5. Świeża krew
Siedziba była domem dla każdego z członków ekipy. Dołączając do grupy przestępczej musieli zrezygnować z kontaktu z rodziną, dawnych znajomości i związków. Dla większości z nich nie był to żaden problem, byli społecznymi odrzutkami, ludźmi, za których wstydziły się własne matki. Każdy z nich miał własną, nieopowiedzianą na głos historię, głębokie rany, i marzenia o lepszej przyszłości, a tę zagwarantować im mogła tylko nielegalna działalność w Goemulu. Jongdae, Baekhyun, Chanyeol, Kyungsoo i Hyuna byli ludźmi, którzy pod kontrolą najmłodszego Sehuna, cieszyli się uznaniem oraz szacunkiem na ulicach dzielnicy bezprawia, górując w tabelach czarnego rankingu. Ich pozycje wciąż się zmieniały, natomiast swoją popularność zawdzięczali szybkości, z jaką najmłodszy członek wprowadzał każdego na rynek. Gwałtowny przewrót sprawił, że tworzyć zaczęła się nowa historia, w której zapisani byli jako młode legendy.
— Przestaniesz milczeć i powiesz nam, o co chodzi? — zapytała zniecierpliwiona Hyuna. Była jedyną kobietą w ekipie, co ważniejsze, kobietą szefa, a to zapewniało jej dobrą pozycję i pewien immunitet, dzięki któremu stawała się nietykalna w towarzystwie kryminalistów. Dziewczyny króla złodziei nie można było poniżyć, obrazić czy dotknąć, póki była pod jego opieką. Nie łączyła ich żadna więź emocjonalna, jednak układ związku gwarantującego solidny wizerunek był wygodny dla obojga.
Kim nie uważał, iż stanie przed grupką kryminalistów zestresuje go do takiego stopnia, że aż zacznie się pocić na karku. Usprawiedliwiał to sobie przebywaniem w ciepłej bluzie na środku salonu, gdzie zapewne nie włączono klimatyzacji. Obdarował każdego zgromadzonego przelotnym spojrzeniem. Mieli poważne oraz kamienne twarze, wliczając w to stojącego obok niego szefa, który nadal nie odezwał się ani słowem. Ciemnoskóry nie był pewny czemu jeszcze nie wyjaśnił im wszystkiego, ale postanowił przerwać niezręczną ciszę.
— Cześć — pomachał do nich z wymuszoną śmiałością. — Jestem Kim Jongin, mam nadzieje, że się dogadamy — powiedział z lekkim uśmiechem, chcąc sprawić dobre pierwsze wrażenie, jednak wątpił, czy to akurat odpowiedni image dla kogoś, kto miał wstąpić w szeregi grupy przestępczej.
— Na żywo wygląda jeszcze lepiej — stwierdził pod nosem jeden ze zgromadzonych, poprawiając swoje okulary i mierząc przy tym od stóp do głów postać Jongina.
— "Jeszcze lepiej"? — powtórzyła nieco głośniej ze słyszalnym oburzeniem w głosie stojąca obok niego osoba o nienaturalnie długich oraz krzywych nogach. — Gdzie ty masz oczy?
— Na swoim miejscu! Tylko stwierdzam fakty! — Mniejszy od razu zareagował agresywnie bijąc jego ramię. Wielkolud z początku udawał niewzruszonego, jednak kiedy ten odwrócił wzrok zaczął się gorączkowo masować w poszkodowaną część ciała.
— Bądźcie poważni choć na moment — podjął Sehun i zmierzył wzrokiem każdego z osobna. — Jako wasz szef, podczas pobytu w Daegu, napotkałem na tego złodzieja. Jest kieszonkowcem, przyzwoicie dobrym kieszonkowcem, i wydaje mi się, że przyda nam się ktoś nowy w ekipie. Zyski jak i morale są wtedy większe. Przywiozłem go tutaj bez waszej wiedzy, to prawda, jednak decyzja o tym, czy chłopak zostanie i przejdzie chrzest należy do was. — Lider mówił spokojnie, patrząc w oczy przestępców tak, by zrozumieli powagę jego propozycji.
— Nawet go nie znamy, szefie. To urojony pomysł — zaczął Jongdae, który mimo swojego pogodnego usposobienia nie wyglądał na ucieszonego perspektywą przyjęcia nowej twarzy do drużyny. — Jakiś nieudacznik z ulicy ma z dnia na dzień dołączyć do najlepszej ekipy w mieście?!
— Jaka jest twoja grupa krwi, kochanie? — przerwała dziewczyna i spojrzała na Jongina spod długich rzęs.
— Czy naprawdę grupa krwi ma tutaj jakieś znaczenie?! — oburzył się hazardzista i wstał z kanapy.
Jonginowi momentalnie zszedł uśmiech z twarzy na widok jawnego protestu odnośnie jego przyjęcia. Zachodził w głowę dlaczego od razu skreślają jego kandydaturę, nawet nie próbując poznać go lepiej, tylko na wstępie stwierdzając, że się nie nadaje. Najbardziej negatywnie nastawiony mężczyzna poczerwieniał na twarzy i zaciskając zęby powstrzymywał się od wybuchu jeszcze gwałtowniejszych emocji.
— Skoro szef przywiózł go aż z Daegu, to powinniśmy dać mu chociaż jedną szansę na wykazanie się. — Spokojnie wypowiedziane z ust Kyungsoo słowa zdziwiły zgromadzonych, a najbardziej samego Jongina. Wszyscy należący do ekipy wiedzieli, że włamywacz rzadko kiedy zabiera głos w jakichkolwiek zebraniach czy na co dzień, więc tym bardziej szokujące było, że na dodatek broni świeżaka.
— Każdy z was spędzi z nim jeden dzień — zadecydował na głos najmłodszy i spojrzał na postać Kyungsoo. — Jako że ty jesteś najmniej konfliktowy, Soo, pierwszy pokażesz Jonginowi swoją pracę. Przypominam wam również, iż każdemu należy się szansa, tak sama, jaka została podarowana wam. Przemyśl to, Jongdae, ty też nie byłeś najlepszym kandydatem na członka ekipy, a jednak cię przyjęliśmy. — Starszy Kim nie mógł zaprzeczyć. Zawdzięczał wiele Sehunowi i za wiele go winił, jednak nigdy nie zapomni dnia, gdy ten spłacił wszystkie jego długi, by mógł dołączyć do grupy. Westchnął jedynie i przytaknął, zgadzając się na pomysł szefa, co nie zmieniało faktu, że w myślach przeklinał osobę Jongina i to, jak szybko pojawił się w ich środowisku po tak drastycznych wydarzeniach.
— Chcę być drugi! — Baekhyun podniósł energicznie rękę do góry, posyłając Jonginowi lekki uśmiech, by poczuł się bardziej komfortowo po nagłym wyskoku hazardzisty. Nikt nie winił go za taką reakcję, lecz sam haker przepadał za poznawaniem nowych ludzi. W głębi duszy miał nadzieję, że nowy lubi gry tak samo jak on.
— Mogę być trzeci — zgłosił się Chanyeol, by przerwać głuchą ciszę po deklaracji Baekhyuna. Osoba Jongina mu nie przeszkadzała, zresztą mało było rzeczy, które by mu zawadzały. Miał jednak swoje wątpliwości, które powiększały się, gdy patrzył w iskrzące z radości oczy Byuna. Chłopak widocznie cieszył się z jego obecności. — Hyuna?
— W porządku, zajmę się nim przed Jongdae — westchnęła zamyślona. — O ile jeszcze będzie się kim zajmować.
— Sugerujesz coś? — zapytał zaniepokojony Sehun i zwilżył językiem swoje wargi, patrząc na dziewczynę. — Nic mu tutaj nie grozi i póki pokazuje się z nami, jest bezpieczny.
— Nie wiem na jakiego wyglądam w twoich oczach, ale uwierz mi, potrafię o siebie zadbać — rzekł Jongin z odrobiną szorstkości w głosie. Miał ich do siebie przekonać, lecz nie pozwoli by pochopnie go oceniano, chociaż z drugiej strony był świadomy tego, że tym bardziej może pozytywnie zaskoczyć członków ekipy.
— W porządku. Śpisz na kanapie, klucze do pokoju dostaniesz później — zarządził Oh i zostawił go samego przed dziesięciorgiem oczu wpatrzonych w jego postać. Zdeterminowany Jongdae wstał z kanapy i poszedł za swoim szefem, by jeszcze porozmawiać z nim na korytarzu. Na osobności.
— Kim Jongin... — zaczął czarnowłosy haker wstając z kanapy, i leniwie podszedł do nowego kieszonkowca. — Grasz w gry? — zapytał bez ogródek, patrząc na niego spod swoich szkiełek.
— Czasem chodziłem do kafejek internetowych, ale niezbyt mi wychodziło — przyznał szczerze ciemnoskóry drapiąc się w tył głowy.
Baekhyun wstrzymał na chwilę oddech w swych płucach, mając początkowo zamiar coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili zrezygnował i wypuścił powietrze ze świstem. — Jeszcze nic straconego. Byun Baekhyun, czyli ja, jeden z najlepszych graczy w kraju... — przyznał dumnie wskazując na siebie smukłym palcem — wszystkiego cię nauczy.
Kim uśmiechnął się na jego słowa po czym pochylił się lekko w stronę chłopaka. Od niższego biło niezwykłe ciepło oraz życzliwość. Jako jedyny nie zareagował sceptycznie na jego pojawienie się w siedzibie, a raczej przyjął go z otwartymi rękami jak starego przyjaciela, za co był mu niezwykle wdzięczny.
Baekhyun zaprosił Jongina do swojego pokoju, by nie czuł się już dłużej niezręcznie i odstresował w jego towarzystwie. Idąc do azylu informatyka mogli usłyszeć jak w korytarzu szef nie podnosząc głosu, szeptem kłóci się z Jongdae. Hazardzista wymachiwał energicznie rękami, pokazując na zamknięte drzwi od jednego z pokoi. Oh zerknął jedynie przez ramię rozemocjonowanego chłopaka, by zobaczyć jak Byun otwiera przed świeżakiem drzwi od swojego centrum dowodzenia.
— O czym myślisz? Jakieś przeczucia? — zagadał Chanyeol do Hyuny, która wydała się być odrobinę nieobecna.
— Od kiedy ufasz mojej kobiecej intuicji, Park? — prychnęła, gdy w salonie zostali już tylko we dwójkę. Pora była późna, co dla niektórych oznaczało dopiero początek pracy. — Wszystko się okaże. Zawieź mnie teraz do Tokki, oboje mamy tam interesy do załatwienia.
Kolejnym pomieszczeniem, które bez dwóch zdań spodobało się Jonginowi był pokój młodego hakera. Był podłużny i całkiem przestronny. Znajdowało się tam kilka dużych monitorów rozwieszonych na ścianie, z migającą na wszystkie kolory tęczy klawiaturą i taką samą myszką. Jedynym źródłem światła był blask ekranów oraz przyjemna dla oczu niebieska poświata, która prześwitywała zza wielkiego biurka i miedzy szczelinami półek z książkami, które zajmowały prawie całą ścianę tuż obok nowoczesnego centrum dowodzenia. Po lewej stronie za to znajdowało się sporych rozmiarów łóżko z niewielką szafką nocną w pobliżu, na której znajdowała się lampka nocna w kształcie głowy Iron Mana, emanująca czerwonym światłem. Byun poklepał zachęcająco rozbudowany fotel obrotowy tuż obok swojego, na którym już siedział. Takie rzeczy Kim widywał jedynie w tych lepszych kafejkach internetowych. Nawet ktoś tak mało obeznany w temacie wiedział, że to pokój prawdziwego gamera.
— Na granie przyjdzie czas, gdy spędzisz ze mną dzień, młody. — Ciemnoskóry otworzył buzię by coś powiedzieć, ale haker nie dał mu dość do słowa. — Nie przejmuj się Jongdae, w ostatnim czasie dużo przeszedł. Jestem pewien, że wkrótce się dogadacie.
***
— Pozwolisz od razu, żeby spędzał czas z nami, w naszej siedzibie? — zapytał Jongdae, zaciskając ręce w pięści. — Myślałem, że nasz szef...
— Uważaj na słowa, zanim powiesz zbyt dużo — ostrzegł go Sehun podniesionym głosem i zmierzył Jongdae wzrokiem. Wiedział, czym się kieruje, znał powody, przez które był przeciwny Jonginowi i gdyby potrafił współczuć, zapewne zrobiłby to w tamtym momencie. Oczy hazardzisty szkliły się ze złości, mimo to był bezradny, stojąc przed swoim liderem. Wiedział, że i tak zmuszony będzie się ukorzyć, bez względu na swoje pękające serce. — Za kilka dni przyjdziesz do mnie i przeprosisz. Teraz wyjdź i zastanów się nad każdym słowem, jakie wypowiedziałeś w moją stronę.
***
— Hyung! To miejsce jest wspaniałe... — tego samego dnia lekko ściszony głos odbijał się od zimnych ścian salonu późną porą w siedzibie złodziei. Jongin dzielił się swoimi przeżyciami przez telefon z kanapy, na której dane mu było urzędować, dopóki Sehun nie przydzieli go do pokoju po oficjalnym przyjęciu do ekipy. Jego przyjaciel z Daegu miał mnóstwo pytań, uważał go za niezwykłego szczęściarza, którego los hojnie obdarzył. — A Goemul? Jest prawie taki jak z opowieści, a nawet jeszcze lepszy... Ulica Neonów robi wielkie wrażenie, ale po czasie oczy zaczęły mnie piec od tego światła. Naprawdę! Na każdej ścianie było mnóstwo kolorowych neonów!
Młodszy pojawił się za ciemnoskórym szybciej, niż ten zdążył się spostrzec. W pierwszej kolejności rzucił torbę starszego na podłogę, którą w końcu przyniósł z samochodu, by następnie wyrwać telefon z jego ręki, kończąc przy tym połączenie Jongina ze swoim przyjacielem. — Czy ciebie konkretnie pojebało? — zapytał lekko poirytowany. — Chcesz wylecieć z ekipy, zanim cię do niej przyjęliśmy?
Sehun odkaszlnął i nachylił się, by nie krzyczeć na świeżaka i nie zwracać na siebie uwagi pozostałych domowników. Nie chciał, by ci widzieli jak go karci. — Wydawało mi się, że jasno oznajmiłem, byś pożegnał się ze swoimi przyjaciółmi. Nie masz prawa dzielić się niczym, co tutaj widziałeś, a tym bardziej tym, co robiłeś. O ile oczywiście chcesz utrzymać swoich bliskich przy życiu.
— Spokojnie — powiedział nad wyraz łagodnym głosem, a lekki uśmiech jedynie uzupełniał jego obraz oazy spokoju oraz wyluzowania. — To mój Hyung, on nikomu nie wygada, poza tym, nie powiedziałem więcej niż to, co i tak już wiedział z różnych plotek. — Wyciągnął swoje ciało do granic możliwości na wygodnej kanapie i ziewnął przeciągle. — Zawsze jesteś taki nadgorliwy i spięty?
Oh przewrócił oczami na jego słowa i oddał chłopakowi wiekowy model telefonu. — Dostaniesz nowy, jak nie będziesz sprawiał mi problemów i się wykażesz — zachęcił. — Teraz jestem twoim szefem, a nie turystą z Daegu, więc dobrze by było, gdybyś zważał na to, co do mnie mówisz.
— Tak jest szefie! — zasalutował mu niezgrabnie, co było bez większego znaczenia, dopóki pulchne usta Jongina były wykrzywione w cwaniacki uśmieszek. On zdecydowanie zbyt pewnie poczuł się w nowym miejscu, bądź nie potrafił opanować swoich pozytywnych emocji.
***
Następnego dnia krzątanina w kuchni zbudziła Jongina z samego rana, a przynajmniej takie miał wrażenie, bo w rzeczywistości południe zbliżało się wielkimi krokami. Leniwie wygramolił się spod koca i opuścił salon, by udać się do łazienki Baekhyuna, której starszy obiecał mu użyczać. Po jego wyjściu, przed telewizorem jak sępy zaczęli zlatywać się prawowici członkowie ekipy. Pierwszy był Kyungsoo, uznany włamywacz, który w wolnym czasie zajmował się fanatycznym oglądaniem dram. Nikt nie posądzałby człowieka o kamiennym sercu i wyrazie twarzy o tak proste, można by powiedzieć przeciętne zainteresowania. Za każdym razem, gdy najbardziej aspołeczny mieszkaniec siedziby zasiadał przy telewizorze w celu obejrzenia jednego z odcinków swoje ulubionego romansu, Hyuna i Chen dołączali do niego, by móc pośmiać się z reakcji chłopaka na przygody bohaterów.
Blondynka usiadła w wygodnym fotelu z miską popcornu, na co Dae momentalnie podniósł się do siadu. Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem, wiedząc, że ten będzie zaraz od niej żebrać.
— Jeśli nie złapię to nie będziesz musiała się dzielić, piękna — uśmiechnął się figlarnie. Hyuna przewróciła oczami i rzuciła w niego jednym popcornem, a Jongdae po mistrzowsku złapał go zębami. Chłopak triumfalnie krzyknął.
— Szlag! Zadław się! — cisnęła w niego garścią jedzenia, przez co rozśmieszyła dinozaura.
— Nie macie przypadkiem roboty do wykonania? — Kyungoo warknął na nich, zamachując ręką w stronę siedzącego najbliżej Dae. Nie odrywał wzroku od ekranu telewizora, którego żywe kolory tańczyły w ciemnych oczach.
— Branie mam jedynie po zmroku — stwierdziła obojętnie dziewczyna i nałożyła nogę na nogę.
— Ta, bo wtedy trudno dostrzec twoją twarz — dogryzł jej hazardzista, śmiejąc się pod nosem. Przez chwilę jakby zapomniał o obecności świeżaka w siedzibie, dzięki czemu humor mu sprzyjał.
— Bo wtedy tacy nieporadni desperaci jak ty chodzą na dziwki — odpysknęła dalej jedząc popcorn. — Znowu to oglądasz? Ile to ma odcinków?
— Czy choć raz my możemy wybrać program? — jęknął z dezaprobatą Dae.
— Nie — warknął Kyungsoo mocno ściskając pilota, by dziewczyna z długimi paznokciami zaraz nie rzuciła się na niego chcąc odebrać mu berło kontrolujące telewizor.
— Nie gorączkuj się tak, skarbie — odgryzła się blondynka.
Kyungsoo przewrócił oczami oraz rzucił w stronę chłopaka pilot, który ten zręcznie przechwycił, po czym wstał z kanapy, by zabrać nowego na obrobienie jakiegokolwiek mieszkania, byleby wykonać polecenie nadane przez szefa. Przez pokój Byuna wszedł do łazienki bez uprzedniego pukania, gdyż stwierdził, że to zbędne, a Jongin aż wzdrygnął się, czując za sobą ciepły, przytłaczający oddech mężczyzny na swoim karku. Odwrócił się spojrzał na niego przerażony.
— A ty co? Konia waliłeś? — zapytał ironicznie Soo.
— Wystraszyłeś mnie! — krzyknął Kim i wrzucił swoje stare ubrania do kosza na pranie.
— Zbieraj się. Dzisiaj niestety spędzasz dzień ze mną — rzekł chłodno i uchylił drzwi bardziej, by ponaglić ciemnoskórego.
— Co będziemy robić? — westchnął zrezygnowany i wyszedł z pomieszczenia. Haker nawet nie zwracał na nich uwagi, oczy mając utkwione w liczbach przeskakujących na ekranie monitora.
— Włamywać się do mieszkania.
— Co? Miałem przecież nauczyć się kraść ludziom portfele na ulicy, a nie włamywać się do mieszkań — rzekł nieusatysfakcjonowany odpowiedzią starszego.
— Szef kazał ci zaliczyć wszystko, więc nie masz innego wyboru jak postępować według jego poleceń.
***
Zajęcie w którym specjalizował się Kyungsoo zdecydowanie nie należało do najłatwiejszych i wymagało dużego skupienia, dokładniej obserwacji, pomysłowości i przede wszystkim cierpliwości. Czasem mijały nawet tygodnie zanim włamywacz postanowi wtargnąć na czyjąś posesję. Lubował się w momentach spokoju, gdzie monitorowanie potencjalnych miejsc kradzieży całkowicie go pochłaniało, dlatego też tak cenił sobie pracować samopas. Wspólnik byłby jedynie niepotrzebnym problemem, a Soo był przecież samowystarczalny pod każdym względem.
Dzień z Jonginem zaplanował starannie przez wieczór, tak by nie podejmować niepotrzebnego ryzyka, a jednocześnie choć w małym stopniu nauczyć go czegoś pożytecznego, a to czy chłopak kiedykolwiek tę wiedzę wykorzysta wcale go nie obchodziło.
Zaczęli od patrolowania jednej z mniej ruchliwych dzielnic miasta. Zaparkowali na uboczu tuż przed skrzyżowaniem z sygnalizacją świetlną oraz niskimi blokami, a Kyungsoo wyciągnął z kokpitu samochodu odpowiednią teczkę z notatkami, zrobił niewielkie kropki przy kilku rubrykach wydrukowanej tabelki z dokładnie określonym przeznaczeniem, następnie podał jedną z nich świeżakowi.
— Twoim zadaniem jest wypełnienie wierszy, które ci zaznaczyłem i tylko tych. Wszystko masz dokładnie opisane w pierwszej kolumnie. Lepiej się nie pomyl i pisz starannie. Jeśli choć jeden znak będzie dla mnie nieczytelniczy, przepisujesz wszystko od nowa. W razie jakichkolwiek pytań będziesz musiał z nimi poczekać do mojego powrotu, najlepiej jak spiszesz je na osobnej kartce, by niczego nie zapomnieć. Ja zrobię obeznanie terenu. Jeżeli za dwie godziny nie wrócę to zadzwonisz na ten numer i podasz swoją dokładną lokalizację — zarządził z iście wyczuwalną w głosie pewnością oraz starannością w przekazywaniu instrukcji działania oraz napisał na osobnej, kwadratowej karteczce ciąg liczb, który był wspomnianym numerem telefonu.
Jedna myśl nie dawała Jonginowi spokoju tym, że mogła być prawdziwa — Kyungsoo tak samo dobrze jak Sehun nadwał się na lidera ekipy, jednakże z nieznanego dla Kima powodu nim nie był. Może nawet zapytałby o to Soo, lecz miał w sobie wystarczające pokłady taktu by tego nie robić, a jedynie posłusznie przytakiwać na słowa włamywacza.
Niewątpliwie Do zyskał dużo w oczach Kima słowami, które obroniły go przed wzburzonym hazardzistą. Był mu wdzięczny, że on jako pierwszy z ekipy prócz szefa chciał dać mu szansę, pomimo niezbyt przyjemnego pierwszego spotkania. Mężczyzna zdawał się być z tych, którzy niedługo chowają urazę oraz nie oceniają pochopnie, za to lubią obserwować i dopiero wtedy wyciągać wnioski.
Wedle zapowiedzi Jongin został pozostawiony w samochodzie sam z zdaniem do wykonania. Wnikliwie wczytał się w komputerową czcionkę, a następnie przeszedł do realizacji poleceń. Kilkoma z nich było odmierzenie czasu w którym sygnalizacja świetlna zmienia swoje kolory i policzenie ile osób oraz o której godzinie przechodzi przez pasy lub odnotowanie powrotów do domów mieszkańców wraz ze spisaniem numerów rejestracyjnych ich samochodów. Niektóre rubryki dotyczyły także godzin wyjścia z psami. Kim był pod ogromnym wrażeniem przemyślanej taktyki okradania, która zapewne działała jak szwajcarski zegarek.
Po niecałej godzinie jednak zapał młodszego nieco opadł, a on sam poczuł się znużony swoim zajęciem. Miał jedynie nadzieję, że nie będzie musiał robić tego przez cały dzień, i z tą właśnie myślą czekał na powrót złodzieja.
Doświadczony przestępca obrał najmniej strzeżone oraz sprawdzone już osiedle po swoim powrocie. Większość ludzi o tej porze była w pracy, więc włamanie się nie przysporzyło im wielkiego trudu. Zanim wyszli na zewnątrz, siedzieli jeszcze chwilę w białym vanie chłopaka, który swoim wyglądem przypominał ten ekipy remontowej. Wygląd pojazdu wcale nie zdziwił Jongina, spostrzegł, że w ten sposób swoją obecnością nie wzbudzał podejrzeń przechodniów. Wybrane przez Kyungsoo mieszkanie znajdowało się na pierwszym piętrze. Nie mieli żadnych problemów z wejściem na klatkę, a gdy stanęli przed drewnianymi drzwiami, starszy odkaszlnął, by zwrócić się cicho do swojego towarzysza.
— Zdaję się, że nie jesteś zbytnio obeznany w technologii oraz łamaniu kluczy dostępu, więc naukę otwierania cyfrowych zamków w drzwiach sobie darujemy. Pokaże ci jedynie na czym włamywanie i okradania mieszkań mniej więcej polega — wytłumaczył spokojnie Kyungsoo.
Szybko poradził sobie z otworzeniem panelu z klawiaturą dostępu do mieszkania i podpiął do jednego z kabelków niewielkie urządzenie, które wyjął z głębokiej kieszeni. Tajemniczym przedmiotem było nic innego jak łamacz kodów. Nie bez powodu akurat do tego konkretnego mieszkania mieli się włamać. Z zamkiem najnowszej generacji byłyby problem, który trzeba byłoby rozwiązać w inny sposób, lecz te starsze modele nie miały szans przeciwko zmyślnemu dekoderowi zakupionemu na czarnym rynku. Gdy tylko blokada została dezaktywowana Soo poskładał panel i przepuścił Jongina przodem.
— Czego prócz pieniędzy i biżuterii mam szukać? — zapytał, jak gdyby był u siebie, za co został zdzielony po głowie.
— Dyskrecja, idioto. Chcesz żeby sąsiedzi nas usłyszeli? Wejście do mieszkania to jedno, ale pozostanie niezauważonym to drugie — skarcił go szeptem. — Drogi sprzęt, biżuteria, skrytki na pieniądze. Wszystko, co mogłoby przynieść zysk na czarnym rynku. Wątpię, że znajdziemy tu jakieś dzieło sztuki, aczkolwiek czasem przeciętni ludzie nie zdają sobie sprawy z wartości obrazów, które wiszą u nich na ścianach, więc miej oczy szeroko otwarte.
Początkujący kieszonkowiec chciał już rozpocząć przeszukiwanie mieszkania, gdy włamywacz rzucił w niego gumowymi rękawiczkami.
— Załóż je, by nie zostawić odcisków. I uważaj czego i jak dotykasz. Nie wiem jakie filmy oglądałeś, ale szanujący się włamywacz nigdy nie zostawia po sobie bałaganu.
Uczeń przestępcy wszedł do sypialni i zaczął przeszukiwać szuflady oraz szafki, wyzbywając się zbędnej subtelności. Znalazł pudełko z biżuterią, lecz nie wiedział czy jest coś warta. Schował ją do kieszeni płaszcza po czym postanowił na tym zakończyć przeszukiwanie, i tak byłby marnym włamywaczem. Nie było to zajęcie dla niego, jednak zauważył, że Soo dobrał specjalizację idealnie pod typ swojego charakteru. Sam, jak zauważył Kim, wszystko robił odruchowo, ufając swojemu doświadczeniu; podobnie jak Minhyun, każdy zawodowy złodziej polegał na intuicji.
Schował ręce w kieszenie i zaczął spacerować po mieszkaniu oraz obserwować przy okazji jak zawodowiec z gracją przeszukuje każdy kąt. Soo był bezszelestny, nie dotykał niepotrzebnych rzeczy, sprawiał także wrażenie jakby dokładnie wiedział gdzie co się znajduje. Swoje łupy upychał w różne, sprytnie wkomponowane w płaszcz skrytki. Chodząc dalej z pokoju do pokoju Jongin minął łazienkę, więc postanowił z niej skorzystać skoro już tam był.
— Nie ma zbyt wiele... — powiedział do siebie Kyungsoo przechodząc koło łazienki. — Nie obszczaj deski — ostrzegł go i pokręcił z dezaprobatą głową, pomimo tego, że młodszy i tak by tego nie zobaczył. Jego ton głosu jednak przekazał wystarczająco jednoznaczny komunikat.
Do zdecydowanie wolał wkradanie się do drogich, strzeżonych i zamkniętych mieszkań. Odczuwał wtedy przyjemnie przepływającą przez jego ciało adrenalinę. Profesja włamywacza była idealna dla osób mu podobnych; dyskretnych, spokojnych i stroniących od jakiegokolwiek towarzystwa. W tym co robił był najlepszy, jednak również, jak każdy, miał swoją konkurencję, którą gardził, nawet gdy przybierała kobiecą twarz.
— Zwijamy się stąd? — zapytał Jongin i wyszedł z łazienki, rozglądając się jeszcze dookoła. Niższy przytaknął, rozciągnął swój kark, po czym pierwszy wyszedł z mieszkania, uprzednio sprawdzając, czy na korytarzu nie kręci się jeden z sąsiadów.
Dnia z włamywaczem Kim nie zaliczyłby do najciekawszych w swoim życiu. Nie uważał także, iż był bogatszy o jakąś niezwykłą wiedzę, może oprócz paru wyjątków w postaci deszyfratora, czy żmudnego lecz efektywnego procesu obserwacji, do którego zapewne nie miałby po dłuższym czasie cierpliwości. Jednakże tym bardziej podziwiał systematyczność, zorganizowanie oraz logikę działania Do. Za to Soo dzień ze świeżakiem u boku zdecydowanie nie uznawał za jeden z najbardziej owocnych, już w swoim vanie mógł wycenić zawartość jego kieszeni na dziesięć tysięcy won. Zadanie nie było trudne, więc i profity nie były największe, lecz dla niego liczyło się jedynie to, że nie wrócą do siedziby z pustymi rękami.
***
Na miejscu Kyungsoo postanowił zaprowadzić nowego do podziemi w ich siedzibie. Specjalnie odizolowane miejsce tuż obok parkingu na samochody chronione było szyfrem oraz czytnikiem linii papilarnych. Masywne drzwi kryły za sobą magazyn na wszystkie skradzione przedmioty. Wielkie, wysokie oraz metalowe regały układały się w dobrze oznaczone sektory. Wyglądały niczym te w bibliotekach miejskich, jednak na swoich półkach nie gościły książek, a pudełka ze starannie posegregowanymi, skradzionymi rzeczami. Były one na tyle rosłe, że jeśli chciało się dosięgnąć do ich najwyższych poziomów, trzeba było wchodzić na drabinkę.
— To niesamowite... — Jonginowi trudno było ukryć swój zachwyt na widok, który miał przed oczami. Wywołał on w nim także lekki dreszczyk, będący wynikiem pozytywnych odczuć, jak i niewytłumaczalnego niepokoju. Wtedy był już pewny w stu procentach, że ma do czynienia z prawdziwie zorganizowaną grupą przestępcza, która działa na naprawdę szeroką skalę, na dodatek po cichu.
— Portfele, zegarki, dokumenty, droga biżuteria, przeróżne waluty... — zaczął wyliczać Kyungsoo, lecz po chwili doszedł do wniosku, iż zbędne jest wymienianie wszystkiego co się tam znajdywało. Zamiast tego podjął inny tor swej wypowiedzi. — Wszystko co udaje nam się skraść ląduje tutaj, każdy ma swoje sektory, półki oraz podpisane pudełka. Następnie Baekhyun i Chanyeol zajmują się sprzedażą tego wszystkiego. Jeśli dołączysz do ekipy także będziesz mieć tutaj swoje miejsce, jak na razie to co dzisiaj ukradłeś możesz przekazać Byunowi, a po ustaleniu tego co on będzie z tego miał, zamieni to na gotówkę, która z tego co sądzę bardziej cię interesuje, chyba że lubisz takie świecidełka.
— Ile procent za sprzedaż tego co ukradniesz od ciebie bierze? — Ignorując prześmiewczą uwagę włamywacza, postanowił zorientować się jak nie wyjść stratnie z takiego układu z hakerem.
— Pięć procent, ale od ciebie nic nie weźmie — odparł z enigmatyczną pewnością tego, co powiedział.
— Dlaczego? — zapytał Kim omiatając wzrokiem przestrzeń wokół niego, gdy szedł w ślady Soo, który kierował się do swoich regałów.
— Bo zysk i tak będzie mały, odejmij od tego także dwadzieścia pięć procent, które należy się szefowi. W takich przypadkach Baekhyun wybierze opcję przysługa za przysługę, i uwierz mi, na pewno w odpowiednim momencie ci o tym przypomni. A i jeszcze jedna sprawa... — Tuż przed wejściem na pierwszy stopień drabinki przy regale, brązowooki odwrócił się do swojego młodszego towarzysza i z powagą poinformował go o kolejnej ważnej kwestii. — To co teraz widzisz jest ściśle tajne, więc jeżeli nie uda ci się do nas dołączyć, będziemy musieli cię zabić. Słowo "zaufanie" nie istnieje w tym świecie, możesz nawet uznać, że będzie mi przykro z tego powodu, jeśli ma to cie pocieszyć w jakimś stopniu. — Nie czekając nawet na reakcję chłopaka po przetworzeniu dokładnie tego co mu powiedział, Kyungsoo wdrapał się na wyższe piętra regału.
— Zabić?! Wcale nie musiałem tego widzieć! Czy ty masz sumienie?! Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?! — Kim kurczowo złapał oburącz zimną, metalową ramę przesuwnej drabiny, wykrzykując jakby właśnie przystawiono mu nóż do gardła. Wiedząc, że do ekipy dostanie się tylko, gdy wszyscy go zaakceptują, oraz dodając do tego jawny protest jednego z członków, pewność, że mu się uda ulatywała w bezkres nieba niczym balonik napełniony helem z napisem "witamy w ekipie".
— To ma cię jedynie zmotywować do starań. Dodatkowa motywacja to same korzyści. Nie ma za co, to tak na przyszłość, bo i tak mi podziękujesz. — Usta Kyungsoo rozciągnęły się w lekki uśmiech, z którego początkujący złodziej nie zdawał sobie sprawy, przez co jego słowa nie do końca miały ironiczny wydźwięk. Przyprowadzenie go do magazynu jedynie udowadniało, że wierzy w sukces nowego, jednak Jonginowi nie przeszło to nawet przez myśl, gdyż był zbytnio zajęty lamentowaniem na cały głos oraz udawaniem, że nic więcej nie widzi, sądząc, że to w jakikolwiek sposób mogłoby mu pomóc.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top