~24~

Wczoraj Tae zadzwonił, proponując mi wyjazd do jakieś wioski, gdzie trwał targ z antykami. Rodzice Taeyanga prowadzą sklep z antykami i kazali mu jechać, coś upolować. Gdy się przespałam z tą propozycją, postanowiłam się zgodzić. To może być ciekawe, a ostatnio miałam ochotę na małą wycieczkę. Czeka nas dość długa droga, więc właśnie stałam w kuchni i pakowałam nam lunch boxy. 

- Nikt nie miał w tym domu takiej super mocy, żeby wyciągnąć Youhee z pokoju — odezwała się Jieun wtulona w Youngbina na naszej kanapie. Przyleciała wczoraj do nas na tydzień. Ma przerwę od zajęć, takie ferie wiosenne. Chyba rok akademicki wygląda trochę inaczej niż rok szkolny... - Ten Taeyang musi być naprawdę jakiś specjalny... - spojrzałam na nią, by zobaczyć, jak patrzy się na mnie znacząco.  

- Po prostu dużo się zmieniło, przez ten czas jak ciebie nie było — odpowiedziałam, wracając wzrokiem do jedzenia. Robiłam o wiele bardziej szalone rzeczy... Wzdrygnęłam się gdy przypomniałam sobie o tym jak pocałowałam Seokwoo. Ale ze mnie idiotka... 

Kontynuowałam przypiekanie kanapek gdy nagle mi się przypomniało, że Taeyang lubi wszędzie wciskać majonez. Dlatego do jednej z nich ostrożnie go wsmarowałam. Na szczęście jej nie popsułam. Mówiąc szczerze, to powinniśmy już dawno wyjechać, żeby na spokojnie się tam rozejrzeć i nie wracać po nocach, jednak chyba tego nie unikniemy... Chwilę po tym usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Otworzę — powiedział tata, kierując się w stronę drzwi. Tak jak wszyscy przypuszczali stał tam Taeyang razem z Woojinem, który przyjechał przez czas naszej nieobecności spędzić czas z Miyeon. Wszedł, zdejmując buty i z uśmiechem przywitał wszystkich. 

Podszedł do mnie, a ja przytuliłam go z uśmiechem na twarzy. Odeszłam od blatu, by z szafki wyjąć jakąś torbę płócienną. Tae pomógł mi zapakować nasze lunch boxy. 

O dziwo obyło się bez pytań Jieun na temat Tae więc jak najszybciej skierowaliśmy się do wyjścia, by nie chwalić dnia przed zachodem słońca. Zaczęliśmy ubierać buty gdy usłyszałam głos Youngbina.

- Czy to jeden z dziewięciu? - spytał mnie dyskretnie Youngbin tak by Jieun nie usłyszała. Usłyszałam ciche prychnięcie Tae, jednak po chwili się wyprostował i spojrzał na nas zdziwiony. Wskazał palcem na Youngbina robiąc wielkie oczy 

- On wie? - spytał bardzo cicho.

- Żeby tylko — zaśmiał się Youngbin patrząc na niego znacząco

- Tak — pokiwałam głową i spojrzałam na Bina — Ale akurat list ma najmniej wspólnego z naszym związkiem — wymamrotałam prawie przez zęby, odwracając wzrok, by spojrzeć na tatę i Jieun, którzy siedzieli na kanapie — PA! - krzyknęłam, ponieważ oboje już byliśmy gotowi do wyjścia. 

~~~

- Nie musiałaś nam pakować jedzenia, mogliśmy się zatrzymać w jakimś fast foodzie czy coś — skomentował Tae gdy już zajęliśmy miejsca w samochodzie 

- Pieczenie i gotowanie mnie odstresowuje, wiesz to — odpowiedziałam, zapinając pas — poza tym chciałam się poczuć, jakbym naprawdę miała chłopaka — westchnęłam 

- Jak chcesz, to sobie podłącz telefon i puść muzykę — powiedział, co zrobiłam z wielkim uśmiechem na twarzy.

Mapy w telefonie Tae wskazywały, że droga zajmie nam ponad 4 i pół godziny. Jechaliśmy w ciszy, jednak po głowie cały czas chodziła mi jedna sprawa. Muszę w końcu poruszyć temat naszego 'zerwania'. Nie mogę już dłużej wytrzymać w tym kłamstwie i nie mogę wytrzymać tego, że przez to wszystko znów oddaliłam się od Juho. Myślałam, że dzięki temu zapomnę o tym co czuję do niego... ale jest jeszcze gorzej. Odkąd udajemy parę z Tae, wszystko wokół mnie się skomplikowało. Mniej czasu spędzam z Hyerin, mniej się skupiam na nauce, Juho mnie unika a gdyby wzrok Larin mógł zabijać, nie żyłabym już z 20 razy. 

- Co tak odpłynęłaś myślami? - głoś Tae spowodował, że się ocknęłam 

- Zerwijmy — powiedziałam po chwili odwracając na niego wzrok

- Co? - spytał marszcząc czoło jednak wciąż był skupiony na drodze

- Ile to jeszcze będziemy ciągnąć? Czy to wszystko coś dało w związku z Larin? - spojrzałam na niego, chciał coś odpowiedzieć, jednak sama się odezwałam — Dobra porozmawiamy później na spokojnie, teraz skup się na jeździe.

O dziwo atmosfera w samochodzie nie stała się niezręczna i napięta jakby to się mogło wydawać po poruszeniu tego tematu. Dojechaliśmy spokojnie na miejsce. Było to wielkie pole otoczone lasem a na środku stół przy stole przepełniony starociami. Nie widziałam w niczym czegokolwiek nadzwyczajnego, ale trzeba przyznać, że przechadzając się między stoiskami i spoglądając na to wszystko, czuło się taki wyjątkowy klimat.

- Wiesz co — powiedział nagle Tae przystając — tam jest stoisko z kawą i herbatą — wskazał na stoisko obok miejsca, gdzie można kupić tteokbokki — w bagażniku mam koc, weź nasze lunch boxy, zrobimy sobie mały piknik — dodał, podając mi klucze do auta i posyłając mi słoneczny uśmiech.

- Weź mi kawę z mlekiem — odpowiedziałam, ochoczo pokiwałam głową biorąc klucze

Znaleźliśmy sobie miejsce na uboczu. O dziwo dużo osób spędzało czas na rozłożonych kocach. Ktoś czytał książkę, ktoś bawił się z psem, inni tak jak my jedli lunch. Tae bardzo pozytywnie się zaskoczył, jak otworzył swój lunch box, dumnie uśmiechnęłam się pod nosem, widząc jego reakcje. Wzięłam łyka mojej kawy, rozglądając się wokół. Zdałam sobie sprawę, że powinnam tak robić częściej... Chodzić na pikniki... nawet sama z książką. 

- Masz rację — przerwał długotrwałą ciszę Tae. Spojrzałam na niego pytająco — powinniśmy już zerwać. Nie wiem, czy to cokolwiek dało, bo Larin mnie unika i ostatnio mam coraz większy mętlik w głowie, bo zdałem sobie sprawę, że o wiele lepiej się czułem z tobą w tym nieprawdziwym związku, niż jak byłam z nią... A chyba tak nie powinno być... Powinienem odpuścić? - spytał patrząc się na mnie co wywierało na mnie lekką presję

- Mówiłam ci to na samym początku — westchnęłam w końcu — jeśli raz cię zdradziła, może zrobić to kolejny raz... Nie zasługujesz na to. Zasługujesz na kogoś, kto będzie dawał od siebie tyle samo co ty. 

- Tylko co teraz... - wymamrotał, spuszczając wzrok — jak wszystkim ogłosimy zerwanie?

- Jedyne co mi przychodzi do głowy to powiedzieć, że to był prank, czy coś — wypaliłam -przynajmniej ludziom z zespołu, żeby nie wydało im się to dziwne, że po zerwaniu zachowujemy się tak jak przed nim 

- Albo możemy powiedzieć, że rozstaliśmy się w pokoju i dalej się przyjaźnimy — kontynuował jedzenie

- To może być podejrzane, bo nigdy takie przyjaźnie nie wypalają w pełni... - powiedziałam, wracając do jedzenia, co spowodowało dłuższą ciszę — Powiedzmy, że zerwaliśmy jakiś czas temu, po prostu wiedząc, że lepiej czujemy się jak przyjaciele czy rodzeństwo... 

- Jak na razie nie widzę lepszego wyjścia — przytaknął. 

Siedzieliśmy na kocu jeszcze chwilę po tym jak skończyliśmy jeść. Jednak czekało nas przecież jeszcze krwiste polowanie na antyki i długa droga powrotna. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top