Rozdział III
Szatyn i blondynka zeszli do piwnicy domu szatyna... Taaa, domu... Raczej pałacu z Disneya.
– Jeszcze tylko Spears i Depp – uśmiechnął się 39-letni szatyn o jasnej cerze, która niegdyś miała piękną czekoladową barwę, jednak los postanowił dać mu kolejny cios i u szatyna ujawniło bielactwo. W pamięci nadal pozostawała mu jednak młoda kobieta, Olivia, która rok wcześniej urodziła bliźniaczki, a jedna z nich zmarła. Wtedy wspierał Olivię finansowo. Zapłacił za operację, która uratowała drugie z bliźniąt. Śliczna dziewczynka o imieniu Angelika przeżyła tylko dzięki pieniądzom Jacksona. W uszach szatyna zabrzmiały teraz słowa Olivii:
"Jeśli coś mi się stanie, to obiecaj, że zajmiesz się Angeliką".
Szatyn od tamtej chwili niemógł się uwolnić od tego jednego zdania, jakie wypowiedziała kobieta.
– Jeszcze tylko – usłyszał za plecami głos miłej szatynki, z którą przyjaźnił się już ponad 20 lat – dopóki śmierć nas nierozdzieli
– Dopóki nas nie rozdzieli – odparł 39-latek – coraz ciężej to ukrywać... Nie lepiej się pokazać? Mam dość tego co o mnie mówią. Chcę żyć normalnie
– Wytrzymasz jeszcze 12 lat, White Gold – szatynka nazywała tak, 14 lat młodszego od niej Jacksona, od kiedy jego choroba się ujawniła
– Właśnie, White Gold – skomentowała starsza o 26 lat szatynka o pięknych zielonych oczach
– White Gold i White Gold... – syknął szatyn – może odrazu Milk wkońcu niejestem już tym małym uroczym czarnoskórym chłopcem, którego rodzice wywodzą się z niewolniczych rodzin. Jestem białą plamą mleka z Gary
– White Gold, nie dramatyzuj... Gdyby nie vitiligo niemiałbyś teraz żony – podeszła go 53-letnia szatynka o mleczno-czekoladowej skórze
– Ani syna – 65-letnia zielonooka aktorka dołączyła do koleżanki z fachu
– This hit, that ice cold
Michelle Pfeiffer, that white gold – zaśpiewał ktoś – nawet miło tak słyszeć kiedy ktoś nazywa cię Białym Złotem, mam rację White Gold? – niebiesko oka rówieśnica i imienniczka Jacksona patrzyła mu prosto w oczy...
– Może i masz... Wkońcu jesteś starsza
– Równo 4 miesiące, White Gold
– Pfeiffer, nie wkopuj się bardziej, co? – szatyn był coraz bardziej wściekły na wszystko dookoła. Wtedy zadzwonił jego telefon
– Słucham?
– Jacko pomocy
– Olivia?
– Jacko pomocy
– Gdzie jesteś?
– W domu... Jacko pomocy
Szatyn wystrzelił z domu jak z procy. Po 5 minutach był pod drzwiami Olivii. Przez grube ściany słyszał kłótnię. Zaczął grzebać po kieszeniach. Znalazł klucz do mieszkania, który dostał od Olivii rok wcześniej. Cicho otworzył drzwi i niezauważony wślizgnął się do mieszkania. Głosy dochodziły z sypialni małżeństwa. Wtedy rozległ się przeraźliwy krzyk kobiety
– Nawet się nie waż!
Potem płacz dziecka. Wszystko działo się jak w filmie. Szatym zaczął walczyć z mężem Olivii, psychodelicznym Paul'em. Paul jednak zdołał już wcześniej dotkliwie pobić żonę. Kiedy upity jak świnia Paul zaczął się zbliżać do łóżeczka, Michael stanął mu na drodze
– Nawet nie licz, że chociaż włos z głowy temu dziecku wyrwiesz! – krzyknął i przywalił Paul'owi pięścią w nos. Paul już miał wyładować złość na Olivii, ale wyrwała mu się i schowała za szatynem. Wzięła córkę na ręce
– Jacko ratuj... Proszę
– Ja nie dam rady wiecznie was chronić. Lepiej wysłać go na oddział zamknięty. On wkońcu zabije którąś z was jeśli nic z tym niezrobisz
– Jacko błagam, ja go niemogę poprostu wysłać do psychiatryka. Może i jest lekko walnięty, ale ja go kocham. Jednak jest moim mężem i ojcem Angeliki, a po za tym, to on zarabia
– Wyślij go do tego psychiatryka. Ja wam pomogę, ale uwolnij się od niego
– Nie mogę cię wiecznie wykorzystywać. Nie jesteś nieskończonym skarbcem
– Słuchaj, może i masz rację, a może i nie. Damy sobie radę, ok? Poradzimy sobie
– Wynoś się! – ryknął Paul i wypchnął Michaela z mieszkania. Olivia tylko wcisnęła mu Angelikę
– Wiem co robię. Zajmij się nią – szepnęła. Paul zatrzasnął drzwi i zaczął dalej bić żonę.Michael wiedział co znaczyły słowa Olivii. Wrócił z małą Angeliką do Neverland.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top