~3~
Przekroczyłam próg szkoły po tym jak zawiozłam Miyeon do jej szkoły. Pierwszy dzień szkoły zapowiadał się dość dobrze. Myślałam pozytywnie bo dojechałam tym cholernym samochodem bezpiecznie. Wybitnym kierowcą nie jestem, a nie pomaga mi w tym strach siedzenia przed kierownicą. Stanęłam przy mojej szafce zaczynając wyjmować z torby podręczniki. W pewnym momencie pojawiła się obok mnie Hyerin.
- Co tam, stara? - powiedziała obejmując mnie ramieniem gdy zamykałam szafkę. Zaczęłyśmy iść korytarzem kierując się na pierwsza lekcję.
- Przyjechałam tu samochodem i przeżyłam. Bądź ze mnie dumna - odpowiedziałam - Nawet Miyeon przeżyła - dodałam na co ta przystanęła tylko dlatego by zabrać ramię i zaczynając klaskać.
- Brawo... Tylko jeszcze wróć żywa do domu - odpowiedziała
Gdy wyszłyśmy do sali już widziałam jak na swoim miejscu siedzi Youngkyun wpatrzony w telefon. Zajęłam z Hyerin swoje miejsce na nim przedtem czochrając mu jego coraz dłuższe włosy. Widywałam go codziennie podczas wakacji jednak widząc go w szkolnej ławce zauważyłam, że przez wakacje stały się jeszcze dłuższe. Odłożył telefon odwracając się w naszą stronę.
- Przeżyłaś widzę - oznajmił śmiejąc się. To on kazał mi dziś przyjechać samochodem. Twierdzi, że praktyka czyni mistrza i że nie może on mnie wiecznie wozić.
- Bądź dumny - odpowiedziała Hyerin na co Youngkyun sięgnął dłonią do mojej głowy by tym razem rozczochrać mnie. Odtrąciłam ją lekko zirytowana, mimo że się uśmiechnęłam. Poprawiłam włosy natychmiast. I tak okazało się, że musiałam zrobić kucyka od nowa...
- Żałujcie w ogóle, że nie było was ty piętnaście minut temu - pochylił się w naszą stronę mówić bardziej stłumionym głosem.
- Co się stało? - spytała Hyerin
- Taka tu akcja była... Rany jaką Yoonah odstawiła szopkę to sobie nie wyobrażacie... - zaśmiał się na co zrobiłyśmy obie ogromne oczy.
- Co się stało? - powtórzyła
- Koniec końców zerwała z Chani'm - powiedział na co aż otworzyłam usta ze zdziwienia. - pewnie do sobie wrócą i tak, ale musiała na niego wrzeszczeć przed nami wszystkimi... - westchnął. Hyerin dopytywała o szczegóły jednak ja rozglądałam się po sali. Yoonah nigdzie nie było.
Przyjaźniłam się kiedyś z nią. Jest nawet kuzynką Hyerin. Niestety Yoonah się zmieniła już w gimnazjum. A szkoda. Pamiętam jak naszą całą paczką w dzieciństwie spędzaliśmy czas w domku na drzewie. Był to domek w ogródku małżeństwa staruszków na końcu naszej ulicy. Pozwalali nam tam spędzać czas. Dlatego tak wyglądał każdy dzień wakacji gdy jeszcze Yoonah mieszkała na tej samej ulicy co ja. Razem z nią, Youngbin'em, Youngkyun'em, Hyerin, Inseog'iem i nawet przez chwilę z takim jednym Seokmin'em, wyglądaliśmy dla każdego mieszkańca tej ulicy jak paczka nierozłącznych przyjaciół. Nawet tak było dopóki wszystko się nie popsuło. Zaczynając rozmyślać o czasach domu na drzewie zaczynałam mieć ochotę by tam wrócić. Zobaczyć czy dalej tam stoi i usiąść w nim jak za starych dobrych czasów. Wtedy nagle mi się coś przypomniało. KAPSUŁA CZASU! Na tą myśl otworzyłam oczy jeszcze szerzej. Pod drzewem naszego domku zakopaliśmy naszą kapsułę czasu i obiecaliśmy sobie, że otworzymy ją gdy będziemy szli do ostatniej klasy.
- Wszystko okej? - usłyszałam głos Youngkyun'a, który wytrącił mnie z rozmyślań
- Tak... zamyśliłam się - odpowiedziałam. Po chwili zdzwonił dzwonek na co chłopak się odwrócił przodem do tablicy. Nie wiem czy o niej wspominać... Obiecaliśmy sobie, że otworzymy ją wszyscy razem... gdzie skład się rozpadł... Może na razie zajmę się czymś innym.
Na lunch było dzisiaj kimchi. Z tacką w rękach kierowaliśmy się do stolika, przy którym zazwyczaj siedzimy. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jak już siedzi przy nim Juho.
- Siemasz - odezwał się Youngkyun gdy siadaliśmy. Juho słysząc nas podniósł wzrok z nad telefonu. Uśmiechnął się łagodnie
- Cześć - odpowiedział patrząc po nas. Usiadłam na przeciw niego obok Yungkyun'a. Miejsce obok Juho zajęła Hyerin.
- Będziesz jeść budyń? - spytała prawie od razu patrząc na opakowanie na tatce Juho
- Tak - odpowiedział gdy zaczynałam zabierać się za jedzenie. Byłam głodna, i mimo że stołówkowe kimchi nie było wybitne to nie narzekałam. Patrzyłam na widok zza okna, który po części zasłaniał mi Juho. Po kampusie kręciło się kilku uczniów tu jedząc, tu po prostu wylegując się na trawie. Zaczęłam się zastanawiając dlaczego ja nie korzystam teraz z takiej pięknej pogody i dlaczego my teraz nie jemy sushi na kocu pod drzewem naszą czwórką. Przerwało mi jednak szturchnięcie w ramię. Odwróciłam się spoglądając na Yungkyun'a pytającym spojrzeniem
- Słuchasz mnie? - spytał na co nawet Juho z Hyerin na nas spojrzeli
- Nie - odpowiedziałam jak gdyby nigdy nic - Sorki... - posłałam my niewinny uśmiech - Powtórzysz?
- Pytałem o Jieun - uśmiechnął się - czy rozmawiałaś z nią jak przyleciała. Nad czym tak myślałaś?
- Nad niczym ważnym - westchnęłam - i nie... jeszcze nie, miała zadzwonić
- Pewnie poszła do jakiegoś klubu i przez kaca nie mogła - skomentowała Hyerin
- Przecież wiesz, że by tego nie zrobiła - odpowiedziałam posyłając siej znaczące spojrzenie
- Wiem, ale może nowy kraj, nowa kultura i w ogóle nowy początek ją do czegoś zachęcił - odpowiedziała, a ja jakoś nie mogłam przyjąć do świadomości, że mogłaby być to prawda dlatego się zaśmiałam.
Juho jednak skończył jeść i się nie odzywał. Siedział wpatrzony w komórkę znów mając chłody wyraz twarzy. Pałeczkami dłubałam w jedzeniu przyglądając mu się. Zawsze taki był. Nawet po tak długim czasie zadawania się z nami. Mimo to patrzyłam jak pojedyncze kosmyki włosów opadały zasłaniając mu twarz coraz bardziej. Słyszałam szmery będące rozmową Hyerin i Yuongkyun'a jednak ja patrzyłam jak Juho w końcu odgarnia włosy do tyłu. Uśmiechnął się pod nosem na co zmarszczyłam czoło. Od razu podniósł wzrok rozglądając się po nas na co nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. Natychmiastowo spuściłam wzrok na tackę kontynuując jedzenie. Rozejrzałam się bez żadnego celu po stołówce, słysząc tylko śmiech Youngkyun'a spowodowany Hyerin, która opowiadała jeszcze więcej szczegółów z poprzedniej imprezy. Widziałam Seokwoo, który siedział na stoliku śmiejąc się ze swoim stadem znajomych, zobaczyłam też Chani'ego siedzącego obok, który właśnie karmił Yoonah. Tak. Dzień jak co dzień. Chociaż chwila... Czy Yoonah przypadkiem z Chani'm nie zarwała?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top