie było.

- Zerwałem z nim. - zagryzłem wargę. Czułem się tak głupio. Jeszcze nie tak dawno przysięgałem Taehyungowi, że nigdy Jungkooka nie zostawię... a teraz...

- Jiminnie. - zmartwił się widocznie. - Dlaczego nic nie mówiłeś? Teraz to co robimy tak źle wygląda. - spojrzał po nas. No tak. Nasze splecione ciała mówiły jednoznacznie. Ale przecież... to tylko seks.

- Taeś, proszę cię, rób to dalej. - przytuliłem się do niego, obtaczając jego szyję rękoma. A głowę schowałem gdzieś w jego barku. - To takie przyjemne.

Dla mnie zbliżenia seksualne nigdy nie były odzwierciedleniem uczuć. Wyzbyłem się tego 'dzięki' mojej profesji. Gdybym tak znajdował bliskość emocjonalną z każdym mężczyzną, z którym spałem już dawno miałbym dość uczuć. A tak, mam ich dość dopiero przez Jungkooka. Ale tylko dlatego, że jego akurat naprawdę kocham.

Kiedy próbował mnie zgwałcić, nie bałem się samej tej czynności. Już nie raz tego doświadczyłem, i mimo, iż bynajmniej nie była ona przyjemna, to ból fizyczny był w moim życiu najmniejszym problemem. Jednak kiedy przed moimi oczami malował się mój Jungkook, robiący ze mną to, na co miał ochotę, ignorujący moją niechęć i błagania... to bolało. To bolało bardzo. I takiego bólu znosić nie umiałem.

- Dla ciebie wszystko, Jiminnie. - pocałował mnie w skroń, jako że w dalszym ciągu przyciskałem do niego twarz.

Znowu zaczął poruszać biodrami, ale tak delikatnie, jak na początku. Co chwilę całował mnie gdzieś wśród włosów. Czułem się chciany. Nie mam tu na myśli pociągu seksualnego. On naprawdę mnie kochał. Wiedziałem to już od dawna.

W tamtym momencie nienawidziłem Taehyunga, nienawidziłem Jungkooka, a najbardziej nienawidziłem siebie. Znowu czułem jakbym oddawał komuś swoje ciało, ale tym razem bez korzyści materialnych. Chociaż tak na dobrą sprawę mieszkałem z nim obecnie. Nie dokładałem się do czynszu. On kupował jedzenie. Może... nie. To niemożliwe. Tae taki nie jest. Nigdy nie wymagałby ode mnie czegoś w zamian. Szczególnie czegoś takiego.

- Kocham cię.

***

Rano obudziłem się obolały. Nie tak bardzo, jak kiedy budziłem się po seksie z Jungkookiem, ale mimo wszystko czułem dyskomfort przy chodzeniu.

Powoli wyszedłem z sypialni Taehyunga, w której wczoraj zasnąłem, po czym z zamiarem udania się do łazienki znalazłem się w korytarzu. Jednak, żeby się do niej dostać musiałem przejść przez salon połączony z kuchnią, w której stał Tae, robiąc coś do jedzenia. On wstawał jeszcze wcześniej niż ja i zawsze przygotowywał nam śniadanie, które jedliśmy wspólnie.

- Cześć Jiminnie. - oczywiście nie obeszło się bez tego, że mnie zauważył, po czym odłożył to, co trzymał w dłoni i podszedł do mnie. Złapał mnie za biodra, po czym przysunął do siebie i pocałował w czoło. - Jak się czujesz?

Pewnie pytał o moje fizyczne samopoczucie.

- Dobrze. - nie odsuwałem się od niego. Było mi tak dobrze. Wpatrywałem się w jego klatkę piersiową. Nie to, że była jakaś przecudowna, czy coś. Poza tym miał koszulkę. Po prostu nie chciałem patrzeć mu w oczy. - A ty? - przejechałem dłońmi po jego żebrach w dół.

- Jiminnie... - złapał mój podbródek, unosząc go w taki sposób, że silą rzeczy nasz wzrok się zetknął. - Chyba nigdy nie czułem się lepiej. - zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, przytulił mnie do siebie powoli. Zaczął całować mnie za uchem i kreślić mi coś na plecach jedną ręką. - Chcę, żebyś też się tak czuł. I zrobię wszystko, żeby tak było.

Poczułem jak z oczu lecą mi łzy.

Ja... nie umiałbym być szczęśliwy. Byłem. A przynajmniej tak mi się zdawało. Na początku Jungkook naprawdę był istnym aniołem. To wtedy właśnie wydawało mi się, że nie może być lepiej. I nie mogło. Ale jak widać... mogło być gorzej.

Taehyung zauważył mój płacz dopiero, kiedy pierwszy raz pociągnąłem nosem. Wolałbym, żeby wcale się nie zorientował. Ale jemu mało co umykało, jeśli chodziło o mnie.

- Dlaczego płaczesz? - odsunął się ode mnie, kładąc mi dłonie na policzkach. Lustrował mnie zmartwionym wzrokiem. I wyglądał trochę jakby sam się miał zaraz rozpłakać.

- Tae... - zatrzęsła mi się warga. - ...chcę, żeby to się skończyło. - wtuliłem się w niego znowu.

Cdn.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top