11. Tokki 1/2

Czekanie na powrót Sehuna zaraz po tym, jak ten pozostawił po sobie palące znamię reprymendy, było istną agonią dla Jongina. Frustracja sprawiała, że powyrywałby sobie wszystkie włosy, gdyby nie czujny haker, który ciągle zabierał mu ręce z głowy. Mimo że dla Baekhyuna było to kolejne niezaszczytne osiągnięcie, dzięki któremu awansował na pierwsze miejsce najmniej odpowiedzialnych członków ekipy, to wyglądał na mniej poruszonego w przeciwieństwie do początkującego kieszonkowca.

W międzyczasie do siedziby wrócił Park z ważną misją od samego szefa, a mianowicie miał pilnować dwójki delikwentów pod jego nieobecność. Przeszywający wzrok handlarza był wystarczającą karą dla Byuna, któremu wyrzuty sumienia wypalane były z tyłu głowy w okrutnej ciszy. Powoli zachodzące słońce przypominało, jak niezręcznie mijał im czas.

Gdy ciemność już przyozdobiła wszystkie budynki w okolicy swymi szarymi i nijakimi kolorami, do siedziby wrócił zirytowany Kyungsoo. Nie zamierzał nawet strzępić sobie języka na Byuna z powodu jego kolejnego żartu, szczególnie, gdy przechodząc obok pokoju, dostrzegł jego i Jongina pod strażą Chanyeola, czyszczącego swoją ukochaną broń i pilnującego, by obaj czuli się przy nim nieswojo. Kim przyglądał się temu w milczeniu, podczas gdy Baekhyun skupiony był na monitorze komputera, chcąc ukraść jak najwięcej pieniędzy z cudzych kont bankowych, by nieco udobruchać szefa. Pieniądze zawsze wprawiały młodego mężczyznę w dobry humor.

***

— Ile? — zapytał jasnoskóry, gdy dziewczyna wreszcie wsiadła do jego samochodu. Podróż po nią pomogła mu się uspokoić, jednak w swojej głowie i tak miał już różne, okrutne scenariusze, które bez problemu mógłby wprowadzić w życie, co dla Jongina i Baekhyuna nie wróżyło dobrze.

— Podwójna norma, szefie — odpowiedziała z uśmiechem, witając Sehuna pocałunkiem w policzek. Widziała satysfakcję na jego twarzy, gdy rzuciła mu stos pieniędzy związanych gumką do włosów, lecz nie był to ten rodzaj zadowolenia, który znała. — Dobra, co się stało podczas mojej nieobecności? — zapytała w końcu, widząc, jak chwilowy błysk w oczach Oha szybko zgasł.

— Byun Baekhyun, Kim Jongin — zaczął, wyciągając paczkę papierosów ze schowka, a na jej miejsce schował otrzymane pieniądze.

Dziewczyna również sięgnęła po fajkę, przeczuwając, że sama zdenerwuje się jego następnymi słowami. Nie paliła tak mocnych papierosów, w jakich gustował Sehun, jednak odpaliła go bez zawahania tylko po to, by zmniejszyć różnicę między nimi.

— Najzwyczajniej w świecie złamali jedną z zasad w regulaminie — kontynuował, gdy jego słowa okalane były gęstym, nikotynowym dymem. — Mógłbym to przełknąć, biorąc pod uwagę bezmyślność, którą kierują się wszyscy głupcy pod moją nieobecność, jednak widziałem w oczach Jongina coś, czego nie puszczę mu tak po prostu płazem. Nie dość, że zamówił pieprzoną hawajską, to jeszcze patrzył na mnie bezczelnie, nie potrafiąc pojąć, jak mogę złościć się o naruszenie jednej z zasad, które miały być w tym domu świętością.

— Czyli jednak... — Blondynka nieznacznie uniosła kąciki ust muśniętych wściekle czerwoną szminką. — Wychodzi na to, że wpuściłeś pod dach prawdziwego buntownika. Nie rozumiem tylko udziału Byuna w tym... Jemu chyba za bardzo się nudzi.

— Kto tak naprawdę jest gorszy? Ten, który łamie zasady, dobrze znając ich prawdziwą istotę i konsekwencje, czy ten, który łamie je z najprawdopodobniej czystej nieświadomości? Jongin nie zdawał sobie sprawy z mechanizmu ich działania, czy raczej zrobił to, by ich doświadczyć?

— Sehun — zaczęła rozbawiona jego słowami dziewczyna, jednak ten spojrzał na nią z powagą. Zaskoczona, wykaszlała gęsty dym z płuc. — Brzmisz zupełnie tak, jakby zaczął cię fascynować.

Zamilkł, wyrzucając niedopałek papierosa za okno. Przekręcił kluczyk w stacyjce, a silnik ruszył, mrucząc niebiańsko do swojego właściciela. Hyuna usłyszała jeszcze, jak jego kark strzela, gdy ten starał się go rozciągnąć, po czym bez słowa oczekiwała na odpowiedź, jakby zaczynała się jej obawiać.

— Bzdura — odparł, marszcząc swoje kruczoczarne brwi. — Nie fascynują mnie osoby jego pokroju. Za chwilę spokornieje, a ja mu w tym pomogę. Znasz mnie. Nie ma charakteru, którego nie potrafiłbym sobie podporządkować.

Hyuna czasem przyłapywała się na myśleniu, że poznała Sehuna na tyle dobrze, iż w każdej sytuacji będzie umiała wyczytać jego intencje czy myśli, jak z otwartej księgi. Natomiast on nadal potrafił ją skonsternować przed samą sobą i udowodnić, jak bardzo się myli. Nie lubiła tego w nim, ale równocześnie ją to intrygowało.

— Nie wygląda na trudnego, więc niezbyt się wysilisz.

— O tym właśnie mówię — uśmiechnął się do niej, chcąc, by poczuła się bardziej przekonana co do jego nastawienia. Obrał drogę do siedziby, gdzie noc nużyła już członków ekipy. Jedynie Jongdae wciąż znajdował się poza domem. Ze względu na swoją profesję, a raczej związane z nią rozrywki, często wracał dopiero nad ranem.

***

Wraz z powrotem Sehuna i Hyuny, zapał Jongina do kontynuowania oglądania filmu w salonie z Soo drastycznie zmalał. Automatycznie wstał z kanapy słysząc dźwięk zamykanych drzwi frontowych od siedziby, chcąc tym samym uniknąć bezpośredniej konfrontacji z szefem. Bał się, że przez jedno, wrogie spojrzenie jego obawy jedynie się nasilą.

— Jongin, siadaj — zażyczył sobie ostrym tonem mężczyzna. Chłopak zachwiał się, jednak posłusznie usiadł ze spuszczoną głową, nie chcąc patrzeć na postać Sehuna. Hyuna położyła swoją torbę na ziemi i nie mając ochoty być świadkiem całego zajścia, weszła do pokoju Baekhyuna, by wygłosić długą mowę na temat tego, jak bardzo zawiodło ją jego zachowanie. — Zanim zdecyduję, czy wyrzucę cię za drzwi, czy też poćwiartuję żywcem, pójdziesz z Hyuną. Mam pewne sprawy do załatwienia, a ja nie puszczę jej samej.

Jongin zdołał jedynie pokiwać głową na znak, że usłyszał i przyjął do wiadomości jego słowa. Zdawał sobie sprawę, że karcący wzrok, miał na celu wywołać w nim nieprzyjemne poczucie winy, lecz on nadal myślał, że nie zrobił nic niegodziwego, więc zawzięcie się mu opierał, będąc wiernym swojemu przekonaniu.

— Jesteś jednym z wielu Kimów na tym świecie. Chyba zbyt szybko o tym zapomniałeś — powiedział z pogardą szef i ściągnął swoje rękawiczki, które rzucił na szklany stolik przy telewizorze. Kyungsoo tylko spojrzał na zdenerwowaną twarz Sehuna, po czym wyłączył swój serial, aby następnie wyjść z salonu. Nie zamierzał być tego świadkiem, szczególnie, gdyby miał później sprzątać czyjąś krew z paneli.

W tym samym czasie, pokój Baekhyuna...

— Musisz dokładać szefowi trosk swoim infantylnym zachowaniem? — Przesączone pretensjami pytanie, posłużyło jako powitanie, gdy Hyuna weszła do pokoju, w którym nadal unosił się zapach nieprzestrzeganego regulaminu.

Byun zerknął na nią jedynie kątem oka, po czym poprawił okulary na nosie, ciężko przy tym wzdychając. Osoba tak bliska z Sehunem była naprawdę ostatnią, z którą chciał rozmawiać. Nie poczuwał się do tego, by tłumaczyć się przed kimkolwiek ze swojej decyzji.

Blondynkę nietrudno było wyprowadzić z równowagi, zwłaszcza gdy chodziło o bezczelne zachowanie hakera. Sięgnęła więc ręką za monitor, a po chwili blask odbijający się w szkłach Baekhyuna zgasł. Gdy na nią spojrzał, Hyuna uwydatniła swój uśmiech, zawsze dostawała to, czego chciała i kiedy chciała.

— To jest jedynie twój punkt widzenia. Naprawdę masz mnie za takiego idiotę? — Poprawił się na swoim miejscu, patrząc na nią całkowicie poważnie.

— Szczerze?

— Daruj sobie złośliwości. Byłem jedynie ciekaw, jak bardzo szef chce zatrzymać nowego w siedzibie i co ważniejsze, dlaczego.

W jego spojrzeniu było coś, czego kobieta nie mogła zignorować. Pewność siebie Byuna w sytuacji, w której teoretycznie powinien siedzieć z podkulonym ogonem i czekać na nieuniknione nemezis, bardzo ją zaintrygowała.

— I czego się dowiedziałeś? — zapytała, mrużąc przy tym oczy.

— Na razie tylko tego, że szef nie zabił go, mimo że miał ku temu powód i okazję. Bezwzględne posłuszeństwo już chyba nie jest dla niego tak istotne. — Odwrócił głowę w stronę Chanyeola, który patrzył zaskoczony na swojego przyjaciela. Nie spodziewał się zapewne ze strony hakera przemyślanego postępowania, które ukrył pod płaszczykiem swej słynnej lekkomyślności. — Gdy tylko dowiem się, jaki jest tego powód, to może się tym z tobą podzielę, blondi.

Hyuna uniosła jeszcze wyżej kąciki ust. Cieszyło ją to, że jednak nie będzie zmuszona zmieniać zdania na temat Baekhyuna i jego ilorazu inteligencji. Nie pochwalała jedynie metod hakera, lecz nie musiała mówić o tym na głos. Poczochrała jedynie jego ciemną czuprynę i wyszła z pomieszczenia usatysfakcjonowana tym, czego się dowiedziała.

— Pośmiałam się już z Baekhyuna, możemy iść — powiedziała z wymuszonym rozbawieniem, a Sehun odwrócił się w jej stronę. — Świeżak gotowy?

Kim bez większego namysłu wstał z kanapy i omijając szefa szerokim łukiem ruszył za blondynką, byleby jak najszybciej opuścić z nią siedzibę.

Hyuna kątem oka zerknęła na swojego towarzysza, po czym uśmiechnęła się kpiąco, co nie uszło uwadze młodszego.

— Coś nie tak? — zapytał z lekkim, jesiennym chłodem w głosie.

Hyuna przewróciła oczami na jego pytanie i pierwsza zeszła po schodach do podziemnego garażu, kręcąc na palcu kluczykami do swojego samochodu.

— Nie zadawaj głupich pytań. Nie powinno cię tutaj być już od kilku godzin, dlatego dziwie się, że masz jeszcze czelność odzywać się do mnie takim tonem, Kim.

— Czy za zamówienie zwykłej pizzy, każdy będzie mnie teraz potępiał? — Próbował opanować przyśpieszony oddech, by nie zachłysnąć się własnymi słowami. Opanowanie nie było jego mocną stroną, jednak nadal z tyłu głowy miał tabliczkę ostrzegawczą z napisem "pokora".

— Tak — powiedziała zdenerwowana i odwróciła się w stronę Jongina, by spojrzeć mu prosto w oczy. — Każdy z punktów regulaminu ma spełniać swoje określone zadanie. Punkt, który ty złamałeś nie jest wyjątkiem.

— W takim razie jakie zadanie spełnia? Ma sprawdzić mój gust kulinarny?

— By być członkiem tej ekipy, trzeba spełnić kilka warunków. Jednym z nich jest stuprocentowe podporządkowanie i zaufanie Sehunowi. Mimo, że zakaz pizzy hawajskiej brzmi absurdalnie, to w twoim przypadku zadziałał wzorowo.

Kim poszerzył momentalnie swe oczy, po czym zamknął je i przeklął pod nosem, łapiąc się oburącz za włosy, gdy już uświadomił sobie sens słów naciągaczki.

— To był sprawdzian... Test posłuszeństwa — powiedział sam do siebie.

— Trafny wniosek, kochany — zironizowała, jednocześnie zarzucając swoje złote włosy do tyłu.

— W takim razie dlaczego Baekhyun...?

— Najwidoczniej zapomniał, że przed Sehunem nic się nie ukryje — odparła, jednym przyciskiem otwierając automatyczną bramę garażu, a drugim swój samochód. Wsiadła na miejsce kierowcy, najpierw poprawiając włosy w lusterku. — A więc, Kim Jongin, jak dużo razy w swoim parszywym życiu byłeś w burdelu?

Momentalnie poszedł w jej ślady i szybko znalazł się tuż obok niej, na miejscu pasażera.

— Parę razy się zdarzyło — odpowiedział nieco przygaszony. W pewnym sensie poczuł się zawstydzony tym wyznaniem, jednak po chwili przybrał maskę obojętności, jakby pytanie blondynki było dla niego czymś pokroju zagadania o pogodę za oknem.

— Świetnie, bo nie wyglądasz na specjalnie doświadczonego — powiedziała z uśmieszkiem. Jongin jeszcze nigdy nie jechał z blondynką w roli kierowcy, dlatego wyjątkowo wolał zapiąć pasy. Ta z pewnością lepiej panowała nad pojazdem niż Jongdae, o czym wkrótce mógł się przekonać.

***

Miejsce, do którego zajechali, już samym wyglądem świadczyło o swojej parszywości. Niewysoki, nędzny budynek. Okna od wewnątrz zakryte były przez ciężkie, czarne zasłony, wydawał się wręcz odstraszać swoich gości. Całość zdecydowanie nie przypominała tych wzniosłych, oświetlonych i kolorowych obiektów, które Jongin widział na Ulicy Neonów, jednak właśnie tak wyobrażał sobie burdel w Goemulu.

Początkowo można byłoby pomyśleć, że lokal jest opuszczony. Nad wejściem nie kołysał się żaden szyld czy zaproszenie do środka, a wokół panowała cisza. Hyuna jednak pewnie podeszła do potężnych, żelaznych drzwi, za które pociągnęła i przepuściła młodego mężczyznę przodem, by wnętrze mogło zwalić go z nóg.

To na pozór obskurne miejsce okazało się być urządzone z największym kunsztem kiczu i przepychu. "Tokki", bo właśnie ta nazwa znajdowała się nad długą ladą, za którą stała młoda, piękna kobieta, był nie dość, że klubem nocnym, to również motelem i agencją towarzyską w jednym; czyli wszystkim tym, czego przepełniona testosteronem dusza poszukuje. Długie, kręcone schody prowadziły na górę, a po bokach automatyczne drzwi rozdzielały spory hol na dwie części. Dopiero teraz usłyszał cichą muzykę, która wydobywała się z głośników przy suficie. Każda z części budynku była porządnie wyciszona, dlatego też na zewnątrz słychać było jedynie warkot przejeżdżających i parkujących za budynkiem samochodów.

Jongin sam nie wiedział jak zareagować będąc w nowym, fascynującym miejscu. Nie chciał przesadzić z okazywaniem zbytniego entuzjazmu, który wręcz rozrywał go od środka, więc jedynie uśmiechał się pogodnie, tym samym pragnąc zrobić dobre wrażenie. Hyuna od razu pociągnęła Kima za kołnierz jego kurtki, gdy ten chciał zasiąść przed wysepką wielkiego i owalnego baru, wykonanego z trafnego połączenia luster oraz jaskrawych neonów. Usadziła go za to w jednej z obitych wściekle czerwoną skórą loży. Chłopak nie musiał długo czekać, aż dosiądą się i momentalnie osaczą go piękne panie.

— Co to za kociątko nam przyprowadziłaś, unnie? — zapytała jedna z dziewcząt, która siedziała najbliżej i owinęła kosmyk jego włosów wokół swojego palca, śmiejąc się przy tym. — Słodki chłopiec to spore urozmaicenie.

— Kim Jongin, przedstaw się — westchnęła dziewczyna, gdy każda z kobiet nadstawiła mu dłoń, by ją ucałował, zupełnie tak, jak robiono to na zachodnich filmach. Po kolejce nadanych przez siebie same, kreatywnych i puszczalskich imion, Hyuna znów się odezwała.

— Mój przyjaciel będzie mi towarzyszył dziś przez cały dzień, zazdrosne? — zapytała roześmiana. Wolała nie zdradzać, że chłopak jest kandydatem do jej ekipy, o której każda z dziewcząt dobrze wiedziała.

— Nie spodziewałem się, że będę dzisiaj w tak urokliwym towarzystwie tylu pięknych pań. — Kim automatycznie wyprostował się, uwydatnił swój uśmiech oraz zniżył nieco tembr głosu, byleby wypaść na bardziej atrakcyjnego w oczach nowych towarzyszek. Puścił mimochodem uwagi na temat jego słodkiego, czy nawet uroczego wyglądu. W pewnym sensie było mu to nawet na rękę. Wziął sobie za cel uświadomienie im, jak bardzo zmyliły je pozory.

— Nie wydurniaj się — mruknęła Hyuna, wbijając swoje długie paznokcie w kolano Jongina. Nie chciała, by ten popisywał się w towarzystwie jej koleżanek, a co gorsza - narobił jej wstydu. — Jesteśmy tu w interesach, to nie są dziewczyny dla ciebie.

Kobiety wciąż robiły maślane oczy w stronę młodego chłopaka, gdy barman przyniósł drinki każdej z nich. Blondynka szczerze niepokoiła się, wciąż nie widząc w lokalu ich przełożonego. Rozmowy z nim nie należały do najłatwiejszych. Z jednej strony była tu z Jonginem, a z drugiej zdecydowanie bardziej wolała, by na jego miejscu znalazł się król złodziei. Na kobietę jej pokroju; piękną, zadbaną i zgrabną, nie patrzono tym samym wzrokiem, co na mężczyznę, z czym zacięcie walczyła. Chciała równego traktowania, by i jej obawiali się konkurencyjni przestępcy, cwani właściciele klubów, czy inni, groźni przedsiębiorcy w Goemulu. Miała nadzieję stać się nie tylko ładną ozdobą u czyjegoś boku, ale również groźną przeciwniczką.

Chłopak starał się utrzymać wrażenie, jakby nie usłyszał słów swojego dzisiejszego mentora i nadal z szelmowskim uśmieszkiem zagadywał swe towarzyszki. Nie był raczej typem podrywacza, który podbija do każdego atrakcyjnego człowieka, lecz dostrzegając zainteresowanie jego osobą, nie był wstanie nie odpowiedzieć z entuzjazmem. Gdy tylko bardziej zaangażował się w rozmowę z dziewczyną noszącą imię jednego z pięknych kwiatów, przebiegła lisica siedząca po jego lewej, sięgnęła do kieszeni zdekoncentrowanego Jongina. Z pewnością przywłaszczyłaby sobie jego portfel, gdyby nie fakt, że mimo krótkiego stażu Kim nadal był aspirującym złodziejem. Chwycił ją nagle za nadgarstek i spojrzał na swoją własność z lekkim pobłażaniem.

— Coś mi się wydaje, że mamy ze sobą więcej wspólnego, niż myślałem, piękna — zaśmiał się po chwili. — I tak nie mam tam zbyt wiele. Mogłem w sumie pozwolić ci na to rozczarowanie.

Blondynka stukała jedynie długimi paznokciami o blat stołu, przyglądając się temu wszystkiemu bez słowa. Nie zamierzała ostrzegać go po raz drugi, nie uważała się za niczyją niańkę, dlatego to, co robił Kim pozostawiała swojej własnej ocenie. Miała przecież lepiej go poznać, a teraz mogła ujrzeć jego zalotną twarz.

— To zabawne, że Hyuna obraca się w towarzystwie samych złodziei — skomentowała z lekką goryczą przyłapana dziewczyna. Mogła się spodziewać, że nawet jeśli blondynka przyjdzie z kimś nowym do klubu, to ten na pewno nie będzie zwykłym turystą, który chce się jedynie zabawić.

— Najwidoczniej ma do nich słabość. — Zniewalająca piękność w żółtej, opinającej sukience szturchnęła w ramię nieco rozkojarzoną Hyunę, by spojrzeć na nią sugestywnie.

— To nie tak, moje panie. Hyuna pokazuje mi jedynie swoje miejsce pracy — nerwowo wytłumaczył się Jongin, byleby jak najszybciej rozwiać wszelkie wątpliwości odnośnie jego relacji z blondynką.

— Nie inaczej — dodała od siebie pokrótce dziewczyna, gdy jej telefon zawibrował w kieszeni kurtki. Wyjęła go niepewnie i spojrzała w jasny ekran.

"Jeżeli chcesz porozmawiać, ślicznotko, podejdź do baru" odczytała ze zmrużonymi oczyma, które zlustrowały długi blat baru. Nigdzie nie widziała jej nadawcy, jednak i tak zamierzała postępować według jego planu. Blondynka przeprosiła koleżanki, które wypuściły ją z półokrągłej loży i podeszła do lady, nie prosząc nawet Jongina ze sobą. Była bardziej skupiona na tym, co chce osiągnąć niż tym, co powierzył jej Sehun.

— Twój zapał jest godny podziwu, jednak obawiam się, że to nie wystarczy, bym oddał ci mój najlepszy towar w tym miesiącu — rzekł starszy mężczyzna, który dosiadł się po chwili do Hyuny. Zanim się odezwał, czuć było jego drogie i mocne perfumy, które wręcz agresywnie zaatakowały wyczulony zmysł węchu u naciągaczki. Odbijająca światło łysina, fioletowa marynarka będąca najbardziej rażącą porażką modową oraz wytatuowane iksy na każdym palcu u dłoni. To wszystko składało się na wizerunek jednego z największych szemranych biznesmanów w Goemulu. Czasem wydawało się, że mężczyzna uśmiecha się szeroko tylko po to, by pokazać kilka szczerozłotych zębów.

— Nie na to się umawialiśmy — syknęła zirytowana, a swoje ręce bezbronnie zacisnęła w pięści, by przypadkiem nie uderzyć mężczyzny w twarz. Czasem ciężko było jej panować nad emocjami, szczególnie kiedy chodziło o interesy, na których jej zależało. — Ile w takim razie chcesz? I na kiedy?

— Wątpię, że uda ci się przynieść mi jeszcze pięćset tysięcy won — zakpił jej prosto w twarz, psując powietrze swym mocno alkoholowym odorem z buzi. — Ktoś także zainteresował się nowym towarem, więc odpuść sobie, piękna. Tym razem ci nie wyjdzie.

— Na kiedy? — powtórzyła pewna siebie, patrząc mu bez obaw w przekrwione oczy. Nie zamierzała odpuścić, dlatego też brnęła w rozmowę z odrażającym mężczyzną. — Jeszcze żadna z twoich dostaw nie była nadzwyczaj warta swojej ceny, dlatego wiem, że podwyższasz ją, by zrobić mi na złość.

— Na dzisiaj — poszerzył swój szyderczy uśmiech i zastukał o blat baru złotą kartą członkostwa klubu, by dostać swojego ulubionego drinka. — O ile mnie wzrok nie myli, za niecałe cztery godziny wybije północ, a ja zmieniłem zdaniem odnośnie ceny. Million won powinno mnie zadowolić i zrekompensować cenny czas, który tracę na nużące negocjacje z tobą.

— Będę tutaj minutę po północy z pieniędzmi — powiedziała chłodnym tonem i wstała od baru, by wrócić do loży.

Jej twarz poczerwieniała ze złości, jednak machnęła na pożegnanie włosami, by nie dać tego po sobie poznać. Stanęła przed stolikiem roześmianych dziewczyn, które otaczały młodego mężczyznę z każdej strony, a ten spojrzał na nią z szerokim uśmiechem na twarzy.

— Jongin, niechętnie to przyznam, ale potrzebuję twojej pomocy. Pożegnaj się ładnie, bo musimy porozmawiać.

Mimo że piękne panie zdążyły już dostatecznie zawrócić Kimowi w głowie, on nie mógł pozostać obojętny, gdy w grę wchodziła pomoc członkowi ekipy, do której tak bardzo chciał się dostać. W prośbie Hyuny od razu odnalazł promyk nadziei, dzięki któremu znowu uwierzył, że faktycznie jest komuś potrzebny. Ucałował szybko na pożegnanie dłonie urokliwych towarzyszek i ochoczo ruszył za blondynką.

— Coś nie tak? Wyglądasz na zdenerwowaną.

— Będziemy musieli jechać do siedziby po pieniądze — westchnęła i wyciągnęła swój telefon, by wykręcić numer króla złodziei.

Po drugim sygnale jednak straciła dobre chęci, a z wymalowanych czerwoną szminką ust uciekały wulgarne przekleństwa. Gdyby Oh odebrał, mogliby łatwą ręką otrzymać pieniądze na nowy transport łysego biznesmana, a teraz dziewczyna musiała wysilić swój umysł, by wprowadzić plan awaryjny w życie.

— Zmiana planów. Sami je ukradniemy, sprawdzimy cię tak, jak chciał tego szef. Jeżeli rzeczywiście jesteś tak genialnym złodziejem, za jakiego cię ma, zdobędziesz dla mnie pięćset tysięcy won w cztery godziny i jeżeli myślisz, że jestem wredna, to ja będę musiała zgarnąć tyle samo.

To co powiedziała było dla Jongina prawdziwym wyzwaniem. Niewiedza, na co jej nagle tyle pieniędzy, wcale nie pomagała mu w przyjęciu zadania z entuzjazmem. Spojrzał na nią nieco zagubiony, już na starcie widząc swoją porażkę.

— To niewykonalne. Na pewno nie brakuje w tym miejscu dzianych osób, ale bogactwo idzie w parze z niezwykłą czujnością. To jakiś kolejny test, prawda? Jeśli nie dam rady, to powiesz Sehunowi, żeby mnie nie przyjmował?

— Nie ma czasu na pytania, potrzebujemy tych pieniędzy — westchnęła i przejrzała się w wyłączonym ekranie swojego telefonu, by następnie rozejrzeć się po lokalu. Nie zwracając uwagi na męskie towarzystwo Jongina, przetarła palcem ślady szminki z przednich zębów, poprawiła swój dekolt i przeczesała długie włosy palcami. — Zmieniamy lokal. Ulicę dalej jest prestiżowy klub, tutaj nic nie zdziałamy, właściciel będzie mnie obserwował. Większość mężczyzn jest pijanych, nie będzie to dla ciebie większy problem, zaczniesz od chodnika przed klubem, tam o tej porze będzie się kręcić wiele osób.

Poczuł nagle, jak ciężar presji narzuconej mu przez stanowczą blondynkę go przytłacza. Niby chciał jeszcze coś powiedzieć, jednak nie dano mu na to nawet szansy, gdyż długie i szczupłe nogi jego towarzyszki powędrowały do wyjścia. Kim nie miał w takim razie innego wyboru. Postawione przed nim wyzwanie nie należało do najłatwiejszych, lecz pomimo początkowej pewności o porażce, Kim postanowił przynajmniej spróbować.

Rozstali się pod wspomnianym wcześniej lokalem. Hyuna rzuciła krótkie "powodzenia" i zniknęła w długiej kolejce do klubu. Goemul, w tym przypadku, rządził się takimi samymi zasadami, jak na całym świecie; ochroniarz, widząc ładną i wyzywająco ubraną dziewczynę wpuszczał ją bez kolejki. Blondynka, choć nie przypuszczała, że będzie dziś pracować, szybko zmodyfikowała swój ubiór tak, by przechodząc przez bramkę pokazać biust. Czy jej to uniżało? Raczej nie. Kim bawiły wszelkie sztuczki, jakimi można uwieść mężczyznę, szczególnie gdy wystarczyło do tego jedynie pokazać więcej swojego ciała. Dla niej była to przede wszystkim praca, cokolwiek robiła, było to z myślą o rankingu i swojej ekipie. Będąc w nim nad męskimi członkami udowadniała wielu o swojej wartości, ale także dawała przykład innym kobietom, że i one mogą zatrząść światem przestępców, tylko i wyłącznie dzięki ciężkiej pracy.

Hyuna była istnym magnesem na mężczyzn. Jeden z nich od razu zwrócił uwagę na blondynkę, gdy tylko  pewnie szła przez parkiet w kierunku baru, gdzie chciała zacząć swoje łowy. Oczy mężczyzny z lekkim zarostem, siedzącego w loży vipowskiej, zaświeciły niczym diamenty na dostojność kobiety, a przyzwyczajony był, że zawsze dostaje to, czego chce i to, co najlepsze, więc posłał swojego ochroniarza, by ten postawił jej drinka oraz przekazał, od kogo dostąpiła takiego wyróżnienia.

Kim uśmiechnęła się do mężczyzny, którego wysłał nieznajomy z loży. Obejrzała się przez ramię i spojrzała w stronę usytuowanych na podwyższonym parkiecie wyróżnionych miejsc, jakby starając znaleźć się tam jakąkolwiek twarz, która mogłaby jej się przyglądać. Być może nie widziała jeszcze swojej ofiary, jednak była pewna, że ochrona świadczy o prestiżowym stanowisku i niemałych pieniądzach. Gdyby nieszczęśnik wiedział, że blondynka żywi się takimi jak on, prędko pożałowałby wydanej w barze kasy. Wielu mogłoby się zastanawiać, czy stała bywalczyni klubów, Kim Hyuna, nie była już znana wszystkim mężczyznom w Goemulu? Owszem, prawdopodobnie wielu z nich udało jej się już oszukać, jednak zamiast szukać zemsty, następnym razem z szerokim uśmiechem na ustach obserwowali, jak dziewczyna uwodzi kolejnych frajerów. Popularność niosła też za sobą zatrudnienie, zdarzało się bowiem, że niektórzy zafascynowani jej talentem do owijania sobie płci przeciwnej wokół palca, płacili jej za zemstę na konkurencji; zlecenie zazwyczaj polegało na tym, by blondynka omamiła mniej sprytnego wroga i wyciągnęła z niego jak największą i upokarzającą sumę.

— Czy człowiek, dla którego pracujesz, chciałby poznać mnie bliżej? — zapytała ochroniarza, a ten prędko przytaknął. Kim zwilżyła swoje wargi, mieszając zamyślona przygotowany napój. — Więc dlaczego jeszcze z nim nie rozmawiam?

— Pan Sheng zaprasza panią do swojej loży. — Tęgi ochroniarz, którego koszula idealnie opinała się na jego mięśniach, ruchem dłoni wskazał Hyunie kierunek, w którym powinna iść, a on oczywiście miał jej asystować przez całą drogę do paszczy kolejnego nieszczęśnika, nie potrafiącego oprzeć się jej urokowi.

Naciągaczka z szerokim uśmiechem na twarzy i drinkiem w ręce szła w stronę zafascynowanego nią mężczyzny. Jej biodra kołysały się w rytm muzyki, przy której niektórzy tańczyli w niewielkich grupach; większość jednak zajmowała miejsca w lożach bądź na krzesłach przy obleganym barze. Mimo panującego mroku, przez kolorowe reflektory Hyuna widziała jego twarz, na której w kącikach oczu już pojawiły się zmarszczki. Jej ofiara sączyła drogiego szampana, który stał na marmurowym stoliku, mrugając przy tym intensywnie na piękno dziewczyny.

— Uprzejmy i przystojny mężczyzna... Czyli tacy jeszcze istnieją na tym świecie? — zapytała roześmiana, zajmując miejsce na czerwonej, wygodnej sofie.

— Wszyscy inni zimni dranie w tej okolicy najwidoczniej są już czymś zajęci. — Dojrzały biznesmen z Chin, który wzorowo radził sobie z koreańskim, za każdym razem przychodził do klubów w Goemulu, byleby dobrze spędzić tam czas w towarzystwie, które sam na miejscu wybierał. Hyuna była jedną z jego wielu ofiar, jednak kto tak naprawdę był w tym przypadku łowcą, a kto zwierzyną?

— "Inni zimni dranie" wolą na mnie uważać — odparła, zakładając nogę na nogę i oparła się o stolik, przy którym siedzieli, by przyjrzeć się z bliska swojemu rozmówcy i lepiej zrozumieć go przez głośną muzykę.

— Doprawdy? Czyżbym właśnie zaprosił do swojej loży niebezpieczną piękność? To ostrzeżenie? — poszedł jej śladami i nieco obniżył się, by móc obserwować każdy kobiecy atut blondynki oraz wyłapywać prawdziwy tembr jej głosu.

— Ostrzeżenie? Wręcz przeciwnie, chciałam cię zaintrygować. — Uśmiechnęła się, wyciągając swoją bladą dłoń, by dotknąć policzka mężczyzny i poznać jego szorstką strukturę. W takich chwilach czuła się zupełnie niczym aktorka, próbująca odegrać rolę życia; to właśnie na tym opierała swoją pracę, na wiecznych pozorach i sztuce, zmieszanej z niebezpieczną zabawą męskimi sercami. — Przykułam uwagę wyglądem, teraz chcę przedstawić ci swój charakter.

— Intrygujące jest w tobie to, że nie polegasz tylko na swoim wyglądzie, ale pewna jesteś także swego wnętrza. Jednak... Co jeśli środek nie spodoba mi tak samo, jak opakowanie? — Lekko pociągnął kobietę w swoją stronę, łapiąc ją za rękę, która przed chwilą gładziła jego policzek.

— Potrzebujesz gwarancji, by móc zwrócić wadliwy towar? — zapytała, skupiając jego uwagę na swoim wzroku. Zabrała dłoń z silnego uścisku mężczyzny i zdecydowała się sięgnąć po szampana, który stał na stoliku, polewając do swojego pustego kieliszka i tego należącego do mężczyzny. — Nie mogę ci jej dać. Pozostaje ci jedynie sprawdzić to na własnej skórze...

Dosłownie pożerał ją wzrokiem, a każde słowo łykał w całości, nawet nie rozkoszując się jego słodkim smakiem. Hyuna wydawała mu się intrygującą enigmą, która zapewne skrywa w sobie wielki potencjał, jednak dawkuje go swojemu odbiorcy, by ten chciał jeszcze więcej i więcej, aż w końcu uzależnia się od marnych ochłapów jej dobroci i łaski. On jednak czuł, że o wiele lepiej poradzi sobie z nią na innym polu niż polemika. Upił nieco musującego alkoholu, wciąż wodząc wzrokiem po ciele kobiety. Niedługo potem prowadził ją ciemnymi korytarzami hotelowej części klubu do swojego pokoju. Było to jego sanktuarium, gdzie nawet najśmielsza towarzyszka ulegała jego dominującej naturze. Swym ochroniarzom kazał sobie nie przeszkadzać, dopóki sam ich nie zawoła.

Dziewczyna, gdy tylko weszli do pokoju, prędko pociągnęła go w stronę łóżka, a ten poczuł, jak senny się robi. Blondynka uśmiechnęła się lekko, widząc, jak mężczyzna przymyka oczy na dłuższą chwilę i opornie, bardzo powoli zaczęła rozpinać mu rozporek.

— Kręci mi się głowie... — wyznał niewyraźnie w swym ojczystym języku, gdy dziewczyna pogładziła go po policzku.

— Spokojnie, zaopiekuje się tobą — odparła z szerokim uśmiechem, który mężczyzna odwzajemnił i zamknął swoje oczy. Ona odczekała jeszcze chwilę, nim zeszła z niego i zaczęła przetrząsać kieszenie starszego w poszukiwaniu pieniędzy. — Kurwa, całe to zamieszanie po sto tysięcy won? — jęknęła, przeliczając jeszcze raz banknoty, które po zwinięciu schowała do swojego stanika. Zabrała z jego marynarki złote spinki do mankietów i obrączkę, które bez problemu mogła opchnąć w najbliższym kantorze, to z pewnością zapewni jej wystarczającą kwotę, by z Jonginem złożyć się na wykupienie towaru.

Jongin zabawił w samym klubie tylko na dłuższą chwilę, czując na sobie czujny wzrok barmana, jak i ochrony. Nie musiał być mistrzem w okradaniu, by wiedzieć, że domyślili się o jego niecnych zamiarach. Chodził więc nieznanymi mu uliczkami i zajmował się tym, co wychodziło mu najlepiej - pracą w terenie i przeszukiwaniem kieszeni przypadkowych przechodniów. Nie miał jeszcze takiej pewności siebie, by celować w ludzi widocznie zamożnych, których na ulicach Goemulu nie brakowało, więc zbieranie wyznaczonej sumy nie szło mu zbyt szybko. Co więcej, czuł ogromną presję, która podpowiadała mu, że nie zdąży ze swoim zadaniem i jedynie okaże się jednym, wielkim rozczarowaniem. Wiedział, iż zadowolenie blondynki było jego ostatnią szansą na dostanie się do ekipy po incydencie z pizzą. Gdy już zdawał sobie sprawę, o co było to całe zamieszanie, czuł się jeszcze bardziej sfrustrowany, że dał się ponieść pokusie i złamał jeden z punktów regulaminu, będąc w siedzibie na łasce Sehuna.

Król złodziei był najbardziej podatny na to, co powie blondynka, dlatego to właśnie jej najbardziej powinien chcieć się przypodobać. Ta natomiast w chwili, gdy Kim przemierzał chodnik w poszukiwaniu kolejnego celu, wyskakiwała z okna w łazience hotelu, nie chcąc napotkać ochroniarzy uwiedzionego mężczyzny. Na całe szczęście pokój znajdował się na pierwszym piętrze, a ona, mając szpilki w ręce, mogła bezpiecznie wylądować na ziemi. Z klasą wstała na równe nogi, otrzepała spodnie i poprawiła włosy, by znaleźć Jongina gdzieś w okolicy, a następnie poprosić go, by udał się z nią do kantoru i wystawił zdobyte przez nią rzeczy; jako mężczyzna, bardziej wiarygodne będzie, że złote przedmioty należą do niego, niż do kobiety.

— Chyba brakuje mi jeszcze trochę, ale wywiązałem się ze swojego zadania, prawda? Kilkaset won mi darujesz? W końcu to pierwszy wypad ze mną. — Jongin próbował oczarować Hyunę swym zniewalającym uśmiechem, który jak zdążył zauważyć, działał na jego korzyść, lecz nie jeśli chodziło o ważną dla blondynki sprawę.

— Porozmawiamy, jak pójdziesz do kantoru i opchniesz im to złoto za jak najwyższą cenę — odparła, nerwowo licząc pieniądze, które wyjęła ze stanika i kieszeni chłopaka. Mieli jeszcze niecałą godzinę, by zebrać sumę i zadowolić właściciela rozpustnego przybytku. — Nie będą cię raczej pytać skąd to masz, tu nikogo nie obchodzi, co jest kradzione, a co nie.

Kim, który został poinstruowany przez blondynkę, niepewnie poszedł wykonać kolejne powierzone mu zadanie. W chwili, w której podała mu biżuterię on zasmakował malutkiego kawałka zaufania, którym go poczęstowała. Co prawda zdołało mu się sprostać jej wymaganiom, lecz młody Jongin był jeszcze niedoświadczony, więc trzeba było ciągle wskazywać mu drogę jak ślepemu, dopóki sam nie nauczy się samodzielnego poruszania w ciemnościach Goemula.

***

— Całkiem nieźle się spisałeś — odparła całkowicie szczerze, gdy na parkingu otworzyła bagażnik swojego samochodu, by wyjąć z niego pieniądze otrzymane od szefa na wiadomy już cel. Dołożyła do paczki zarobione przed chwilą banknoty oraz te, które zdobyli w kantorze. Tłusty plik pieniędzy sprawiał, że każdy przeciętny człowiek zaśliniłby się na ich widok, szczególnie, gdy pachniały stęchłymi ulicami Goemula.

Kim odchrząknął ostentacyjnie, jednak widząc, że nie zwróciło to uwagi Hyuny postanowił być bezpośredni.

— A moja część? Każdy pozwalał mi wziąć jakiś procent z tego co ukradłem.

Dziewczyna spojrzała na niego, marszcząc przy tym swoje czoło.

— Mówisz poważnie? — zapytała, gdy Kim energicznie przytaknął głową. Westchnęła ciężko, a następnie spojrzała na złoty zegarek na swojej ręce. — Upomnisz się w siedzibie, szef z pewnością zwróci ci za wysiłek.

— Dlaczego dopiero w siedzibie? — zdziwił się. — Sehun raczej nie będzie chciał ze mną rozmawiać, czy nawet mnie widzieć, więc najlepiej by było, jakbyś moją część dała mi teraz. On zapewne mnie wyrzuci, a ja nie chcę zaczynać od zera... Proszę cię, zrozum moją sytuację...

— Sam się o to prosiłeś, nie będę się nad tobą litowała. Jeżeli wylecisz z ekipy, to nie bez powodu. Ja potrzebuję tych pieniędzy na wyższy cel niż ty i twój marny, pełen żałosnych pomysłów tyłek — odparła, grzebiąc nerwowo w torebce, gdy Jongin patrzył na związany gumką do włosów plik pieniędzy. Hyuna sprytnie wyciągnęła niewielki rewolwer z rzeźbioną, lśniącą rączką, która jakby idealnie pasowała do jej zegarka. — Może wygląda nieszkodliwie, ale gdy tylko go przeładuję, kula przebije cię na wylot. A teraz grzecznie prowadź do baru i otwórz przede mną drzwi jak prawdziwy mężczyzna, albo nawet nie wrócisz do siedziby, kochanieńki.

— I skąd te nerwy? Przecież nie odebrałbym ci ich siłą... — westchnął. Nie chciał narażać się kolejnej osobie w siedzibie, więc posłusznie ruszył w stronę baru i z lekką niechęcią otworzył blondynce drzwi.

— Tego nie mogę być pewna. Po pierwsze, nie znam cię, a po drugie, jesteś mężczyzną. Nieczyste zagrania macie w naturze. — Uśmiechnęła się złośliwie i schowała broń do torebki. Niedobrze robiło się jej już na samą myśl, iż zmuszona będzie rozmawiać z właścicielem klubu. — Gdy dostaniemy towar zadzwonisz do Jongdae, żeby przyjechał większym samochodem. Musimy przetransportować go w bezpieczne miejsce.

— Jaki znowu towar? — spojrzał na nią nieco zagubiony, jednak po chwili chwycił kobietę za ramię i zmusił, by na niego spojrzała. — Chcesz wydać pieniądze na to gówno?! To jest ten twój wyższy cel?!

— Co ty pieprzysz? — wyrwała swoje ramię z jego rąk i spojrzała na niego jak na idiotę, gdy w tle przed oczami przewinęła jej się postać właściciela klubu w towarzystwie swojej ochrony. — To nie tak jak myślisz. Zresztą, zaraz sam się przekonasz, chodźmy wreszcie, albo ten skurwysyn się rozmyśli.

A/N:
Przypominam, że istnieje grupka dla moich kochanych czytelników (link znajdziecie na moim profilu). Serdecznie na nią zapraszam!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top