..
Podczas kolejnych kilku dni wszystko wróciło do normalności – coraz mniej osób zwracało na mnie uwagę na korytarzu, nie wspominając już o tym, że nikt do mnie nie podchodził i mi nie gratulował, nauczycielka angielskiego już prawie całkowicie zapomniała o poprzednim wystąpieniu i tylko ekscytowała się kolejnym. Chodziłem po szkole znużony i niewyspany; kupiłem z mamą nowe książki, udało nam się zdobyć tę, którą chciałem przeczytać od dawna, i teraz brakowało mi czasu na sen. Siedziałem na po nocach i czytałem, i pisałem na zmianę, ponieważ wraz z każdym przeczytanym zdaniem, przychodziła mi ochota na napisanie czegoś własnego.
W ciągu tygodnia nie zauważyłem także Liama. Zdawałem sobie sprawę z tego, że potraktowałem go dość brutalnie, ale cóż, taka była rzeczywistość. Nie pasowaliśmy do siebie i, jak zgadywałem, byśmy siebie po prostu zamęczali. Mnie nie ekscytowało rozmawianie o sporcie oraz, sądziłem, Liama nie za bardzo ciągnęło do sztuki. Powinniśmy żyć w swoich dwóch, małych światach i nie zderzać się ze sobą, by nie doprowadzić do wybuchu.
Myślałem, że to było oczywiste, że nie powinniśmy rozmawiać, jednak... nie dla każdego z nas było to takie oczywiste. W środę, kiedy otwierałem szafkę, by wyjąć z niej podręczniki na pierwszą lekcję, nagle z książki wyfrunęła mała karteczka. Zmarszczyłem brwi i sięgnąłem po wiadomość, rozglądając się, czy osoba, która mi ją zostawiła, nadal nie stała niedaleko mnie. Otworzyłem karteczkę i oparłem się o szafki; nie miałem większego problemu z odczytaniem, ponieważ wręczyciel miał naprawdę ładny i staranny charakter pisma.
Mam nadzieję, że dasz mi jeszcze jedną szansę. Zapraszam Cię do kawiarni, która mieści się niedaleko kina. Jeżeli nie wiesz, jak tam dojść, zapytaj mnie w szkole o drogę.
do zobaczenia, Liam xx
Zacząłem kręcić głową na boki z niedowierzaniem. Liam nadal nie dopuszczał do siebie myśli, że nasza relacja się nie rozwinie. Przez pierwsze sekundy chciałem zgnieść karteczkę i po prostu ją wyrzucić, ale... nie mogłem. Naszła mnie myśl, że może naprawdę powinienem dać Liamowi jeszcze jedną szansę? Postawiłem dać sobie trochę czasu, aby rozważyć wszystkie opcje.
Wyciągnąłem odpowiednie książki z szafki i ruszyłem na lekcje, mając w głowie wizję Liama czekającego na mnie w kawiarni.
~*~
Usiadłem spokojnie na swoim miejscu i odetchnąłem głęboko: to już ostatnie zajęcia tego dnia. Wyciągnąłem potrzebne materiały z plecaka i, gdy już miałem wyciągać także zeszyt, w którym zapisywałem swoje przemyślenia, usłyszałem, że ktoś się do mnie dosiadł. Spojrzałem na tę osobę, którą okazał się Louis. Obdarzył mnie dziwnym spojrzeniem, nie uśmiechał się oraz wyglądał na zmęczonego. Zmarszczyłem brwi i chciałem spytać, po co ze mną usiadł, ale Louis mnie uprzedził:
– Wiem, co powiedziałeś Liamowi w sobotę – powiedział, brzmiąc całkiem ostro. – I wiem też, że dzisiaj dostałeś od niego zaproszenie na spotkanie – dodał.
Przez kilka sekund się w niego wpatrywałem, wyprostowałem się na krześle i wolno zapisałem temat z tablicy. Czułem cały czas na sobie jego spojrzenie, co doprowadzało mnie do szału.
– I? – spytałem krótko.
Kątem oka ujrzałem, jak Louis się uśmiechnął.
– Nie wiem, co zamierzałeś zrobić, ale teraz zamierzasz iść do tej cholernej kawiarni z Liamem. – Prychnąłem pod nosem.
Rozsiadłem się na miejscu i lekko obróciłem głowę w jego kierunku.
– Tak zamierzam? – spytałem z udawanym zdziwieniem. – Wow, ciekawych rzeczy się o sobie dowiaduję. – Louis zmrużył oczy.
– Potraktowałeś go jak śmiecia, Zayn, a on starał się być miły. – Udawałem, że mnie to nie ruszyło. – I, jasne, okej, wiem, że jesteś tym pierdolonym artystą i kategoryzujesz sobie ludzi po trzech pierwszych minutach, ale uważam, że Liama źle oceniłeś. – Uniosłem brwi i spojrzałem na niego ze znużeniem.
– Oceniłem go jako sportowca, który nie za bardzo interesuje się tym, co ja, który ma wielu znajomych i który jest sympatyczny. To jest złe ocenienie? – Louis przyglądał mi się z uwagą. – Nawet jeżeli bym się z nim spotkał, Louis, to o czym bym z nim gadał? Na meczu prawie się do siebie nie odzywaliśmy, kiedy wracaliśmy było już lepiej, ale...
– Nie sądzisz, że jeżeli Liam interesowałby się dokładnie tym samym, co ty, to wasza rozmowa byłaby jeszcze nudniejsza niż była? – Przerwał mi, na co zagryzłem dolną wargę.
Zmarszczyłem brwi.
– Nie? Gdyby lubił to, co ja, moglibyśmy rozmawiać właśnie na ten temat, tak wygląda rozmowa, Louis. – Louis przewrócił oczami.
– Wyobraź to sobie, spotykasz się z kimś, kto lubi dokładnie to samo, co ty. I dobra, przez pierwsze chwile jest fajnie, zgadzacie się we wszystkim, ale nie sądzisz, że... to jest cholernie nudne? – Wzruszyłem ramionami. – Jasne, dobrze jest mieć kilka tematów wspólnych, ale nie lepiej jest, gdy ty mu opowiadasz o czymś, o czym on nigdy nie słyszał, a on robi dokładnie to samo? – Teraz nawet się nie poruszyłem, tylko uważnie słuchałem Louisa. – Nie można się ograniczać, Zayn, przecież ja bym z tobą nie rozmawiał, gdybym ograniczył się do sportowców i ludzi, którzy lubią matematykę i fizykę kwantową. – Zmarszczyłem brwi.
– To dlaczego zacząłeś ze mną gadać? – spytałem.
Louis uśmiechnął się, już szczerzej.
– Bo jesteś interesującą osobą, która ma coś do powiedzenia. Świetnie, że czytasz i masz swoje zainteresowania, lubię, jak mi o nich mówisz, ale nie musimy lubić tego samego, aby się dogadać, co nie? – Pokiwałem głową. – A więc... pójdziesz na to spotkanie z Liamem?
Zagryzłem wargę – Louis miał rację, że nie musimy być tacy sami, aby się polubić. Poczułem się strasznie z tym, jak zachowywałem się wobec Liama i co myślałem wcześniej. Dzięki Louisowi zdałem sobie sprawę, jak moje myślenie było błędne.
– Tak, pójdę – odparłem z małym uśmiechem.
Louis obdarzył mnie tym samym gestem i zaczął szybko przepisywać notatkę z tablicy, podczas gdy ja szybko wyciągnąłem notatnik z plecaka i nabazgrałem: „Nie ograniczać się. Wspólne tematy to dobre tematy, ale nie są najważniejsze. Najlepsze jest mówienie sobie nowych rzeczy, wymienianie się informacjami".
~*~
Szybko przebiegłem przez ulicę, zanim zielone światło zamieniło się w czerwone. Byłem spóźniony na spotkanie z Liamem już jakieś dziesięć minut przez to, że za późno wyszedłem z domu. Odetchnąłem głęboko, zanim wszedłem do kawiarni; miałem nadzieję, że Liam nadal na mnie czekał. Zanim zdjąłem swój płaszcz i odwiesiłem go na wieszak, poszukałem wzrokiem Liama – udało mi się go znaleźć po chwili, siedział w kącie już z filiżanką kawy. Uspokoiłem swój oddech i ruszyłem w stronę Liama, poprawiając swoją czarną koszulę.
– Hej, Liam. – Przywitałem się i dopiero wtedy Liam oderwał wzrok od książki. Spojrzał na mnie i na jego twarz wpłynął uśmiech. – Przepraszam za spóźnienie, źle wyliczyłem czas na przyjście tutaj. – Pokiwał głową ze zrozumieniem i dał mi znak, abym usiadł.
Odłożył książkę na bok, a ja szybko przeczytałem jej tytuł. „Hamlet".
– Cieszę się, że przyszedłeś – powiedział po chwili. – Już myślałem, że mnie wystawisz i wyjdę na żałosnego i nachalnego. – Spuściłem lekko głowę, nie chcąc teraz wpatrywać się w jego niewinne oczy. – Ale, cóż, jesteś tutaj, czyli nie mogę być aż taki zły. – Spojrzałem na niego spode łba.
Poczułem się winny. Cholernie winny. Może i nie potrafiłem nigdy za bardzo rozmawiać z ludźmi, nie wychodziło mi to najlepiej, ale nigdy nie zależało mi na sprawieniu, by ktoś poczuł się zły, albo, nie daj Boże, gorszy. Sądziłem, że każdy miał jakąś rolę w całym społeczeństwie i nie było tu podziału na gorsze i lepsze.
– Przepraszam, Liam, że cię tak potraktowałem. – Popatrzyłem mu w oczy, zagryzając wargę. – Nie miałem na myśli tego, że uważam cię za kogoś gorszego, mniej interesującego, tylko... myślałem, że się nie dogadamy przez to, że jesteśmy zbyt różni. – Liam popił swoją kawę. – Więc przepraszam, nie chciałem cię w jakiś sposób... zranić. – Ostatnie słowo powiedziałem ciszej, nie miałem pewności, czy Liam w ogóle je usłyszał.
Gdy Liam miał już coś powiedzieć, nagle do naszego stolika podeszła młoda kelnerka. Szybko wybrałem dla siebie Cappuccino, ponieważ nie chciałem na noc pić mocniejszej kawy. Jak tylko odeszła, Liam zabrał głos.
– To, co powiedziałeś, dało mi do myślenia. Nie mam do ciebie o to żalu. Zabolały mnie twoje słowa, bo... naprawdę wydajesz się takim interesującym człowiekiem, Zayn. – Spuściłem głowę na usłyszany komplement. – Chciałem cię poznać, dowiedzieć się, co dokładnie myślisz, a ty... potraktowałeś mnie, jakbym nie był na tym samym poziomie co ty. Byłem przez chwilę tym załamany, ale zaraz się otrząsnąłem i stwierdziłem, że... może masz rację. – Zmarszczyłem brwi.
– Mam rację w czym? – spytałem, na co Liam podniósł książkę i wskazał na nią palcem.
– W tym, że żyliśmy w dwóch, różnych światach. Twoim światem jest przedmiot, który trzymam w dłoni, a moim jest boisko. Ale wiesz co? – Zrobił chwilę przerwy. – Myślę, że nasze światy nie wyglądają tak źle razem. Ja poznaję już twój. A ty chcesz poznawać mój? – spytał, a jego oczy świeciły się jak dziecku.
Uśmiechnąłem się, po prostu się uśmiechnąłem. Pokiwałem głową i z chęcią obserwowałem to, jak i na jego twarz wpływał uśmiech.
~*~
Liam odprowadził mnie pod sam dom, idąc ze mną ramię w ramię. Śmialiśmy się z tekstów Lady Makbet, przytaczając niektóre z nich. Podczas niecałych dwóch godzin zdążyłem przekonać się, co Liam w sobie zmienił; zaczął czytać. I to na dodatek przeze mnie. Opowiadał mi, jak podczas tych kilku dni przeczytał z dziesięć książek, czytał na lekcjach, podczas weekendu nigdzie nie wychodził. Zaskoczony wpatrywałem się w niego, jak opowiadał, że czytał kilka sonetów Szekspira przed snem, pokochał twórczość tego człowieka. No cóż, jak tu jej nie kochać?
Pożegnałem się z Liamem lekkim uściskiem. Powiedziałem mu, że napiszę do niego podczas weekendu, na co ten odparł uśmiechem.
Szybko ruszyłem w stronę mojej łazienki, aby wziąć wieczorny prysznic. Zanim wszedłem do kabiny, wysłałem pierwszą wiadomość do Liama, uśmiechając się przy tym. Gdy odkręciłem ciepłą wodę, z przyjemnością odchyliłem głowę do tyłu i dałem mojemu ciału się rozluźnić i odpocząć. Mogłem oczyścić się ze wszystkich brudów, które zdążyły nagromadzić się podczas całego dnia.
Za każdym razem, jak myślałem o Liamie, uśmiech sam wpływał na moją twarz. Liam miał coś w oczach, od początku to widziałem, ale dopiero teraz naprawdę to dostrzegłem. Było w nich coś niezwykłego, co nakłaniało do radości, do uśmiechu i do bycia dobrym. Naprawdę cieszyłem się, że dałem mu drugą szansę (oraz że on dał drugą szansę mi) i znowu z nim porozmawiałem. Podczas tych godzin uświadomiłem sobie, jak Liamowi bardzo zależało na kontakcie ze mną. To właśnie dla mnie sięgnął po książki, które jeszcze dwa tygodnie temu mogły wydawać mu się nużące, to dla mnie zaczął więcej czytać o sztuce, aby móc ze mną o czymś porozmawiać. Liam bardzo się dla mnie poświęcił, a ja nie zamierzałem teraz udawać przed nim, że nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Nikt jeszcze się tak dla mnie nie poświęcił.
Za to ja obiecałem Liamowi, że pójdę z nim pewnego dnia na boisko. Powiedział, że chciałby ze mną zagrać w koszykówkę, bo bardzo lubił ten sport, ale nie poszedł do drużyny, bo nie był na tyle dobry w porównaniu do reszty. Zachciałem zmienić coś w swoim życiu. I to coś ważniejszego, niż to, jaką herbatę będę wieczorem popijał.
~*~
Podczas następnego tygodnia szkolnego rozmawiałem z Liamem na każdej przerwie. Na większości z nich omawialiśmy książki, które właśnie czytaliśmy (przynajmniej trzy przerwy przegadaliśmy tylko na temat Sonetu 18, ponieważ obydwoje się w nim zakochaliśmy), a po lekcjach zdarzyło nam się wyjść raz czy dwa, gdy Liam nie miał później treningu, a ja nie miałem nic do roboty. Pisaliśmy do siebie po szkole, prawie w ogóle nie odkładałem telefonu. Z Louisem rozmawiałem o tym na jednych zajęciach i on tylko uśmiechnął się i mówił, że miał rację. Tak, Louis miał rację, naprawdę mogłem to przyznać.
W piątek wieczorem, kiedy myłem zęby, dostałem kolejną wiadomość od Liama. Chwyciłem wolną ręką telefon i szybko przeczytałem:
„Hej, Zayn, chciałbyś jutro wpaść do mnie na imprezę? Jedna moja znajoma ma urodziny i w sumie pomyślałem, że mógłbyś wpaść. :D"
Nie zastanawiałem się za długo, tylko od razu się zgodziłem. Nie pamiętałem, kiedy ostatni raz byłem na imprezie, jeżeli te dziecinne się nie liczyły, to... nie byłem w zasadzie na żadnej.
„Pewnie, że mogę przyjść. Tylko mnie nie zostawiaj tam, to będzie moja pierwsza impreza. :P"
Uśmiechnąłem się do siebie w lustrze i stwierdziłem, że jutro będzie dobry dzień.
~*~*~
PRZEPRASZAM, ŻE TAK KRÓTKO :(((
chciałam coś dodać, a nie ukrywam, że dość trudno przychodzi mi pisanie ostatnio, ale zamierzam to zmienić. po prostu ciężko mi na sercu, ale... NIE PO TO TUTAJ JESTEŚMY, ABY CZYTAĆ O MOIM ŻYCIU, DAMN
mam nadzieję, że rozdział się chociaż trochę podobał, kolejne będą już lepsze (mam nadzieję). jakby były jakieś błędy, to proszę pisać!!!
pozdrawiam!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top