17. Czarny ranking

Zaciągnął się nieprzyjemnym, specyficznym zapachem świeżej, bydlęcej skóry, nim oddał ją w ręce właściwego właściciela. Własna, wykonana na zamówienie skórzana kurtka wreszcie należała do niego. Sehun poklepał go po ramieniu z dumnym, choć rozważnym uśmiechem. Szczęście Jongina było szczere. Jego oczy pochłaniały znakowaną haftem kurtkę i lustrowały bogato wyszyte kontury mistycznego stworzenia. Srebrna przędza wtłoczona w czarną skórę i czerwone nici, odznaczające dodatkowe elementy szycia. Smok symbolizujący władzę, siłę, dostatek, odwagę i waleczność był wszystkim, czym Oh mógł szczycić się wśród przeciętnego społeczeństwa i pospolitych złodziejaszków.

— Logo naszej ekipy — wspomniał, chcąc już na wstępie uniknąć zbędnych pytań. Wszyscy pełnoprawni członkowie jego ekipy ją mieli, różniły się jedynie rozmiarem i wszytą wewnątrz metką, która zawierała inicjały właściciela. W przypadku Jongina było to KJI. — Noś ją z dumą i z głową. To ogromny zaszczyt i odpowiedzialność, które spoczywają teraz na twoich ramionach.

— Mam ją nosić tylko na specjalne okazje? — zapytał, gdyż jeszcze nigdy nie widział, żeby członkowie ekipy nosili swoje kurtki. Rzuciła mu się w oczy jedynie ta w szafie Baekhyuna, ale wyglądała na nienoszoną, dlatego wywnioskował, że nie jest stałym elementem ich ubioru.

— To zależy od ciebie... Chanyeol nosi swoją zawsze, kiedy wychodzi. Ze względu na zawód, jaki wykonuje, dobrze jest, aby każdy wiedział, z kim pracuje. W przeciwieństwie do Jongdae... Czasem lepiej jest, by przeciwnik nie oglądał twoich pleców. Nawet karciany — wyjaśnił Oh. — Ja w swojej często pojawiam się w Goemulu, ale gdy kradnę, wolałbym nie rzucać się w oczy, mając na sobie ciężką skórę. Pamiętaj o jej pielęgnacji, inaczej zacznie śmierdzieć stęchlizną.

— Dziękuję, szefie. Będę o nią dbać najlepiej, jak potrafię — obiecał mu, a jego twarz przyozdabiał szczery i szeroki uśmiech. Nie zwlekając już dłużej, włożył najbardziej odznaczający się dowód przynależności do ekipy, poprawił kaburę z bronią na swoich biodrach i westchnął cicho z zachwytu. — Jest idealna... — skomentował pod nosem.

— I leży idealnie — przytaknął, pokazując gestem swojej dłoni, by mężczyzna obrócił się wokół własnej osi. Obserwował uważnie, jak ten ogląda się ze wszystkich stron. Jongin podszedł do lustra, które wisiało w korytarzu przy wejściu. Postępy, jakie robił Kim i sposób, w jaki kształtował się jego charakter w dzielnicy bezprawia, wciąż były interesującym dla szefa zjawiskiem.

— Minkyung! — oboje usłyszeli głośne wołanie Jongdae z kuchni. — Minkyung, co z tobą? — mężczyzna zapytał z pretensjami, gdy Jongin skrzyżował z nim swoje spojrzenie w odbiciu lustra. — Powinieneś nauczyć się reagować na swoje nowe imię... poza tym gorszego sobie nie mogłeś wybrać. Ty nawet nie wyglądasz jak Minkyung! Nikt ci w to nie uwierzy...

— Skąd wiesz, jakie jest moje nowe imię? — zdziwił się Kim i odwrócił się twarzą do rozmówcy. — Baekhyun ci wygadał?

— Nie... widziałem na twoim nowym dowodzie — zaśmiał się, jakby to było bardziej niż oczywiste.

Jongin otworzył usta z zamiarem powiedzenia czegoś, jednak ostatecznie z tego zrezygnował. Nawet nie chciał wnikać, w którym momencie Dae miał okazję, aby potajemnie zajrzeć do jego portfela. Jedyne, co mu się nie spodobało w jego słowach to krytyka imienia, które Sehun osobiście dla niego wybrał, lecz nie miał w planach dzielić się tym faktem z kimkolwiek.

— Idziemy do sklepu? Nasze półki w lodówce świecą pustkami — zaproponował starszy, co pozytywnie zaskoczyło Jongina. Od razu przytaknął na jego propozycję.

***

Sklep, do którego się udali, był jednym z wielu na obrzeżach Goemula, gdzie ceny były stanowczo za wysokie i jednoznacznie można było stwierdzić, że w tej okolicy nie każdego stać na wyżywienie rodziny. Jonginowi wspominał już o tym mężczyzna, z którym rozmawiał podczas dostawy żywności. Teraz sam z przyzwyczajenia skrupulatnie doliczał do swojego rachunku każdy produkt, który wrzucał do koszyka.

— Tylko nie kradnij — ostrzegł go Jongdae, który podczas zakupów wyraźnie się wyciszył i spoważniał, a jego wzrok wciąż uciekał w stronę kas. — Nie tutaj i nie przy mnie, ekspedientki odpowiadają za straty...

Jongin z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy spojrzał na swojego towarzysza. Swoim wzrokiem powiódł do kasy i zauważył tam młodą dziewczynę. Kruczoczarne włosy upięte w wysoki kucyk kontrastowały z bladą cerą, która z kolei uwypuklała jeden widoczny na jej twarzy mankament. Były to cienie widocznie pod zmęczonymi oczami. Młodszy mężczyzna już sam nie wiedział, czy to przez widok sprzedawczyni, czy też przez słowa hazardzisty zwędzone od razu na wejściu batoniki zbożowe zaczęły mu niezwykle ciążyć w wewnętrznej kieszeni kurtki, dlatego wyciągnął je i wrzucił do koszyka.

— Dlaczego akurat tutaj nie? — zapytał Jongin, nie mogąc odpuścić tego tematu tak łatwo.

— Bo nie... — odparł, wzruszając przy tym swoimi ramionami i by zmienić temat, uderzył go w ramię i wskazał na butelkę bourbonu przy alejce z alkoholami. — To ulubiony trunek twojego szefa. Każda okazja jest dobra, by się podlizać. Weź jedną...

Jongin dołożył do ich zakupów butelkę drogiego alkoholu, mając jednocześnie nadzieję, że to nie on będzie musiał za nią zapłacić.

— To twoja znajoma?

— Tak, to moja znajoma — przytaknął, rozglądając się jeszcze za paroma rzeczami do swojej części zakupów. — Masz już jakieś cele wyznaczone na Nowy Rok? — zapytał zainteresowany.

— Na pewno chciałbym wejść do rankingu i zająć potem zadowalające miejsce — odparł, przeglądając czy w lodówkach znajdzie jakieś ciekawe promocje. — A ty?

— Zrobię największy przekręt w historii hazardu — powiedział dumnie, uśmiechając się przy tym do mężczyzny.

Młodszy Kim odpowiedział mu swoim uśmiechem. Schylił się, żeby sięgnąć po soki i dołożyć je do swoich zakupów. Mimo iż w końcu miał dużo pieniędzy, nadal dziwnie było mu wydawać aż tyle w trakcie zwykłych zakupów spożywczych.

Szli już w stronę wyjścia, gdzie produkty miała zeskanować młoda dziewczyna. Jongdae przyglądał się jej, czego ta zajęta pracą mogła nie dostrzec. Przypominała mu bliską osobę i wciąż było to dla niego niewiarygodne, że była ona do niej tak podobna.

Uwadze Jongina nie umknął sposób, w jaki Jongdae przyglądał się kasjerce. Jedyną trudność sprawiało mu rozszyfrowanie, jakie emocje ten wzrok reprezentował. Szybko jednak porzucił zabawę w zgadywanie. Dae i tak nie powiedziałby mu prawdy, więc nie widział celu w zawracaniu sobie tym głowy.

***

Nowy Rok według kalendarza lunarnego od zawsze był ważnym wydarzeniem w Korei. W dzielnicy bezprawia również ma swoją tradycję i zwyczaje. W ostatni dzień roku czarny ranking zostaje wyłączony w celu podsumowania całorocznych zarobków każdej z osób, której udało się w nim zaistnieć. Ważniejsi gracze swoje największe pieniądze szykują właśnie na tę okazję, aby zaskoczyć wszystkich swoją wyższą pozycją. Zaraz po ostatecznym odliczaniu do Nowego Roku czarny ranking rozbłyska na nowo, nie raz szokując złodziei nowymi, wyższymi pozycjami czy drastycznymi spadkami z najbardziej prestiżowej dziesiątki. Jakiegokolwiek nie osiągnie się wyniku, to i tak jest dobra okazja do wypicia piwa w Paszczy Goemula.

Choć roiło się od klubów, kasyn i barów, Sehun nie przepadał za towarzystwem bawiącej się tam hołoty. Był tradycjonalistą, szczególnie jeżeli chodziło o ostatnie piwo w starym i pierwsze w nowym roku.

— Dziś podsumowanie całego roku ciężkiej pracy, potu, krwi i łez, które wylaliśmy, żeby utrzymać się na powierzchni — zaczął Oh, mierząc swoim wzrokiem każdego, kto siedział z nim przy stoliku poza Jonginem, którego zebrane grosze nie mogły równać się z zasobami, jakie miała reszta ekipy. — Chciałbym wam z góry pogratulować, najlepszym można być tylko z najlepszymi...

— Czas na zakłady! — ogłosił Baekhyun, gdy zauważył, że Sehun nie ma im nic więcej do powiedzenia i wyjął z portfela swoje banknoty. — Stawiam trzydzieści tysięcy won na to, że Jongdae spadnie o co najmniej dwie pozycje — rzekł i rzucił na środek stolika swoje pieniądze.

— Mało ryzykowny zakład, to nie był dla mnie najlepszy rok — przyznał niechętnie Jongdae i otworzył swój portfel, który dziś nie świecił pustkami. Wyciągnął zwinięty plik banknotów, by również rzucić go na środek. — Dlatego dam dwieście pięćdziesiąt tysięcy won na to, że Chanyeol przegoni Baekhyuna.

Byun spojrzał na niego zaskoczony taką pewnością. — Teraz się już nie dziwię, że tracisz tyle kasy. W tym roku Park nie jest w stanie mnie przegonić — skomentował Baek.

— Stawiam trzysta tysięcy won na to, że będę w rankingu wyżej niż Baekhyun — do zakładu przyłączył się Chanyeol, dodając do puli swoje wymięte banknoty.

Byun czuł się przyparty do muru, widząc, jakimi kwotami operują jego przeciwnicy. Ten nie chciał na początku sprawiać Dae przykrości, dlatego postawił tak małą kwotę, jednak szybko tego pożałował.

— Baekhyun, obstawisz coś przeciwko nim? — zapytał Sehun, chcąc jedynie podjudzić hakera do takiej decyzji. Bawiło go całe zajście, mimo że nie trwonił swoich pieniędzy. Zresztą, rzadko kiedy miał ich tyle przy sobie. — Możesz sporo wygrać, jeżeli przegoniłeś Chanyeola...

— Dwieście tysięcy na Baekhyuna — wtrąciła Hyuna, kładąc pieniądze na stole. — To będzie niewielka różnica, ale myślę, że Byun jest wyżej...

Haker uśmiechnął się w stronę blondynki, jednak miał wielki dylemat czy ulec podpuszczaniu Oha, czy jednak udowodnić wszystkim, że jest pewny swojej wygranej. Zajrzał więc do portfela, żeby zorientować się, ile mu zostało.

— Nie martw się... jak nic nie zostanie, to postawimy ci potem piwo — zaśmiał się Jongdae i przybił z Parkiem piątkę.

— Co mi tam... stawiam trzysta tysięcy won na to, że będę wyżej od Chanyeola — rzekł Baek i wyjął całą gotówkę, jaką przy sobie miał. — Ktoś jeszcze chce we mnie zwątpić?! — spojrzał z determinacją na Soo i Jongina, którzy jako jedyni prócz szefa jeszcze nic nie postawili.

— Gdybyś mógł oszacować, kto z nich zarobił najwięcej w tym roku, poza mną, kogo byś obstawił, Jonginah? — zapytał go król złodziei, z zainteresowaniem mu się przyglądając.

— Baekhyun — odparł bez większego zastanowienia. Wybór Hyuny go w tym najbardziej utwierdził. Zdawał sobie sprawę, że Dae chciał jedynie zrobić na złość hakerowi, licząc się ze stratą pieniędzy, do której był przyzwyczajony. Za to Park był przekonany o swojej wygranej ze względu na swoje ego, a nie logiczną kalkulację. Nie znał zbyt dobrze ani ich, ani tego, ile dokładnie zarabiają na tym, czym się zajmują, więc mógł liczyć tylko na swoją intuicję.

— Musi być wam głupio teraz, co? Nawet Jongin widzi, kto tu jest na wygranej pozycji — słowa młodego mężczyzny niezwykle podbudowały Byuna, przez co zaczął puszyć się jak paw.

— Jongin! Przecież ja sprzedaje broń na czarnym rynku! — oburzył się Chanyeol. — Wiesz, ile pieniędzy na tym zbijam? Głupio to będzie tobie, jak wyświetlą wyniki! — zwrócił się do Baekhyuna, który siedział obok niego nabuzowany z ekscytacji.

— Pozostaje nam czekać do ogłoszenia wyników — stwierdził Oh, zbierając pieniądze, które wyrzucili na stół, by później rozdzielić dla wygranych zakładowiczów. Policzył całość i schował je do kieszeni.

— A ty kogo typujesz, Kyungsoo? — zapytał zaciekawiony Jongin. Miał wrażenie, że tylko jego ciekawiło zdanie jak zwykle cichego włamywacza.

— Logicznie rzecz biorąc biorę stronę Chanyeola — odparł mężczyzna, odstawiając kufel z piwem na stół. — Aczkolwiek możliwości Baekhyuna każdego mogą zaskoczyć... łącznie z nim samym.

— Teraz to ja już sam nie wiem, czy to był komplement, czy raczej powinienem czuć się urażony — zaśmiał się Byun.

— Szef stawiałby na mnie, prawda? — zapytał z nadzieją Park. Oczy wszystkich zgromadzonych przy stoliku nagle spoczęły na beznamiętnej twarzy lidera, czekając na, chociaż najmniejszą reakcję z jego strony.

Mężczyzna wzruszył obojętnie ramionami wygodnie oparty o czerwone, skórzane siedzenia. — Na nikogo bym nie postawił — odparł, obracając pudełkiem cedrowych zapałek w dłoni. Nigdy nie faworyzował członków swojej ekipy, pomijając Hyunę. Sehun do płci żeńskiej miał wybitny szacunek, czego nie można było powiedzieć o innych, zamieszkujących dzielnicę bezprawia kryminalistach. — Cieszę się jednak, że postawiliście na siebie samych. Pewność siebie i wiara w swój wynik to podstawa...

W Paszczy Goemula robiło się coraz tłoczniej. Klimatyzacja na niewiele się zdała, gdy pomieszczenie wypełnione było po brzegi ciekawskimi gapiami, w większości złodziejami, którzy oczekiwali, że ich nazwisko będzie wysoko w rankingu. Prócz dokuczliwej duchoty, kolejnym dyskomfortem był nieprzyjemnie drażniący zapach, który był wynikiem rozlanego alkoholu, za mocnych perfum oraz dymu papierosowego czy nawet i jakichś narkotyków. Na większy komfort w prywatnych lożach zasługiwały ekipy, których lider zajmował najwyższe miejsce w rankingu. Jongin i reszta tego dnia nie musieli się fatygować do baru, żeby cokolwiek zamówić, kelnerki przychodziły do nich po wciśnięciu guzika, żeby ci nie musieli się przepychać przez tę hołotę kryminalistów.

Przy barze obstawiano za to o wiele większe kwoty niż te w loży Oh Sehuna. Z zasady nikt nie obstawiał trzech pierwszych miejsc, gdyż te pozostawały niezmienne od kilku lat i nieosiągalne dla reszty złodziei. Dreszczyk ekscytacji można było poczuć od czwartego miejsca w dół. Dużo nerwów kosztowało złodziei zbieranie pieniędzy, żeby zostać zauważonym przez innych i pretendować do innych ekip, o ile już do jakiejś nie należeli. Sam Jongin nawet nie miał okazji tego poczuć, gdyż do rankingu miał wejść dopiero po nowym roku, a jego miejsce w siedzibie Oha było pewne.

Sam król złodziei biernie obserwował to, co dzieje się w parszywym barze pełnym uzbrojonych po zęby przestępców. Swojej ciężkiej pracy zawdzięczał stabilne miejsce w rankingu, a to, jak układały się losy jego konkurentów, było niegodne uwagi noszącego koronę dzielnicy bezprawia. Tak długo jak wiedział, że nikt mu nie zagraża, zacięta rywalizacja z samym Myungsoo, zajmującym drugie miejsce, była wystarczająca. Przyjrzał się wtedy Jonginowi, zastanawiając się, co dzieje się w jego głowie podczas Nowego Roku w Goemulu. W miejscu, które miało spełnić jego marzenia i wyciągnąć z wszechogarniającej beznadziei oraz ubóstwa. Sam pamiętał, jak z zachwytem wpatrywał się w swojego mentora, siedząc na samym rogu loży, gdy jako nastoletni chłopak dorastał w zepsutym środowisku i w pogoni za pieniędzmi.

Oczy Kima skierowane były w stronę osoby, która przywoływała wspomnienia z jego rodzinnego miasta. Taemin siedział oparty o przeciwległą względem loży Sehuna ścianę. Jego postać wydawała się mężczyźnie bardzo odległa mimo tego, że miejsca, w których siedzieli, nie były wcale położone aż tak daleko od siebie. Jednak to właśnie nikotynowy dym, który unosił się w powietrzu potęgował nostalgiczny humor Jongina, gdyż twarz jego dawnego przyjaciela była niewyraźna. Miał przez to wrażenie, że Lee wyglądał na kogoś kompletnie obcego albo jak pozór szczęśliwego wspomnienia, które w rzeczywistości może go jedynie zranić. Dreszcze przebiegły wzdłuż jego lekko przygarbionych pleców, gdy ich spojrzenia spotkały się ze sobą na dosłownie parę sekund, a przynajmniej tak mu się wydawało albo taką właśnie miał nadzieję, a przez wypity alkohol umysł zaczął płatać mu figle.

Prędko ocknął się, kiedy tłum zaczął wrzeć, a rozmowy stawały się coraz głośniejsze. Cała jego ekipa wpatrzona była w czarny ranking, na którym pojawiły się cyfry odliczające do ogłoszenia wyników.

Wargi króla złodziei niemo odliczały razem z zegarem, paznokcie naciągaczki nerwowo uderzały o blat, a oczy Chanyeola, podobnie jak pięści były mocno zaciśnięte. Wszystko spotęgowane było przez nerwową, mocno napiętą atmosferze i natrętne myśli o zakładzie, który zamierzał wygrać. Baekhyun wygodnie oparł się o kanapę, dając wrażenie nieprzejętego, jednak jego warga pozostawała zagryziona, a wzrok wciąż uciekał w stronę Parka. Jongdae i Kyungsoo pozostawali zajęci rozmową, gdy Kim wciąż wskazywał na tabelę, obstawiając zapewne kolejność.

W pierwszej kolejności usłyszeli głośny wiwat hakera nad swoim zwycięstwem, nie dał nawet sobie zbyt wiele czasu na nacieszenie się satysfakcją z wygranej, gdyż od razu zażyczył sobie wypłaty swojej wygranej. Gratulacje oraz przekomarzanie się przegranego Parka i Jongdae wymieszało się z gwarem, oraz rozmowami w tle, które nasilały się z każdym kolejnym ujawnianym w rankingu miejscem. Tego noworocznego wieczoru było wiele wygranych i przegranych, mnóstwo alkoholu i stłuczonego szkła, które przyozdobiło podłogę Paszczy Goemula. Pieniądze co jakiś czas fruwały w powietrzu, jednak wszystko nagle zamilkło, gdy trzy pierwsze miejsca zostały odsłonięte.

— To niemożliwe... — Chanyeolowi wymsknęło się, będąc oszołomionym, zresztą tak jak cała reszta.

— Co do... — Byun zrobił się jeszcze bardziej blady, widząc jakie szokujące zmiany dokonały się u podium rankingu najlepszych złodziei w dzielnicy bezprawia.

Choi Minho wstał z gracją ze swojego miejsca i poprawił idealnie skrojony czerwony garnitur, który przygotował specjalnie na tę okazję. Zdawał sobie sprawę, że tego wieczoru mnóstwo ludzi będzie mu się przyglądało, dlatego jak nigdy dotąd chciał wywrzeć dobre wrażenie.

— Hwasa! — krzyknął ceremonialnie w stronę barmanki. — Przygotuj kufry z piwem dla wszystkich tutaj zgromadzonych i dolicz do mojego rachunku! — zarządził triumfalnie. Te słowa spotkały się z gromkimi okrzykami zachwytu oraz oklaskami, a zaraz potem bar był oblegany przez spragnionych kryminalistów.

Sehun uniósł swój wzrok na lożę mężczyzny, który pierwszy raz w swojej złodziejskiej karierze awansował. Dobiegały stamtąd głośne głosy aprobaty reszty członków ekipy lokalnego aferzysty. Obserwował go przez chwilę, choć jego twarz pozostawała obojętna – wielu oczekiwało jakiejkolwiek reakcji ze strony króla złodziei. Czy przeoczył okazję, którą Minho wykorzystał, żeby się wzbogacić? Co takiego musiało się wydarzyć, by dotychczasowe pośmiewisko liderów czarnego rankingu przegoniło jednego z nich?

Myungsoo niedługo potem pojawił się przed ich stolikiem, reagując prędko na to, co właśnie wydarzyło się na tablicy. Oh poprawił skórzane rękawiczki, naciągając je bardziej na swoje palce, kiedy patrzył na wielkiego przegranego. Wreszcie Nowy Rok, który przyniósł zmiany i dostarczył ich wiecznie nienasyconej trójce świeżej adrenaliny.

— Oczekuję, że się tym zajmiesz — oznajmił pewnie, krzyżując ręce na piersi. Tylko Sehun miał wystarczającą władzę, by sprawdzić źródło dochodów swojej konkurencji, a Kim widocznie zamierzał udowodnić, że Choi nie mógłby osiągnąć takich obrotów.

— Nie zajmuje się czymś, co mnie nie dotyczy — odparł, wzruszając przy tym ramionami. — Nadworny błazen dzisiaj świętuje. Dlaczego miałbym mu tego zabronić?

— Ta sprawa dotyczy również ciebie — odparł, przecinając powietrze swoimi ostrymi jak brzytwa słowami. — Minho patrzy już teraz tylko na twoją pozycję. Może i za tobą nie przepadam, ale jeżeli miałbym w najgorszym wypadku wybierać, to wolę, żeby król złodziei się nie zmieniał, jeżeli to nie ja miałbym cię zastąpić... Moją ostatnią radę zlekceważyłeś, tego nie polecam ignorować — pouczył go na oczach jego ekipy, wiedząc doskonale, że na głos Sehun nie przyzna mu racji, jednak miał nadzieję, że w takich okolicznościach jego słowa jakkolwiek dotrą do króla złodziei.

Gdy tylko odwrócił się twarzą do triumfującego Choi i usłyszał jego irytujący śmiech, który zagłuszony był przez gwar panujący w barze, to coś w nim pękło. Wiele lat bycia na drugim miejscu w czarnym rankingu sprawiły, że w pewnym momencie przestał oglądać się za siebie, patrząc jedynie na plecy Sehuna i knując, jak podstępem zepchnąć go z pierwszego miejsca. Przez swoją osobistą urazę względem Oha i swego rodzaju obsesję na jego punkcie popełnił swój największy błąd – zlekceważył Minho, którego dotychczas sam król złodziei nie brał na poważnie. Tego wieczór stracił tak wiele, że ciężar porażki zaczął ciągnąć go na dół coraz bardziej. Z utratą drugiego miejsca wiązały się podupadłe morale jego ekipy, stracenie potencjalnych współprac, które pomogły mu osiągnąć swoje cele... Ta presja była nie do zniesienia, a lekceważące spojrzenia ludzi wokół niego zadawały mu bolesne ciosy, które powoli zabijały go od środka... nie mógł tego długo znieść...

W okamgnieniu wyjął jeden ze swoich ulubionych i dyskretnych noży schowanych we wnętrzu skórzanej kurtki i cisnął nim tak, że ten przeleciał tuż nad głową Minho i wbił się w ścianę za nim. Ekipa Choia momentalnie wyjęła broń i wycelowała w stronę Myungsoo. Mężczyzna chciał go zabić, zranić, okaleczyć, zrobić cokolwiek, co brutalnie zdarłoby ten jego uśmieszek z twarzy. Podświadomie wiedział, że nie w taki sposób chciał się pozbyć konkurencji, dlatego jego nadgarstek w ostatniej chwili odchylił się w taki sposób, aby nie trafić Minho, mimo że tak desperacko tego pragnął.

— L... — rzekł zawiedziony Minho i spokojnym ruchem dłoni kazał swoim ludziom opuści broń. Wyszedł powoli ze swojej loży i sam podszedł bliżej swojego przeciwnika, dzięki temu cała loża króla złodziei siedziała w pierwszym rzędzie widowni tego przedstawienia. Gdy tylko uważniej przyjrzał się twarzy Myungsoo, to dostrzegł nutkę szaleństwa i desperacji w jego spojrzeniu. Sam był szalony, więc takie zachowanie nie zrobiło na nim zbytniego wrażenia. — Przegrywać trzeba umieć z klasą, mój drogi...

— Świetne przedstawienie, Choi — podsumował król złodziei. Zerkając na każdego, kto siedział w jego loży. — Bylibyśmy pod wrażeniem, gdybyśmy cię nie znali. Mimo wszystko przyjmij moje gratulacje...

Ukłonił się przed królem złodziei z charakterystycznym uśmieszkiem na twarzy. — Sehun, Sehun, Sehun... czujesz już mój oddech na swoim karku?

Oh wciąż siedział w swojej loży i rozbawiony zaprzeczył ruchem głową. — Czuję się jedynie zawiedziony różnicą między tobą, a Myungsoo. Stać cię na zdecydowanie więcej...

— Następnym razem prześcignę twoje oczekiwania — odparł z szerokim uśmiechem i rozejrzał się po pomieszczeniu, patrząc, jak wiele osób mu się przygląda, popijając darmowe piwo od niego.

W tym samym czasie cała ekipa Myungsoo opuściła bar. Było mu ciężko pogodzić się z tak bolesną przegraną, dając innym niezwykłą satysfakcję. Miał nadzieję, że mimo niezbyt przyjemnej przeszłości z Sehunem, on inaczej na to zareaguje, jednak jak zwykle się na nim zawiódł.

— Nie staraj się mi zaimponować. Swoim największym przeciwnikiem jesteś ty sam, Choi — podsumował Oh, znając doskonale jego słabości i niedociągnięcia w nieczystej grze oraz sposobie prowadzenia interesów. Minho zaśmiał się na te słowa i wrócił na swoje miejsce, żeby zachęcić swoją triumfującą ekipę do zamówienia większej ilości alkoholu.

— Zrobisz coś z tym? — zapytała wreszcie Hyuna zainteresowana tym, co wydarzyło się dziś w Paszczy Goemula. Z czystej ciekawości musiała dowiedzieć się, jaki będzie następny krok Sehuna. Ten jedynie na nią spojrzał i odgarniając kosmyki jej blond włosów, przysunął się, by tę odpowiedź pozostawić tylko dla jej uszu. Uśmiechnęła się jedynie, przyglądając mu się teraz z bliska. — Naprawdę?

Przytaknął jedynie, swój wzrok kierując teraz na Jongina. Wydawał się jakby nieobecny, a swoim wzrokiem uciekał do loży ekipy Minho — Kim, odwieziesz mnie do siedziby...

Jongin momentalnie spojrzał na swojego szefa rozkojarzony i wyrwany z przemyśleń. Jego oczy zamglone były przez chmielowy napój, a uśmiech od razu zagościł na jego twarzy, gdy skrzyżował spojrzenie z tym króla złodziei.

— Teraz? — zapytał zdziwiony, gdy dopiero po pewnym czasie uświadomił sobie sens wypowiedzianych przez Oha słów.

— A jesteś w stanie? — odpowiedział pytaniem, dopijając do końca swoje goemulskie piwo. Z trzaskiem odłożył pusty kufel z powrotem na stół i wstał — Wy bawcie się dziś dobrze i opijcie każdego wona, którego udało wam się zdobyć tego roku.

Ekipa entuzjastycznie zareagowała na słowa szefa, zwłaszcza Baekhyun, który miał w kieszeni o wiele więcej kasy niż zanim tam wszedł. Nieco skołowany Jongin także dopił swoje piwo i ruszył tuż za Sehunem, przeciskając się przez tłum.

— Myślałem, że zostaniemy tam dłużej — rzekł gdy byli już na parkingu idąc w stronę samochodu szefa. — Poza tym... jesteś pewny, że to ja mam prowadzić?

Oh westchnął jedynie i sam przeszedł, by pociągnąć za klamkę drzwi kierowcy. — Bywasz zupełnie bezużyteczny, Kim... — skomentował pod nosem, jednak tak, by mężczyzna słyszał. Rzeczywiście nie był najlepszym kierowcą, a pod wpływem tym bardziej mógł przysporzyć mu kłopotów bądź, co gorsza, rys na ukochanym samochodzie.

Jongin usiadł na miejscu pasażera i zapiął pasy, tak na wszelki wypadek. — Dlaczego wracamy do siedziby? — zapytał, czując jak cisza między nimi coraz bardziej doprowadza go do bólu głowy.

— Wolisz pić na umór w tej norze? — zapytał. Choć sam uważał Paszczę Goemula za wyjątkowe miejsce, nigdy nie przebywał w tłumie za długo. Uważał, że to szkodliwe dla jego wizerunku i pozycji króla.

— Nie... — westchnął cicho, nie mając pojęcia, jak inaczej na to odpowiedzieć. Czasem wymijające odpowiedzi lub brak jakiejkolwiek konkretnej odpowiedzi na jego pytania niezwykle go irytowały, lecz nie był na tyle pijany, aby narażać się Sehunowi z własnej głupoty.

— Dlatego będziemy pić na umór w siedzibie... — podsumował, skupiony na drodze. Pomimo wypitych procentów Oh miał wyjątkowo mocną głowę i nawet jeżeli brał koślawe zakręty, Jongin nie mógł odczuć jakiegokolwiek dyskomfortu podczas jazdy z nim.

***

Od dawna nie byli w siedzibie sami, zawsze ktoś się po niej panoszył, rozmawiał, krzyczał, oglądał telewizor czy strzelał z broni. Jongin nadal miał wrażenie, że nie poznał jeszcze dobrze każdego zakamarku tego miejsca, które w tym momencie wydawało mu się dziwnie puste i spokojne, co dzięki obecności Sehuna nie było dla niego niczym złym.

Oh wręczył mu szklankę z burbonem, co mogłoby być ogromnym wyróżnieniem, gdyby znajdowali się w towarzystwie. Usiadł na kanapie, zakładając nogę na nogę i oczekując aż Kim również zajmie swoje miejsce, po czym zmoczył swoje wargi w mocnym alkoholu, o którego smaku marzył już w barze. Nigdzie nie smakował tak jak w siedzibie. — Taemin był twoim przyjacielem, tak? — podpytał, doskonale pamiętając ten szczegół. — Możesz mówić szczerze, nie będę wyciągał żadnych konsekwencji...

— Tak, był moim jedynym najlepszym przyjacielem — odparł nieco posępnie. Na samo wspomnienie tego imienia czuł nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej.

— Jak się poznaliście? — zapytał Sehun.

— Poznałem go w gimnazjum. Mieliśmy chodzić razem też do liceum, jednak w połowie semestru w pierwszej klasie wyprowadził się ze względu na rozwód rodziców. Na moje nieszczęście zamieszkał z matką, a ona nigdy za mną nie przepadała. Uważała, że mam na Taemina zły wpływ. Udawała, że jej rodzina jest bardziej porządna od mojej, ale to zwykła bujda... — prychnął lekceważąco. — Przez tę przeprowadzkę straciliśmy ze sobą kontakt, więc zdziwiłem się, gdy przypadkowo spotkałem go tutaj po latach rozłąki. Nie sądziłem, że Tae faktycznie spełni nasze marzenie i będziemy razem w Goemulu. Cóż... może nie do końca w taki sposób sobie to wyobrażaliśmy...

— Utrzymujecie ze sobą kontakt, odkąd tutaj przyjechałeś?

— Trochę gadaliśmy, gdy spotkałem go przypadkowo pod spożywczakiem... Było wszystko w porządku do momentu, w którym dowiedział się, że będę w twojej ekipie, więc nie... Nie utrzymujemy ze sobą kontaktu. Przecież jesteśmy z dwóch różnych ekip.

Wystarczyło, że Sehun zadał odpowiednie pytania, a słowa wylewały się z ust Jongina bez zająknięcia i zastanowienia. Oh miał w sobie coś, co sprawiało, że Kim mówił więcej niż zazwyczaj, wypowiadał się swobodnie i szczerze.

— Wiem, co mówiłem wcześniej, ale jeżeli będziesz miał taką okazję, możesz odnowić z nim kontakt... Pod warunkiem, że będę wiedział wszystko, co mówi ci o Minho — odparł, niewzruszony za bardzo historią Jongina. Teraz kiedy już wiedział, że ich znajomość może mieć podłoże emocjonalne, chciał czerpać z tego korzyści. Uważał Taemina za słabe ogniwo, które łatwo wykorzystać. — Porozmawiamy o tym jednak kiedy indziej, mam na ciebie plan, Jongin... — wyznał. Poznając mężczyznę, mógł wyodrębnić jego cechy, największe wady i zalety oraz sposoby pracy. Dzięki temu chciał wskazać mu drogę, którą powinien iść, by osiągnąć sukces w dzielnicy bezprawia.

Zanim jakkolwiek zareagował na słowa szefa, musiał skosztować alkoholu, za którym tak szalał, chcąc się przekonać, czy faktycznie jest aż tak dobry. Z początku znacznie się skrzywił, czując, jak napój drapie go w gardło, lecz potem posmak, który pozostał mu w buzi, był dla niego całkiem przyjemny, dlatego uśmiechał się nieco, obracając w dłoni szklankę. — Słucham, szefie.

— Gdybym tylko potrafił przedstawić ci go w słowach, które mogłyby streścić cały sens... — westchnął, przyglądając się mu uważnie, kiedy smakował każdy kolejny łyk ulubionego trunku. — Jak pewnie się domyślasz, cyfry na mojej pozycji w czarnym rankingu nie wzięły się z podkradania portfeli na ulicy... Nie jestem jedynie kieszonkowcem, ale o swoim drugim fachu nie chcę zbyt wiele mówić. Będziesz musiał przyjąć podobną strategię... — przerwał na chwilę, by samemu się napić i odłożyć szklankę na stolik. — Chciałbym zacząć od Minho... jako król złodziei użyczę ci swoich uprawnień, żebyś sprawdził źródło jego dochodów i dowiedział się, jaki dokładnie przekręt uplasował go na drugim miejscu. Dostaniesz wskazówki, ale działać będziesz samodzielnie... za niektóre informacje płaci się dobre pieniądze, mógłbyś to wykorzystać. Jesteś zwinny, przebiegły, rozmowny, z łatwością wpasowujesz się w towarzystwo... zaczniesz od mojego zlecenia, a później udostępnię ci kontakty, które będą płacić za twoją pracę. Co ty na to?

— Czyli... — Jongin przez chwile zawahał się nad tym, czy dobrze zrozumiał sens słów Sehuna. — Będę kimś w rodzaju detektywa? Detektyw z Goemula... to brzmi świetnie! — Kim był pod wrażeniem swojej pomysłowości oraz nowej i ekscytującej roli do spełnienia. — To taka tajna misja, prawda? Mam nikomu o niej nie mówić? Nawet członkom naszej ekipy? — zapytał podekscytowany.

Przytaknął rozbawiony. Dziecinne poczucie humoru Jongina było dla niego czymś nowym i wyjątkowo beztroskim. — Skoro już znasz mój plan... chodźmy na balkon, mam ochotę zapalić — wstał z miejsca, by otworzyć barek, gdzie razem z alkoholem przetrzymywał cygara i wszystkie potrzebne do nich narzędzia. Przycinając jego kapturek, zabrał ze sobą paczkę zapałek i srebrną popielniczkę. Usiedli obok siebie przy stoliku, który znajdował się na zewnątrz. Z ich balkonu nie było wiele widać, jedynie drzewa i skrawek okolicy oraz przede wszystkim ciemniejsze niż w stolicy niebo. — Palenie cygar jest sztuką, chciałbyś, żebym ci ją przybliżył?

— Nie wiem, czy jestem godzien — roześmiał się, jednak widząc, że Sehun nie żartował ze swoją propozycją i faktycznie oczekuje od niego odpowiedzi, przytaknął po chwili głową niezwykle zaciekawiony. Zawsze zastanawiało go, co takiego jest w cygarach, że tyle ludzi w Goemulu je pali.

Wyciągnął cygaro z ozdobnej, żłobionej papierośnicy, by podsunąć go pod nos mężczyzny i pozwolić mu zaciągnąć się mocnym i aromatycznym zapachem szlachetnego tytoniu. — Jest wiele zasad, które mówią o tym, jak powinno się palić cygara, by czerpać z tego satysfakcję i kontynuować tradycję. Jesteśmy jednak w dzielnicy bezprawia, niektóre z nich dziś złamiemy... przynajmniej będziesz wiedział, czego nie powinno się robić — wyjaśnił, pokazując mu pudełko cedrowych zapałek. — Pewnie zauważyłeś, zawsze mam je przy sobie. Długie i przede wszystkim bezzapachowe, idealne do ich palenia. Spróbujemy metodą na trzy, by rozpaliło się równomiernie i porządnie na tyle, by można było się zaciągnąć...

— Cokolwiek to znaczy to i tak już mi się podoba — odparł, przyglądając się dokładnie poczynaniom Sehuna. Każdy jego gest wykonany był z gracją. Jego rytuał zrobił na Jonginie ogromne wrażenie, zwłaszcza że zamiast biernego przyglądania się mógł być jego częścią. Przysunął się do Sehuna swoim krzesłem naprawdę blisko, żeby ułatwić im cały proces.

Trzymał stopę cygara nad ogniem, rozgrzewając go tak, by był zdatny do palenia. Mówił wciąż do Jongina o tym, jak powinno się to robić, a czego zdecydowanie unikać w towarzystwie. Zsunął banderolę z tytoniu, patrząc teraz na mężczyznę, który dzielił z nim tę chwilę. — Jedną z zasad jest również, by nie dzielić się z nikim swoim cygarem. Pieprzyć tę zasadę — uśmiechnął się do niego, wygodnie opierając o oparcie tarasowego krzesła, gdy trzymał go pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. Z niczym się nie śpieszył, każdy kolejny ruch był ociężały i powolny, a on rozkoszował tą chwilą i początkiem kolejnego swojego roku w Goemulu.

Zaciągnął się dymem, biorąc go do ust, gdzie przytrzymał dym na niedługą chwilę.

— Nie próbuj jak z papierosem, nie zaciągaj się nim i nie strzepuj popiołu... niech pali się swoim własnym tempem i ty to tempo staraj się odnaleźć — poradził, zaciągając się raz jeszcze, nim nie odłożył go na cygarową popielniczkę, by Kimowi było łatwiej po nie sięgnąć. — Drogie cygara i burbon to jedyne powody, dla których kradnę. Dasz wiarę?

— Na pewno znajdą się jeszcze jakieś inne powody — odparł nieco rozbawiony. Uwielbiał dzielić takie chwile wytchnienia ze swoim szefem, zawsze dowiadywał się o nim czegoś nowego i zaskakującego.

Gdy nadeszła kolej Jongina, starał się naśladować każdy ruch Sehuna. Nie śpieszył się, rozkoszując się każdą sekundą obcowania z cygarem w towarzystwie króla złodziei, który stopniowo zanurzał go w swoim fascynującym świecie. Oczy Kima świeciły ekscytacją bardziej niż zazwyczaj. Na początku wykaszlał dym, nim zdążył się nim nacieszyć, jednak dopiero za drugim podejściem, udało mu się doznać rozkoszy, którą cygaro mu zagwarantowało.

— Jak mi poszło? — zapytał, chcąc poznać opinię eksperta, który nie odrywał od niego swojego wzroku.

Zwilżył swoje wargi, przyglądając się mu z zainteresowaniem. — Nie najgorzej jak na pierwszy raz — przyznał, pozwalając mu zaciągnąć się po raz kolejny, by sam mógł przejąć władzę nad tlącym się tytoniem. — Ja pokazałem ci burbon i cygara. Następnym razem ty pokażesz mi, co lubisz...

Kim odłożył ostrożnie cygaro i zapatrzył się na nieskazitelną twarz Sehuna. Gdy jego wzrok zatrzymał się na wargach Sehuna, jemu momentalnie zrobiło się gorąco na samą myśl. Czy powinien sprawdzić, czy faktycznie są takie miękkie, na jakie wyglądają? — Na pewno chcesz czekać do następnego razu? — zapytał. Jego serce zaczęło wybijać szalony rytm. Zaczął się nawet obawiać, że Oh mógłby to usłyszeć.

— Nie chcę, jeżeli nie muszę... — odparł, wiercąc teraz dziurę w głowie i żołądku Jongina. Ciemne oczy króla złodziei przeszywały go na wskroś, a spod kruczoczarnych rzęs jego wzrok nie był tak chłodny i obojętny jak zazwyczaj. Pomiędzy nimi unosił się ciężki dym dominikańskiego cygara, które wypełniło świeże powietrze swoim zapachem i pozostawiło gorzki posmak na ich wargach.

Klatka piersiowa Jongina w pewnym momencie przestała się unosić, a jemu zakręciło się głowie od nadmiaru myśli, które zaczęły go atakować. Tak szybko jak się pojawiły, mężczyzna je przegonił, a jego racjonalne myślenie przyćmiło pragnienie posmakowania zakazanego owocu. Tak jakby tylko to miało jakiekolwiek znaczenie dla niego w tamtym momencie. Jakby to był jedyny sposób na to, żeby znowu zaczął oddychać pełną piersią, nim udusi się z bezsilności i własnego tchórzostwa. Nie mógł tego już dłużej znieść, to była dla niego istna agonia, z której chciał się jak najszybciej wyrwać.

Nachylił się więc raptownie w stronę Sehuna, a jego wyraziście obrysowane, czarne źrenice powiększyły się, co nie uszło uwadze Jongina. Ostatni raz dane mu było przyjrzeć się z bliska soczyście malinowym wargom, które kusiły go coraz bardziej. Gdy tylko poczuł na swojej twarzy przyjemnie ciepły oddech Oha, z błogą ulgą dał opaść swoim powiekom. Jedyne co mu pozostało, to zachłanne muśniecie tych zakazanych warg. Kim cały zadrżał, nie wiedząc już nawet, czy to z zimna, czy z faktu, że dopiero po czynie zaczął przejmować się jego konsekwencjami.

Kim rzadko mógł oglądać dłonie Sehuna, których nie spowijałaby czerń skórzanych rękawiczek. Teraz nim się spostrzegł, król złodziei obejmował jego policzek, a zimno jego palców kontrastowało z rozgrzaną z emocji skórą Jongina, co zdecydowanie go uspokoiło.

Sehun smakował jego warg zupełnie tak, jakby nie był jego szefem, liderem dzielnicy bezprawia i znanym przestępcą. Całował w sposób tak wysublimowany, w jaki uczył go odpalać liście tytoniu. Każdy gest, muśnięcie były tak przemyślane i odpowiednie, jakby stworzone według jego zasad. Nie mógł jednak bronić się przed emocjami, jakie do pocałunku wnosił Kim; jego pragnienie i śmiałość były wyjątkowo kuszące, a jedyną konsekwencją stał się słodko-gorzki posmak na ich wargach.

A/N:
Dedykuje ten rozdział każdej osobie, która nadal czyta to fan fiction i z niezwykłą dozą anielskiej cierpliwości wyczekuje kolejnych rozdziałów. Bardzo dziękuje, że nie pytacie ciągle kiedy będzie następny rozdział, tylko cierpliwie czekacie. Mieć takich wspaniałych i wyrozumiałych czytelników, to największy skarb!

Dobrze wiecie, że ta praca nigdy nie zostanie porzucona w trakcie. Rozdziały publikowane są bardzo rzadko, ale prędzej czy później i tak się pojawiają. Mogę Wam to nawet uroczyście obiecać – DODGER będzie opublikowany do samego końca. Od tego momentu relacja Sehuna i Jongina nabierze tempa, na które z całą pewnością tak czekaliście, więc mam nadzieję, że ich historia wywoła w Was emocje!

Mam także małą przypominajkę – na Facebooku istnieje grupa dla moich czytelników (link znajdziecie na moim profilu), więc jeżeli chcecie dostawać spoilery do DODGERA lub innych moich prac, to serdecznie Was tam zapraszam!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top