two: a heartbreak.

chapter two:
• a heartbreak

— Hyung... — wydusił w końcu z trudem, mimowolnie wypychając biodra do tyłu. — Wypieprz mnie, błagam.

Te parę słów wystarczyło, by Chan postanowił zaryzykować wszystko. Już nie obchodziło go to, co mogło się przez to wydarzyć później, jak zareagować mógł na to Changbin, jeśli by się dowiedział. Teraz liczyła się już tylko osoba niższego chłopaka, który lgnął do jego dotyku, niemalże opadając na jego ciało. Oddech starszego nadal drażnił jego skórę, przyprawiając go o kolejne fale dreszczy. Może nie miał na karku nawet dwudziestu lat, i może nie był to jego pierwszy raz, gdy znalazł się w takiej sytuacji, ale Chan zdawał się działać na niego z zdwojoną siłą. Było to w końcu coś, o czym marzył od dawna i chociaż może inaczej wyobrażał sobie pierwsze ich zbliżenie, to teraz nie miał zamiaru narzekać. Z każdą chwilą podobało mu się to coraz bardziej i utwierdzały go w tym ciche pomruki, które ulatywały z jego ust z coraz to większą częstotliwością. Chan podobał mu się od tak dawna, a teraz coś między nimi naprawdę się działo.

Jisung ponownie westchnął cicho, gdy usta starszego w końcu przylgnęły do jego wyeksponowanej szyi. Bang złożył na jego karku delikatny pocałunek, po chwili odrywając wargi od jego mlecznej skóry. Zacieśnił jeszcze bardziej swój uścisk, który owijał się wokół wąskiej talii niższego. Następnie złożył na rozgrzanej skórze młodszego kolejny pocałunek, tym razem całując płatek jego ucha. Han jeszcze mocniej odchylił głowę do tyłu, zaciskając mocno powieki. Był naprawdę wrażliwy na dotyk, a teraz czuł Chana niemalże całym swoim ciałem.

— Chcesz mi powiedzieć, że nasz mały i słodki chłopiec, wcale nie jest taki niewinny? — blondyn szepnął w skórę niższego, wywołując tym kolejny, mocny dreszcz. 

Bo chociaż na Chana Jisung działał w bardziej seksualny sposób, to w oczach Changbina maknae był jeszcze niewinnym dzieckiem. Seo zawsze chciał pokazać mu, że jest przykładowym hyungiem, który zawsze mu pomoże. Tak też w końcu było, a czarnowłosy raper naprawdę chciał robić wszystko, by wywołać uśmiech na twarzy młodszego o rok chłopaka. Chciał o niego dbać, uszczęśliwiać go, nawet jeśli tym samym ranił siebie. Tak mocno zakochane było jego serce.

— Sprawdź, a się dowiesz — rzucił w końcu z trudem. Wszechobecny dotyk Banga sprawiał, że nie potrafił zapanować nad swoim ciałem. Zaciskał mocno powieki, starając się ustać w pionie,  ale i tak cały czas opadał na ciało nieco wyższego chłopaka.

Te słowa zadziałały na blondyna jeszcze mocniej. Jego palce nagle znalazły się na krawędzi spodni niższego chłopaka, podciągając w górę jego czarną bluzę. Ponownie ucałował jego szyję, tym razem przyciskając swoje usta do jego skóry na nieco dłuższej. Zatoczył kciukiem kółeczko na gładkim brzuchu młodszego, przyprawiając go o kolejną falę dreszczy. Może był to tak subtelny ruch, ale na niego działało teraz naprawdę wszystko. Zresztą Chan od zawsze działał na niego właśnie w taki sposób — wystarczył jego najmniejszy dotyk, by niższy zaczął rumienić się dorodnie, czując jak ciepło rozchodzi się po jego ciele. Jedna z dłoni starszego chłopaka wsunęła się pod bluzę młodszego, drażniąc swoim zimnem rozgrzaną skórę brązowowłosego. Jisung czuł, że nie tylko jego policzki pieką od rumieńców, ale także każdy kawałek jego skóry, który zaznał dotyku Banga. Druga z dłoni blondyna ponownie zahaczyła delikatnie o brzeg jeansów niższego, dosadnie sugerując mu, że to naprawdę się między nimi działo. Mogli obaj tego później żałować, ale teraz liczyło się tylko to, by zaznać tej chociaż chwilowej przyjemności.

— Jesteś tego pewien? — Chan wydukał, chociaż na chwilę starając się opanować rosnące w nim pożądanie. 

Bo może istotnie Jisung działał na niego jak nikt inny, za każdym razem pobudzając wszystkie jego zmysły, ale mimo tego nie chciał go skrzywdzić. Tego sobie by nie wybaczył, nawet jeśli od długiego czasu marzył o tym, by w końcu zbliżyć się do niego w ten sposób. Jisung go pociągał, ale nadal pamiętał o tym, że Han był jeszcze tylko głupim dzieciakiem, który czasem też mógł nie wiedzieć, czego tak naprawdę chce. Nienawidził siebie za te wszystkie nawiedzające go wizje z niższym w roli głównej, ale za nic nie pozwoliłby na to, by się one ziściły, jeśli ceną tego miałaby być krzywda Jisunga.

W tym momencie brązowowłosy wyswobodził się z jego uścisku, obracając się twarzą do niego. Spojrzał wprost w oczy starszego, a wtedy Bang zdał sobie sprawę z tego, że widać w nich coś, co nie gości tam na co dzień — pożądanie. Policzki Hana piekły od goszczących na nich, czerwonych rumieńców, z kolei jego wąskie usta były delikatnie rozchylone. Brązowe kosmyki znowu opadły na jego czoło, dobitnie przypominając, jak drobną istotką był Jisung. Nastolatek ułożył swoje dłonie na ramionach wyższego, zbierając w sobie całą swoją odwagę. Marzył o tym od dawna i to teraz naprawdę się działo. Już nie było odwrotu. Czując, jak chaotycznie biło jego serce, przybliżył się do lidera, skradając z jego ust króciutki pocałunek. Zaraz po tym automatycznie się odsunął, rumieniąc się jeszcze bardziej, o ile to jest możliwe.

— Mhm — mruknął, następnie spuszczając głowę. Było to dla niego zawstydzające, nawet jeśli tego chciał. Zresztą taką miał właśnie naturę i Chan działał tak na niego od samego początku. Wystarczały najprostsze gesty, by on rumienił się jak burak. — Wiesz, czekałem na to od dawna — dodał, zbierając tym w sobie resztki odwagi, która wyparowała zaraz po tym, jak wysłał ową wiadomość do blondyna. Czasem miał właśnie takie krótkie przejawy odwagi, które jednak szybko zanikały, tym samym z powrotem ukazując jego nieśmiałą naturę. — Naprawdę, więc czemu miałbym teraz rezygnować?

I właśnie wtedy Chan postanowił olać już naprawdę wszystkie jego zawahania. Tak po prostu przycisnął swoje wargi do ust młodszego chłopaka, z powrotem układając dłonie na jego talii. Niższy z kolei przeniósł swoje ręce na szyję lidera, natychmiastowo odwzajemniając pocałunek. Może już wtedy gdzieś w środku wiedział, że później będzie tego żałować, ale w tamtym momencie się to nie liczyło. W końcu miał Chana tak blisko siebie, całował jego miękkie usta, spełniał marzenia. Czemu miałby się wycofać, stchórzyć? Robił to, czego pragnął. W tamtej chwili był szczęśliwy, jak nigdy dotąd.

W moment obaj znaleźli się przy biurku, na którym to nadal leżał notes Jisunga. Chwilę później znalazł się on jednak gdzieś na podłodze, zostając zastąpionym tyłkiem Hana, który to spoczął na biurku. Bang popchnął niższego na biurko, nie puszczając jego talii. Z każdą chwilą ich pocałunek nabierał tempa, a młodszemu zaczynało brakować powietrza. Może i nie pierwszy raz  znalazł się w takiej sytuacji, ale mimo wszystko był nadal tylko głupim nastolatkiem pragnącym miłości, który od czasu do czasy bywał napalony i tak właśnie działo się w tym momencie. 

Nie do końca wiedział, do czego chce tak naprawdę się posunąć, co powinien teraz zrobić, ale starał się dotrzymać tempa pocałunku. Podążał za kolejnymi ruchami warg Banga, starając się z nim zsynchronizować. W tamtej chwili postanowił iść na żywioł, nie hamować się. To była jedyna okazja na to, by raz a dosadnie pokazać Chanowi, że jest w nim zakochany na zabój. Nie było w tym chwili na zastanawianie się, czy aby na pewno robi dobrze, czy nie będzie tego żałować. Wtedy chciał jedynie się mu oddać, pokazać, że go pragnie.

Jedna z dłoni Banga ponownie wkradła się pod czarną bluzę bruneta. Jisung mruknął cicho w usta starszego, czując jego zimne ręce na swojej skórze. Tworzyło to przyjemny i powodujący dreszcze kontrast, bowiem skóra młodszego była rozgrzana. Jisung nieco spontaniczne owinął swoje nogi wokół bioder blondyna, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Wplątał dłonie w jasne włosy starszego, pociągając delikatnie za ich końcówki. Po chwili i druga dłoń Chana przemieściła się z biodra młodszego chłopaka na jego talię, podwijając tym samym jego czarną bluzę i ukazując jego nagą skórę. Han cofnął się nieco do tyłu, nie przerywając pocałunku i znowu przyciągając Banga jeszcze bliżej siebie i zmuszając go do tego, by się pochylił. Dłonie blondyna sunęły coraz wyżej, przyprawiając niższego o kolejne fale dreszczy. Ich usta tańczyły w chaotycznym pocałunku, starając się ze sobą zgrać. Może i Jisung marzył o tym, by jego pierwszy pocałunek z Chanem wyglądał inaczej, bardziej zgodnie z jego delikatną i wrażliwą duszą, ale wbrew pozorom obecna sytuacja również mu się podobała. Był jeszcze młody, ale też miał swoje chwile uniesienia, w których to pożądanie brało górę nad jego ciałem i to właśnie w takiej sytuacji się obecnie znalazł. Całował starszego z pasją, starając się nadążyć za narzucanym przez niego tempem. Z każdą chwilą pomrukiwał głośniej w jego usta, czując jak ręce blondyna zaczynają wędrować po jego ciele. Był na ogół wrażliwy, a w tym momencie Chan przejmował władzę nad jego wszystkimi zmysłami.

W pewnym jednak momencie starszy oderwał się od jego ust, automatycznie opierając swoje czoło o te niższego. Dało to chwilę na odetchnięcie Hanowi, z którego ust ze zdwojoną częstotliwością zaczęły ulatywać szybkie oddechy, opadając na wargi Chana. Wyższy nadal był cholernie blisko, a jego dłonie wciąż spoczywały na talii Jisunga, a to sprawiało, że ciało brązowowłosego dosłownie drżało.

— Na pewno? — wydukał, spoglądając w oczy niższego. Jednak te dwa węgielki były w tym momencie przepełnione czymś, co nie gościło tam na co dzień — pożądaniem. — Jisung, wiesz, że nie musisz...

— Oh, Channie, przestań pierdolić od rzeczy i weź się mną w końcu zajmij — odparł, przerywając zdanie wyższego i niemal momentalnie przyciągając go do siebie z powrotem.

Jego dłonie przemieściły się z kosmyków Chana na jego policzki, ściskając je i przytrzymując twarz lidera blisko tej jego. Ponownie przycisnął swoje usta do tych Banga, pozwalając sobie przygryźć dolną wargę starszego. Wywołało to z jego ust cichy pomruk, dzięki któremu na usta młodszego wpłynął szczery uśmiech. Dłonie blondyna z powrotem rozpoczęły swoją wędrówkę po torsie niższego, bezlitośnie przyprawiając go o przyjemne dreszcze. Pozwolił sobie również zacisnąć palce wokół sutka niższego chłopaka, sprawiając tym, że brązowowłosy jęknął głośno w jego usta. Jego wargi się rozchyliły, a to pozwoliło starszemu wtargnąć do środka jego buzi. Ich zbliżenie zaczynało nabierać tempa, a błądzące pod bluzą Hana ręce Chana jedynie potęgowały stan błogości, w którym znalazł się młodszy. W tym momencie wszystkie jego bodźce czuły jedynie Banga i szczerze, nie chciał w tej chwili niczego więcej.

Nagle Chan znowu odsunął się, zaprzestając pocierać jego skórę pod bluzą. Wyciągnął spod materiału odzienia jedną dłoń, która dotąd ściskała jeden z sutków niższego, przenosząc ją na szczupłe udo chłopaka. Zacisnął na nim swoje palce, wydzierając tym z jego ust kolejny jęk. Jednak gdy Jisung zaczął już liczyć na to, że po chwili jego usta znowu złączą się z tymi blondyna, Chan przycisnął swoje wargi do jego ucha. Przeszedł go kolejny dreszcz, który jedynie został spotęgowany, gdy Bang przesunął w górę swoją dłoń spoczywającą na jego kolanie.

— Ale może najpierw na to zasłużysz, co, kochanie? — zapytał niskim głosem tuż przy uchu młodszego, wydzierając z jego ust kolejny tego popołudnia jęk.

Po chwili odsunął się od mniejszego chłopaka, spoglądając w jego oczy. Zacisnął zęby na dolnej wardze, z pewnością siebie spoglądając na brązowowłosego. W tym momencie nie był już zamartwiającym się liderem — nie, teraz kierowało nim coś całkiem innego. Nie interesowało go już nic, co nie związanego było z siedzącym naprzeciw niego chłopakiem, który to oblizał nerwowo wargi, przetwarzając w głowie słowa, które chwilę wcześniej uleciały z ust starszego.

I może postępował pochopnie, ale w  tamtym momencie nie pragnął już niczego innego, jak by Bang zajął się nim jak należy, dlatego też skinął lekko głową, uśmiechając się w podstępny sposób.

— Dobra — rzucił, przenosząc swoje dłonie na klatkę piersiową blondyna i odpychając go lekko do tyłu.

Po czym zeskoczył z biurka, a jego nogi, które jeszcze przed chwilą owijały się wokół talii wyższego, spoczęły na podłodze. Brunet ostatni raz spojrzał prosto w oczy starszemu, który to nadal zaciskał mocno zęby na wardze, po czym opadł na kolana. Jego dłonie jakby automatycznie powędrowały do gumki luźnych dresów starszego. Bez problemów rozwiązał biały, zawiązany w kokardę sznureczek, pozwalając tym spodniom blondyna swobodnie zsunąć się w dół, a wtedy jego oczom ukazało się pokaźne wybrzuszenie w bokserkach wyższego. Zagryzł mocno dolną wargę, skanując wzrokiem to, co znajdowało się przed nim. I może to nie był jego pierwszy raz, ale róż na jego policzkach jakby się pogłębił, o ile to jeszcze możliwe.

Ale w końcu nie było już odwrotu. Nie zastanawiając się wiele, chwycił również za brzeg czarnych bokserek Banga, pociągając je w dół. Już po chwili jego oczom ukazała się męskość lidera w pełnej okazałości, co sprawiło, że znowu zagryzł wargę. Uniósł nieśmiało wzrok w górę, czując, jak mocno pieką jego policzki, a wtedy ujrzał dwójkę czarnych jak noc oczu Chana, które wpatrywały się w niego zawzięcie. Wiedział, że nie musiał tego robić, że mógł przerwać to w każdym momencie, ale wtedy zrozumiał, że tego chciał. Duża dłoń blondyna spoczęła na jego rozgrzanym policzku Jisunga, a wtedy brunet spuścił automatycznie wzrok, zawieszając go na stojącym penisie lidera. Przełknął głośno ślinę, czując przyjemny dotyk Banga na swojej skórze.

— Dalej Sungie, wiem, że dasz radę to zrobić — i jak na sytuację, w jakiej się znaleźli, słowa blondyna zabrzmiały wyjątkowo delikatnie, bo w końcu nawet jeśli pożądanie władało właśnie jego ciałem, to on nadal nie chciał skrzywdzić Jisunga.

Brunet przymknął na chwilę powieki, ostatni raz wypuszczając powietrze z ust. Jedną ze swoich niewielkich dłoni zacisnął na swoim kolanie, drugą zaś usadowił u podstawy członka swojego przyjaciela. Ponownie spojrzał w górę, po czym nie przerywając kontaktu wzrokowego z wyższym, wziął do ust samą główkę jego członka. Zatoczył językiem kółeczko wokół samego czubka przyrodzenia jasnowłosego, ale to wystarczyło, by z ust Banga uleciał gardłowy jęk. Australijczyk przeniósł swoją dłoń z ciepłego od rumieńców policzka Hana, na czubek jego głowy, wplatając swoje palce w jego miękkie włosy. Naprawdę hamował się, by go nie pospieszać, by nie wepchnąć mu swojego członka głęboko w gardło. Starał się być cierpliwy, dlatego też jedynie wplątał palce w jego włosy, mrucząc cicho pod wpływem subtelnych gestów Hana. Brązowowłosy z kolejny brał do buzi kolejne centymetry przyjaciela Chana, starając się powstrzymać wszelakie odruchy wymiotne. Zassał się na główce penisa wyższego chłopaka, a wtedy Bang poczuł, jak policzki młodszego przylgnęły do jego członka i cholera, było w tym coś gorącego. W jego głowie już nieraz pojawiały się takie sceny, a teraz to wszystko się działo. Widział przed sobą młodszego klęczącego dzielnie i obciągającego mu bez skrupułów.

Gdy Jisung poczuł, że więcej już nie zmieści, bowiem członek Chana odbił się od tyłu jego gardła, wywołując tym odruch wymiotny, zaczął pomagać sobie swoją drobną dłonią. Z ust Banga wylatywały coraz to głośniejsze jęki, a to sprawiało, że Jisung czuł się pewniej w tym, co robił. Zataczał kółeczka wokół penisa starszego chłopaka, ssąc z pasją jego główkę. A gdy poczuł, że zaraz braknie mu powietrza, odsunął się nieco, wypuszczając z ust penisa przyjaciela. Przyrodzenie odbiło się od jego policzka, a Chan już w tej chwili zatęsknił za ciepłym wnętrzem buzi Jisunga. Nim jednak zdążył zaprotestować, usta młodszego znowu oplotły się wokół jego penisa, wywołując tym z jego ust kolejny, jeszcze głośniejszy jęk. Nastolatek znowu zaczął lizać główkę jego członka, tym razem pomagając sobie obiema rękami i wywołując tym u niego mocne deszcze.

— Fuck, Sungie — wydusił w pewnym momencie, odrzucając głowę do tyłu i znowu kładąc swoją dłoń na policzku młodszego. Pogłaskał czułem jego skórę, chcąc jakoś wynagrodzić go za dostarczaną mu przyjemność. Ledwo utrzymywał się na nogach, czując, jak zbliża się do spełnienia. — Jesteś naprawdę grzecznym chłopcem.

I w tym momencie Jisung sapnął głośno, nieumyślnie znowu wypuszczając z ust członka Banga. Pochwała, która chwilę wcześniej uleciała z ust blondyna, sprawiła, że poczuł, jak jego własny przyjaciel drgnął w jego jeansach, które z każdą chwilą stawały się coraz ciaśniejsze. Nie chcąc zawieść wyższego, przejechał językiem wzdłuż całej jego długości, po czym ostatni raz wziął do ust samą główkę jego penisa, zasysając się na niej mocno. I tyle wystarczyło, by Bang doszedł z głośnym jękiem w jego usta, zapełniając jego buzię gorzką cieczą. Brunet przełknął wszystko z niewielkim grymasem, nadal nie wstając z podłogi. I dopiero gdy poczuł, jak Chan nakazuje mu to gestem ręki, podniósł się, niepewnie spoglądając w jego oczy.

Blondyn zaczął po raz kolejny tego popołudnia skanować wzrokiem twarzyczkę swojego przyjaciela. Jego policzki od dłuższego czasu pozostawały tak samo rumiane, jednak teraz jego wargi były napuchnięte od tego, co przed chwilą zrobił. Z jego ust wyciekała też wąska strużka śliny, co w tamtym momencie wydało się starszemu cholernie seksowne. Jisung wyglądał tak niewinnie, a zarazem tak pociągająco. Zrobił krok w stronę niższego, kładąc jedną ze swoich dłoni na jego pośladku, a drugą odgarniając z jego czoła brązowe kosmyki, które opadły na nie podczas poprzedniej czynności.

— Jestem z ciebie dumny, Sungie — wyszeptał, znowu pochylając się nad szyją niższego. Tym razem nie tylko pocałował jego skórę, ale też zagryzł się na niej, pozostawiając na niej niewielki, czerwony ślad. — Teraz hyung ci to wynagrodzi. Zajmę się tobą jak nikt inny, kochanie.

Te słowa wystarczyły, by z ust młodszego po raz kolejny tego popołudnia uciekł jęk. Tym razem był on jednak znacznie głośniejszy, a to tylko zdawało się nakręcać Chana jeszcze bardziej. Usta blondyna znowu przylgnęły do szyi Hana, zaczynając ssać jego skórę. Kolejne westchnienia ulatywały z ust niższego rapera, upewniając Chana w tym, że to, co robił, całkowicie podobało się młodszemu. Jedna z jego dłoni z powrotem odnalazła swoje miejsce na talii młodszego, a z kolei ta druga zaczęła delikatnie ściskać jeden z pośladków młodszego, który to oparł głowę na jego ramieniu, znowu czując, jak dotyk Banga ogarnia go ze wszystkich stron. Sapnął cicho, a jego oddech owiał szyję starszego, sprawiając, że na usta wyższego wpłynął szczery uśmiech. Zacisnął mocniej dłoń na pośladku młodszego chłopaka, w tym samym czasie zagryzając się też na jego szyi i tworząc w tamtym miejscu czerwony ślad.  

— Podoba ci się, Sungie? — zapytał w pewnym momencie, zahaczając palcem o brzeg jeansów rapera, który tylko skinął energicznie głową, nie będąc w stanie wydusić czegoś więcej. — Bo będzie tylko lepiej — dodał, jednocześnie łapiąc za brzeg czarnej bluzy Hana i pociągając ją w górę.

Wspólnymi siłami po chwili pozbyli się górnego odzienia młodszego chłopaka. Bluza wylądowała gdzieś za Chanem na podłodze, a Jisung stanął przed nim bez koszulki. Wzrok lidera znowu zawiesił się na dobrze zbudowanym, ale zarazem drobnym ciele niższego chłopaka, przechodząc po kolei z jego wąskiej talii, przez dobrze wyrobiony brzuch, na napuchnięte od podniecenia sutki. Uśmiechnął się zwycięsko pod nosem, pochylając się nad uchem młodszego chłopaka.

— Odwróć się — polecił stanowczym głosem, a niższy szybko zastosował się do jego słów, obracając się wokół własnej osi. 

Jego dłonie oparły się o blat biurka, przy którym jeszcze niecałą godzinę temu tworzył tekst do nowej piosenki. Teraz ten fakt, a także jego drugi przyjaciel, który smażył obecnie prawdopodobnie kiełbaski przy ognisku, zdawały się odejść w zapomnienie. Liczył się już tylko Chan i jego dotyk, który z każdą chwilą jeszcze bardziej się potęgował. Jego zmysły szalały, a racjonalne myślenie zanikało całkowicie, zostając zastąpionym przez podniecenie. Nim zdążył zapytać, co Bang zamierza zrobić, usłyszał, jak tym razem to on upada na kolana. Mimowolnie odwrócił głowę do tyłu, spoglądając na blond kosmyki jego hyunga, którego dłonie wędrowały obecnie do rozporka jego spodni. Szybko odwrócił wzrok, zaciskając mocno powieki. To było dla niego za dużo. Zacisnął palce na kancie biurka, spuszczając głowę i całkowicie skupiając się na dłoniach starszego, które wędrowały obecnie wzdłuż jego nóg, aż do jego krocza, które zaczynało niebezpiecznie pulsować. Bang otarł swoją dłoń o członka swojego przyjaciela, odpinając jednocześnie guzik jego spodni, przez co młodszy niemalże zawył, odrywając jedną ze swoich dłoni od stołu i przyciskając ją do ust. Zakrywał nią szczelnie swoje wargi, coraz bardziej wstydząc się dźwięków, które się z niego wydobywały. Chan tymczasem rozpiął rozporek jeansów rapera, znowu niby przypadkiem zahaczając palcami o twardniejącego członka niższego chłopaka. Następnie zsunął ostrożnie w dół jego spodnie, to samo robiąc też z materiałem szarych bokserek. Po chwili brązowowłosy stanął przed nim w pełni nagi, mimowolnie wypychając biodra w jego stronę. Coraz bardziej łaknął jego dotyku, a subtelne gesty Banga jedynie go nakręcały. Czuł uwierający ból w okolicach krocza i szybko bijące w klatce piersiowej serce. Jednak gdy tylko poczuł oddech starszego na nagiej skórze swojego pośladka, zrozumiał, że to dopiero początek tego, co go czekało. Odgarnął do tyłu wilgotne włosy, zaciskając mocno wargi i starając się chociaż trochę opanować dudniące serce.

Chan tymczasem przysunął swoje wargi do mlecznej skóry niższego, następnie zostawiając na jego prawym pośladku krótkiego buziaka. Jisung westchnął cicho na ten gest, robiąc wszystko, by nie wypchnąć bioder w stronę starszego chłopaka. Chan z kolei odsunął się nieco od mniejszego chłopaka i szybko splunął na swoje palce. Teraz już nie miał zamiaru się hamować. Przytknął swój palec wskazujący do dziurki młodszego chłopaka, ówcześnie rozchylając nieco jego pośladki. Zaczął napierać palcem na splot mięśni chłopaka, wywołując tym z jego ust ciche stęknięcie. Uśmiechnął się pod nosem, doskonale wiedząc, jak bardzo niższy lgnął do jego dotyku. Był niczym od niego zależny, a to podbudowało na duchu lidera. Powoli zanurzał nieco głębiej koniuszek swego palca w niższego, wsłuchując się w piękne dźwięki ulatujące z jego ust, które w tym momencie mieszały się ze stęknięciami.  

Nim minęła chwila, cały jego palec znalazł się we wnętrzu Jisunga. Chłopiec starał się rozluźnić, skupiając się jedynie na przyjemności i pomijając ból, który temu towarzyszył. I istotnie po chwili tak się stało, bo z jego ust z powrotem zaczęły ulatywać słodkie jęki, które cieszyły starszego. Bang podniósł się z podłogi, po czym ponownie stanął za młodszym chłopakiem, dokładając drugi palec. Z ust Jisunga znowu uleciało stęknięcie bólu, dlatego też Bang ucałował od tyłu jego kark, kładąc dłoń na biodrze niższego. Ciało Hana znowu się spięło pod wpływem piekącego bólu, który rozchodził się po dolnych częściach jego ciała.

— Trochę zaboli, ale później będzie lepiej — wyszeptał, a jego ciepły oddech odbił się od drżącej skóry Hana, po chwili zostając zastąpionym jego językiem. Jisung zaskomlał, nieporadnie wypychając swoje biodra do tyłu.

— Wiem — westchnął pomiędzy znowu nasilającymi się westchnięciami. — Nie jestem jebaną dziewicą, nie musisz mnie tak traktować.

— Żebyś tego nie żałował — parsknął wyższy, następnie dokładając trzeci palec.

Już po chwili głośne jęki Jisunga znowu zaczęły odbijać się od ścian studia, jeszcze bardziej podsycając podniecenie starszego chłopaka. Dźwięki ulatujące z ust niższego były po prostu zbyt piękne, by nie czerpać z nich radości. Palce blondyna zaczynały poruszać się w nim w coraz szybszym tempie, powodując mroczki przed jego oczyma. Jednak gdy do tego dołączyła druga ręka lidera, której palce owinęły się wokół jego niewielkiej długości, zacisnął dłonie na blacie, nie potrafiąc powstrzymać przyjemności. Wypychał biodra do tyłu, z każdą chwilą chcąc coraz więcej.

— Nie, nie, Channie, to za dużo — wydusił w pewnym momencie, a słowa te uciekły z jego ust pomiędzy kolejnymi jękami. Czuł, że długo nie wytrzyma, a zręczne palce Banga nadal go rozciągały, doprowadzając na skraj rozkoszy.

Słysząc te rozpaczliwe słowa, Chan jedynie uśmiechnął się zwycięsko, ostatni raz poruszając nadgarstkiem. I w tym momencie z wnętrza brązowowłosego zniknęły wszystkie trzy palce, zostawiając po sobie jedynie nieprzyjemne uczucie pustki. Lecz nim Jisung zdołał wydać z siebie zawiedzione mruknięcie, uciszyły go następne słowa Banga.

— Jeszcze nie wiesz, co to znaczy za dużo — wyszeptał, następnie zaciskając dłoń na pośladku młodszego i wyrywając tym jęk z jego ust. — Wypieprzę cię tak, że za każdym razem gdy spróbujesz usiąść, to przypomnisz sobie o mnie. Chciałeś bym nie był delikatny, to nie będę, kochanie.

I po tych słowach znowu splunąłwszy na swoją dłoń, rozprowadził ślinę po całej swojej pokaźnej długości. Następnie rozchylił delikatnie pośladki młodszego, przystawiając koniuszek swojego penisa do dziurki niższego. Z ust Jisunga uleciał jęk zaskoczenia, co spowodowało uśmiech na ustach wyższego. Zagryzł on wargę, znowu pochylając się nad uchem bruneta. Poruszył nieco biodrami, jednak ani trochę nie zanurzając się w ciało Hana.

— Czujesz? — zapytał, wypowiadając te słowa wprost do jego ucha. Gdy brązowowłosy pokiwał energicznie głową, cały czas zaciskając powieki, ten tylko zachichotał, nieco mocniej napierając na wejście chłopaka. — To tylko namiastka tego, co ci dam.

Już w tamtym momencie Jisung ledwo stał na własnych nogach, czując jak cholernie drżały jego kolana. Wypychał mocno biodra do tyłu, desperacko zaciskając palce na blacie biurka. Próbował się jakoś utrzymać, jednak z każdą chwilą był pewny, że jeszcze moment, a upadnie na podłogę. Powieki miał zamknięte, głowę spuszczoną, a wargi, spomiędzy których ciągle ulatywały jęki, rozchylone. Już wtedy czuł się wykończony, chociaż tak naprawdę jeszcze nie zaczęło się to, na co najbardziej czekał. Wiedział, że Chan go zniszczy, doprowadzi na skraj przyjemności.

Bang z kolei postanowił już nie czekać ani chwili więcej. Bardzo podobała mu się prośba młodszego i z całą pewnością chciał się z niej wywiązać. Pierwszy raz w życiu całe jego opanowanie czy czułość względem innych wyparowały, zostając kompletnie zastąpionymi przez pożądanie. Teraz liczyło się już tylko to, by wypieprzyć Jisunga tak, by zapamiętali to obaj do końca życia. Taki właśnie miał plan i chciał go zrealizować bez chwili zwłoki, dlatego też ułożył obie dłonie na biodrach niższego, który to cały czas desperacko wypinał się do tyłu, dosłownie pragnąc już, by Chan przeszedł do czynów. Wystarczył jeszcze jeden, niby niewinny ruch biodrami, którym chciał tylko zwrócić na siebie uwagę starszego, by Bang wbił się do samego końca w jego ciasną dziurkę, nie szczędząc sobie czasu na to, by młodszy się przyzwyczaił. Już po chwili po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk jąder uderzających o zgrabne pośladki niższego chłopaka, który to rozchylił gwałtownie wargi, czując już po raz kolejny tego dnia okropny ból. Zacisnął jednak wargi już chwilę później, nie chcąc, by jakiekolwiek oznaki bólu dotarły do Banga. Sam chciał, by lider nie był delikatny i doskonale o tym wiedział. Cenił sobie jednak to, że Chan dał mu chwilę na przyzwyczajenie się, zastygając na moment w bezruchu. Było to ciężkie, gdyż ścianki młodszego zaciskały się wokół jego pulsującego penisa, samemu prosząc się o to, by wypieprzyć go jak nigdy. Przeniósł jedną z dłoni na klatkę piersiową niższego, chwytając pomiędzy dwa palce sterczący sutek Jisunga i ściskając go mocno. Znowu pocałował też kark Hana, chcąc choć trochę go rozluźnić. Tym razem zassał się jednak na jego skórze, zostawiając na niej kolejny czerwony ślad, który już niedługo później miał być oznaką tego, co się pomiędzy nimi wydarzyło. I gdy z ust Jisunga wydobył się znowu ten słodki jęk, wykonał pierwsze pchnięcie, jednocześnie zaciskając palce prawej dłoni na szczupłej talli chłopaka.

— O mój boże — westchnął w pewnym momencie, odrzucając głowę do tyłu. Jego blond kosmyki zaczynały się falować od potu i kleić przez to do czoła, co denerwowało go w tej chwili niemiłosiernie. Nieco niechętnie oderwał dłoń od klatki piersiowej Hana, zaczesując włosy do tyłu. Przez jego ciało zaczynały rozchodzić się cholernie przyjemne dreszcze, a to wszystko przez ciasną dziurkę młodszego, która tak idealnie opinała się wokół jego członka. — Jesteś tak cholernie ciasny — wydusił, wykonując kolejne pchnięcie i wsłuchując się w jęki, i westchnienia młodszego, które nieustannie ulatywały z jego ust.

Po chwili jego lewa dłoń zawędrowała do brązowych włosów młodszego. Wplątał palce pomiędzy jego kosmyki, pociągając za nie do tyłu. Han w końcu odchylił głowę, opierając ją w zamian na ramieniu Banga. Sapnął głośno, czując jak lider wchodzi w niego coraz mocniej. W tej chwili nie potrafił otworzyć oczu. Był niczym szmaciana lalka, zależna od tego, co zrobi Chan. Chciał go czuć jeszcze głębiej w sobie, gdyż z każdą sekundą pragnął coraz więcej.

— Błagam, szybciej — wydusił z trudem, nie potrafiąc już utrzymać się o własnych siłach. Puścił blat biurka, osuwając się na ciało pieprzącego go chłopaka.

— Dla ciebie wszystko — odparł Chan, zaciskając zęby na wardze.

Ponownie chwycił obiema dłońmi wąskie biodra brązowowłosego, zaczynając wchodzić w niego z jeszcze większą siłą. Co pchnięcie, jęki Jisunga stawały się głośniejsze, jakby nie był w stanie już przyjąć więcej. Był on istotnie drobnym chłopcem, któremu nie było potrzeba wiele, by dojść, a teraz Chan doprowadzał go na granicę spełnienia. Miał wrażenie, że jest nagradzany za każde westchnienie czy jęk, gdyż czym głośniej pomrukiwał, tym mocniej Bang zaciskał palce na jego biodrach, wbijając się w niego do samego końca. Lecz gdy główka przyrodzenia starszego sięgnęła prostaty niższego, spełnienie przyszło automatycznie i wbrew jego woli. Biała maź bez zapowiedzi rozlała się na biurko i podłogę. Jednak Chan nie zwolnił tempa, nadal dręcząc prostatę chłopca, którego ciało nachodziły niespodziewane dreszcze. Nie umiał już zapanować nad swoim ciałem, które drżało niekontrolowanie po przebytym orgazmie. Mroczki pojawiały się przed jego oczyma, a całe jego ciało osunęło się na tors Banga. Starszy jednak nadal się w nim poruszał, jeszcze bardziej potęgując jego odczucia.

— Ah-h Chan! Ja, ja już n-nie m-mogę — powiedział z trudem, a każde z tych słów rozdzielone było głośnymi piskami.

I w tym momencie jak na zawołanie Chan zaprzestał swoich ruchów, całkowicie wychodząc z tyłka niższego chłopaka. Jednak nim ten zdążył zareagować, blondyn obrócił go twarzą do siebie, chwytając go pod udami i podnosząc, przez co jego pośladki wylądowały na blacie biurka. I już chwilę później wszedł w niego z powrotem, nie dając brązowowłosemu ani chwili na odpoczynek.

— Ja jeszcze nie skończyłem, kochanie — wyszeptał, pochylając się nad Jisungiem i łącząc ich wargi, które znowu rozpoczęły wspólny taniec.

Ponownie zaczął wbijać się w niższego chłopaka, który nie potrafił zapanować nad swoimi odruchami. Jęczał głośno, starając się zarzucić ręce na kark starszego, by tylko jego plecy nie obijały się o ścianę. Nadal czuł dreszcze gasnące w koniuszkach jego palców, a teraz podniecenie od nowa zaczynało go ogarniać. Nie miał nawet chwili wytchnienia, a tymczasem jego członek znowu stał na baczność. Chan nadal energicznie poruszał biodrami, samemu chcąc doznać orgazmu. Za każdym razem trafiał wprost w prostatę nastolatka, sprawiając, że ten znowu zacisnął powieki, już kompletnie nie potrafiąc nad sobą zapanować. Drugie spełnienie przyszło równie szybko i tym razem zamroczyło go tak samo mocno. Opadł plecami na ścianę, nadal czując zaciskające się na jego biodrach palce Banga. Nim zdążył dojść do siebie, jego wnętrze wypełniło się białą cieczą, co oznaczało, że tym razem doszedł również starszy.

Minęła dobra chwila nim obaj doszli do siebie, a spędzili ją wsłuchując się w swoje ciężkie oddechy. Bang przyglądał się wymęczonej twarzy Jisunga, który to z kolei nadal zaciskał mocno powieki.

— Byłeś świetny, Jisungie.

Następnego dnia Jisunga obudziło słońce, którego promienie wdarły się do jego pokoju. Nieprzysłonięte rolety pozwoliły na to, by tuż po tym, jak słońce wzeszło ponad seulskie budynki, niesforne promyki zaczęły gładzić jego mleczną skórę. Światło drażniło jego powieki, zmuszając go do tego, by nieco niechętnie otworzył oczy. Towarzyszyło temu zaspane ziewnięcie, które uleciało z jego ust. Podciągnął się na łóżku, przymykając z powrotem oczka i próbując przyzwyczaić się do nagłej jasności, która ogarnęła pomieszczenie. Przytknął dłoń do ust, znowu ziewając i dopiero po chwili przypominając sobie o tym, co zaszło poprzedniego dnia. Jego policzki automatycznie zaszły się różowym kolorem, który gościł na nich naprawdę często, a mały uśmiech wtargnął na usta nastolatka. Nieco niechętnie zrzucił z siebie kołdrę, która jeszcze przed chwilą zapewniała ciepło jego ciału, po czym zsunął się z łóżka. Wstał z materaca, krzywiąc się mocno, gdyż poczuł znaczny dyskomfort w dolnych częściach ciała. Mimo znaczącego bólu, podszedł do znajdującej się w jego pokoju szafy. Wyciągnął w górę swoje ręce, rozciągając po śnie swoje drobne ciało. Zacisnął mocno wargi, starając się nie skupiać na bólu w dolnych częściach ciała i wybierając z szafy ubrania na dziś. Gdy w końcu znalazł to, czego szukał, ściągnął ze swojego ciała koszulkę nocną, zastępując ją kolejną, znacznie za dużą bluzę. Materiał odzienia sięgał połowy jego ud, pozwalając mu tym na niezakładanie spodni. Tak też ubranym, opuścił swój pokój, ponownie przypominając sobie o nieobecności Changbina. Wszedł do kuchni, która połączona była z ich salonem, rozglądając się wokół. Na co dzień był tym, który wychodził z pokoju jako ostatni, zastając już gotowe śniadanie bądź zajmujących salon przyjaciół. Tym razem jednak mieszkanie świeciło pustkami, bo w końcu Changbina nie było, a Chan musiał najwyraźniej spędzać czas w swoim pokoju. Było to dziwne, ponieważ blondyn zawsze wstawał z samego rana. Postanowił to jednak zignorować, podchodząc w tym samym czasie do lady i zgarniając z niej butelkę wody. Następnie oparł się tyłem o blat i nieco się krzywiąc, przymknął powieki, wzdychając ciężko.

Do jego głowy automatycznie wróciły obrazy z poprzedniego dnia, co przywróciło róż na jego policzkach. Wziął pierwszy łyk wody, skupiając się na tym, co działo się poprzedniego dnia. Nie potrafił powstrzymać wpływającego na jego twarz uśmiechu. Spełnił w końcu swoje marzenia, doczekał się czegoś, czego tak bardzo pragnął. Kochał Chana całym swym sercem, a to co wydarzyło się poprzedniego dnia zaczynało budzić w nim nadzieję. Nie mógł jej powstrzymać, chociaż wiedział, że poprzednie popołudnie mogło nic nie znaczyć. Nie wiedział, czy to, co między nimi zaszło, było tylko niezobowiązującym seksem, czy obietnicą lepszych dni i czegoś ważniejszego. 

Po chwili odstawił butelkę na blat, otwierając oczy. Salon był jednak nadal pusty i pierwszy raz tego dnia znowu zatęsknił za Changbinem. Wzdychając, postanowił zignorować śniadanie. Zdecydował się na coś ważnego — postanowił bowiem pójść do pokoju Banga. Potrzebował w końcu odpowiedzi na swoje pytania, bo mimo tego, że poprzednie popołudnie było naprawdę przyjemne, to jego serce trzymane było w niepewności. Pamiętał gorący dotyk dużych dłoni Chana na swojej skórze, jego usta przylegające do jego szyi. Pamiętał każdy jęk, który uciekł z jego ust, każdy dreszcz, który przeszedł wzdłuż jego kręgosłupa. Nic nie mogło wymazać z jego pamięci pchnięć blondyna, które doprowadzały go na skraj rozkoszy. Te wszystkie wspomnienia znowu przywoływały róż na jego policzkach, bo chociaż wtedy posunął się do takich czynów, teraz wprawiało go to w zawstydzenie. Oddał się starszemu w całości i nawet jeśli by chciał, to nie potrafił tego żałować.

Przeczesawszy swoje ciemne włosy, skierował się w stronę korytarza, z którego to rozchodziły się drzwi na pokoje mieszkającym w dormie nastolatków. Zerknąwszy na zamknięte drzwi pokoju Changbina, odetchnął nerwowo, pukając do drzwi Chana. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że się nie denerwował. Bał się, że mógł się przeliczyć, że jego nadzieje mogły się zawieść nawet jeśli wczorajszego dnia doszło między nimi do czegoś, o czym nie powinno rozmawiać się za dnia. Przymknął na chwilę oczy, czekając na to, aż drzwi się otworzą, a w nich stanie uśmiechnięta osoba Chana. Tak też się po chwili stało, jednak twarz blondyna nie wyrażała tej znanej każdemu radości, która na niej zawsze gościła. Wręcz odwrotnie, automatycznie zrzedła, gdy tylko oczom starszego ukazała się postać młodszego chłopaka. Zacisnął mocno wargi, zaczynając skanować wzrokiem sylwetkę bruneta.

— Oh, cześć Sungie — westchnął, nerwowo zaczynając drapać się po karku. Robił tak zawsze, gdy coś nie szło po jego myśli i każdy, kto o tym wiedział, mógł dojrzeć na karku blondyna czerwone ślady po każdym pełnym pracy dniu. — Coś się stało?

Brązowowłosy spuścił automatycznie głowę w dół, wbijając wzrok w panele, które pokrywały podłogę ich mieszkania. Jego policzki stały się jeszcze bardziej czerwone. Dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę z tego, że sam do końca nie wiedział, co chciał powiedzieć. Oblizał nerwowo wargi, nieśmiało podnosząc wzrok na blondyna.

— Chciałem porozmawiać — odparł cicho, obserwując to, jak brwi starszego ściągają się. — O tym co między nami wczoraj zaszło — dodał, jakby bojąc się, że chłopak nie zrozumiał, o co mu chodziło.

Ale w końcu Chan doskonale wiedział, o co chodziło młodszemu raperowi i właśnie to przerażało go najbardziej. Westchnął ciężko, rozchylając drzwi i kiwając porozumiewawczo głową. 

— Wejdź — polecił, odsuwając się na bok i przepuszczając w drzwiach młodszego chłopaka.

Brunet wszedł do pomieszczenia, zasiadając na łóżku starszego i ściskając mocno swoje kolana. Zacisnął palce na swoich udach. Normalnie rumieniłby się zapewne, czując się omotanym przez przyjemny zapach Chana, który w końcu wypełniał jego pokój, jednak teraz czuł się ogarnięty przez stres i strach. Bał się, co mógł chcieć powiedzieć Bang, a jego mina jeszcze tylko spotęgowała jego stres. Zagryzł mocno dolną wargę, wiedząc, że jeszcze tylko chwila, a poczuje w ustach nieprzyjemny smak krwi.

Ale w tym momencie również Chan czuł się nieswojo. On też nie wiedział, co powiedzieć, co zrobić. Bał się do tego przyznać, ale w głębi serca nie wiedział, co czuł. Wiedział, że czuł niepowstrzymany pociąg do osoby Jisunga, ale nie wiedział, czy czuł coś poza tym. Nie miał pojęcia, czego oczekiwał od niego Han, jednak w tym momencie zaczął się bać, że ich wczorajszy spontaniczny wyskok mógł mieć swoje okropne konsekwencje. Wtedy liczyło się jedynie rosnące podniecenie, ale teraz zaczynały liczyć się uczucia, które już za chwilę miały zostać zranione.

Blondyn po chwili zasiadł obok niego, również zaciskając wargi. Odgarnął z czoła jasne kosmyki, wpatrując się w ścianę znajdującą się przed nimi. Oboje nagle umilkli, bojąc się powiedzieć coś niechcianego. 

— Sungie, bo wiesz... — nagle rzucił, wzbierając w sobie całą odwagę. Jisung zacisnął mocno wargi, bojąc się swojej reakcji. — To co między nami zaszło...

— Nie mam ci tego za złe — przerwał mu szybko, wiedząc do czego zapewne zmierzał starszy. Znał go dobrze i wiedział, że Bang zawsze brał winę na siebie. — Czekałem na to od dawna — dodał, zbierając w sobie całą odwagę. Wiedział, że jest to odpowiedni moment na to, by powiedzieć mu całą prawdę. Mógł powiedzieć to teraz, albo nigdy. — Kocham cię — wydusił, czując jak szybko uderzało jego serce. Zbierał się na to od tak dawna, a teraz w końcu to zrobił. — Od bardzo dawna. Wiem, że to nieodpowiednie, ale ja nie umiem tego powstrzymać. To, co między nami wczoraj zaszło, było spełnieniem moich marzeń — wytłumaczył, ujawniając wszystkie swoje emocje. Jednak nie wiedział, że te wyduszone z trudem słowa były jedynie wstępem do okropnego bólu jego serca.

W tym momencie odwrócił głowę, spoglądając na nieco wyższego chłopaka. Jego oczy były przepełnione nadzieją — tą dziecięcą iskrą wiary, którą zawsze w jego oczkach widział Changbin. To właśnie to Seo kochał w nim całym sercem — wiedział, że Jisung był w stanie zrobić wszystko dla swoich marzeń. Był nadal młodym chłopcem, który jedynie czekał na szczęście w swoim życiu. I chociaż jeszcze przed chwilą widział niezrozumiałą minę Banga, nadal wierzył w to, że ich wczorajsze zbliżenie było początkiem czegoś nowego. 

— Sungie, posłuchaj — zaczął, czując jak mocno biło jego serce. Wiedział, że tym co zaraz powie zapewne zrani młodszego, ale musiał to zrobić. Musiał powiedzieć, że chociaż chciał go kochać w ten sposób, to jednak nie potrafił. — Kocham cię, naprawdę, ale jako przyjaciela — wydukał, spoglądając w oczy niższego. Jednak już po tych paru słowach zdołał ujrzeć w nich coś, czego jeszcze przed chwilą w nich nie było. Owa dziecięca nadzieja rozsypała się w tym momencie na milion kawałeczków, kompletnie pogrążając w rozpaczy serce bruneta. — To co się wczoraj stało, było naprawdę przyjemne i nie żałuję tego, bo cholernie mi się podobasz, ale tylko fizycznie. Ja... — zaciął się, nie wiedząc czy powinien kontynuować, bo już w tym momencie ujrzał jak oczy młodszego się zaszkliły. — Ja potrzebuję trochę czasu.

I tyle wystarczyło, by serce Jisunga przyszyła chłodna strzała, kompletnie wytrącając go z marzeń i sprawiając, że jego serce rozpadło się na miliony kawałków. Zagryzł mocno wargę, z całych sił starając się nie rozpłakać. I chociaż jego oczy automatycznie zaszły się łzami, to skinął jedynie głową.

— Okey, rozumiem — wydukał niemalże mechanicznie, odwracając wzrok. Zaciskał mocno powieki, licząc na to, że zatamuje to potok jego łez. Następnie poderwał się z łóżka, automatycznie kierując się do drzwi pokoju. 

— Sungie, poczekaj — rzucił, zatrzymując ruchy Hana. Jego dłoń zastygła w drodze do klamki. — Ale wszystko w porządku?

— Tak, tak — odburknął, chwilę później wychodząc szybko z pokoju. 

I choć przebywając jeszcze w pokoju ze starszym chłopakiem, próbował powstrzymać łzy, teraz wybuchnął rzewnym płaczem, opierając swoje plecy o drzwi pokoju Banga. Nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić, rzucił się w kierunku pokoju nieobecnego Seo. Zawsze zwierzał się Changbinowi, gdyż odkąd czarnowłosy dowiedział się o jego uczuciach do Banga, zaczął darzyć go niezrozumiałym zaufaniem. Jednak teraz go nie było, a on desperacko potrzebował wsparcia, bliskości i zaufania. Dlatego też nie zważając na brak Changbina, wparował do jego pokoju, automatycznie zamykając za sobą drzwi. Rzucił się do łóżka starszego o rok rapera, prędko zagrzebując się w kołdrze. Pachniała ona Changbinem i w tym momencie był to jego jedyny sposób bliskości, toteż zatopił nos w okryciu, zaciskając mocno powieki. Płacz przyszedł natychmiastowo, a sen jeszcze szybciej.

Changbin wrócił do dormu trochę po południu, czując, jak jego powieki lgnęły do siebie. Śmierdział po całej nocy spędzonej w lesie i niemalże nieprzespanej. Było naprawdę przyjemnie, jeśli wykluczyłoby się pewną niemiłą sytuację z udziałem jego koleżanki z klasy, ale mimo tego cieszył się, że ponownie przekroczył próg ich wspólnego mieszkania. Chciał w tym momencie jedynie rzucić się na swoje łóżko i odespać tą noc, podczas której raczej w większości śmiali się ze znajomymi, zajadając się przy ognisku, aniżeli spali, jednak gdy wszedł do mieszkania, od razu poczuł, że coś jest nie tak. Miejsce to w końcu zawsze emanowało radością, wszędzie dało się kogoś ujrzeć lub usłyszeć, a w szczególności Jisunga, który był dosłownie wszędzie, lecz teraz panowała tam kompletna cisza. Na początku przez głowę rapera przeszła myśl, że dwójka jego przyjaciół gdzieś wyszła, jednak gdy ujrzał przy ścianie dwie pary ich butów, zrozumiał, że tak być nie mogło. Marszcząc brwi, zrzucił ciężki plecak, robiąc krok w głąb mieszkania i nadal nie znajdując w nim ani żywej duszy.

Coś musiało być nie tak. W jego głowie automatycznie pojawiły się wszystkie czarne scenariusze, jakie dał radę stworzyć, a jego wargi zacisnęły się mocno. W tym momencie po raz kolejny zaczął bać się tego, że zrobił źle, jadąc na tą wycieczkę. Nie wiedział, co zaszło i nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wielkie czeka go rozczarowanie. Czując, jak jego serce zaczyna przyspieszać przez niezrozumiałą sytuację, skierował się w kierunku ich pokoi, na początku otwierając drzwi do tego, który należał do Jisunga. Był on jednak pusty, a to przeraziło go jeszcze bardziej. Czyli Jisung spędzał czas z Chanem?

Nie wiedział, czy w tym momencie martwił się bardziej o to, czy coś mogło się stać, czy o to, że coś mogło zajść między jego przyjaciółmi. Naprawdę chciał, by Jisung był szczęśliwy, nawet jeśli raniło to jego serce, lecz gdy faktycznie miało do tego dojść, oblatywał go strach. Nie wiedział, czy dałby radę się z tym pogodzić, a co dopiero zaakceptować to.

Jedynie zapobiegawczo otworzył drzwi do swojego pokoju, a wtedy doznał niemałego szoku, zauważając na swoim łóżku drobną sylwetkę Jisunga. Jego powieki były przymknięte, a ciemne rzęsy opadały falami na jego puchate policzki. Usta miał lekko rozchylone, jakby zasnął z katarem, a piąstki zaciskały się na materiale kołdry. Han wyglądał tak niewinnie i cholernie słodko — czyli tak, jakim był w oczach Changbina. Czarnowłosy zamknął szybko za sobą drzwi i do końca nie rozumiejąc, co się właśnie działo, podszedł do młodszego chłopaka, przykuwając przy własnym łóżku. Ułożył dłoń na ramieniu chłopaka, bo choć nie chciał, to musiał go obudzić, by dowiedzieć się, co się stało.

— Sungie — wyszeptał miękkim głosem, równie czule spoglądając na uśpioną twarz brązowowłosego. — Słoneczko — powtórzył, nie widząc reakcji u młodszego chłopaka.

Delikatnie potrząsnął jego ciałem, a wtedy z ust Jisunga wydobyło się ciche stęknięcie. Jego brwi ściągnęły się do siebie, a po chwili Changbinowi ukazały się śliczne oczka młodszego, które przecież tak bardzo kochał.

I jakie było zdziwienie Jisunga, gdy pierwszym, co ujrzał po przebudzeniu, okazał się Changbin. Nie był to jednak negatywny szok, a wręcz przeciwnie — jego serce zabiło na samą myśl o tym, że jego przyjaciel w końcu był obok. Tego dnia potrzebował go chyba bardziej, niż kiedykolwiek, toteż nie zdziwiło go, że ucieszył się z obecności rapera. Podciągnął się nieco na łóżku, spoglądając na starszego, który wpatrywał się w niego z niezrozumieniem. Spał w końcu właśnie w jego łóżku i nic dziwnego, że Seo oczekiwał wyjaśnień.

— Oh, Binnie — zdołał jedynie wydukać, spuszczając automatycznie głowę. Czuł, jak jego policzki kolejny raz w ciągu tych dwóch dni zachodzą się różem, jakby Changbin przyłapał go właśnie na czymś bardzo wstydliwym.

— Co ty tu robisz? — zapytał łagodnym głosem, podnosząc się z podłogi i siadając na brzegu swojego łóżka. Ogarnął nieco kołdrę, chcąc mieć w razie czego dostęp do drobnego ciała Jisunga.

I w tym momencie wszystko to, co stało się wcześniej, trafiło w Jisunga niczym piorun. Jego oczy ponownie zaszły się niesfornymi łzami, które już po chwili zaczęły ściekać wzdłuż jego czerwonych policzków. Zacisnął dłonie na pościeli, zaczynając płakać jak dziecko. Nie potrafił po prostu tego powstrzymać, to bolało za bardzo.

Ale Changbin zareagował natychmiast, bez zbędnego myślenia zgarniając ciało odrobinę wyższego chłopaka w swoje ramiona. Przyciągnął go do swojej piersi, obejmując go ciasno i zanurzając jego twarz w zagłębieniu swojej szyi.

— Cii, Jisungie, spokojnie — powiedział prędko, zaczynając głaskać delikatnie plecy młodszego chłopaka. — Co się dzieje?

— Chan mnie nie chce — załkał, jeszcze mocniej wtulając się w ciało starszego. Szybko wdrapał się na jego kolana, w tamtym momencie nie pragnąc niczego innego, jak jego bliskości.

— Co? — odparł niższy, gdyż nie zrozumiał ani słowa z tego, co chwilę wcześniej wypowiedział Han. Umiejscowił obie swoje dłonie na policzkach młodszego, odrobinę go od siebie odsuwając i zmuszając go do tego, by spojrzał mu w oczy. — Sungie, co się stało? — dopytał, patrząc na niego czule. Zresztą patrzył tak na niego zawsze, jakby nie potrafiąc być na niego złym.

Jednak mimo jego zabiegów, Jisung i tak zaczął uciekać wzrokiem. Chciał się jedynie wtulić w ciało przyjaciela i zapomnieć o tym wszystkim, lecz dotyk Seo na jego policzkach zmuszał go do czegoś innego.

— Chan mnie nie kocha — powtórzył, czując, jak okupowane przez czarnowłosego policzki zaczynają piec jeszcze bardziej. — Zrobiłem tak, jak powiedziałeś. Wyznałem mu wszystkie swoje uczucia. My... — i w tym momencie słowa zaczęły płynąć z jego ust niczym rwąca rzeka. — My spaliśmy ze sobą — wydusił z trudem, nie spoglądając starszemu w oczy. — Było naprawdę cudownie, ale dziś rano Chan powiedział, że... — pociągnął nosem, wyrywając się z uścisku Seo i z powrotem wtulając twarz w skórę jego szyi. — Że potrzebuje czasu i że, że mnie nie kocha tak jak ja go kocham — wydusił z trudem i w uspokojeniu się nie pomagały nawet gładzące jego plecy dłonie Changbina. — Binnie, ja, ja czuję się jak śmieć. Czy naprawdę nikt nie może mnie pokochać?

I jak bardzo w tym momencie Changbin zapragnął, by młodszy wiedział o jego uczuciach. Zacisnął jedynie mocno wargi, poprawiając ciało wyższego na swoich kolanach i przyciągając je jeszcze bliżej, po czym samemu również przytknął nos do szyi brązowowłosego. Złożył na jego skórze krótkie cmoknięcie, starając się tym choć trochę uspokoić jego histerię.

— Kochanie, wszystko będzie w porządku, Chan na pewno tak nie myśli — zapewnił go, chociaż każde z tych słów raniły jego serce. — Nie martw się, słońce. Od tego jestem tu ja.

I w tym momencie poprzysiągł sobie, że chociaż Chan był jego przyjacielem, to zapłaci za to, co zrobił jego słoneczku.

...

[7747 słowa]

Następna i zarazem ostatnia część we wtorek o 14:00.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top