14. Paszcza Goemula
Wyczekujące spojrzenie pary oczu należących do przygarbionej postaci siedzącej na blacie kuchennym w siedzibie jednej z najbardziej rozpoznawalnych ekip w dzielnicy bezprawia było niezwykle przytłaczające dla Hyuny, która gorączkowo przeszukiwała przenośną apteczkę w poszukiwaniu czegoś, co zaradziłoby na felerną ranę od przypalenia papierosem.
— Cholera, jeśli nic nie znajdę, wyślemy jakiegoś idiotę do apteki — oznajmiła dziewczyna, czytając ulotkę kolejnej, znalezionej w niemałym bałaganie, maści.
— Jongin mówił już, że nic mu nie jest — odparł starszy Kim, który jak już zdążył się domyślić, był dla blondynki pierwszym idiotą z listy. Przyglądał się im zainteresowany z kanapy, zajadając się przy tym soczyście czerwonym jabłkiem. — Zawsze mogło być gorzej, koleś wydawał się nieźle pokręcony!
— Mógłbyś nie obrażać ludzi wyżej postawionych od siebie, Jongdae — pouczył go szef. Ten, jak zawsze pojawił się nagle we wspólnie użytkowanym salonie.
Stanął tuż przed opatrywanym mężczyzną, przyglądając się ze zmarszczonym czołem pojedynczym ranom, które zostawił po sobie Seunghyun gasząc papierosa. Tylko jedna z nich była brutalnie wypalona, reszta nie prezentowała się nadzwyczaj drastycznie. Skórzane rękawiczki dotknęły jego ramienia, klepiąc go po męsku. Bez słowa odszedł w stronę jednej z wielu kuchennych szafek, które zaczął dociekliwie przeszukiwać.
— Miód — oznajmił na głos, kładąc słoik przy Jonginie. — Goi rany, działa przeciwzapalnie i przeciwbólowo. Tylko najpierw się umyj, huh? Przed tobą długi wieczór...
— Miód... — powtórzył jakby z odrobiną niewiary najmłodszy Kim, po czym odkręcił słoik i pierwsze co zrobił, to powąchał jego złocisto-słodką zawartość. — Mam tylko nadzieje, że dzisiaj nie będę musiał już niczego udowadniać... To była jedna z najbardziej stresujących chwil w moim życiu! Całe życie przeleciało mi przed oczami — wyjąkał z goryczą i żalem, które towarzyszyły mu po nieprzyjemnym doświadczeniu. Był tak wypłukany z emocji, że nawet nie wiedział, czy jest zły, czy szczęśliwy, że jednak żyje.
— Nikt nie powiedział, że będzie łatwo — odparł Oh, krzyżując ręce na piersi. Stał tak wciąż przed Jonginem, patrząc na niego jakby z nutką uznania, która schlebiała chłopakowi. — Następne dni będą wiązały się z twoim oficjalnym dołączeniem do ekipy, może nie będę ci jeszcze wszystkiego zdradzał. Wolę, gdy jesteś podekscytowany tym, co cię czeka.
Kim uśmiechnął się blado, patrząc niemrawo na swojego oficjalnego szefa. Blizny na jego ciele przypominać mu będą, że właśnie w tym dniu przypieczętował swój los i już na zawsze związał go z Goemulem oraz ekipą kryminalistów, stając się jednym z nich. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak mało jeszcze wie o tym, co wiąże się z życiem tutaj. Pomyślał od razu o swoim przyjacielu – Taeminie. Obawiał się ich ponownego spotkania, zwłaszcza że teraz nie mógł zasłaniać się tym, że z Sehunem nie łączy go nic zobowiązującego. Mimo iż dołączenie do jego ekipy było jego największym pragnieniem, nie potrafił się z tego w pełni cieszyć. Nie wtedy, gdy dusza cierpiała bardziej od ciała przez natrętne wątpliwości, na które nie może już sobie pozwolić.
— Poza tym, wszystko w porządku? — zaczepił go Oh, który doskonale czytał emocje z ludzkich twarzy. Niewiele było rzeczy, które potrafiły mu umknąć. Szczególnie wtedy, kiedy wyrażał swoje zainteresowanie drugą osobą.
— Jest w szoku, szefie. Myślę, że trochę zajmie mu proces przyswajania faktu, że jest częścią grupy przestępczej — zaśmiała się Hyuna, która, choć uważana była za dziewczynę szefa, nigdy nie uwieszała się na jego ramieniu czy nie dopraszała się o uwagę złodzieja. — Pamiętasz pierwsze słowa Byuna po inicjacji?
— ,,Czy da się to jeszcze jakoś odkręcić?" — mruknął Sehun, naśladując przy tym ton głosu hakera i przewrócił teatralnie swoimi oczami. — Przygłup. Mam nadzieję, że podczas szorowania podłóg w garażu otrzymał swoją odpowiedź.
Jongin zaśmiał się pod nosem przez słowa Sehuna. Zaczął podejrzewać, że z postacią Baekhyuna zawsze wiążą się jakieś zabawne anegdotki, które będą w stanie poprawić mu humor. Wiedział także, że on sam nie może narzekać czy tego odkręcić. Sam desperacko dążył do chwili, w której stanie się członkiem tejże grupy, bo tego właśnie chciał – chciał żyć ponad prawem i korzystać ze wszystkich dóbr, które niesie ze sobą taki żywot. Mimo tego wszystkiego musiał pogodzić się z ciemnymi stronami swojego wyboru.
— Czy to oznacza, że nie będę musiał już spać na kanapie? — zapytał już z nieco większym entuzjazmem, wierząc, że dostanie satysfakcjonującą odpowiedź.
Król złodziei przytaknął głową na pytanie świeżaka, uśmiechając się przy tym tajemniczo.
— Wszystko po kolei. Najpierw doprowadź się do porządku, bo pokażemy się z tobą publicznie w bardzo ważnym miejscu dla każdego szanującego się tutaj przestępcy. Jeżeli jesteś członkiem naszej ekipy, wszyscy powinni o tym wiedzieć.
Jongin wziął sobie wypowiedź szefa głęboko do serca. Misje godnego reprezentowania swojej ekipy w dzielnicy bezprawia potraktował poważnie, dlatego też dokładnie wyszorował się pod prysznicem.
— Jak tam, młody? — zapytał Baekhyun, po wejściu do swojego pokoju. Jongin kończył właśnie się ubierać do wyjścia, za to haker dopiero pożegnał się ze swoją garażową karą. — Będę tęsknił za nazywaniem cię świeżakiem — dodał z lekką nutką melancholii i położył się na swoim łóżku, aby dać, choć ciutkę odpoczynku nadwyrężonym mięśniom.
— Ty też idziesz z nami do Goemula? — postanowił zignorować uszczypliwą uwagę starszego.
Stał tuż przed wielkim lustrem, aby jak najstaranniej i delikatnie nanieść na swoją ranę miód, w którego zastosowania lecznicze w przypadku poparzenia nieco powątpiewał, jednakże nie miał do dyspozycji niczego lepszego.
— Dołączę do was nieco później. Poza odpoczynkiem mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia — odparł bardzo spokojnie, uśmiechając się przy tym niemniej tajemniczo.
***
Czerwony neon z nazwą baru zajarzył się złowrogo w ciemnościach jednej z zakazanych ulic. Budynek, w którym mieściła się "Paszcza Goemula" był najbardziej wyeksponowanym obiektem w tej części dzielnicy bezprawia, do której dostęp mieli nieliczni i uprzywilejowani. Bar był świadkiem długiej historii złodziei i mafii na tych terenach oraz wzlotów i upadków wielkich osobistości.
Oh Sehun przeprowadził swoją ekipę przez masywne drzwi rozsławionego wśród kryminalistów miejsca. Każdy ubrany był w reprezentatywną, skórzaną kurtkę niejako przyjęty już symbol króla złodziei i jego ekipy. Dbałość o wszelkie szczegóły – nawet w przypadku czegoś takiego jak ubiór członków swojej ekipy – można już było nazwać niewielką obsesją Sehuna. Ich wejście nie obeszło się bez poruszenia wszystkich zgromadzonych na miejscu ludzi, czyli w zdecydowanej większości złodziei.
Jongin czuł się, jakby dosłownie wchodził do paszczy potwora. Adrenalina od razu zaczęła wściekle buzować w jego żyłach, a wścibskie i ostentacyjne spojrzenia ludzi obecnych w barze jedynie ją podjudzały. Zapach, który tam wyczuł, był łudząco podobny do tego w miejscu przesiadywania motocyklistów. Woń unosząca się w barze miała jednak jedną wyróżniającą go nutę – był to słodki zapach pieniędzy, a chmielny odór zastąpiony był mocnymi i drogimi alkoholami, lecz także piwem, które można było dostrzec w szklankach stojących na wielu stolikach.
Wielki klasycznie drewniany bar ulokowany po lewej stronie, rozpostarty był na całej szerokości ściany. Jego rozmiary były tak zadziwiające, że aż dziwnym było widzieć za nim tylko jedną kelnerkę, której postać, tak jak i liczne butelki z trunkami, podświetlana była przez niebieskie neony. Okrągłe, drewniane stoliki i krzesła porozstawiane były po całej sali bez żadnego większego ładu czy logiki. Wyglądały tak, jak gdyby pamiętały już nie jedną sprzeczkę czy bijatykę odbywającą się w tym miejscu, po których dumnie nosiły liczne piętna w postaci zagłębień, zadrapań i nieumiejętnie naprawionych uszkodzeń powstałych na skutek połamania blatu bądź nóżek.
Mimo wszystkich odstraszający znaków takich jak dumnie wyeksponowana, błyszcząca broń znajdująca się przy biodrze lub na stoliku tuż przy dłoni właściciela, złowieszczy półmrok przełamywany słabym światłem żarówek oraz wspomnianych już wcześniej neonów, czy przeważająca część męskich i zawistnych spojrzeń skierowanych, jak wydawało się Jonginowi, centralnie na niego i innych członków ekipy, to on i tak nie tracił dobrego samopoczucia oraz dał się uwieść tej odurzającej atmosferze niepewności i podniecenia.
— Dom, słodki dom — odezwał się pierwszy Jongdae, gdy przed oczyma nowego członka ekipy ukazała się pusta loża. Wytarte już, skórzane oparcia wydawały się mieć swoich właścicieli; każdy z nich usiadł na wyblakłych śladach, które zapewne były efektem wieloletniego przesiadywania w prestiżowym dla złodziei miejscu. Młodszy Kim nie miał pojęcia, gdzie powinien usiąść, dlatego też z wyczekiwaniem czekał na jakąkolwiek wskazówkę. — No, świeżak, masz dzisiaj prawo usiąść naprzeciwko szefa.
— To żadne wyróżnienie. — Sehun uśmiechnął się pod nosem na komentarz hazardzisty.
Nie było żadnych większych zasad zasiadania w loży dla ekipy króla złodziei, dlatego też ekipa mężczyzny o jasnej karnacji sama je ustaliła. Ich szef najbardziej siedzieć lubił na rogu półokrągłego stolika; najczęściej wędrował wzrokiem po barze, rozmawiając z przychodzącymi do Paszczy przestępcami. Poza cennymi wiadomościami od wszechwiedzącego Dae, on również lubił wdawać się w dyskusję, by poznać krążące po okolicy plotki. W barze zawsze przesiadywało kilku informatorów – to tam najłatwiej było dowiedzieć się czegoś o przeróżnych ekipach i planowanych skokach, ale także nadchodzących podwyżkach cen towarów czy najlepiej opłacanych zleceniach. W tym niepozornym na pierwszy rzut oka miejscu tętniło całe życie dzielnicy bezprawia.
— Ten naprzeciwko mnie najczęściej lata do baru — dodał Oh.
— Za takie widoki wszyscy jesteśmy skłonni ruszyć swoje cztery litery — odezwał się znów rozbawiony chłopak, który z podekscytowaniem wyczekiwał, aż złożą zamówienia.
— Mów za siebie — mruknął pod nosem Kyungsoo, który namiętnie przeżuwał tytoń w swoich ustach. Co dziwne, włamywacz nie palił papierosów, a stawiał na bardziej tradycyjne metody, znane przecież z westernowskich filmów. Jongin z obrzydzeniem przyjrzał się, jak ten po chwili wypluwa brązowy sok do leżącej na stole czarnej, głębokiej popielniczki. Nikogo poza nim to nie zdziwiło.
— W takim razie od razu po coś pójdę — powiedział najnowszy członek ekipy. — Co wam zamówić?
— Piwo — odparł krótko Jongdae, jakby odpowiedź była bardziej niż oczywista. — Weź na rachunek Baekhyuna. Ciągle pamiętam o jego przegranym zakładzie — roześmiał się na samo wyobrażenie sobie miny Byuna, gdy tylko ten zaszczyci ich swoją obecnością.
Haker rzadko chodził do Paszczy Goemula, gdyż zdecydowanie wolał zacisze własnego pokoju, jednak nie miał zamiaru darować sobie tym razem nieobecności zwłaszcza jak chodziło o pierwszy raz Jongina jako członka ekipy.
Kim podszedł więc do baru, mając bardzo łatwe zamówienie do przekazania. Oparł się łokciami o jego blat, czekając cierpliwie, jak kelnerka skończy wycierać szklanki do sucha i do niego podejdzie.
— Co podać? — Kobieta w krótkich włosach przyjrzała się mu z błyskiem w oku. Normalnie w znudzonym spojrzeniu barmanki ciężko było dostrzec większe zainteresowanie pojawiającymi się w tym miejscu przestępcami; tym razem jednak zauważyła go już wcześniej w towarzystwie najpopularniejszej w tym miejscu ekipy Oh Sehuna. To mogło oznaczać tylko jedno – oficjalne wkroczenie w szeregi, a ona jak najprędzej chciała dowiedzieć się o nim czegoś więcej. — I na czyj rachunek z twojej ekipy mam policzyć zamówienie?
— Pięć piw na rachunek Baekhyuna — odparł z lekkim uśmiechem.
Kobieta miała naprawdę nieprzeciętną urodę oraz ubiór idealnie podkreślający jej kobiece kształty, nie wyglądała też na taką, której łatwo zaimponować więc zauważalne zaciekawienie niezwykle Kimowi schlebiało, poczuł, że samym pokazaniem się tutaj osiągnął coś naprawdę wielkiego.
— Byun Baekhyun... — powtórzyła pod nosem, wybierając na ekranie jedno z nazwisk na długiej liście unowocześnionej kasie fiskalnej baru. Po zatwierdzeniu rachunku wyjęła pięć porządnych kufli, by zdecydowanie nie śpiesząc się – napełnić je delikatnie spienionym chmielowym piwem. — Prawdziwy szczęściarz z ciebie, wiele osób chciałoby usiąść przy tamtym stoliku — zaczęła swoim odrobinę zachrypniętym, lecz melodyjnym głosem. Na okrągłej tacy przed nim postawiła pierwsze zapełnione po brzegi szkło. Rozejrzała się po przydymionej sali, zauważając każdą z par oczu, które wywiercały dziurę w plecach Kima. — Czym będziesz się zajmował?
— Będę kradł — odparł, wzruszając przy tym ramionami. — Podobno jestem w tym całkiem niezły — zaśmiał się pod nosem, nie wiedząc, co jeszcze mógłby powiedzieć na ten temat.
Dzięki oszklonej ścianie z wystawką alkoholi Jongin mógł obserwować co dzieje się za jego plecami. To, że każdy jego ruch był bacznie rejestrowany, wcale nie stawiało go w komfortowej sytuacji, jednak nie chciał tego po sobie pokazać. Nie musiał się niczego obawiać. Fakt bycia członkiem ekipy Sehuna dawał mu kojące poczucie bezpieczeństwa.
— Musisz być więcej, niż niezły — brunetka wraz z nim zareagowała śmiechem na skromne słowa, a kolejny kufel stanął na plastikowej tacy. Zaczesała opadające na twarz włosy za ucho, lejąc zręcznie kolejny browar. — Król złodziei musiał działać dość szybko, niewiele słyszałam plotek o nowym członku... Nawet jeśli, to nie bardzo chciałam w nie wierzyć. Tutaj niektórzy żyją niczym celebryci, każdy, najmniejszy ich krok jest obserwowany gdzieś z daleka — zdradziła przyciszonym głosem, jakby przekazywała mu jakąś niezwykłą tajemnicę. — Nie jesteś stąd, więc myślę, że powinieneś to wiedzieć. Każda ściana ma uszy, nie mówiąc już o barze, tutaj słychać wszystko.
Nieopodal miejsce barowe zajmowała piękna brunetka, która nie spuszczała wzroku z Jongina. Nie przejmując się nawet czy zostanie przyłapana, wyciągnęła swój telefon, gdy jego profil był najlepiej widoczny i zrobiła mu zdjęcie by od razu wysłać je komuś wraz z wiadomością:
„Nowy członek ekipy Sehuna. Możesz mnie przeprosić, gdy wrócę. Powinieneś mieć we mnie więcej wiary, braciszku"
Zaraz po wysłaniu wiadomości opróżniła swe przezroczyste naczynie, byleby mieć jakąkolwiek wymówkę podchodząc bliżej Jogina. Postawiła tuż przed barmanką kufer i z czarującym uśmiechem zażyczyła sobie dolewkę. Kim spojrzał na nią i wrażenie, że już ją gdzieś kiedyś widział, uderzyło go momentalnie.
— Wybacz, że się tak przyglądam — zaczął chłopak pod dłuższym czasie podejrzanego spoglądania na dziewczynę. — Czy my przypadkiem się kiedyś nie spotkaliśmy?
Z początku wyglądała na niezainteresowaną by zareagować w jakikolwiek sposób na zaczepkę Kima, jednak po chwili milczenia przeniosła w końcu na niego swój wzrok.
— Wymieniliśmy się chyba spojrzeniami na zawodach konnych — rozwiała wszelkie wątpliwości, które zdążyły się nagromadzić w głowie zmieszanego chłopaka. — Nie sądziłam, że wywarło to na tobie aż takie wrażenie. Ja prawie o tym zapomniałam — dodała, a z tacy bez zbędnego pytania zabrała jedno piwo, by po chwili elegancko upić je wraz z pianką.
— Rozumiem, że mam polać jeszcze jedno? — zapytała barmanka, a na kiwnięcie głową Jongina doliczyła do rachunku kolejny browar i sięgnęła po szósty kufel z półki. Dalej bez słowa przysłuchiwała się ich rozmowie, zerkając co jakiś czas w stronę jego loży, która wszystkiemu się przyglądała.
— Jennie — przedstawiła się tajemnicza postać, która bezczelnie popijała teraz piwo jednego z członków ekipy świeżo przyjętego złodzieja.
— Jongin — odparł z lekkim uśmiechem i oparł się o blat tak, by stać do niej przodem. — Nie będę ukrywał, że masz trochę racji. Często się tak przyglądasz nieznajomym na zawodach konnych? Chyba że to na moim towarzyszu zawiesiłaś wtedy wzrok?
Nieznajoma zmarszczyła swoje czoło, rzeczywiście zastanawiając się, co powinna odpowiedzieć. Nie obyło się bez rozbawionego śmiechu, a ten pojawił się zaraz po dokładnej analizie tego, co naprawdę powiedział Jongin.
— Dawno nie widziałam tak zagubionego człowieka w dość zamkniętym środowisku i w nieosiągalnym towarzystwie. Wydawałeś się tam nie pasować, dlatego przykułeś moje spojrzenie oraz dlatego też wszyscy ci się tutaj przyglądają.
— Cygaro, Oh Sehun zawsze pali przy stoliku — wtrąciła dziewczyna zza baru, stojąc wciąż przy ich dwójce. Na okrągłej tacy położyła niewielkie, otwarte pudełeczko, na którego bordowym papierze leżało grube, wspomniane już cygaro. — Na koszt firmy.
— Dzięki, Hwasa — odpowiedziała za niego dziewczyna, dając tym samym znak barmance, że chce bez zbędnych par oczu porozmawiać z nowym w Paszczy Goemula złodziejem. — Oh Sehun — powtórzyła z wyczuwalną nutką kpiny w głosie. — Jakim cudem taki niewinny chłopak wpadł w jego ręce?
— ,,Niewinny"? — zapytał z niedowierzaniem, jakby usłyszał obelgę, która dźgnęła jego męską dumę. Kim nie miał zbyt często styczności z dziewczynami. Zazwyczaj obracał się w męskim towarzystwie, dlatego tak bardzo podatny był na wszelkie kobiece zagrywki. Dla świadomego, doświadczonego przeciwnika był niezwykle łatwym celem. — Nie jestem niewinny. Czy jakbym był niewinny, to zrobiłbym dobre wrażenie na Sehunie?
— Nie mam pojęcia, co robi na nim dobre wrażenie i nie obchodzi mnie to zbytnio. Oh po prostu szukał kolejnej ofiary, którą sprowadzi na samo dno lub rzuci komuś na pożarcie — odparła wystarczająco bezwzględnie, by chłopak łatwo mógł wywnioskować, że nie należy ona do grupy zwolenników jego szefa.
Jongin zmrużył nieco swoje oczy po usłyszeniu jej ostrych słów. Nie miał pojęcia czemu każda kolejna osoba spoza ekipy jest tak negatywnie nastawiona do Sehuna. Może i powinno mu to dać do myślenia, jednak w tamtym momencie nawet na chwilę nie wątpił w swojego szefa, a każde negatywne słowo na jego temat traktował jak bezpodstawne i nienawistne oszczerstwo. Nie chciał już dłużej tego słuchać, więc chwycił w końcu tackę z zamówieniem.
— Jeżeli będzie nam jeszcze dane kiedyś rozmawiać, to lepiej nie mów o moim szefie w taki sposób... — nie czekając nawet na odpowiedź, ruszył w stronę loży, gdzie ekipa czekała zniecierpliwiona na swój alkohol.
— Nie rozmawiaj z nią nigdy więcej — ostrzegła go Hyuna, która dla rozluźnienia rozmasowywała dłonią ramię szefa, ten natomiast stwarzał pozory wyjątkowo obojętnego. Bez słowa, pierwszy sięgnął po jeden z kufli, a opakowane cygaro przysunął bardziej do siebie.
— Jongin jeszcze nie zna tych wszystkich twarzy — wytłumaczył szef nadzwyczaj łagodnie. — Polecę Baekhyunowi zapoznać go z aktami tych problematyczniejszych osób. Nie powinnaś o nic się martwić, Hyunah.
Kim pokiwał energicznie głową na znak, że zrozumiał polecenie i zasmakował swojego pierwszego piwa w Paszczy Goemula. Mlasnął ze smakiem i oparł się o oparcie czerwonej loży.
— To piwo faktycznie smakuje wyjątkowo. Jeszcze nigdy się z takim nie spotkałem.
— Nigdy nie zostało to naukowo udowodnione, czy to wpływ miejsca, czy może zasługa chmielu. Prawdą jednak jest, że smakuje zdecydowanie inaczej i jest to jedyny bar w dzielnicy bezprawia, który prowadzi własną produkcję browaru. Nie dostaniesz go nigdzie indziej, więc rozkoszuj się smakiem, Kim. Póki tylko możesz — odparł siedzący naprzeciwko niego król złodziei.
— Teraz pozostało ci tylko wspiąć się na szczebel czarnego rankingu — zapowiedział Jongdae, ścierając rękawem swojej bluzy piankę z ust.
— Czarnego rankingu? — zapytał zbity z tropu. Gdy tylko tutaj przybył był prawie pewny, że wie bardzo dużo o tym miejscu, jednak każdy kolejny dzień udowadniał mu, jak bardzo się pod tym względem przeliczył.
— Najwyższy czas, byś w końcu się o nim dowiedział. Jeżeli przez ciebie stracimy renomę, bo będziesz zbyt nisko to wiedz, że tego pożałujesz — odparł mu Jongdae, który jak na ironię sam często zmieniał pozycje i nigdy nie miał stałego i pewnego miejsca w rankingu.
— Czarny ranking jest wyznacznikiem hierarchii, która panuje w tym miejscu. Obrót, który zdobędziesz w godny dla przestępcy sposób, przeliczany jest przez wyznaczone, odpowiednie do tego podmioty, które w żaden sposób nie są związane z działalnością obecnie figurujących ekip. Choć funkcjonują w nim setki nazwisk, ten na ścianie pokazuje ważniejsze, bądź mniej dwadzieścia osób — wytłumaczył mu pokrótce Oh, który najmniej wydawał się podekscytowany rankingiem. Jak uważał, pierwsze miejsce miał już bowiem wyryte tylko i wyłącznie dla siebie. — Pierwsze miejsce oznacza władzę, noszący koronę Goemula ma prawo zabierać głos w rozmowach z zewnątrz i uzgadniać wątki funkcjonowania w Goemulu ze światkiem mafijnym. Nie jest to władza polityczna, nigdy w życiu, prędzej reprezentatywna. Tylko mafie bawią się w politykę. Idą oczywiście za tym wszelkie laury, szacunek czy też nienawiść. Nieważne, każde miejsce zdobywasz liczbami. Nasza ekipa jest znana z wysokich pozycji i porządnych liczb, sam powinieneś się przekonać.
— To ta świecąca różnymi kolorami atrakcja, przy której zbiera się zawsze tyle ludzi. Nie oglądałeś jej jeszcze? — zapytał Jongdae i wskazał palcem na wiszący na ścianie elektroniczny ranking.
Jongin wychylił się nieco z loży by przyjrzeć się dokładnie wielkiej tablicy, a jego wzrok od razu powędrował na samą górę by przekonać się, że faktycznie Sehun zajmuje pierwsze miejsce.
— Ranking złodziei? — zapytał sam siebie by potem zająć się szukaniem pozostałych znanych mu imion. — Niesamowite... Nigdy bym się nie spodziewał czegoś takiego. A co trzeba zrobić by znaleźć się w takim rankingu?
— Kraść? — zaśmiał się wreszcie rozbawiony pytaniem szef ich ekipy. Niezwykle lubił pytania Jongina, które dla kogoś takiego jak on; przeżartego tym miejscem do szpiku kości, wydawały się być czymś zupełnie niecodziennym. — Obrót podliczany jest pod koniec miesiąca, normalnie ranking połączony jest z kontem bankowym, jednak ci, którzy pieniądze biorą do ręki, rozliczają się z prowadzącym w pomieszczeniu za barem. Wyniki w cyfrach ujawniamy pod koniec roku...
— Ale potem mogę wydać tę kasę, prawda? Nie odejmą mi za to punktów? — upewnił się, czując, jak przez ekscytacje robi mu się sucho w gardle więc od razu nawilżył je chmielnym płynem.
— Ty tak na poważnie pytasz? — Zmierzył go wzrokiem Kyungsoo, jakby nie mógł uwierzyć, że coś takiego naprawdę zostało powiedziane na głos.
— Chce się tylko upewnić... — od razu się usprawiedliwił, nie będąc dłużnym, jeżeli chodzi o spojrzenie wobec włamywacza. — Jaką kwotę mam uzbierać by pojawić się w rankingu?
— Liczy się tylko przychód. Twoje wydatki nie są odliczane od obrotu — uśmiechnął się w odpowiedzi i sięgnął po otrzymane cygaro.
Zaciągnął się najpierw zapachem zwiniętego tytoniu, prowadząc wciąż rozmowę z zainteresowanym Jonginem. Z kieszeni skórzanej kurtki wyciągnął panczer, który swoim wyglądem przypominał raczej zwykły breloczek i pozbył się tzw. kapturka cygara. Hyuna, znając już obrzęd odpalania przez mężczyznę ukochanego przez siebie tytoniu, uraczyła go pudełkiem ze zgrabną kolekcją cedrowych zapałek, które nosiła zawsze w torebce, szczególnie w przypadkach, kiedy wychodzili gdzieś razem. Oh oszalałby, nie mogąc odpalić cygara tak, jak szanujący się smakosz.
— Na twoim miejscu poczekałabym do końca roku. Praktyka czyni mistrza, skup się przede wszystkim na tym, w czym jesteś dobry i wciąż to szlifuj — poradziła mu dziewczyna, krzyżując ręce na piersi.
— Licz pieniądze od nowego roku, a na razie po prostu nie przynoś nam wstydu — odparł Kyungsoo, zamiast używki żując już tylko i wyłącznie miętową gumę.
— Nie śpiesz się, stary — podsumował Jongdae i rozciągnął się, ziewając przy tym przeciągle.
— Ciężka praca to podstawa — wtrącił Oh, obracając cygarem nad ogniem zapałki. Co jakiś czas podmuchiwał w rozpalający się punkt, by panować nad równomiernym rozpalaniem się tytoniu. Gdy ten wreszcie zaczął się żarzyć, jasnoskóry mógł kunsztownie się nim zaciągnąć. — Pracuj nad sobą, żeby móc pracować dla mnie. Tę naukę mogłeś już wywnioskować ze swojego stażu, huh?
— Wróciłem! — Do baru wkroczył nagle dumny i niezwykle głośny Baekhyun w asyście swojego wiernego przyjaciela Chanyeola, który przy okazji robił dla niego za kierowcę. Z szerokim uśmiechem i nie zważając na spojrzenia innych czy uszczypliwe komentarze wypowiedziane pod nosem, podszedł pełen energii do Hwasy u uderzył otwartą dłonią w blat. — To, co zawsze... dwa razy.
— Dzisiaj masz już siedem piw na koncie, jakby co — poinformowała go barmanka, doliczając do jego rachunku kolejne pozycje.
— Co? — zapytał zaskoczony, tym bardziej że dopiero co przyszedł. Spojrzał więc ukradkiem przez ramię i od razu spotkał się z szerokim uśmiechem Jongdae, który pomachał do niego. — Gnojek jeden... — wysyczał pod nosem, odmachując mu z fałszywym uśmiechem. — Jak ten pasożyt Jongdae powie jeszcze raz, że coś jest na mój rachunek, to go zignoruj.
— Ten nowy dzisiaj zamawiał — uśmiechnęła się, kładąc zamówienie na tacce.
— Wykorzystują go przeciwko mnie — mruknął pod nosem, jednak nie miał zamiaru tracić dobrego humoru, pokazując się po dłuższej przerwie publicznie. Mimo iż Byun nie wychodził często w celach towarzyskich, to jednak większość znała go tak samo, jak każdego innego z ekipy Sehuna.
Park zabrał dwa piwa i ponaglił Baeka szarpiąc go delikatnie za ramię, by następnie podejść do prestiżowej loży. Byun bez większego namysłu położył przed Jonginem prostokątne pudełko, który krył w sobie smartfona najnowszej generacji.
— Prezent z okazji dołączenia do ekipy — wyjaśnił, gdy spotkał się ze zdezorientowanym spojrzeniem Jongina.
— Hyung... — zaczął wzruszony Kim, jednak Baekhyun szybko mu przerwał, siadając na skraju kanapy tuż obok niego i objął go ramieniem.
— Nie musisz dziękować. Wpisałem ci już w kontakty nasze numery na wypadek, gdyby ta technologia cię przerosła — roześmiał się, by zaraz potem poczuć bolesne kopnięcie w piszczel. Spojrzał morderczym wzrokiem w stronę Chanyeola, który usiadł naprzeciwko niego i tuż obok Sehuna.
— Wybacz — rzucił w stronę niższego Park i podsunął mu gwałtownie pod nos jego piwo, prawie rozlewając je na boki.
— Jutro umówiłam was do krawca, dostaniesz nową, szytą na miarę skórzaną kurtkę z własnym imieniem na metce — dodała Hyuna, zwracając się zarówno do Jongina, jak i szefa ekipy. — Wyglądasz, jakbyś przeżywał pierwszy w swoim życiu dzień dziecka.
— Urocze — podsumował Jongdae, klepiąc Jongina po ramieniu.
Jongin z początku zaskoczony miłym gestem ze strony Dae po chwili uśmiechnął się do niego uroczo i radośnie.
— Poza tym... Usunąłem cię z bazy danych obywateli. Oszczędziłeś mi szukania twoich śladów w internecie, więc oficjalnie można już stwierdzić, że nie istniejesz, młody. Potem wyrobimy ci nową tożsamość i oficjalnie rozpoczniesz swoje nowe, chociaż nadal parszywe życie! — poinformował go Byun i stuknął się o jego kufel, by następnie przechylić swój, biorąc jednocześnie dwa spore łyki. — Nie wyjdziemy też stąd, dopóki nie będziesz potykał się o własne nogi!
Młodszy przyglądał się im z lekkim, nie mówiącym zbyt wiele uśmiechem na twarzy. Pociągając co jakiś czas cygaro, szef ekipy nie mówił zbyt wiele, jedynie snuł plany na ambitną przyszłość przestępców. Sehunowi wiecznie było mało ich osiągnięć w świecie zbrodni, wciąż marzył o jeszcze większych pieniądzach i prestiżu, jaki czekał na nich na ulicach. Upił łyka swojego browaru, samemu nie zamierzając się dziś upijać, by przyjrzeć się zachowaniu nowego członka w takim stanie. To również było ważnym elementem jego prezencji, szczególnie kiedy jako złodzieje dość często wystawieni byli na pokusę alkoholu.
— Ty... — zaczepił przechodzącego obok, przypadkowego złodzieja, który automatycznie mu się ukłonił. — Przynieś nam jeszcze jedno piwo dla nowego członka mojej ekipy. Przynoś je za każdym razem, gdy skończy pić — młody złodziej, wystraszony prezencją króla od razu na jego polecenie ruszył w stronę baru. Niezwykłym było, jakie wpływy mógł wywierać Oh w pełnym niebezpiecznych osób środowisku.
Jongin nie odrywał swojego wzroku od szefa podczas picia nawet na sekundę. Cały czas miał wrażenie, że Sehun nigdy nie traci czujności, a jego umysł nastawiony był na ciągłe knucie. Jednak bez zbędnych protestów przyjmował kolejne piwa, a drogę do męskiej toalety znał już na pamięć. Po trzecim piwie nadal próbował trzymać fason i nie dać po sobie poznać wlanych w siebie procentów. Ekipa w loży bardziej się rozluźniła i zaczęła wspominać różne sytuacje, których Jongin nie był świadkiem, jednak śmiał się razem z nimi za każdym razem. Czasem jego wzrok utkwił w Kyungsoo, który swoje usta także wykrzywił w uśmiechu. Nawet on nie potrafił długo utrzymywać kamiennego wyrazu twarzy, gdy Baekhyun i Jongdae wykłócali się o incydenty z przeszłości.
— Specjalnie to zrobiłeś, żebym wtedy spadł w rankingu! — wykrzyczał z uśmiechem na twarzy Dae w stronę Byuna.
— Nie oddałeś mi kasy, więc sam ją sobie wziąłem, zanim trafiła na twoje konto. Byun Baekhyun zawsze pamięta o swoich interesach! — mając już czerwone policzki, nadal sączył swoje piwo, które Chanyeol co jakiś czas odsuwał mu dyskretnie sprzed nosa, by ten zbytnio nie przesadził.
— Chciałeś mnie po prostu wyprzedzić! Ty się załapałeś wtedy do pierwszej dziesiątki, ale tylko dzięki mnie!
— Racja — roześmiał się. — Gdybyś ciągle nie pożyczał ode mnie kasy na pokera, to nie miałbyś wtedy u mnie tak dużego długu!
— Zawsze możesz zwrócić się do mnie, Jongdae — przypomniał mu Oh, spoglądając na opitego już hazardzistę. Miał wątpliwości, czy ten będzie pamiętał cokolwiek następnego dnia. — Twój przychód to nasz zysk. O ile rzeczywiście wygrywasz.
— Wie szef, jak to jest... Ciężki zawód — westchnął ciężko starszy Kim, pijąc wciąż kolejne hektolitry piwa.
Baekhyun zaczepił znów Jongdae, chcąc powiedzieć mu coś szeptem, gdy do baru wkroczyła pewnym krokiem tajemnicza postać, od której biła uderzająca charyzma. Gdy już przykuła uwagę Hwasy, stukając o blat swoją szczęśliwą monetą, z którą nigdy się nie rozstawał, ogłosił głośno i ostentacyjnie.
— Następna kolejka na mój koszt!
Spotkało się to oczywiście z zadowoleniem zgromadzonych w pomieszczeniu szumowin. Jedynie loża Sehuna – prócz nieświadomego Jongina – nie zareagowała na to w żaden sposób. Choi Minho, choć uważał się za wybitnego w swoim fachu, częściej był pośmiewiskiem dwóch górujących w rankingu złodziei. Trzecie miejsce, choć zapewne wymarzone przez wielu, dla dwóch mężczyzn na podium raczej stawało się cieniem swych osiągnięć.
Minho w okamgnieniu znalazł się przy ich stoliku. Wlepił od razu swój wzrok w nietrzeźwego Jongina, poprawiając zapięcie swojego markowego zegarka na nadgarstku.
— Czyli Taemin miał rację... Znalazłeś sobie nową zabaweczkę — stwierdził z przekąsem i subtelnie wymalowaną na twarzy kpiną.
— Powiedziałbym raczej, że tajną broń — odparł Sehun, gdy przy boku mężczyzny pojawił się Taemin, znany także jako najwierniejszy członek ekipy Minho.
Jongin od razu rozszerzył swoje oczy na widok dawnego przyjaciela, który nawet nie raczył go swoim spojrzeniem.
— Wiedziałeś, że on i Taemin byli niegdyś przyjaciółmi? — zapytał Minho przenosząc w końcu wzrok na króla złodziei.
— Jongin niczego przede mną nie ukrywa — skłamał z łatwością. Twarz mężczyzny wyjątkowo działała mu na nerwy, bawidamek jakich mało; znany ze śmiesznych żartów, pogody ducha i swej fałszywości. Wolał już swojego odwiecznego wroga i stałego właściciela drugiego miejsca w czarnym rankingu Myungsoo, który przynajmniej zawsze prosto w twarz mówił mu, jak bardzo nim gardzi. — Mógłbyś powiedzieć coś, co mnie zaskoczy.
— Ciesz się wynikami swojej ekipy na koniec tego roku. Przyszły będzie należeć do mnie — odparł i zanim odszedł puścił jeszcze oczko w kierunku Hyuny. Minho nigdy nie dawał po sobie poznać urazy. Dobry humor go nie opuszczał, nawet jeśli rzuciło się w jego stronę ostrą obelgę. Sehun wiedział, że ta skorupa nie jest niezniszczalna i kiedyś pęknie, a Choi będzie bezradny.
Jongin poczuł nieprzyjemny chłód, gdy w końcu udało mu się skrzyżować wzrok z Taeminem, który niczym cień poszedł z Minho do ich loży okrytej mrokiem.
— Mówi tak co roku — westchnął Sehun, gdy każdy z ekipy zaśmiał się na jego komentarz. Król złodziei przychylił do końca kufel swojego piwa i oparł głowę o skórzane obicie kanapy, wbijając swój wzrok w nowego członka ekipy. — Zabierzecie się jednym samochodem, hm? Chciałbym wrócić sam z Jonginem.
— My przyjechaliśmy motorem, więc nie ma żadnego problemu — odparł Chanyeol, uśmiechając się do lekko pijanego Baekhyuna.
Jedyną goryczą, jaką odczuwał Kim, był posmak wypitego piwa. Zdawał sobie jednak sprawę, że jego przyjaźń z Taeminem zakończyła się już definitywnie właśnie dzisiaj. Zakończyła się dokładnie tego dnia, w którym oficjalnie stał się członkiem grupy Sehuna. Lee pozostawił po sobie sporych rozmiarów dziurę w sercu młodego mężczyzny oraz liczne wspomnienia z dzieciństwa. Jonginowi może nawet powinno się zrobić przykro, jednak ten jedynie poczuł irytację i frustrację. Kiedy jednak zorientował się, co powiedział Sehun oraz gdy wyczuł na sobie jego przenikliwy wzrok, wszelkie inne zmartwienia zeszły momentalnie na drugi plan. Nie wiedzieć czemu, jego serce zaczęło bić szybciej niż zazwyczaj na wieść, że dane mu będzie znowu przebywać z królem złodziei sam na sam. Jego pijackie myśli szeptały mu, że zdecydowanie przesadził dziś z porcją rozluźnienia.
***
Wraz z upływającym czasem miejsca w legendarnej loży powoli zwalniały się, podczas gdy Sehun wciąż wytrwale zagrzewał swoje miejsce, pozostając już tylko i wyłącznie z Jonginem. Mężczyzna pozwolił mu na moment otrzeźwienia, nim zdecydował się wstać od stołu. Kim, niczym potulny piesek, choć na wciąż chwiejnych nogach wstał zaraz po nim i pomógł założyć swojemu szefowi kurtkę, otrzymując w odpowiedzi niewyraźny uśmiech. Wyszywane ręcznie emblematy robiły na nim ogromne wrażenie. Wysokiej jakości czarna skóra i lśniące w ciemności srebrne zamki wprawiały nie jedną osobę w zachwyt, stąd też wielu patrzyło na Jongina z zawiścią, nie mając zupełnie pojęcia, czego mogą się po nim spodziewać. Nie jeden myślał przecież, że Oh będzie szukał nowego członka w ich środowisku, a tu nagle w ich loży pojawia się nieznajomy "złodziej", którego umiejętności nikt nie potrafił jeszcze ocenić.
Sehun oparł się o chłodną maskę swojego samochodu, by jeszcze przed jazdą zapalić papierosa. Polecił starszemu to samo, poklepując miejsce obok siebie dłonią. Nim jeszcze zaczął rozmowę, pozwolił sobie zapatrzyć się chwilę na ciemne, jesienne niebo.
— Dlaczego dopiero dziś dowiedziałem się o twojej zażyłej znajomości z Lee Taeminem? — zapytał, przerywając rosnącą w napięciu ciszę.
— Nie miałem pojęcia, że tutaj jest... Znaczy... — Kim próbował odpowiedzieć, nie przejęzyczając się przy tym, gdyż czuł, że mimo wszystko powinien zachować powagę, chociaż wypita ilość alkoholu mu w tym nie pomagała. — Spotkałem go tuż przed tym, jak mnie uprowadzono.
— Mówisz prawdę? — zapytał młodszy, podnosząc na niego swój wzrok. Zwilżył swoje wargi językiem, nie mogąc być w zupełności pewny w wiarygodność jego słów.
— Jeżeli mamy razem pracować, to zacznij mi ufać — odparł, również obdarowując go lekko zamglonym spojrzeniem z tajemniczym błyskiem w oku.
— Nikomu nie mogę w zupełności ufać. Nawet sobie. — Papieros zgasł w kałuży deszczu, a Oh odkaszlnął nikotynowy dym, by następnie wyciągnąć paczkę gum z głębokiej kieszeni kurtki.
— Mnie możesz... — Kim widząc opakowanie gum szybko przysunął się bliżej Sehuna rozchylając przy tym lekko swoje wargi.
Na ten widok król złodziei roześmiał się pod nosem, kręcąc przy tym głową. Specjalnie po to zdjął jedną z rękawiczek, by podać chłopakowi gumę do ust. Wciąż się uśmiechając, sam wziął jedną, a czarna skóra znów owiła jego dłoń.
— Słowa nie znaczą dla mnie wiele, Kim. Część mojego zaufania już zdobyłeś, teraz pora na resztę.
Jongin uśmiechnął się usatysfakcjonowany reakcją swojego szefa i zaczął żuć ochoczo podarowaną gumę.
— Dobrze. No to pokażę ci, jak bardzo możesz mi ufać — zaśmiał się bez większego powodu pod nosem. Swoim wzrokiem krążył po budynku przed sobą, a nogami niecierpliwie tupał o asfalt parkingu.
— Widzę, że cię nosi. Wsiadaj do samochodu — zarządził, rozciągając jeszcze swój kark, gdy jego kości ochoczo zachrupotały.
— Chwila... — Złapał go szybko za nadgarstek z widoczną obawą. — Przecież piłeś. Nie możesz prowadzić w takim stanie — zauważył, wykazując się rozsądkiem, podczas gdy sam nie był do końca trzeźwy.
— Będziesz mi mówił, co mam robić? — rozbawiony król złodziei uśmiechnął się litościwie do zmartwionego chłopaka. Postanowił z niego zażartować, krzyżując ręce na piersi. — Może zadzwonisz na policję, huh?
— Dlaczego musisz być taki obciągający... — zawiesił się na chwile, analizując słowo, które wydawało mu się dziwnie brzmieć i dopiero potem przypomniał sobie, co tak naprawdę chciał powiedzieć — ...pociągający, gdy się uśmiechasz?
— Tak już mam — odparł, zaczesując przy tym swoje włosy do tyłu by mieć pewność, że rzeczywiście robi na starszym dobre wrażenie. Sehun uwielbiał komplementy, koiły jego wygórowane ego, szczególnie wtedy, gdy ktoś robił to szczerze, a Oh czuł tę pijacką prawdomówność w słowach mężczyzny. — Zastanawia mnie jedynie, czy miałbyś odwagę powtórzyć swoje słowa bez zbędnych promili we krwi.
— Tak... — odpowiedział pewnie. — Nie... — zmienił zdanie po chwili. — Nie wiem. Chyba jestem pijany — stwierdził, będąc w końcu szczerym samym ze sobą, po czym szybko, jednak koślawo wszedł do samochodu i zajął miejsce z przodu od strony pasażera.
Zażenowanie własnymi słowami przyszło szybciej, niż by się tego spodziewał. W głębi duszy miał rozkwitającą nadzieję, że Sehun nie będzie kontynuował rozmowy, póki jego myśli i słowa w pełni nie wytrzeźwieją.
— Gdy tylko się wyśpisz, napisz do mnie wiadomość. Wiesz, jak obsługiwać swój telefon, prawda? — Sehun wydawał się wyjątkowo spokojny w stosunku do chłopaka, którego zarumienione policzki zdawały się czerwieńsze z każdą kolejną sekundą, gdy szef się mu przyglądał. — Mam parę spraw do załatwienia, a chciałbym osobiście poznać cię z naszym krawcem.
— Wiem... — mruknął pod nosem i za wszelką cenę unikał kontaktu wzrokowego patrząc za okno głową zwróconą w przeciwną stronę do Sehuna.
Po dźwięku przekręcenia kluczyka w stacyjce w samochodzie prócz ciszy między dwoma jeszcze nie do końca dorosłymi mężczyznami w tle zaczęło szumieć cicho włączone ogrzewanie. Król złodziei przyglądał się jeszcze jakiś czas swojemu towarzyszowi, nim oparł głowę o zagłówek fotela kierowcy.
— Wyciągnąłeś jakieś wnioski po wieczorze spędzonym w Paszczy Goemula? — zapytał, jeżdżąc dłońmi po kierownicy. — Jest coś, co szczególnie przykuło twoją uwagę?
Głęboki głos przypomniał Jonginowi, że nie jest tam sam i zwabił jego wzrok, który bez zastanowienia przeniósł się na prawy profil Sehuna.
— Czarny ranking. Dzięki niemu całe to okradanie nabiera innego znaczenia. Atmosfera przy naszym stoliku... Było serio miło. Czułem się tak zajebiście z samego faktu picia z wami piwa, jakbym był kimś ważnym, chociaż tak naprawdę jestem nikim.
Kim był wyjątkowo wylewny i szczery w takim stanie. Było jeszcze tyle rzeczy, o których chciał powiedzieć, jednak nie był pewny czy jego szefa w ogóle to ciekawi.
— Jesteś w mojej ekipie, nie możesz tak mówić — powiedział jakby z irytacją w głosie i uderzył mężczyznę w ramię. — Gdybyś był nikim, z przyjemnością przedziurawiłbym twoją głowę na wskroś, gdy tylko wyciągnąłeś dłoń w stronę mojego płaszcza. Odkąd należysz do mnie... — przerwał na chwilę, jakby jakiekolwiek ciepłe słowa nie mogły przejść mu przez gardło — ...musisz być przekonany o swojej wyjątkowości.
Kim zatrzymał na nim swój z pozoru pusty wzrok, lecz tak naprawdę był wzruszony słowami szefa. Sehun okazał się pierwszą osobą w jego życiu, która tak wytrwale dążyła do tego, by ten uwierzył w swoją wartość i zaczął być bardziej pewny siebie. Wiedział, że ma w tym swoją własną korzyść w postaci przydatnego członka ekipy, ale tym właśnie Jongin chciał być – chciał być dla kogoś przydatny i cenny.
— Dla każdego jesteś taki... no nie wiem... miły? — zapytał, nie wiedzieć czemu zależało mu w tej chwili na odpowiedzi. Może jedynie chciał kolejnego powodu, by myśleć o sobie jako o kimś wyjątkowym i to na dodatek dla Sehuna.
— Robię tylko pierwsze, dobre wrażenie. Nie przyzwyczajaj się — jego głos był jakby oschły, urażony wdzięcznymi słowami starszego chłopaka. Zdecydował się wreszcie ruszyć samochodem, by nie kontynuować niezręcznej rozmowy i po raz kolejny pokazać mężczyźnie Goemul nocą, wracając do siedziby okrężną drogą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top