6. Chłopak w okularach

Goemul mieścił setki mniejszych lub większych restauracji, w których turyści jak i stali bywalcy zostawiali po sobie spore pieniądze. Nie każdy lokal jednak mógł pochwalić się dobrą kuchnią, co gorsza były nawet takie, które powinno się omijać szerokim łukiem. Na szczęście Jongina, Sehun znał całą prowadzoną w tym miejscu sieć gastronomiczną jak własną kieszeń, więc postanowił zabrać go do takiego miejsca, które prócz jedzenia wyróżniało się dobrym klimatem.

Urządzona w stylu retro, inspirowana amerykańskimi latami pięćdziesiątymi restauracja, gdzie podłoga w czarno białe kafle i wyróżniające się na nich skórzane, czerwone, odbijające blask jasnych świateł kanapy sprawiały wrażenie znajomych. W tym miejscu nie czuło się jak w dzielnicy bezprawia, wręcz przeciwnie, jak w jednym z wielu tematycznych lokali w centrum Seulu. Kelnerki wciśnięte były w obcisłe, ołówkowe spódniczki, które zapewne miały podkreślać ich kształty i nawiązywać swym wyglądem do wybranego wieku. Ich koszulki ze zsuniętymi w dół rękawami odsłaniały zgrabne ramiona, przyciągały wzrok i skupiały go na długich szyjach czy zgrabnych obojczykach, wyróżniając się tym samym wzorami w modne wówczas grochy. Każdy z klientów zasiadających przy stoliku nie odrywał wzroku od sprytnych dziewcząt, serwujących posiłki z uśmiechem na ustach.

Muzyka cicho grała w tle, gdy jedna z kelnerek zaprosiła ich obu do wolnego stolika, gdzie Sehun usadowił się wygodnie. Miejsce to wydawało się szczególnie mu pasować. Nie było tam zbyt wielu ludzi, dzięki czemu mógł na spokojnie, bez świadków porozmawiać z ciemnoskórym. W siedzibie ciężko było znaleźć czas bądź miejsce do takich rozmów, a młodszy chciał dowiedzieć się czegoś o spędzonym z włamywaczem dniu. Póki co, z dystansu obserwował jego kontakty z resztą przestępców mieszkających pod jednym dachem, nie ingerując zbytnio w to, jak go traktują. Kim musiał przywyknąć do ich specyficznego poczucia humoru i jeszcze bardziej skomplikowanych relacji między sobą.

Król złodziei ściągnął wreszcie z oczu przeciwsłoneczne okulary i obdarzył go swoim charyzmatycznym spojrzeniem, chcąc zobaczyć, jak ten zapatruje się na wybrane przez niego miejsce.

— Jak ci się tutaj podoba? — zapytał najprościej w świecie, opierając się plecami o wygodne obicie kanapy.

— Chyba nie zdziwi cię jeśli stwierdzę, że bardzo mi się podoba. — Jongin zastanawiał się, czy jego pokłady fascynacji i podziwu dla tego miejsca kiedykolwiek się skończą. W Goemulu było tyle nieodkrytych miejsc, na samą myśl co jeszcze mogłoby go zaskoczyć dostawał gęsiej skórki. Nawet jeśli takich restauracji w samej Korei jest mnóstwo, Kima obchodził jedynie fakt, iż znajduje się ona w dzielnicy bezprawia, a to musiało ją w jakiś sposób wyróżniać na tle innych.

— Każdy stara się stworzyć coś innego, jednak ludzie nie potrafią tego docenić. Szukają miejsc, gdzie kurwa przysiądzie ci na kolanie, a ty będziesz mógł napić się piwa ze stolika obklejonym kurzem. To miejsce pewnie zamkną za kilka miesięcy. Dostawy żywności i alkoholu w Goemulu są absurdalnie drogie, więc niełatwo im utrzymać się na powierzchni. Bądź co bądź, lubię ten lokal, dobrze jest znaleźć coś, gdzie można dobrze zjeść, bez innych pasożytów wywiercających ci wzrokiem dziurę w tyle głowy — zaśmiał się mrocznie i ściągnął swoje skórzane rękawiczki, by odłożyć je na blat stolika i przejrzeć przyniesione przez kelnerkę menu.

— "Do zamówionego posiłku można poprosić o osobę do towarzystwa, więcej informacji u obsługi lokalu." — Ciemnoskóry przeczytał na głos dopisek na karcie dań z lekkim zdziwieniem w głosie. — Naprawdę ludzie płacą komuś by zjadł z nim obiad?

— Jak widać, ale to nie wszystko — powiedział pod nosem Sehun i kiwnął głową na mężczyznę siedzącego za Jonginem, którego stolik oblegała grupa roześmianych dziewcząt. Nachylił się bliżej chłopaka, patrząc na jego zaskoczoną twarz, a następnie zerknął mu w kartę i przerzucił kilka stron, by pokazać mu tą najbardziej interesującą, gdzie restauracja oferowała ścieżkę kokainy, strzykawkę heroiny czy najzwyklejszego, grubego skręta. Ceny były wygórowane i zależne od używki, jednak szokujący był fakt, że można było podawać coś takiego w ofercie gastronomicznej lokalu.

Starszy nieco skrzywił się na nazwy narkotyków tuż obok jedzenia, a następnie rozejrzał się uważnie po restauracji. — Z jakich jeszcze powodów lubisz to miejsce? — zapytał widząc, że wcale nie odwiedzają go tłumy, nawet kiedy oferują takie rzeczy, których nigdzie indziej nie dostaną.

— Lubię czasem odpłynąć myślami, że jestem gdzieś indziej, poza Goemulem, być może poza Koreą — uśmiechnął się lekko do niego spod karty, której nie przyglądał się zbyt długo, poświęcając swoją uwagę głównie nieskazitelnej twarzy towarzysza. Sehun należał do zdecydowanych osób i gdy jedna z propozycji w menu przypadła mu do gustu, nie zastanawiał się nad innymi. — Nie wyobrażam sobie mimo wszystko opuścić tego miejsca na dłużej, przeprowadzając się tutaj podpisujesz pakt z diabłem. Zawsze zmuszony będziesz wrócić, nieważne gdzie się udasz.

— Nie rozumiem po co w ogóle chcieć stąd wyjeżdżać — Jongin przełknął ze smakiem swoje słowa, skupiając się się na karcie dań i wyborze choć jednego posiłku. Nie był smakoszem czy osobą lubiącą coś czego nie zna, więc został przy sprawdzonym kurczaku.

— Jeszcze zachłyśniesz się tutejszym powietrzem, mogę ci to obiecać — pokręcił głową król złodziei i rozejrzał się za jedną z kręcących się wokół kelnerek. Dziewczyna szybko podeszła do ich stolika i wyciągnęła notes oraz długopis z niewielkiej kieszeni spódnicy, uśmiechając się przy tym uroczo do ich dwójki.

— Co podać? — zapytała grzecznie i gdy Sehun podał jej ich szczegółowe zamówienia, dziewczyna zanotowała, przytakując głową. — Czy życzą sobie panowie jakieś towarzystwo?

— Wydaje mi się, że nasze nam starczy, jak sądzisz, Jongin? — zadał mu pytanie, znów wbijając w niego swój charyzmatyczny wzrok, na co szatyn mógł jedynie przytaknąć.

— Tak właściwie to dlaczego mnie tu przyprowadziłeś? — zagadał gdy obaj zajadali się już swoim zamówieniem, chociaż w przypadku świeżaka lepszym określeniem byłoby pożeranie naprawdę dobrze przyrządzonego kurczaka.

— Przestań wiecznie pytać, może teraz ja się czegoś od ciebie dowiem. — Zamoczył usta w szklance burbonu, który w jego ocenie idealnie pasował do krwistego steka. — W siedzibie nie mamy wystarczającej swobody by rozmawiać. Chciałem się dowiedzieć, jak mija ci czas w towarzystwie tych nieudaczników i co możesz powiedzieć o Kyungsoo po spędzonym z nim dniu.

— Nie wydaje się zbytnio towarzyską osobą, aczkolwiek swoją pracę wykonuje naprawdę dobrze, a przynajmniej tak mi się wydaje, nie znam osobiście żadnych włamywaczy by móc go jakoś porównać, jednak poczułem się jak w filmie akcji, lecz tylko przez chwilę — zaśmiał się cicho na samo wspomnienie chłopaka oraz dnia z nim. — W ekipie jest taki jeden chłopak w okularach... Baekhyun? Jest naprawdę miły. Przypomina mi jednego z moich przyjaciół z Daegu...

— Nie widzę w tym chłopaku nic intrygującego — odpowiedział mu oschle Sehun i wytarł swoje usta chusteczką, którą wcześniej trzymał na kolanach. — Cały swój czas spędza przed komputerem, co mogę zrozumieć, bo z tym łączy się jego praca, jednak on poświęca mu całą swoją uwagę, nawet w dni wolne. Czasem potrafi powiedzieć coś zabawnego, nie będę temu zaprzeczał, lecz poza wybitnymi umiejętnościami informatycznymi nie wyróżnia się niczym więcej. Nie słyszałem, by miał jakichś przyjaciół, z siedziby wychodzi rzadko, a jego relacje z resztą też nie są chyba jakieś szczególne... Poza Chanyeolem, wydaje mi się, że są jak bracia. Park przyprowadził go ze sobą, prawdopodobnie znają się szmat czasu.

Kim przez chwilę próbował zestawić obraz jaki przedstawił mu szef z tym co sam zdążył zaobserwować, i trochę się to ze sobą gryzło, ale nie miał zamiaru niczego negować, przecież to on zna swoją ekipę dłużej i lepiej. — Chanyeol to ten wysoki? Czym się zajmuje?

— Chanyeol zajmuje się bronią, kupuje ją, sprzedaje i rozprowadza. Poza tym potrafi też podkładać ładunki wybuchowe i rozbrajać je. Nie mam pojęcia, gdzie nauczył się takich rzeczy, wychowując się na ubogiej dzielnicy, ale rzeczywiście jest w tym najlepszy. Nie mówi zbyt wiele nieproszony, za co go cenię. Większość czasu spędza u Byuna w pokoju, prawdopodobnie grając w te odmóżdżające gry. Park jest lojalny, spokojny, może odrobinę niewyedukowany, choć osobiście mi to nie przeszkadza. Szanuję go jako człowieka, zajmuje się niebezpiecznymi przedmiotami, podczas gdy nie skrzywdziłby nawet muchy.

— To zdecydowanie ciekawsze od bycia kieszonkowcem — stwierdził Kim lekko rozbawiony kontrastem pomiędzy zajęciem jednego z członków, a szefa ekipy. Ktoś, kto grzebie ludziom w kieszeniach brzmi znacznie mniej ekscytująco od kogoś, kto zna się na broni i wybuchach.

— Z pewnością — uśmiechnął się tajemniczo. Myśląc logicznie, zastanawiającym było, dlaczego kieszonkowiec zarządza ludźmi zajmującymi się tak niebezpiecznymi i opłacalnymi jednocześnie przestępstwami. Sehun miał wiele tajemnic, których jeszcze wtedy Jongin nie mógłby pojąć, i o które nigdy nie podejrzewałby tak kulturalnego i niegroźnie wyglądającego człowieka. Nie przypominał przecież żadnego z gangsterów, których starszy widywał w telewizji. — Masz może jeszcze na coś ochotę? — zapytał, zwilżając przy tym swoje wargi.

Kim przez chwilę zapatrzył się na towarzysza kompletnie rozkojarzony, na skutek czego co nie usłyszał jego pytania. — Mówiłeś coś? — zadał pytanie zdezorientowany gdy zorientował się, że Hun patrzy na niego wyczekująco.

— Zastanawiałem się, czy masz jeszcze na coś ochotę — powtórzył powoli, by tym razem chłopak wsłuchał się w to, co mówi. Kim szybko spostrzegł, że złodziej bezustannie chce utrzymywać z nim kontakt wzrokowy, nie odrywając wzroku ani na moment, gdy tylko rozmawiali. Jasnoskóry uważał, że potrafi czytać z oczu, a te siedzącego przed nim chłopaka sprawiały wrażenie smutnych, jakby ukrywały rzeczywiście przykrą i nieopowiedzianą dotąd historię.

— W sumie zjadłbym popcorn przy jakimś fajnym filmie — odparł po chwili zastanowienia. Przygryzł dolną wargę na samo wspomnienie cudownego smaku, towarzyszącego oglądaniu filmów w kinie, do którego uwielbia chodzić.

— W Goemulu nie ma kin, są pokoje DVD, ale żadnej premiery raczej tam nie obejrzysz. Chcesz mnie tam może zaprosić? — zaśmiał się Sehun i uniósł niewysoko dwa palce ku górze, by jedna z przechodzących dziewczyn wiedziała, że oczekuje na rachunek.

— Nie! — krzyknął od razu gdy uświadomił sobie słowa młodszego. — Oczywiście, że nie... To wystarczy sam popcorn ze sklepu, a film można puścić przecież w siedzibie, ekran jest tam tak duży jak w kinie...

— Nie musisz krzyczeć... Popcorn mamy w domu, możesz się nim poczęstować, jak wrócimy — uśmiechnął się serdecznie, co w jego towarzystwie robił nazbyt często i wyciągnął swoją kartę, gdy tylko kelnerka pojawiła się przy ich stoliku. Po sfinalizowaniu transakcji wyszli z lokalu, kierując się w stronę zaparkowanego samochodu lidera. — Spędzasz dzisiaj czas z Baekhyunem, prawda? Czymkolwiek będziecie się zajmować, pamiętaj o regulaminie.

— Regulaminie? — zapytał zaskoczony. Dopiero potem przypomniał sobie, że Sehun miał wyjaśnić mu zasady panujące w siedzibie, jednak do teraz nie wspominał o tym ani słowem.

— Nie pokazałem ci jeszcze regulaminu? — jęknął zawiedziony swoim postępowaniem i wsiadł do środka sporego, czarnego jeepa. — Przepraszam, powinienem zrobić to od razu. Przebywając w siedzibie, musisz się do niego dostosować, nie mówiąc już o tym co będzie, gdy zostaniesz członkiem ekipy. Bardzo restrykcyjnie podchodzę do tego typu rzeczy, więc wolałbym, żebyś respektował każdą z zasad. Wszystko wywieszone jest na drzwiach mojego pokoju, nie zerkałeś tam?

— Nie — rzekł zasiadając na swoim miejscu, patrząc na szefa z lekko przymrużonymi oczami. — Tak właściwie czemu spisałeś wszystkie zasady w regulamin? Nie są one umowne i raczej oczywiste?

— Zarządzając grupą kryminalistów zbyt późno spostrzegłem się, że niepisane przepisy gówno dla nich znaczą. Wolę trzymać rygor, niż później ponosić konsekwencję za ludzką głupotę... — Młodszy odpalił samochód, nie mówiąc nic więcej i włączył muzykę, dając tym samym znak, by początkujący złodziej nie wypytywał o regulamin. Zasady były dla młodszego świętością, czego nie ukrywał, a reszta szybko podporządkowała się im, mając na uwadze dobro i prestiż grupy.

***

— Jongin! Szybko, szybko! Pokaże ci zaraz jak rozgromię frajerów z przeciwnej drużyny! Znaczy... — Baekhyun przywitał Kima radosnym uśmiechem i wyszedł ze swojego pokoju w tak odpowiednim momencie, jakby wiedział, że ciemnoskóry zaraz wkroczy przez główne wejście, lecz jego chwilową euforię popsuł szef, który wszedł zaraz po nim. — Pokaże ci swoją pracę! Bo jestem hakerem... Pokażę ci jak hakować...

— Tak, byłoby miło, gdybyś zajął się swoimi obowiązkami — przemówił Sehun, poważnym tonem głosu i skrzyżował ręce na piersi. Czarne kosmyki włosów opadały na zmarszczone czoło. Gdy stanął przed postacią hakera widać było dużą różnicę wzrostu między nimi, co odrobinę przytłaczało niższego. — Jongin, najpierw przeczytasz regulamin, by nie zrobić później nic głupiego w towarzystwie Byuna.

— Ale co on takiego głupiego mógłby zrobić w moim towarzystwie, szefie? — Haker odsunął się nieco od postaci Sehuna czując się dość niezręcznie, gdy ten mierzył go poważnym wzrokiem.

— Nie podejrzewam cię o nieczyste zagrania, aczkolwiek wolę mieć pewność, że Kim zna panujące w tym miejscu zasady. Świeżak, chodź za mną. — Stojący cicho chłopak spojrzał na swojego szefa i poszedł w jego ślady, kierując się na prawie sam koniec korytarza z pokojami członków ekipy. Na jednych z drzwi przymocowano czarną ramkę, za której błyszczącą poświatą szkła znajdowały się wypisane w podpunktach złote zasady ułożone przez kieszonkowca.


REGULAMIN

1. Pokój, na którego drzwiach wisi regulamin jest własnością szefa i żaden z członków nie ma prawa chociażby dotknąć jego klamki.

• wiąże się z tym obowiązująca nietykalność cielesna. Wszystko, co ma związek z liderem jest z daleka od twoich brudnych rąk.

2. Obowiązuje higiena osobista. Dłonie powinny być odkażane i myte jak najczęściej.

3. Szef ma zawsze rację.

• niektóre decyzje ekipy ustalane są wspólnie poprzez głosowanie,

• jeżeli głosowanie pójdzie nie pomyśli szefa, może on zadecydować inaczej niż grupa,

• jeżeli członek nie zgadza się ze zdaniem szefa, może wypierdalać.

4. Wszystkie kontakty seksualne kontrolowane są przez Kim Hyunę, która precyzyjnie dobiera partnerki/partnerów.

• stałe związki muszą być zaakceptowane przez szefa, aby taki związek został zaakceptowany członkowie proszeni są o napisanie szczegółowego wypracowania na temat wartości swojej relacji. W wypracowaniu powinno zawrzeć się również dane osobowe i biografię partnera/partnerki.

5. Temat byłych członków ekipy jest objęty cenzurą.

6. Kontakty z członkami konkurencyjnych gangów są surowo zabronione.

• dozwolone: nękanie konkurencyjnych członków.

7. Szefowi należy się 25% zysku z każdej pojedynczej akcji, jakiej dokona członek.

8. Zakaz okradania innych członków grupy.

9. Alkohol i wyroby tytoniowe są dozwolone.

• narkotyki: lekkie jak i ciężkie są zakazane,

• zakazana jest również pizza hawajska.

10. Pomieszczenia z bronią, łupem i innym sprzętem są zamykane na klucz, wstępu do niego udziela szef.

11. Lojalność względem swojej ekipy jest dożywotnia.

12. Zakaz powracania do mieszkania podczas choroby.

• w tym czasie członek grupy zmuszony jest do zamieszkania w hotelu do momentu, w którym zaufany lekarz potwierdzi całkowity powrót do zdrowia.

13. Zakaz sprowadzania zwierząt.

14. Cisza nocna obowiązuje od 23:00-07:00

Konsekwencje złamania regulaminu:

• śmierć,

• długotrwałe okaleczenie (dotyczy lżejszych podpunktów regulaminu).

Kary wymierza lider grupy.

Wstąpienie do ekipy wiąże się z samoistnym potwierdzeniem regulaminu.


— Chyba nie rozumiem jednego podpunktu... — Lekko pochylony Jongin przyglądał się dokładnie słowom na tle śnieżnobiałej kartki.  — Pizza hawajska jest zakazana? — zapytał z lekką kpiną w głosie i spojrzał przez ramię na sztywno stojącą za nim osobę. Początkowo wziął to za element humorystyczny, za co miał nawet pochwalić szefa bo niezwykle go to rozśmieszyło, lecz Sehunowi wcale nie było do śmiechu.

— Nazywanie hawajskiej pizzą, jest obrazą dla tego włoskiego dania. Gardzę ludźmi, którzy kładą ananasa obok sera i szynki czy tam kurczaka. Mam nadzieję, że przez myśl ci to nie przeszło... — pouczył go i przetarł klamkę od swojego pokoju chusteczką, którą miał w kieszeni. — A przykro byłoby oszpecać tak przystojną buźkę.

Kim roześmiał się nerwowo na te słowa i uderzył go lekko w ramię. — Prawię się nabrałem! Przecież nie zrobiłbyś czegoś takiego — spojrzał ukosem na Byuna który nerwowo kręcił głową by ten przestał się śmiać, najlepiej by także było, gdyby Kim uświadomił sobie, że trzymał właśnie dłoń na ramieniu nietykalnego szefa.

Młodszy spojrzał na ciemną dłoń na swoim ramieniu morderczym wzrokiem, przez co Kim szybko zabrał ją i przerażony schował za siebie. Król złodziei wysilił się na uśmiech i udał, że strzepuje kurz ze swojego ramienia, gdy starszy wciąż stał przy nim wmurowany w podłogę. Był to pierwszy raz, gdy widział tę twarz szefa ekipy — O ironio! Masz niesamowite szczęście, że jesteś świeży. Prawda, Baekhyun?

Byun buchnął sztucznym śmiechem i podszedł szybko do Jongina by wziąć go pod ramię. — Prawda, prawda, szefie. To dopiero szczęściarz! — powoli ciągnął go do siebie w stronę własnego pokoju gdzie na daną chwilę gniew szefa nie dosięgał. — Jesteś naprawdę niemożliwy! Nie znam drugiej takiej osoby która zaraz po przeczytaniu regulaminu od razu łamie pierwszy punkt! — wykrzyczał zdumiony, gdy drzwi się za nimi zamknęły i opadł na obrotowe krzesło.

— Ta hawajska... To naprawdę nie był żart?! — zapytał jakby dopiero wyszedł z lekkiego szoku, a jego świadomość w końcu przyjęła to do wiadomości.

— Szef ma swoje dziwactwa — odparł w stronę zdziwionego chłopaka, kręcąc się na swoim skórzanym fotelu. — Nikt raczej nie chce pogrzebać jego autorytetu. Nie myśl teraz o tym. Chcesz w coś zagrać, czy od razu przejść do ciężkiej pracy? — spytał z szerokim uśmiechem.

— Może z twojej pracy zrozumiem więcej niż z gier — odparł i zasiadł na poklepany wcześniej przez hakera fotel tuż obok niego.

— Wiesz co to internet, prawda? — zapytał włączając jednym przyciskiem wszystkie monitory, które rozbłysły różnymi kolorami. Jongin spojrzał na niego zirytowanym spojrzeniem.

— Oczywiście, że wiem!

— Nie złość się. Chciałem się tylko upewnić — obdarzył go szerokim uśmiechem i wprawił swoje palce w ruch. — Od razu zaznaczam, że nie jestem ekspertem w tej dziedzinie. Twoje wyobrażenia na temat hakerów ograniczają się do filmów akcji jak mniemam, więc myślisz pewnie, że wciśnięcie kilku losowych klawiszy na klawiaturze wystarczy, żeby włamać się do systemu rządowego, a rzeczywistość jest całkiem inna. Do tego wszystkiego potrzeba przede wszystkim dużo czasu, doświadczenia i kreatywności. Może i mam wysokie poziomy w grach, ale do serwerów Pentagonu się nie włamię — zaśmiał się pod nosem, przypominając sobie ile problemów narobił, gdy próbował zhakować kamery przemysłowe za młodu by udowodnić rodzicom, że nie wagarował tylko poszedł prosto do szkoły. Teraz byłoby to dziecinnie proste, lecz nadal uważał, że umie za mało. — Ale kto wie, może kiedyś uda mi się dostać do serwerów rządu z Północy...

— Mam pytanie — przerwał mu niepewnie Jongin. Gdy jego wzrok skrzyżował się z tym pytającym spod szkieł okularów, kontynuował. — Dlaczego zapisujesz każde swoje słowo w dokumencie gdy do mnie mówisz? — Byun nieco zmieszał się na to pytanie i automatycznie wyprostował plecy oraz odchrząknął.

— Trochę się stresuje, a to mi pomaga zebrać myśli. Jeszcze jakieś pytania?

— Chanyeol to twój przyjaciel, tak? — przybliżył się nieco do starszego, by posłuchać co ma na ten temat do powiedzenia.

— Jakieś mniej osobiste pytania?

— To naprawdę jest aż tak osobiste pytanie? — zdziwił się widząc powagę na twarzy informatyka, która jego zdaniem w ogóle mu nie pasowała.

— Miałem ci opowiadać o tym czym się zajmuję, a nie o mojej relacji z Parkiem — wyjaśnił, nie zapisując już swoich słów by nie wyjść przed nowym na jeszcze większego dziwaka.

— Myślałem, że chociaż od ciebie dowiem się czegoś ciekawego o tej ekipie. Kyungsoo nie był zbytnio rozmowny, a Minhyun... znaczy szef-

— Sehun — przerwał mu Byun z lekkim rozbawieniem malującym się na bladej twarzy. — Oh Sehun. Tak naprawdę nazywa się szef — wyjaśnił i poklepał zaskoczonego Kima po ramieniu, by ten przestał patrzeć na niego pustym wzrokiem z lekko uchylonymi wargami. — Taka ciekawostka na temat ekipy ci wystarczy?

— Ale na dowodzie miał napisane co innego! — Jongin nadal nie mógł połączyć ze sobą dwóch tak sprzecznych informacji na temat tożsamości szefa.

— Na dowodzie możesz mieć napisane wszystko. W momencie, w którym dołączysz do ekipy, zostaniesz wymazany z rządowej bazy danych. Kim Jongin przestanie istnieć, a na jego miejsce pojawią się inne, przypadkowe informacje, które naniesiemy na twój dowód. W Goemulu wszyscy zazwyczaj widnieją pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem, jednak poza nim stają się zupełne kimś innym. Brzmi zachęcająco, prawda? — zapytał z szerokim uśmiechem i poprawił spadające mu z nosa cienkie, okrągłe oprawki.

— Nawet bardzo! — odparł z entuzjazmem młodszy wiercąc się na swoim miejscu. — Mogę sobie wymyślić nowe imię?

— Tylko pod warunkiem, że cie przyjmiemy do ekipy, ale raczej to nastąpi, więc możesz już zacząć o tym myśleć — Byun patrząc na młodszego widział samego siebie na początku swojej przygody w Goemulu. Pełen energii i determinacji, łaknący przygód i nowych doświadczeń, z czasem jednak gasnął jak zużyta żarówka mając momentami swe przebłyski. Nawet on wpadł w wir pracy, gdzie jego jedyną chwilą relaksu są gry.

— Przejdźmy do rzeczy! — klasnął w dłonie i rozciągnął swój kark. Wystukał w klawiaturze to co chciał i już po chwili na ekranie pojawiła się przeglądarka. — Nie da się jednoznacznie określić tego czym się tak właściwie zajmuję. Sposobów na zarabianie pieniędzy w internecie jest mnóstwo, a ja że tak powiem łapie się każdej dogodnej okazji, czy to legalnej czy nie, bez zaznaczenia. Z mojego doświadczenia lecz wiem, że to co nielegalne jest wyżej cenione więc większość czasu spędzam w Darknecie. 

— "Darknecie"? — powtórzy za nim Jongin akcentując słowo, nie będąc pewnym czy dobrze usłyszał.

— Nie wiesz co to Darknet? — Kim pokręcił głową, z początku miał wątpliwości czy powinien się przyznawać do swojej niewiedzy, lecz wolał wiedzieć o czym mówi do niego Byun. — Darknet to... — zaczął starszy myśląc jak dobrze ubrać definicję w słowa, by Jongin potrafił to sobie wyobrazić. — To taka ukryta część internetu. Jeśli myślisz, że internet ogranicza się jedynie do informacji wyszukiwanych za pomocą popularnych wyszukiwarki jak Google to jesteś w błędzie. Wyobraź sobie górę lodową. My widzimy jedynie jej niewielką część czyli tak zwany Surface Web, to są treść ogólnie dostępne poprzez wyszukiwarki. Za to największa część lodowca jest ukryta pod wodą i nazywamy ją Deep Webem, a Darknet jest jej częścią. Treści Darknetu nie znajdziesz przez zwykłą wyszukiwarkę z której zawsze korzystasz, gdyż są w całości zaszyfrowane. Ukryty internet jest o wiele większy od tego widocznego oraz bardziej mroczny. Możesz do niego wejść za pośrednictwem na przykład wyszukiwarki Tor — Baek otworzył ją i wskazał palcem na jeden z monitorów na przeciwko chłopaka. — Stosuje ona wielowarstwowe szyfrowanie danych czyli tak zwane trasowanie cebulowe, które zapewniają anonimowość w sieci, a używanie bitcoinów sprzyja nielegalnym transakcją. — Niższy omiótł wzrokiem zdezorientowanego świeżaka i postanowił darować sobie specjalistyczne nazewnictwo. Może i chciał wypaść w jego oczach jak najbardziej profesjonalnie, lecz z drugiej strony chciał być też zrozumiany. — Znaczy wiesz... Masz cebule, cebula ma wiele warstw, prawda? Taka jedna wiadomość jest wielokrotnie szyfrowana, tak warstwowo, że tak to określę, a następnie rozszyfrowywana z wykorzystaniem tych tak zwanych cebulowych routerów, dlatego trudno może być dowiedzieć się skąd i przez kogo została wysłana. Bitcoin to po prostu wirtualna waluta.

— Rozumiem — Kim kiwnął głową w uznaniu dla swojego towarzysza, który zaczął mówić do niego w bardziej przyswajalny sposób. — Co takiego znajduje się w Darknecie, czego nie ma w tym normalnym internecie?

— Wszystko co jesteś sobie w stanie wyobrazić! — Byun na dowód tego zaczął otwierać mnóstwo nowych kart z przeróżnymi stronami. — Oraz wszystko to co jest zakazane... Nielegalny handel bronią, narkotykami, pornografia, zabójcy czy hakerzy do wynajęcia, opozycje polityczne, no mnóstwo tego tu jest. Czasem jak Parkowi zostanie broń, której nie opchnął na czarnym rynku to sprzedaję ją na jednej z stron. Tutaj też robimy pożytek z rzeczy, które znajdują się w portfelach jak na przykład sprzedaż nowej tożsamości. Niekiedy też udaje mi się włamać na czyjeś konta na PayPalu i sprzedać do nich dostęp za krocie. Raz nawet bawiłem się w hakera do wynajęcia, ale znudziło mi się to po czasie, większość zleceń i tak dotyczyła włamywania się do czyjś kont społecznościowych, czułem się wtedy jak w liceum. Byłem naprawdę popularny nie tylko dzięki mojemu urokowi osobistemu, jednak także dlatego, że hakowałem elektroniczne dzienniki zmieniając oceny czy usuwając uwagi za pieniądze.

Kim uważnie przyglądał się nowo otwartym kartą, które odbijały się w jego wielkich oczach. Nigdy przez myśl mu nie przeszło, że takie rzeczy mają miejsce w internecie, czy nawet o istnieniu jakiejkolwiek ukrytej części. W między czasie dokładnie wsłuchiwał się w przyjemny dla uszów głos informatyka, który czuł coraz większą swobodę w wypowiadaniu się. Z początku faktycznie złapała go trema, ale z minuty na minutę pewność siebie w nim wzrastała, zauważając zaciekawienie na twarzy Jongina.

— Przyłapali cię kiedyś na tym oszukiwaniu?

— Pewnie, że tak — niższy buchnął śmiechem i obrócił się wokół własnej osi na fotelu. — Byłem wtedy trochę naiwny i nieostrożny, skończyło się jedynie wydaleniem ze szkoły  — odparł mówiąc o tym jakby nigdy nie zaliczał tego wydarzenia do bolesnych czy mało przyjemnych wspomnień. Byun należy do tych osób, które nie przejmują się zbytnio przeszłością, a jedynie wyciąga z nich pouczającą lekcję, nie żałując ani jednego błędu, pozwalał sobie na nie, ale nigdy na to by powielać jeden błąd ponownie.

— A teraz? Nie boisz się, że prędzej czy później policja cię namierzy? To co robisz, na pewno jest bezpieczne? — zapytał lekko zaniepokojony. Wizja stuprocentowej anonimowości i bezkarności wydawała mu się zbytnio utopijna.

— Darknet jest wielopoziomowy. Na niektóre z poziomów można dostać się jedynie po znajomości lub gdy odkryje się sposób na dostanie się tam. Zdaję sobie sprawę, że nigdy do końca nie będę anonimowy, ale mam sposoby na bycie nieuchwytnym. Poza tym jestem Byun Baekhyun, a to synonim niezwykłego fartu — zaśmiał się i zamknął przeglądarkę. — Powiedzmy, że swoje odbębniłem, a to oznacza, że nudna część za nami! — krzyknął triumfalnie i rozciągnął się zadowolony niczym kot. — Ty raczej i tak nie potrafiłbyś niczego zhakować, chyba, że znasz jakieś języki programowania to możemy... — Kim energicznie zaprzeczył ruchem głowy. Zdecydowanie wolał obserwować, niż brać czynny udział w czymś o czym nie ma zielonego pojęcia. — W takim razie co chciałbyś robić? Zagramy w coś?

— A może obejrzymy film? Szef powiedział, że mogę wziąć popcorn — zaproponował z iskierkami w oczach na samą myśl, że w końcu zje swoją upragnioną przekąskę, na dodatek w towarzystwie hakera.

— Ja wybieram film, ty idziesz po jedzenie. Przynieś też swojemu Hyungowi jedno awokado, jest w żółtej misce obok lodówki! — Byun z wielkim entuzjazmem przyjął propozycję młodszego i zajął się już swoją częścią roboty. Jongin uśmiechnął się szerzej słysząc, że Baekhyun nazywa samego siebie jego Hyungiem. Wtedy Kim naprawdę poczuł, że chce zostać w ekipie na dłużej, chociażby dla samego hakera, którego naprawdę polubił, dawno nie dane mu było spotkać tak otwartej i pozytywnej osoby jak on. Chciał stać się częścią tego niezwykłego oraz jednocześnie przerażającego świata, a siedziba należąca do Sehuna dawała mu tych powodów coraz więcej z dnia na dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top