드라마 클럽

N/a: Zgodnie z większością głosów oddanych zarówno w ankiecie, jak i tutaj, wstawiam całość. Jeśli jednak wtt nie podoła i utnie lub w jakikolwiek inny sposób utrudni wam czytanie, dajcie znać - podzielę wtedy tekst na dwa krótsze ^.-

Powiedzieć, że Taehyung był przejęty, to zbyt słabe określenie. Targało nim z podekscytowania, a w jego brzuchu kiszki urządziły sobie zawody w skokach na trampolinie. Z jednej strony uwielbiał to uczucie, motywowało go do działania oraz pozytywnie nastawiało, nawet w najtrudniejszych i najbardziej stresujących sytuacjach. Z drugiej zaś wizja szybkiej wizyty w toalecie, gdyż zjedzony wcześniej posiłek, mógł się jak przeszczep, po prostu nie przyjąć, nie napawała optymizmem. Wolał jednak nie grać o pustym żołądku. Już kiedyś wypróbował ten jakże cudowny pomysł i chyba do końca życia nie zapomni uczucia zażenowania, gdy podczas sceny śmierci, którą ogrywali w ramach zajęć w kole teatralnym, zaburczało mu w brzuchu tak głośno, że dźwięk ten więcej miał wspólnego z warczeniem starego traktora, aniżeli zwykłym uczuciem głodu. Wszyscy jak na zawołanie zaczęli się śmiać, a pani Yeom sobie zażartowała z tego nagłego rozluźnienia atmosfery. Sytuacja była doprawdy zabawna, lecz od tamtego momentu, co jakiś czas każdy przywoływał ten epizod, a Tae na samo wspomnienie wstępowały rumieńce na policzki.

Obecnie jednak okoliczności były zupełnie inne, a emocje znacznie silniejsze, bowiem miał w końcu poznać osobę, z którą przyszło mu wystąpić w konkursie. Prosił tylko w duchu, by nowy partner nie okazał się totalnym beztalenciem, bo pomimo indywidualnego oceniania każdego z uczestników, przychylniej patrzono na dobrze współgrający duet. A zważywszy na fakt, że scena oraz postacie, które przyszło im odegrać, dalekie były od nazwania ich łatwymi, wszystko jeszcze bardziej potęgowało.

To nie tak, że Kim spodziewał wcielenia się w postać Kaczora Donalda czy Tokgabi*. Jednak przewodni temat, jakim była miłość oraz różne jej odcienie, dawał nadzieję, na przedstawienie romantycznych scen rodem z "Romea i Julii" czy "Dumy i uprzedzenia". Zaś z niego los lubił chyba kpić, gdyż przyznano mu rolę niejakiej Trudi z filmu "Hanami Kwiat Wiśni", o którym nigdy wcześniej nawet nie słyszał. Szybko więc po otrzymaniu decyzji dotyczącej kwalifikacji w konkursie oraz wszystkich warunków, które należało spełnić, wpisał ów tytuł w przeglądarkę na swojej komórce i zdębiał. Stał niczym przysłowiowy słup soli, patrząc się do granic możliwości rozszerzonymi oczami, w kartkę trzymaną przed sobą. Bowiem nie dość, że była to produkcja niemiecka, to bohaterka, w której postać miał się wcielić, wiekiem zbliżona było do jego babci.

Zawsze uważał, że starsi ludzie okazujący sobie uczucia, zwłaszcza w miejscach publicznych poprzez trzymanie się za ręce czy buziaki składane na swych ustach, to coś niewyobrażalnie uroczego. Serce mu wtedy szybciej biło, uśmiech sam się pojawiał i niejednokrotnie wzruszał się przy tym, niemal do łez. Sprawy miały się jednak zupełnie inaczej, gdy chodziło o odgrywanie wzajemnej relacji pomiędzy nimi. Łączyło ich coś, czego sam jeszcze nie zdążył doznać. Nie tylko miłość, bowiem przywiązanie, przyzwyczajenie i nauczenie się drugiej osoby, jak siebie samej, ciężko odpowiednio przekazać, nawet jeśli już się kiedyś z związku było.

W tamtej chwili wiedział, że stał przed nim nie lada orzech do zgryzienia, a brak jakiejkolwiek informacji o partnerze, z którym przyjdzie mu współpracować, niczego nie ułatwiał. Było wręcz przeciwnie, zadanie to wydawało się być podwójnie skomplikowane, bowiem jak ukazać wciąż tlące się w sercu emocje, które zakiełkowały lata wcześniej, jeśli się nawet nie poznało ze swym domniemanym mężem.

Wiedział, że powinien cieszyć się, gdyż nie potraktowano go jak zwykłego amatora, tylko od razu przyznano mu zadanie ciężkie, lecz przy którym mógł się wykazać. A zrobi to na pewno. Był dobry i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, inaczej nie odniósłby tylu sukcesów, w tak krótkim czasie. Ta część jego osobowości doprawdy dumnie wypinała pierś, jednocześnie skacząc ze szczęścia. Jednak w większości żałował danego obrotu spraw, choć nikomu o tym nie powiedział i nie zamierzał.

Wszyscy w całej szkole, jak i poza nią, znali go jako pewnego siebie chłopaka, ze zniewalająco piękną buźką i oszałamiającą aurą, którą wokół siebie roztaczał. Zawsze uśmiechnięty, wesoły, czasem nawet i dziecinny, lecz wszystkie te cechy, zjednywały ludzi, toteż na brak przyjaciół i znajomych narzekać nigdy nie mógł. Był całkiem popularny, choć za szkolną gwiazdę uznawać go nie można było, co mu nawet odpowiadało. Nie potrzebował nie wiadomo jakiej atencji i rozgłosu na swój temat, bo bądźmy szczerzy, im większa sława, tym również większe prawdopodobieństwo o tak zwanych wrogów, czyli ludzi zwyczajnie zazdrosnych. Jemu zdecydowanie nie było to potrzebne. Obecna sytuacja była aż nazbyt wystarczająca, można powiedzieć, że wręcz idealna - wszyscy go kojarzyli, dużo osób rozpoznawało i każdy lubił. Żyć, nie umierać, prawda?

Jednak to nie był cały on. Skrywał przed światem drobną część siebie, której nie zamierzał nikomu wyjawiać, by się nie ośmieszyć i skompromitować. Bowiem to, że lubił rzeczy słodkie, kochał zwierzęta i wszystko co urocze, było powszechnie wiadome. Możliwe nawet, że właśnie przez to byli i tacy, którzy mieli podejrzenia względem jego orientacji seksualnej. Aczkolwiek w miejscu takim jak jego szkoła, gdzie aprobowano wszelkie przejawy zamiłowania do sztuki, tolerancja była w dużym stopniu wymagana, co było widać nawet po braku zakazu farbowania włosów wśród uczniów. Oczywiście w racji kraju, w jakim żyli, nie mogli pozwolić sobie na wściekłe kolory, które raziły w oczy, jeśli nie chcieli, by nauczyciele patrzyli na nich nieprzychylnie. Natomiast wszystkie odcienie zbliżone do tych naturalnych, w tym nawet ciemny blond, były jak najbardziej dozwolone. Toteż nikomu nie przeszkadzało, kto z kim chodził czy sypiał, o ile się z tym nie obnoszono, dlatego tejże kwestii Taehyung nie musiał się obawiać.

Nikt natomiast nie znał go od strony zbzikowanego romantyka, który w każdej wolnej chwili układał w głowie scenariusze, niejednokrotnie przypominające, te występujące w najbardziej szalonych romansach. Jego obsesja na punkcie wszelkich historii o baśniowej miłości zaczęła się jeszcze w latach wczesno młodzieńczych, gdy rodzicielka lub przedszkolanka opowiadała mu bajki o cudownym uczuciu łączącym królewny z królewiczami. I nawet jeśli kończyły się one nierzadko tragicznie dla jednej lub obu stron, nie umniejszało to w żaden sposób magii, jakie miało w sobie. Z początku była to zwykła fascynacja i zauroczenie charakterystyczne dla dziecięcego umysłu, które jednak z czasem zamiast gasnąć, rosło na sile. Z biegiem lat Tae wyrósł na chłopaka, który marzył o miłości tak silnej i namiętnej, jak tej łączącej Rose i Jack'a z "Titanica", który notabene był jednym z jego ulubionych produkcji filmowych. A fakt, że od dłuższego czasu w miejscu wyśnionego księcia czy Leonarda DiCaprio pojawiał się ktoś zupełnie inny, doprowadzał go do jeszcze większego szaleństwa. Wyobraźnia doprawdy potrafiła go ciągle zaskakiwać, bo fantazje, które mu prezentowała, prowadziły zawsze do jednego - szybko bijącego serca oraz pożądania kumulującego się w podbrzuszu.

Jak to często bywa w tego typu historiach, wszystko zaczęło się niewinnie i skazane było z góry na porażkę, bowiem jego obiektem westchnień była szkolna sława i już żyjąca legenda.

Jeon Jungkook nie bez przyczyny po pierwszym miesiącu uczęszczania do jego placówki, został okrzyknięty jako Golden Maknae. Był wysoki, przystojny i niesamowicie wysportowany. Nie istniała chyba taka dyscyplina, w której byłby chociaż przeciętny, dlatego wszystkie drużyny wręcz zabijały się o niego, chcąc mieć go w swoich szeregach. Po długich namysłach oraz wielu namowach tudzież małych łapówkach, o których krążyły plotki przez dobry tydzień, zdecydował się na klub pływacki. Jednak jak się później okazało, również wstąpił do koła łuczniczego, zasilając skład rezerwowy na wypadek, gdyby ktoś z podstawowego zaniemógł.

Plastycznie oczywiście też był uzdolniony, tak samo jak muzycznie. Posiadał melodyjny głos, który wyraźnie odznaczał się na tle innych, bowiem kilkukrotnie przypadkiem Taehyungowi udało się słyszeć, gdy ten nucił sobie coś pod prysznicem, po zakończonym treningu. Jednakże o tym nie każdy wiedział, gdyż Jeon nie rozwijał się pod tym kątem, a przynajmniej chciał, by wszyscy w ten sposób myśleli. Jedyne w czym brunet nie był najlepszy to nauka, w szczególności matematyka, gdyż z tą sobie w ogóle nie radził. Podobno kiedyś pomylił się przy najbanalniejszym równaniu, z którym nie miały problemu dzieciaki w podstawówce, lecz blondyn nie był pewny, czy to tylko nie pusta pogłoska, która jak jedna z wielu, krążyła w murach jego szkoły. Jednak nikt nie był idealny, prawda? Każdy musiał mieć jakieś słabe strony i najwidoczniej Jeona było liczenie. W dodatku nie mogło mu iść aż tak tragicznie, skoro jeździł na liczne zawody i chyba nawet otrzymywał stypendium sportowe. A to przecież przyznawane było dopiero wówczas, gdy miało się choć dostateczne oceny.

Początkowo zainteresowanie Taehyunga Jungkookiem dotyczyło jedynie kwestii wizualnych młodszego, które, bądźmy szczerzy, w każdym budziły emocje. U jednych była to zazdrość, u innych fascynacja i pożądanie, lecz bez względu na źródło owych reakcji, nikt nie umiał przejść obok bruneta obojętnie. A to, że Kim od zawsze miał słabość do wysportowanych ciał, ostro zarysowanej szczęki i silnie odznaczających się mięśni pod bawełną, wcale nie pomogło. Dodatkowo jeszcze te niesamowicie wielkie, umięśnione uda dołożyły cegiełkę do ołtarzyka poświęconemu wyższemu. Koniec końców blondynowi nie zostało nic innego, jak zasiedlić szeregi rzeszy fanów pływaka, a tych było całkiem sporo. I nawet czasem jego uciekające oko, głupi śmiech czy zajęcze zęby z krzywym zgryzem nie były w stanie na tyle odstraszyć Tae, by przestał sobie zawracać nim głowę.

Gdyby jednak na samym wyglądzie bruneta się skończyło, starszy prędzej czy później straciłby nim zainteresowanie, na pewno w tak dużym stopniu. Byli przecież z totalnie innych światów, środowisk. Każdy interesował się czymś zupełnie innych, różnica wieku też robiła swoje. Nie mieli zbyt wielu możliwości do rozmów, bo i grona znajomych w żaden sposób się nie pokrywały. Niby obaj byli znani, popularni, wprawdzie jednak starszy mniej, to jednak w żaden sposób nie wpływało to na jakiekolwiek relacje między nimi.

No ale właśnie. Nie zatrzymało to się w tym miejscu, przez zbieg różnych zdarzeń, w których Taehyung uczestniczył bądź był ich świadkiem.

Pierwsza sytuacja, która poruszyła jego serce, miała miejsce blisko pół roku wcześniej, gdy jego zainteresowanie Jeonem dopiero kiełkowało. Szedł po zakończonych lekcjach w szkole na zajęcia dodatkowe, odbywające się w nie tak bliskiej od niej odległości. Był w połowie drogi, gdy ujrzał wychodzącego z pobliskiego przedszkola Jungkooka, który trzymał za rękę kilkuletnią dziewczynkę. Widać było, że mała ledwo trzymała się na swoich krótkich nóżkach, bowiem niemal ociężale stawiała każdy kolejny krok, włócząc za sobą pluszowego królika, ściskanego w malutkiej dłoni. W pewnym momencie przystanęła i słabo ziewnęła, przecierając jednocześnie klejące się oczka. Niemrawo jej to wyszło, bo maskotka znacznie utrudniała ruchy, przez co widok ten był jeszcze bardziej rozkoszny. Już wtedy Taehyungowi zrobiło się cieplutko na sercu, bo małe dzieci zawsze przyprawiały go o pozytywne emocje i wielki uśmiech na twarzy. Kochał te malutkie istotki i najchętniej bawiłby się z nimi w tym momencie, zamiast biec na głupie zajęcia pozalekcyjne.

Nagły postój także zwrócił uwagę bruneta, który nie myśląc długo, przytrzymał wygodnie plecaczek dziewczynki, niesiony w drugiej dłoni i jednym zwinnym ruchem wziął małą na ręce tak, że mogła się w niego wtulić niczym koala. Zachowanie to zupełnie rozczuliło blondyna, który patrzył się w tenże obrazek całkowicie nim urzeczony. Nie mógł jednak zbyt długo się w niego wpatrywać, bowiem owa dwójka po chwili zniknęła mu z pola widzenia, kierując się w tylko sobie znanym kierunku.

Kim nie wiedział, kim była dziewuszka, lecz zakładał, że musiała być kimś z rodziny młodszego po zaufaniu, jakim go darzyła. A fakt, że byli w tak bliskiej relacji, tylko fundował mu dodatkową porcję latających motyli w brzuchu, które zawsze odczuwał widząc podobne sytuacje. I niby była to rzecz banalna, jednak na nim wywarła niesamowite wrażenie i w jego oczach stawiła Jeona w zupełnie innym świetle. Już nie uważał go tylko za przystojną, wysportowaną szkolną gwiazdę, wokół której latał wianuszek fanek. Poprzez tak niewinne i urocze zachowanie pokazał, że jest osobą ceniącą sobie rodzinę, która dla Kima była zawsze najważniejsza. Może i błahostka, ale dla niego miało to ogromne znaczenie, dlatego młodszy zyskał sobie tym jeszcze większe zainteresowanie swoja osobą w jego oczach i zarobił dodatkowe plusy.

Od tego momentu Tae systematycznie był świadkiem wielu zdarzeń ujawniających tę stronę Jungkooka, której nie można było dojrzeć na szkolnym korytarzu. Miał możliwość widzieć go zarówno tylko wśród najbliższych przyjaciół, robiącego z siebie największego idiotę jakiego świat widział - między innymi przyznającego się do tego, iż owa plotka na temat jego braku jakichkolwiek zdolności w liczeniu była jak najbardziej prawdziwa. Bowiem na własne uszy usłyszał, że według młodszego wynikiem jednego z najprostszych równań, mianowicie sumy dwa i dwa pomnożonej przez dwa, jest osiem. Z początku myślał, że brunet sobie żartował, jednak jak się później okazało, był on śmiertelnie poważny. Jedynym pozytywem było to, że Kim zgodnie ze swoim przeczuciem, nie pokładał zbyt dużej wiary w zdolności matematyczne wyższego nastolatka. Dzięki temu rozczarowanie po usłyszeniu jakże cudownego wyniku padające z jego ust, praktycznie nie istniało, a szok ustąpił dość szybko. Nikt przecież nie był idealny, prawda?

Taehyung widywał go również w pełni skupionego, podczas odbywanych treningów, na które oczywiście niby to przypadkiem udało mu się zawędrować. To nie tak, że uprzednio specjalnie sprawdzał cały plan koła pływackiego i ich comiesięczne rezerwacje basenu. Tak samo nie łaził za ich trenerem i nie ściemnił mu, że potrzebne mu są te informacje na polecenie opiekuna gazetki szkolnej. Skądże. Kim Taehyung był porządnym uczniem, skupiającym się jedynie na nauce i rozwijaniu swoich pasji związanych z aktorstwem. Oczywiście.

Jednak podczas tych kilku (kilkunastu) wizyt na pływalni miał możliwość podziwiania Jungkooka podczas ćwiczeń, napinającego swoje mięśnie, które dumnie prężyły się przy każdym najmniejszym ruchu. A fakt, że młodszy paradował w samych kąpielówkach i ociekał wodą, jakimś dziwnym sposobem przyciągał Tae w to miejsce możliwie jak najczęściej. Zawsze było mu przy tym niebywale gorąco, jednak zwalał to na temperaturę panującą w pomieszczeniu, nie zaś widoki przed nich się rozpościerające.

Widział też parokrotnie bruneta ćwiczącego na siłowni, kiedy sam kierował się ku wyjściu ze szkoły. Zdarzyło mu się także nie raz zatrzymać, by rzucić okiem na mocno zarysowaną żuchwę, która odznaczała się jeszcze wyraźniej, gdy Jeon podnosił ciężary. Niestety skutkiem tego był później jego tak zwany trening joggingu, tylko po to, by nie spóźnić się po raz kolejny za spotkanie grupy teatralnej. Liczba wymówek powoli mu się kończyła.

Jednak tym, co wywarło na blondynie największe wrażenie, był sekret, który młodszy skrywał przed niemal całym światem. On sam dowiedział się o tym przypadkiem, gdy podczas przerwy kierował się do szatni przed wychowaniem fizycznym. Niedługo bowiem miał zacząć lekcje na sali gimnastycznej, więc spieszył się, by przebrać się na czas. Jak się okazało, parę minut wcześniej zajęcia te skończyła klasa, do której chodził Jeon. Dlatego w chwili, gdy Kim przekroczył próg pomieszczenia, dostrzegł młodszego zarzucającego na siebie kwadrat od mundurka szkolnego. Nie minęła sekunda, a do uszu każdego z chłopców doszedł dźwięk dzwonka, obwieszczający rozpoczęcie następnych lekcji, przez co osoby z młodszego rocznika zaczęły w biegu kończyć się ubierać i kolejno wybiegiwać do swojej sali. Gdy wszyscy opuścili już pomieszczenie, a Tae jako ostatni miał je zamknąć, dostrzegł pod jednym z segmentów szafek czarny zeszyt. Podszedł i podniósł go, od razu sprawdzając, z jakiego był on przedmiotu oraz czy może jego właściciel się na nim nie podpisał. Jednakże zamiast rzędu wzorów, wykresów czy innych, nudnych notatek w środku można było zobaczyć daty z krótkimi zapiskami i dłuższe teksty przypominające wiersze. Stwierdził, że to nic istotnego i osoba, do której owy notatnik należał, wytrzyma bez niego przez najbliższą dobę, toteż wrzucił go do swojego plecaka i pobiegł na aulę.

Tego samego dnia, gdy pojawił się w końcu w domu, wyciągnął z plecaka ciemny brulion i już dokładniej mu się przyjrzał. Właścicielem okazał się nie kto inny, jak obiekt jego westchnień. Taehyung chciał uszanować jego prywatność, lecz ciekawość była silniejsza i nie mogąc się jej powstrzymać, przekartkował ze starannością cały zeszyt. W sumie nawet nie wiedział, jak mógłby nazwać ów rzecz, gdyż nie był to zwykły szkolny notatnik, bardziej przypominał dziennik przez zapisane daty oraz godziny przy każdej notce. Nie były to jednak zapiski z zakresu nauki czy zwykłych, codziennych czynności. Często były to opisy przedmiotów, ludzi ale w szczególności emocji, jakie w danej chwili najprawdopodobniej odczuwał brunet, a te dominowały w swej liczbie. Jednak pojawiły się i takie, które Taehyung początkowo pomylił z wierszami. Po dogłębnym przeczytaniu, oraz dzięki wskazówkom na marginesach w formie nut, zorientował się, że Jeon pisał piosenki, a owe zapiski były opisem tego, co chciał zawrzeć w swych utworach.

A trzeba było przyznać, że chłopak miał talent do idealnego łączenia prostych słów, które razem tworzyły współgrającą całość, niosącą wielkie emocje i przesłanie trafiające do każdego. Teksty przez niego naskrobane miały tę lekkość, której autorzy książek by mu pozazdrościli, przez co bezpośrednio uderzały one w słuchacza.

Ponadto Tae znalazł także na ostatniej stronie zeszytu nazwę użytkownika i hasło do kanału na youtube'ie. Nie odważył się zalogować na konto Jeona, stwierdzając, iż byłoby to zbyt duże naruszenie jego prywatności, lecz nikt mu nie bronił odrobię go postalkować. Młodszy nie posiadał dużej ilości dodanych filmów, a na tych które umieścił, nigdy nie było widać jego twarzy, jedynie tors i dolną część ciała - chyba chciał w ten sposób zachować anonimowość. Praktycznie na każdym nagraniu stał, lecz pojawiło się też takie, gdzie siedział i grał na gitarze, śpiewając cover jednej z popularnych piosenek.

To wtedy Taehyungowi odebrało mowę, a powietrze zatrzymało się w płucach przez niedowierzanie, które ustąpiło po chwili, przeobrażając się w podziw oraz zachwyt. I mimo, że nie rozumiał większości tekstów, gdyż jego znajomość języka angielskiego nie umożliwiała mu wychwytywanie słów, to uczucia zawarte w głosie młodszego, w zupełności wystarczyły do doprowadzenia go w stan zupełnego skonsternowana. Nigdy wcześniej nie doświadczył tak silnych emocji podczas słuchania muzyki, jedynie profesjonalna gra aktorska jego ulubieńców, oglądanie wybitnych sztuk czy ukochanych romansideł, wyzwalało taką intensywność odbieranych bodźców. Po tym jednak głos Jungkooka również mógł zaliczyć do grona najbardziej magicznych rzeczy na świecie, którym już oddał swe serce.

Wcześnie co prawda miał możliwość usłyszenia go parokrotnie za ścianami łazienki znajdującej się w szatni do sali gimnastycznej, lecz był on skutecznie tłumiony przez mury. Już wtedy urzekła go jego barwa, nawet jeśli nie był w stanie wyraźnie nic usłyszeć. Teraz natomiast dźwięk był czysty, gładki i w cudowny sposób pieścił bębenki Tae, przenosząc go w zupełnie odległe rejony świadomości. Doprawdy czegoś takiego jeszcze nigdy nie czuł i nie potrafił nawet opisać emocji nim targających. Apogeum burzy, która się w jego wnętrzu rozpętała, doświadczył w momencie, gdy czytając tekst piosenki stworzonej przez młodszego, słuchał także jego nagrania w swoich słuchawkach. To nieprawdopodobne co potrafiła z nim zrobić tak zwykła czynność.

Gdy pierwsze poruszenie w jego sercu się ustabilizowało, Taehyung był pewien, że jego zainteresowanie Jeonem weszło na zupełnie inny poziom, przekształcając się w silne zauroczenie, połączone z zafascynowaniem. Jak bowiem miał się nie interesować i upajać myślami o młodszym chłopaku, gdy skrywał on tak wiele cudownych sekretów? Nie był tylko uzdolnionym sportowo dzieciakiem, za którego miała go większość uczniów w szkole. Za mięśniami i ciałem godnym modela tudzież chippendalesa skrywał się wrażliwy młody mężczyzna, z wielkim talentem oraz pasją, który ponadto najprawdopodobniej cenił sobie rodzinę równie mocno co Tae. No a jakby nie patrzeć, owa aparycja bruneta działała tylko na jego korzyść. Nic dziwnego, że starszy wpadł po uszy.

Jednak w tym miejscu kończyła się ta piękna część jego historii miłosnej. Po ponad sześciu miesiącach od rozpoczęcia roku szkolnego, jego znajomość z Jeonem nie posunęła się nawet o krok i tym samym Tae pozostało jedynie podziwienia młodszego z ukrycia. Nie wiedział, jak mógłby zacząć nową znajomość, skoro nie było żadnych rzeczy, zainteresowań, czegokolwiek, co by w jakiś sposób ich łączyło. Przecież nie podejdzie do niego z tekstem "Cześć Jungkook! Mega mi się podobasz i uwielbiam przesiadywać na twoich treningach, wgapiając się w twoje zajebiste ciało! Też jestem twoim fanem i po kilkadziesiąt razy widziałem filmiki, które wrzuciłeś na youtube'a! A i jakby co to ja zostawiłem pod każdym z nich chyba z milion komentarzy. To co, umówisz się ze mną?". Dobre sobie. Za żadne skarby nie pozwoli się tak ośmieszyć, wychodząc przy tym na niebywałego świrusa.

Już wystarczyło, że faktycznie codziennie przesiadywał w internecie, wsłuchując się w cudowny głos młodszego, podziwiając również żylaste ręce, grające na gitarze. Ach, i to nie tak, że znał każdy udostępniony cover i każdą piosenkę wrzuconą przez Jungkooka. Nawet przez myśl mu nie przeszło, by ściągnąć sobie te nagrania zarówno w wersji video, jak i tylko muzycznej. Tak samo nie posiadał ich na swojej komórce i nie słuchał każdego, jednego dnia. Oczywiście. Skąd w ogóle taki pomysł.

Pomijając jednak te wszystkie rzeczy, których oczywiście nie robił, musiał się pogodzić z faktem, że nie byli sobie pisani. W teorii mieli wiele możliwości, by zacząć znajomość. A to przypadkowe spotkanie na siłowni, gdy Kim niby akurat tego samego dnia postanowił zacząć poświęcać więcej uwagi mięśniom w swoim ciele. Potrzebowałby przecież do tego osoby, która zna się na maszynach, więc poprosiłby Kooka, by mu pomógł, a może nawet stałby się jego osobistym trenerem? Albo będąc na basenie w tym samym momencie co Jeon, poślizgnąłby się i wleciał do wody, akurat tuż pod nosem młodszego. Ten rzuciłby się na ratunek i uratowałby go, niczym książę na białym rumaku przed straszliwą bestią. W tym wypadku poświęcenie z jego strony byłoby nieco większe, bo mundurek ociekający wodą i śmierdzący chlorem, nie należał do szczytu marzeń, ale wciąż była to jedna z możliwości. W ostateczności zawsze mógł się poświęcić i wbiec na Jeona, prawdopodobnie nieźle się przy tym obijając, bo szybciej sam zrobiłby trzy koziołki w tył, niż powalił tego umięśnionego goryla.

Scenariuszy w głowie miał wiele tego idealnego poznania, lecz nie umiał wprowadzić żadnego w życie. Na co dzień był niebywale pewny siebie i swoich zdolności, jeśli jednak rozchodziło się o sprawy sercowe i wszystko co miało związek z Jungkookiem, nagle cała jego śmiałość pryskała w mgnieniu oka. Nie wiedział skąd to się brało, choć obstawiał swoją niepohamowaną duszę romantyka, która pragnęła, aby to brunet o niego zabiegał, nie zaś było na odwrót. I tak już wiele przecież robił, wystawiając się młodszemu niemal na tacy, chodząc na jego treningi i szukając go ciągle w tłumie. Chociaż pewnie tamten uważał go za kolejnego zbzikowanego fana lub zazdrosnego dzieciaka, w końcu nie byłby pierwszy czy ostatni.

Bał się także, że nawet jeśli uda mu się z Jeonem nawiązać nić porozumienia, które z czasem przerodzi się w kwitnącą znajomość, dowie się, że nie jest w jego typie, a wtedy ból będzie znaczniej bardziej dotkliwy aniżeli dotychczas. Ponadto nawet nie był pewny, czy młodszy nie był obecnie w jakimś związku, bowiem różne plotki krążyły, a sam widział go kilkukrotnie w aż nazbyt bliskiej odległości jakiejś dziewczyny.

Nie chciał sobie niepotrzebnie robić nadziei, dlatego postanowił, że jego zauroczenie pozostanie jedynie w sferze nieosiągalnych fantazji.

Westchnąwszy, Taehyung przystanął przed drzwiami do sali, w której miał się spotkać z panią Yeom i swoim filmowym mężem. Denerwował się, nie mogąc doczekać się poznania osoby, z którą przyszło mu wystąpić w konkursie.

W tejże chwili musiał odstawić na bok wszystkie swoje uprzednie rozważania na temat Jeona i skupić się na scenie, którą ćwiczył tak wiele razy do późnych godzin wieczornych. Pragnął wygrać ten konkurs, by móc wystąpić na deskach Teatru Jeongdong, pod okiem najwybitniejszych aktorów, którzy w ramach warsztatów mieliby go przez ten czas uczyć.

Dlatego powziął większy haust powietrza, nim przekroczył próg sali. W środku zaś zastał jedynie opiekunkę koła teatralnego, która na jego widok szeroko się uśmiechnęła i zaklaskała dłońmi cała uradowana.

- Taehyung! Jak dobrze, że już jesteś! - zaświergotała. - Mam dla ciebie, dla was cudowną nowinę, która dzisiaj została ogłoszona. Musimy tylko poczekać, aż przyjdzie twój partner, wtedy od razu wszystko wam powiem - powiedziała rozanielona.

- A wiadomo, kiedy on przyjdzie?

- Powinien już niedługo. Z tego co słyszałam w pokoju nauczycielskim, pan Yang przytrzymał go po lekcji - odparła, ciągle się szczerząc.

Doprawdy Tae nie mógł pojąć skąd ta radość, którą wręcz kobieta tryskała, przecież to nie ona miała walczyć o nagrodę, a jej podopieczni. W dodatku blondyn z chęcią użyczyłby tego pozytywnego nastawienia nauczycielki, bo zaś jego skręcało w środku. Miał dziwne przeczucie, które nie dawało mu się skupić na zadaniu, jakim było wyciszenie oraz ukierunkowaniu myśli na odpowiednie tory. Tym bardziej się przejmował, gdyż intuicja nigdy go nie zawodziła, zawsze bowiem odczuwał specyficzne kłucie w brzuchu, gdy miało nadejść coś wielkiego.

- Oho! Jest i nasza druga gwiazda! - zawołała najstarsza. - Wchodź, wchodź do środka.

Kim będąc ciekawy drugiej osoby z ich duetu, odwrócił się w stronę drzwi, wcześniej stojąc do nich plecami, lecz gdy to uczynił, zastygł. Myślał, że zwariował przez kłębiące się w nim emocje, jednak melodyjny głos witający się z nauczycielką, uświadomił go, że jednak nie miał omamów. Jego serce zatrzymało swą pracę w klatce piersiowej, po chwili tłucząc się w zdwojonym tempie, gdy młodszy postawił obdarzyć go uśmiechem na powitanie.

Patrzył się wprost oczy Jeona, myśląc jednocześnie, że to wszystko musi być jakimś cholernym żartem. Przecież takie rzeczy nie dzieją się w prawdziwym życiu! Zresztą może była to jakaś pomyłka? Co Jungkook robił na konkursie teatralnym, toż się w głowie mu nie mieściło. Pewnie przyszedł w imieniu swojego kolegi, który zasiedział się u pana Yanga chcąc przekazać, że tamten się spóźni, innej opcji nie widział.

- Dobrze moi drodzy, to możemy już zaczynać, skoro jesteśmy w komplecie. - Blondyn usłyszał, ponownie zabierającą głos panią Yeom. -Nie wiem, czy się znacie chłopcy, ale to jest Kim Taehyung. - Kobieta wskazała na starszego z nich. - Jest naszą szkolną gwiazdą i chlubą koła teatralnego. A to Jeon Jungkook, którego zapewne kojarzysz, prawda? W końcu to najlepszy sportowiec tejże placówki. - Skierowała owe słowa do niższego.

- Tak - wymruczał cicho Tae, tak że prawdopodobnie nikt go nie usłyszał, lecz to nie była jego wina, że niemal oniemiał przez nagły obrót sytuacji.

- Tak jak już wspominałam Taehyungowi, dzisiaj została przekazana nam bardzo ciekawa informacja! Mianowicie dzięki hojności sponsorów i ogromnej popularności, jaki konkurs zyskał, zostały zmienione nagrody główne. Teraz wszystkie pierwsze trzy miejsca mają zagwarantowane warsztaty w Teatrze Jeongdong, a osoba, która będzie najlepsza, dostanie indeks na aktorstwo na naszej uczelni! Czyż to nie cudownie, chłopcy?

Ilość tak wielu różnych i zdumiewających informacji przerosła najśmielsze oczekiwania blondyna. Wygrywając, mógł się dostać na swoje wymarzone studia? Tak po prostu?

Nie wierzył, że to wszystko działo się naprawdę, z tego wszystkiego musiał się aż uszczypnąć, by się upewnić o prawdziwości tego zlepka zdarzeń. Nie dość, że Jeon Jeongguk stał przed nim i nie wyglądało na to, by jednak przyszedł z usprawiedliwieniem kolegi, który miał się spóźnić, to jeszcze ta nagroda. To niemal jakby, ktoś spełnił jednocześnie dwa jego największe marzenia. Jednak nie umiał się w chwili obecnej cieszyć, gdyż szok i zaskoczenie było tak wielkie, że nadal nie dochodziło to do niego.

Stał więc tam, zapewne ze śmiesznie wybałuszonymi oczyma i zerkał to raz na opiekunkę, to na bruneta. Jednak nie trwało to długo, gdyż nim którykolwiek z nich odpowiedział kobiecie na zadane pytanie, ta otrzymała telefon, który odebrała natychmiast, przepraszając i mówiąc, że to coś ważnego. I faktycznie, musiało być to na tyle istotne, gdyż jeszcze dobrze się nie rozłączyła, a już ruszyła w kierunku wyjścia z sali, przekazując im, że musi na chwilę wyjść, ale wróci za jakieś dwadzieścia minut.

Tae nie wiedział, co w obecnej sytuacji miał zrobić, ale w głowie niczym mantra rozbrzmiewały wciąż te same słowa "zachowuj się normalnie, zachowuj się normalnie, zachowuj się normalnie!". Niby proste zadanie, które jednak w owej chwili wydawało mu się nie do sprostania, bowiem miał przeczucie, że przy pierwszej możliwej okazji zbłaźni się jak mało kto.

Mimo obaw kotłujących się w jego umyśle, nabrał większą ilość powietrza w swe płuca, by wypuścić je po chwili bardzo wolno i miarowo. Czas się uspokoić i zacząć działać. Chciał w końcu wygrać ten konkurs, zwłaszcza teraz, toteż nie mógł dać się zwariować emocjom i głupiemu sercu, upust im da dopiero w domowym zaciszu.

- Dobrze by było, gdybyśmy jeszcze raz się sobie przedstawili. Jestem Kim Taehyung, uczeń ostatniej klasy - powiedział, lekko się przy tym kłaniając, chcąc zachować należyty szacunek oraz dystans, który miał pomóc mu podejść do całej tej sytuacji z rezerwą.

- Jeon Jungkook, pierwszoroczniak - odparł młodszy, zawadiacko się do niego uśmiechając, przez co blondynowi momentalnie zrobiło się goręcej.

- Mam nadzieję, że podchodzisz poważnie do konkursu, bo mi zależy na wygranej i nie chciałbym stracić tej szansy. - Spojrzał na wyższego uważnie, starając się nie ulec wdziękowi młodszego. I póki co mu to wychodziło. Jeszcze. - Za dużo czasu straciłem na przygotowania, by to teraz zaprzepaścić - dodał, jednak na tyle cicho, jakby kierował owe słowa do samego siebie.

- Och, spokojnie. Nie zgłosiłem się tutaj, by marnować czas, czy się zbłaźnić.

No tak, przecież pan Jeon Idealny Jungkook jak zawsze musiał być najlepszy i perfekcyjny w tym, co robił, prawda?

- To dobrze - odparł, po czym odchrząknął. - To może zamiast stać i czekać na panią Yeom, zaczniemy już ćwiczyć? Przesłuchanie mamy za dwa dni, więc nie ma zbyt wiele czasu na przygotowania.

Na co brunet skinął i ponownie obdarował Taehyunga czarującym uśmiechem, przez który starszemu wstąpiły wypieki nie policzki. Szybko się obrócił tyłem do wyższego, chcąc ukryć głupie rumieńce, kierując się jednocześnie na niezbyt wysoki podest będący zarazem sceną. Dyskretnie przyłożył dłonie do rozżarzonych miejsc na twarzy, błagając w myślach, by udało mu się jak najszybciej uspokoić i nie reagować aż tak przesadnie na każde, głupie zachowanie Jeona. Jednak łatwiej powiedzieć, niż zrobić, bo pomimo prób zachowania powagi i stoickiego spokoju, w rzeczywistości cały skakał i piszczał w środku. W końcu byli po raz pierwszy aż tak blisko siebie w jednym pomieszczeniu i to kompletnie sami! Do tego mogli rozmawiać i zapowiadało się na to, że spędzą ze sobą kilka godzin, o czym wcześniej jedynie mógł pomarzyć. Jak więc miał się nie ekscytować?

Uśmiechnął się do swoich myśli, szybko jednak opamiętując się, karcąc swoją nierozwagę i ponownie przybierając minę pełną powagi oraz skupienia. Na piski szczęścia przyjdzie jeszcze czas.

- Najpierw trzeba lekko scenę ogarnąć, bo nie ma tutaj zbyt wiele miejsca - dodał, w duchu narzekając na dzieciaki, które nawet porządku nie potrafiły po sobie zostawić.

Ponownie nie spotkał się z żadną werbalną odpowiedzią, więc ukradkiem spojrzał na bruneta, który słuchając się jego poleceń, sprzątał całą przestrzeń przeznaczoną dla nich na próbę. Oczywiście nie umiał się powstrzymać, by nie zawiesić dłużej oka na tych silnych i szerokich ramionach, które bez najmniejszego wysiłku potrafiły udźwignąć ławkę i krzesełka jednocześnie, gdy młodszy znosił je z podwyższenia. Ciekawe czy jego również nosiłby z taką łatwością...

Tae aż musiał pacnąć się w głowę, by nie dać się za bardzo zagalopować swoim głupim fantazjom. Zdecydowanie nie był to odpowiedni moment na wyobrażanie sobie tej jakże cudownie umięśnionej i wysportowanej sylwetki, wyrzeźbionej przez wielogodzinne treningi na basenie. Ach, ile on by dał, by móc dotknąć te twarde mięśnie, sperlone kropelkami wody, której soczewki ukazywałyby najmniejsze znamiona czy pieprzyki na ciele Jeona.

Nim jednak Taehyung zdążył sobie w pełni zwizualizować owy obraz, zarejestrował jedynie jak potyka się o wystający kawałek kotary i traci równowagę. Już niemal czuł ból nosa, gdy ten spotyka się z twardym parkietem, więc jedynie zamknął oczy, czekając na nieuniknione. Jednak ból ten nigdy nie nadszedł, za to w ostatnim momencie poczuł silne dłonie, które chwyciły go za ramiona, ratując jego twarz przed widowiskowym zmiażdżeniem.

Ciężko było mu opisać, co się dokładnie wydarzyło, bo w jednej chwili fantazjował o Jungkooku, a w kolejnej został przez niego ocalony przed sromotnym upadkiem, do którego by doszło przez jego bujanie w obłokach. I wszystko byłoby super, oczywiście poza samym faktem kompletnej kompromitacji przed obiektem westchnień, gdyby nie to, że stał w jego ramionach. Młodszy trzymał go mocno, patrząc się uważnie i zapewne sprawdzając, czy nic mu się nie stało.

- Wszystko w porządku? - Brunet zapytał, uśmiechając się do Kima pokrzepiająco.

- Em... T-tak, chyba jest okay - odparł, lekko trzęsącym się głosem. Jednak nie był pewien, czy ten mu zadrżał przez upadek, do którego niemal doszło, czy przez bliskość, jaka dzieliła ich twarze.

- To dobrze. - Jungkook uśmiechnął się tak szeroko, że blondyn miał możliwość podziwiania jego króliczych zębów. - Nie chciałbym, aby coś ci się stało. Nie po to tyle się starałem.

Zdziwienie na twarzy Tae w tym momencie musiało być idealnie wymalowane, bo młodszy zaśmiał się krótko, kręcąc przy tym lekko głową.

Oboje stali już o własnych siłach, zaplątani nieco w gruby materiał, przez który prawie doszło do wypadku. Lecz mimo zapewnienia starszego o dobrym samopoczuciu, Jeon wciąż przytrzymywał go, jakby bojąc się, że ten zaraz zasłabnie i znów poleci na ziemię.

- Cieszę się, że nic ci nie jest. Cały mój trud poszedłby na marne. Twój tym bardziej. - Młodszy odezwał się ponownie, wciąż szeroko uśmiechnięty.

- Ach, no tak. Szkoda byłoby zaprzepaścić przez taką głupotę udział w konkursie, prawda? - odpowiedział Kim, także starając się odwzajemnić wesoły grymas, jednak przez bliskość i dłonie bruneta było to niemal niemożliwe.

- Pieprzyć konkurs.

- Słucham?

- Wiem, że dla ciebie jest on bardzo ważny, ale nie dla mnie.

Co? O czym on do cholery mówił? Przecież sam chciał w nim wystąpić, tak? Jeśli nie, to po co w nim startował? I jaki znowu "trud"?

- Co? - powiedział na głos myśl kotłującą mu się w głowie.

- Ech... Wiem, że ten konkurs jest dla ciebie ważny, ale dla mnie nie - powtórzył młodszy. - Nie zapisałem się do niego ze względu na nagrodę czy wygraną. Nie bardzo mnie interesują warsztaty w teatrze, bo bądźmy szczerze, z aktorstwem mam tyle wspólnego co świnia z lataniem.

- Słucham?! - krzyknął Kim. Zagotowało się w nim. Skoro ten nie chciał grać, to po jaką cholerę w ogóle tam był! - To po co w ogóle startujesz? Nie masz, co robić? Za mało popularny jeszcze jesteś, a może chcesz ośmieszyć osoby, którym na tym zależy? No tak! Wielki Jeon kurwa Jungkook musi udowodnić innym, że tylko to co on robi, jest najlepsze! Innych można z błotem mieszać, bo się bawią w teatrzyk. Głupie bachory, nie?

Tae krzyczał jak natchniony, zdenerwowany do granic możliwości. Nie spodziewał się takiej pyszałkowatości, chamstwa i krótkowzroczności u Jeona, ale jak widać, źle go ocenił przez głupie uczucia, gdyż ten okazał się zwykłym skurwielem.

- N-nie! To nie.... - Młodszy próbował zaprzeczyć, jednak nie dane mu to było.

- "To nie tak" - Kim przedrzeźnił jego głos. - A jak? Pewnie to głupi kawał, co? Z koleżkami się założyłeś, że dostaniesz się tutaj jakimś cudem, a później zbłaźnisz nie tylko siebie, ale i osobę, z którą masz zagrać, co?

- Ale chciałem z tobą grać i o to walczyłem.... - ponownie odezwał się młodszy, zapewne próbując się bronić, jednak słabo mu to wychodziło.

- No zajebiście! Dzięki! Kurwa mać po prostu dzięki! Więc ot tak przyznajesz, że chciałeś mnie ośmieszyć? A co ja ci kurwa takiego zrobiłem?! - Tego było już za wiele. Ten durny kretyn prosto w oczy mu przyznał, że chciał go skompromitować i udupić w najważniejszym konkursie, w jakim przyszło mu grać! Jak się mógł tak pomylić, co do osoby tego zapchlonego kundla? Pokaże fiutkowi, że komu jak komu, ale jemu się takich rzeczy nie robi. - To pewnie przez ten zeszyt, co? Masz do mnie pretensje, że odkryłem twój mały sekret i teraz się mścisz, chuju jeden! Co z tego, że nikomu nic nie pokazałem, nic nie wyjawiłem. Nie! Liczy się tylko to, że wiem, więc teraz trzeba mnie zniszczyć, tak? Zajebiście. Jeszcze raz dziękuję ci kurwa bardzo. Jak mogłeś mi się w ogóle podobać? - Ostatnie pytanie zadał jakby samemu sobie, nie wierząc w to, jak bardzo życie musiało go nie kochać, by doprowadzić do całej tej sytuacji.

Był smutny, rozżalony i wkurwiony przez chore zrządzenie losu, które przewróciło całe jego życie o sto osiemdziesiąt stopni. I kto by pomyślał, że jeszcze pięć minut wcześniej prawie piszczał ze szczęścia?

Natomiast mina Jungkooka wyrażała najpierw zdziwienie i niedowierzanie, które po chwili przerodziło się w znużenie. Noż co za cham! Jeszcze go nudziła cała ta sytuacja!

- Skończyłeś? - zapytał brunet, gdy ten przestał wydzierać się na niego.

Totalny idiota, doprawdy! I do tego jaki uparty, bo wciąż go trzymał i za nic nie chciał go puścić.

- Nie! Dopiero się rozkręcam, królicza pokrako bez mózgu - fuknął starszy. - I zostaw mnie w końcu, jeszcze mi krzywdę zrobisz przez te swoje napakowane łapy. Myślisz, że jak masz wielkie mięśnie, to co? Wszystko ci wolno? To ci powiem, że nie! Mam gdzieś to, że jesteś silniejszy, też mogę....

Jednak nie był w stanie skończysz zdania, gdyż uniemożliwiły mu to wargi dociskane do tych jego, które próbowały scałować z niego całą złość, jaka się w nim nagromadziła. Z początku się wyrywał, lecz nie były to długie i skuteczne próby, bowiem już po chwili nie potrafił się powstrzymać i oddał pieszczotę, zatracając się w niej.

- W końcu się zamknąłeś, złośnico - odezwał się młodszy, gdy oderwali się od siebie. Na ustach bruneta widniał zadowolony z siebie uśmiech, a w oczach dało się dostrzec wesołe iskierki. - Teraz dasz mi powiedzieć, jak było naprawdę, czy dalej będziesz swoje teorie snuł i niestworzone bajki wymyślał?

Słowa te mimo swojego negatywnego wydźwięku były wypowiedziane bardzo łagodnie, z lekką nutą zaczepności i rozbawienia, którymi była spowita cała twarz Jungkooka.

W odpowiedzi Kim jedynie mruknął coś niewyraźnie, widocznie niezadowolony z tego, jak go młodszy nazwał, choć brunet dałby sobie rękę uciąć, że było to jedynie na pokaz. Przypominał mu teraz zdenerwowanego małego kociaka, który nie miał jeszcze ostrych pazurków, więc jedyne co mógł zrobić, by pokazać swoje niezadowolenie, to fukanie i delikatnie kąsanie tępymi ząbkami. Urocze.

- Cieszę się, że w końcu możemy porozmawiać, księżniczko. Nie wiesz, że złość piękności szkodzi? - Mrugnął do niższego, dalej trzymając go blisko siebie. - Jednak masz rację, wszystko zaczęło się od tego zeszytu.

- Co? No pięknie! Puść mnie, pacanie jeden! Nie chcę już z tobą rozmawiać.

Gbur. Jak on w ogóle śmiał jeszcze się przy tym uśmiechać i wcześniej się do niego dobierać, skoro teraz przyznawał mu rację. Miał już powyżej uszu tego nadętego gówniarza.

- Taehyung, proszę. Nie przerywaj i daj mi skończyć, dobrze? - Było widać, że Jeonowi powoli kończyła się cierpliwość, gdyż zaczynał mówić do niego, jak do małego i niewiele rozumiejącego dziecka.

- No dobrze - odparł po chwili, będąc jednak zbyt ciekawym, by nie wysłuchać wyjaśnień wyższego.

- Tak jak mówiłem, wszystko faktycznie zaczęło się od mojego zeszytu z piosenkami, który znalazłeś. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo się przestraszyłem i ile czasu poświęciłem na szukanie go. To jedna z najcenniejszych rzeczy, jakie mam i co gorsza, nie posiadam żadnej jego kopii. Już naprawdę myślałem, że go straciłem, razem z wszystkimi moimi inspiracjami i tekstami.

- No byłaby szkoda, stracić coś takiego - wtrącił cicho starszy, na co otrzymał w odpowiedzi lekki uśmiech, przez który szybciej zabiło mu serce.

- Na szczęście oddałeś mi go kolejnego dnia. - Jungkoook kontynuował. - Pewnie nawet nie wiesz, jak bardzo byłem wdzięczny zarówno tobie, za znalezienie zguby, jak i samemu sobie, że nie udało ci się ukradniem wcisnąć mi go do szafki, bo akurat wtedy do niej podszedłem. Co prawda, kojarzyłem cię już wcześniej, bo ciężko nie zauważyć tak uroczego kociaka jak ty, ale nie znaliśmy się. Wcześniej potrafiłem widywać cię, czasem na treningach koła pływackiego, czy gdzieś na korytarzu. Jednak wtedy myślałem, że to kwestia czystego przypadku. Dopiero po tym, jak zwróciłeś mi mój notes, dotarło do mnie, że widujemy się tak często, nie tylko przez zrządzenie losu.

- N-nie? - Tae aż cały zbladł na myśl, że został nakryty na nie tak subtelnym przypatrywaniu się młodszemu. Był pewien, że dobrze się ukrywał i nie obnosił się ze swoją osobą aż tak bardzo, by ten mógł to zauważyć.

- Nie, złośnico i dobrze o tym wiesz. - Uśmiechnął się do niego, mrugając. - Z początku myślałem, że na moje treningi przychodziłeś z powodu jakiegoś ze swoich przyjaciół. Szybko zauważyłem, że jednak nie znasz tam nikogo, więc pojawiałeś się tam, by popatrzeć. Później także widywałem cię dość często na korytarzu lub gdy wychodziłeś ze szkoły, jakimś dziwnym trafem wybierałeś drogę koło siłowni, która była dłuższa. Wtedy zaczęło mi świtać w głowie, że coś za dużo tych zbiegów okoliczności. W dodatku potrafiłeś słodko się rumienić, gdy kilka razy dłużej się w ciebie wpatrywałem.

- Czyli jednak robiłeś do specjalnie?

- No jasne. - Zaśmiał się, gdy w odpowiedzi otrzymał kuksańca w klatkę piersiową. - Oj no już, nie denerwuj się, złośnico. Jednak przez to wszystko sam zapragnąłem bliżej cię poznać, ale nie wiedziałem, jak się za to zabrać. Za każdym razem, gdy byłem blisko ciebie, nagle znikałeś lub otaczałeś się grupką znajomych, przez co nie mogłem zagadać do ciebie na osobności lub nie wywołując sensacji. Myślałem już nawet o tym, by napisać ci jakąś piosenkę lub zadedykować ci cover, bo wiem, że dość często zaglądasz na mój kanał, ale wpadłem na lepszy pomysł.

Taehyung był w kompletnym szoku. Nie potrafił z siebie nawet słowa wykrzesać, bowiem wychodziło na to, że Jungkook o wszystkim wiedział od dłuższego czasu. Skompromitował się jak chyba jeszcze nikt i nigdy. W tym momencie miał jedynie ochotę ucieć i schować się przed całym światem, zapominając o tym, co usłyszał.

Co więcej, brunet już nawet nadał mu przezwisko, jednak nie wiedział, czy cieszył się z tego powodu, czy wręcz przeciwnie. Jednocześnie tyle przeciwstawnych sobie emocji toczyło wewnątrz niego walkę, że cudem jeszcze oddychał. Bo cholera, z jednej strony Jeon chciał coś nagrać dla niego, ale z drugiej dalej nie miał pewności, czy przypadkiem nie jest to jakiś głupi żart.

- Gdy usłyszałem o konkursie, ubłagałem wszystkich lubianych przeze mnie nauczycieli, zwłaszcza obu trenerów, by jakoś wkręcili mnie do niego. Jednak to wciąż było za mało, bo przecież mogłem wylądować w parze z kimś innym, prawda? Dobrze, że jedna z matematyczek, jest moją bratową, a ta znowuż przyjaźni się z panią Yeom, inaczej za żadne skarby świata, nie miałbym, na co liczyć.

- Ale... Czekaj, czekaj. -Po chwili Taehyung odezwał się, nie mogąc uwierzyć, w to co słyszał. Chyba mózg mu się przegrzał. - Czyli mówisz, że co? Kombinowałeś jak koń pod górę, dla żartu? Chciałeś mi utrzeć nosa za to stalkowanie?

- Nie, Taehyung. - Młodszy ponownie się zaśmiał. - Starałem się tak, po to by móc z tobą porozmawiać na spokojnie, na osobności, poznać cię i się z tobą umówić.

- Umówić?

- Tak, podobasz mi się, złośnico - odparł ze spokojnym, łagodnym uśmiechem na ustach. - I wiem, że ja tobie też.

- Ach... No nie wiem. Wydawało mi się, że jesteś inny, a tymczasem okazujesz się być nadętym i głupim bufonem. - No przecież nie mógł, ot tak się zgodzić! Wyszedłby jeszcze na desperata, czyż nie?

Ponadto dalej nie docierały do niego w stu procentach słowa Jeona, wydawało mu się bowiem, że to tylko wymysł jego wyobraźni, kolejne wybujałe fantazje, które rodziły się w jego głowie w każdej wolnej chwili.

Może jednak uderzył się nią o posadzkę i teraz mu się to wszystko śniło?

Patrząc się jednak na minę młodszego, wybuchnął śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Ten miał minę tak nie tęgą, zapewne przekonany o swym sukcesie, że nie przewidział żadnych słów odmowy.

Toteż Tae chichocząc dalej, przyciągnął go do siebie, wpijając się w jego wargi.

Jeśli był to jedynie wytwór jego wyobraźni, to na pewno najlepszy z możliwych.

THE END.

*Tokgabi and His Pranks

----------------------------------------------------------------------------------------------

Witam wszystkich!

Na wstępie chciałam pogratulować tym, którzy dotarli aż tutaj, bo jednak 7k słów jak na nasze i wtt standardy, to sporo xd 💛

Jak się podobało? Jak wrażenia? Z chęcią przeczytam wasze opinie, więc nie krępujcie się i śmiało piszcie, co myślicie o tym OS ^^
Gwiazdeczki również mile widziane ^.-

Ficzek napisany za namową jednej kochanej duszyczki~ Miałam nadzieję, że dzięki niemu ruszy u mnie pisanie reszty ff, ale z czasem wciąż kiepsko :")

No ale pierwszy raz wzięłam się za fluffa i powiem wam, że to nie do końca mój gatunek^^" Nie da się bez małych dram xd
Choć chyba najciężej szedł mi fragment z Kookiem (głównie z tym, jak musiałam go wychwalać) i chyba tylko AmebaTaem mnie zrozumie :")

W każdym razie czekam na opinie, bo może jeszcze kiedyś mnie natchnie na coś takiego~

Miłego dzionka! 💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top